sobota, 8 sierpnia 2015

~.40.~

Ranek wyglądał dosyć dziwnie, wstałam około 10 am. Zayn wciąż spał, więc umyłam się i ubrałam w zwykły dres. W mojej głowie ciągle plątały się myśli na temat zdrady oraz kłamstw Zayna. Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Z nerwów udałam się do gabinetu chłopaka, włączyłam jego komputer i weszłam w pocztę. Znalazłam pełno maili od ludzi, którzy chcieli nawiązać ze mną współpracę. Pytali, czy będę chciała jeździć w ich zespole. Zayn nie odpisał na żaden z nich.
- Możesz mi powiedzieć, co cię zaciekawiło w mojej poczcie? - usłyszałam za sobą ochrypły głos Malika.
Kurwa. Wiedziałam, że szykuje się awantura. On był cholernie wściekły, akurat w święta. Skarciłam się w myślach, musiałam szybko coś wymyślić.
- Odpowiesz mi? - warknął, a ja spojrzałam w jego stronę.
Stał oparty o framugę drzwi, ręce miał założone na torsie. Jego mina informowała, iż jest bardzo zły.
- Ja... - wyszeptałam z wielką gulą w gardle, bałam się.
- Sprawdzasz mnie? Czy co? Zajebiste masz do mnie zaufanie - wrzasnął, podchodząc do mnie.
- To nie tak - mruknęłam, przygryzając wargę. - Niedawno sprawdzałam coś na komputerze i przyszedł do ciebie email.
- I postanowiłaś go sprawdzić - dopowiedział Zayn, a ja przytaknęłam.
- Nie wiem, co mnie tknęło. Jednak z drugiej strony, cieszę się, że to zrobiłam - odparłam nieco pewniej, wstając.
- Niby dlaczego? - zapytał pewny siebie Malik.
- Bo nie raczyłeś mi powiedzieć, że biją się o mnie ludzie z tej wyścigowej branży - odpowiedziałam dumnie, kładąc dłonie na biodrach.
Zamilkł, a ja wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę. Patrzyłam na niego pewnym siebie wzrokiem, zastanawiał się, co powiedzieć.
- To jest ciężki temat, nie wiedziałem, jak go zacząć. Nie masz pojęcia, z czym to się wiąże - odrzekł po chwili.
- Do prawdy? To nie zmienia tego, że od 3 tygodni nie raczyłeś mnie poinformować - sarknęłam, przewracając oczami.
- Lucy, nie chcę cię na to narażać. Jeśli chciałabyś jeździć to nie zniósłbym tego - mówił, łapiąc mnie za rękę.
- Dlaczego?
- To jest niebezpieczne. Nie pozwolę ci na jazdę - powiedział stanowczo.
- Ale ja chcę się ścigać, pokonałam tego Japończyka - odrzekłam pretensjonalnie.
- Skarbie, nie ma szans. Nie mogę cię stracić - szepnął, głaszcząc mnie po policzku.
Wyszedł, a ja zostałam w gabinecie z tysiącem myśli. Chciałabym dołączyć, to mi sprawia przyjemność. Wyścigi mam we krwi, mój tata był w końcu najlepszy.

Po zjedzeniu śniadania udałam się na górę, aby nas spakować. Wyjęłam walizkę, po czym wkładałam do niej nasze ubrania. Chwilę później poczułam ręce mężczyzny na biodrach.
- Kochanie, jesteś pewna, że chcesz tam jechać? - wyszeptał mi do ucha.
- Tak, więc lepiej mi pomóż - mruknęłam, wkładając jego bluzki.
- Dlaczego musimy zaczynać święta od kłótni? - spytał, opierając się o szafki.
- Nie wiem - burknęłam, po czym zostałam przez niego przyciągnięta.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - wyszeptał, patrząc mi w oczy.
Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, ściskał moje pośladki. A ja swoje ręce wplotłam w jego włosy.
Odsunęłam się od niego, po czym ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki odświeżający prysznic. Osuszyłam się dokładnie ręcznikiem, nasmarowałam ciało balsamem. Następnie ubrałam się w czarną sukienkę z muszką, białą marynarkę, czarne buty oraz złote dodatki. Włosy spięłam w kitkę, wypuszczając dwa kosmyki. Usta podkreśliłam różową szminką, poza tym makijaż był raczej delikatniejszy. Założyłam też bransoletkę od Zayna.
Spryskałam ciało perfumami, oczywiście nałożyłam też rajstopy. Wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, aby ruszyć na dół, gdzie czekał na mnie Zayn. Akurat zabierał walizkę, lecz gdy mnie zobaczył stanął bez ruchu z otwartą buzią. Ja również byłam zaskoczona. Miał na sobie szare, obcisłe dosyć spodnie oraz niebieską koszulkę. Prezentował się idealnie. Czułam lekkie podniecenie na jego wygląd i zapach, który czułam już ze schodów.
- Lucy, wyglądasz cudownie - wymamrotał, podchodząc do mnie.
- Dziękuję, ty również - uśmiechnęłam się uroczo.
- Boże, ja nie mogę - wychrypiał, błądząc dłońmi po moim ciele.
- Zayn, musimy jechać - przerwałam mu, przypominając sobie o swoim ukochanym okresie oraz domniemanej zdradzie.
Wyminęłam go, ubrałam ciepłą kurtkę oraz szalik. Szybko przebiegłam do samochodu, gdzie zajęłam miejsce pasażera. Zayn dołączył do mnie chwilę później, ruszył w stronę bramy, którą otworzył za pomocą pilota.
- Przed nami około 4 godziny drogi - poinformował, wyjeżdżając z naszej posesji.
- Zatrzymamy się na jakiś mały obiad - stwierdziłam, wyciągając telefon.
Wybrałam numer Chrisa.
- Cześć, mami.
- Hej, wesołych świąt!
- Nawzajem, kochanie.
- Jak tam?
- Siedzę z siostrą i gramy na xboxie. Mama w kuchni.
- My jedziemy do Bradford.
- Czyżbyś namówiła swojego ogiera do odwiedzin u rodziców?
- Tak.
- Gratuluję.
- Dobra, kończę. Pozdrów rodziców i złóż życzenia.
Rozłączyłam się, po czym napisałam życzenia świąteczne do Fabio oraz kilku innych znajomych ze szkoły. Następnie rozmawiałam z rodzeństwem przez chyba 20 minut. Nawet nie zauważyłam, jak wyjechaliśmy z Londynu. Denerwowałam się przed spotkaniem z rodziną Zayna, nie wiedziałam, czy mnie polubią. Im bliżej byliśmy tym bardziej się stresowałam.
Mniej więcej w połowie drogi zatrzymaliśmy się w Mcdonald's, gdzie zjadłam średnie frytki. Przez cały czas rozmawialiśmy, tematy ciągle były.
Natomiast ja nie potrafiłam przestać myśleć o tej zdradzie, co jeśli on naprawdę to zrobi? Ratunkiem by było przespanie się z nim, ale nie wiem, czy chcę, wiedząc, że planuje mnie zdradzić.

Gdy przekroczyliśmy granice Bradford zauważyłam, iż oboje denerwowaliśmy się bardziej. Próbowałam uspokoić się, oglądając miasto, ale właśnie to przyczyniało się do nerwów. Jednak to chyba Zayn potrzebował, abym była przy nim.
- Kochanie - szepnęłam, kładąc rękę na jego kolanie. - Jestem tutaj, wierzę, że będzie dobrze. Rodzice na pewno ucieszą się, iż w końcu ich odwiedziłeś.
- Dziękuję - powiedział, patrząc chwilę na mnie.
I poczułam, jak samochód zatrzymuje się. Co też oznacza, że jesteśmy na miejscu. Spojrzałam przed siebie, ukazał mi się zaniedbany dom z ciemnej cegły. Była to biedna okolica, więc większość posesji tak wyglądało.
Otworzyłam drzwi, po czym wysiadłam z pojazdu. Czekałam, aż mój chłopak weźmie prezenty. Następnie ścisnęłam go za rękę dla otuchy i udaliśmy się na podwórko.
- Pamiętaj, że jestem z tobą - powtórzyłam po raz ostatni, pukając.
Chwilę później otworzyła nam piękna kobieta o ciemnych włosach. Była uderzająco podobna do Zayna. A gdy nas zobaczyła, nie mal zamarła. Stała wpatrzona w syna, jak w obrazek.
Wtedy poczułam większe zdenerwowanie, co jeśli dziwnym cudem nie będą nas tu chcieli? Albo mnie nie polubią?
Mama Zayna przyciągnęła go do siebie, mocno przytulając. Zaczęła płakać, trzymała syna w objęciach kilka minut.
- Zayn, dziecko moje - wyszeptała, odsuwając się lekko. - Nie zostawiaj nas już.
Nagle zza nich wyłoniła się mała dziewczynka, miała na oko 10 lat. Podbiegła do Malika, obejmując go swoimi rączkami.
- Tak się cieszę, że przyjechałeś - powiedziała jego mama.
- Musiałem,  minęło tyle lat - odparł Zayn, patrząc na rodzinę.
- Oh, przepraszam. Przez to wszystko nawet nie przywitałam się z twoją towarzyszką - rzekła wesoło kobieta, podchodząc do mnie.
- To jest Lucy, moja dziewczyna - przedstawił mnie Malik, jednocześnie obejmując.
- Trisha, mama Zayna - podała mi rękę.
- Miło mi panią poznać - uśmiechnęła się, ściskając jej dłoń.
- A ja Safaa - wtrąciła radośnie dziewczynka.
- Hej, jestem Lucy - mówiłam, witając się z nią.
- Wejdźcie, jest taki mróz - Trisha przesunęła się, wpuszczając nas do środka.
Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszak, następnie udaliśmy się do salonu, gdzie zobaczyłam duży stół z jedzeniem oraz 2 dziewczyny i mężczyznę. Wszyscy natychmiastowo podbiegli do Zayna.
- Lucy - szepnęła mama Zayna, odciągając mnie na stronę. - Dziękuję.
- Za co? - zapytałam grzecznie.
- Wiem, że sam nie zdobyłby się na to, by tu przyjechać - oznajmiła, a ja poczułam dziwne wiercenie w brzuchu.
- Jemu też zależało, aby państwa odwiedzić. Tęsknił - powiedziałam z uśmiechem.

Godzinę później siedzieliśmy przy stole, jedząc pyszne potrawy przygotowane przez panią domu. Opowiadaliśmy sobie historie, które nam się przydarzyły. Czułam się wspaniale, bo rodzina Malik zaakceptowała mnie. Jego siostry cały czas mówiły, że jestem śliczna i cieszą się, że jestem z ich bratem. Jednak Doniya nie do końca mi jeszcze ufała, widziałam to w jej oczach.
- To jak wy się w końcu poznaliście? - zapytał ojciec Zayna, a ja zamarłam.
Co mieliśmy mu powiedzieć? Że wykorzystał mnie do udziału w nielegalnych wyścigach?
- Przez wspólnych znajomych - odpowiedziałam trochę nawet zgodnie z prawdą.
- Zabrał cię na prawdziwą randkę przy świecach? - dopytywała Safaa, ruszając zabawnie brwiami.
- Coś w tym stylu - zaśmiałam się, pijąc szklankę wody.
- Zayn, powiedz coś. Jak tam studia? A praca? - odrzekła mama Malika.
Spojrzałam na niego, spiął się. Musiał znowu wymyślić jakieś kłamstwo.
- Rzuciłem studia - wymamrotał po chwili.
- Jak to? - odparł ostrzej jego ojciec, odkładając sztućce na talerz.
- Rzuciłem je, obecnie pracuję - dokończył, a ja dla otuchy złapałam go za rękę.
- Gdzie?
- W firmie produkującej części do aut - skłamał, przełykając głośno ślinę.
- Lubisz to? - odchrząknęła Waliyha.
- Tak.
- To chociaż dobrze, że sprawia ci to przyjemność. Ja jestem dumna - powiedziała radośnie mama Zayna.
- A ty Lucy? - spytała Wal, patrząc na mnie.
- Ja wciąż się uczę, w ostatniej klasie - oznajmiłam nieco stresując się, że jestem młodsza.
- Zayn cię utrzymuje? - sarknęła oschle Doniya, przeżuwając jedzenie.
Poczułam dziwne kłucie w sercu, jakby ona mówiła to z wyrzutem. Faktycznie wychodziło na to, że Zayn mnie utrzymuje, bo z mojej gaży wydałam jedynie na drugi prezent dla Zayna.
- Może jeszcze pieczeni? - zmieniła temat Trisha, podając talerz z mięsem.
- Ja po proszę - pan Malik nałożył sobie pieczeń.
Chwilę później powróciliśmy do normalnych tematów, o szkole dziewczynek. Życiu codziennym rodziny Malików. Atmosfera poprawiła się, było miło. Cieszyłam się, że poznałam rodziców Zayna.
- Mamy dla was drobne upominki - oznajmił mój chłopak, biorąc torby prezentowe.
- Skarbie, nie trzeba było - powiedziała jego mama, przytulając go.
Malik podał matce pudełko z szalikiem, który kupiłam. Była w szoku, widziałam w jej oczach łzy.
- Synku, to musiało kosztować krocie. Nie mogę tego przyjąć - rzekła, oddając mu chustę.
- Mamo, proszę cię. Weź to - nalegał Mulat, odsuwając się.
- Zobacz, jak my mieszkamy. Dom się sypie, ledwo nam na wszystko wystarcza - majaczyła kobieta, wtulając się w syna.
To prawda, mieszkali w biedzie. Ich dom był mały, rozpadał się. Zdecydowanie potrzebowali nowego.
- Dziękuję synku - wychlipała, ocierając łzy.
Następny prezent powędrował do Wal, a było to etui na telefon.  Dziewczyna skoczyłam nam na szyję, podobno kupiła tego iphone'a nie dawno. Zbierała na niego rok.
Gdy dawaliśmy torebkę Doniy'i pierwszy raz zauważyłam w niej dobre nastawienie. Dziękowała nam, od razu przełożyła wszystkie rzeczy z jej wcześniejszej torby.
Koszule dla taty Zayna sprawiły, że natychmiast ubrał jedną z nich. A domek dla lalek Safyy wywołał u niej płacz i pisk. Wszyscy byli tacy szczęśliwi, może i nie głodowali czy mieszkali pod mostem, ale chyba nigdy nie dostali tak drogich prezentów. Nie o to mi chodziło, gdy je kupowałam, lecz o to by dostali coś pożytecznego.
- My nie mamy dla was prezentów, nie wiedzieliśmy, że przyjedziecie - wyszeptała mama Malika.
- Ale nic się nie stało, nie musicie nam nic kupować - odparł Zayn, gdy siadaliśmy na kanapie.
- To na ile zostajecie u nas? - zapytał Yaser, rozsiadając się w fotelu.
- 29 grudnia mamy wylot do Nowego Yorku do rodzeństwa Lucy - oznajmił mój chłopak, obejmując mnie ramieniem.
- Oo, opowiedz coś o nich - poprosiła Wal, patrząc na mnie.
- No cóż, moja siostra Olivia ma 24 lata. Jest dyrektorką Lime Cosmetics - zaczęłam niepewnie.
- Lime Cosmetics? Żartujesz chyba! - pisnęła Waliyha, podskakując na kanapie. - Uwielbiam te kosmetyki, niestety są drogie i póki co w Londynie ich nie ma.
- Wiem, siostra mówiła, że rozprowadzają je jedynie w Stanach - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Z kolei mój brat Joel jest prawnikiem, ma żonę i w wakacje urodziła mu się córka.
- Gratuluję, jesteś ciocią - uśmiechnęła się Trish.
- Tak, Dianka jest taka cudna - powiedziałam, pokazując zdjęcie dziecka.
- Jesteś chrzestną? - odrzekła Doniya spokojnym głosem.
- Nie, moja siostra jest. Podzielili to tak, że Diana ma po mnie drugie imię, a Olivia jest chrzestną - poinformowałam dumnie, odbierając swój telefon.
- Kurcze, jak patrzę na te zdjęcia, to co raz bardziej chcę zostać babcią - zaśmiała się kobieta.
- Trochę jeszcze poczekasz, mamo. Chyba, że Zayn ma coś w planach - powiedziała roześmiana Doniya.
Momentalnie wzrok wszystkich spadł na nas, a ja poczułam, jak się czerwienię. Nie myślałam o dziecku z Zaynem, nawet o małżeństwie. To był temat, na który nigdy nie rozmawialiśmy. W nim wciąż jest cząstka tego starego Zayna. Widzę to. Wciąż wychodzi na imprezy, podczas gdy ja zostaję w domu i się uczę lub robię coś związanego ze szkołą. Na szczęście tam ktoś go pilnuję, bo zawsze idzie z Niallem, Harrym lub Louisem.
- My nie mamy w planach... -  jąkałam się, ściskając Mulata za rękę.
- Dobra, Safaa i Waliyha do spania, bo zaraz północ - zmienił temat ojciec mojego chłopaka.
- Tatoo - wymamrotały obie, wchodząc po schodach.
- Już, do spania.
- Ja już też poszłabym spać - wyszeptałam, ziewając.
- To chodźcie, niestety możemy wam jedynie rozłożyć kanapę - odparła Trish, wstając.
- Nie chcemy robić problemu - wymamrotałam, przygryzając wargę.
- To żaden problem, kochanie. To przyjemność mieć w końcu syna i jego dziewczynę w domu - uśmiechnęła się, sprzątając ze stołu.
Pomogłam Trish poznosić wszystkie talerze do kuchni, Yaser rozłożył kanapie i przyniósł pościel. Zayn poszedł po walizkę.
- Dziękuję, że go zmieniłaś - powiedziała kobieta, zmywając kubki.
- Ja...
- Kochanie, wiem wszystko. Myślisz, że jako matka tak po prostu przestałam interesować się synem? Mam znajomą w Londynie, czasem mówiła mi, co się z nim dzieje - oznajmiła, a ja zesztywniałam.
- I pani wszystko wie...
- Wiem, że lubił hulać w klubach. Córka znajomej pracuje w jednym i często go odwiedzał - przerwała mi, odkładając naczynia do szafek. - Niestety, mój syn chyba lubi prywatność. Ciężko go było namierzyć, jakby był jakimś szefem mafii.
Na koniec zaśmiała się, a ja powtórzyłam tę czynność sztucznie. To oznaczało, że nie wie nic o wyścigach. Nie ma pojęcia, że jej syn ściga się nielegalnie, zabija ludzi.
Po sprzątaniu, wzięłam walizkę do łazienki i już chciałam zamknąć drzwi, ale Zayn mnie uprzedził wchodząc.
- Co robisz? - zapytałam lekko zdziwiona.
- Myję się z tobą - odpowiedział, jakby to było oczywiste.
Postanowiłam się z nim nie sprzeczać, więc po prostu wyjęłam kosmetyki do demakijażu. Zaczęłam się zmywać, a Malik w tym czasie mył zęby. Następnie rozpuściłam włosy, aby spiąć je w lekkiego koka przy szyi. Zayn zaczął się rozbierać, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. Stał przede mną w samych bokserkach, widział, że podoba mi się ten widok.
- No chodź - odparł, przyciągając mnie do siebie.
Położył moją dłoń na swoim torsie, jeździłam po nim. Mulat złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, błądził rękoma po moim ciele.
- Zayn, tu są twoi rodzice - jęknęłam, odsuwając się od chłopaka.
- Wchodzisz ze mną? - zapytał, idąc pod prysznic.
- Nie, umyj się pierwszy - mruknęłam, ściągając biżuterię.
Nagle usłyszałam brzęczenie swojego telefonu, wzięłam go i odebrałam wiadomość.

Fabio
25 grudnia 2014 11:48 pm
>Mam nadzieję, że te Święta były dla ciebie idealne :) Tęsknię za tobą...Ale słyszałem, że przylatujesz do Nowego Yorku za kilka dni. Mam nadzieję, że się zobaczymy!<

Zaklęłam pod nosem, co ja teraz zrobię? Przecież nie spotkam się z Fabio, gdy będę z Zaynem. Pewnie urządzi scenę zazdrości i tylko się pokłócimy. Jak miałam to rozwiązać?
- Kto to? - zapytał Malik, wychodząc spod prysznica.
- Melissa, pyta, jak święta - skłamałam, odkładając telefon.
Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna w samym ręczniku na biodrach. Włosy wciąż miał mokre, a kilka kropelek wody gościło na jego torsie. Dlaczego on musi sprawiać, że mam ochotę zedrzeć z niego ten ręcznik? Byłam cholernie podniecona na sam widok mojego chłopaka, a on oczywiście musiał to zauważyć. Zachichotał cicho pod nosem, po czym podszedł do mnie i położył dłonie na moich biodrach.
- Wiem, że tego chcesz - wymruczał w moje usta, które później złączył ze swoimi.
- Bardzo - potwierdziłam po przez pocałunki.
- A jak bardzo? - spytał, podnosząc mnie za pośladki i usadzając na blacie.
Malik rozpiął moją sukienkę, po czym zsunął je ze mnie. Całował mnie namiętnie, zachłannie. Czułam to pożądanie, które unosiło się w powietrzu i naszych ciałach.
I nagle przez przypadek zrzuciłam jakieś płyny na podłogę, co spowodowało huk. Odsunęliśmy się od siebie, a zza drzwi usłyszeliśmy krzyk mamy Zayna, czy wszystko dobrze.
- Tak - odkrzyknął Malik, a ja zeszłam z blatu.
- Synku pomożesz mi? - zapytała kobieta, a mój chłopak ubrał bokserki i wyszedł z łazienki.
Byłam wściekła, ale potem zrozumiałam, że i tak do niczego by nie doszło, bo moja miesiączka wciąż psuła wszystko. Chwilę później wzięłam szybki prysznic, ubrałam piżamę.
Udałam się do salonu, gdzie leżał już Zayn. Zajęłam miejsce obok niego, głowę ułożyłam na torsie Mulata. Objęłam go, a on mnie.
- Cieszę się, że tu przyjechaliśmy - powiedział, głaszcząc mnie po głowie.
- Ja też, twoja rodzina jest cudowna - odrzekłam, całując go w męską pierś. - Chciałabym kiedyś mieć taką. Dzieci, dom, mąż.
- Myślałaś już o tym? - zapytał, podnosząc się lekko.
- Tak, ale wiadomo, że to dopiero za kilka lat - odparłam, przygryzając wargę. - A ty?
Zapadła cisza, a ja żałowałam, że zadałam to pytanie. Jestem taka głupia, przecież on nie chce zakładać ze mną rodziny.
- Czasem myślałem - mruknął obojętnie. - Może kiedyś, ale tylko z tobą.
Ostatnie zdanie wywołało palpitacje mojego serca, on naprawdę myślał o tym. To świetnie.
- Skoro północy jeszcze nie ma to chcę ci coś dać - rzekłam, podnosząc się.
Wyjęłam z torebki kopertę i usiadłam "po turecku".
- To taki drugi prezent - dodałam, przekazując mu kopertę.
Wziął ją i powoli otworzył, wyciągnął kartkę, robiąc wielkie oczy.
- Kupiłaś nam wycieczkę na Bali? - zapytał z niedowierzenia.
- Tak, od 9 stycznia do 19 - powiedziałam, zgodnie z prawdą.
- Dziękuję - odparł, dając mi buziaka w policzek. - Wiesz, że ja mogłem zapłacić.
- Ale chciałam zrobić ci prezent.
- Dobrze, kocham cię. A wiesz, że to zahacza o moje urodziny?
- Wiem.
- Wrócimy z Nowego Yorku 7 stycznia, a 9 mamy wylot na Bali - mruknął, a ja potwierdziłam.
- Kocham cię - szepnęłam, wtulając się w jego tors.
Byłam śpiąca, więc szybko zasnęłam czując go przy sobie. Było idealnie.

____________________________________________________________________________
Przepraszaaam! Wiem, że opóźnienie duże, ale byłam na obozie i nie miałam czasu na napisanie rozdziału. Na Royal też nie zdążyłam. Na szczęście już jest, mimo iż mi się on nie do końca podoba. Coś tu brakuje.  Aczkolwiek ocenę zostawiam wam :) Do następnego!

-Komentarze karmią wenę.
~.Miley

6 komentarzy: