Cholernie ważna notka pod rozdziałem, chodzi o konkurs!
Lot spędziłam na spaniu i słuchaniu muzyki. Leżałam na Zaynie, więc było mi wygodnie. Lądowaliśmy około 7am czasu amerykańskiego. Napisałam oczywiście do Joela, po czym zapięłam pas i włożyłam gumę do ust. Samolot znalazł się na pasie lotniska, po czym został przypięty do rękawa. Wstałam z siedzenia, zabrałam swoje rzeczy i razem z Zaynem udaliśmy się w stronę wyjścia. Szliśmy tym korytarzykiem, a ja złapałam mojego chłopaka za rękę.
- Denerwujesz się? - zapytałam, gdy zmierzaliśmy na sprawdzanie dokumentów.
- Trochę - szepnął, mocniej ściskając moją rękę.
- Spokojnie, jestem z tobą i nie ma się czego bać - odparłam, całując go w policzek.
Pokazaliśmy swoje paszporty, po czym mogliśmy odebrać nasze walizki. Zayn zdjął je z taśmy, wzięłam jedną i mogliśmy ruszyć do wyjścia. Już nie mogłam doczekać się spotkania z bratem. I nagle zobaczyłam go w tłumie. Ubrany w czarne spodnie oraz elegancką, niebieską koszulę. Włosy, jak zwykle postawione na żel. Wyglądał przystojnie, choć to mój brat, więc zawsze będę mówić, że to głupi ogr.
Natychmiast pobiegłam w jego stronę, zostawiając walizkę i torebkę. Tęskniłam za nim cholernie mocno, gdy wpadłam w ramiona brata byłam najszczęśliwsza. Wciąż miał te same perfumy, a jego uścisk był szczelny.
- Moja mała Lucia - wyszeptał, głaszcząc mnie po plecach.
- Joel, tak tęskniłam - odparłam, gdy odsunęliśmy się od siebie.
Zauważyłam skrępowanego Zayna, idącego w naszą stronę. Cholera, zapomniałam o nim. Szybko znalazłam się przy jego boku i z uśmiechem pociągnęłam do Joela.
- Zayn, to jest mój brat Joel. Joel, to Zayn, mój chłopak - przedstawiłam ich sobie, oplatając ręką przedramię Malika.
- Miło cię poznać, Joel Collins - mój brat podał dłoń Mulatowi.
- Zayn Malik - przywitali się uściskiem.
- Dobra, zawiozę was do nas, ale muszę uciekać, bo praca czeka - oznajmił Joel, kierując się na parking.
- Już nie mogę się doczekać - powiedziałam, biorąc torebkę.
Zobaczyłam mercedesa brata, który zapakował nasze walizki do bagażnika. Zajęłam miejsce z przodu, ciężko było się przyzwyczaić do zmiany ruchu.
Joel ruszył, a ja zapięłam pas.
- Macie dom w Nowym Yorku? - zapytał mój chłopak.
- Dokładnie do na obrzeżach - poinformował, wyjeżdżając z lotniska.
- Ile taki dom kosztuje? - mruknął, a ja odwróciłam się z pytającym wzrokiem.
- Nie tak dużo, jak mówiłem to są obrzeża. Oddałbym wszystko, żeby mieć apartament w mieście - powiedział, uśmiechając się.
- Czyli lepiej kupić apartament?
- Jeśli cię stać to tak, masz najlepsze widoki na świecie - oznajmił, a ja już wyobrażałam sobie siebie w takim miejscu.
- A Olivia?
- Olivia ma apartament, ale bez takich super widoków, jeszcze w mieście, lecz to nie to samo - odrzekł, gdy ja wyciągałam telefon.
- Nie możecie mieszkać w takim? - spytałam, odblokowując urządzenie.
- Z dzieckiem? Nie ma szans - prychnął, patrząc na mnie.
Napisałam szybko sms do Louisa, że przylecieliśmy. Odpisał, że mam robić dużo zdjęć. Chwilę później zauważyłam, że Fabio smsował do mnie. Zignorowałam to.
Po 25 minutach podjechaliśmy pod dom, a raczej kamienicę Joela. No tak, oni uważali to za normalne domy.
Wysiadłam z auta i od razu pognałam do wejścia, zadzwoniłam dzwonkiem. A po chwili zobaczyłam śliczną Devonne, trochę schudła, a jej włosy były dłuższe. Przytuliłam ją mocno.
- Lucy, jak się cieszę, że przylecieliście - powiedziała, trzymając mnie w objęciach.
Odsunęłyśmy się od siebie, a ona skamieniała. Zdezorientowana, odwróciłam się i zauważyłam, że Dev patrzyła na mojego chłopaka.
- To jest ten Zayn? - zapytała oniemiała z otwartą buzią.
- Tak - odpowiedziałam, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- On wygląda, jak Bóg - wymamrotała, przygryzając wargę.
- I jest tylko mój - zaśmiałam się, patrząc na Mulata.
- Dobra, ja lecę do pracy. Pa - pożegnał się Joel, wsiadając do samochodu.
Brat odjechał, a Zayn przyczołgał walizki i stanął obok nas.
- Zayn Malik, miło mi cię poznać - powiedział do Devonne.
- Devonne Collins, czujcie się tu, jak u siebie - uśmiechnęła się, wchodząc do środka.
Moja bratowa zaprowadziła nas do pokoju, gdzie będziemy spać. To ten sam, w którym urzędowałam w wakacje. Zayn zostawił walizki, a ja pobiegłam do pokoiku Dianki. Mała księżniczka leżała w swoim łóżeczku, miała już 5 miesięcy. Urosły jej włoski.
Śliczne, niebieskie oczka patrzyły się na mnie zdziwione. Miała je po Joelu, a on po naszym ojcu. Poczułam, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku. Wzięłam malutką ostrożnie na ręce, bujałam się. W drzwiach stanęła Devonne.
- Jest podobna do Joela - wyszeptała z dumnym uśmiechem.
- Ma niebieskie oczy po nim, a on po ojcu - odparłam, całując czółko dziecka.
- Na pewno jest z was dumny - odrzekła, kładąc dłoń na moim ramieniu. - Połóż ją potem proszę i chodź na śniadanie.
Przytaknęłam, gdy wyszła z pomieszczenia. Chwilę postałam z Dianą na rękach, lecz gdy zaczęła zasypiać, położyłam ją do łóżeczka. Udałam się do kuchni, gdzie siedział Zayn i Devonne. Mój chłopak zajadał się już jajecznicą z bekonem, a ja dołączyłam.
- Jak minął lot? - zapytała blondynka, opierając się o blat.
- Dobrze, spaliśmy cały czas - odpowiedział Mulat.
- Joel wróci o 4pm to możemy gdzieś wyjść, bo ja małej nie zostawię, a nie chcę jej targać po mieście - odparła, biorąc łyk kawy.
- A co z nią w Nowy Rok? - zapytałam, pakując do buzi widelec z jajecznicą.
- Moi rodzice ją biorą do siebie - oznajmiła, wkładając brudny kubek do zmywarki.
Po śniadaniu postanowiliśmy odpocząć w salonie, podróż nas wymęczyła. A do tego było po 8am, więc nic kreatywnego nie zrobimy.
Położyliśmy się wszyscy na kanapie z herbatą, kominek był rozpalony. A za oknami padał puszysty śnieg, okryłam się kocem. Zayn leżał na kanapie, opierając się o poręcz. Ja natomiast o jego plecy. Jego ręce oplatały mnie szczelnie. Devonne natomiast zajęła drugą sofę.
- Jak chcecie to idźcie spać, ja się chyba zdrzemnę. Diana dała popalić w nocy, ale telewizor może być włączony - powiedziała blondynka, układając się.
Nawet nie zauważyłam, jak zasnęłam w ramionach ukochanego. Było mi wygodnie, a spałam 2,5 godziny. Obudziłam się, przetarłam oczy. Zayn spał, Devonne nie było.
Delikatnie wydostałam się z objęć chłopaka i ruszyłam do kuchni. Gdy nie zastałam tam blondynki, postanowiłam iść do pokoju Dianki. Siedziała tam, karmiąc małą.
- Hej, dawno wstałaś? - odparłam sennie, wchodząc do środka.
- Nie, kilka minut przed tobą, bo Diana zaczęła płakać - oznajmiła z uśmiechem.
- Mogę iść się odświeżyć? - zapytałam, przeczesując włosy palcami.
- Jasne, wiesz gdzie łazienka - powiedziała, mrugając jednym okiem.
Udałam się do naszego pokoju, wyjęłam kosmetyczkę, ręcznik oraz nowe ubrania. Pognałam do łazienki, gdzie od razu wyszorowałam zęby. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Dokładnie zmyłam z siebie brud, do włosów użyłam szamponu. Kropelki wody kapały na moje ciało.
Wyszłam owijając się ręcznikiem, wytarłam się i po kremowałam. Założyłam bieliznę, zwykłe spodnie jeansowe oraz pudrowy sweterek. Rozczesałam, wysuszyłam i polokowałam włosy. Musiałam też sama zmienić opatrunek, co było troszkę trudne, ale dałam radę.
Nałożyłam podkład, kredkę na powieki, rzęsy potraktowałam maskarą, a policzki różem. Zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do pokoju, aby je zostawić. Wzięłam telefon, po czym poszłam do salonu. Zayn wciąż spał, wyglądał tak słodko. Jego wargi były lekko rozchylone, a oczy mocno zamknięte. Głowa opadała mu na oparcie kanapy. Uklęknęłam i pocałowałam go delikatnie w nos, lecz obudził się.
- Dzień dobry, śpiochu - posłałam mu swój najładniejszy uśmiech.
- Cześć, kochanie najpiękniejsze - wymamrotał, patrząc na mnie.
- Jest 12am skarbie, wstawaj - powiedziałam, wstając z podłogi. - Łazienka jest na przeciwko naszej sypialni.
Malik ruszył z kanapy, a ja zajęłam jego miejsce. Włączyłam telefon i zadzwoniłam do Louisa.
- Cześć, księżniczko.
- Hejka, jak tam?
- Siedzę u rodziców, jak minął lot?
- Dobrze, jesteśmy u Devonne. Spaliśmy trochę, ja już się umyłam i odpoczywam teraz.
- A co u Malika?
- Bał się mojego brata.
- On się bał?
- Tak.
- O ludzie, on się niczego nie boi.
- No widzisz, haha.
- Dobra, kończymy, bo płacisz. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Pa, księżniczko.
- Pa, Louie.
Rozłączyłam się, po czym spojrzałam w sms. Fabio pytał, czy doleciałam już. Nie odpisałam nic, po prostu zignorowałam wiadomość. Odpisałam tylko Mel, Chrisowi oraz Sarze, że jestem na miejscu.
Momentalnie dostałam odpowiedź od mojego przyjaciela.
Chris ♥
30 grudnia 2014, 12:13 am
>Przywieź mi jakąś nowojorską dupkę :*<
Lucy
30 grudnia 2014, 12:14 am
>Może jeszcze frytki do tego? *emotikon smile* <
Chris ♥
30 grudnia 2014, 12:14 am
>Ty możesz w każdej chwili pieprzyć Zayna, ja chcę w końcu mojego kotka ;c<
Lucy
30 grudnia 2014, 12:15 am
>Ale tego nie robię<
Chris ♥
30 grudnia 2014, 12:16 am
>Wciąż nie rozumiem, jak możesz marnować taką szansę. Sam z chęcią schrupałbym ten tyłek *.*<
Lucy
30 grudnia 2014, 12:16 am
>Chris!<
Odłożyłam telefon, chichocząc pod nosem. Devonne siedziała na fotelu, a ja podskoczyłam z przerażenia. Jak ona się tam znalazła?
- Coś się stało? - zapytała, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Chris, mój przyjaciel gej ma głupie marzenia - wyjaśniłam, śmiejąc się.
- Mhm, a odzywał się do ciebie Fabio? - wyszeptała, przybliżając się.
- Tak, ja...nie wiem, co robić. Zayn się wkurzy - odparłam, przygryzając wargę.
- Powinien zrozumieć, że masz prawo mieć kolegów - powiedziała, łącząc dłonie.
- On po prostu nie lubi Fabio, bo wie, że nie jest zwykłym kolegą.
- Skąd on to wie? - zapytała, mrużąc oczy.
- Ehh...nasłał na mnie fotografa, widział nawet Fabio na zdjęciach - oznajmiłam ze wstydem.
- Aha, a więc widział, że Fabio bardzo cię lubi i jest zazdrosny o niego? - skwitowała, szukając u mnie potwierdzenia.
- Tak.
- Awww, Zayn jest zazdrosny, czyli musi cię bardzo kochać - pisnęła z ogromnym uśmiechem, klaszcząc w dłonie.
- Cicho - zakryłam jej buzię, aby Malik nie usłyszał.
- Myślę, że powinnaś się spotkać z Fabio, jeśli chcesz - odparła po chwili.
- Powiedzieć Zaynowi? - spytałam, przygryzając wargę.
- Co mi powiedzieć? - usłyszałam, a mój wzrok momentalnie padł na drzwi.
Mój boski chłopak stał w futrynie i wyglądał cudownie. Miał na sobie czarne spodnie oraz bordową koszulkę z rękawkami 3/4, opinającą jego boskie ciało. 3 guziki z przodu, z czego jeden odpięty. Wyglądało to idealnie z jego oliwkową karnacją, czułam jego piękne perfumy. Jestem szczęściarą, że mogę być z kimś takim, jak on.
Wtedy dotarło do mnie, że pytał. Cholera, co ja miałam mu powiedzieć?
- Chciałam zabrać ją do klubu, ale nie wie, czy się zgodzisz - uratowała mnie Devonne.
- We dwie? - zapytał, unosząc brwi.
- Taki babski wypad. Może będą moje koleżanki i Olivia - poinformowała ze spokojem.
- Kiedy?
- Po Nowym Roku - oznajmiła, a ja przytaknęłam.
- No spoko, możecie iść - rzekł, lecz widziałam, że się boi.
Podeszłam do niego i ułożyłam dłonie na jego policzkach, a on oplótł swoimi moją talię.
- Kocham cię - wyszeptałam, gdy przybliżyliśmy się do siebie, aby nasze nosy się stykały.
- Ja ciebie bardziej - mruknął, złączając swoje wargi z moimi.
- Dobra, muszę zepsuć waszą piękną chwilę, bo potrzebuję Lucy do robienia obiadu - odezwała się Devonne, wstając z fotela.
Malik złożył delikatny pocałunek na moich ustach, po czym ruszyłam za bratową. W kuchni podziękowałam jej za pomoc i zaoferowałam się, że zrobię moją lasagne, którą uwielbia Chris.
Zayn w tym czasie oglądał telewizję lub pomagał nam. W pewnym momencie wyszedł, bo zadzwonił jego telefon. Spiął się widząc, kto dzwoni. Postanowiłam lekko podsłuchać.
Podeszłam bliżej i usłyszałam kawałek rozmowy.
- Masz?
- Dobrze, to spotkajmy się dzisiaj. Musimy to zrobić dyskretnie.
- Tak, wyślę ci adres sms.
Zdziwiona weszłam do pokoju, a on się odwrócił.
- Z kim rozmawiałeś? - zapytałam rozzłoszczona, krzyżując ręce pod biustem.
- Nikt ważny - mruknął, chowając telefon do kieszeni spodni.
- Zayn, nie jestem głupia - warknęłam, podchodząc do niego.
- Kurwa, to był znajomy, który załatwi mi broń - zdenerwował się, przewracając oczami.
- Po co ci to? Nie możesz raz zachowywać się, jak normalny człowiek? - warknęłam, mrożąc go wzrokiem.
- Zauważ, że nie jestem normalnym człowiekiem - powiedział z poważną miną.
- Do prawdy? Od kiedy i niby z jakiej racji? - dopytywałam, opierając ręce na biodrach.
- Z takiej racji, że na tym świecie ludzie z mojej pracy tylko czekają, żeby mnie zabić - wyjaśnił, a mi zrobiło się głupio.
Doskonale wiem o tym, że potrzebuje broni. Jego branża jest niebezpieczna, codziennie mu to grozi. Sama byłam celem wiele razy.
- Przepraszam - szepnęłam, przytulając go.
- Nic się nie stało, tak już jest i rozumiem, że ci trudno - powiedział, obejmując mnie.
Joel przyjechał chwilę przed czasem, zjedliśmy razem obiad i chwilkę odpoczęliśmy, po czym każdy stwierdził, że trzeba jechać do miasta. Ubrałam się w kurtkę, szalik oraz rękawiczki. Na dworze wciąż padał śnieg, więc szybko wzięłam malutką Diankę na ręce, aby włożyć ją do fotelika w samochodzie. Dziś mieliśmy się tylko przejść po Times Square, więc Joel podwiózł nas, ale auto zostawił na parkingu. Tak tęskniłam za tym miejscem, ma taki klimat.
- Kocham Nowy York - powiedziałam, patrząc na otoczenie.
Były już widoczne przygotowania do Nowego Roku, ustawiano bramki i inne potrzebne rzeczy. Gdy przechodziliśmy obok Starbucksa po prostu musiałam wejść po kawę, aby się rozgrzać.
Zamówiłam waniliowe latte, Zayn amierican, Joel wybrał espresso, a Dev zwykłe latte. Czekając w kolejce dostałam sms, wyciągnęłam telefon z torebki, ale od razu tego pożałowałam.
Fabio atakował mnie, bardzo chciał się spotkać. Przygryzłam wargę, biorąc głęboki oddech i schowałam urządzenie. Odebrałam kawę, po czym czekałam na resztę. Po chwili mogliśmy ruszyć dalej.
- Zrobię wam zdjęcie - zaproponowała Devonne, biorąc ode mnie telefon.
Joel z Dianką w wózku stanęli za blondynką, a ja wtuliłam się w Zayna. On jednak złapał za mój podbródek, następnie namiętnie pocałował. Czułam się tak wspaniale, stojąc na Times Square z moim chłopakiem, który łączy nasze usta. Te pieprzone motylki szalały w moim brzuchu.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, Devonne z uśmiechem oddała mi iphone'a. A Joel wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Zachichotałam pod nosem, idąc dalej.
Złapałam Malika pod ramię, rozglądając się.
- Możemy wejść do banku? Muszę wypłacić pieniądze - odparł Joel, gdy znajdowaliśmy się na przeciwko docelowego miejsca.
- Jasne - przytaknęłam, idąc za bratem.
Staliśmy w kolejce do bankomatu, gdy nagle zdarzyło się coś dziwnego. Joel zesztywniał, patrzył na kogoś.
- Co ty tu do cholery robisz? - wydarł się rozzłoszczony, a ja w końcu znalazłam osobę, na którą patrzył.
Ta twarz była taka znajoma...
____________________________________________________________________
Jezus Maria, zabijcie mnie. Ja...Ja nie wierzę, wybiło to 50 tysięcy...Dziś dosłownie się rozpłakałam, jestem tak cholernie wdzięczna. Nie umiem tego nawet opisać. Po prostu dziękuję wam z całego serca, bo kiedy zaczynałam to opowiadanie nie myślałam, że będę miała takich wspaniałych czytelników. Kocham was! Po prostu kocham! ♥ Dziękuję, że jesteście...
KONKURS
Pewnie każdy czeka na ten konkurs, a więc o to on:
Waszym zadaniem jest odgadnięcie, kogo bohaterowie spotkali w banku ;) Oczywiście są podpowiedzi:
- Ta osoba pojawiła się już w jednym z rozdziałów.
- Nie znamy imienia tej osoby, więc po prostu napiszcie w jakiej sytuacji ona się znalazła w opowiadaniu.
- Osoba ta zna Lucy i całą jej rodzinę.
- Lucy widziała tę osobę wcześniej.
Niestety, nic więcej nie podpowiem. Mam nadzieję, że dacie radę! Wbrew pozorom to nie jest trudne, trzymam kciuki :)
Ale oczywiście nie ma konkursu bez nagrody, a więc pierwsza osoba, która odgadnie, o kogo chodzi wygra rozmowę ze mną na skype, gdzie jestem w stanie zdradzić kilka spojlerów.
W komentarzach piszcie sytuację z tobą osobą, podajcie też nazwę na skype. Macie czas do jutra do 19:30, a rozmowa o 20:00, chyba że coś się zmieni, bo osoba wygrana nie może itp.
Trzymam kciuki kochani! ♥
Natychmiast pobiegłam w jego stronę, zostawiając walizkę i torebkę. Tęskniłam za nim cholernie mocno, gdy wpadłam w ramiona brata byłam najszczęśliwsza. Wciąż miał te same perfumy, a jego uścisk był szczelny.
- Moja mała Lucia - wyszeptał, głaszcząc mnie po plecach.
- Joel, tak tęskniłam - odparłam, gdy odsunęliśmy się od siebie.
Zauważyłam skrępowanego Zayna, idącego w naszą stronę. Cholera, zapomniałam o nim. Szybko znalazłam się przy jego boku i z uśmiechem pociągnęłam do Joela.
- Zayn, to jest mój brat Joel. Joel, to Zayn, mój chłopak - przedstawiłam ich sobie, oplatając ręką przedramię Malika.
- Miło cię poznać, Joel Collins - mój brat podał dłoń Mulatowi.
- Zayn Malik - przywitali się uściskiem.
- Dobra, zawiozę was do nas, ale muszę uciekać, bo praca czeka - oznajmił Joel, kierując się na parking.
- Już nie mogę się doczekać - powiedziałam, biorąc torebkę.
Zobaczyłam mercedesa brata, który zapakował nasze walizki do bagażnika. Zajęłam miejsce z przodu, ciężko było się przyzwyczaić do zmiany ruchu.
Joel ruszył, a ja zapięłam pas.
- Macie dom w Nowym Yorku? - zapytał mój chłopak.
- Dokładnie do na obrzeżach - poinformował, wyjeżdżając z lotniska.
- Ile taki dom kosztuje? - mruknął, a ja odwróciłam się z pytającym wzrokiem.
- Nie tak dużo, jak mówiłem to są obrzeża. Oddałbym wszystko, żeby mieć apartament w mieście - powiedział, uśmiechając się.
- Czyli lepiej kupić apartament?
- Jeśli cię stać to tak, masz najlepsze widoki na świecie - oznajmił, a ja już wyobrażałam sobie siebie w takim miejscu.
- A Olivia?
- Olivia ma apartament, ale bez takich super widoków, jeszcze w mieście, lecz to nie to samo - odrzekł, gdy ja wyciągałam telefon.
- Nie możecie mieszkać w takim? - spytałam, odblokowując urządzenie.
- Z dzieckiem? Nie ma szans - prychnął, patrząc na mnie.
Napisałam szybko sms do Louisa, że przylecieliśmy. Odpisał, że mam robić dużo zdjęć. Chwilę później zauważyłam, że Fabio smsował do mnie. Zignorowałam to.
Po 25 minutach podjechaliśmy pod dom, a raczej kamienicę Joela. No tak, oni uważali to za normalne domy.
Wysiadłam z auta i od razu pognałam do wejścia, zadzwoniłam dzwonkiem. A po chwili zobaczyłam śliczną Devonne, trochę schudła, a jej włosy były dłuższe. Przytuliłam ją mocno.
- Lucy, jak się cieszę, że przylecieliście - powiedziała, trzymając mnie w objęciach.
Odsunęłyśmy się od siebie, a ona skamieniała. Zdezorientowana, odwróciłam się i zauważyłam, że Dev patrzyła na mojego chłopaka.
- To jest ten Zayn? - zapytała oniemiała z otwartą buzią.
- Tak - odpowiedziałam, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- On wygląda, jak Bóg - wymamrotała, przygryzając wargę.
- I jest tylko mój - zaśmiałam się, patrząc na Mulata.
- Dobra, ja lecę do pracy. Pa - pożegnał się Joel, wsiadając do samochodu.
Brat odjechał, a Zayn przyczołgał walizki i stanął obok nas.
- Zayn Malik, miło mi cię poznać - powiedział do Devonne.
- Devonne Collins, czujcie się tu, jak u siebie - uśmiechnęła się, wchodząc do środka.
Moja bratowa zaprowadziła nas do pokoju, gdzie będziemy spać. To ten sam, w którym urzędowałam w wakacje. Zayn zostawił walizki, a ja pobiegłam do pokoiku Dianki. Mała księżniczka leżała w swoim łóżeczku, miała już 5 miesięcy. Urosły jej włoski.
Śliczne, niebieskie oczka patrzyły się na mnie zdziwione. Miała je po Joelu, a on po naszym ojcu. Poczułam, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku. Wzięłam malutką ostrożnie na ręce, bujałam się. W drzwiach stanęła Devonne.
- Jest podobna do Joela - wyszeptała z dumnym uśmiechem.
- Ma niebieskie oczy po nim, a on po ojcu - odparłam, całując czółko dziecka.
- Na pewno jest z was dumny - odrzekła, kładąc dłoń na moim ramieniu. - Połóż ją potem proszę i chodź na śniadanie.
Przytaknęłam, gdy wyszła z pomieszczenia. Chwilę postałam z Dianą na rękach, lecz gdy zaczęła zasypiać, położyłam ją do łóżeczka. Udałam się do kuchni, gdzie siedział Zayn i Devonne. Mój chłopak zajadał się już jajecznicą z bekonem, a ja dołączyłam.
- Jak minął lot? - zapytała blondynka, opierając się o blat.
- Dobrze, spaliśmy cały czas - odpowiedział Mulat.
- Joel wróci o 4pm to możemy gdzieś wyjść, bo ja małej nie zostawię, a nie chcę jej targać po mieście - odparła, biorąc łyk kawy.
- A co z nią w Nowy Rok? - zapytałam, pakując do buzi widelec z jajecznicą.
- Moi rodzice ją biorą do siebie - oznajmiła, wkładając brudny kubek do zmywarki.
Po śniadaniu postanowiliśmy odpocząć w salonie, podróż nas wymęczyła. A do tego było po 8am, więc nic kreatywnego nie zrobimy.
Położyliśmy się wszyscy na kanapie z herbatą, kominek był rozpalony. A za oknami padał puszysty śnieg, okryłam się kocem. Zayn leżał na kanapie, opierając się o poręcz. Ja natomiast o jego plecy. Jego ręce oplatały mnie szczelnie. Devonne natomiast zajęła drugą sofę.
- Jak chcecie to idźcie spać, ja się chyba zdrzemnę. Diana dała popalić w nocy, ale telewizor może być włączony - powiedziała blondynka, układając się.
Nawet nie zauważyłam, jak zasnęłam w ramionach ukochanego. Było mi wygodnie, a spałam 2,5 godziny. Obudziłam się, przetarłam oczy. Zayn spał, Devonne nie było.
Delikatnie wydostałam się z objęć chłopaka i ruszyłam do kuchni. Gdy nie zastałam tam blondynki, postanowiłam iść do pokoju Dianki. Siedziała tam, karmiąc małą.
- Hej, dawno wstałaś? - odparłam sennie, wchodząc do środka.
- Nie, kilka minut przed tobą, bo Diana zaczęła płakać - oznajmiła z uśmiechem.
- Mogę iść się odświeżyć? - zapytałam, przeczesując włosy palcami.
- Jasne, wiesz gdzie łazienka - powiedziała, mrugając jednym okiem.
Udałam się do naszego pokoju, wyjęłam kosmetyczkę, ręcznik oraz nowe ubrania. Pognałam do łazienki, gdzie od razu wyszorowałam zęby. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Dokładnie zmyłam z siebie brud, do włosów użyłam szamponu. Kropelki wody kapały na moje ciało.
Wyszłam owijając się ręcznikiem, wytarłam się i po kremowałam. Założyłam bieliznę, zwykłe spodnie jeansowe oraz pudrowy sweterek. Rozczesałam, wysuszyłam i polokowałam włosy. Musiałam też sama zmienić opatrunek, co było troszkę trudne, ale dałam radę.
Nałożyłam podkład, kredkę na powieki, rzęsy potraktowałam maskarą, a policzki różem. Zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do pokoju, aby je zostawić. Wzięłam telefon, po czym poszłam do salonu. Zayn wciąż spał, wyglądał tak słodko. Jego wargi były lekko rozchylone, a oczy mocno zamknięte. Głowa opadała mu na oparcie kanapy. Uklęknęłam i pocałowałam go delikatnie w nos, lecz obudził się.
- Dzień dobry, śpiochu - posłałam mu swój najładniejszy uśmiech.
- Cześć, kochanie najpiękniejsze - wymamrotał, patrząc na mnie.
- Jest 12am skarbie, wstawaj - powiedziałam, wstając z podłogi. - Łazienka jest na przeciwko naszej sypialni.
Malik ruszył z kanapy, a ja zajęłam jego miejsce. Włączyłam telefon i zadzwoniłam do Louisa.
- Cześć, księżniczko.
- Hejka, jak tam?
- Siedzę u rodziców, jak minął lot?
- Dobrze, jesteśmy u Devonne. Spaliśmy trochę, ja już się umyłam i odpoczywam teraz.
- A co u Malika?
- Bał się mojego brata.
- On się bał?
- Tak.
- O ludzie, on się niczego nie boi.
- No widzisz, haha.
- Dobra, kończymy, bo płacisz. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Pa, księżniczko.
- Pa, Louie.
Rozłączyłam się, po czym spojrzałam w sms. Fabio pytał, czy doleciałam już. Nie odpisałam nic, po prostu zignorowałam wiadomość. Odpisałam tylko Mel, Chrisowi oraz Sarze, że jestem na miejscu.
Momentalnie dostałam odpowiedź od mojego przyjaciela.
Chris ♥
30 grudnia 2014, 12:13 am
>Przywieź mi jakąś nowojorską dupkę :*<
Lucy
30 grudnia 2014, 12:14 am
>Może jeszcze frytki do tego? *emotikon smile* <
Chris ♥
30 grudnia 2014, 12:14 am
>Ty możesz w każdej chwili pieprzyć Zayna, ja chcę w końcu mojego kotka ;c<
Lucy
30 grudnia 2014, 12:15 am
>Ale tego nie robię<
Chris ♥
30 grudnia 2014, 12:16 am
>Wciąż nie rozumiem, jak możesz marnować taką szansę. Sam z chęcią schrupałbym ten tyłek *.*<
Lucy
30 grudnia 2014, 12:16 am
>Chris!<
Odłożyłam telefon, chichocząc pod nosem. Devonne siedziała na fotelu, a ja podskoczyłam z przerażenia. Jak ona się tam znalazła?
- Coś się stało? - zapytała, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Chris, mój przyjaciel gej ma głupie marzenia - wyjaśniłam, śmiejąc się.
- Mhm, a odzywał się do ciebie Fabio? - wyszeptała, przybliżając się.
- Tak, ja...nie wiem, co robić. Zayn się wkurzy - odparłam, przygryzając wargę.
- Powinien zrozumieć, że masz prawo mieć kolegów - powiedziała, łącząc dłonie.
- On po prostu nie lubi Fabio, bo wie, że nie jest zwykłym kolegą.
- Skąd on to wie? - zapytała, mrużąc oczy.
- Ehh...nasłał na mnie fotografa, widział nawet Fabio na zdjęciach - oznajmiłam ze wstydem.
- Aha, a więc widział, że Fabio bardzo cię lubi i jest zazdrosny o niego? - skwitowała, szukając u mnie potwierdzenia.
- Tak.
- Awww, Zayn jest zazdrosny, czyli musi cię bardzo kochać - pisnęła z ogromnym uśmiechem, klaszcząc w dłonie.
- Cicho - zakryłam jej buzię, aby Malik nie usłyszał.
- Myślę, że powinnaś się spotkać z Fabio, jeśli chcesz - odparła po chwili.
- Powiedzieć Zaynowi? - spytałam, przygryzając wargę.
- Co mi powiedzieć? - usłyszałam, a mój wzrok momentalnie padł na drzwi.
Mój boski chłopak stał w futrynie i wyglądał cudownie. Miał na sobie czarne spodnie oraz bordową koszulkę z rękawkami 3/4, opinającą jego boskie ciało. 3 guziki z przodu, z czego jeden odpięty. Wyglądało to idealnie z jego oliwkową karnacją, czułam jego piękne perfumy. Jestem szczęściarą, że mogę być z kimś takim, jak on.
Wtedy dotarło do mnie, że pytał. Cholera, co ja miałam mu powiedzieć?
- Chciałam zabrać ją do klubu, ale nie wie, czy się zgodzisz - uratowała mnie Devonne.
- We dwie? - zapytał, unosząc brwi.
- Taki babski wypad. Może będą moje koleżanki i Olivia - poinformowała ze spokojem.
- Kiedy?
- Po Nowym Roku - oznajmiła, a ja przytaknęłam.
- No spoko, możecie iść - rzekł, lecz widziałam, że się boi.
Podeszłam do niego i ułożyłam dłonie na jego policzkach, a on oplótł swoimi moją talię.
- Kocham cię - wyszeptałam, gdy przybliżyliśmy się do siebie, aby nasze nosy się stykały.
- Ja ciebie bardziej - mruknął, złączając swoje wargi z moimi.
- Dobra, muszę zepsuć waszą piękną chwilę, bo potrzebuję Lucy do robienia obiadu - odezwała się Devonne, wstając z fotela.
Malik złożył delikatny pocałunek na moich ustach, po czym ruszyłam za bratową. W kuchni podziękowałam jej za pomoc i zaoferowałam się, że zrobię moją lasagne, którą uwielbia Chris.
Zayn w tym czasie oglądał telewizję lub pomagał nam. W pewnym momencie wyszedł, bo zadzwonił jego telefon. Spiął się widząc, kto dzwoni. Postanowiłam lekko podsłuchać.
Podeszłam bliżej i usłyszałam kawałek rozmowy.
- Masz?
- Dobrze, to spotkajmy się dzisiaj. Musimy to zrobić dyskretnie.
- Tak, wyślę ci adres sms.
Zdziwiona weszłam do pokoju, a on się odwrócił.
- Z kim rozmawiałeś? - zapytałam rozzłoszczona, krzyżując ręce pod biustem.
- Nikt ważny - mruknął, chowając telefon do kieszeni spodni.
- Zayn, nie jestem głupia - warknęłam, podchodząc do niego.
- Kurwa, to był znajomy, który załatwi mi broń - zdenerwował się, przewracając oczami.
- Po co ci to? Nie możesz raz zachowywać się, jak normalny człowiek? - warknęłam, mrożąc go wzrokiem.
- Zauważ, że nie jestem normalnym człowiekiem - powiedział z poważną miną.
- Do prawdy? Od kiedy i niby z jakiej racji? - dopytywałam, opierając ręce na biodrach.
- Z takiej racji, że na tym świecie ludzie z mojej pracy tylko czekają, żeby mnie zabić - wyjaśnił, a mi zrobiło się głupio.
Doskonale wiem o tym, że potrzebuje broni. Jego branża jest niebezpieczna, codziennie mu to grozi. Sama byłam celem wiele razy.
- Przepraszam - szepnęłam, przytulając go.
- Nic się nie stało, tak już jest i rozumiem, że ci trudno - powiedział, obejmując mnie.
Joel przyjechał chwilę przed czasem, zjedliśmy razem obiad i chwilkę odpoczęliśmy, po czym każdy stwierdził, że trzeba jechać do miasta. Ubrałam się w kurtkę, szalik oraz rękawiczki. Na dworze wciąż padał śnieg, więc szybko wzięłam malutką Diankę na ręce, aby włożyć ją do fotelika w samochodzie. Dziś mieliśmy się tylko przejść po Times Square, więc Joel podwiózł nas, ale auto zostawił na parkingu. Tak tęskniłam za tym miejscem, ma taki klimat.
- Kocham Nowy York - powiedziałam, patrząc na otoczenie.
Były już widoczne przygotowania do Nowego Roku, ustawiano bramki i inne potrzebne rzeczy. Gdy przechodziliśmy obok Starbucksa po prostu musiałam wejść po kawę, aby się rozgrzać.
Zamówiłam waniliowe latte, Zayn amierican, Joel wybrał espresso, a Dev zwykłe latte. Czekając w kolejce dostałam sms, wyciągnęłam telefon z torebki, ale od razu tego pożałowałam.
Fabio atakował mnie, bardzo chciał się spotkać. Przygryzłam wargę, biorąc głęboki oddech i schowałam urządzenie. Odebrałam kawę, po czym czekałam na resztę. Po chwili mogliśmy ruszyć dalej.
- Zrobię wam zdjęcie - zaproponowała Devonne, biorąc ode mnie telefon.
Joel z Dianką w wózku stanęli za blondynką, a ja wtuliłam się w Zayna. On jednak złapał za mój podbródek, następnie namiętnie pocałował. Czułam się tak wspaniale, stojąc na Times Square z moim chłopakiem, który łączy nasze usta. Te pieprzone motylki szalały w moim brzuchu.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, Devonne z uśmiechem oddała mi iphone'a. A Joel wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Zachichotałam pod nosem, idąc dalej.
Złapałam Malika pod ramię, rozglądając się.
- Możemy wejść do banku? Muszę wypłacić pieniądze - odparł Joel, gdy znajdowaliśmy się na przeciwko docelowego miejsca.
- Jasne - przytaknęłam, idąc za bratem.
Staliśmy w kolejce do bankomatu, gdy nagle zdarzyło się coś dziwnego. Joel zesztywniał, patrzył na kogoś.
- Co ty tu do cholery robisz? - wydarł się rozzłoszczony, a ja w końcu znalazłam osobę, na którą patrzył.
Ta twarz była taka znajoma...
____________________________________________________________________
Jezus Maria, zabijcie mnie. Ja...Ja nie wierzę, wybiło to 50 tysięcy...Dziś dosłownie się rozpłakałam, jestem tak cholernie wdzięczna. Nie umiem tego nawet opisać. Po prostu dziękuję wam z całego serca, bo kiedy zaczynałam to opowiadanie nie myślałam, że będę miała takich wspaniałych czytelników. Kocham was! Po prostu kocham! ♥ Dziękuję, że jesteście...
KONKURS
Pewnie każdy czeka na ten konkurs, a więc o to on:
Waszym zadaniem jest odgadnięcie, kogo bohaterowie spotkali w banku ;) Oczywiście są podpowiedzi:
- Ta osoba pojawiła się już w jednym z rozdziałów.
- Nie znamy imienia tej osoby, więc po prostu napiszcie w jakiej sytuacji ona się znalazła w opowiadaniu.
- Osoba ta zna Lucy i całą jej rodzinę.
- Lucy widziała tę osobę wcześniej.
Niestety, nic więcej nie podpowiem. Mam nadzieję, że dacie radę! Wbrew pozorom to nie jest trudne, trzymam kciuki :)
Ale oczywiście nie ma konkursu bez nagrody, a więc pierwsza osoba, która odgadnie, o kogo chodzi wygra rozmowę ze mną na skype, gdzie jestem w stanie zdradzić kilka spojlerów.
W komentarzach piszcie sytuację z tobą osobą, podajcie też nazwę na skype. Macie czas do jutra do 19:30, a rozmowa o 20:00, chyba że coś się zmieni, bo osoba wygrana nie może itp.
Trzymam kciuki kochani! ♥
Aż mi głupio, że nie wiem, o kogo chodzi. ;p Ale wolę nie strzelać.
OdpowiedzUsuńRozdział dość mało postępowy jeśli chodzi o fabułę, ale fajnie napisany.
Tym razem już mogę napisać, że nowego rozdziału wyczekujemy w trakcie szkoły. Będziesz nam jeszcze bardziej umilać codzienność. ;)
Kurde... nie mam pojęcia kto to może być..... Ugh... strasznie chciałabym wiedzieć ale nic nie przychodzi mi do głowy :(
OdpowiedzUsuńChcecie następną podpowiedź? Mogę jedynie zdradzić, że ta osoba pojawiła się, gdy Lucy była w Nowym Yorku w wakacje :)
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuń"Kupiłam karmelowe Latte dla Melissy oraz czekoladowe frappuccino dla siebie. Zapłaciłam odpowiednią kwotę, po czym udałam się do wyjścia. Wtedy zaczepiła mnie jakaś młoda kobieta, ciemne włosy i oczy, wyższa ode mnie. Kogoś mi przypominała, ale nie mogła odgadnąć kogo.
- Lucy Collins? - zapytała mierząc mnie wzrokiem.
- Tak, czy my się znamy? - zdziwiłam się, było mi też niezręcznie.
- Nie, właściwie to nie - wymamrotała przyglądając mi się. - Faktycznie jesteś taka ładna - mruknęła."
*Chodzi o tą osobę?
Brawo ;) Wygrałas! Byłabyś w stanie rozmawiać o 20 jutro? I proszę podaj mi nazwę na skype, abym mogła zadzwonić :) Gratuluje!
UsuńNiestety nie mam Skypa :(
UsuńTo jest mój ask jak by co
OdpowiedzUsuń@InLoveForFirstTime
Mogłabyś założyć skype? Bo inaczej ta nagroda przepadnie ;c
Usuń