sobota, 31 maja 2014

~.8.~

Wsiedliśmy razem do jego samochodu, a ja wciąż myślałam tylko o jednej rzeczy, która rozwijała inne myśli.
- Zayn powiedz prawdę, byłeś w jakimś burdelu? - odparłam niepewnie, musiałam znać prawdę.
- Kurde nawet jeśli, to co cię to obchodzi? - warknął uderzając dłońmi o kierownicę.
- Bo spałam z tobą do cholery, przytulałeś mnie po seksie z dziwką - wrzasnęłam pod wpływem emocji.
Nawet nie wiecie, jak bardzo tego żałowałam. On wybuchł, był cholernie zły. Zatrzymał się na jakimś opuszczonym parkingu i przechylił się w moją stronę. Uniósł się na rękach nade mną, patrzył głęboko w moje oczy, myśląc o czymś intensywnie. Po chwili przycisnął mnie do siedzenia, podniósł mój podbródek kciukiem.
- Słuchaj, gówno mnie to obchodzi. Będę pieprzył się z dziwkami, a potem wracał do ciebie i rżnął cię tak, że zapamiętasz to do końca życia. Jesteś moja, mogę zrobić z tobą, co tylko chcę. Dzięki mojej dobrej woli jesteś jeszcze dziewicą. Muszę cię lepiej pilnować złotko - mówił z wściekłością w oczach, po czym uderzył mnie z całej siły w twarz.
Moje serce biło, jak oszalałe, myśli kołotały się w głowie. Wiedziałam, że w każdej chwili ten debil może mnie skrzywdzić. Jego słowa i czyny tak bardzo mnie zabolały. Policzek szczypał mnie niemiłosiernie. Czułam złość w nim, zależy mu tylko na seksie. On nie ma jakiejkolwiek wzajemności, uprzejmości czy też miłości do drugiego człowieka.
Gdy wreszcie podjechał pod mój dom wybiegłam z płaczem nie dbając o to, że Zayn mi nie pozwolił. Szczerze to gówno mnie obchodzi, czy mu się to podoba. Nie może mną sterować, jestem wolnym człowiekiem i mam swoje prawa.
Otworzyłam drzwi od mieszkania, wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Łzy leciały strumieniami...
Chciałam wrócić do swojej przyjaciółki, ale w tym momencie wszedł Louis, a po nim Sarah.
- Co się stało? - zapytał troskliwie chłopak, siadając obok mnie na łóżku.
- Lucy, co on ci zrobił?! - odparła Sar, łapiąc za moje nadgarstki.
- Zostań z chłopakami, wrócimy nie długo - rzekł Louis pomagając mi wstać.
Tommo założył kurtkę, bo na dworze jak zwykle padało, następnie wyszliśmy z mieszkania. Nie wiedziałam, co chce zrobić, ale poddałam się jakimkolwiek zaprzeczeniom. Usiadłam wygodnie na miejscu pasażera i czekałam na dalszy obrót wydarzeń.
- Porozmawiamy za chwilę - powiedział donośnym tonem.
Nie odezwałam się w sprawie protestu, bo miałam ochotę wydusić z siebie wszystkie te przykre słowa Zayna, które skierował do mnie.
Louis zatrzymał samochód pod Cafe Nero, wysiadł i prosił bym zaczekała. Oglądałam wtedy przez okno okolicę, zauważyłam tam parę zakochanych. Też chciałabym mieć kogoś, komu mogłabym zaufać, kogo mogłabym całować wiedząc, że to lubi. Z kim mogłabym spędzić cudowne chwile mając tylko siebie.
- Trzymaj - odrzekł Louis, wsiadając do auta i podając mi kawę oraz jakąś torebkę.
Otworzyłam ją, znajdował się tam croissant maślany i babeczka.
- Dzięki - posłałam mu wdzięczny uśmiech, po czym zabrałam się za jedzenie.
To właściwie moje śniadanie, więc byłam na prawdę głodna. A Lou to moje zbawienie, on jakby czyta w moich myślach. Łyk kawy rozgrzał mnie tak, że czułam się cudownie. Mój brzuch chyba uśmiechał się ze szczęścia, a kubki smakowe wielbiły Louisa.
Zatrzymaliśmy się pod ślicznym domem. Ogród wymagał trochę większego zadbania, ale całość i tak mi się podobała.
- To twoje? - zapytałam podekscytowana, wysiadając z pojazdu.
- Tak, witaj w moich progach - wyszczerzył się otwierając drzwi.
Przywitał mnie śliczny przedpokój. Zdjęłam buty, odłożyłam je do szafki i pognałam za chłopakiem do salonu. Wszędzie brakowało kobiecej ręki, widać że żadna kobieta tu nigdy nie mieszkała. Jednak wnętrze jest całkiem ładne i gdyby tu troszkę pododawać czegoś byłoby świetnie.
Usiadłam na kanapie, przykryłam się pod kocem i czekałam na Tomlinsona.
- No dobra, koniec z tym. Lucy powiedz proszę, co on ci zrobił - patrzył prosto w moje oczy, co odrobinę mnie krępowało.
- On...mówił, że jestem jego własnością. Zabrał mnie do burdelu i kazał patrzeć na te dziewczyny, bo będę mu robić tak samo - wyszlochałam - Później wbrew mojej woli zabrał mnie do siebie. Gdy wyszłam z samochodu on nerwowo z kimś rozmawiał. Powiedział mi potem, że ma ochotę na seks. Zostawił mnie i pojechał gdzieś. Położyłam się spać, a on w nocy wrócił. Tulił się do mnie, jakby nic się nie stało rozumiesz? Rano zobaczyłam go z ręką pod moją bluzką. Był taki pewny siebie. A gdy już mnie odwoził zapytałam, gdzie był w nocy. Na co odparł, że to nie moja sprawa. Powiedziałam, że w końcu z nim spałam ,po tym jak pieprzył się z dziwkami. Wtedy wkurzył się, przycisnął mnie do fotela. Krzyczał, że może mnie rżnąć kiedy chce. Że to tylko z jego dobrej woli jestem jeszcze dziewicą.
Mówiąc to wszystko łzy leciały po moich policzkach, jak oszalałe, a serce przypominało sobie to wszystko. Każde słowo było naprawdę trudne. Od wielu lat krzyk czy w ogóle obecność innych ludzi jest dla mnie straszna. Jestem bardzo słaba emocjonalnie.
- To debil, nie słuchaj co gada. Ja zawsze cię obronię smerfetko - poczułam, jak oplata mnie swoim umięśnionymi rękoma, a jego wyrzeźbiony tors styka się z moim brzuchem.
- Ehh...dlaczego smerfetko? - zaśmiałam się przez płacz.
-Bo tak sobie wymyśliłem - wyszczerzył swoje białe zęby.
- Okey, Louis szczerze dlaczego nie masz teraz kontaktu z rodziną? - odparłam, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Ahhh...przez ciągłe kłamstwa, po prostu przestałem dzwonić i odbierać telefony, aż w końcu rodzina przestała dzwonić. Nie powiem im przecież czym się zajmuję - wymamrotał pocierając palcami o szyję.
- Nie można tak. Musisz dbać o dobre stosunki z rodzicami, ja dałabym wszystko by ich mieć -wyszeptałam, bawiąc się palcami.

4 dni później

Od tamtego incydentu nie widziałam Zayna. Nie potrafiłabym zachować się przy nim, to nie na moje nerwy. Po rozmowie z Louisem, która bardzo mi pomogła pojechaliśmy na tor i to on uczył mnie 3 godziny, ale i tak zrobiłam duże postępy. Pokazał mi jak w ogóle jeździć samochodem. Znam wszystkie przepisy oraz umiem parkować. Później wróciłam do Sarah, rozmawiałam z nią, ale ona nie pomogła mi tak, jak Lou. Następnego dnia to Niall uczył mnie jeździć, byliśmy też razem w Mc Donaldzie. To fajny chłopak, aż szkoda,że marnuje się w tych rajdach. Dowiedziałam się, że jest z Irlandii, gdzie mieszka teraz jego rodzina. Podobnie, jak Louis wyjechał na studia i rzucił je. Wiem też, że uwielbia jeść.
W piątek siedziałam z Sarah w domu i oglądałyśmy cały sezon pamiętników wampirów. Sobota zleciała bardzo szybko, bo u mojej współlokatorki był Harry. Razem zrobiliśmy obiad, po czym zjedliśmy go do ostatniego okruszka. Byliśmy też na kręglach i to tyle.

Obudziłam się wypoczęta w swoim łóżku, ubrałam kapcie i powędrowałam do łazienki. Umyłam zęby ,rozczesałam włosy. Ubrałam się, spryskałam ciało perfumami, po czym spięłam włosy w kitkę.
Pognałam do kuchni, skąd unosił się smakowity zapach. Zobaczyłam Harrego, wyciągającego ciepłe bułki z pieca i Sarah robiącą kakao.
- Cześć, chcesz bułkę? - uśmiechnął się promiennie Styles.
 -Hej, jasne, że chcę. A sam piekłeś? - odparłam, siadając przy stole.
- Tak. Nauczyła mnie babcia, jak byłem jeszcze w Holmes Chapel - odpowiedział przekładając pieczywo na talerz.
- No, kiedyś będziesz piekł tylko dla mnie - dorzuciła Sarah, obejmując chłopaka.
- Niby kiedy? - droczył się, całując Sarah w nos.
 -Jak będziemy starym małżeństwem - odrzekła, przesuwając twarz tak, że Styles zamiast w nos pocałował ją w usta.
- A skąd wiesz, że będziemy?
Zaśmiałam się głośno, po czym wzięłam swój kubek z kakao.
- Dziś Liam jeździ - oznajmił loczek, siadając na przeciwko mnie.
- Lucy dziś mamy więcej czasu, bo Harry nas zawozi - powiedziała Sarah, siadając na krześle.
- Będzie Zayn? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- Tak, a co? - odparła zdziwiona.
- To ja nie idę - odrzekłam potrząsając głową.

- Czemu? - spytał Harry.
- Harry cicho - Sarah koksnęła go w ramię.
- Nie, jest ok. Ale nie idę tam.
- Pójdź, ja będę tańczyć, ale Louis będzie twoim ochroniarzem.
- Ja mu pomogę - zgłosił się Harry.
- Niby on mi nic nie zrobił, ale sam mówił, że w każdym momencie może mnie zgwałcić -mówiłam.

Po śniadaniu razem posprzątaliśmy i zalegliśmy przed telewizorem.
- Ty to masz dobrze Sarah, chłopak ci płaci za wszystko, a ty się obijasz - zażartowałam, pakując do buzi kolejnego cukierka.
- Bardzo śmieszne - wymamrotał Styles, rzucając we mnie poduszką.
- Dobra, to co robimy? zostały 2 godziny do wyścigu - odrzekła znudzona Sar.
- Idźcie się ubierać ,a ja popatrzę - zaproponował lokers, oblizując usta.
I tak właśnie zrobiłyśmy. Sarah z Harrym zamknęli się w sypialni, a ja usiadłam na swoim łóżku.
Nie należę do tego pieprzonego świata. Wyścigi to nie jest miejsce dla mnie. Cała ta akcja z Zaynem dała mi dużo do myślenia. Jestem zbyt słaba, by udźwignąć ciężar, jaki jest mi zarzucony. Tyle nieszczęść mi życie przyniosło ,a i tak to nie stopuje. Najpierw śmierć rodziców, których nie pamiętam. A na jedynym zdjęciu, jakie mam nie widać ich twarzy, bo zostało spalone do połowy. Potem Zayn...On niby nic wielkiego mi nie zrobił, ale jego groźby są jednoznaczne. Krzyczał, że może "rżnąć mnie tak, że zapamiętam to do końca życia". Chciałabym przeżyć swój pierwszy raz z kimś kogo kocham, a nie z chamskim wariatem.
Postanowiłam ubrać się wyzywająco, by wkurzyć Malika. Nakręciłam końcówki włosów na lokówkę, wykonałam mocny makijaż i ubrałam się. Pomalowałam paznokcie na czerwono, wyszłam z pokoju. Czekałam na zakochanych, którzy zaraz po mnie ruszyli do samochodu.
- Lucy, wyglądasz zajebiście - uśmiechnęła się Sarah, lustrując mój ubiór.
- Dzięki, ty też - odparłam siadając z tyłu.
Jadąc denerwowałam się jeszcze bardziej. Boję się Zayna, a świadomość, że będziemy w jednym miejscu przeraża mnie okrutnie. Będąc przy stadionie moje ręce zaczęły drżeć. Wysiadłam ostrożnie, razem z Sarah pognałyśmy na miejsce jej pracy. Nagle zobaczyłam Malika, miał zdziwienie oraz pożądanie w oczach.

Chciałam omijać go cały wieczór ,ale pewnie i tak się do mnie przyczepi. Jednak udałam się za Sarah, która po chwili stanęła na swój podest. Zaczęła wywijać krągłościami ,a ja obserwowałam tor. Były wtedy jakieś pokazy, więc nie zainteresowały mnie. Szukałam wzrokiem Louisa, jednak nie mogłam go znaleźć. Nagle poczułam lekkie poklepanie po plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
- Cześć - posłał mi uroczy uśmiech.
- Hej, co tam? - odparłam wesoło.
- Nic, zmęczony jestem - wymamrotał, opierając się rękoma o murek za nami.
- Czym się tak zmęczyłeś? - zapytałam poprawiając włosy.
- Ćwiczeniami, wybacz, że zapytam, ale mogę cię przytulić? - odrzekł lekko speszony.
- Jasne, ale czemu? - zdziwiłam się, jednak wpadłam mu w ramiona.
- Potrzebuje ciepła, bo mi zimno - zaśmiał się.
- No dobra.
Odkleiliśmy się od siebie, po czym oboje usiedliśmy na murku obok Harrego. Natomiast Liaś przygotowywał się do swojego wyścigu. Nagle poczułam zimny przypływ wiatru na skórze, zatrzęsłam się, po czym moje ramiona okrył jakiś materiał. To Horan dał mi swoją kurtkę.
- Dzięki - uśmiechnęłam się wdzięcznie.
- Nie ma za co, ale błagam pójdź dziś ze mną do Nandos - powiedział opierając się dłońmi o murek.
- Jasne - posłałam mu rozbawiony uśmiech. - A wiesz gdzie Louis?
- Pojechał w ważnej sprawie na White City - oznajmił jakby chciał coś ukryć.
- Niall, zimno miiii - marudziłam tupiąc nogami o ziemię.
- No chodź tu - ku mojemu szczęściu uległ od razu.
Wtuliłam się w jego ciepły, umięśniony tors. Nabrałam do niego większego zaufania, tak samo jak do Louisa. Oni nie krzyczą na mnie i potrafią mnie rozśmieszyć,  pomóc.Jednak moje cudne chwile musiały zostać popsute przez tego idiotę.
- Co wy kurwa robicie? - wrzasnął Zayn.
- Pozwól, że wspomnę twoje słowa "nie twoja pierdolona sprawa" - hojraczyłam wyrywając się z objęć blondyna.
- Skończyła się sielanka, jedziesz ze mną - zmienił temat szarpiąc mnie za rękę.
- Nie, ja mam własne prawa. Nie będę twoją własnością, zawsze mogę uciec i co zrobisz? - mówiłam dumna ze swojej odwagi.
- Znajdę cię choćbyś miała wyjechać na drugi koniec świata - odrzekł z premedytacją. Widziałam. jak wzrok kilku ludzi skupił się na nas.
- Czemu ci tak na mnie zależy? chcesz mnie zaliczyć? proszę bardzo, mam już tego dość -krzyczałam zmęczona jego pretensjami.
Byłam na prawdę wściekła, jego ciągłe latanie za mną i te chamskie odzywki dawały mi do zrozumienia, że muszę wydostać się z tego piekła. Przez same zachowanie Zayna ja zmieniłam się. Nabrałam odwagi, bo potrafię mu przygadać.
Po mojej dość głośnej wypowiedzi stało się coś...jakby to powiedzieć...okropnie pobudzającego. On mnie pocałował, najpierw normalnie, a potem namiętnie.
Sama nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo chciałam wtedy, by ta chwila trwała wiecznie. Jego usta delikatnie przyssały się do moich. Przygryzł je lekko, po czym jedną rękę złapał mnie w talii i przyciągnął bardzo blisko siebie. Poczułam dziwne kłucie w brzuchu, oderwałam się od niego. Nie wiedząc, jak mam się teraz zachować pobiegłam przed siebie. Znalazłam się na parkingu, zobaczyłam pierwsze lepsze auto i oparłam się o nie. Nie mogę uwierzyć jakie zmiany zachodzą we mnie. Dałam mu się pocałować i nawet to odwzajemniłam. Jego piękne, malinowe usta pochłonęły całe wnętrze Lucy Collins.
STOP! ja tak nie mogę...
- Zawieźć cię gdzieś? - usłyszałam znajomy głos z irlandzkim akcentem.
- Do Nandos - mrugnęłam gotowa do drogi.
- Tam z tobą? oczywiście - rzekł otwierając auto.
Zapakowałam się do środka, zapięłam pas. Żartowaliśmy przez całą drogę, mogłam wtedy zapomnieć.
Zatrzymaliśmy się przed Nandos i Niall pomógł mi wyjść. Razem zajęliśmy stolik.
- Co zamawiasz? - zapytał uprzejmie.
- Zaskocz mnie i ty mi wybierz - mrugnęłam opierając się o blat.
- Okeeeey - zaśmiał się mrugając śmiesznie.
Blondyn poszedł zamówić nam jedzenie, a ja spojrzałam na swoje ręce. Te rany...One pokazują mnie. Dzisiejsze wydarzenie z Zaynem dało mi dużo do myślenia. On jest kimś innym, niż tylko idiotycznym, chamskim, zapatrzonym w siebie dziwkarzem. On jednym gestem sprawia, że miękną mi nogi.
- O to twoja niespodzianka - odparł Horan kładąc na stoliku tackę z jedzeniem.
- Dzięki - ucieszyłam się, biorąc jedzenie..
Oboje szybko zjedliśmy swoje porcje rozmawiając o tysiącach spraw, które właściwie nie miały sensu. Później Niall odwiózł mnie do domu.
Wbiegłam do łazienki,umyłam zęby. Zmyłam makijaż, po czym wzięłam szybki, odprężający prysznic. Położyłam się do łóżka i rozmyślałam.
Z Niallem czuję się wspaniale, ale Zayn mnie pociąga. Nie wiem, co się ze mną dzieje, nigdy nie czułam takiego pragnienia osoby płci przeciwnej. Dziś zabrakło mi Louisa, bo nie mogłam mu się wygadać, ale Niall odciągnął ode mnie wszystkie myśli. Zayn sprawił, że moje ciało mu uległo. A ja przez chwilę byłam gotowa oddać się mu, ale szybko zmieniłam zdanie. Coś mi tu nie gra...

_________________________________________________________________________________
Witam :) Na wstępie powiem, że w tym rozdziale mi coś nie pasuje...Jakby nie spełniał moich oczekiwań. Wy piszcie mi proszę,  co wam się tu nie podoba to dojdziemy do sedna! ;) a jak chcecie to piszcie też z kim chcielibyście zeswatać Lucy xD To na tyle, buziaki <3 

poniedziałek, 26 maja 2014

~.7.~

- Co tu się kurwa dzieje? - wrzasnął Malik oczekując najszybszych wyjaśnień.
- My... - nie mogłam niczego wykrztusić.
Słowa stanęły mi w gardle. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie tu jakaś wojna.
- Zakazałem ci wychodzić! Ja pierdolę do ciebie to nie dociera? - krzyczał przyciskając mnie do ściany.
Plecy zaczęły mnie boleć, a mózg wariować. Pierwszy raz widzę go takiego brutalnego..
- Zostaw ją! - odciągnął go Lou.
- A ty co? Pieprzyłeś ją prawda? - mówił z okropnym spojrzeniem.
- Zwariowałeś...Nie mógłbym idioto! - odrzekł zfrusytrowany Tommo.
- Nie wierzę. A ty! Jedziesz ze mną, zabawimy się. Słyszałaś? - warknął podnosząc mój podbródek.
Przewróciłam oczami i unikałam z nim kontaktu.
- Słyszałaś? - wrzasnął ponownie, oblizując usta.
- Tak - odpowiedziałam przełykając ślinę.
Pociągnął mnie za nadgarstek,po czym ruszył w stronę drzwi. Spodziewałam się najgorszego, on mógł zrobić ze mną co tylko chce. A Louis nic nie reagował! wciąż bałam się Zayna, ta noc była magiczna. Ale zrobiłam to tylko, dlatego, że coś mnie tknęło. Nasz pocałunek był cudowny, jednak on dalej jest dla mnie obcy.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam cicho.
- Zobaczysz, to za to co mi zrobiłaś - odchrząknął wsiadając do samochodu.
Nie odzywaliśmy się do siebie całą drogę. Ja nie potrafiłam...
Powoli na dworze ściemniało się, a mój strach rósł. Gdzie on mnie zabiera? Wszystkie cząsteczki mojego ciała trzęsły się jak galaretka.
Nagle zatrzymaliśmy się pod czymś w stylu burdelu. Co to do cholery ma być?
Zrozumiałam, że mam wysiąść, więc to wykonałam. Malik wszedł do środka, a ja za nim. Przywitał go ochroniarz, po czym zaprowadził na miejsce przy stoliku niedaleko sceny prostytutek.
- Co my tu robimy? - zapytałam zdezorientowana.
- Widzisz te dziewczyny? Zobacz co robią, bo dziś zrobisz tak samo dla mnie-oznajmił beznamiętnie, odpalając papierosa.
- Co kurwa? - wydusiłam nie zdając sobie sprawy z tego co mówię.
- Dobrze słyszałaś. Za karę masz mnie dziś podniecić - posłał mi głupawy uśmiech, wypuszczając dym z ust.
- Myślałam, że to lubisz... - warknęłam niezadowolona.
- E...w jakim sensie? - zamotał się, przeczesując włosy.
- Lubisz te sprawy...Kogo ty w tym mieście nie przeleciałeś? - warknęłam, po czym tego żałowałam.
- Ciebie, kotku - mruknął mi do ucha.
Przewróciłam oczami tak, aby Malik to zobaczył. Nie podoba mi się to, co on mówi i każe mi robić. Nie będę dla niego tak tańczyć, bo nie jestem jakąś dziwką. Ohydnie jest patrzeć na te poniżające się kobiety wśród napalonych, obleśnych typów.
- Dobra, idziemy - wyszeptał, ciągnąc mnie za rękę.
Wybiegliśmy wręcz z tego miejsca i udaliśmy się do samochodu.
- Dziś mi nie uciekniesz - odparł patrząc na mnie.
- Masz zawieść mnie do domu! -nakazałam, tupiąc nogą.
- Do mojego? Oczywiście - wyszczerzył się odpalając silnik.
- Nie! Do mieszkania Sarah - posłałam mu wredny uśmiech.
- Lucy pamiętaj, że mogę zrobić z tobą co chcę - spojrzał na mnie, jakby był święcie przekonany swoich słów.
- To czemu nie zgwałciłeś mnie? Byłoby po sprawie - podpuszczałam go.
Nie odpowiedział nic tylko skupił się na drodze. Intensywnie myślał o czymś, ale nie mogłam odgadnąć o czym. Jego miedziane tęczówki nie spojrzały na mnie ani razu od mojego pytania. Wciąż czułam od niego wściekłość, ale również satysfakcję. Bawił się mną, gdy tylko chciał.
Zatrzymaliśmy się oczywiście pod jego domem. Przewróciłam oczami i wysiadłam z samochodu. Kierując się do wejścia zobaczyłam, jak Zayn dalej tkwi w aucie oraz rozmawia przez telefon. To dość dziwne, bo był zdenerwowany, on krzyczał. Zdezorientowana stałam, jak wryta, po chwili Malik wyszedł i energicznym krokiem doszedł do drzwi, które otworzył.
- Zayn, co się stało? - zapytałam wchodząc do domu.
- Nic kurwa - warknął trzaskając drzwiami.
Uznałam, że lepiej nie naciskać na niego, by odwiózł mnie do Sarah. Jeszcze coś mi zrobi...
- Mam ochotę na seks - wymruczał rzucając klucze na szafkę.
Poczułam, jak rumieńce same wbijają się na moje policzki, a serce zaczyna mocniej bić. Przecież skoro chce to zrobić, a ma nade mną władzę to chyba zaraz zaciągnie mnie na górę...NIE! Ja nie mogę tego zrobić. Z resztą Zayn doskonale wie, że taka sierota jak ja nie zaspokoi jego potrzeb.
- Idź spać do mnie, wrócę późno - odparł po zastanowieniu.
- Czekaj - szarpnęłam go za rękaw kurtki  - Co ty masz zamiar zrobić?
- Nie twoja pierdolona sprawa - wysyczał przez zęby wyrywając się.
Kolejne trzaśnięcie drzwi ożywiło mnie. Wdrapałam swoje zmęczone już ciało na górę, po czym opadłam na łóżko. Pościel pachniała nim, nawet przyjemny zapach. Przypomniało mi się, jak wczoraj zobaczyłam zdjęcie z tą blondynką. Ciekawi mnie kto to  i kim jest dla Malika, ponieważ wyraźnie zdenerwował się, gdy zobaczył jak na nie patrzyłam.
Weszłam do jego garderoby, przejeżdżałam ręką po paru rzeczach. Aż wybrałam pierwszą lepszą koszulkę, następnie ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby palcem, zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Opłukałam ciało ciepłą wodą, wytarłam ręcznikiem. Ubrałam koszulkę Malika oraz swoje figi. Położyłam się do łóżka. Wydawało się, że trafiłam do raju. Nowe, darmowe mieszkanie, "przyjaciele",ca tu taki syf. Nie ma życia idealnego, ale moje dowaliło mi jeszcze więcej problemów niż miałam. Będąc w domu dziecka miałam dość wszystkiego, jednak mimo kłopotów chcę rano wstawać. To właśnie skomplikowana ja.

Usłyszałam szmer dobiegający z łazienki, w pokoju wciąż było ciemno. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 3 w nocy. Zamknęłam ponownie oczy, wiedząc, że to pewnie Zayn wrócił. Chciałam zasnąć lecz ten pijak chodził ja słoń. W końcu wyszedł, położył się wygodnie obok mnie. Dziwnie jest spać w jednym łóżku z facetem, ale to nie jest takie spanie o jakim większość osób myśli.
Nagle ręka Malika wylądowała objęła mnie w talii.
- Co robisz? - odrzekłam zrzucając jego łapska.
- Przytulam cię - wyszeptał mi do ucha.
- Wróciłeś od jakiejś dziwki i przytulasz się do mnie? - warknęłam, kolejny raz zrzucając jego rękę.
- Nie byłem u żadnej dziwki, wciąż mam ochotę na ciebie skarbie - położył znowu swoją rękę na moim ciele.
- Aha, nie wierzę ci - burknęłam odwracając się na plecy.
- Lucy ty jesteś moja, mam nad tobą władzę. Lepiej mnie nie denerwuj-odgarnął kosmyk moich włosów.
Prychnęłam, po czym odwróciłam się do niego tyłem. Czułam, jak dłoń Mulata jedzie od kolana do ramienia.
Po chwili leżeliśmy bardzo blisko siebie. Ze zmęczenia i strachu nie zareagowałam na to, ale jutro pogadam z tym idiotą.
Każdy chce bliskości z inną osobą, a na pewno każdy jej potrzebuje. Tak samo jak ja, więc można mnie usprawiedliwić.
Wiem, że Zayn to arogancki podrywacz, ale nie liczę na jakiekolwiek związki z nim. Nie lubie go właściwie, ale jak to mówi "jestem jego własnością".
Mi osobiście taka opcja się nie podoba. Chcę wreszcie wrócić do Sarah.


Poczułam lekkie przejeżdżanie palcem po moim brzuchu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayna z ręką pod moją/jego bluzką.
- Cholera, co ty robisz? - zerwałam się, siadając jak najdalej niego.
- Dotykam cię -  uśmiechnął się, patrząc na mnie i znowu pakując swoje ręce pod moją koszulkę.
- Wyjmuj tę rękę i to już - podniosłam ton głosu, byłam zdenerwowana. 
- Czemu? - odparł, przybliżając mnie do siebie.
- Ty sobie kpisz? - warknęłam 
- Mogę cię pocałować? - zmienił temat, ale ja nie byłam taka łatwa. 
- Nie - rzuciłam baz emocji, poprawiając włosy.
Wygramoliłam się z łóżka, przeczesałam włosy palcami i powędrowałam do łazienki.
- Tam w siatce są ubrania, które Sarah dała dla ciebie - krzyknął, gdy przekroczyłam próg toalety.
Umyłam zęby palcem, ubrałam zestaw od Sar.  Schowałam do torebki ciuchy z wczoraj i wróciłam do sypialni. Zayn stał w samych bokserkach. Zrobiło mi się naprawdę gorąco, ale starałam się opanować. 
- Podoba ci się co? - wyszczerzył się pokazując na swoje ciało.
- Nie - posłałam mu nieszczery uśmiech.
- Ja wiem swoje - wymamrotał pod nosem, wkładając spodnie.
- Odwieziesz mnie wreszcie? - zapytałam, podchodząc bliżej.
- Tak, za chwilę - odpowiedział, narzucając tshirt, lecz jego wzrok skupiony był na mnie.


sobota, 10 maja 2014

~.6.~

Mój żołądek wywinął fikołka, jak jakiś kozioł, więc o spaniu mogłam zapomnieć. Wciąż leżałam w sypialni Zayna mimo, iż cholernie się go bałam. Za każdym razem, gdy na mnie patrzy w jego oczach nie widać emocji. Nie potrafię z nich niczego wyczytać.
Z myśli wyrwał mnie brzuch, który przypomniał o sobie. 
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Oparłam się dłońmi o deskę, a wczorajsze jedzenie wylądowało w toalecie. Nie mogę być w ciąży, bo dalej jestem dziewicą. Chyba, że Zayn dał mi w nocy pigułkę gwałtu.
Wzięłam swoje ubrania, po czym ubrałam się w nie i zbiegłam na dół. Od razu wyczułam, że jakaś inna kobieta jest w domu. No, ale co ja sobie mogłam myśleć. Zayn to facet, który nigdy nie ustatkuje się, jemu wystarczą łatwe panienki. Ja do nich nie należę, bo nie mimo, iż się go boje nie pozwolę mu zabrać tego, co jest ważne dla każdej dziewczyny. 
Weszłam niepewnie do kuchni, gdzie zobaczyłam lekko siwą, starszą panią wkładającą brudne naczynia do zmywarki. Miała śliczne, niebieskie oczy, malinowe usta. Nie była zbyt wysoka, ale to dodawało jej uroku. Bladoróżowa bluzka i czarne dresy pasowały do siebie.
- Emm..Dzień dobry - odparłam z uśmiechem, wchodząc do kuchni.
- Witaj maleńka, jestem Mildreth - rzekła wesoło, odrywając się od sprzątania.
- Lucy, a wie pani może...
- Pan Malik prosił mnie, żebym przekazała ci, że musiał wyjść w ważnej sprawie i właściwie kazał ci tu zostać do jego powrotu - przerwała, bo najwidoczniej musiała mi przekazać tę informację.
- Kazał? - zdziwiłam się, wlepiając wzrok w kobietę.
- Ja tylko przekazuję - powiedziała, wracając do pracy.
Zauważyłam, że na patelni smażyła się już jajecznica.
- To dla ciebie myszko. Pan Malik prosił, żebym zrobiła dla ciebie śniadanie - odrzekła, jakby znała moje myśli.
- Pomogę pani - pognałam do wyspy.
- Ohh nie trzeba, ja tu jestem od tego - zaśmiała się, podchodząc do mnie.
- To zrobię herbatę - zaproponowałam nie czekając na odpowiedź.
Zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki, ale cały ten dom był dla mnie obcy.
- Ahh tu koteńku - wskazała na szafkę w rogu.
Wyjęłam z niej dwa kubki, nastawiłam wodę i oparłam się dłońmi o blat.
- Proszę pani, czy Zayn mówił coś jeszcze? - zapytałam, oblizując usta. I nie było to sprośne, nie myślcie sobie.
- Tylko to, co przekazałam - odpowiedziała przygotowując jedzenie - Jesteście razem?
- My? Nie - zaprzeczyłam siadając na krześle przy wyspie.
- On jest naprawdę innym człowiekiem. Od kiedy tu pracuję ciągle przyprowadza dziewczyny. Różne, niektóre ładne. Ale nie myśl, że chcę  cię zniechęcić. Pamiętaj, że możesz zmienić jego życie-uśmiechnęła się pod koniec.
- Wątpię, że będzie okazja - stwierdziłam, biorąc głęboki oddech.
Czajnik zaczął oznajmiać o zagotowanej wodzie, którą zaraz wlałam do kubków z torebkami herbaty. Postawiłam je na wyspie i zajęłam jedno krzesło.
- Skoro zabronił ci wychodzić chyba coś do ciebie czuje złotko - odrzekła z uśmieszkiem.
- Nie, raczej liczy tylko na jedno - wymamrotałam zgodnie z prawdą.
- Nie myśl tak. Ludzie się zmieniają - podała mi talerz.
Zajęłam się jedzeniem dokładnie analizując słowa starszej pani. Czemu niby miałabym być z Zaynem? Jak to on powiedział jestem jego własnością, ale chyba tylko po to, by dobrze wyglądał. Nie czuje tego.
Wypiłam z panią Mildreth herbatę, po czym posprzątałam razem z nią kuchnię.
- To ja będę uciekać, miło było panią poznać - uśmiechnęłam się delikatnie uderzając rękami o uda.
- Ale pan Malik zakazał, zwolni mnie za to, że cię puściłam - zaniepokoiła się, patrząc na mnie.
- Ja już zadbam, żeby nie zrobił pani nic złego. Do widzenia - zapewniłam, po czym założyłam buty.
Otworzyłam drzwi, na dworze panowała niezbyt przyjemna pogoda. Jednak wyszłam z domu, przemierzyłam podjazd i udałam się w stronę centrum. Co prawda mam 14 km, ale niedaleko jest przystanek. Nikogo na ulicach nie było ze względu na poniedziałek, czyli dzień roboczy. Gdy dochodziłam do obrzeży miasta minęłam może 3 samochody oraz 5 przechodniów, a na Londyn to malutko. Zobaczyłam długo wyczekiwany postój autobusów, sprawdziłam kiedy przyjedzie mój. Na szczęście czekałam tylko 4 minuty.
Wsiadłam do środka, rozsiadłam się na siedzeniu i przeszukałam swoją torebkę. Nagle zobaczyłam coś czego na 100% nie wrzuciłam. Koperta. Otworzyłam ją, a tam kartka + prezerwatywa.
"Uważaj na siebie, jeśli jesteś sam na sam z Zaynem. :* Sarah"
Szybko schowałam to z powrotem do torby.
Musiała mi to wrzuć rano za nim wyszłyśmy z domu. Czyli wiedziała, że do niego pojadę. Ahh mam już tego dość. Najpierw wizyta chłopców, potem wyścigi, następnie impreza, jeszcze później dzień z Malikiem. Ile  tych niespodzianek?
Moje życie zupełnie się zmienia. Od kiedy mieszkam z Sarah ciągle się coś dzieje.

Autobus zatrzymał się nie daleko mojej kamienicy, więc wysiadłam. Rozejrzałam się, a następnie pognałam do mieszkania. Wbiegłam na klatkę i otworzyłam drzwi.
- Hej - przywitałam się, nie widząc jeszcze współlokatorki.
- Cześć Lucy - odezwał się męski głos.
Zdziwiona poszłam do salonu, gdzie zastałam Louisa.
- Co tu robisz? - zapytałam zdziwiona, ściągając obuwie.
- Harry i Sarah poszli gdzieś razem i prosili mnie, żebym tu był jak wrócisz - oznajmił radośnie, klaszcząc w dłonie.
- To dobrze - uśmiechnęłam się.
Szczerze mówiąc dobrze, że Lou dotrzyma mi towarzystwa. Wybaczyłam mu za to co zrobił, bo wiem, że był pijany.
Usiadłam obok niego na sofie, po czym zaczęłam kolejny temat.
- Była ta impreza wczoraj?
- Nie, pojechaliśmy do kina - posłał mi parszywy uśmieszek.
- Czyli to ściema? po co? - dopytywałam, lekko wkurzona.
- Żebyś pojechała z Zaynem - odpowiedział, jakby to było oczywiste.
- A więc wszystko zaplanowaliście! - wrzasnęłam oburzona z rękami założonymi pod biustem.
- Tak, ale byłaś u niego prawda? - zmienił temat z zadziornym spojrzeniem.
- No i? - warknęłam, przewracając oczami.
- Gdzie spaliście? Wybacz, ale Sarah kazała zapytać - odrzekł drapiąc się po szyi.
- W jego sypialni, a to takie ważne? - wymamrotałam, odwracając wzrok.
- Zabrał cię do swojej sypialni? - zdziwił się, lustsując moją twarz.
- Tak - wyszeptałam speszona.
- Musisz dla niego wiele znaczyć - odparł pod nosem, łapiąc mnie za rękę.
- Czemu? - spojrzałam na niego rozkojarzona.
- Nigdy nie kocha się z dziewczyną w sypialni, zawsze w gościnnym - odpowiedział skrępowany.
- Ale my się nieee... - jąkałam cała w rumieńcach.
- Spałaś z nim w jednym łóżku i nie? On jest do siebie niepodobny - rzekł całkowicie zszokowany.
- Nie chcę o tym rozmawiać - spuściłam wzrok na swoje dłonie, dzięki czemu kosmyki włosów zakryły twarz.
- Ok, przepraszam. To co robimy? - powiedział wesoło, przeczesując swoje włosy.
- Opowiedz mi o sobie - zaproponowałam, odwaracając się do niego.
- Co by tu...A no jestem Louis Tomlinson. Mam 22 lata - mówił spokojnie - Nie jestem uznawany za dobrego gościa, w mieście sie mnie boją.
- Zawsze jesteś taki, jak pierwszego dnia? - zapytałam z ciekawości.
- Nie, lubię cię przecież - koksnął mnie w ramię, na co zachichotałam.
- To źle? - odparłam podchwytliwie.
- Skądże - zaprzeczył lekko zmieszany.
- Możesz mi powiedzieć. Ile tajemnic skrywacie przede mną? - warknęłam, przewracając oczami.
- Ale my...wcale nie ukrywamy... - speszył się i całkowicie zamotał. 
- Dobra,co robimy? - zmieniłam temat, rozsiadając się wygodniej.
- Może film - zaproponował, włączając TV.
- Zgoda,a co mamy?-odparłam biorąc pudełko z płytami.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to "Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia".
- Nie! Widziałem już to - rzekł Louis widząc moje zainteresowanie filmem.
- Ohh...ty decyduj - mruknęłam, podając mu pudło.
- To "Transcendencja" - powiedział dumny z filmem w ręce. 
- O nie! - wrzasnęłam, wyrywając mu pudło.
- Oglądamy "Inna Kobieta" i tyle -zdecydował po chwili.
I tak właśnie się stało, że wybraliśmy komedię.
Usiadłam wygodnie na kanapie, co zrobił też Lou,p o czym położył swoje stopy na moich udach. Postanowiłam ich nie zrzucać, ale za to następnym razem ja uwalę się na niego. Sama nie wiem jakim cudem nie sikam ze strachu wiedząc, że on tu jest ze mną. Najprawdopodobniej moje serce zaufało temu nieogarniętemu głuptasowi.
-Głodny jestem-odparł po chwili, gdy seans trwał już połowę.
- Zamówmy chińszczyznę! -zaproponowałam wesoło, po minucie namysłu.
- Już dzwonię - rzekł wyjmując swojego iphone'a 5 z kieszeni.
Pewnie myślicie, jak mogłam tak szybko się zmienić prawda? Już mówię. Tylko cząstka mnie stała się inna, w środku kryje się wiele zagubionych myśli. Boję się wciąż wielu osób i rzeczy, ale próbuję być silna. Sarah dalej nie jest mi zaufaną osobą. Z resztą nie ma takiej, jedynie z Liamem i Louisem mogę normalnie pogadać.
Po około 30 minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi, ja pognałam otworzyć.
- Dzień dobry, to pani zamawiała...
- Tak, ile to będzie?
- 18 funtów.
Już chciałam iść po pieniądze do pokoju, ale Louis wyprzedził mnie. Gdy dostawca poszedł wróciliśmy z jedzeniem do salonu.
- Oddam ci to, jak znajdę pracę - odparłam, otwierając swoje pudełko.
- Nie trzeba - uśmiechnął się, przez co ukazał się makaron na jego ustach.
Zaśmiałam się głośno. Odłożyłam kubeczek i sięgnęłam po chusteczkę.
Wytarłam go, po czym wróciłam do jedzenia.
Oglądaliśmy dalej film. Cameron Diaz właśnie odkryła drugą kochankę swojego kochanka. Ohhh naprawdę dziwne te filmy.

Około 5 pm zaczęliśmy się nudzić, bo seans się zakończył.
- Co robimy? - jęczałam znudzoną do reszty.
- Nie wiem. Pogadajmy o życiu - wymamrotał,  przecierając oko.
- Egh.. no dobra. Opowiedz mi coś o sobie - powiedziałam, biorąc szklankę z sokiem.
- Urodziłem się Doncaster. Tak na prawdę to jestem Louis Troy Austin, ale moi rodzice rozwiedli się, gdy byłem mały. Potem mama znalazła nowego faceta, którego nazwisko przyjąłem. Mam 4 przyrodnie siostry. Nie utrzymuje z nimi kontaktu - mówił, a ja dokładnie słuchałam. 
- Dlaczego? W ogóle jak się tu znalazłeś? - dopytywałam, byłam bardzo ciekawa.
- Gdy miałem 19 lat wyjechałem na studia do Londynu, pewnego dnia spotkałem Zayna w klubie. Pokazał mi cały ten świat i rzuciłem naukę. Z rodziną nie mam zbytniego kontaktu. Ostatnio byłem tam na święta 1,5 roku temu. Wciąż wysyłam im kasę na szkołę sióstr - odpowiedział z małą łzą w oku.
- Nie tęsknisz?-  zdziwiłam się.
- Szczerze? Trochę tak. Chciałbym zobaczyć mamę, ale nie mam jak tam jechać. Nie powiem im czym się zajmuję - odrzekł smutno.
- To takie tajne?Ccałe te wyścigi? - zapytałam niepewnie.
- Wie o nich mało ludzi. Tylko ci, którzy się ścigają, tancerki, DJ, przyjaciele - oznajmił Tommo.
- Co jest takiego ważnego w tym? - powiedziałam z zainteresowaniem.
- Wygrywa się wielką kasę, to jest nielegalne. Zawsze są narkotyki w sporych ilościach - mówił ściszonym tonem.
- Matko... - wypuściłam powietrze przez zęby.
- Nie jest tak źle - zaśmiał się Louis.
-A masz dziewczynę lub...-odparłam kiwając głową.
- A co zazdrosna? - wyszczerzył się zadziornym uśmieszkiem.
- Chyba śnisz - warknęłam przewracając oczami.
- Nie mam, dla mnie jest tylko jedna przygoda z tą samą dziewczyną - rzekł obojętnie.
- Ohyda - wymamrotałam, biorąc łyk soku.
- Taki już jestem.
- To ohydny jesteś.
- Lucy powiedz mi coś o sobie proszę.
Wiedziałam, że to kiedyś się wydarzy. Nie lubię opowiadać o sobie, bo to za trudne. Coraz więcej osób o to prosi,a  ja nie wiem co odpowiedzieć. W sumie po tych 6 godzinach z Louisem trochę się zaprzyjaźniliśmy. Jest naprawdę zabawny i niegroźny. Kiedyś może mu zaufam, kto wie.
- Louis ja rozumiem, że chcesz mnie poznać, ale...
- Ok,cnie mów, ale trochę mi przykro, że nie ufasz mi - powiedział ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
- To nie tak. Miałam trudną przeszłość, nie lubię mówić czegokolwiek na mój temat - wytłumaczyłam, drżącym głosem.
- Kiedyś będziesz musiała - wymamrotał pod nosem. - Myślisz, że nikt nie widział twoich rąk.
Trafił w mój czuły punkt. Zawsze, gdy ktoś o tym wspominał robiło mi się gorąco. To co robiłam i wciąż robię jest oznaką mojej słabości, która przepełnia mnie całą. Nigdy nie byłam silna na tyle, by poradzić sobie choćby z najmniejszym problemem. Całe 13 lat jestem osamotniona, w domu dziecka nikt nie zwracał na mnie uwagi. Cicha, nielubiana Lucy - taką miała reputację. Szydzili ze mnie wszyscy,ca wychowawcy nie interesowali się mną. Jedynie przez 3 lata pani Natalie opiekowała się mną, ale później odeszła na emeryturę.
- Okey, rozchmurz się - Louis koksnął mnie lekko w ramię - Opowiem ci coś. Kiedyś jak byłem mały w telewizorze leciała jakaś bajka dla dziewczyn, której nienawidziłem. Więc wpadłem na pomysł, wyrzuciłem telewizor przez okno. Dostałem za to niesamowity opierdziel o mamy.
- Hahahahah głupi jesteś - śmiałam się w niebo głosy.
Nagle usłyszałam huk, a zaraz potem wkurwiony Zayn stał w drzwiach. Cholera zapomniałam o tym, że zakazał mi wychodzić z jego domu...