czwartek, 13 października 2016

~.55.~

- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam szept Zayna nad uchem, który zbudził mnie ze snu.
Otworzyłam oczy, przekręcając się na plecy. Malik siedział na krańcu łóżka z wielką tacką w rękach. Miał na sobie tylko szare dresy, co od razu pobudziło we mnie poranne hormony. Uwielbiałam jego ciało.
Ah, no tak. Moje 19 urodziny. Dzień, którego nienawidziłam z całego serca. W domu dziecka zawsze mieli to gdzieś, życzenia składały mi może z dwie osoby. Dzień ten kojarzył mi się tylko i wyłącznie ze smutkiem.
Jednak dziś już z samego ranka uśmiech gościł na mojej twarzy. Zayn zrobił śniadanie w postaci kawy i owoców w czekoladzie. Wszystko miał poukładane na tacy, na nadgarstku zaczepione miał dwie torebki prezentowe, a na szafce nocnej stał bukiet białych tulipanów.
To było tak wspaniałe, że zadbał o najmniejszy szczegół. Postarał się, choć wiedziałam, że nie lubi takich rzeczy.
- Dziękuję, skarbie - wychlipałam, obejmując go wokół szyi. - Kocham cię.
- A ja ciebie.
- Muszę zrobić zdjęcie - zachichotałam, sięgając po telefon.
Odłączyłam go od ładowania, wstając z łóżka. Położyłam tackę na pościeli, to samo zrobiłam z resztą prezentów. Postanowiłam stworzyć tło z poduszek, które przysłała babcia Zayna 3 tygodnie temu z napisami "Pan i pani". Gdy fotografia była gotowa, wstawiłam ją na swojego instagrama, kładąc się ponownie pod pościelą.
- Jestem ciekawa, co wybrałeś - mruknęłam, sięgając po prezenty.
Zayn położył się na boku obok mnie, podpierając się ręką i uważnie patrzył na moje czyny. Chwyciłam za torebeczkę Chanel, wyjmując z niej perfumy N5 L'eau Paris. Najnowsze na rynku, moje wymarzone. Oglądałam je kilkanaście razy w sklepie, ale nie miałam pieniędzy, aby je kupić.
- O matko! - pisnęłam, rzucając się na Malika, który zachichotał pod nosem.
Schowałam je ponownie do opakowania, po czym wzięłam kolejne. Tym razem z Maca, znajdowała się w niej bordowa szminka z kolekcji Ariany Grande wraz z konturówką, dwa cienie do powiek, eyeliner i 4 rodzaje pędzli.
- Dziękuję, Zayn - wyszeptałam, złączając nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Podoba ci się? - spytał, przygryzając wargę.
- Oczywiście, że tak. Skąd wiedziałeś? Kto ci pomógł? - powiedziałam, chowając kosmetyki.
- Nikt, po prostu zacząłem patrzeć, co oglądasz w sklepach - oznajmiłam, a ja zaśmiałam się.
Chwyciłam za szklankę z kawą, biorąc łyk. Smakowała wybornie, nie za gorąca i bez cukru. Tak, jak lubię. Zaczęłam maczać owoce w czekoladzie, która roztopiła się pod wpływem podgrzewacza. Zajadaliśmy się oboje, cieszyłam się, że moje urodziny wypadały w sobotę, bo nie musiałam iść do szkoły. Czułam się tak wspaniale.
Spojrzałam na Malika i wtedy dojrzałam, że jego tatuaż uległ zmianie. Usta, które znajdowały się na środku jego klatki piersiowej miały w sobie malutką datę rzymskimi literami. Położyłam dłoń obok, przyglądając się. To była moja data urodzenia.
- Cholera, Zayn - mruknęłam, dotykając ją palcami.
- Kocham cię - odrzekł, kładąc swoją dłoń na moją.
Oczy zaszkliły się, a serce biło, jak oszalałe. To zostanie z nim na zawsze, ja zostanę z nim na zawsze. Byłam prze szczęśliwa, że znalazłam kogoś takiego, jak on. Prawdziwą miłość. Nie miałam już żadnych wątpliwości do naszego związku. Może i był cholernie niebezpieczny, ale tylko dla innych. Mnie traktował, jak księżniczkę.
- Zrobiłem go dwa dni temu i ciężko było to ukryć przede tobą - oznajmił, chowając kosmyk włosów za ucho.
Po dokończeniu posiłku, Malik poprosił, abym ubrała się, bo chce zabrać mnie w pewne miejsce. Weszłam do garderoby, wybierając czarną koszulę bez rękawów, barwne spodnie i złoty naszyjnik z kluczem. Do tego zegarek i kilka bransoletek. Udałam się do łazienki, abym umyć zęby oraz wykonać makijaż za pomocą nowych kosmetyków, które poukładałam na szafce. Spryskałam ciało perfumami Chanel, ubrałam się, a następnie spakowałam torebkę. Zeszłam na dół, gdzie czekał Zayn. Razem poszliśmy do garażu, wsiadając do Range Rovera. Malik wyjechał, a ja włączyłam radio. Chwyciłam za telefon, widząc milion wiadomości. Zdążyłam odebrać dwa telefony, od Olivii i Derecka oraz Devonne i Joela. Składali mi życzenia, opowiadali, co u nich.
Nagle Zayn zatrzymał się, a ja zobaczyłam studio tatuażu.
- Mówiłaś, że chcesz tatuaż, więc pomyślałem, że...
- O Boże! - wrzasnęłam, rzucając mi się na szyję. - Dziękuję.
Wybiegłam z auta, czekając na swojego chłopaka. Weszliśmy do środka, gdzie grała głośna muzyka i słychać było dźwięk maszyny do tatuowania. Czarnoskóry mężczyzna w czapce podszedł do nas, a ja wiedziałam już, że to tatuażysta Zayna.
- Hej, ty musisz być Lucy. Jestem Brian - przedstawił się, podając mi rękę.
- Zgadza się, miło cię poznać - odparłam entuzjastycznie.
- To co? Masz już wzór? - spytał, prowadząc nas do swojej kozetki.
- Tak, myślałam o 6 jaskółkach w tym miejscu - oznajmiłam, pokazując na bok lewej ręki.
- Dobrze - mruknął, szkicując na kartce papieru.

Po godzinie mój tatuaż był gotowy, podobał mi się niezmiernie. Bolało, ale do wytrzymania. Byłam podekscytowana, to moja pierwsza dziara. Już dawno miałam ten wzór w głowie. Cieszyłam się, że mogłam go w końcu zrobić. Zayn pokrył koszty, a na koniec zrobiliśmy wspólne zdjęcie.
- Głodna? - spytał, gdy wychodziliśmy z budynku.
- Okropnie - przytaknęłam, otwierając drzwi od auta.
Malik odpalił silnik, ruszając w nieznanym mi kierunku. Dziwiłam się, że nikt z moich znajomych jeszcze do mnie nie zadzwonił. Ani Chris, Melissa, Sarah. Nikt. Zrobiło mi się przykro, ale i tak obecność Zayna mnie uszczęśliwiała.
Droga zajęła nam 20 minut, mój chłopak zabrał mnie na Covent Garden do włoskiej restauracji Orso. Złączył nasze dłonie, idąc do środka. Mężczyzna zapytał o nazwisko rezerwacji, po czym zaprowadził nas do stolika. Zajęłam swoje miejsce na przeciwko Zayna, otwierając kartę dań.
Przestudiowałam ją, wybierając spaghetti carbonara. Do picia wzięłam sok.
Gdy kelner zapisał nasze zamówienia, Zayn zaczął mówić.
- Posłuchaj, moi dziadkowie obchodzą za 2 tygodnie 50 lecie małżeństwa i chciałbym, abyś pojechała ze mną - odparł, łapiąc mnie za rękę.
- No pewnie, że pojadę, Zayn - wyszeptałam, posyłając mu szczery uśmiech.
Nie poznałam dziadków Zayna, od Wigilii nie byliśmy w Bradford, bo rodzice Malika przyjechali do nas. Chciałam zaproponować, żeby jechać tam w ferie, ale spędziliśmy je w Miami i Rzymie, bo mój chłopak wykupił wycieczkę znacznie wcześniej.
Nagle mój telefon zaczął wibrować, a dźwięk dzwonka dopadł nasze uszy. Wyjęłam go z kieszeni, widząc imię Fabio na wyświetlaczu. Wiedziałam, że Zayn go nie lubi, ale nie mogłam nie odebrać.

- Halo.
- Wszystkiego najlepszego, bella.
- Dziękuję.
- Dużo zdrówka, miłości, szczęścia i spełnienia marzeń, Lucy. Kiedy do nas przylatujesz?
- Oj, nie wiem. Raczej nie tak prędko.
- A to szkoda, stęskniłem się za tobą.
- Uwierz mi, że ja za wami też. W każdym razie, dziękuję za pamięć i przepraszam, ale muszę kończyć.
- Ciao, bella.

Schowałam urządzenie ponownie do torebki, widząc niezadowoloną minę Mulata. Chrząknęłam, złączając dłonie.
- Fabio? - spytał oschle, przewracając oczami.
- Tak, złożył mi życzenia - potwierdziłam, przełykając głośno ślinę. - Odpuść, Zayn.
- Po prostu go nie trawię i tyle - warknął, drapiąc się po karku.
Kelner podał nasze potrawy, więc nie kończyliśmy tematu. Przepyszny smak makaronu, jajka, sera i bekonu muskał moje podniebienie. Uwielbiałam włoską kuchnię, zdecydowanie to najlepsza ze wszystkich.
Posiłek zajął nam około 30 minut, Zayn uregulował rachunek, po czym ruszyliśmy do domu. W aucie zadzwoniła do mnie ciotka Roselyn i dziadkowie oraz rodzina Zayna. Cieszyłam się, że o mnie pamiętali.
Gdy Malik zaparkował w garażu, udałam się do środka. Od razu weszłam do kuchni, aby zrobić gorącą czekoladę. Wyjęłam dwa kubki.
- Kochanie, chcesz kakao? - krzyknęłam, czekając chwilę na odpowiedź.
- Tak, proszę - usłyszałam, więc wsypałam proszek do obu kubków.
Gdy napój był gotowy, poszłam do salonu, aby opatulić się kocem i oglądnąć telewizję. Włączyłam serial The Fosters, sącząc gorący płyn. Zayn wyszedł z piwnicy, dołączając do mnie.
Usiadł obok, biorąc kubek do ręki. Upił trochę, wpatrując się w jeden punkt. Powoli się rozgrzewałam, gdy Malik złapał mnie za rękę i biorąc kolejnego łyka, wstał. Pociągnął mnie za sobą. Byłam ciekawa, co ma zamiar zrobić. Mężczyzna ruszył w stronę schodów na górę.
- Zayn, co robisz? - spytałam, lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
Zmrużyłam oczy, idąc tuż za Malikiem. Zaprowadził mnie do sypialni, a następnie łazienki. Zapalił światło, pozwalając mi wejść do środka. Na kabinie prysznicowej zauważyłam futerał na odzież. Wieszak zaczepiony był o róg.
- Masz godzinkę, kochanie - oznajmił, całując mnie w policzek.
Następnie ulotnił się, zostawiając mnie samą. Zdezorientowana podeszłam do pokrowca, rozsuwając zamek. Moim oczom ukazała się prześliczna biała sukienka ze zdobionym przodem. Dech zaparł mi w piersi, a więc niespodzianek nie koniec. Zayn naprawdę się postarał. Byłam pod wrażeniem.
Postanowiłam najpierw się odświeżyć, więc weszłam pod prysznic. Użyłam nowego żelu, ciało osuszyłam ręcznikiem. Już chciałam iść po bieliznę do garderoby, gdy zobaczyłam torebeczkę Chanel w wannie. Wzięłam ją, wyciągając pudełko. Otworzyłam wieczko, widząc cudowną, koronkową bieliznę. Od razu się w niej zakochałam i ubrałam. Podeszłam do lustra, aby się przejrzeć. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Sfotografowałam się w nowym fancie, zdjęcie wysłałam do Zayna z dopiskiem "Podoba ci się? ;)" 
Nie czekałam długo na odpowiedź w postaci krocza Malika z uwydatnionym wybrzuszeniem napierającym na materiał spodni mojego chłopaka wraz z wiadomością "Zobacz, jak bardzo!"
Moje policzki przybrały kolor różu, przygryzłam dolną wargę, zablokowując telefon. Zayn pobudził we mnie hormony, przez które w mojej głowie pojawiło się milion brudnych myśli. Szybko się za nie skarciłam, potrząsając głową. Narzuciłam na siebie aksamitny szlafrok w kolorze białym. Zaczęłam wykonywać makijaż, nie był krzykliwy, ale wyrazisty. Podkreśliłam oczy, usta musnęłam delikatnym błyszczykiem. Włosy zakręciłam lokówką, po czym wbiłam się w przecudowną sukienkę od Zayna. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze, a następnie udałam się na dół z nadzieją znalezienia tam mojego chłopaka. I tak też się stało, zastałam Malika w salonie. Na jego widok zassałam powietrze. Wyglądał cholernie seksownie w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami, obcisłymi spodniami tego samego koloru i złotym paskiem. Jego włosy zaczesane były na boki, a jeden wystający kosmyk dodawał temu smaczku. Wpatrywaliśmy się w siebie, przygryzając wargę. Zayn był tak niebiańsko pociągający, moje oczy błądziły po jego ciele i wice wersa.
- Wyglądasz...
- Ty też.
Malik zwilżył wargę, nagle podszedł do mnie energicznie, ujmując moją twarz dłońmi, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Wszystkie cząsteczki mojego ciała pobudziły się pod wpływem jego palącego dotyku. Czułam, jak podniecenie wzrastało z każdym pocałunkiem. Zarzuciłam ręce na szyję Malika, gdy on toczył walkę naszych języków, ssąc i przygryzając moje usta. Miałam na niego taka ochotę, chciałam zbliżenia. Moje dłonie zjechały do jego torsu, błądząc po nim zaciekle. Malik atakował moje wargi, pociągał za nie, pieścił dokładnie. Moje podbrzusze wręcz szalało, było mi tak dobrze.
Mulat przeniósł się na szyję, na której składał mokre i subtelne pocałunki. Zrobił z nich ścieżkę ku obojczykowi. Nie pominął ani milimetra, obcałowywał mnie całą. Jego lewa dłoń zaciskała się na moim pośladku, prawa zaś wpleciona była we włosy. Przymknęłam oczy, oddając się chwili. Nasze perfumy mieszały się ze sobą, a oddechy otulały skórę.
Czułam, jak wszystko zbiera się we mnie i buzuje. Doprowadzało mnie do istnego szaleństwa.
Nagle poczułam, jak ręka Zayna zsuwa się powoli w dół. Zatrzymała się na zgięciu w kolanie, jednak mężczyzna nie zaprzestał pocałunkom ani na moment. Ścisnął delikatnie moją skórę, dając mi znak, aby podskoczyła, oplatając go nogami w biodrach. Tak też zrobiłam, obejmując go za szyję. Sapnęłam, gdy złapał za moją pierś. Powoli poruszał się w stronę jadalni. Mój oddech znacznie przyśpieszył. Zayn usadził mnie na stole, muskając ustami linię żuchwy, przenosząc się do ucha, aby przygryźć jego płatek.
- Tu jeszcze tego nie robiliśmy - wyszeptał, łapiąc za klamrę paska.
Przygryzłam wargę, obserwując jego poczynania. Czułam, jak płonę. Mój mężczyzna rozpalał mnie do czerwoności, powodował napływ brudnych myśli. Sprawiał, że każda cząsteczka mnie wręcz błagała o jego dotyk.
Postanowiłam mu pomóc i odpięłam zamek od spodni Zayna, zsuwając je w dół. Moim oczom ukazała się ogromna męskość natarczywie błagająca o wypuszczenie spod materiału bokserek. Nie przeciągałam więc i uwolniłam ją. Kolosalny, gruby penis stał na baczność. Zassałam powietrze, mając wrażenie, że eksploduję. Tak bardzo chciałam poczuć go w sobie, a on chciał znaleźć się we mnie.
Zayn zachichotał, łapiąc mnie za ręce i uniósł je nad moją głowę, abym położyła się na stole. Zaczął ponownie całować moje gorące wargi, lecz ręce mężczyzny wsunęły się pod sukienkę. Przejeżdżał palcami po mokrych udach, uśmiechając się mimowolnie.
- Taka mokra, kochanie - mruknął, kreśląc kółka na skórze.
Przeniósł się wyżej, wkładając dłoń pod koronkę. Pieścił mój wzgórek, doprowadzając mnie do szału. Pisnęłam, wyginając się lekko. I nagle Zayn złapał za boki majtek, aby bestialsko je ze mnie zdjąć. Schował je do kieszeni spodni, gdy moja pupa zderzyła się z zimnym blatem. Nie było to przyjemne, ale nie dbałam o to. Brunet chwycił swoje przyrodzenie, przybliżając się. Potarł koniuszkiem o moje wejście parę razy, po to by następnie wbić się we mnie. Krzyknęłam, zacieśniając się na nim. Zaczął poruszać się w umiarkowanym tempie, przyzwyczajałam się do jego obecności. Dyszałam, ledwo łapiąc oddech. Walczyłam o każdą dawkę powietrza. Złapałam za krańce stołu, zaciskając dłonie. Zayn przyśpieszał, a ja nie mogłam wytrzymać z podniecenia. Dźwięk naszych ciał obijających się o siebie z każdym pchnięciem roznosił echo po domu. Oboje sapaliśmy, zasysaliśmy powietrze, napawając się sobą. Byliśmy jednostką. W tamtej chwili nic innego się nie liczyło. Tylko ja i on, bo ja byłam jego, a on był mój.
- Szybciej - zaskomlałam na ostatnim tchu, wijąc się przed nim.
Tempo było niewiarygodne, wytrzymywałam je przez dużą dawkę przyjemności. Moje podbrzusze wariowało, zaciskałam zęby. Zayn przez cały czas na mnie patrzył, co chwilę jedną ręką gładził mój policzek w miłym geście. Starał się utrzymywać moje nogi, bo parę razy nie miałam nawet sił ich unosić.
- Bierzesz tabletki? - spytał ledwo wydobywając z siebie każde słowo.
Przytaknęłam, wyginając plecy w łuk. Byłam blisko, chciałam dać Zaynowi znak, więc przełknęłam głośno ślinę i przeniosłam ręce na jego pupę. Chwilę później szczytowałam, krzycząc imie Mulata. On zrobił to samo, wystrzeliwując we mnie. Starałam się doprowadzić umysł do normalnego myślenia. Zayn wyszedł ze mojej waginy, opierając dłonie o blat między moją talią. Zawiesił się, próbując unormować oddech. Zamknął na moment oczy, po czym opadł na mnie. Jego głowa spoczywała na moim brzuchu, więc zaczęłam głaskać go po policzku. Oddychałam ciężko, leżeliśmy w takiej pozycji kilka minut.
- Byłaś zajebista - skwitował, podnosząc się.
Ubrał bokserki, a następnie spodnie i podał mi rękę, abym mogła znaleźć się w pozycji siedzącej. Byłam obolała, zmęczona. Po prostu patrzyłam, jak zapina klamrę od paska.
- Skarbie, wiem, że cię wymęczyłem, ale cała noc przed nami - oznajmił z zawadiackim uśmieszkiem.
Złapał mnie w talii i uniósł, aby postawić na ziemię. Zachwiałam się, łapiąc go za ramię.
- Spokojnie, jestem tu - wychrypiał, prowadząc mnie do przedpokoju.
- Oddałbyś mi majtki? - spytałam po drodze, przełykając ślinę.
- Nie.
- Zayn!
- No co? Chce mieć do ciebie łatwiejszy dostęp - wyjaśnił, a ja spojrzałam na niego spod byka. - Oh, no dobra.
Wyciągnął materiał z kieszeni, podając mi go. Schyliłam się, aby ubrać bieliznę.
- Nie licz dzisiaj na więcej, bo po tym nie mam siły nawet chodzić - wysapałam, wciągając koronkę na pupę.
Podeszłam do lustra, przeklinając w duchu za zmazany błyszczyk i potargane włosy. Całe szczęście w łazience na dole była szczotka, więc doprowadziłam kosmyki do perfekcji, a usta przeciągnęłam innym kosmetykiem, który znalazłam w torebce. Otworzyłam szafę z butami, wybierając satynowe czółenka. Zayn w tym czasie ubrał skórzaną kurtkę, jedną z wielu oczywiście.
- Weź szalik, bo będzie ci zimno - poleciłam, szperając między wieszakami.
- Brzmisz, jak moja matka - burknął, sięgając po bawełniany materiał.
Przewróciłam oczami, zakładając beżowy płaszcz i chustkę na szyję koloru butów. Przepakowałam torebkę na małą, biało - złotą na pasku. Malik otworzył mi drzwi, jak na dżentelmena przystało i razem wyszliśmy na zewnątrz, gdzie przed bramą czekał czarny pojazd. Spojrzałam pytająco na mojego chłopaka.
- Nie jeżdżę taksówkami, skarbie. Mam od tego ludzi - wyjaśnił, wyjmując papierosa z paczki.
Schował ją z powrotem do kieszeni kurtki, a ja prychnęłam pod nosem. Podeszliśmy do auta, brunet otworzył mi drzwi i powiedział, abym zaczekała, aż skończy palić.
W tym czasie wyjęłam telefon z torebki, aby odczytać kilka wiadomości urodzinowych. Kierowca to mężczyzna, którego kiedyś widziałam na wyścigach.
- Wszystkiego najlepszego, Lucy - powiedział grubym głosem, odwracając się do mnie.
- Dziękuję - posłałam mu promienny uśmiech.
- Słyszałem, że za tydzień wracasz z nami na tor - odparł, a ja przytaknęłam. - W czerwcu mocne zawody przed nami, jak wygramy z Francuzami to czeka nas bitwa z Quatarem.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Malik wsiadł do środka, a kierowca ruszył w nieznanym mi kierunku.
Jak się okazało po 30 minutach, był to klub, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Wyglądał na bardzo ekskluzywny i drogi, oczywiście zostaliśmy wpuszczeni przed kolejką. W środku była jedna, ogromna sala, która miała dosyć duży taras, z którego widać było całe pomieszczenie. Dj przygrywał różne kawałki, a ludzie tańczyli ze sobą, popijając drinki. Wystrój był wspaniały, nowoczesny i ekstrawagancki.
-  A teraz moment kulminacyjny, kochanie - wychrypiał Zayn do mojego ucha, łapiąc mnie za rękę.
Rozpięłam płaszcz, a w rękaw schowałam szalik. Obsługa zabrała nasze odzienia, po czym Mulat prowadził mnie prosto na taras. Weszłam po schodach, a to co tam zastałam przerosło moje oczekiwania.
Wszyscy moi znajomi, ogromny tort w kształcie Louboutina. Jedna, wielka loża ze stolikiem, na którym stała masa szotów i jakieś przekąski. Po prawej stronie była góra różnych prezentów. Zauważyłam też szampany oraz ogromny napis "Wszystkiego najlepszego Lucy!" nad kanapą. Balony białe, czarne i szare poprzyczepiane były do różnych mebli lub pałętały się po ziemi. Wszystko było po prostu idealnie. Lepiej, niż to sobie wymarzyłam.
Za nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, goście zaczęli śpiewać "sto lat". Nigdy w życiu nie miałam prawdziwej imprezy urodzinowej, w domu dziecka dostawałam jedynie czekoladę. Teraz stałam przed przyjaciółmi w jednym z najdroższych klubów Londynie, wszyscy byli tu dla mnie. Wydawało się tak perfekcyjnie. Jednak wtedy nie wiedziałam jeszcze, co czeka mnie później...

______________________________________
No i mamy powrót! Kto się stęsknił? Ja za wami na pewno. Wiem, że opowiadanie było zawieszone i prawdopodobnie straciłam większość czytelników, ale wiem, że jakaś garstka was jeszcze tu jest. Mam nadzieję, że spodobał wam się nowy rozdział. Musze przyznać, że ciężko z nim było, gdyż wczoraj usunęła mi się ponad połowa. Nie jest on, więc taki, jak chciałam. Jednak starałam się powtórzyć równie dobry.

Bardzo was proszę o wyrażenie opinii w komentarzu! 

Ps zalecam sprawdzenie bohaterów i okolicy :)