piątek, 29 sierpnia 2014

~.18.~

Obudziłam się w swoim łóżku około 1 a.m. Przeciągnęłam się i włożyłam stopy w ciepłe kapcie. Wzięłam z szafy ubrania, po czym udałam się do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy. Zrobiłam lekki makijaż, a następnie pomalowałam paznokcie. Ubrałam się, sprawdziłam telefon. Miałam nieodebrane połączenia od Zayna, Louisa i Melissy. Wybrałam numer do tego pierwszego idąc do kuchni.
" Dzwoniłeś "
" Tak, Przyjedź na tor przed 9 p.m. Louis dziś jeździ "
" Wszystko? "
" Chyba tak "
Zrobiłam sobie śniadanie, które składało się z bułki z serkiem oraz herbaty. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi, Sarah wróciła.
- Cześć słodka, jak ci minął wieczór beze mnie? - odparła siadając na kanapie.
- Spoko, a Sarah - mruknęłam jedząc.
- Tak?
- Skończyły mi się pieniądze, a wiesz nie mam pracy...
- O jasne, wybacz - rzekła wyciągając portfel - Tyle starczy na razie?
Podała mi trzy banknoty, było to 150 funtów. Zamarłam, gdy dostały się w moje ręce.
- Sarah to strasznie dużo, nie wiem jak ci to oddam - wymamrotałam patrząc na nią.
- Nie musisz, wystarczy uścisk - wystawiła ręce, a ja przytuliłam się do dziewczyny.
Oderwałam się od niej, po czym schowałam pieniądze do swojego portfela. To było strasznie dziwne, tak po prostu wyciągnęła 150 funtów i dała mi je. Wiem, że Harry dużo zarabia, więc daje kasę swojej dziewczynie. Do tego Sar dostaje 400 funtów za jeden wyścig. Oni mają, co chcą. Odkąd pamiętam moje życie nie obracało się w luksusach, a teraz wożę się w BMW z największym przystojniakiem w Londynie. Mieszkam w cudownym mieszkaniu, mam ubrania z najdroższych sklepów. Nie wiem, kto to wymyślił. Na pewno kryje się za tym ten "haczyk".
- Wychodzę - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi.
Postanowiłam się przewietrzyć. Spacerowałam po Londynie, to miasto jest dla mnie takie tajemnicze. Każdy człowiek ma w sobie jakiś sekret, każde miejsce ma w sobie jakiś sekret. Tutaj nie żyje się, tak jak wszyscy myślą. Nie chodzimy tu codziennie do Starbucks'a, nie każdego dnia pijemy herbatę o 5 p.m. Będąc w domu dziecka nie miałam zbytniego kontaktu z miastem, wychodziłam dwa razy w tygodniu. Zazwyczaj siedziałam w kawiarenkach z herbatą lub kawą i czytałam książki. Gdy tego potrzebowałam to jeździłam do Westfield po ubrania, nie spędzałam tam więcej niż godzinę. Nie potrafiłam chodzić po sklepach i przymierzać wszystko, co mi się podoba. Kupowałam zwykłe spodnie, koszulki. Większość czasu spędzałam w szkole, potem w swoim pokoju.
Siedziałam na wygodnym fotelu w kawiarni jedząc babeczkę, którą popijałam herbatą. Nagle podeszła do mnie kelnerka z pączkiem na talerzyku.
- Ja tego nie zamawiałam - odparłam lekko zdziwiona.
- Ohh wiem, to od tej osoby w czarnej bluzie - powiedziała stawiając talerzyk na stoliku kiwając głową w stronę lady.
Stał tam ktoś, niestety nie mogłam zobaczyć twarzy. Był/a odwrócony/a i gdy chciałam podejść w oczy rzucił mi się napis zrobiony lukrem na pączku. "Smacznego - P" Przerażona spojrzałam w tamto miejsce, ale nie było już tej osoby. Usiadłam na fotel i rozkroiłam pączka. Kartka służyła za nadzienie. Odczytałam ją. " Dziś, 9:05 p.m. garaże. Bądź sama, inaczej go dziś zniszczę... -P. " To niemożliwe, nie wiem kim jest ten świr, ale jeśli kogokolwiek skrzywdzi to nie ręczę za siebie. Poza tym, jak mam być tam sama skoro wtedy trwa wyścig i na pewno ktoś będzie kręcił się w garażu. Tak, czy siak spotkam się z P i zakończę to wreszcie. Muszę wiedzieć, kim jest. I zrobię to sama, nie powiem nikomu.  Już miałam schować telefon do kieszeni, lecz za nim do zrobiłam zdążył zapikać. P wysłało mi jakieś zdjęcie. Był na nim Louis trenujący na torze, to adnotacja do teksu. To chyba nie jest ten Japończyk, z którym jeżdżą chłopcy. Bo niby, co on miałby do mnie?  Myśli latają po mojej głowie, jak szalone.
Dopiłam herbatę, po czym wyszłam z kawiarni. Była 6 p.m. , a ja zgłodniałam. Babeczka mi nie wystarczyła, poza tym jadłam ją dawno. Wstąpiłam do Mc Donalda po duże frytki i wracając do domu zjadłam całe opakowanie. Otworzyłam drzwi, rzuciłam kluczyki na szafkę, po czym poszłam do salonu. Sarah siedziała na kanapie z laptopem na kolanach.
- Cześć - odparłam siadając obok niej.
- Hej, co tam? - rzekła nie odrywając się od ekranu.
- Spoko, za dwie godziny musimy wyjść z domu. Co robimy teraz? - powiedziałam rozglądając się.
- Ja muszę coś sprawdzić, rób co chcesz - mruknęła oschle.
Widząc, że Sarah nie bardzo ma ochotę ze mną rozmawiać udałam się do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Melissy.
" Cześć tu Melissa, nie mogę rozmawiać. Zostaw słodką wiadomość po sygnale "
Odrzuciłam telefon na poduszkę, a sama usiadłam na krześle. Zaczęłam patrzeć na książki, które miałam. Prawie wszystkie przeczytałam, a wcześniej połowa należała do mojej babci i mamy. Wzięłam do ręki jedną, którą kupiłam sama. " Ślub "- Nicolas'a Sparks'a. Ja zawsze marzyłam, by mój był idealny. Ja z moim mężem stoimy przy ołtarzu, patrzymy tylko na siebie. Nie ważne, czy mam suknię drogą, jak cholera i czy wesele odbędzie się w jakimś ekskluzywnym miejscu. Śluby nie polegają na zrobieniu sensacji tylko na złączeniu dwojga ludzi. Owszem każdej kobiecie marzy się to, co wymieniłam wyżej, mnie również. Jednak najważniejsze, żeby zakochani zostali małżeństwem, a nie tematem na ustach wielu ludzi.
Podeszłam do szafy i wybrałam ubrania na dzisiejszy wieczór. Poszłam do łazienki, gdzie poprawiłam makijaż oraz włosy. Posmarowałam ciało balsamem z drobinkami złota, po czym przebrałam się. Wrzuciłam do torebki telefon, portfel, błyszczyk, kartkę od P.
- Sarah idziesz? - krzyknęłam otwierając drzwi.
- Tak, tak - powiedziała przybiegając do przedpokoju w tym sam czasie zakładała buty.
Wyszłyśmy z domu, czuć było lekki powiew wiatru. Szybko udałyśmy się do stacji metra, Sar mówiła o wczorajszym wieczorze z Harrym. Później przesiadłyśmy się na autobus. Oglądałam okolicę denerwując się przed spotkanie z P. Podczas marszu na sam tor czułam, że wybuchnę.
Gdy dotarłyśmy na miejsce przywitałam się ze wszystkimi, była nawet Rachel. Zobaczyłam Louisa, co od razu trochę mnie uspokoiło, ponieważ wiem że P nic mu nie zrobiło. Stałam przy jego aucie razem z Zaynem, Niallem i Liamem.
- Lucy - blondyn pstryknął palcami przed moim nosem.
- Tak?
- Pytałem, czy pójdziesz ze mną jutro do Nando's.
- Jasne - posłałam mu udawany uśmiech.
Rozglądałam się cały czas, aż w końcu Louis zwrócił na siebie moją uwagę.
- Dobra, życz mi szczęścia, księżniczko - przytulił mnie, po czym musnął lekko moje czoło. Mina Zayna była bezcenna.
- Wierzę w ciebie - odparłam łapiąc go za rękę.
Louis i Yoshiyuki wsiedli do swoich aut, a ja ciągle spoglądałam na zegarek. Gdy ruszyli wszyscy skupili się tylko na ich jeździe, a ja wymknęłam się szybko do garaży. Moje serce biło, jak szalone. Nikogo nie widziałam, stały tam tylko 4 auta. Nagle usłyszałam szelest dobiegający ze składziku. Pobiegłam tam, ani śladu żywej duszy. Zobaczyłam dziwną, metalową część leżącą na pustym stole.Wzięłam ją do ręki, ale nie wiedziałam, co z nią zrobić. Usłyszałam pisk opon i straszny hałas. Wybiegłam na dwór, na torze rozprzestrzeniał się ogień. To na szczęście nie Louis, ale ten drugi. Szybko ugasili pożar, a chłopak przeżył. Wróciłam do składziku, a część zniknęła. Leżała tylko kartka " Teraz jesteś moja -P. "
________________________________________________________________________
Witajcie :D Przepraszam, że tyle zwlekałam z rozdziałem, ale jak ostatnio włączyłam bloggera po prostu nic nie mogłam z siebie wydusić. Wena wyparowała, dlatego ten rozdział też jest kiepski i ma dużo błędów. Zauważyłam, że niektórzy źle zinterpretowali część tamtego rozdziału. Louis i Lucy powiedzieli sobie Kocham Cię po przyjacielsku, oni nie są razem. Lu ma Zayna, przecież wcześniej mówiła. I wiem, że jesteście źli, bo Lucy nie mówi nikomu o "P", ale wszystko ma drugie dno ;) Poza tym, czy moglibyście dla mnie dobić do 10 komentarzy? Proszę ♥ Kocham was. Pamiętajcie o hashtagu na TT #LifeFF :)
- Komentarze karmią wenę.
~.Miley <3
10 komentarzy = Next

piątek, 22 sierpnia 2014

~.17.~

Dzisiejszy dzień był dla mnie przepełniony stresem z okazji wieczoru. Wstałam ospale, uderzając się w kostkę, aż łzy napłynęły mi do oczu. W łazience zrobiłam makijaż podkreślający oczy, ubrałam się i spięłam włosy w wysokiego koka. Następnie zjadłam z Sarah śniadanie przy stole.
- Więc jedziesz z Louisem? - zapytała odkładając brudny talerz do zlewu.
- Tak, będzie mnie uczył. Ty śpisz u Harrego? - mruknęłam z nadzieją.
- Zgadza się - posłała mi uśmiech. - Dasz radę?
- Jasne, tylko kiedy wychodzisz? - odparłam nieco raźniej.
- Przed 8 p.m. - oznajmiła idąc do salonu. - A za chwilę idę na aerobic.
- Mogę cię o coś zapytać? - rzekłam siadając na przeciwko niej, na fotelu. Pokiwała głową na zgodę. - Czemu nie chcesz iść na studia?
- Lucy, nie będę miała na to czasu - wymamrotała, jakby to było oczywiste.
- Ale zniszczysz sobie życie, gdzie będziesz pracować? - wstałam lekko zdenerwowana. Sarah nie odpowiedziała.
Wzięłam swoją torebkę i zbiegłam na dół. Louis czekał w aucie przed kamienicą, zajęłam miejsce pasażera witając się z przyjacielem.
- Księżniczko wyglądasz ślicznie - uśmiechnął się ruszając.
- Dziękuje - moje policzki oblały się różem.
Dojechaliśmy na miejsce w kilkanaście minut ze względu na prędkość, z jaką poruszał się Tomlinson. Wysiadłam otwierając pilotem ogromny garaż. Wsiadłam do wozu, który służy mi do ćwiczeń. Wyjechałam na tor i czekałam na Louisa. Pognałam najszybciej, jak umiałam. Na pierwszym zakręcie udało mi się bez problemowo, tak samo na pozostałych. Tommo mówi, że nigdy nie widział, żeby dziewczyna potrafiłam choćby skręcić takim autem.

Po 2 godzinach zrobiliśmy sobie przerwę, jako miejsce odpoczynku wybrałam murek przy garażach. Louis przyniósł ze swojego samochodu pączki, które kupił dziś rano.
- Co u ciebie, księżniczko? - zapytał z napchaną buzią.
- Po staremu - odparłam urywając kawałek pączka, po czym wpakowałam go do ust.
- Jesteś jakaś smutna - rzekł przysuwając się do mnie.
- Wydaje ci się - okłamywałam samą siebie.
- Księżniczko - chwycił za moje nadgarstki. - Powiesz mi wreszcie, dlaczego to masz?
Dokładnie wiedziałam, o czym mówi. Moje rany... W Lousie mam zaufanie i na pewno mnie nie wyda, chyba czas wyjść z ukrycia.
- Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? - wypuściłam powietrze przez zęby powodując cichy świst.
Chłopak pokiwał głową, co oznaczało "tak". Czas zacząć!
- Więc, gdy miałam 5 lat moi rodzice zginęli. Od tego czasu przebywałam w domu dziecka - zanosiłam się na płacz przypominając sobie wszystkie krzywdy, jakie musiałam przejść. - Traktowali mnie tam, jak śmiecia. Była wyśmiewana, poniżana. Każda rana jest za coś, co wytrzymałam. Robiłam to prawie codziennie. Płakałam po nocach i zamiast mnie uspokoić przytuleniem lub ciepłymi słowami byłam bita. W bidulu pomagała mi jedna kobieta, lecz robiła to nielegalnie. 3 lata temu odeszła na emeryturę, więc moje krzywdy się nasiliły. Jedna dziewczyna starała się mnie złamać, ale jak widzisz wciąż żyję. Śmierć rodziców to najgorsza rzecz, jaka mnie spotkała. Co prawda nie pamiętam ich, nie wiem nawet jak się nazywali. Po przyjściu do domu dziecka zostałam poddana operacji, która wymazała wszystkie wspomnienia. Wiem tylko, że zginęli.
Wzrok Louisa przemawiał przez niego. Był w szoku i nie potrafił wydusić z siebie, ani słowa. Kilka razy zaciągnął się powietrzem, lecz zamilkł. Po chwili przyciągnął mnie do swojego ciepłego torsu, wtuliłam się w niego, a kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
- Księżniczko, nie wiem nawet co powiedzieć - wydukał głaszcząc mnie po włosach.
- Nic nie mów - załkałam łącząc nasze dłonie.
Siedzieliśmy chwilę w uścisku, wiedziałam że Louis po prostu nigdy nie myślał, że mogłabym przejść coś takiego.
- Opowiesz mi teraz o sobie? - zapytałam ciągając nosem.
- Oczywiście, że tak - posłał mi krzywy uśmiech, po czym wziął głęboki oddech. - Urodziłem się w Doncaster, mój ojciec zostawił nas, gdy miałem zaledwie 10 dni. Do tej pory nie mam z nim kontaktu. Mama ciężko pracowała, a ja jeszcze niczego nie rozumiałem. Znalazła nowego partnera Marka Tomlinsona, po którym odziedziczyłem nazwisko. Mam 4 siostry, z tego co wiem wszystkie mieszkają dalej z matką i nie są pełnoletnie. Podobno mama rozwiodła się z Markiem 4 lata temu, wyszła za mąż za jakieś Dana oraz w tym roku urodziła mu bliźniaki. Wychowywałem się w malutkim mieszkanku, nie mieliśmy pieniędzy, a mama ciężko pracowała na utrzymanie nas. Gdy najpierw pojawił się Mark nienawidziłem go, robiłem wiele szkód, ale w końcu zrozumiałem, że to fajny facet. Gdy urodziły się moje siostry lubiłem się nimi zajmować. Mając 16 lat zacząłem przyjaźnić się z ludźmi, którzy wciągnęli mnie w narkotyki. Byłem na odwyku, postanowiłem wyjechać na studia, lecz nawet ich nie zacząłem. Zayn'a spotkałem 2 dnia po przyjeździe, w klubie. Pokazał mi cały ten świat, ale to wszystko zniszczyło moje kontakty z rodziną.
Strasznie zdziwiło mnie wyznanie Louisa. Nie myślałam, że brał narkotyki w czasach szkolnych. Przeszedł trudne chwile, tak samo jak ja i może dlatego się rozumiemy lepiej, niż z innymi. Łatwo zauważyć, iż nie boję się Lou od czasu jego przeprosin.
Oparłam głowę na ramieniu chłopaka, on natomiast objął mnie ręką w talii.
- Kocham cię, Louis - wyszeptałam przytulając się do niego.
- Ja ciebie też, księżniczko Lucy - ucałował czubek mojej głowy.
- Myślę, że powinieneś odwiedzić rodzinę - rzekłam zgodnie z podpowiadaniem myśli.
- Pojedziesz ze mną? - zapytał łapiąc mnie za rękę.
- Dobrze - uśmiechnęłam się.
Zdecydowanie to była najszczersza rozmowa, jaką odbyłam w całym swoim życiu. Lou jest dla mnie, kimś w rodzaju brata. Mogę mu wyjawić wszystko, a on zatrzyma to dla siebie.
Jeździłam do godziny 7 p.m. , prześcignęłam nawet Tomlinsona. Powiedział mi też, że przez te 3 tygodnie nauczyłam się jeździć, tak dobrze że to przechodzi ludzkie pojęcie. Podczas jazdy umówiliśmy się, że pojedziemy do Doncaster we wtorek. Odstawiłam samochód do garażu i napiłam się coli z automatu stojącego w kącie.

Weszłam do mieszkania zrzucając buty, Sarah robiła sałatkę grecką w kuchni, a ja ze zmęczenia opadłam na kanapę.
- Zaraz będzie gotowe - oznajmiła z uśmiechem.
- Jestem głodna, jak wilk - wymamrotałam zamykając oczy.
- Jak nauka? - zapytała wyciągając talerze z szafki, co spowodowało głośne trzaśnięcie.
- Spoko, prześcignęłam Louisa - rzekłam spokojnie, wstając.
Usiadłyśmy razem przy stole zajadając się sałatką, gdy dostałam sms. Wyjęłam telefon z kieszeni i odczytałam go.
" Zebrało się na zwierzenia? Kolejny dołączył do wtajemniczonych, a co jeśli on wie więcej od ciebie? Lepiej trzymaj język za zębami, bo o mnie się już nie dowie -P. "
Zamarłam. To było chore, skąd P. wie o mojej rozmowie z Louisem? Coraz bardziej przerażała mnie ta sytuacja. Nie mogę nikomu, o tym mówić. Nie wiem kim jest P. i co może zrobić, ale jeśli kogoś skrzywdzi? Schowałam telefon do mieszeni zapychając buzię sałatą.
- Dobra, ja lecę - odparła Sarah chwytając za ramię torebki. - Paa.
- Cześć - mruknęłam, zanosząc brudny talerz do zlewu.
Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki, odświeżający prysznic. Ciało osuszyłam ręcznikiem, zawijając się w niego. Włosy wysuszyłam suszarką i uformowałam z nich grube loki opadające na plecy. Wykonałam makijaż podkreślający oczy, nakremowałam ciało balsamem z drobinkami złota. Ubrałam się w zestaw wybrany wcześniej. Napisałam wiadomość do Melissy, że wychodzę i czekam na umówionym miejscu. Po drodze rozglądałam się, czy ktoś mnie nie śledzi. Mel już czekła.
- O mój Boże ty masz Louboutiny - odparła patrząc na moje buty.
- Dam ci później przymierzyć - uśmiechnęłam się przytulając ją na powitanie.
- To chodźmy zabalować - wrzasnęła kręcąc głową w efekcie, czego jej włosy latały na wszystkie strony.
Poszłyśmy spacerkiem do najbliższego klubu. Stałyśmy 10 minut w kolejce. po czym ochroniarze wpuścili nas do środka. Muzyka huczała, tłumy tańczyły, a zapach alkoholu czuć było przy drzwiach. Udałyśmy się do baru, gdzie Melissa od razu zamówiła jednego z najdroższych drinków. Ja nie chciałam pić, lecz Mel namawiała mnie przez całą drogę i w końcu postanowiłam zamówić nie więcej, niż dwa drinki.
- No i co? - zapytała ciekawa, gdy piłam trunek.
- Dobre - odparłam z uśmiechem, na co zaśmiała się.
- O to chodzi, Lu. Ze mną się zabawisz - objęła mnie ramieniem, popijając swoją tequillę.
Wzięłam kolejnego łyka, po czym Melissa zaciągnęła mnie na parkiet. Tańczyłyśmy 3 kawałki i przyznam szczerze, że się zmęczyłam. Usiadłam na wysokim stołku szukając portfela w torebce. Zamówiłam drinka, wyjęłam portfel, w którym były tylko 63 pensy.
- 2 funty poproszę - odchrząknął kelner, patrząc na mnie z ukosu.
- Nie masz kasy? - szepnęła Mel.
Nagle na blacie pojawiła się dana suma, a ja czułam czyjąś obecność za sobą. Odwróciłam się, a ku mojemu zdziwieniu był to Zayn.
- Lucy? - zdziwił się z miną, jakby właśnie zobaczył ducha.
- Co ty tu robisz? - wrzasnęłam, wymachując rękoma.
- Chyba co ty tu robisz? - skrzyżował ręce na piersi.
- Wyszłam z Melissą - odpowiedziałam zadowolona ze swojej obrony.
- Bez mojej wiedzy?! - zaniósł się.
- A co ty? Moja matka? - prychnęłam, przewracają oczami. - Gdybym to nie była ja, to już byś się pieprzył z jakąś dziwką, której zapłaciłeś za drinka.
- Dramatyzujesz - sarknął, patrząc na mnie.
- O nie wydaje mi się, jesteś zdolny do tego - zeszłam ze stołka stojąc teraz na przeciwko chłopaka, szpilki dodawały mi kilka centymetrów, więc dosięgałam do jego podbródka.
- Dlaczego ciągle tak uważasz? To męczące - powiedział przeczesując włosy palcami.
- Bo nie zdziwię się, jeśli będąc ze mną prześpisz się z całym Londynem. Nie wiem, czemu wciąż z tobą jestem. Nigdy nie będą tą jedyną - skrzyżowałam ręce pod biustem z ulgą, iż wreszcie wypowiedziałam na głos to co myślę.
On zamiast cokolwiek powiedzieć ujął moją twarz dłońmi i namiętnie mnie pocałował. To ja zaczęłam walkę między naszymi językami. Czułam, jak moje ciało przechodzi dziwny dreszcz.
- Ohyda - burknęła Melissa.
Zachichotałam wtulając się w Zayna.
- Nie prześpię się z całym Londynem, bo mam ciebie i jestem tylko z tobą - wyszeptał, po czym ucałował moje czoło.

6 kom=Next

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

~.16.~

Ważna notka pod rozdziałem!

Dzisiejszy dzień miał wyjaśnić wszystko, co działo się wczoraj. Nie pozwolę, by Zayn mnie olał. Musi powiedzieć mi, czemu był w tym okropnym miejscu.
Szybko umyłam zęby, rozczesałam i spięłam włosy w koka. Ubrałam się, zjadłam śniadanie. Siedząc z Sarah wybrałam numer Zayna.
" Przyjedź "
" Będę za 10 minut, wyjdź przed budynek "
- Może ty mi powiesz, o co w tym chodziło? - mruknęłam chowając telefon do torebki.
- Wolę, by zrobił to Zayn. On ci dokładnie to wytłumaczy - wymamrotała nie patrząc na mnie.
Przewróciłam oczami, pomalowałam usta błyszczykiem, po czym zbiegłam na dół. Malika jeszcze nie było, więc postanowiłam przejść się po kawę do Costa Coffee.
Nagle prawie spadło na mnie wiaderko z farbą, mężczyźni na rusztowaniach przez przypadek je zrzucili. Jednak coś przykuło moją uwagę, wzięłam metalowy przedmiot. Od spodu wygrawerowane było " P ". Odłożyłam wiaderko i zdenerwowana usiadłam na ławce. To nie mogła być prawda, nie mam pojęcia kto mnie tak nienawidzi, ale muszę się dowiedzieć. To się robi straszne, ktoś mnie prześladuje. Z namysłu wyrwał mnie dźwięk podjeżdżającego auta.
- Cześć - rzekłam zapinając pas.
- Hej, jedziemy na tor - odparł ruszając z piskiem opon.
- Powiesz mi wreszcie, co to było wczoraj? - podniosłam ton patrząc na niego.
- Graliśmy o pieniądze - odpowiedział zbyt szybko, obserwował drogę.
- Do prawdy? a czemu nie mogłam tam być? - wrzanęłam zdenerwowana.
- Bo goście, z którymi graliśmy to ważne szychy i mogłaś to zepsuć. Dla nich dziewczyna jest tylko po to by się z nią pieprzyć - mówił ściskając kierownicę.
Rozmowę przerwał dźwięk sms, wyciągnęłam telefon z torebki i odczytałam go.
" Hej ;-; o której się widzimy? xoxo Melissa"
- Kto to? - zapytał Malik.
- Nikt ważny - mruknęłam patrząc na sms.
- Kłamiesz - warknął odeżając dłonią o kierownicę.
- Też mogę mieć przed tobą tajemnicę, Zayn - uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Nie możesz, kurwa. Nie jesteś bezpieczna i muszę wiedzieć z kim się spotykasz.
- Skoro jestem w niebezpieczeństwie to może zająłbyś się mną sam, a nie mnie sprawdzał? - mruknęłam przewracając oczami.
- Nawet nie wiesz, ile dla ciebie robię - wyszeptał pod nosem, lecz usłyszałam.
" 3 p.m. ? "
" Dobra, buziaki :**"
- To Melissa, moja koleżanka - odparłam chowając telefon.
- Gdzie ją poznałaś ? - zapytał łagodnie.
- W Starbucksie, wczoraj. Spotykamy się dziś na zakupach w Ikei, bo ona potrzebuje czegoś do pokoju. Przeprowadziła się z Kanady - mówiłam.
- Pojadę z tobą - rzekł zatrzymując się - Muszę się upewnić kim ona jest.
- Jesteś głupi - wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami.
- Może i tak, ale chronię cię - powiedział otwierając garaż.
Wsiadłam do auta wyścigowego i wyjechałam nim na tor. Malik dosiadł się każąc mi jechać, tak jak w wyścigu.
Pamiętam, jak bałam się w ogóle wsiąść do takiego pojazdu, a dziś potrafię jeździć, driftować, czy jak oni to mówią i na prawdę daję radę. Niedawno wygrałam z Niallem, Liamem i prawie z Harrym. To robi się dziwne, ale oni pewnie dawali mi fory.

3 godziny męczenia się na torze nareszcie się skończyły i mogę spotkać się z Melissą. Odkładałam kluczyki, gdy usłyszałam muzykę. Zayn'a nie było w środku, więc zaczęłam poruszać się do rytmu. Szybko jednak musiałam przerwać, bo Malik krzyknął, abym się pośpieszyła. Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam, aż dojedziemy do Ikei. Po raz kolejny dziś dostałam sms. Tym razem P...
" Wciąż tu jestem, nie zapominaj o mnie, bo wiem wszystko -P. "
Zamarłam trzymając telefon w dłoni. Nie wiem, czego chce ten ktoś, ale wolę żeby było po wszystkim.
- Melissa? - zapytał Zayn.
- Tak, już jest - skłamałam chowając komórkę.
Zaparkowaliśmy niedaleko wejścia, Melissa czekała w środku. Lekko zdenerwowana ruszyłam się z nią przywitać.
- Heej, nareszcie jesteś - odparłam przytulając mnie.
- Tak,eee to jest Zayn - rzekłam patrząc na chłopaka.
- Miło cię poznać Melissa - powiedziałam z uśmiechem. - Będę, jak cień. Nie zauważycie mnie - dodał, po czym musnął ustami mój policzek i poszedł.
- Ładny - Mel skanowała go wzrokiem, gdy odchodził - Gdzie go wyrwałaś?
- To przyjaciel chłopaka mojej współlokatorki - oznajmiłam idąc z Melissą na różne działy.
- Czemu będzie za nami chodził ? - zapytała patrząc na poduszkę z napisami.
- Troszczy się o mnie - mruknęłam z uśmiechem.
Oglądałyśmy różne bibeloty rozmawiając dużo. Udało nam się znaleźć cztery wazony, ładny stolik i poduszki ozdobne. Z wielkim wózkiem sklepowym pełnym rzeczy przemierzały się kolejne alejki, tym razem trafiłyśmy na lampy. Mel wybrała jedną na biurko, drugą do łazienki.
- Jak to zabierzesz do domu? - zapytałam oglądając małe lampki dla dzieci.
- Mój wujek pożyczył mi małego busa - odpowiedziała, następnie idąc do kasy,
- Masz tu rodzinę? - zdziwiłam się.
- Nawet nie wiesz, jak bliską - rzekła dziwnym tonem.
Melissa zapłaciła i obie udałyśmy się na parking. Zatrzymałyśmy się przy niedużym, czerwonym busie. Pomogłam Mel zapakować wszystko do bagażnika, po czym pożegnałyśmy się. Nie minęła minuta, a pojawił się Zayn.
- Może być, ale czegoś ci nie powiedziała - rzekł stając przede mną.
- Skąd to wiesz? - zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Znam się na ludziach - powiedział ciągnąc mnie za rękę do samochodu - Obiad?
- Dobra.

Byliśmy z Zaynem w restauracji niedaleko mojego domu. Jednak on zdecydował, że śpię u niego. Podjechaliśmy, więc po moje rzeczy i ruszyliśmy w stronę obrzeży Londynu. Czułam się, jakbym szła spać do koleżanki, a nie chłopaka.
Siedzieliśmy na kanapie oglądając komedię z Adamem Sandlerem, w pewnym momencie położyłam nogi na uda Zayna. Na co ten spojrzał na mnie zdziwiony.
- No co? - zapytałam z uśmieszkiem na twarzy.
Malik przejechał dłonią po mojej lewej nodze klepiąc na końcu w udo. Napił się piwa i trzymał je obserwując film. Podał mi butelkę, lecz odmówiłam zapychając się popcornem. Gdy komedia się skończyła Malik włączył jakieś romansidło. Odłożył piwo na stolik i pociągnął mnie za nogi bliżej siebie.
- Co chcesz zrobić? - zapytałam patrząc w jego piękne, brązowe tęczówki.
- Chcę ciebie - musnął delikatnie moje usta - Tylko ciebie.                                              
- Zayn, wiesz, że...
- Spokojnie, nie o to mi chodzi - przejechał dłonią po mojej tali.
- To o co? - spytałam kładąc się na nim.
- Przepraszam, że się tak wczoraj zachowałem - szepnął, a w jego głosie wyczułam szczerość.
Nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego. Wiem, że od Zayna usłyszeć przeprosiny to coś niespotykanego, więc nie kłamał. Pocałowałam go, po czym wstałam i zaniosłam brudne naczynia do zmywarki. Byłam już zmęczona, więc chciałam się położyć. Poszliśmy z Zaynem na górę, on pierwszy poszedł się myć, więc ja z nudów postanowiłam zwiedzić dom. Weszłam do pokoju na przeciwko, to pralnia. Ładnie zagospodarowana, lecz na suszarce zauważyłam coś, co na pewno nie należy do Zayna - sukienka. Jednak to mogło należeć do Perrie, dlatego postanowiłam nie robić Malikowi o nią afery.
Następnie udałam się do pomieszczenia w głębi korytarza, po prawej stronie pralni. Mała łazienka z prysznicem, poszłam więc dalej. Gdy chciałam otworzyć drzwi do następnego pokoju usłyszałam głos Zayna.
- Czego szukasz? - zapytał opierając się o ścianę z rękoma założonymi na piersi.
- Chciałam...tylko pooglądać dom - splotłam dłonie z nerwów.
- To chodź do sypialni - rzekł wyciągając rękę w moją stronę.
Razem pognaliśmy w kierunku sypialni. On położył się do łóżka, a ja zamknęłam się w łazience. Zmyłam makijaż, wyszorowałam zęby i rozczesałam włosy splatając je w luźnego koka przy szyi. Gdy dostałam 2 sms'y, jeden od Melissy, a drugi od Louisa.
" Może spotkamy się jutro wieczorem i pokażesz mi najlepsze kluby? ;) "
" Tylko wtedy na pewno z obstawą/ czytaj Zayn "
" Powiedz mu, że będziesz w domu "
" Nie wiesz, jaki on jest. "
" Ojj tam, proszę cię Lu "
" Dobra, 9 p.m. pod Starbucksem, w którym się poznałyśmy "
- Lucy, wszystko w porządku ? - usłyszałam głos Zayna zza drzwi.
- Tak, właśnie wchodzę pod prysznic - skłamałam puszczając tylko wodę.
Sprawdziłam też wiadomość od Louisa.
" Zabieram cię jutro na tor :) "
" O której? "
" 2 p.m. "
Odłożyłam telefon i faktycznie weszłam pod prysznic. Woda zmyła ze mnie uczucie ociężałości, osuszyłam ciało ręcznikiem. Ubrałam piżamę, po czym wróciłam do sypialni. Rzuciłam rzeczy na krzesło i położyłam się obok Zayna. Ten objął mnie od tyłu, jego dłoń wylądowała tuż na końcówce mojego brzucha. Przeszedł mnie dreszcz, lecz próbowałam zasnąć.
__________________________________________________________________________
Witajcie :) o to i 16 rozdział. Mam do was pytanie : Czy chcecie, abym dodała Melissę do bohaterów? Mimo, iż po gifie wiadomo, jak wygląda.
Słusznie zauważyliście, że oglądam Pretty Little Liars <3 Owszem w opowiadaniu pojawią się sytuacje podobne do tych, które były w serialu. Są też bohaterowie z PLL. Jednak to tylko chwilowe.
Jest też dość ważna sprawa o fabułę. Czytam pewnego bloga i właśnie zauważyłam, że pojawia się tam wątek taki, jakiego chciałam użyć tutaj. Rozplanowałam sobie całą historię za nim zaczęłam pisać Life i nie wiem, co z tym teraz zrobić. Jeśli autorka tamtego bloga oskarży mnie o kopiowanie to będzie klapa. Co sądzicie?
Pamiętajcie, że wciąż możecie być informowani na tt o nowych rozdziałach. Odsyłam do odpowiedniej zakładki :)
Jeśli nie widzieliście jeszcze zwiastuna również odsyłam do zakładki ;)
Pamiętajcie o akcji na twitterze z hashtagiem #LifeFF.
6 komentarzy = NN ( jestem zmuszona dodać to, bo spada liczba komentarzy pod postami)
 Ale kolorowo w tej notce ;))

sobota, 9 sierpnia 2014

~.15.~

Całą noc rozmyślałam o tajemniczym „P”, w pewnej chwili sądziłam, że to Perrie, ale ona nie żyje. Rozważałam każdą z opcji, jednak nic nie było w pełni realne. Rano wykonałam poranną toaletę, zjadłam z Sarahśniadanie i ubrałam się w szare dresy, białą bokserkę oraz wygodne adidasy. Włosy spięłam w wysoką kitkę, nałożyłam słuchawki na uszy, a telefon schowałam do specjalnej opaski na rękę w kieszonkę. Wybiegłam z domu kierując się do Hyde Parku. Na szczęście pogoda dopisywała, więc dzień zapowiadał się dobrze. Wczoraj trochę padało, po obiedzie z Niallem pojechałam z nim do sklepu po nową, białą koszulę, bo starą zafajdał ketchupem i sosem chili. Później siedziałam z Sarah jedząc lody na kanapie oraz oglądając Gossip Girl.
Przebiegając obok kobiety z płaczącym dzieckiem, które na mój widok było przerażone naprawdę się zdziwiłam. Nagle dostałam sms od osoby bez numeru.
„ Ciekawi cię czemu ten bachor się przestraszył prawda Lucy?–P.”
Momentalnie upuściłam telefon na ziemię, moje ręce drżały. Obejrzałam się dookoła w poszukiwaniu osoby, która musi mnie śledzić. To sięrobiło chore, skąd ten ktoś wiedział?? Szybko podniosłam urządzenie i otrzepałam je z piasku, po czym schowałam je do kieszonki w opasce. Biegłam, jak najszybciej do domu. Wpadałam na wielu ludzi po drodze, ale oni i tak nie reagowali. Chciałam przytulić się do Zayna, pocałować jego cudowne usta. Każdy dotyk sprawia, że chcę więcej. Mimo, iż wiem, że nigdy nie będą tą jedyną to chcę spędzać dni z nim. W jakiś sposób sprawia, że nie mogę się od niego uwolnić. Jest dla mnie, jak narkotyk.
Po przyjściu do domu napiłam się soku pomarańczowego i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, po czym usiadłam na rogu łóżka. Wybrałam numer do Malika.
"Hej, mógłbyś do mnie przyjechać?”
" Jestem na spotkaniu”
" Potrzebuje się Zayn"
" Przykro mi, ale nie mogę przyjechać”
Odrzuciłam telefon daleko ode siebie i położyłam głowę na poduszkę. Gdy go potrzebuje oczywiście nie może do mnie przyjechać, tak to jest z facetami. Nagle do pokoju weszła Sarah, usiadła obok mnie.
- Co się dzieje Lucy? – zapytała łapiąc mnie za rękę.
- Nic, jestem jakaś smutna – nagięłam prawdę.
- To chodź do Starbucksa – uśmiechnęła się ciągnąc mnie w stronę drzwi.
Założyłam szybko buty, po czym zbiegłyśmy na dół. Deszcz lekko zmoczył moje włosy, lecz szybko znalazłam się pod dachem kawiarni.  Zajęłyśmy stolik w kącie przy szybie, krople deszczu monotonnie spływały po niej sprawiając, że widok był zamazany. Sarah poszła zamówić, a ja wyglądałam przez szybę. Nagle zobaczyłam mężczyzne wpatrującego się najprawdopodobniej we mnie, nie widziałam dokładnie jego twarzy, bo miał na głowie dość duży kaptur. Ludzie przechodzili obok niego, więc nie mogłam dostrzec jego budowy. Po chwili wróciła Sarah i zabrała moją uwagę na siebie.
- Zaraz przyniosą, wzięłam nam też po ciastki - oznajmiła siadajac na swoim miejscu.
- Dobrze - mruknęłam zakładając kosmyk włosów za ucho.
Ponownie spojrzałam w okno, jednak nie widziałam już tego mężczyzny. Usłyszałam miły głos kelnerki, która postawiła nasze zamówienia na stoliku. Podziękowałyśmy i zabrałyśmy się picie. Moje cappucino było wyborne. Nagle usłyszałam dźwięk sms, Sarah wyjęła telefon i go odczytała.
- Lucy strasznie przepraszam, ale muszę iść. Wypij moją kawę - odparłam biorąc torebkę, po czym wstajła. Nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę przykro.
Posłałam jej udawany uśmiech zrozumienia, a następnie zatopiłam usta w kawie. Zobaczyłam, jak do środka weszła ładna blondynka, cała przemoknięta. Szukała wolnego stolika, ale nie było owego.
- Hej, możesz przysiąść się do mnie - posłałam jej uśmiech, który odwdzięczyła.
- Dziękuje, ahh na dworze strasznie pada i musiałam się gdzieś schować - rzekła odkładając parasol.
- Rozumiem, jestem Lucy - powiedziałam zasłaniając usta kubkiem.
- Ohh ja jestem Melissa, z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Jestem cała zakręcona, to mój drugi dzień w Londynie i muszę jeszcze wszystko ogarnąć - mówiła, jak nakręcona.
- Skąd jesteś? - zapytałam biorąc łyka cappuccino.
- Z Toronto, przeprowadziłam się tutaj z rodzicami wczoraj - odparła poprawiając włosy w małym lusterku, które wyciągnęła z torebki.
- Jeśli chcesz to napij się tej kawy, moja koleżanka wzięła dosłownie malutkiego łyczka - zaproponowałam wskazując na kubek mochy.
- Dziękuje, a ty jesteś stąd? - Melissa oparła przedramienia o stół i popatrzyła na mnie.
- Tak, mieszkam niedaleko. Ile masz lat? - kątem oka zerkałam na szybę, by zobaczyć czy mężczyzna wrócił, lecz nie było po nim śladu.
- 18, a ty?
- Też, będziesz chodziła tu do szkoły?
- Tak, Lampton School czy coś takiego - odrzekła pijąc mochę.
- Serio? ja tam chodzę! - klasnęłam dłońmi, jakbym "odkryła Amerykę".
- Ohh to świetnie, będziemy się częściej spotykać. Mogłbyś pójść jutro ze mną do Ikei? chciałabym kupić coś do nowego pokoju. Mam już plan, jak będzie wyglądał. Potrzebuje wielu rzeczy, bo większość mebli została w Kanadzie. Masz ochotę pójść? - mówiła tak szybko, że prawie nie nadąrzałam.
- Jasne.
- Ostrzegam, że nie mam pojęcia, gdzie tu jest Ikea, więc musisz mi wszystko wyjaśnić.
- Wiesz, jak dojechać do Croydon? - zapytałam.
- Nie, ale popatrzę w internecie. Mieszkam na Stanwell, jakby co - odparłam wesoło.
- Ok, byłas kiedykolwiek wcześniej w Londynie?
- Byłam rok temu zwiedzać, ale nie zapamiętałam wszystkich tych ulic i miejsc. Jedynie Big Ben itp.
Od razu zauważyłam, że Melissa jest ogromną gadułą. Nie mniej jednak miała piękne, blond włosy sięgające jej do biustu. Niebieskie oczy i duże, malinowe usta stanowiły cudowne dopełnienie. Ubrana była w różową bluzkę, szary sweter oraz ciemne dżinsy.
- Która godzina? - zapytała rozglądając się w poszukiwaniu zegarka ściennego.
- 19:45 - odparłam po zobaczeniu w telefonie.
- Dobra to ja już będę się zwijać - odparłam szperając coś w torebce, po chwili wyciągnęła kartę, napisała coś na niej. Następnie wyciągnęła z portfela 5 funtów i podała mi obie rzeczy - Dzięki, miło było cię poznać Lucy, tu masz za kawę i mój numer.
- Pa, ciebie również - uśmiechnęłam się.
Przez zachumerzenia na dworze robiło się ciemno, deszcz nie przestawał padać. Wzięłam parasolkę i wyszłam ze Starbucks'a. Pognałam do mieszkania, wyłożyłam się na kanapie. Wybrałam numer do Sarah.
" Kiedy wrócisz? "
" Lucy nie wiem, ale nie mogę rozmawiać "
W tle usłyszałam głos Harrego, Nialla i Liama, zdziwiłam się lecz wtedy Sar rozłączyła się. Postanowiłam zadzwonić do Payne'a, jednak nie odebrał. To samo z Horanem, ta sytuacja wydała się na prawdę dziwna. Czemu spotkaliby się za moimi plecami? Wzięłam komputer i wystukałam oferty pracy. Skończyła mi się kasa, więc muszę znaleźć żródło dochodu. I nagle przypomniało mi się o apilkacji, która umożliwia znalezienie Iphone'a. Szybko wystukałam numer Sarah, strona pokazała, że ona lub chociaż jej telefon znajdują się na obżerzach Londynu. Wybiegłam z domu, znalazłam kolej jadącą niedaleko miejsca, gdzie aktualnie przebywała Sarah. Jechałam około 40 minut, później spacerowałam jakieś 20. Mimo, iż wciąż był to Londyn mijałam na prawdę mało osób. Kilka dziewczyn w skąpych sukienkach pędzących na imprezę, dwóch mężczyzn w garniturach i jedną ubogą kobietą. Zdziwiłam się, gdy przy wejściu do starej, opuszczonej kiemienicy zobaczyłam 5 muskularnych facetów ubranych w czarne spodnie i koszulki. Gdy mnie zobaczyli jeden szepnął coś do drugiego, po czym wybuchnęli śmiechem.
- Czego tu szukasz karzełku? - zapytał czarnoskóry.
- Co to jest za miejsce? - zapytałam widząc, że tu właśnie jest Sarah.
- Na pewno nie miejsce dla ciebie, wracaj do przedszkola - zaśmiał się drugi.
- Tu jest moja przyjaciółka! - warknęłam.
- Ohh gwarantuje ci, że już jej nie zobaczysz - odparł czarnoskóry z udawaną litością.
- Pierdol się, wejdę tam czy tego chcecie czy nie - wrzasnęłam kładąc rące na biodrach.
- Słuchaj dzieciaku idź sobie, bo cię tu nie wpuszczę - odezwał się drugi.
Byłam zła, bo jakoś musiałam się dostać do środka. Aplikacja wskazywała, że w tym budnyku jest Sarah. Prawdopodobnie byli tam też chłopcy. Wymyśliłam, że powołam się na Zayna.
- Tam jest też Zayn Malik, mój...
- Krasnalu nie kombinuj, bo Malik nawet by na ciebie nie spojrzał - wymamortał zmęczony moim natręctwem.
Zrezygnowana weszłam w pierwszę boczną uliczkę, gdzie znalazłam butelkę po piwie. Schowałam ją za siebie, po czym wróciłam do tych mężczyzn.
- Mam coś dla was - mruknęłam wyciągając szklaną rzecz i rozbijając ją o tors czarnoskórego.
Ten odsunął się, a ja wbiegłam szybko do środka. Usłyszałam, jak alarmy zaczęły wyć, a za mną unosił się krzyk. Biegłam przed siebie, nie wiedziałam, gdzie jestem. Otworzyłam drzwi od pierwzego lepszego pokoju, okazało się, że jakiś bezlitosny chłopak brutalnie wykorzystywał seksualnie nawet ładną dziewczynę. W trzech kolejnych pomieszczeniach natknęłam na taką samą sytuację. W następnym zobaczyłam zwykły składzik, a za nim kolejne drzwi przykryte płachtą. Zerwałam ją, otworzyłam zamek, po czym zbiegłam po schodach na dół. Było tam okropnie, wszystko zrobione z kamienia. Śmierdziało ściekami i ciągnęło się w nieskończoność. W końcu dotarłam do kolejnych drzwi, tym razem ogromnych, metalowych. Z trudem udało mi się je otworzyć. Na środku stał duży stół do pokera, były tam też barek, kanapy, wieża. Jednak dla mnie najważniejsze było, że przy tym cholernym stole siedziała cała ekipa. Louis w cygarem w ustach i jakąś prawie gołą laską na kolanach, Niall z drinkiem w ręku, Liam bez niczego, Harry z Sarah na kolanach i Zayn. Mój Zayn ubrany w skórzaną kurtkę, papieros w buzi, drink na obramowaniu stołu i brzydka blondynka jeździła rękoma po jego torsie. Oczywiście siedzieli tam też inni, ale ich nie znałam. Wszyscy zamarli na mój widok.
- Lucy co tu robisz?  To nie jest miejsce dla ciebie - odparł Liam z troską w głosie.
- Co tu się dzieje? - zapytałam drżącym głosem.
- Zabiorę cię do domu - odezwał się Niall.
- Nie, zaczekajcie chwilkę - rzekł Zayn mierząć wzrokiem każdego w okół.
Wstał i podszedł do mnie, złapał mocno za mój nadgarstek, aż syknęłam z bólu. Zaprowadził mnie na z tego pokoju.
- Co ty tu do kurwy nędzy robisz? - wrzasnął wściekle.
- A ty? - zapytałam, po czym tego żałowałam.
- Lucy jak sie ciebie o coś pytam to masz mi natychmiast odpowiedzieć - wysyczał.
- Byłam z Sarah w kawiarni i nagle wyszła. Gdy do niej dzowniłam usłyszałam wasze głosy, ale ona mówiła, że musi kończyć. Namierzyłam jej telefon w takiej aplikacji i przyszłam tu.
- Ja pierdole, jak tu weszłaś? - oblizał dolną wargę kładąc dłoń na czole.
- Uderzyłam ochorniarzy butelką - wymamrotałam speszona.
- Niedobrze, kurwa. Po chuja tu przychodziłaś. Musisz wrócić do domu, ale ja nie mogę stąd wyjść. Czekaj zadzownię po Deena - analizował wszystko.
- Chciałam cię pocałować - szepnęłam ledwo słyszalnie, lecz Malik to wychaczył.
Rozmawiał chwilę z jakimś Deenem, po czym zwórcił się do mnie.
- Odprowadzę cię i poczekam, aż on przyjedzie. Masz siedzieć w domu, przyjade po ciebie rano - oznajmił chwytając mnie za przedramienie i ciągnąc na górę.
Na dworze nie stali, już ci sami ochorniarze. Po chwili podjechało czarne Audi, w którym siedział mój kierowca.
- Pamiętaj co ci mówiłem, pa - warknął popychając mnie do samochodu.
Usiadłam na miejscu pasażera, zapięłam pas i spojrzałam ostatni raz na Zayna odpalającego papierosa.
- Cześć jestem Deen, a ty Lucy prawda? - odparł chłopak z szkockim akcentem.
- Tak, miło cię poznać Deen - wymamrotałam opierając głowę o szybę.
- Jestem kolegą Zayna, poznaliśmy się w jednym z klubów - zakomunikował wyprzedzając moje pytanie.
- Przepraszam, że Malik wyciągnął cię w środku nocy po mn...
- Spokojnie i tak nie spałem - uśmiechnął się.
Deen miał miodowe włosy, zielone oczy i wyraźne kości policzkowe. Wydawał się sympatyczną osobą, ale ja nie miałam natroju do poznawania go. Podałam mu tylko adres i obserwowałam drogę.
- Dzięki za podwózkę, pa Deen - odrzekłam wychodząc.
Wbiegłam do mieszkania rzucając kluczyki na szafkę. Udałam się do swojego pokoju, gdzie opadłam na łóżko. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na godzinę. 1:15.
Szybko się wykąpałam, umyłam zęby, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, bo rozmyślałam o tym co dziś zobaczyłam. Masa pięniedzy na stole, przy którym grali chłopcy. Furia Zayna na moje przyjście i dziwne miny tych, których nie znałam. Nie wiem co o tym myśleć, to szaleństwo. Na pewno jutro wyduszę z Zayna wszystko! nie zostawię tego tak, muszę wiedzieć o co chodziło.
 _____________________________________________________________________________
Witajcie :3 przepraszam, że rozdział jest tak beznadziejny, ale albo taki teraz, albo w miarę za 2 tygodnie. Dziękuje wam, że jesteście tutaj i pięknie komentujecie <3 Pamiętajcie o akcji na twitterze, możecie pisać cokolwiek chcecie związane z blogiem dodając hashtag #LifeFF. Nie wiem czy widzieliście już rozdział bloga, ale jeśli nie to odsyłam do zakładki :) Jeśli chcecie to dodam Melissę do bohaterów, bo nie ukrywam, że zagości ona na dłużej. Pamiętajcie, żeby pisać swoje propozycje shippów bohaterów ;D
-Komentarze karmią wenę.
~. Miley Cyrus <3

piątek, 1 sierpnia 2014

~.14.~

W poniedziałek byłam z Sarah, Rachel, Liamem i Louisem w Madame Tussauds - muzeum figur woskowych. Spędziliśmy tam dosłownie cały dzień. Mam zdjęcie z woskową Rihanną, a Rachel dorwała Katy Perry. Później Sar zabrała mnie do Tesco na małe zakupy. We wtorek Niall zatargał mnie do Nando's i wieczorem biegaliśmy razem w Kensington.
Dowiedziałam się, że polubił Rachel oraz kibicuje jej z Liamem. Jednak o jego studiach wiem tylko ja. Czuję się przez to w jakiś sposób wyjątkowa, bo to mi w pełni ufa i Rachel oczywiście.

Nadeszła środa, Sarah wybyła gdzieś rano z Harrym, więc została sama. Włączyłam telewizję, po czym usiadłam na kanapie ze śniadaniem. Składało się ono z tostów i kakao, otulona w ciepły koc podczas deszczowego dnia czułam się wspaniale. Byłam pewna, że dziś nikt mi nie przeszkodzi. Jednak myliłam się, Louis wysłał mi sms z pytaniem co robię. Nie zdążyłam odpisać, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Na szczęście były otwarte, więc krzyknęłam, aby gość wszedł. Tak, jak się spodziewałam był to Tomlinson.
- Cześć księżniczko, patrz co mam! - wrzasnął pokazując na tajemniczą torbę, którą miał w ręce.
- Ciszej pacanie - odparłam półżartem. - Co to jest?
- To pączki głuptasku - uśmiechnął się siadając obok mnie.
Wyjęłam jednego i od razu zabrałam się za jedzenie, Louis zrobił tak samo. I wtedy przypomniało mi się, o tej blondynce na zdjęciu z Zaynem. Chciałam zapytać o nią przyjaciela, ale czułam blokadę. Co jeśli uzna, że jestem zazdrosna? Albo mnie wyśmieje? Z resztą bałam się poznać prawdę, ona mogła być kimkolwiek, ale ważniejszym ode mnie. Skoro Malik trzymał te zdjęcie w swojej sypialni to musiała być kimś ważnym w jego życiu. Jednocześnie chciałam wiedzieć kim, ale też niepokoiłam się, że prawda jest zbyt bolesna.
- O czym tak myślisz? - zapytał Lou z buzią brudną od nadzienia i lukru.
- Niczym - odparłam sięgając po chusteczkę, aby wytrzeć mu twarz. - Uświniłeś się.
- Dzięki, ale powiedz mi o czym myślałaś. Byłaś smutna - nalegał, lecz nie mogłam mu powiedzieć.
- Pierdoły - skłamałam biorąc gryza.
- Jestem urażony, że mi nie ufasz - Louis naburmuszył się, co oczywiście robił na żarty.
- Ufam ci ty mój szaleńcze - uśmiechnęłam się dotykając palcem jego nosa.
- To powiedz co ci chodzi po głowie - rzekł łapiąc za moją dłoń.
- Ahh ty nie ustąpisz co? - wymamrotałam. - No dobrze, jakiś czas temu będąc u Zayna zauważyłam na jego półce zdjęcie z jakąś blondynką, wściekł się na mnie, gdy wzięłam je do ręki. Zastanawiam się kim ona jest.
- Ohh to Perrie... - szepnął lekko zasmucony. - Nie powinienem tobie o niej mówić, ale ufam ci Lucy i mam nadzieję, że nie powiesz mu, że wiesz. Perrie Edwards była narzeczoną Zayna, poznał ją w liceum. Kochał ją całym swoim sercem, ona tak samo. Akceptowała jego pracę, pomagała mu. Oświadczył jej się 1,5 roku temu mając 19 lat. - Lou zatrzymał się na chwilę, a ja dałam mu znak, że dalej słucham - Perrie zginęła w wypadku samochodowym 8 miesięcy temu. Zayn się załamał, chciał odebrać sobie życie. Wpadł w narkotyki, alkohol i dziwki. Ratowaliśmy go, ale stał się agresywny. Tylko ty na niego działasz.
Jedyne, co potrafiłam zrobić to wielkie oczy. Nigdy do głowy mi nie przyszło, że ten chłopak zniósł coś takiego. Cierpiał tyle czasu, z resztą do tej pory. Śmierć Perrie to dla niego niesamowity cios, kochał ją, jak nikogo innego. Wiem, że teraz pieprzyłby każdą, ale to chyba jego sposób odreagowania. Louis powiedział, że tylko ja na niego działam, co to ma znaczyć?!? Muszę mu jakoś pomóc.
- O matko... - tylko tyle mogłam z siebie wydusić. - Teraz już rozumiem.
- Tylko błagam nie mów mu, że wiesz - powiedział Louis patrząc mi w oczy.
- Obiecuje, dzięki, że mi to wyjaśniłeś - wymamrotałam opadając na oparcie kanapy.
- Wyjaśniłbym ci coś jeszcze, ale to nie zależy tylko ode mnie - wyszeptał, lecz jak i tak słyszałam.
Czułam się okropnie, jakby cały świat obrócił się o 180 stopni.
- Dobra, wpadłem na pączki, ale muszę lecieć - rzekł wstając i całując mnie w czoło. - Pa księżniczko.
Mruknęłam zwykłe "cześć"  i położyłam się na całej długości kanapy. Nie wiem, jak dam radę udawać, że nic nie wiem, ale jakoś muszę. Potrzebowałam przytulić się do Zayna, a jak na zawołanie zadzwonił telefon.
" Lucy otwórz te pierdolone drzwi"
" Od kiedy dzwonisz?"
" 10 minut!"
" Idę"
Jakim cudem nie słyszałam, że się dobijał? Dlaczego te minuty tak szybko mijają?
Zayn wszedł do środka lekko zmoczony, lecz mnie to nie przeszkadzało. Od razu podarowałam mu soczysty pocałunek, który przerodził się w dzikie i namiętne. Położyłam dłoń na jego szyi, on natomiast złapał mnie za pupę, na co lekko się wzdrygnęłam. Przywarł mnie do ściany, zjeżdżał z pocałunkami do mojej szyi. Podsunął moje pośladki do góry, abym mogła nogami opleść jego biodra. Wplotłam palce w włosy chłopaka i lekko je pociągnęłam, na co uśmiechnął się w moje usta. Nagle Malik ruszył w stronę sypialni, a wszystkie moje cząsteczki zaczęły wariować. Serce waliło jak oszalałe, Zayn położył mnie łagodnie na łóżko i całował każde miejsce od mojej szyi do obojczyka. Jeździłam dłoni po jego plecach, wbijałam w nie paznokcie. Poczułam, jak palce chłopaka po woli wsuwają się pod moją koszulkę. Zaczęłam się denerwować, jednak nie przerywałam pocałunków do momentu, gdy ręka Zayna ścisnęła moją pierś. Zaciągnęłam powietrze, po czym wróciłam do pieszczot. Oddychałam bardzo szybko, miałam wrażenie, że zaraz przestanę. Malik ściągnął swoją bluzkę odsłaniając piękne ciało. Uwielbiałam patrzeć na jego tors, a zwłaszcza tatuaże. Lekko odpychałam go za ramię, ale on szybko zrzucił ze mnie tshirt. Bałam się, cholernie się bałam i automatycznie łzy napłynęły mi do oczu. Zayn przestał.
- Lucy, jeśli nie chcesz...Spokojnie - przytulił mnie, po czym otarł słony płyn z moich policzków.
- Boję się - szepnęłam powoli uspokajając się w jego ramionach.
- Rozumiem, nie płacz już - uśmiechnął się do mnie.
Położyliśmy się obok siebie, lecz Zayn przejechał palcem po mojej szyi.
- Czy potrafiłbyś pokochać? Nie jako szybki numerek tylko miłość na wieki - odparłam po chwili namysłu.
- Oczywiście, że tak. Dlaczego pytasz? - rzekł odgarniając niesforny kosmyk moich włosów.
- Chciałabym wiedzieć, czy jesteś w stanie pokochać mnie - powiedziałam niepewnie.
- Jestem - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy.
Przysunęłam się do niego i pocałowałam go mocno w usta. To chyba dowód, że jakoś jesteśmy razem prawda? Nie chcę sprawić, że zapomni o Perrie. Chcę, żeby znalazł miłość u mnie lub kogoś innego. On musi być szczęśliwy, śmierć narzeczonej przytłoczyła go. Teraz czas, aby próbował ułożyć sobie życie i mam zamiar mu w tym pomóc.
 Następnego dnia obudziłam się wypoczęta i zrelaksowana. Leżeliśmy z Zaynem do przyjścia Sarah, później chłopak pojechał, a ja musiałam opowiedzieć współlokatorce wszystkie szczegóły jego przyjazdu. Później zjadłyśmy obiad, pobiegałyśmy razem i wróciłyśmy do domu spać.
Przeciągnęłam się ziewając, włożyłam stopy w kapcie. Ruszyłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam włosy. Umówiłam się dziś z Niallem na obiad w Nando's, ma po mnie być o 14:00. Udałam się do kuchni, zrobiłam sobie śniadanie, po czym zajęłam miejsce przy stole. Sarah oglądała telewizję, więc nie przeszkadzałam jej. Posprzątałam po sobie, wróciłam do pokoju. Wybrałam ubrania, w które się przebrałam. Włosy splotłam w koka, napisałam sms do Liama.
"Jak z Rachel?"
"Właśnie jesteśmy u mnie"
"Baw się dobrze ;)"
Spojrzałam na zegarek, 14:12. Nie wiem jakim cudem ten czas tak szybko mija.
"Horan rusz tu dupę!"
"No korek jest"
Zrezygnowana poczłapałam do salonu i usiadłam obok Sarah, która zaparcie oglądała Ellen Show z Ryan'em Gosslingiem.
- Sarah, powiesz mi, jak to wyszło z Harrym? - zapytałam, bo właściwie nic mi o tym nie mówiła.
- Zaczął chodzić na terapię, skutkuje - mruknęła nie odrywając się od ekranu.
- Dobra, to ja wychodzę - poinformowałam słysząc dzwonek do drzwi.
Zbiegłam na dół, gdzie czekał już na mnie Niall. Przywitałam się z nim, po czym pojechaliśmy do jego ulubionej knajpy. Je tam tylko ze mną, czuję się jak vip.
Podjechaliśmy pod Nando's, blondyn zaparkował, po czym wysiedliśmy z wozu. W środku siedziało dużo turystów, nie mniej jednak zajęliśmy wolny stolik. Niall poszedł zamówić, a ja wyjęłam telefon. Dostałam sms od numer zastrzeżonego.
"Znajdę cię suko -P."
______________________________________________________________________________
Witajcie kochani :3 przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale byłam w Warszawie i nie miałam dostępu do komputera, a jak wróciłam to była u mnie rodzina z Anglii. A, więc już wiadomo kim jest blondynka ;) I nareszcie zaczynają się wyznania <3 Jak myślicie kim może być "P"?
-Komentarze karmią wenę.
~. Miley Cyrus <3