sobota, 19 lipca 2014

~.13.~

Niedziela nadeszła szybciej niż myślałam. Dziś odbywa się wyścig między Harrym, a Shigeru. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jeśli chłopcy wygrają wszystkie wyścigi dostaną 20 milionów funtów. Chciałabym tyle mieć, ale żyję na utrzymaniu właściwie to chłopaków, bo to oni ciągle mi coś kupują. Wiem, że za tym kryje się haczyk, ale trudno mi go znaleźć. Jak zgaduje, ale pewna nie jestem to seks z Zaynem, ale mam nadzieję, że jeśli tak to on nie zrobi mi krzywdy.
Obudziłam się około 11:00, przeciągnęłam się i popatrzyłam na Zayna, który spał jak nieżywy. Rozglądając się po pokoju zauważyłam, że na szafce ciągle stoi zdjęcie z jakąś blondynką, ciekawi mnie kim ona jest, ale ten temat drażni Malika. Chciałabym zapytać np. Louisa lub Sarah, ale wtedy wyjdę na zazdrosną, a taka nie jestem.
Wstałam z łóżka, po czym udałam się do łazienki. Umyłam zęby palcem, rozczesałam włosy grzebykiem Zayna i ubrałam rzeczy z wczoraj, oprócz bluzki. Zayn już nie spał tylko leżał z telefonem w ręce.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się sennie.
- Hej, zrobisz śniadanie? Ja zaraz zejdę - odparł nie odrywając się od ekranu komórki.
Przewróciłam oczami i zbiegłam na dół. W kuchni zrobiłam zwykłe tosty, bo nie miałam zamiaru się wysilać dla kogoś, kto nie raczył nawet na mnie spojrzeć. Postawiłam kubki z kakaem na blat i czekałam na Zayna, który pojawił się kilka minut później. Jedliśmy w ciszy, do póki jej nie przerwałam.
- Zayn, kim ja dla ciebie jestem? - zapytałam niepewnie.
- Moją własnością - mruknął nieprzyjemnie.
- Nie jestem własnością, nie mogę nią być - wyszeptałam nieśmiało.
- Czemu? - zdziwił się, jedząc swojego tosta.
- Nie możesz mieć ludzi w niewoli - rzekłam, to było oczywiste.
- W takim razie kim dla mnie możesz być? - powiedział pijąc.
- Przyjaciółką, dziewczyną, żoną, znajomą, siostrą, córką, ciocią. To są osoby, którymi można być -mówiłam, przeżuwając.
- No to dziewczyna - wymamrotał, byle by zakończyć ten temat.
Nie wiem, co mam o tym myśleć, niby wybrał dziewczynę, ale nasza relacja jest trochę skomplikowana. Jednego dnia on mnie całuje, śpimy razem. Następnego się kłócimy, a on myśli,że ma nade mną jakąś władzę.
Zayn podwiózł mnie pod kamienicę i otworzył drzwi. Wysiadłam ostrożnie, po czym udałam się do mieszkania.
- Dzięki za podwózkę, ale czemu idziesz za mną? - odparłam wyjmując klucze.
- Muszę cię pilnować - mruknął rzucając niedopałek papierosa na ziemię i przydeptując go butem.
- Myślisz, że ucieknę? - zapytałam podchwytliwie.
- Jesteś do tego zdolna - rzekł opierając się ręką o framugę drzwi, patrzył na mnie tym swoim szarmanckim wzrokiem.
- A jakbym uciekła to co byś zrobił? - odwróciłam się na pięcie, by zobaczyć co mówią jego oczy.
- Szukałbym cię nawet na całym świecie - wyszeptał podnosząc mój podbródek, aby mógł mnie pocałować.
Zrobił to namiętnie, przygryzł lekko moją wargę i pociągnął ją na kilka centymetrów. Odepchnęłam go, weszłam na klatkę. Biegłam jak najszybciej do mieszkania, gdy się tam znalazłam zobaczyłam Sarah rozmawiającą nerwowo przez telefon oraz Liama siedzącego na kanapie.
- Cześć - odrzekłam rzucając klucze na szafkę. - Co u was?
Nie usłyszałam jakiejkolwiek odpowiedzi, więc podeszłam do Liama, który nie wyglądał na zadowolonego.
- Chciałbym z tobą pogadać - wyszeptał opierając dłonie na kolanach. - Ale na osobności.
- No dobrze, ale najpierw powiedz co z Sarah - odparłam patrząc na dziewczynę nerwowo chodzącą po pokoju z telefonem przy uchu.
- Rozmawia z Harrym - wyjaśnił Payne, wstając z kanapy.
- Zayn zjedź coś w kuchni, ja zaraz wrócę - wymyśliłam coś, by zająć chłopaka.
- Idziesz z nim? - zapytał poddenerwowany.
- Nawet jeśli, to co z tego? - powiedziałam zmęczona jego ciągłymi pretensjami, o to z kim rozmawiam.
- Będziecie się pieprzyć, tak? Ty skurwysynu myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! - wrzasnął na co nawet Sar przestała rozmawiać i stanęła w bezruchu jak pozostali.
- Jesteś pierdolnięty. Chcemy porozmawiać, a jak będziesz podsłuchiwał to ucieknę tam, gdzie mnie nie znajdziesz - rzekłam z lekką goryczą.
Chwyciłam Liama za rękę i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym usiadłam obok przyjaciela na łóżku.
- Dziś spotykam się z Rachel, chcę jej powiedzieć kim jestem - wyszeptał zdenerwowany.
- To świetnie, mam nadzieję, że ją kiedyś poznam - uśmiechnęłam się, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Jeśli obieca, że nikomu nie powie to dziś pokażę jej tor i chciałbym, żebyś się nią trochę zajęła. W sensie, żeby nie czuła się nieswojo, bo nie zna nikogo - mówił, bawiąc się palcami.
- Ohh oczywiście, że dotrzymam jej towarzystwa. Tak się cieszę - przytuliłam go. -Ale dobra, idę się przebrać.
- Lucy - rzekł zatrzymując mnie. - Dziękuje ci.
- Nie ma za co - posłałam mu szczery uśmiech.
To cudowne, że Liam znalazł Rachel. Co prawda nie znam jej, ale widzę, że on coś do niej czuje. Musi być wyjątkowa, dlatego mu pomogę. Chcę poznać Rachel, muszę wiedzieć czy nie wyda całego tego chorego świata wyścigów.
Wyjęłam z szafy wygodne ubrania. po czym przebrałam się w nie. Spryskałam ciało swoimi, ulubionymi perfumami i rozczesałam włosy, spięłam je w kitkę. Chłopaki siedzieli w salonie jedząc chipsy, a Sarah opowiadała im coś. Zajęłam miejsce obok niej.
- Wiecie, że tak właściwie to nie byłam w wielu miejscach w Londynie - rzekłam zgodnie z prawdą.
- Mamy 7 godzin do wyścigu, więc możemy pozwiedzać - odparł entuzjastycznie Zayn.
- Ja odpadam, o 14:30 mam spotkanie - wtrącił Liam jednoznacznie spoglądając na mnie.
- To pochodź z nami trochę, a potem pojedziesz - powiedziała niczego nieświadoma Sarah.
- Muszę się wyszykować, bawcie się dobrze. Paa - wstał i aby uniknąć wypytywania wyszedł.
- Głupio mi będzie tak z wami,może pójdziecie sami? - wymamrotała Sarah drapiąc się po karku.
- Czemu głupio? - zapytałam zdziwiona.
- No będę jak taka przyczepa przy zakochanych.
- Chyba żartujesz? Po pierwsze to jakaś bzdura, a po drugie możemy zadzwonić po Louisa - rzekłam wstając.

Jest już po 15:00, a my stoimy pod pałacem Buckingham. Louis dotarł do nas, lecz ustaliliśmy,że poruszamy się miejską komunikacją. Ciągle robiłam zdjęcia swoim telefonem, a trochę się ich nazbierało. Na początku byliśmy na Tower Bridge, London Eye, London Bridge i Big Ben. Teraz pałac, a potem jakiś szybki obiad. Przy Big Benie Zayn stanął za mną i mnie objął do zdjęcia. Z Lou jak zwykle się wydurnialiśmy do wszystkich fotografii, mamy chyba jedną w miarę normalną. Świetnie się bawię, więc nie brakuje mi śmiechu.
- To Mcdonalds? - zapytał Tomlinson pocierając ręce.
- Umieram z głodu - jęczała Sarah.
- Za dosłownie 2 minuty mamy autobus, więc radzę się pośpieszyć - odrzekł Lou patrząc w telefon.
Nagle wszyscy zaczęliśmy biec, jak najszybciej możemy, aby zdążyć. Na szczęście nam się udało, więc w autobusie mogliśmy odpocząć. Wyciągnęłam swój telefon i robiłam zdjęcia śpiochom. Gdy wysiedliśmy czułam jeszcze większy głód, usiedliśmy w Mcdonalds, a Zayn z Louisem poszli zamówić.
- Pokaż zdjęcia - odparła Sarah, przybliżając się.
Wyciągnęłam telefon i podałam go jej, po czym przysunęłam się, by też oglądać.
- Pięknie wyglądacie razem - rzekła spokojnie, patrząc na zdjęcie z Zaynem pod Big Benem.
- Tak uważasz? On mnie traktuje, jak zabawkę - powiedziałam smutna.
- Moim zdaniem Zayn czuje do ciebie coś silnego, ale wiesz jak to on. Nie może tego pokazać, bo ego mu na to nie pozwala, ale on chyba się zakochał. Zobacz jak na ciebie patrzy - podała mi komórkę z przybliżoną twarzą chłopaka.
Faktycznie w jego oczach było coś magnetyzującego ,tajemniczego. Zastanawiałam się, co tak naprawdę czuje, bo jeśli serio się zakochał to muszę być wyjątkowa. Nie wiem jeszcze z nim o tym porozmawiać, bo może na mnie nakrzyczeć. Wiecie jaki on jest prawda?
Chłopcy wrócili z jedzeniem, więc mogłam zabić głód kurczaczkami. Obserwowałam Malika, który zajadał się burgerem śmiejąc się z Louisem i Sarah. Nie mogłam napotkać jego spojrzenia, jakby unikał mojego.

Byliśmy na Piccadilly Circus.
Dziwiłam się, że starczyło nam czasu, ale umówiliśmy się, że jutro idziemy do Madame Tussauds i British Muzeum. Byłam padnięta, nie chciałam nawet iść na wyścigi, ale Zayn kupił mi kawę, żebym nie marudziła. Pojechaliśmy do nas po auto i od razu na tor. Siedziałam z Sarah z tyłu, położyłam głowę na jej ramię, a ona zachichotała cicho. Cieszyłam się, że poznam dziś Rachel. Nie wiem jak Liam ma zamiar ją przedstawić, ale chcę mu pomagać. Wysiadając z auta szukałam go wzrokiem, Sarah pociągnęła mnie za rękę i szłyśmy razem, a chłopcy za nami.
Dotarliśmy do strefy Vipów(?), gdzie Harry z kamienną miną przygotowywał się do jazdy.
- Boże...Lucy co mam zrobić? - zapytała przerażona Sarah.
- Porozmawiaj z nim - palnęłam, wciąż szukając Liama.
Sar wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę chłopaka, postanowiłam podsłuchać ich rozmowę, bo byłam ciekawa. Tak wiem, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale ja musiałam.
H: Sarah dobrze, że jesteś.
S: Streszczaj się.
H: Jesteś dla mnie wszystkim i nie wiem jak mogłem cię uderzyć, działałem pod impulsem. Sarah ja cię kocham, wiem jakim skurwielem jestem, ale bez ciebie moje życie nie ma sensu. Przepraszam.
S: Wiem, że od ciebie usłyszeć coś takiego jest naprawdę niebywałe, ale to nie zmienia faktu, że skrzywdziłeś mnie.
H: Zapisałem się na terapię, zaczynam jutro. Kocham cię, Sarah uwierz mi.
Styles złapał ją za rękę i prawie płacząc błagał ją o wybaczenie. Po chwili chyba uległa.
S: To ostatni raz. Więcej szans nie będzie, a teraz jedź.
Po wypowiedzeniu tych słów pocałowała go i pobiegła na swój podest, aby obserwować chłopaka. W końcu udało mi się zobaczyć Liama, a obok niego jak podejrzewam Rachel. Brązowe włosy opadały na jej łopatki, zakłopotane i przerażone, brązowe oczy błąkały się po otoczeniu. Duże, jasno-różowe usta przygryzała z nerwów, a jedną dłoń zaciskała na torebce, druga zaś złączona była z dłonią Liama. Ubrana była stylowo, dziewczęco.(dodałam Rachel do bohaterów) Gdy mnie zauważyli zaczęli iść w moim kierunku.
- Cześć, Rachel to jest Lucy, moja przyjaciółka i dziewczyna Zayna. Lucy to Rachel, o której ci już mówiłem - przedstawił nas sobie z uśmiechem.
- Miło cię poznać - uśmiechnęła się podając mi rękę.
- Ciebie również - złączyłam nasze dłonie w krótkim uścisku.
- Rachel zostawiam cię z Lucy, wiesz, że muszę iść - Liam skierował się do szatynki.
Payne pocałował ją w policzek, po czym poszedł gdzieś.
- Chodź usiądziemy - odparłam pokazując jej, żeby szła za mną.
Zaprowadziłam ją na murek, na którym zawsze siadam z Liamem. Widziałam, że jest zdenerwowana.
- Rozluźnij się, ze mną możesz normalnie pogadać - próbowałam ją jakoś zachęcić.
- Przepraszam, ja jestem w szoku. To wszystko jest takie... - zaczęła przerażona.
- Szalone - dopowiedziałam z uśmiechem. - Tak, wiem.
- Liam powiedział mi dziś na obiedzie, czym się zajmuje i po prostu to do mnie nie dociera. Oczywiście nikomu nie powiem - odrzekła nieco śmielej.
- Rozumiem cię, ale powiedz mi coś o sobie proszę - powiedziała opierając się.
- No, więc jestem stąd. Tu się urodziłam, chociaż moja rodzina ma portorykańskie korzenie. Zaczynam pierwszy rok studiów na tej samej uczelni co Liam. To jak się poznaliśmy już wiesz. Mam brata - oznajmiła nieśmiało.
- Ja też jestem stąd. Mam 18 lat, mieszkam z Sarah, którą pewnie zaraz poznasz. Chciałabym cię trochę ostrzec, bo pozostali niezbyt podchodzą do związków kolegów, więc nie martw się - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Wyścig się rozpoczął, a adrenalina podniosła się w wszystkich tu obecnych ciałach. Trzymałam mocno kciuki za Harrego, któremu na szczęście udało się wygrać! Był wspaniały. Wszyscy rzucili się na niego z gratulacjami. Sarah wskoczyła na loczka i podarowała mu buziaka. Nagle obok nas pojawił się Liam z Niallem. Przedstawił Rachel blondynkowi, który na szczęście zareagował wesoło na dziewczynę przyjaciela. Później przyszła reszta. Z tego co widziałam Louis i Zayn nie byli zadowoleni. Nie mniej jednak zapakowaliśmy się do aut, by jechać do klubu, gdzie uczcimy wygraną lokersa. Ja z Zaynem, Sarah z Harrym, Louisem i Niallem, a Liam z Rachel razem.
- I co sądzisz o Rachel? - zapytałam z ciekawości.
- Miła i ładna, ale nie pozwolę Liamowi z nią być - mruknął obojętnie.
- Dlaczego? Uwierz mi, że miłość to coś dzięki czemu człowiek jest szczęśliwy. Mógłbyś spróbować gburze - mówiłam zła.
Widziałam, że opanowała go wściekłość, ale nie wybuchł. Zaparkował pod klubem i wyszedł.
Podczas imprezy wszyscy oprócz mnie i Rachel pili, widziałam, że Sarah tańczyła z Harrym. Louis natomiast wybrał stół, a Niall zajadał się nachosami. Zapoznałam się bliżej z dziewczyną Liama, który trochę się wkurzał, że cały wieczór z nią rozmawiałam, bo sam mi to powiedział półżartem. Zayn albo pił albo robił coś na telefonie, więc wolałam zostawić go w spokoju. Chyba go zdenerwowałam tym tekstem, że mógłby spróbować miłości...
_________________________________________________________________________
Witajcie :3 o to i mamy Rachel :) Oficjalnie Liaś ma przyjaciółkę/dziewczynę. Dodałam ją do bohaterów, bo trochę tu zostanie, ale więcej o niej nie mówię. Przepraszam, że końcówka do dupy, ale złamałam zasady, by dokończyć ten rozdział dla was...Chyba za bardzo was kocham <3 xd dziękuje bardzo za komentarze, one wiele dla mnie znaczą. A no i jeśli chcecie to wymyślajcie shippy bohaterów i piszcie w kom ;) Jednak 13 nie jest pechowa ;) Pamiętajcie, że możecie być informowani, szczegóły w zakładce "informowani".
-Komentarze karmią wenę.
~.Miley Cyrus.

poniedziałek, 14 lipca 2014

~.12.~

Specjalnie nastawiłam budzik w telefonie, abym zdążyła się wyszykować na 10:00. Ospale zwlekłam się z łóżka, założyłam kapcie i pognałam do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy. Następnie wróciłam do pokoju, ubrałam dość wygodny zestaw jak do nauki jazdy. Poszłam do kuchni, gdzie zjadłam szybkie śniadanie. Postanowiłam sprawdzić co u Sarah, po wczorajszym na pewno nie mogła zasnąć. Jednak po wejściu do jej pokoju zobaczyłam, że śpi jak zabita. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że mam tylko 2 minuty do przyjazdu Liama. Zbiegłam na dół i czekałam na niego. Po chwili przede mną stanęła czarna Kia. W niej siedział Payne oraz machał do mnie, abym weszła do środka. Zajęłam, więc miejsce pasażera.
- Cześć, fajnie cię widzieć wreszcie - odparłam wesoło, zapinając pas.
- Ciebie również - rzekł odjeżdżając. - Wiesz może, co ze Stylesem? Nie odbiera ode mnie telefonu.
- Ahhh no wiem - wzięłam głęboki oddech. - Upił się i poszedł na dziwki przed wczoraj. Zadzwonił do Sarah w nocy i kazał jej po siebie przyjechać. Zasnął na kanapie, a ona i ja poszłyśmy na zakupy za jego kasę. Gdy się dowiedział, uderzył Sarah. Rozmawiałam z nim, ma zgłosić się na terapię przeciwko agresji.
- Boże... - wymamrotał zdziwiony. - A jak z nią?
- Śpi - oznajmiłam, wkładając gumę do buzi.
- On jest pojebany. A właśnie słyszałem, że masz telefon - powiedział spoglądając na mnie.
- Mam. Daj zapiszę ci mój numer - potwierdziłam wyciągając rękę.
Liam wyjął komórkę z kieszeni i podał mi ją. Kurde czy wszyscy mają iphone'y? No tak, to Londyn każdy tutaj ma ten telefon. Payne akurat posiada 5c zielonego. Z tego co wiem Sar ma czarnego 4s, Zayn 5s czarnego, Niall niebieskiego 5c, Harry czarny 5s, no i ja biały 5s.
Wpisałam w niego swój numer, po czym puściłam "strzałkę", abym ja miała jego. Zatrzymaliśmy się pod magazynem, wysiadłam z auta i pognałam do garażu. Louis zostawił mi klucze do niego oraz samochodu do ćwiczeń, ale pod warunkiem, że nie powiem Zaynowi. Szczerze to nie widziałam go od kiedy zostawił mnie z Louisem na torze. Podobno gdzieś wyjechał, ale to nie moja sprawa.
Odpaliłam silnik i wyjechałam z garażu, Liam dosiadł się na dworze.
- Jak wszystko pójdzie dobrze to na koniec się po ścigamy - uśmiechnął się, zapinając pas.
Tak cholernie tego chciałam! To będą moje pierwsze wyścigi, do tej pory jeździłam sama.

Po 5 godzinach jazdy przyszedł czas coś zjeść, więc Liam pojechał do najbliższego Mc'donalda. Niestety, zabrał mi kluczyki od auta, abym nie zrobiła nic głupiego. Ja udałam się do garażu, włączyłam muzykę i poczułam to samo, co wtedy. Moje ciało zaczęło poruszać się do rytmu. On przeze mnie przemawiał, nie mogłam się powstrzymać. Ja po prostu tańczyłam, ale tylko chwilę, bo muzyka się skończyła. Na szczęście zaczęła się nowa, ale wolałam czekać na zewnątrz, bo Payne może wrócić w każdej chwili.
W końcu postanowiłam zadzwonić do Sarah.
"Hej, jak się czujesz?"
"Już lepiej, oglądam film."
"To dobrze, byłam u ciebie rano, ale spałaś."
"Tak, dziś obudziłam się dopiero o 12:00."
"Ale na pewno wszystko dobrze?"
"Tak, na 100%. Ale ty się ucz. Paa"
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Nie byłam pewna, czy mówi prawdę, ale wolałam w to na razie nie wnikać. Liam wrócił z jedzeniem, po czym usiadł obok mnie. Zajadałam się swoimi kurczaczkami oraz frytkami popijając colą. Będę musiała to jakoś spalić, bo obrastam w tłuszcz.
- Lucy, mogę ci zaufać? - wyszeptał poważnym tonem Liam. - Muszę się kogoś poradzić.
- Oczywiście, że tak - odparłam, odkładając kubełek.
- Tylko błagam nie mów nikomu - rzekł lekko zawstydzony. - Bo ja...no poznałem kogoś.
Uśmiechnęłam się przechylając głowę w bok. Wiedziałam do czego on zmierza.
- Niby obowiązuje ta nasza zasada, ale w końcu Harry jest z Sarah, Zayn z tobą, więc ja też chyba mógłbym prawda? - powiedział niepewnie, lustrując moją twarz.
- Po pierwsze nie jestem z Zaynem, po drugie oczywiście, że tak. Każdy ma prawo do miłości i ta zasada jest beznadziejna. Życie na łatwych panienkach nie zrobi z ciebie szczęśliwca i twardziela - mówiłam zgodnie z prawdą.
- Chciałbym się kiedyś ustatkować, mieć dzieci. Dom, ale chłopcy mnie wyśmieją - wymamrotał, biorąc łyk coli.
- Słuchaj Liam, olej ich. Masz 20 lat, nie długo 21. Nie możesz całe życie podporządkować pod debili, dla których liczy się tylko seks i kasa. Jesteś mądrym chłopakiem, masz ambicje. Zasługujesz na coś lepszego. Rób to, co ty chcesz, a nie inni - przekonywałam, patrząc mu w oczy.
Zauważyłam, że bierze do serca to co mówię. Najwidoczniej jestem jedyną osobą w tym towarzystwie, która potrafi normalnie kogoś wesprzeć. Chłopcy faktycznie by go wyśmiali, a ja chociaż trochę mu pomogłam.
- Dziękuje, Lucy. Jesteś wspaniała - przytulił mnie z uśmiechem na twarzy.
- Nie ma za co, ale jak ona ma na imię? - rzekłam z chytrym uśmieszkiem.
- Rachel Bennett, ma 19 lat. Jest stąd, nie długo zaczyna studia - odpowiedział, pakując frytkę do ust.
- Jak się poznaliście? - zapytałam nie ukrywając zainteresowania.
- Ahh nie powiem ci, bo wyjawię mój kolejny sekret - wymamrotał lekko speszony.
- Liam obiecuje, że nikomu nie powiem. Możesz mi ufać - odparłam łapiąc jego dłonie.
- Bo ja...No ja studiuje od roku prawo i ona była na dniach otwartych. Wypadł jej telefon, znalazłem go i oddałem, potem jakoś zaczęliśmy gadać - mówił niepewnie, unikając kontaktu wzrokowego.
- Liam proszę zaufaj mi. Widzę, że się boisz. Ja nikomu nie powiem, dla mnie ten wasz układ jest chory. Cieszę się, że studiujesz i nie zmarnujesz sobie życia przez tych tępaków - uśmiechnęłam się, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Ufam ci. Tylko jest sprawa, bo nie wiem czy powiedzieć Rachel o tym kim jestem - rzekł drapiąc się po szyi.
Sama nie wiedziałam, co mu doradzić, bo jeśli ta dziewczyna komuś wygada i zamkną wszystkich. Nie wytrzymałabym bez mieszkania z Sarah, bez żartów z Louisem, bez jedzenia z Niallem, bez rozmów z Liamem.
- Od kiedy się znacie? - palnęłam na poczekaniu.
- To będą już 4 miesiące - odpowiedział po krótkim namyśle.
- W tym ci nie mogę pomóc, bo nie znam Rachel. Musisz wiedzieć w jakim stopniu jej ufasz -widziałam, jak analizuje każde moje słowo.
Wyrzuciliśmy pudełka po jedzeniu do kosza i wróciliśmy do nauki. Liam powiedział, że skończymy wcześniej, bo dobrze mnie idzie oraz Zayn sobie tego życzy. Udało mi się po ścigać z Paynem dwa razy, ale zawsze on wygrywał. Jeszcze się podszkolę, a go wyminę. Wjeżdżając do garażu poczułam głód, obecnie jest 19:35. Zapakowałam się wraz z Liamem do jego wozu poprosiłam, aby podwiózł mnie do Burger Kinga, ale on mówił, że Zayn na mnie czeka. Byłam zmęczona i nie miałam ochoty na jego ciągle zmieniające się humorki. Niestety, to już nie ode mnie zależy.
Podjechaliśmy pod ogromny dom, pełno świateł i muzyka. Nie przekraczał on jednak wielkości willi Zayna.
- Co to ma być? - warknęłam odpinając wolno pas.
- Malik kazał mi cie tu przywieźć - odparł Liam nie do końca przekonany, że jest to miejsce odpowiednie dla mnie.
Na trawniku stały krzywo "zaparkowane" samochody, tuż przy wejściu ludzie pochłaniali się ustami. Ktoś latał goły, a kubki po drinkach były prawie wszędzie. Z okna zwisał papier toaletowy, natomiast obok domu stała czerwona budka telefoniczna.
- Pamiętaj o czym ci mówiłam - przytuliłam go na pożegnanie. - To pa.
Wysiadłam z samochodu i zmierzałam do wejścia. Omijając tańczących upitych ludzi z plastikowymi kubkami szukałam Zayna, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Nagle zza jakiś drzwi wyskoczył naćpany chłopak machający głową z otwartymi ustami, odskoczyłam i
poczułam jak ktoś łapie za moje ramię. Momentalnie stanęłam na przeciwko Malika.
- Jesteś wreszcie - mruknął odgarniając niesforny kosmyk moich włosów.
- Po co kazałeś mi tu przyjechać? - zapytałam nieśmiało.
- Chciałem cię wreszcie zobaczyć, nie widzieliśmy się trochę - ujął mój podbródek i podniósł moja głowę tak, abym patrzyła mu w oczy.
- Kilka dni - wymamrotałam, zakładając ręce pod biustem.
Poczułam jak jego dłonie wędrują do mojej tali, przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
- Zayn, co to za impreza? - spytałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Mojego kumpla Devona - odpowiedział beznamiętnie.
- Czy ja muszę tu być? - rzekłam niecierpliwiąc się, by wrócić do domu.
- Nie, właściwie chciałem, żebyś mnie odwiozła i u mnie została - wyszczerzył się. I wtedy poczułam od niego zapach alkoholu.
Może dopiero wtedy, bo te pomieszczenie całe przeszyte jest tym zapachem. No cóż znowu będę musiała dziś jeździć. Malik odnalazł moją dłoń i złączył ją ze swoją, poszliśmy w kierunku jego BMW, które na szczęście nie stało prawie, że w domu. Zayn co chwilę mówił komuś "cześć".
- Gdzie masz kluczyki? - odparłam patrząc na niego.
- W kieszeni spodni, wyciągnij je - posłał mi parszywy uśmieszek.
- Chyba cię coś pojebało - prychnęłam krzyżując ręce na piersi.
- Chcesz wrócić? Czy wolisz się ze mną jeszcze kłócić? - mruknął rozkładając ręce, abym miałam większy dostęp do niego.
Przewróciłam oczami, po czym wyjęłam te klucze. ,Nie wiem co to miało znaczyć dla tego pijaka, ale byłam zmęczona i nawet jeśli taka jest cena dostania się do łóżka to mogę się poświęcić. Odpaliłam silnik, wyjechałam z tej przeklętej ulicy. Denerwowałam się, w końcu nie mam prawa jazdy. Chłopcy uczą mnie nielegalnie, ale u nich to norma.
Zayn prawie spał na siedzeniu, a ja przeżywałam koszmar. Nie chcę nawet wiedzieć jakie konsekwencje miałabym, gdyby zatrzymała nas policja. Wjeżdżając na podjazd domu Malika czułam ulgę. Razem udaliśmy się do środka, rzuciłam kluczyki na szafkę i pobiegłam za Zaynem na górę.
- Myję się pierwsza - zarządziłam, otwierając drzwi od sypialni.
- A mogę z tobą? - zapytał pewny siebie.
- Nie, poczekaj na mnie - zmroziłam go wzrokiem. - Dasz mi coś do spania proszę?
- Weź sobie - wymamrotał, kładąc się na łóżko.
Weszłam do jego garderoby, w której już kiedyś byłam. Chwyciłam za białą koszulkę z jakimś napisem, po czym udałam się do łazienki. Zęby umyłam palcem, a makijaż musiałam zmyć wodą. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się i założyłam bluzkę Zayna. On leżał na łóżku w samych bokserkach, popatrzył na mnie oblizując usta. No tak nie miałam majtek, więc dla niego to coś wspaniałego. Chociaż naoglądał się już gołych tyłków. Na szczęście mój nie jest tak bardzo odkryty.
- Idź się myć, bo śmierdzisz wódką i papierosami - warknęłam kładąc się z drugiej strony.
Malik poszedł do łazienki, a ja okryłam się kołdrą i próbowałam zasnąć. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący, a zwłaszcza nauka. Liam jest bardzo przykładny, surowy.
Prawie zasnęłam, ale Zayn uwalił się przy mnie i objął ręką moją talię. Pocałował tył mojej głowy, po czym przygotował się do spania mówiąc mi ''dobranoc". Odpowiedziałam mu tym samym. Czekałam tylko, aż otulona silnymi rękami Malika znajdę się w Krainie Morfeusza.

sobota, 5 lipca 2014

~.11.~

Dzisiejszy ranek był dość głośniejszy, niż inne. Już o 5:45 obudziły mnie krzyki Sarah i prawdopodobnie Harrego. Byłam na tyle nieprzytomna, że słuchałam tylko o co dokładnie się kłócą. Nie miałam siły nawet wstać. Z tego co zrozumiałam Styles zadzwonił do swojej dziewczyny 40 minut temu upity w cztery dupy i prosił ją, żeby po niego przyjechała. Gdy już dotarła pod klub ze striptizem, pod którym stał Hazz wtargała go ledwo do samochodu i przywiozła tutaj. Był on kompletnie pijany, bo nie rozumiał co do niego mówiła oraz na jego szyi widniała malinka. Niestety, później zasnęłam dalej, więc nie słyszałam ich rozmowy do końca.
Tym razem obudziłam się wypoczęta, bo spałam do 13:25. To dużo jak na mnie, zwykle nie przekraczam 12:00. Przeciągnęłam się wkładając stopy w ciepłe kapcie. Wstałam i otworzyłam okno w pokoju, aby się wywietrzyło. Następnie cichaczem pognałam do łazienki, gdzie umyłam zęby. Rozejrzałam się, po czym ruszyłam do kuchni. Gdy spojrzałam na kanapę w salonie, co było nieuniknione zobaczyłam Harrego leżącego w dość dziwnej pozycji. Nie mniej jednak w kuchni zrobiłam sobie tosty oraz herbatę i usiadłam przy stole. Spałaszowałam chociażby najmniejszy okruszek, gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do kuchni.
- Cześć, co tam? - wymamrotała Sarah, otwierając lodówkę.
- Hej, słyszałam, że kłóciliście się z Harrym - zaczęłam trochę nieśmiało .- Coś się stało?
- Upił się z jakąś dziwką i kazał mi po siebie przyjechać - parsknęła patrząc na chłopaka.
Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, bo Hazza właśnie pokazał jakim jest dupkiem. Mając cudowną i kochaną dziewczynę uchlał się z prostytutkami. Nie będę go bronić, ponieważ na to nie zasługuje, ale chce z nim pogadać, bo wiem, że to nie pierwszy raz.
Wróciłam do swojego pokoju, wybierałam akurat ubrania, gdy usłyszałam kolejny raz dzisiaj głośne krzyki. Wparowałam do pokoju, Sarah kazała Harremu wstać, ale ten był nieprzytomny.
- Mam go dosyć - wyszeptała, wypuszczając powietrze z nerwów.
- Spokojnie, Sar nie denerwuj się - mówiłam widząc, jak bardzo jest zestresowana i przemęczona zachowaniem chłopaka.
W jej oczach zauważyłam bezradność, najwidoczniej nie miała już sił oraz nerwów na Stylesa.
- Wiesz co? Mam pomysł - powiedziała podchodząc do śpiącego loczka.
Wyciągnęła jego portfel z kieszeni i odwróciła się w moją stronę - Idziemy na zakupy.
Zaśmiałam się głośno, po czym pognałam do pokoju się przygotować.Wzięłam ciuchy oraz telefon, ruszyłam do łazienki. Ubrałam się, wykonałam dość lekki makijaż, a następnie uczesałam włosy w koka. Wyszłyśmy z Sarah dość szybkim krokiem, bo z tego co wyczytałyśmy autobus do Westfield przyjeżdżał za 4 minuty. Pewnie Harry wścieknie się, że Sar zabrała jego kartę i pewnie ją trochę wyczyści, ale dla niej się to nie liczyło. Mam zamiar porozmawiać dziś z nią oraz z nim.
Będąc już w galerii moja współlokatorka zadecydowała, że pójdziemy kupić coś do tych droższych sklepów, ale nie za dużo, bo i tak już ma przerąbane u swojego chłopaka. Wybrałyśmy Pradę.
- Ta jest śliczna - odparła Sarah patrząc na jedną z torebek.
- No, fajna jest - przyznałam jej rację. - Ale strasznie droga.
- To co? Harry płaci - uśmiechnęła się.
W końcu ja upolowałam dla siebie niebieską torebkę, natomiast Sarah czarną. Niezbyt podobał mi się pomysł kupowania tak drogich rzeczy nie za swoje pieniądze, ale z Sar nie da się gadać. Ona się uparła, że skoro Harry zrobił jej przykrość to ona go wkurzy. Wiadomo, że żaden facet nie lubi jak jego dziewczyna płaci jego kasą przez pozwolenia, a zwłaszcza za ubrania.
- Weź sobie coś jeszcze, bo ta torebka kosztuje więcej od twojej - rzekła stojąc już w kasie.
- Nie, to ty masz się na nim zemścić, a nie ja - wymamrotałam niepewna.
- Ale to będzie część mojej zemsty - mrugnęła, pchając mnie, abym wybrała jeszcze jedną rzecz.
Wzięłam okulary. Zapłaciłyśmy 3430 funtów w pierwszym sklepie! Dla mnie to ogromna suma, jednak Sarah się nie wzruszyła. Pognałyśmy do kilku innych, gdzie wydałyśmy mniej, ale sumując i tak konto Hazzy będzie trochę puściejsze. Sarah fundnęła mi nawet etui na Iphone'a. Po zakupach usiadłyśmy w Nando's.
- Ile razy Harry tak zrobił? - zapytałam nieśmiało.
- To będzie 7 odkąd jesteśmy razem - wyszeptała zawstydzona.
- Matko...Ale jak ty z nim wytrzymujesz? Jeśli chcesz proszę opowiedz mi o tym - rzekłam patrząc jej w oczy.
- Chcę. Wiesz, powiem ci wszystko od początku, całą moją historię, chyba, że się zanudzisz. Wtedy powiedz, żebym przestała - uśmiechnęła się. - Zaczęło się od tego, że w dniu 18 urodzin uciekłam od rodziców. Oni są jakby to powiedzieć...surowi. Nie pozwalali mi na nic! Mama codziennie wybierała mi ohydne ubrania do szkoły, nie mogłam przeklinać ,nie mogłam spotykać się z chłopakami. Trzymali mnie, jak na smyczy. Wszystko robiłam po kryjomu, ale w końcu nie wytrzymałam. Uciekłam zostawiając kartkę, że nie chcę mieć z nimi kontaktu i zakazałam im mnie szukać. Miałam swoje oszczędności, za które wynajęłam malutką kawalerkę. Zaczęłam pracować najpierw w Tesco, potem w River Island. W między czasie kończyłam liceum, ale pieniądze się kończyły. Harrego poznałam w klubie, gdzie dorabiałam jako tancerka. Miał wtedy 19 urodziny, a chłopcy mnie dla niego wynajęli. Szczerze mówiąc to był tylko taniec, ale skończyło się na tym, że opowiedziałam mu o sobie i postanowił, że załatwi mi pracę o wiele lepiej płatną jako tancerka na wyścigach. On mnie w to wciągnął, ale wszystko pod warunkiem, że nikomu nie wyśpiewam co tam się dzieje. W ogóle na początku nie było jeszcze Nialla. On jest z nami od 7 miesięcy. Później przy wielu spotkaniach zostaliśmy parą, tak po prostu. Mimo umowy chłopców, że żaden z nich nie zwiąże się z dziewczyną na dłużej Harry zakochał się we mnie, a ja w nim. Wtedy powiedział, że może kupić mi mieszkanie,  no i je kupił.Z mojej pensji jako tancerka mam 3000 funtów, co idzie na zakupy spożywcze oraz część opłat. Wcześniej Harry spędzał więcej czasu ze mną, jednak teraz wszystko się zmieniło. Zastanawiam się, czy po prostu odejść...
Każdego słowa słuchałam z wielkim zaciekawieniem, specjalnie się nie odzywałam, bo chciałam wiedzieć wszystko bez przerw. Szczerze mówiąc jej historia jest zupełnie inna, niż sobie myślałam. Sarah przeżyła w życiu wiele trudnych chwil.
- Chcesz odejść? - prawie wrzasnęłam, zwracając na siebie uwagę ludzi.
- Tak Lucy. On się zmienił, jego praca go zmieniła. Stał się agresywny, chamski. Lubi mną pomiatać przy kolegach, wkurza mnie takie coś - mówiła, a pierwsze łzy zaczęły napływać do jej oczu.
- Spokojnie, nie płacz. Nie warto, musicie porozmawiać - pocieszałam ją.
- Spróbuje, ale wątpię, że mnie posłucha - wymamrotała zajadając swoje danie.
Po obiedzie wróciłyśmy do domu, Sarah przygotowana była na dość mocne krzyki i pretensje Harrego. Przez drogę tłumaczyłam jej, że musi powiedzieć mu jak bardzo się zmienił. Otworzyłam drzwi od mieszkania, po czym mrugnęłam jednoznacznie do Sar. Wzięłam swoje torby i zamknęłam się w pokoju. Oglądałam ubrania, wkładałam je do szafy. Owszem słyszałam, jak kłócą się, ale wiadomo, że Harry jest zły. Jednak, gdy usłyszałam głośny krzyk, ale był on przeraźliwy. Wybiegłam z pokoju, Sarah leżała na podłodze zwijając się z bólu, a Styles stał z przerażoną miną.
- Co tu się kurwa stało? - wrzasnęłam wściekła.
- Ja ją tylko lekko uderzyłem - jego głos drżał, był w szoku.
- Pojebało cię do reszty? - mówiłam wymachując rękoma.
Kucnęłam przy Sarah, na szczęście oddychała i miała otwarte oczy. Trzymała ręce mocno zaciśnięte na brzuchu.
- Jak bardzo cię boli, dasz radę wstać? - pytałam.
- Tak, ale pomóż mi - wyszeptała, podnosząc się.
Usadowiłam ją na kanapie i wypytywałam o jej stan. Wiem, że ból powoli mijał, ale musi chwilę poleżeć.
- Wypierdalaj! - krzyknęłam do Harrego pokazując palcem na drzwi.
- Ale Lucy...Ja nie...Sarah przepraszam - wybełkotał.
Najwidoczniej Hazz był w szoku, nie mógł otrząsnąć się z tym co zrobił. Jednak to go nie usprawiedliwia, jak mógł uderzyć Sarah?!?
- Błagam Sarah, przepraszam cię - próbował podejść do dziewczyny.
Zatarasowałam mu drogę i patrzyłam na niego z miną "Co to chcesz?". Nie mógł się teraz zbliżyć do Sarah, nie pozwolę na to.
- Ona nie chce z tobą rozmawiać - rzekłam po chwili.
- Tobie gówno do tego - wymamrotał próbując przejść.
- Nie odzywaj się tak do niej - prychnęła Sar.
- Porozmawiaj ze mną, proszę! - odparł prawie mnie przestawiając, by ujrzeć dziewczynę.
- Lucy, pomóż mi przejść do sypialni - wykrztusiła ochrypłym głosem.
Wzięłam ją pod rękę i próbowałam z nią dojść do jej sypialni. Styles oczywiście wkładał swoje łapska, ale go odepchnęłam. Ułożyłam Sarah wygodnie i wróciłam do loczka.
- Chociaż ty ze mną porozmawiaj, proszę cię Lucy - popatrzył mi w oczy, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Dobrze - wymamrotałam siadając na kanapie.
- Dziękuje - uśmiechnął się. - Wiem, że pewnie masz mnie za śmiecia i wiem, że nim jestem. Ja nie wiem, jak to zrobiłem, furia we mnie wstąpiła i moja pięść...
Harry płakał! Nie mogłam w to uwierzyć, a jednak.
- Rozmawiałam dziś z Sarah, ona chce od ciebie odjeść Harry. Jeśli ją kochasz, musisz iść na jakąś terapię przeciwko agresji i ogarnąć się - mówiłam.
- Wiem o tym. Zapiszę się jeszcze dziś, kocham ją rozumiesz? Nie mam nikogo prócz niej, moja rodzina i ja nie widzieliśmy się od 2 lat. Przez rajdy zmieniłem się, ale to też przez tę umowę z chłopakami. Chcę im pokazać, że tak jakby jej dotrzymuje - wybełkotał.
- Harry, jedyne co możesz zrobić to iść dziś do domu, zgłosić się na terapię, a potem walczyć o Sarah - odrzekłam wstając.
- Dzięki - przytulił mnie po przyjacielsku, czułam dystans jaki utrzymuje.
- Nie bój się mnie - zaśmiałam się.
- Wiesz jesteś dziewczyną mojego przyjaciela, a ja kocham Sarah...
- Jakiego przyjaciela? - przerwałam zdziwiona.
- No Zayna - odparł jakby to było oczywiste.
- Jestem bardziej jego niewolnicą - oznajmiłam, krzyżując ręce pod biustem.
- Jeśli tak uważasz... - wymamrotał wychodząc.
To było dziwne, ale wolałam z nim o tym nie dyskutować. Zamknęłam drzwi i poszłam do Sarah.
- Jak się czujesz? - zapytałam podchodząc do niej.
- Lepiej, ale wybacz. Chcę pobyć sama - wyszeptała.
- Jasne,a chcesz coś do picia czy jedzenia? - rzekłam z troską.
-Nie trzeba.
Postanowiłam zadzwonić do Louisa podczas robienia sobie zupki chińskiej.
- Cześć, co tam księżniczko?
- Jakoś leci, a co u ciebie?
- Ćwiczę na torze, ale nudno mi bez ciebie.
- Wiem, ale życie jest brutalne.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Dobra, dobra.
- Słuchaj Zayn wyjechał i prosił Liama, żeby jutro cię uczył.
- Ahh no ok, a przyjedzie po mnie proszę?
- Pytałem już, będzie o 10:00.
Odłożyłam telefon i włączyłam telewizję. Leciał jakiś durny serial, ale nie chciało mi się przełączać. Ten dzień dał mi dużo emocji, jestem padnięta. Jedząc swoją zupkę rozmyślałam o życiu. Całe te towarzystwo sprawiło, że się zmieniłam. Przebywanie z nimi dodało mi odwagi, ale stara Lucy wciąż we mnie drzemie.
Poczułam coś dziwnego, dzień bez Zayna to taka jakby ulga. Nie muszę się bać, ale jednak mi go  brakuje. Nie oszukujmy się - to mistrz całowania.
Widząc jak czas szybko upływa poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, wyszczotkowałam zęby, po czym weszłam do wanny. Umyłam włosy szamponem o zapachu tropikalnym, wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam piżamę, a następnie rozczesałam i wysuszyłam swoje czarne pukle. Położyłam się do łóżka, w telefonie sprawdziłam kilka rzeczy. W końcu zasnęłam.

_______________________________________________________________________
Wiem, że ten rozdział jest okropny i beznadziejny, ale tak mi wyszedł. Nie wiem jak to zmienić, bo akcja z pobiciem musi być. No cóż...Przepraszam. Poza tym dziękuje za tyle komentarzy pod ostatnim postem <3 Mam nadzieję, że pod tym będzie tyle samo, a nawet więcej ;) Dacie radę?? Pamiętajcie też o akcji #LifeFF na Twitterze, możecie pisać coś na temat bloga z tym właśnie hashtagiem.
-Komentarze karmią wenę.
~.Miley Cyrus.