Rozdział dedykowany mojej przyjaciółce Oli, która czyta tego bloga i jest wierną fanką haha
Dzięki niej i również wam nie zawiesiłam tego bloga ♥ Kocham cię Oluś!
Proszę o przeczytanie notki!
Przedświąteczny poranek od samego początku zapowiadał się chaotycznie, spotkanie oczywiście robione było u mnie i Zayna, więc Mildreth przychodziła 23 grudnia sprzątać w naszym domu. Chciałam sama się tym zająć, ale miałam dużo rzeczy na głowie i nie zdążyłabym.
Obudziłam się o 10 am, niechętnie przetarłam oczy, Zayn spał, jak zabity. Pogłaskałam go po policzku, aby następnie wstać ospale z łóżka. Weszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam włosy, które spięłam w kitkę. Pognałam do garderoby, skąd wzięłam zwykłe leginsy, pudrowy sweterek i bieliznę. Przebrałam się, po czym zbiegłam na dół. Wyjęłam miskę, wsypałam do niej płatki, dolałam mleka i usiadłam przy wyspie. Zaczęłam jeść, aż nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo.
- Cześć Lucy, tutaj Niall.
- Hej, coś się stało?
- Bo wiesz, spotykamy się dzisiaj o 6pm, prawda?
- Tak.
- Czy ja mógłbym przyjść z kimś?
- Jasne, znajdzie się miejsce dla niej.
- Skąd wiedziałaś, że przyjdę z kobietą?
- Niall, kobieca intuicja. A z kim miałbyś przyjść? Z psem?
- No racja, muszę kończyć. Pa.
Odłożyłam telefon, wracając do jedzenia. Cieszyłam się, że Niall chce przyjść z dziewczyną. To oznacza, że idzie na przód. Stara się zacząć prawdziwe życie, które opiera się na związku, domu, dobrej pracy. A nie szybkich numerkach w klubie i imprezach.
Sarah ma przyjechać już za godzinę, aby pomóc. A ja mam ochotę spać do południa. Wczoraj siedziałam w kuchni, gotowałam potrawy na dzisiejsze spotkanie. Zayn oświetlał dom z Louisem.
Patrzyłam na choinkę, która stała w jadalni. Była piękna, idealna. W domu dziecka miałam jedynie malutkie drzewko w swoim pokoju, a jedynym prezentem, jakim dostałam były albo kredki, albo czekolada.
Pijąc kawę patrzyłam na cudowne otoczenie, nigdy nie pomyślałabym, że wyląduję w takim miejscu. Dom Zayna jest, jak pałac. Znajdę tu wszystko, czego zapragnę. Żyję, jak księżniczka w zamku razem ze swoim księciem.
Włożyłam naczynia do zmywarki, po czym poszłam do biura Zayna, gdzie usiadłam i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na swojego skype, ale niestety moje rodzeństwo było niedostępne, ponieważ w Nowym Yorku jest noc.
Zobaczyłam jednak, że wczoraj dzwonił do mnie Fabio. A Malik wciąż nie wie, że mam z nim kontakt. Aż nagle na komputerze pokazała się wiadomość na pocztę Zayna. Nazwa email nie pokazywała płci adresata. Wiem, że czytanie jego konwersacji byłby cholernie złe, ale ja nie mogłam się powstrzymać. Denerwowałam się, ale kliknęłam na kopertę, która pokazała mi treść
interrideoff@gmail.com
24.12.2014 10:45 am
Wciąż czekać na Twoją decyzję, proszę o szybko kontakt.
Nie wiedziałam, o co chodzi. Jaką decyzję? Co Zayn kombinował? Cholernie mnie korciło, aby sprawdzić poprzednie wiadomości. Jednak to było złe, jakbym nie miała do niego zaufania, lecz to w końcu Zayn wiem, że ma przede mną tajemnice.
Pod wpływem emocji zaczęłam czytać wcześniejsze maile.
inerrrideoff@gmial.com
1.12.2014 7:09 pm
Witam Zayn!
Od marca ruszają kolejne wyścigi, bierzesz udział? Muszę to wiedzieć do połowy grudnia, więc proszę powiadom mnie o swojej decyzji. Szkoda takiego mistrza, jak ty. Pozdrawiam Michael.
zaynmalik93@gmail.com
2.12.2014 11 am
Muszę zastanowić się nad tą propozycją, dam odpowiedź później.
inerrrideoff@gmial.com
2.12.2014 6:19 pm
Dobrze, będę czekał. A pro po, zainteresowała mnie ta twoja laska. Wygrała z Kejiro! Wszyscy się o nią biją, ale nie mogą znaleźć kontaktu do niej. Byłem na konferencji w Hongkongu, chcą ją namierzyć, więc lepiej uważaj.
zaynmalik93@gmail.com
3.12.2014 9 am
Czego oni od niej chcą?
inerrrideoff@gmial.com
3.12.2014 9:19 am
Chcą ją u siebie, jest jak skarb. Zarobi kupę kasy, Zayn masz w domu osobę wartą miliony. Zainteresuj się tym, a zbijesz fortunę. Ja osobiście chciałbym ją w zespole, więc pogadaj z nią.
Położyłam dłoń na buzi z nie do wierzenia. Dlaczego on mi nic nie powiedział? Te maile są sprzed 3 tygodni. Ludzie o mnie mówią, chcą, żebym się ścigała. Podobno jestem warta miliony. Nie wiedziałam, co robić. Jeśli zapytam o to Zayna to zrobi mi awanturę, że sprawdzałam jego pocztę. Natomiast, coś musi być przyczyną, dlaczego nie rozmawiał ze mną o tym wcześniej.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, co oznaczało, że Sarah przyszła.
Otworzyłam jej drzwi, a ona rzuciła mi się na szyję.
- Cześć, tak dawno się nie widziałyśmy - powiedziała, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Tak, przepraszam - wyszeptałam, pomagając jej zawiesić płaszcz.
- Na dworze jest taki mróz, że szkoda gadać - wymamrotała, idąc za mną do kuchni. - Ale mam jedzenie.
Pochowałyśmy pojemniki do lodówek lub szafek, po czym zaproponowałam Sarze kawę. Usiadłyśmy razem przy wyspie, Sarah sączyła swój napój, a ja jadłam jogurt.
- Co tam u ciebie? - zapytałam spokojnie.
- Nic nowego, coraz częściej bywam u Harrego. Nie chcę sama siedzieć, a on teraz ma mniej spotkań - oznajmiła, pijąc swoją kawę.
- To fajnie, a co mu kupiłaś? - rzekłam, oblizując łyżeczkę.
- Perfumy i spinki do mankietów - powiedziała, patrząc na mnie.
- Ja mam niespodziankę dla Zayna, którą przywiezie Louis. To moje 3 zdjęcia w dużym formacie i jedno wspólne, to z wycieczki po Londynie - wyszeptałam do jej ucha.
- To wspaniale! - klasnęła w dłonie z uśmiechem na twarzy.
- Mam nadzieję, że mu się spodoba. A masz wszystko na urodziny Louisa? - odparłam, wyrzucając pusty kubeczek po jogurcie do kosza na śmieci.
- Ja mam przynieść szampany, a tort przywiezie Rachel - mówiła, jakby szukając potwierdzenia.
- Tak, a ja mam prezent dla niego - przytaknęła, a do kuchni nagle wszedł Zayn w samych bokserkach.
- Cześć, koch... - zaczął, nie widząc jeszcze naszego gościa. - Sarah, hej.
Był speszony i szybko wrócił się na górę.
- No, no - posłała mi dziwne spojrzenie. - Dobra, ja uciekam, przyjedziemy o 5 pm, żeby ci pomóc.
Poszłyśmy razem do do przedpokoju, gdzie Sarah ubrała kurtkę i buty, po czym wyszła z naszego domu. Chwilę później, usłyszałam hałas dochodzący z kuchni, gdzie też się udałam.
- Co ty robisz? - spytałam, wchodząc do środka.
- Chciałem wyciągnąć talerz, ale mi wypadł i się stłukł - powiedział, niczym małe dziecko.
- Jezu, idź stąd. Ja posprzątam - mruknęłam, wyciągając szczotkę i szufelkę.
Schyliłam się, zamiatając pobite szkło. I czułam wzrok Zayna na swoim tyłku, to było pewne, więc po skończonej czynności wyprostowałam się.
- Wiem, że się patrzysz - sarknęłam, wyrzucając resztki talerza do kosza.
- Nie da się nie patrzeć - wymamrotał pod nosem, wyciągając coś z lodówki.
- Do prawdy? - zapytałam seksownym głosem, oplatając go rękoma w talii od tyłu.
- Twoje ciało jest piękne - wymruczał, odwracając się.
Czułam się przy nim, jak karzeł. Przy moim wzroście 160cm byłam po prosu niziutka.
- Kocham cię - szepnęłam, złączając nasze usta.
- Ja ciebie bardziej - powiedział w przerwie między pocałunkami.
Około 3pm postanowiliśmy pojechać na grób moich rodziców, więc leginsy zamieniłam na czarne rurki. Ubrałam kurtkę, buty, szalik i czapkę, po czym razem z Zaynem zeszliśmy do garażu, gdzie zajęliśmy miejsca w Range Roverze. Ruszyliśmy w kierunku cmentarza.
- Mamy prezenty dla wszystkich? - zapytał Zayn, przemierzając londyńskie ulice.
- Tak, nawet jeden więcej dla Louisa - potwierdziłam, patrząc na niego.
W mojej głowie wciąż siedziała rozmowa Zayna z jakimś Michaelem, ale nie byłam w stanie zapytać o to Malika.
Zatrzymaliśmy się przed cmentarzem, gdzie zakupiliśmy znicze. Poszliśmy na grób moich rodziców, Diany i Andrew. Zapaliłam świece, postawiłam je. Kolejna łza poleciała po moim policzku, dlaczego ich tu nie ma? Dlaczego to oni nie mogli mnie wychować?
- Chodźmy, skarbie - wyszeptał Zayn, obejmując mnie.
Razem udaliśmy się z powrotem do samochodu, ale ja nie mogłam pohamować płaczu. Jakiś skurwiel odebrał im życie, byli tacy młodzi. Mieli 20 lat, gdy urodził się mój brat. Ślub wzięli 2 lata później, byli zakochani. Mama piękna, utalentowana. Tata przystojny rajdowiec. Olivia urodziła się, gdy skończyli 23 lata. Mieszkali w domu na obrzeżach miasta, żyli dobrze. I na koniec na świat przyszłam ja. Byłam z nimi tylko 4 lata. Zmarli mając 33 lata, jak ktoś mógł im to zrobić? Tak bardzo chciałabym zabić tą osobę własnymi rękami. Patrzyłabym z zimną krwią, jak umiera. Nie żałowałabym. Całe swoje życie spędziłam w domu dziecka, gdzie nikt mnie nie lubił. Byłam wyzywana, bita, samotna.
W domu od razu po przyjściu, poszłam do łazienki. Byłam roztrzęsiona, zapłakana. Zaczęłam szukać swojej starej przyjaciółki. Potrzebowałam jej, potrzebowałam czuć ból fizyczny, który maskował ból psychiczny. Chciałam zapomnieć, znaleźć się w innym świecie. Jednak nie mogłam znaleźć owego przedmiotu, zaczęłam wyrzucać rzeczy z pudełek. Byłam sfrustrowana, rozdrażniona.
Aż nagle zobaczyłam metalowy przedmiot na dnie ostatniego kartonu. Wyjęłam go i dokładnie obejrzałam.
Skupiłam się tylko na niej, na mojej wybawczyni. Na mojej ucieczce. Świat się zatrzymał. Byłam tylko ja i ona. Łzy kapały na podłogę, ale miałam to gdzieś.
Już chciałam to zrobić, już prawie zadałam sobie ból, ale poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie, a żyletka wypada z mojej dłoni.
Zayn zamknął mnie w szczelnym uścisku, całował w wierz głowy. A ja stałam, jak zdębiała.
- Lucy, Lucy mów do mnie - obiło się o moje uszy.
Wydałam z siebie niezrozumiały jęk.
- Kochanie, słuchaj mnie. Wiem, że cierpisz, wiem, że nie dajesz rady, ale to nie jest sposób. Uwierz mi, jestem tu z tobą. Kocham cię, rozumiesz? Nigdy wcześniej nie kochałem nikogo tak, jak ciebie. Ty mnie zmieniasz, nie jestem już oziębłym sukinsynem. Ty rozjaśniłaś mój świat, dlatego proszę nie rań go. Pomyśl, że robiąc to sobie robisz to mi...nie, swoim rodzicom. Krzywdzisz ich. Lucy, to nie jest pomoc - szeptał, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Staliśmy przytuleni kilka minut, aż w końcu oderwałam się od niego.
- Dziękuję - przełknęłam ślinę, patrząc na niego.
- Nie masz za co - odparł, łapiąc mnie za rękę.
- Zayn, ty masz rodziców. Nie marnuj tego, powinieneś mieć z nimi kontakt. Nie wiesz, co to znaczy wychować się bez mamy i taty - załkałam, ocierając słoną ciecz.
- Pojedziemy do nich jutro, dobrze? - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Dobrze.
Po całym zdarzeniu, Zayn zrobił mi herbatę, którą wypiłam w jego objęciach na naszej kanapie. Potem umyłam włosy, wysuszyłam i rozczesałam je. Zrobiłam wyrazisty makijaż, nakręciłam kosmyki włosów lokówką. Wyglądały pięknie. Zeszłam na dół, położyłam obrus na stół. Sarah w czarnej sukience i brązowej kurtce już nakładała jedzenie do naczyń, najwidoczniej Zayn ją wpuścił. Harry w obcisłych spodniach, granatowo-białej koszuli i czarnej marynarce kładł prezenty pod naszą choinkę.
- Cześć, Lucy - przywitał się ze mną, a ja tylko posłałam mu lekki uśmiech.
Nasze kontakty nie są najlepsze, nie kłócimy się, ale też nie pałamy do siebie większą sympatią. Wciąż pamiętam, jak obojętnie podchodził do wykorzystywania mnie.
- Kochana, ja już wyjęłam indyka. Zaraz go zaniosę, parówki w cieście się jeszcze pieką - oznajmiła, nakładając brukselkę na talerzyk.
- Dobrze, ja poustawiam sztućce i talerze - zadeklarowałam się, otwierając szafki.
- Harry, pomóż nam - krzyknęła Sarah, a Styles po chwili znalazł się w kuchni.
Zaniósł indyka, a ja rozkładałam talerze.
- Gdzie Zayn? - zapytałam oschle.
- Poszedł do piwnicy - mruknął, kładąc talerz z mięsem.
Wróciłam z nim do kuchni, gdzie Sarah podawała chłopakowi kolejne rzeczy, które ma zanieść na stół.
- Lucy, idź się ubierz. My się tym zajmiemy - powiedziała dziewczyna, wyciągając parówki.
- Dziękuję.
Pobiegłam na górę, gdzie wyjęłam ubrania przygotowane na dzisiejsze spotkanie. Przebrałam się w beżową sukienkę, której góra ozdobiona była brokatem. Czarną marynarkę, buty w kolorze ecru. Do tego diamentowe kolczyki, pierścionek i oczywiście bransoletkę od Zayna.
Spryskałam ciało perfumami, po czym zbiegłam na dół. W tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poszłam otworzyć. Był to Liam w szarych spodniach, białej koszuli i szarej kamizelce oraz Rachel w białej sukience. Odwiesiłam ich kurtki, po czym wzięłam tort dla Louisa.
- Mam nadzieję, że się udał. Piekłam go dziś rano - oznajmiła, idąc za mną do kuchni.
- Okey, usiądźcie może na razie w salonie. Ja zaniosę go - powiedziałam, przechodząc przez salon.
- Przecież ja mam jeszcze ciasto świąteczne - rzekła Rachel, kładąc blaszkę na wyspie.
Zaczęliśmy rozkładać kolejne potrawy, a Harry i Liam siedzieli w salonie. Chwilę później usłyszałam głos Zayna. Wyszłam z kuchni, zobaczyłam Malika. Wyglądał cudownie w czarnych rurkach, białych air force i białej koszuli z podwiniętymi rękawami. Na rękach miał bransoletki. Był taki przystojny, mieć takiego faceta to szczęście.
Zaniemówił, gdy mnie zobaczył, co wywołało rumieńce na mojej twarzy. Podeszłam do niego, a on położył dłonie na mojej talii.
- Pięknie wyglądasz - skomplementował, przygryzając wargę.
- A to cholernie seksownie - mruknęłam, czerwieniąc się.
Malik zaśmiał się pod nosem, po czym położył palce na moim podbródku, podnosząc go.
- I tak nie przebiję ciebie - szepnął, patrząc mi w oczy.
Niestety, całą atmosferę przerwał dzwonek. Zayn wywrócił oczami, aby następnie otworzyć drzwi.
- Cześć Niall, o kurwa - usłyszałam i niemal natychmiast rzuciłam się do wejścia.
- Zayn? - pisnęła dziewczyna, która przyszła z Niallem.
Sarah i Rachel również wyjrzały zza salonu. Szybko podeszłam do nich, ujrzałam brunetkę o ciemnej karnacji w biało - czarnej sukience. Zayn i ona patrzyli na siebie zszokowani. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- Co ty tu kurwa robisz? - warknął Malik, a ja złapałam go za rękę dla uspokojenia.
- Niall, nie mówiłeś, że twój przyjaciel to popieprzony wariat - burknęła do blondyna, a ja już zaczynałam jej nie lubić.
- Hej, laleczko. Hamuj się trochę - wystąpiłam w obronie swojego chłopaka.
- Wybacz złotko, ale kim jesteś? - zwróciła się do mnie zołzowatym tonem.
- Jego dziewczyną, złotko - odparłam z dumą, akcentując ostatnie słowo.
- Uważaj, żeby ciebie też nie pogrzebali za znajomość z nim - powiedziała, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Zayn, co ona mówi? - spytałam niepewnie, patrząc na chłopaka.
- Jest stuknięta - mruknął Mulat obojętnie.
- Ja? To przez ciebie Perrie nie żyje! - krzyknęła, a ja już wiedziałam o co chodzi.
- Zoe, spokojnie - wyszeptał Niall, łapiąc ją za rękę.
- O co tu chodzi? - jęknęłam, czując jak miękną mi nogi.
- Jestem przyjaciółką Perrie Edwards, która zginęła przez chory związek z nim - poinformowała owa Zoe.
- Niby w jaki sposób? - spytałam, ściskając mocniej dłoń Zayna.
- Zabili ją jego przeciwnicy, czy inni popaprańcy.
- Nie miałem na to wpływu, to nie moja wina. Nawet nie wiesz, jak bardzo cierpiałem po stracie jej. To miała być moja żona - odezwał się Zayn, a w jego oczach widziałam łzy.
- Jakoś niespecjalnie o nią dbałeś, skoro teraz nie żyje - fuknęła, zakładając ręce pod biustem.
- Myślisz, że mogłem coś zrobić? Nie wiedziałem, że oni to planują. Obwiniałem się, był pewny, że to przeze mnie. I po części było, ale nie mogłem jej uratować. Nie miałem pojęcia - tłumaczył Malik, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
Cały czas trzymałam go za rękę, patrzyłam też na Nialla, który próbował szukać pomocy we mnie.
- Ludzie, są święta. Zoe, to nie jest całkowicie wina Zayna. On nie mógł wiedzieć, był pewny, że ją chroni. Proszę, spędźmy ten dzień w zgodzie. Chodźcie - wtrąciłam się spokojnie.
- Dobrze - powiedzieli zgodnie, ale oboje byli wciąż źli na siebie.
- Jestem Zoe - przedstawiła mi się dziewczyna.
- Lucy - uścisnęłam jej rękę.
Udaliśmy się do salonu, gdzie zostawiłam ich. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam Sarah i Rachel.
- Co to za świruska? - szeptem spytała mnie Sarah.
- Zoe, dziewczyna Nialla. Przyjaciółka Perrie, obwinia Zayna za jej śmierć - mruknęłam, wypuszczając powietrze ze świstem.
- Darła się, jak opętana - skwitowała Rachel.
I nagle znowu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć. Była to Melissa w czarnej sukience i czerwonych butach, a tuż za nią Chris.
- Cześć, czika! - wrzasnął przyjaciel, przytulając się do mnie zanim zrobiła to Mel.
- Dzięki, idioto - burknęła blondynka, wieszając swoją kurtkę.
- Hej, Chris - uśmiechnęłam się.
- Chodźcie - zaprosiłam ich do środka.
Weszliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy.
- To jest Melissa i Chris - przedstawiłam ich, po czym zostawiłam, idąc kolejny raz otworzyć drzwi.
Tym razem był to Louis.
- Hej, księżniczko - obdarował mnie przytuleniem.
Chwilę później siedzieliśmy wszyscy przy stole, nie były to typowe święta. Po prostu jedliśmy rozmawiając, ja siedziałam obok Zayna i Chrisa, który lustrował moich kolegów.
- Mami, a gdzie jest lazania? - zapytał po chwili, zajadając się indykiem.
- Zrobiłam tylko dla ciebie, więc dam ci do domu - szepnęłam mu do ucha.
Spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem, po czym wrócił do jedzenia. Cieszyłam się, że mogliśmy miło spędzić czas. Zoe również się rozluźniła i rozmawiała z nami. Zayn cały czas unikał kontaktu wzrokowego z nią.
Po chwili poczułam, jak położył rękę na moim kolanie. Spojrzałam na niego mrożącym wzrokiem, a ten sunął dłonią do góry. Zatrzymał się na udzie, pod sukienką.
- Lucy, co robicie na sylwestra? - usłyszałam nagle głos Rachel.
- Ja i Zayn wyjeżdżamy do Nowego Yorku do mojego rodzeństwa - poinformowałam, krojąc parówki.
- A wy? - dodał Malik ochrypłym głosem.
- Świętujemy z moimi rodzicami i bratem - odparła Rachel z uśmiechem.
- Ja i Sarah lecimy do Paryża - wtrącił Harry, a ja spojrzałam na jego dziewczynę. Dlaczego mi nie powiedziała?
- A ty, Chris? - spytała Sarah, ratując się od masy pytań.
- Pójdę do gejowskiego klubu się zabawić, wyrwę jakieś ciasteczko - stwierdził obojętnie, krojąc warzywa.
Wszyscy skończyli jeść, a ja spojrzałam jednoznacznie na dziewczyny. Czas zacząć urodziny Louisa.
- Dziewczyny pomożecie mi w kuchni? - zapytałam, wstając od stołu.
Szybko zniknęłyśmy, ja od razu wzięłam tort. Wbiłam świeczki z cyferkami 23, Sarah wyjęła szampana z lodówki, a Rachel prezent z szafki. Zoe stała speszona.
- Louis ma urodziny - poinformowałam, zapalając świeczki.
- Nie wiedziałam, dopiero co poznałam wasze towarzystwo - wymamrotała, przygryzając wargę.
- Spokojnie, weź tacę z kieliszkami - poleciłam, pokazując na przedmiot.
Odetchnęłyśmy, wychodząc z kuchni. Udałyśmy się do salonu, głośno śpiewając "Sto lat". Chłopaki również się dołączyli. Louis na początku roześmiał się, po czym złapał się za brodę.
- Wszystkiego Najlepszego! - krzyknęliśmy wszyscy, a Lou zdmuchnął świeczki.
Wziął ode mnie tort i postawił go na stole. Chwilę później złapał mnie w tali, lekko uniósł przytulając szczelnie.
- Dziękuję, księżniczko - wyszeptał mi do ucha, po czym musnął ustami mój policzek.
- Kocham cię, Lou - powiedziałam, gdy postawił mnie na ziemię.
Sarah rozdawała nalewała szampana, a Zoe rozdawała kieliszki. Rachel natomiast dała mu prezent oraz złożyła życzenia, za co podziękował przytuleniem.
Otworzył pudełko, w którym był jego wymarzony Rolex, na który się złożyliśmy.
- O mój boże, dziękuję - rzekł, patrząc na nas.
Założył zegarek na prawą rękę, aby następnie podziękować każdemu. Wypiliśmy szampana za niego, aż w końcu ktoś krzyknął, że czas na prezenty.
Przenieśliśmy się do salonu, gdzie każdy zajął miejsce na kanapie. Zayn włączył spokojną muzykę z głośników, a wszyscy zadecydowaliśmy, że Louis będzie rozdawał wszystkim prezenty. Jako pierwszy powędrował do Sarah. Dziewczyna otworzyła go, był to klucz. Harry podszedł do niej i złapał za rękę.
- Kochanie, znamy się już tyle czasu. Proszę zamieszkaj ze mną, stwórzmy normalną rodzinę. Brakuje mi ciebie, gdy siedzimy sami w swoich mieszkaniach. Kocham cię - powiedział, a dziewczyna rzuciła mi się na szyję.
Następny był dla Nialla, ode mnie. Był to kubek z otworem, gdzie można włożyć ciasteczka i dwie koszule.
Następne prezenty wędrowały do Liama, Harrego i Rachel. Zaraz potem Louis podał mi dwa pakunki. Pierwszy był od niego, zdarłam opakowanie, a moim oczom ukazał się Macbook Air.
- Louis - jęknęłam, widząc cholernie drogiego laptopa. - Dziękuję.
Rzuciłam mu się na szyję, co wywołało u niego śmiech. Następny prezent był od Liama i Rachel. Znalazłam w nich torbę na laptopa i perfumy Guerlain L'instant magic.
Gdy Chris dostał prezent ode mnie, musiałam po prostu patrzeć na jego reakcję. Był to płaszcz, który tak bardzo podobał mu się, gdy byliśmy razem na zakupach.
Po zobaczeniu go pisnął, a następnie rzucił mi się na szyję.
- Matko, kocham cię! - mówił, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Wiem - zaśmiałam się, ściskając go.
Chwilę później prezent od Harrego i Sarah dostał Zayn. Była to marynarka. Spodobała mi się.
Malik siedział na oparciu kanapy, a ja postanowiłam podejść do niego. Oparłam się, a chłopak położył dłonie na moim brzuchu.
Kolejne prezenty jakie dostałam to Louboutiny od Sarah i Harrego, case na telefon oraz książkę od Nialla z Zoe.
W końcu przyszedł czas na podarunek dla Melissy ode mnie. Dziewczyna odpakowała go i wrzasnęła, wyjmując sukienkę od Chanel.
- Kurwa, dziękuję - krzyknęła, przytulając mnie. - Jesteś najlepsza!
Następny prezent, jaki powędrował do był od Chrisa. Odpakowałam go, nie wierząc w to, co widzę. W torebce była seksowna bielizna z Victoria's Secret.
- Jesteś pojebany - zaśmiałam się, patrząc na niego.
- Malikowi się spodoba - mrugnął do mnie, a Zayn podniósł się i zajrzał do pudełka.
- Oj na pewno - mruknął, a ja zrobiłam się czerwona, jak burak.
Wyciągnęłam też kilka lakierów do paznokci i zestaw bransoletek.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego.
- Chcę cię w tym zobaczyć, dzisiaj - usłyszałam seksowny szept Zayna.
Zdębiałam, nie odzywając się. Nie ma opcji, że to założę. Niech on nawet na to nie liczy.
I nagle Louis podał Zaynowi prezent ode mnie, spojrzałam na przyjaciela. Bałam się, że nie spodoba mu się prezent. Gdy odpakowywał go moje serce biło, jak szalone. Przełykałam nerwowo ślinę, zaciskając ręce w piąstki.
Zayn wyjął pierwsze zdjęcie, byliśmy na nim razem. Spojrzał, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Chwilę później wziął do ręki fotografię, na której stałam w kuchni. Zaśmiał się pod nosem, przygryzając wargę. Wyciągnął dwa kolejne, oglądał je chwilę. Odłożył je na kanapę, po czym złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, dłonie położył na mojej talii. Usiadłam mu na kolanach, nie przerywając. Nasze języki rozpoczęły wojnę między sobą, wplotłam palce w jego włosy. Kamień spadł mi z serca, prezent mu się podobał. Czułam się wspaniale.
Uwielbiałam ten nasz związek pełen miłości, czułości i szczęścia. Mogłabym trwać w nim do końca życia.
- Dziękuję, jesteś wspaniała - wymruczał, odrywając się ode mnie.
- Wiem, że chcesz się do niej dobrać, ale my też tu jesteśmy - warknął Chris, po czym roześmiał się.
Zachichotaliśmy po nosami, a ja przekręciłam się tak, aby oglądać dalej prezenty. Dostałam kolejne dwa, pierwszy od Melissy czyli profesjonalna paleta do makijażu z Maca i kilka naszych zdjęć w ramce. Podziękowałam jej, dając buziaka w policzek. Następny był mały, po chwili okazało się, że jest od Zayna. Denerwowałam się, ręce mi się trzęsły, gdy go otwierałam.
Ściągnęłam wieczko, a moim oczom ukazał się klucz. Klucz do samochodu. Myślałam, że zemdleję. Zayn kupił mi auto...
- Stoi w garażu, chcesz zobaczyć teraz? - wyszeptał, przygryzając płatek mojego ucha.
Jasna cholera! Całe szczęście, że mam drugi prezent dla niego, który kosztuję podobnie, jak ten wóz.
- Tak.
Udaliśmy się wszyscy do garażu, Zayn otworzył drzwi, a ja zobaczyłam białego Fiata 500. Mój wymarzony samochód. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, natychmiast podbiegłam do swojego nowego Fiata, usiadłam na miejscu kierowcy. Był idealny.
- Ale wsiądziesz do niego dopiero po kursie, który umówiłem na tydzień po naszym powrocie ze Stanów - powiedział Malik, a ja zamarłam.
Przecież on nic jeszcze nie wie, a ja musiałam go uświadomić, że nie będę w stanie wtedy zaczynać kursu.
Po obejrzeniu samochodu wróciliśmy do środka. Jedliśmy tort Louisa, rozmawialiśmy. A ja uznałam, że nadszedł czas dać solenizantowi specjalny podarunek tylko ode mnie.
Wzięłam go z szafki, udałam się do salonu, ale nie zastałam tam Tomlinsona.
- Wiesz, gdzie jest Louis? - zapytałam Zoe, która rozmawiała z Niallem, Harrym i Sarah.
- Chyba w kuchni - mruknęła, a ja udałam się w tamtym kierunku.
Za nim weszłam, usłyszałam kawałek rozmowy Louisa i Zayna.
- Widzę, że robicie krok do przodu.
- Przestań.
- Proszę cię, gdyby nas tam nie było to pewnie byś ją pieprzył.
- Nie, wątpię w to. Wciąż tego nie robiliśmy.
- Jak to nie?
- No nie. Ona nie chce.
- Zayn, ta dziewczyna dużo przeszła i po prostu się boi. A jeśli ty ją skrzywdzisz to będę w stanie urwać ci jaja.
- Spokojnie, ja ją kocham.
- Ona ciebie też.
- Louis, ja już nie wytrzymuję. Potrzebuję seksu, ale ona mi na to nie pozwala. Wiesz, jaki byłem wcześniej.
- Nie możesz jej do tego zmusić.
- Nie chcę.
- Chyba nie myślisz o...
- Kocham ją, jest całym moim światem, ale nie mogę już wytrzymać.
- Nawet nie myśl o łażeniu po burdelach, a co do tego to musisz czekać. W końcu ci na to pozwoli.
- Teraz ma okres, więc nie mam na co liczyć. Nie wiem, co mam robić.
Nie mogąc tego słuchać, schowałam się za ścianą i położyłam dłoń na ustach. Ból w moim sercu był nie do zniesienia. Zayn myślał nad pójściem do burdelu. Chciał mnie zdradzić, bo nie mogłam dać mu tego, czego chciał. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do kuchni.
- Louis, mam coś dla ciebie - rzekłam, podchodząc do niego.
Podałam mu torebkę, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wziął ją ode mnie i wyjął antyramę z naszymi zdjęciami. Z tyłu były napisane życzenia od serca, Louis czytał je, a z jego oka poleciała jedna łza.
- Lucy, to najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem - wychlipał, przytulając mnie.
Staliśmy chwilę w uścisku, aż Louis ucałował wierz mojej głowy.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i tylko dzięki tobie staram się być lepszym człowiekiem - oznajmił, patrząc mi w oczy.
Goście poszli po 11pm, na szczęście pomogli mi sprzątać, więc nie musiałam siedzieć do nocy w kuchni. Byłam zmęczona, chciałam iść spać, ale bałam się. Bałam się zasypiać przy własnym chłopaku, który zastanawia się, czy mnie zdradzić i nie mówi mi rzeczy zagrażających mojemu życiu. A już jutro mamy jechać do jego rodziców...
Zasypiając w jego ramionach, rozmyślałam, co mam robić. To mnie przerastało.
________________________________________________________________
Witajcie :) Przepraszam, że rozdział pojawia się po tak długim czasie, ale nie wiedziałam, czy coś napisać. Pod ostatnim postem było tylko 5 komentarzy...Kiedyś dobijaliście do 20, a nawet więcej. To po prostu przykre, bo ja się staram pisać, jak najlepiej i najczęściej. Chciałabym, żebyście komentowali moją pracę, ponieważ to wielka motywacja, dodaje chęci do pisania. Proszę was.
Czy chcielibyście zakładkę z okolicą? Tzn. dodałabym tam zdjęcia domów, aut itp. Piszcie w komentarzach!!
O to i świąteczne spotkanie! Co o nim myślicie? Zayn chyba zaczyna kombinować...
-Komentarze karmią wenę.
~.Miley♥
Czekam na nastepny zajebisty rozdział.. xD
OdpowiedzUsuńKurcze, ten chłopak nadal żyje w swoim świecie. Tak jakby nie był przy Lucy, tylko gdzieś pomiędzy. ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój sytuacji i mam nadzieję, że nasza główna bohaterka będzie twarda i ułoży sobie życie, jak chce.
Nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny rozdział. Mam nadzieję że niedługo. Opowiadanie jest świetne. Zakochałam się w nim.
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Zayn nie zdradzi Lucy.
Czekam na kolejny ;*
ŁOOO JEZU CZUJE SIĘ JAK FEJM ! Ps dzięki za pozdrowionka B) A co do rozdziału to muszę ci powiedzieć że ten Zayn to taki skurwiel trochę jest ,a co do Lucy to tak szczerze chciałabym żeby pojechała na tych wyścigach bo ona to taka lasia stworzona do tego ! Miałam nadzieję ,że Zayn to się jej dzisiaj oświadczy czy coś ,ale muszę niestety poczekać :/ Do następnego !
OdpowiedzUsuńcodziennie zaglądam do Ciebie z nadzieją na kolejny nowy rozdział :) ogromnej weny życzę xoxo
OdpowiedzUsuńKocham to ff <333 Czekam na next :)))
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny odc? Plissssska
OdpowiedzUsuńTak się wciągnęłam w tą opowieść ze codziennie sprawdzam czy juz się pojawił new :)
OdpowiedzUsuńMasz wyobraźnię dziewczyno super historia wciąga jak magnes :)
OdpowiedzUsuń