niedziela, 20 grudnia 2015

~.49.~

Od kiedy dowiedzieliśmy, że kilka wielkich organizacji chce mnie zabić, Zayn zaczął świrować. Chciał mnie chronić, ale chyba przesadzał. Postanowił, że codziennie będzie odprowadzał mnie pod drzwi szkoły i zabierał też stamtąd. Problem był taki, że nikt nie mógł pilnować mnie już w samym budynku, podczas lekcji. Wiedziałam już, że będę musiała nauczyć się samoobrony.
Następnego dnia wstałam, jak zwykle o 6:30 am. Zayn wciąż spał, a ja powędrowałam do swojej części garderoby. Wybrałam czarne rurki, szary, ciepły sweter oraz bieliznę. W łazience umyłam zęby, ubrałam się, załatwiłam potrzebę i zaczęłam wykonywać makijaż, gdy wszedł Zayn. Miał na sobie same bokserki, co spowodowało, że zgryźliwie wargę.
Był taki seksowny, jego tatuaże idealnie dopasowały się do ciemniejszej karnacji chłopaka. Momentalnie w mojej głowie pojawiły się brudne myśli, skarciłam się za nie, podkreślając oczy cieniami.
- Myślisz, że nie widzę, jak na mnie patrzysz? - usłyszałam szept przy swoim uchu. - Mam ochotę wziąć cię na tym blacie.
- Zayn - jęknęłam, odkładając kosmetyki. 
Mężczyzna położył dłonie na moich biodrach, składając mokre pocałunki wzdłuż mojej szyi. 
Czułam się wspaniale, cały strach już dawno zniknął. 
- Jesteś taka piękna - wymruczał, łącząc namiętnie nasze usta. 
Nagle odsunął się z parszywym uśmieszkiem, mówiąc że czas do szkoły. Prychnęłam, przewracając oczami. Rozczesałam dokładnie włosy, nakręcając końce na lokówkę. Gdy byłam gotowa, udałam się na dół. Spakowałam torebkę, po czym weszłam do kuchni. Zobaczyłam kawę oraz jajecznicę na stole, które przygotował Malik. 
- Smacznego - mruknął, siadając obok mnie. 
Podziękowałam, zabierając się za śniadanie. Zayn zjadł jedynie kanapkę i napił się wody. Posprzątał po mnie, gdy zajęłam się ubieraniem wygodnych botek oraz ciepłej kurtki. Wzięłam z szafki w przedpokoju małą parasolkę, bo zanosiło się na deszcz. Zajęłam miejsce w Range Roverze, a Malik ruszył w kierunku mojej szkoły. 
- Rozmawiałem z Chrisem, masz się go trzymać cały czas. Większość przedmiotów macie razem, więc będzie cię chronił - oznajmił, a ja przewróciłam oczami, co go zdenerwowało. - Nie rób tak, kurwa. 
- Przesadzasz. 
- Wręcz przeciwnie - warknął, gasząc silnik na parkingu. 
Prychnęłam, wysiadając i ruszając w kierunku wejścia. Zayn oczywiście za mną, irytowało mnie to. 
- Trzymaj się Chrisa, miłego dnia - powiedział, całując mnie w policzek. 
- Pa. 
Za nim zdążyłam wejść, zobaczyłam przed sobą szkolnego króla - Briana. Kapitan drużyny, podrywacz. Nie lubił mnie, zawsze przezywał. Kiedyś się go bałam, teraz mniej. 
- Collins, co za alfonsa sobie przyprowadziłaś? Chciałaś być fajna i poprosiłaś kuzyna, żeby udawał twojego chłopaka? - szydził ze mnie, a jego głupi koledzy śmiali się, jak idioci. 
- To jest mój chłopak, a tobie nic do tego - warknęłam, otwierając drzwi. 
- Chyba musisz być dobra w łożku, bo urodą nie grzeszysz - rzekł, wybuchając śmiechem. 
- Jest zajebiście dobra i piękna, ale ty i tak pozostaniesz na etapie pieprzenia zdzirowatych nastolatek, które nie traktują cię poważnie - wtrącił Zayn, a ja zrobiłam się czerwona, jak burak. 
- Za kogo ty się masz, facet? - zapytał Brian z drwiącym wyrazem twarzy. 
- Za kogoś, kto obije Ci mordę - i w tym momencie uderzył go z całej siły w twarz, a ja pisnęłam. 
- Zayn - podeszłam do niego, próbując go uspokoić. 
- Nikt nie będzie cię obrażał - splunął, gdy Brian zbierał się z ziemi z zakrwawionym nosem. 
- Ale nie musiałeś go bić przy tych wszystkich ludziach - skarciłam go, widząc spojrzenia uczniów. 
Byłam wściekła, teraz Brian nie da mi spokoju. A wszyscy bedą gadać, nie mógł po prostu go olać? Oczywiście musiał użyć przemocy. Denerwowała mnie jego zła strona. Wiedziałam, że potrafi zabić człowieka, że wiele przestępstw w życiu popełnił. Pewnie codziennie, gdy jestem w szkole on robi coś złego. Ma te swoje kontakty, nie wtajemniczał mnie w to, ale znam Zayna i wiem, że cały czas w coś gra. 
Weszłam na teren szkoły i od razu zobaczyłam Chrisa z Melissą. Stali zszokowani. 
- Co on właśnie zrobił? - spytał retorycznie przyjaciel, stojąc w bezruchu jedynie z otwartą buzią. 
- Nie chcę o tym rozmawiać - burknęłam, idąc do sali od angielskiego.

Cały dzień byli przy mnie przyjaciele, dałam im prezenty z Bali i Nowego Jorku, a Mel ten od Daniela, bardzo się cieszyli. Opowiadałam im cały pobyt w Stanach przez 4 przerwy. Na lekcji starałam się, jak najbardziej skupić. Jednak wciąż myślałam o Zaynie. 
Podczas przerwy obiadowej udaliśmy się do stołówki. Wzięliśmy swoje tacki z jedzeniem, siadając przy jednym ze stolików. 
Niestety, Chris i Mel zaczęli atakować mnie pytaniami o całe zajście przed szkołą. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała, więc opowiedziałam im o co poszło. 
- Widziałaś potem Briana? - spytała Melissa, a polowałam głową na "nie". 
- Matko, nie chcę wiedzieć, jak zły jest - skwitował Chris, opadając luźno na krzesło. - Ale zaraz. 
Zobaczyłam w jego oku dziwny błysk, a nowa twarzy parszywy uśmiech. Już się bałam, co zaraz powie. 
- On powiedział, że jesteś zajebiście dobra - zaczął, a ja wiedziałam do czego zmierza. - Ale przecież wy nie pieprzyliście się. 
- Właściwie... - zaczęłam, przegryzając wargę. Byłam cała czerwona. - My to zrobiliśmy. 
- O kurwa mać! - wydarli się oboje, a oczy wszystkich były skupione na nas. 
Myślałam, że spale się ze wstydu. Natomiast Melissa i Chris byli zszkowani oraz podkscytowani. 
- I ty nam nic nie mówiłaś?! - blondynka zmroziła mnie wzrokiem. - Opowiadaj. 
- To było na Bali, w jego urodziny - mruknęłam, chowając twarz w dłoniach. 
- Matko, na pewno cię niezłe przepieprzył, już wyobrażam sobie jego wielk... - wtrącił Chris, a ja uderzyłam go w ramię, aby przestał. 
- To jakoś samo wyszło, wróciliśmy z kolacji i stało się - odparłam zawstydzona. 
- Melissa, nasza mała Lucy już nie jest taka grzeczna - stwierdził niby śmiertelnie poważnie. - Trzeba to uczcić! Idziemy dzisiaj do klubu. 
- Jestem za! - Mel przybiła mu piątkę. 
- Nienawidzę was - burknęłam, chciałam już włożyć do buzi pączka, ale przypomniałam sobie, że przytyłam. 
Dopiero wczoraj wróciliśmy, dlatego jeszcze na siłowni nie byłam, ale udam się tam, jak najszybciej. Przytyłam okropnie, a muszę mieć idealną wagę, aby dobrze wyglądać przy Zaynie. A co jak się roztyje i mnie zostawi?

Po lekcjach wyszliśmy na zewnątrz, gdzie o dziwo nie czekał Zayn, a Harry z Sarah. Przywitałam się z nimi, żegnając Mel i Chrisa. Wsiedliśmy do samochodu, a Styles ruszył. 
- Mamy wiadomości - zaczęła ponuro Sarah, czyli to coś złego. - Dowiesz się wszystkiego w domu. 
- Dobrze. 
- Jezu, nie wytrzymam już. Zayn nam powiedział - pisnęła po chwili. 
- Co? 
- Jak to co? Uprawialiście seks! 
Moje policzki momentalnie zrobiły się szkarłatne ze wstydu. Zaraz się zacznie. 
- Jestem taka dumna, w końcu nie jesteś cnotką. 
Dojechaliśmy w 20 minut, Sarah starała się dawać mi "rady", ale nie słuchałam jej. 
Nie interesowały mnie rodzaje wibratorów czy najlepsze pory na współżycie. 
Zatrzymaliśmy się na podjeździe naszego domu, były tu też auta Louisa, Liama i Nialla. 
- Hej - przywitałam się, wchodząc do  środka.
Zajęłam miejsce obok Zayna, który siedział z Liam'em. 
- Wiemy, że Japonia zamierza uderzać sama. Chcą zabić Lucy, jak najszybciej. Jeszcze przed sezonem. Michael przyjedzie tu za kilka minut - mówił Liam.  
- Co chcecie zrobić? 
- Najważniejsze jest, by cię chronić. Musisz pamietać, że nigdzie nie wychodzisz sama. Poczekajmy na Micheala, on ma plan.
Denerwowałam się, bo moje życie było teraz zagrożone. Nie wiedzieliśmy, co robić. Japonia zrobi wszystko, by mnie dorwać. Pokonałam Kejiro, a Zayn go zabił. 
Nagle po pomieszczeniu rozległo się pukanie, a Niall poszedł otworzyć. Chwilę  pózniej wrócił z wysokim mężczyzną o ciemnych włosach i zaroście. Wyglądał na 30 lat, ubrany był w płaszcz Tommego Hilfigera.
- Witaj Lucy, jestem Michael - podał mi rękę, a ja niemal padłam pod jego męskim głosem. - Jak wiesz zajmuję się wyscigami i płacę twojemu chłopakowi. 
Ostatnie zdanie sprawiło, że atmosfera lekko się rozluźniła. 
 - Chciałbym z tobą porozmawiać - mruknął poważnie, siadając obok mnie. - Zayn wtajemniczył cię w cały ten świat, wiesz na czym polegają zawody. Natomiast ja wiem, że jesteś lepsza niż wielu zawodników. Pokonałaś człowieka, który od lat konkuruje z naszą ekipą. Co oznacza, że jesteś najlepsza na świecie. 
Cholernie się denerwowałam, bo w końcu ten człowiek mnie przerażał. Wyglądał, jak taki brutal. 
- Są dwie sprawy, pierwsza jest taka, że chciałbym, abyś dołączyła do nas. 
Wzięłam głęboki oddech, patrząc na miejsce Zayna, lecz go tam nie było. Palił papierosa na tarasie. 
- Chcę się ścigać - odparłam na jednym tchu, teraz albo nigdy. 
- Tylko pewnie wiesz, z czym to się wiąże - zaczął, odkaszklnął szorstko. - Teraz jesteś w bardzo złej sytuacji, bo Japończy chcą pomścić Kejiro i zabić ciebie oraz Zayna. 
- Wien o tym. 
Spojrzałam na Louisa, który siedział w kącie bardzo zdenerwowany. Sarah bawiła się rąbkiem swojej koronkowej bluzki, siedząc na kolanach Harrego, a Niall z Liam'em robili coś na komputerze. 
- Wiem, że szef Kejiro przyleci tu ze swoją ekipą za dwa dni. Mają plan, aby was oszukać. Wiemy, że chcą udawać waszych przyjaciół, coś w tym stylu.
- Lucy, zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielkim niebezpieczeństwem jest to życie? - zapytał Niall, zwracając na siebie naszą uwagę.
- Tak, chcę przyczynić się do ich klęski, a nie tylko siedzieć w zamknięciu - odparłam pewna siebie, patrząc na po kolei na każdego.

Te dwa dni były bardzo intensywne, Zayn uczył mnie samoobrony i strzelania. Pokazał mi podstawowe metody uwolnienia się oraz uderzenia. W tym czasie przygotował mnie też psychicznie do nadchodzącego wydarzenia. Gdy nadszedł ten piątek, nie potrafiłam się na niczym skupić. Do szkoły przyszłam, ale wszędzie chodziłam z Chrisem, a chłopaki na zmianę siedzieli w aucie pod budynkiem.
Do tego miałam sprawdzian z chemii, który nie poszedł mi za dobrze. Starałam się zgapić coś od Melissy, ale ona też miała pustą kartkę. Mimo to nie mówiłam nic przyjaciołom, wolałam ich nie martwić, jeszcze by namieszali i coś by im się stało.
Wyszłam ze szkoły, gdzie czekał na mnie Niall. Odparł, że zawiezie mnie do domu, bo Zayn jest bardzo zajęty. Droga minęła dosyć krępująco, starałam się rozluźniać atmosferę, opowiadając o Bali. Dojechaliśmy, a ja wbiegłam do kuchni. Byłam okropnie głodna, więc postanowiłam zrobić parówki w cieście. Zabrałam się za ich przygotowanie, nastawiłam też wodę na ciepłą herbatę. Było zimno na dworze, więc potrzebowałam się rozgrzać.
Gdy wszystko było gotowe, ruszyłam do salonu, gdzie nikogo nie było. Zabrałam się za jedzenie, włączając telewizor. Na dworze już się ściemniało i było pochmurno. Po posiłku, zaniosłam naczynia do kuchni, wracając pod koc na kanapę. Oglądałam jakiś serial, sprawdzając wszystkie portale społecznościowe w telefonie. Podejrzewałam, że chłopaki siedzą w piwnicy, gdzie Zayn trzyma broń i inne tego typu rzeczy.
Nagle usłyszałam głos Louisa, wołał mnie.
- Chodź do nas - odparł, a ja ruszyłam w kierunku wejścia do piwnicy.
Szłam za przyjacielem, trzymając go mocno za rękę. Mijaliśmy korytarze, aż doszliśmy do pomieszczenia, w którym siedzieli chłopcy. Było tu pełno ekranów, klawiatur, sejfów i oczywiście broni.
- Przyjechali już do Londynu, śpią w hotelu z kasynem, więc na pewno się dziś tam udadzą - oznajmił Liam, gdy przyszłam.
- Więc zapraszam panów do kasyna - mruknął Michael, klepiąc Zayna po ramieniu.
- Jaki mamy plan? - spytał Harry, ostrząc noże.
- Ja pójdzie do kasyna, oczywiste, że mam wygrać. Lucy ty będziesz siedzieć z Liam'em i Louisem w pokoju hotelowym, obserwujecie, co się dzieje. Do momentu, aż napiszę wam dalsze kroki. Harry z Niallem wy ubezpieczycie się w broń.
Zayn i Michael sterowali całą operacją, w sumie to mój chłopak wymyślił cały plan. Opowiadał chłopakom ich kroki, a ja skupiłam się jedynie na swoim zadaniu. Musiałam się przebrać, więc zabrałam ze sobą Louisa na górę wraz ze strojem, który dostałam od Michael'a.
Otworzyłam pokrowiec, w którym były czarne leginsy z dziwnego, specjalnego materiału. Wbiłam się w nie, po czym zobaczyłam bluzo-kurtkę z tej samej tkaniny. Założyłam ją bez żadnej bluzki. Na nogi ciężkie trapery. Włosy ułożyłam na jedną stronę z boku plotąc warkoczyki.
Do tego był plecak, ale nie otwierałam go. Po prostu zeszłam na dół, gdzie chłopcy chowali pistolety.
- Dostaniesz jeden pistolet i nóż - poinformował mnie Zayn, podchodząc bliżej. - Tu masz skrytkę na niego.
Malik wsadził broń w poszewkę przy moich spodniach, przez co lekko zadrżałam. Następnie wziął nóż i wsunął go w skrytkę w bucie.
- Gdzie jest Sarah? - spytałam, gdy Malik zapinał wszystkie paski przy skrytkach.
- U Harrego w domu razem z Zoe pod ochroną - oznajmił Niall, wiążąc buty.
- Jedziemy? - odparł Liam, pakując swojego laptopa.
Tak o to wsiedliśmy do wyścigowych samochodów chłopaków, Zayn jechał sam, ja z Liam'em. Denerwowałam się, jak cholera. Nie mogłam zostać zauważona w tym hotelu, więc dostałam okulary i perukę, którą nałożyłam podczas drogi.
- Zayn musi podjechać pierwszy, dlatego my pojedziemy jeszcze po jakieś jedzenie - oznajmił, przejeżdżając skręt do hotelu.
- Zajedź do Mc'donalds- poleciłam, widząc duży znak tego fastfooda.
Liam zrobił to, o co prosiłam. Zamówiliśmy jakieś zestawy, po czym Payne dostał sms, że możemy podjechać, co też zrobiliśmy. Hotel wyglądał, jak jakiś pałac. Pełno świateł, ekskluzywny. Na parkingu kręciły się takie samochody, o jakich nawet nie marzyłam. Mężczyźni w garniturach, a kobiety w szykownych sukniach kroczyli do wejścia do kasyna. Liam zaparkował na tyłach, wysiedliśmy z auta, udając się do środka. Przeszliśmy przez coś w rodzaju magazynu, aby wsiąść do windy.
- Potrzymaj to - polecił, dając mi torbę z laptopem.
Widziałam, że trzymał rękę na spluwie, więc przygotowywał się do możliwego niebezpieczeństwa. Na całe szczęście, gdy drzwi windy otworzyły się, nikogo tam nie było. Przeszliśmy korytarzem do pokoju numer 510. W środku siedział już Louis.
- Zayn już jest na sali, włączaj sprzęt - polecił, robiąc miejsce na stoliku.
Moje serce momentalnie się zacisnęło, Zayn był już w ludźmi, którzy chcieli go zabić. Tak bardzo się o niego bałam, najchętniej zabrałabym go z stamtąd. Zaciskałam ręce w piąstki, siadając naprzeciwko laptopa. Liam uruchomił system, a na ekranie pojawił się mój Zayn. Położyłam dłoń tuż przy jego twarzy, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Lucy, spokojnie. Nic mu nie zrobią - powiedział Louis, zabierając moją rękę. - Jestem pewien, że niedługo przyjdzie tu i powie ci, jak bardzo cię kocha.
Na jego ostatnie słowa, uśmiechnęłam się lekko. Oglądaliśmy walkę Zayna, był skupiony i cholernie seksowny.
Pierwsza godzina minęła ślamazarnie, zdążyłam zjeść swój zestaw z Mc'donalds. Obejrzałam też odcinek The Fosters. Zayn wygrywał, był niesamowity. Pijąc szkocką, ogrywał wszystkich graczy. Byłam z niego dumna.
- Lucy, możemy porozmawiać? - spytał Liam, wstając. - Louis, popatrz tu proszę.
Usiedliśmy w kącie, a szatyn wziął głęboki oddech.
- Boję się o Rachel, ostatnio jest jakaś inna. Ciągle nie ma na nic czasu, jest przemęczona. Jeśli ja nie dałbym rady, proszę pomóż jej. Zajmij się nią - wyszeptał ckliwie, a ja mocno go przytuliłam.
- Ty się nią zaopiekujesz, nie mów tak nawet - odparłam, głaszcząc go po plecach.
- Ona jest dla mnie taka ważna, zakochałem się w niej. Dziś mogę zginąć, więc proszę...
- Wszyscy możemy dziś zginąć, ale mając siebie, to my zabijemy ich - przerwałam mu, zacieśniając uścisk.
Liam naprawdę pokochał Rachel, widziałam to. Zasługuje na to, by być z nią szczęśliwy.
Usiedliśmy ponownie przed komputerem, a ja zobaczyłam, jak cytata blondynka klei się do mojego Zayna. Głaszcze go po klatce piersiowej, składając małe pocałunki na szyi i uchu chłopaka. Miałam ochotę poprzebijać jej te napompowane cyce. Szmata. Patrzyłam na to, jak obściskuje mojego mężczyznę. Chciałam zwrócić obiad, gdy przejechała swoim szponem po jego udzie. Wywłoka.
Fuknęłam, nalewając sobie trochę wódki, która stała na stoliku. Louis zaśmiał się, biorąc łyk ze swojego kieliszka.
- Nie mogę na to patrzeć na trzeźwo - prychnęłam, gdy alkohol rozlał się po moim ciele.
Po chwili usłyszeliśmy dźwięk sms, a Louis odczytał wiadomość.
- Michael mówi, że mamy czekać, aż pozostanie ich dwójka. Wtedy będzie przerwa, Lucy ma się przebrać i czekać - oznajmił, patrząc w telefon.
- W co mam się przebrać? - spytałam, wrzucając do buzi chipsa.
- Podejrzewam, że w to, co jest w plecaku - stwierdził, pokazując ręką z telefonem w stronę plecaka na łóżku.
Chwyciłam go i otworzyłam, w środku znalazłam torebkę z kobaltową suknią, szpilkami oraz biżuterią. Super.
Podeszłam do stolika, ale było mi zimno, więc usiadłam na fotelu Louisa. Podciągając nogi pod brodę, natomiast Lou objął mnie swoimi długimi rękami.
- Księżniczko, tęskniłem - szepnął mi do ucha, a ja wtuliłam się w niego mocniej.
Kolejne pół godziny było okropnie nudne, jedynie żarty Louisa jakoś ożywiały atmosferę. Liam musiał cały czas patrzeć na ruchy każdego, więc mało co mówił. Natomiast ja i Louis zaczęliśmy robić głupawe zdjęcie oraz nagrywać dubsmash. Śmiałam się, jak nigdy.
- Właśnie odpadł trzeci, został Zayn i szef Kejiro, Akinori - odparł Liam, a ja wstałam, aby się przebrać.
- Gdzie teraz będzie Zayn? - zapytałam, wchodząc do łazienki.
- Podejrzewam, że wyjdzie na dwór i zabije 2 ludzi, którzy będą próbowali zabić jego - usłyszałam z ust Liama.
Moje serce niemal stanęło, jednak szybo otrząsnęłam się i ściągnęłam bluzę. Leginsy jedynie podwinęłam do kolan. Ubrałam kobaltową suknię na jedno ramię, czarne szpilki z cekinami i odkrytym palcem oraz kolczyki. Pod sukienką, na udzie zapięłam pas z bronią i nożem.
Do srebrnej, błyszczącej kopertówki chciałam włożyć szminkę, którą przed chwilą pomalowałam usta, lecz była pełna. Znajdowały się tam magazynki, nóż oraz jakieś proszki. Wyszłam z łazienki, a chłopcy natychmiast na mnie spojrzeli.
- Wyglądasz ślicznie, księżniczko - powiedział Louis, skanując mój ubiór.
Podziękowałam, szukając perfum w swojej kosmetyczce. Spryskałam się nimi oraz dezodorantem. Użyłam balsamu oraz gumy do żucia, siadając na przeciwko laptopa.
- Dwóch skasowanych, zostało czterech - odrzekł Louis, patrząc w swojego iphone'a.
Już wiedziałam, co to oznacza. Zayn zabił dwóch ludzi. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Co Zayn teraz robi?
- Lucy, spokojnie. Jest bezpieczny, Harry i Niall kręcą się blisko niego - Liam starał się mnie wesprzeć, ale to mało dało.
- Widzę go, wszedł do łazienki - poinformował Louis, a ja spojrzałam na ekran.
Zayn stanął przed lustrem, umył ręce i ochlapał twarz. Głęboko oddychał, bał się. Wyszedł, a do Louisa przyszedł sms.
- Lucy, masz zjechać na dół do kasyna. Przejść się po sali, aby zwrócić uwagę posłańców Akinori. Zaciągnij ich w ustronne miejsce, a tam zabije ich Niall - polecił mi Louis.
- Boję się - szepnęłam, a przyjaciel przytulił mnie mocno.
- Dasz radę, a teraz leć, bo nie ma czasu - odparł, gdy wychodziłam z pokoju.
Teraz byłam sama, każdy mógł mi coś zrobić. Szłam niepewnym krokiem do windy, weszłam do niej sama. Wcisnęłam numer piętra, a moje serce biło, jak oszalałe. W co ja się wpakowałam?
Drzwi windy rozsunęły się, a ja ujrzałam ogromne kasyno, pełne ludzi i gier. Było stosunkowo głośno. Przy barze stało kilku facetów, pijących piwo. Nagle mój telefon zabrzęczał, a ja wyjęłam go z torebki.

Nieznany
10:23 pm, 23.01.2015
>Wsyp proszki z torebki do jednego drinka, które stoją na blacie na zielonej tacce - Michael<

Spojrzałam na bar, faktycznie stały tam 2 drinki. Wyjęłam z torebki proszek, po czym oparłam się blat. Starałam się wsypać truciznę tak, aby nikt nie zauważył. Chwilę później ruda kelnerka wzięła tackę i udała się z nią do stanowiska, gdzie zobaczyłam Zayna. Wzięłam głęboki oddech. Siedział tam taki skupiony. Grał w pokera z Akinori. A ta sukowata blondi stała obok, jej ręka była na JEGO ramieniu. Miałam ochotę wygryźć jej oczy, ale otrząsnęłam się i przeszłam niedaleko ich loży. Widziałam, że Akinori skinął głową do jednego sługi, który poszedł za mną. No i o to chodziło.
Kroczyłam odważnie między stolikami, zauważyłam Nialla, stojącego w kącie. Skręciłam w mniej zaludniony korytarz, znalazłam drzwi z napisem "składzik" i weszłam do środka. Był tam kolejny korytarz, miałam nadzieję, że Horan już zabił tego mężczyznę, bo były tam tylko jedne drzwi. Nie miałam, gdzie uciec.
Schowałam się w małym składziku, czekając na ruch Nialla. Jednak minęła chwila, a nawet długa chwila i nic. Postanowiłam wyjrzeć, otworzyłam po cichu drzwi i spojrzałam w prawo, w kierunku wejścia, ale nikogo tam nie było.
I nagle poczułam mocne przyciągnięcie, chciałam krzyknąć, ale mężczyzna zakrył mi buzię ręką. Tylko nie to.
Ciągnął mnie, lecz próbowałam się wyrywać. Trzymał mnie w pasie, więc nie mogłam się ruszyć. Gdzie w tym czasie był Niall?
- Zamknij się - wrzasnął łamaną angielszczyzną, popychając mnie na ścianę.
Następnie znowu mnie złapał, ciągnąc po ziemi. Byłam już martwa, przecież nie miałam żadnych szans. Chciałam się rozpłakać, ale walczyłam. Wyrywałam się mu, aż w końcu przypomniałam sobie o metodzie kilkusekundowego wyrwania. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, z całej siły pchnęłam je w tył. Napastnik odsunął się na chwilę, a ja z nadmiaru strachu i emocji sięgnęłam po nóż z paska przy nodze. Mężczyzna zaśmiał się i podszedł do mnie. Stało się, pchnęłam ostrze w jego pierś.
Spojrzał na mnie zszokowany, upadając bezwładnie na ziemię. Wrzasnęłam z przerażenia, ale szybko zatkałam buzię dłońmi.
Zabiłam człowieka.
Moje serce biło, jak szalone. Miałam wrażenie, że zaraz wyleci. Byłam w popłochu. Oczy zaszkliły się łzami, nogi były jak z waty, przez co runęłam na podłogę.
- Lucy - usłyszałam za sobą głos Nialla, ale nie odpowiedziałam. - O kurwa.
Podszedł do mnie, chwytając za moje ramiona. Pomógł mi wstać, a ja wtuliłam się w niego.
- Spokojnie, nie płacz - szeptał, głaszcząc mnie po głowie.
Nie mogłam się opanować.
- To był zły człowiek, chciał cię zabić. Dobrze zrobiłaś - tłumaczył, ale jak i tak płakałam.
Po chwili usłyszałam, że do kogoś dzwoni. Mimo to, wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
- Lucy go zabiła, zabierz ciało zanim je ktoś zobaczy.
Wzięłam głęboki oddech, słysząc to, co powiedział. Lucy go zabiła.
- Posłuchaj mnie - zaczął. patrząc w moje oczy. - Jesteś tu najważniejsza, nikt nie może cię skrzywdzić, więc on musiał ponieść karę. Będzie ci ciężko, ale zwalczysz to.
Pokiwałam głową, ocierając łzy. Unormowałam oddech, poprawiłam makijaż w aparacie telefonu i ruszyłam z Niallem z powrotem do kasyna.
- Przepraszam, że nie przyszedłem, ale musiałem pozbyć się jednego z nich - oznajmił, gdy weszliśmy środka.
Zayn wciąż grał, Akinori nie zatruł się, bo wciąż siedział przy stole.
- Kto wypił drinka z trucizną? - spytałam szeptem.
- Jeden z jego ludzi, którego potem zabiłem, bo on chciał zrobić to samo ze mną - wyjaśnił, po czym stanął w swoim kącie. - Musisz iść gdzieś indziej, nie mogę cię ze mną zobaczyć.

Michael
10:49 pm, 23.01.2015
>Dobra robota, usiądź przy stoliku obok kobiety w różowej sukience i facecie w turbanie<

Rozejrzałam się, po czym znalazłam owy stolik. Idąc do niego, zauważyła te zdzirę przy barze. Szłam pewnym siebie krokiem, gdy byłam przy niej, po prostu nie zatrzymując się, zrzuciłam szklankę z alkoholem prosto na nią. Posłałam jej zwycięskie spojrzenie, siadając przy swoi stoliku. No i się doigrała, nikt nie będzie dotykał mojego chłopaka.
Widziałam, że wrzasnęła, uciekając do łazienki. Oh, biedna.
Oglądałam grę z daleka. Czekałam tylko na jej koniec. Akinori zaczął sie denerwować, coś mu nie pasowało. Był zły, zdezorientowany. Zayn natomiast miał na twarzy uśmiech.
Czy on wygrał?
Tak, bo Akinori uderzył pięścią w stół, krzycząc coś w swoim języku. Zaczął rzucać rzeczami, a Harry natychmiast znalazł się przy Zaynie, który powiedział coś do przeciwnika. Akinori zwrócił się do dwóch poddanych, natomiast mój chłopak zwrócił się do mnie.
- Uciekaj!
Zadrżałam, widząc zmierzających w moim kierunku ludzi Akinori'ego. Pisnęłam, zbiegając po schodach. Biegłam przed siebie, a oni tuż za mną. Szukałam jakiegoś wyjścia, wbiegłam tym czasem na kuchnię. Zdziwieni pracownicy patrzyli na mnie, ale nic nie powiedzieli.
Znalazłam drzwi, które prowadziły na zewnątrz. A dokładnie na parking. Zaczęłam szperać w torebce nie zatrzymując się. Były tam kluczyki do samochodu. Nie wiedziałam jakiego, więc po prostu nacisnęłam przycisk. Lamborghini Zayna zaświeciło się, co oznaczało, że je otworzyłam. Szybko wbiegłam do środka, opalając silnik. Ruszyłam, wyjeżdżając z terenu hotelu. Jedną ręką rozpięłam sukienkę i wtedy zauważyłam jakiś plecak na siedzeniu pasażera. Otworzyłam go, była ta bluz-kurtka i buty. Wyjęłam je, starając się nałożyć bluzę, sukienkę zdjęła przez nogi, które włożyłam w trapery. Oczywiście, że Japończycy mnie śledzili. A za nimi byli Louis i Harry. Omijałam samochody, prędkość była niesamowita. Mój puls chyba przekraczał już normę. Co się do cholery działo?
Wyjęłam broń z sakiewki, przeładowując ją. Otworzyłam okno, próbując strzelić w opony przeciwnika, ale niestety nie udało mi się. Wtedy przypomniało mi się, co kiedyś zrobił Zayn. Gdy wjechałam na skrzyżowanie, zaczęłam skręcać w prawo, co zrobił też mój przeciwnik, lecz nagle zjechałam na krawężnik, driftując. A auto Japończyków zderzyło się z innym. Byłam dumna z siebie, ale zauważyłam, że tuż za mną jest jeszcze jeden samochód należący do Akinori. Przeklęłam, ruszając przed siebie. Co ja miałam zrobić? 
Do tego drugie auto rownież ruszyło do pościgu. Zauważyłam, że Louis wychylił się i zaczął strzelać do przeciwników, ale mieli dobre uniki. Prędkość była szalona, prowadziłam z ogromną adrenaliną. I wtedy przypomniało mi się o opuszczonym parkingu dwie przecznice dalej. Nacisnęłam pedał gazu, aby dotrzeć tam, jak najszybciej. Wyjechałam do podziemia, a wszystkie auta za mną. Próbowałam ich unikać, skręcając między betonowymi słupami. Zjeżdżałam coraz niżej, całe szczęście, że nie ma tu kamer. 
Dwaj służący Akinori'ego jechali tuż za mną. Musiałam coś wymyślić, aby ich zgubić. I wtedy wpadłam na pomysł, żeby wjechać na korytarz prowadzący niżej. Rozpędziłam się, wiedząc, że na końcu są dwie beczki z benzyną. Pamiętam, jak dali zdjęcie w internecie, gdy zamykali parking.
Byłam kawałek przed nimi, więc wjechałam w beczki, które się przewróciły, a benzyna rozlała się po asfalcie. Gdy widziałam przeciwników, szybko rzuciłam zapałkę, którą znalazłam w drzwiach auta. W tym momencie dziękowałam za to, że Zayn pali. 
Za mną rozniecił się ogromny ogień, a auto wjechało prosto w niego, paląc się niemiłosiernie. Całe szczęście Louis zatrzymał się przed wypadkiem. Niestety, za nim był Akinori, zaczął strzelać do mojego przyjeciela. Krzyknęłam, nie wiedząc co robić. Jednak Lou poradził sobie, przejeżdżając przez mały odcinek obok ognia, który i tak lekko otarł się o wóz. Za nim zrobił to Akinori, przyjaciel wrzasnął, aby uciekała. Wzięłam broń i wysiadałam z auta, biegnąc najszybciej, jak umiem. Tomlinson zrobił to samo. Akinori rownież zatrzymał samochód. Biegałam między słupami, próbując się ukryć. Byłam tak przestraszona, mój oddech był przyspieszony. Rozbolało mnie gardło od oddychania ustami, ponieważ na dworze było okropnie zimno. 
- Lucy, myślałaś, że mi uciekniesz? Proszę cię, twojego przyjaciela już mam. Czas na ciebie - usłyszałam, zasłaniając usta, by nie pisnąć. 
- Lucy, uciekaj - odezwał się Louis, którego potem uciszył Akinori. 
On go uderzył, poznałam to po dźwięku. 
Gdzie do cholery była reszta chłopaków? Widziałam jeszcze auto Nialla z Harrym w środku. Gdzie oni zniknęli? 
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, przecież on tylko czekał, aż mnie zabije. 
Przełknęłam ślinę, wychodząc zza słupa z  pistoletem wymierzonym w niego. 
- Jakaś ty niewinna, aż ciężko uwierzyć, że takie małe dziewuszysko pokonało mojego zawodnika - prychnął, trzymając broń przy skroni Louisa. 
- Czego ty chcesz? - parsknąłam, podchodząc bliżej. 
- Twojej śmierci, dziecinko - zaśmiał się, pocierając palce wolnej dłoni. 
Moje mięśnie napięły się, sprawiając, że zacisnęłam rękę na broni. 
Nigdy w życiu się tak nie bałam. Co miałam zrobić? 
- Poddaj się, to go puszczę - krzyknął, uderzając Louisa pistoletem w głowę. 
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukasz? 
- Na trzy oboje puszczamy broń - zadecydował, a ja zgryzłam wnętrze policzka. 
I wtedy zauważyłam coś, co było moją pewną wygraną.
- 1.
- 2. 
- 3. 
Upuściłam broń, co zrobił też Akinori. Roześmiał się, sięgając do pasa po pewnie kolejny pistolet, ale nie znalazł go, bo to Zayn stał, wymierzając nim cel. 
Akinori pobladł, puszczając Louisa, który doczołgał się do ściany. 
- Do widzenia - warknął, pociągnąć za spust.
Kula przedziurawiła go, a krew trysnęła na wszystkie strony. Mężczyzna upadł na podłogę, a z jego ust poleciała czerwona ciecz. Odwróciłam głowę, wypuszczając powietrze. 
Spojrzałam na Malika, z moich oczu momentalnie wypłynęły słone łzy. Rzuciłam się w jego ramiona, był taki ciepły. 
- Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić - szepnął, przytulając mnie jeszcze mocniej. 
I tak o to staliśmy się parą kryminalistów, przed którymi rodzice zawsze ostrzegają swoje dzieci. 
_____________________________

Powiem wam szczere, że nie jestem  zadowolona z tego rozdziału. Wyszedł dziwnie. 
O to i trochę dramy! Przed nami jeszcze cała masa ;) 
Co sądzicie? 
Raczej się już przed świetami nie zobaczymy, więc życzę wam, aby były one rodzinne, pełne radości i oczywiście prezentów. Spęźdzcie ten czas, jak najlepiej :) 
Kocham was ❤️

sobota, 28 listopada 2015

~.48.~

Obudziłam się z ogromnym bólem w kobiecości. Wiedziałam, że jest to spowodowane wczorajszymi zdarzeniami. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że do tego doszło. Tak bardzo bałam się zbliżeń, wręcz płakałam ze strachu. A teraz zrobiłam to z Zaynem bez żadnych oporów.
Gdy otworzyłam oczy, mojego chłopaka nie było. Jednak musiał wstać chwilę wcześniej, bo poduszka cały czas była wgnieciona.
Zaczęłam bawić się palcami, rozmyślając o nowych doznaniach. Czułam się dobrze, pomijając ból. Byłam zadowolona, że doszło do seksu.
Chwilę później z tarasu wrócił Malik, miał na sobie jedynie bokserki. Jego włosy były rozczochrane, wrzucił do buzi dwie gumy, co oznaczało, że palił.
- Cześć, kochanie - wyszeptał, kładąc się obok mnie. - Wszystko dobrze?
- Tak, trochę boli, ale to nic - wymamrotałam, obejmując dłonią jego policzek.
- Zaraz przyjedzie śniadanie - oznajmił, całując mnie w czoło.
- Zayn, kocham cię - odparłam, trzymając go za rękę.
- Ja ciebie też - uśmiechnął się, wstając z łóżka.
Posprzątał na stole, zauważyłam też, że nasze ubrania leżały na krześle, a nie na podłodze tak, jak je zostawiliśmy. Podniosłam się, czując jeszcze silniejszy ból. Syknęłam, co usłyszał Malik. Podbiegł do mnie, pomagając wstać. Każdy krok sprawiał nieprzyjemne kłucie, jednak wyjęłam z szafy czyste ubrania i ruszyłam do łazienki. Tam umyłam dokładnie zęby, po czym weszłam pod prysznic. Użyłam szamponu, aby wyszorować włosy oraz tropikalnego żelu do ciała. Spłynął ze mnie cały brud, więc mogłam osuszyć się ręcznikiem, w który potem zawinęłam czarne kosmyki.
Założyłam bieliznę, miętową sukienkę do połowy uda oraz sandałki. Użyłam dezoderantu, perfum oraz balsamu do ciała.
Ściągnęłam ręcznik, rozczesałam włosy i wykonałam leciutki makijaż. Wyszłam z pomieszczenia, czekało już na mnie śniadanie, czyli świeże jajka, bułki, herbata. Zayn wszystko ułożył na stole.
Usiadłam obok, zabierając się za jedzenie.
- Tak naprawdę to nie dałam ci żadnego prezentu - mruknęłam, nalewając gorącą ciecz.
- Oddałaś mi siebie, to najlepszy prezent - wyszeptał, patrząc mi w oczy.
Złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, aby następnie złożyć kolejny na moim czole.
Po śniadaniu postanowiłam się przejść, Zayn kąpał się w basenie, jednak ja wolałam pobyć chwilę sama. Udałam się na drewniany mostek obok rzeki, prowadzący do altanki. Oparłam się o barierkę, biorąc głęboki oddech. Czułam się jakaś inna, taka obca. Jakby coś zabrało cząstkę mnie, może faktycznie tak było.
I nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Blond włosy, dosyć niska.
- Cześć, jestem Aubrey - przywitała się nieśmiało.
- Lucy - podałam jej rękę.
- Widzę, że też nie masz towarzystwa - mruknęłam, opierając się o poręcz.
- Tak jakby, jestem tu z chłopakiem, ale koleżanek tu nie znalazłam - powiedziałam obojętnie.
- Też jestem z chłopakiem, przyjechaliśmy z Dublina. A wy? - odparła nieco raźniej.
- Londyn - mruknęłam beznamiętnie, bawiąc się źdźbłem trawy.
- Ile macie lat? - spytała po chwili ciszy.
- Ja 18, on od wczoraj 22 - oznajmiłam trochę radośniej.
- Mój chłopak ma 23, a ja 21 - poinformowała Audrey z uśmiechem na twarzy.
Rozmowa rozwinęła się dosyć szybko. Przeszłyśmy się razem na plażę, opowiadając o sobie. Audrey studiuje farmaceutykę, a Brad - jej chłopak, ekonomię. Przyjechali tu, bo zbierali od kilku lat na Bali, którego było jej marzeniem.
Audrey okazała się być przemiłą osobą, chętnie z nią rozmawiałam. Umówiliśmy się, że poznamy chłopaków na obiedzie.

Dni na Bali mijały niesamowicie szybko. Po poznaniu Audrey i Brada zaczęliśmy spędzać z nimi bardzo dużo czasu. Całymi godzinami leżeliśmy razem na plaży, byliśmy w mieście. Zayn również ich polubił. Każdy dzień wyglądał podobnie, spędzaliśmy go nad basenem lub na plaży. Chlapaliśmy się, jak dzieci.
Do tego czasu nie kochałam się z Zaynem, po prostu nic nas do tego nie ciągnęło. Oczywiście, że działaliśmy na siebie, ale woleliśmy odpoczywać. Zasypiać w swoich ramionach.
Przed ostatni dzień był dosyć przykry, nie chcieliśmy wyjeżdżać. Bali zdecydowanie nam się spodobało. Spędziliśmy tu wspaniały czas, poznaliśmy nowych ludzi. Ani razu nie doszło do kłótni, skupialiśmy się na sobie.
Właśnie leżeliśmy na plaży, opalałam się, chociaż i tak byłam już lekko spalona. Zayn i Brad pływali w oceanie, a Aubrey czytała książkę na leżaku.
- O której macie jutro samolot? - spytała po chwili.
- Chyba jakoś po 7 pm - oznajmiłam, patrząc na nią.
- My następnego dnia o 6 am - odparła, odkładając książkę.
- Musimy się jeszcze kiedyś spotkać - mruknęłam z lekkim uśmiechem.
- Spotkamy, macie nasze numery, jakoś się zgadamy - powiedziała, ściągając kapelusz z głowy.
- Idziemy się kąpać? - zapytałam, a Aubrey kiwnęła głową.
Pobiegłyśmy razem do wody, która o dziwo była cieplutka. Taka lazurowa. Zayn podpłynął do mnie, obejmując ciasno rękoma. Złożył pocałunek na mojej szyi, po czym rzucił się na wodę pociągając mnie za sobą.
To spowodowało, że oboje byliśmy całkowicie zanurzeni. Malik przyciągnął mnie do siebie, całując namiętnie. Zawiesiłam się na nim, więc wypłynął zaczerpnąć powietrza. Objęłam go nogami w pasie, a rękoma za szyję. Co chwila składałam mokre pocałunki na niej.
Zachichotałam, gdy chłopak ścisnął za moje pośladki. Obrócił się w okół własnej osi, zanurzając się mocniej.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać - powiedział, gdy oparłam głowę o jego ramię,
- Ja też, jest idealnie - szepnęłam, wtulając się w nagi tors Mulata.
Oglądając tatuaże Zayna, stwierdziłam, że też chcę jeden. Już nawet miałam kilka wzorów. Jego coś znaczyły, jednak nigdy nie powiedział mi co. Mój też miały dla mnie sentyment. Wierzyłam, że kiedyś uda mi się go zrobić.
Gdy wróciliśmy na leżaki, sprawdziłam swój telefon. Wszyscy atakowali mnie wiadomościami.

Chris
18.01.2015, 2 pm
>Lucy, kto po was przyjeżdża na lotnisko?<

Lucy
18.01.2015, 2:05 pm
>Chyba Louis<

Sarah
18.01.2015, 2:06 pm
>Wracajcie już! Tęsknię ;c<

Lucy
18.01.2015, 2:07 pm
>Już jutro<

Joel
18.01.2015, 2:09 pm
>Jak tam na Bali? Dawaj jakieś zdjęcia!<

Lucy
18.01.2015, 2:10 pm
>Wysłano załącznik<

Schowałam telefon, po czym razem z Zaynem udałam się do bufetu po jakieś przekąski. Zabraliśmy trochę owoców i ciastek. Wracając, mój chłopak złapał mnie mocno za rękę.
- Lucy, Niall do mnie dzwonił. Musimy dać odpowiedź, co do wyścigów - powiedział, gdy zatrzymaliśmy się.
- Ja ci powiedziałam swoje zdanie na ten temat - odpowiedziałam stanowczo.
- Boję się o ciebie - szepnął, głaszcząc palcem mój policzek.
- Jak przeżyłam spotkanie z twoim kolegą, to wszystko już przeżyję - odparłam, klepiąc go dłonią po torsie.
Zaśmiałam się głośno, gdy Malik wypatroszył na mnie oczy ze zdumienia. Chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi. A ja miałam niezły ubaw.
- Od kiedy ty się taka zadziorna zrobiłaś, co? - wymruczał w moje usta, kładąc ręce na talii.
- Uczę się od mistrza - rzekłam seksownym tonem, chwytając zębami jego wargę.
Śmiejąc się, ruszyliśmy z powrotem na plażę. Ja usiadłam obok Aubrey, stawiając miski z jedzeniem na nasze leżaki. Zayn natomiast rozmawiał przez telefon. Pewnie oznajmiał już, że ja również dołączam do ekipy.
- Ile razy w tygodniu chodzisz na siłownię? - zapytała blondynka, opychając się ciastkami.
- Dwa, ale nie zawsze, bo szkoła przewyższa - oznajmiłam z uśmiechem.
Patrząc na siebie, wiedziałam, że po powrocie będę musiała wziąć się za siebie. Może i nie byłam otyła, ale chcę dbać o linię. Tańce też są ważne.
Gdy Zayn wrócił, skinął jedynie głową, co oznaczało, że wszystko załatwione.

Właśnie szykowałam się na ostatnią kolację w hotelu. Z mokrymi włosami, w samym ręczniku malowałam paznokcie u stóp, co niezwykle śmieszyło Zayna, który udawał, że wcale nie patrzy między moje nogi. Za co też dostał kilka razy poduszką.
Gdy skończyłam, ubrałam się w sukienkę koloru fiołków oraz buty na obcasie z odsłoniętym czubkiem. Do tego dobrałam biżuterię i perfumy. Makijaż wykonałam leciutki, tylko podkład i tusz. Zakładając kolczyki przed lustrem, poczułam ciepłe dłonie Zayna otulające moją talię oraz jego głowę, którą oparł o zagłębienie między szyją, a ramieniem.
- Wyglądasz ślicznie - szepnął mi do ucha.
- Dziękuję.
- Tylko moja - zagruchał, składając pocałunki na mojej szyi.

+18
Jego dłoń wślizgnęła się pod sukienkę, delikatnie pieszcząc moje uda. Zgryzłam wargę, lekko drżąc. Nagle palce chłopaka przejechały po koronkowym materiale moich majtek. Zassałam powietrze, opierając dłonie na ścianie na przeciwko mnie. W lustrze zobaczyłam, że Malik odpina spodnie, które spadają na dół do kostek.
- Jesteś taka kusząca - wymruczał, gwałtownie wkładając palce pod bieliznę.
Przejechał nimi wzdłuż mojej kobiecości, co sprawiło, że wypięłam się w stronę Mulata. Zsunął ze mnie stringi, które spadły na dół. Złapał za mój podbródek, przysuwając do siebie moją głową, złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Składał je też wzdłuż szyi, jednocześnie otwierając paczkę prezerwatyw. Nałożył jedną na penisa, po czym przysunął się do mnie. Oparł ręce na moim biodrach, myślałam, że oszaleję. Moje podbrzusze wariowało pod wpływem dotyku Zayna. Serce waliło, jak dzwon. Jego palce ponownie pieściły moje uda, gdy ja naciskałam dłońmi na ścianę.
Nagle poczułam, jak wsadza dwa do mojej kobiecości. Krzyknęłam przeciągle, zamykając oczy. Zaczął poruszać nimi w unormowanym tempie. Czułam podniecenie oraz mrowienie w podbrzuszu. A gdy jego ruchy stały się szybkie, brutalne niemal nie mogłam skontrolować jęków. Prawie osiągnęłam szczyt, ale Malik wyjął palce, oblizując je.
- Pyszna - mruknął, łapiąc za biodra i ciągnąc mnie za nie do siebie.
Chwilę później poczułam w sobie jego nabrzmiałą męskość. Poruszał się niewyobrażalnie szybko, zapierałam się, zaciskając oczy. Biodra mężczyzny obijały się moje.
- Zayn - sapnęłam, łapiąc powietrze.
W pokoju unosił się erotyzm, a między nami podniecenie. Nie mogłam wytrzymać, czułam już ból. Jednak było przyjemnie w pewien sposób, dawało mi to satysfakcję.
Osiągnęłam szczyt, krzycząc imię Mulata. On zrobił to samo chwilę po mnie. Wyszedł ze mnie, ściągając zużytą prezerwatywę i wyrzucił ją do kosza. Ja próbowałam unormować oddech, oparłam głowę o lustro.
W końcu włożyłam ponownie majtki, udając się do łazienki. Doprowadziłam się do ładu, po czym wróciłam do Zayna. Właśnie kończył palić papierosa.
Razem udaliśmy się na kolację. Spędziliśmy ją w towarzystwie Aubrey i Brada, rozmawiając, pijąc drinki i oczywiście jedząc.
Następnego dnia musieliśmy się pakować, po śniadaniu jednak postanowiliśmy chociaż na chwilę wejść do basenu. Pokąpać się jeszcze ostatnio raz. Starałam się nie moczyć włosów, ale Zayn niestety odwrotnie. Jednak gdy na niego nakrzyczałam, przestał chlapać na wszystkie strony.
Około godziny 4:45 pm byliśmy już całkowicie spakowani oraz gotowi do drogi. Czekaliśmy na busa, które zawiezie nas na lotnisko. Szkoda mi było opuszczać Bali, ale musiałam wrócić do szkoły. Mam już duże zaległości, które będę nadrabiać w samolocie.
Czekając, siedzieliśmy na recepcji razem z Aubrey i Bradem. Piliśmy pożegnalnego drinka, rozmawiając o naszym wyjeździe. Gdy przyjechał bus, przyszedł czas się pożegnać.
Najpierw przytuliłam Aubrey, życzyła nam miłego lotu i pobytu w Singapurze,
Bali pozostanie w mojej pamięci, będzie miało dla mnie sentyment. Wydarzyło się wiele.
Chętnie tu wrócę, może za rok. Na pewno zabiorę tu kiedyś swoje dzieci. Muszą zobaczyć Indonezję. Ja się w niej zakochałam.

Wsiadając do samolotu, byłam smutna. Nie chciałam wyjeżdżać. Odpoczynek był mi potrzebny. Nigdy nie byłam na takich wakacjach. To był wspaniały wyjazd. Samolot startował, a ja trzymałam Zayna mocno za rękę. Wciąż bałam się lotów.
- Dziękuję za ten wyjazd - szepnął Zayn, całując mnie w policzek. - I za najlepsze urodziny.
- Kocham cię - złączyłam nasze usta w delikatnym, czułym pocałunku.
Podczas lotu do Singapuru, cały czas spałam. Byłam zmęczona, więc odpłynęłam chwilę po starcie. Gdy samolot dotarł na lotnisko, musieliśmy przejść przez kilka bramek, aż w końcu stanęliśmy na ziemi malezyjskiej. Walizki zostawiliśmy w skrytkach na lotnisku, wzięliśmy taksówkę, prosząc o przejażdżkę po mieście. W godzinę objechaliśmy najważniejsze miejsca w Singapurze, nawet słynną fontannę. Co prawda widzieliśmy je jedynie z taryfy, ale przy niektórych miejscach zatrzymywaliśmy się, aby porobić zdjęcia.
Na lotnisko wróciliśmy lekko spóźnieni, ale i tak zdążyliśmy na odprawę. Lot do Londynu spędziłam na przepisywaniu zeszytów. Było tego dużo, lecz zrobiłam wszystko. Zayn spał, albo robił coś na tablecie. Jednak, gdy skończyłam postanowiliśmy porozmawiać.
- Pamiętasz, jak w twoje urodziny chciałeś mi coś powiedzieć? - spytałam dosyć niepewnie.
- Tak.
- O co chodziło?
Zayn napiął mięśnie, zaciskając oczy. Czyli sprawa była poważna.
- Chodzi o to, że ten świat jest bardzo niebezpieczny i śmierć ludzi nie jest obca. Musisz nauczyć się samoobrony - wyszeptał do mojego ucha.
Spojrzałam na niego lekko przerażona. Jednak nie zamierzałam zmieniać zdania, będę się ścigać, czy tego chce czy nie.

Do Londynu przylecieliśmy po południu, po przejściu przez wszystkie bramki, zauważyłam Louisa czekającego na nas. Niemal natychmiast rzuciłam się mu na szyję. Tęskniłam za przyjacielem.
- Cześć, księżniczko. Dobrze, że już jesteście - powiedział, szczelnie mnie przytulając.
- Tęskniłam za tobą - szepnęłam, gdy mnie puścił.
Tomlinson przywitał się z Zaynem, po czym razem udaliśmy się do Hyundai'a Louisa. Chłopaki zapakowali nasze walizki do bagażnika, a ja zajęłam miejsce z tyłu. Napisałam sms do rodzeństwa, że jestem w Londynie.
- Zawiozę was do Liama, bo jest sprawa do obgadania - odparł Lou, skręcając w inną stronę, niż ta do naszego domu.
- Co się stało? - zapytał zdenerwowany Zayn.
- Dowiesz się na miejscu - burknął, zmieniając pas ruchu.
Podjeżdżając pod dom Payne'a, zauważyłam auta Nialla i Harrego, więc oni pewnie też tam byli. Wysiadłam z pojazdu, udając się środka. Otworzyła mi Rachel, którą przytuliłam na powitanie. Zaprowadziła nas do salonu, gdzie zastałam Liama, Sarah, Harrego, Nialla. Wszyscy siedzieli przy stole z komputerem oraz jakimiś dokumentami.
Po przywitaniu się przyszedł ten czas na rozmowę.
- A więc co się stało? - spytałam siadając na kanapie obok Rachel.
- Jest bardzo źle - zaczął Liam, biorąc głęboki oddech. - Lucy jest w niebezpieczeństwie.
- Ludzie Kejiro dotarli już do niej - wyjaśnił Niall, przełykając głośno ślinę.
- Co? - wrzasnął Zayn, uderzając ręką o blat.
Moje serce momentalnie zaczęło bić mocniej. Jeszcze nie wiedziałam dokładnie, co się dzieje, ale to nie wróżyło nic dobrego.
- Chcą ją zabić za to, że pokonała Kejiro, a Zayna za to, że zabił jego - dodał Harry, gdy wszyscy byli zbyt przestraszeni by nam o tym zakomunikować.
Zassałam powietrze, przykładając ręce do twarzy. Byłam przerażona, szykowało się coś strasznego. To już nie była zabawa.
_____________________________________________________________________
O to i jestem :) Trochę znowu zawaliłam, ale musiałam napisać coś na inne blogi. Trochę ich mam, więc czasem nie wyrabiam. Jednak przychodzę do was z ostatnim już sielankowym rozdziałem. Teraz zacznie się akcja, bo życie Lucy i Zayna jest zagrożone. Nie będzie tak łatwo!
Co sądzicie o rozdziale?
Podoba się wam?
Proszę komentujcie, bo coraz lepiej wam idzie :)
Chciałabym też podziękować za ponad 60k wyświetleń, nigdy bym nie przypuszczała, że moje prace tyle osiągną. I to tylko dzięki wam! Kocham <3

Serdecznie zapraszam na moje opowiadanie z Zaynem na Wattpad - KLIK


wtorek, 10 listopada 2015

~.47.~

Resztę dnia spędziliśmy z Zaynem nad basenem. Próbowałam się opanować, bo za każdym razem, patrząc na jego ciało, twarz, usta miałam ochotę rzucić się na niego bez opamiętania. Coś dziwnego się działo. Zdecydowanie zaczynałam się zmieniać, wydoroślałam przez to wszystko. Wcześniej byłam zagubioną dziewczynką, bałam się świata. Teraz jestem pewna siebie, odważna i walczę o swoje.
Po obiedzie postanowiliśmy pozwiedzać trochę hotel. Ubrałam ponownie sukienkę oraz klapki, włosy związałam w kitkę i nałożyłam okulary aviatorki przeciwsłoneczne.
Wyszliśmy z domku, łapiąc się za rękę. Udaliśmy się na spacer.
- Jest tak cudownie - mruknęłam, rozglądając się.
Otaczał nas piękny las tropikalny z ptakami, gadami i pięknymi roślinami. Gdzieniegdzie były zagłębienia z kanapami i stolikami, aby posiedzieć, coś zjeść. Odnaleźliśmy kawiarnię, grał w niej jakiś zespół. Usiedliśmy przy wolnym miejscu, byłam taka szczęśliwa.
- Zayn, myślałeś o tym, czy wracasz na tor? - zapytałam szeptem, przybliżając się do niego.
- Tak, chcę wrócić. Co o tym myślisz? - spoważniał, marszcząc brwi.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem - odparłam, patrząc na niego intensywnie, zakładając nogę na nogę.
- Jakim? - zdziwił się, podpierając na palcach.
- Wrócę z tobą - szepnęłam, zaciskając usta.
Spiął się, biorąc głęboki oddech. Poprawił się na krześle, przygryzając wargę. Nie spodobało mu się to. Wiedziałam to, ale cholernie mi zależało. Chcę się ścigać, nie pozwolę na to, aby robił to sam.
- Lucy, to jest...
- Wiem - przerwałam mu szybko z pewnością siebie.
- Pomyślę nad tym - mruknął, przeczesując włosy.
Chwilę później wzięliśmy sobie ciastka i drinki. Było naprawdę gorąco, w porównaniu z Londynem to jakieś piekło. Jednak muszę przyznać, że uwielbiam Bali. Cieszę się, że akurat tę wyspę wybrałam.
W pewnym momencie skłamałam, że muszę do łazienki. Zamiast do niej, udałam się do obsługi. Załatwiłam z nimi wszystko odnośnie jutrzejszych urodzin Zayna. Miałam dla niego cały dzień niespodzianek. Rozplanowałam wszystko i jeszcze przed wylotem rozmawiałam z właścicielami. Na całe szczęście zgodzili się na przygotowania.
Gdy wróciłam Zayn palił papierosa, rozmawiając z kimś przez telefon. Idąc, usłyszałam, że był to Louis. Usiadłam na swoim miejscu, pakując ciastko do buzi.
Malik opowiadał przyjacielowi o Bali, gdy ja wyjęłam swojego iphone'a i napisałam do Mel.

11.01.2015 5:19 pm
Lucy
>Kocham Bali, kocham Zayna, tu jest idealnie!<

11.01.2015 5:20 am
Melissa
>Farciara! A ja siedzę z książkami, bo jutro sprawdzian z historii<

11.01.2015 5:20 am
Lucy
>Powodzenia, słońce! Kocham cię ♥<

Odłożyłam urządzenie na stolik, widząc, że Zayn kończy rozmowę. Zgasił też niedopałek i wypuścił dym z ust, a ja przygryzłam swoje. Uwielbiam, gdy to robi.

*Zayn*
Obudziłem się rano i pierwsze, co zauważyłem to to, że nie ma obok Lucy. Przetarłem oczy, wstając z łóżka. Rozejrzałem się po domu, sprawdziłem nad basenem, ale nigdzie jej nie było. Wtedy przypomniało mi się, że dziś są moje 22 urodziny. Nie lubię tego dnia. Wiele razy spędziłem go sam, wszyscy zawsze się cieszą, dostają prezenty. Ja tego nie miałem od dawna. W swoje 16 urodziny popadłem w niezłe gówno, ale mało kto o tym wie. Nawet Lucy nie ma pojęcia.
Na drzwiach zauważyłem kartkę, oderwałem ją i przeczytałem.
"Po kwiatach do niespodzianki ;)"
Zaśmiałem się pod nosem, odkładając papier na szafkę.
- Co ta myszka znowu wymyśliła? - mruknąłem do siebie, wyciągając ubrania z szafy.
Wiedziałem już, że Lucy coś zaplanowała. Nie chciałem niczego, ale ona i tak postawiła na swoim.
Umyłem szybko zęby, ułożyłem włosy. Ubrałem biały tshirt na ramiączkach z nadrukiem, czarne spodenki do kolan. Spryskałem ciało perfumami, wrzuciłem telefon do kieszeni i wyszedłem z domku. a tuż przed nim usypana droga z płatków róż. Zaśmiałem się głośno, podążając za nimi.
Byłem bardzo ciekawy, co ta kruszynka wymyśliła. Cieszyłem się, że pamiętała o mnie. Wcześniej nikt nie pamiętał.
Lucy jest, jak taki aniołek. Będąc z nią nauczyłem się być lepszym człowiekiem, lepiej traktować kobiety i troszczyć się o nie. Nawet nie wiem, jak przestałem być aroganckim dupkiem, która kobiety ma na jedną noc. Po prostu, gdy pojawiła się moja mała księżniczka przestałem o tym myśleć, zająłem się nią, a te rzeczy zniknęły.
Kwiaty doprowadziły mnie do restauracji. Na patio stała Lucy w pięknej, czarne sukience, czarnych szpilkach i biżuterii. Włosy miała spięte w wysoką kitkę, wyglądała cudownie. Byłem dumny, że mam tak śliczną dziewczynę. Obok niej duży stół z przygotowanym śniadaniem, między lampami wielki napis "Happy Birthday Zayn!"
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Podszedłem do niej, kładąc dłonie na talii dziewczyny.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - odparłam, obejmując rękoma moje policzki.
- Dziękuję - mruknąłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Czeka cię dzień niespodzianek - oznajmiła, przygryzając wargę.
Kochałem kiedy to robi, ale równie nienawidziłem. Wiedziałem, że nie chce, aby doszło do zbliżenia, ale sama mnie prowokowała. Nieświadomie robiła to niemal codziennie. Miałem dość samo zaspokajania się, chciałem Lucy.
- Mam nadzieję - wymamrotałem, chwytając jej wargę swoimi zębami i lekko pociągając.
Usiedliśmy przy stoliku, na którym leżała idealnie czysta zastawa. Na białym obrusie leżały płatki róż i innych kwiatów. Kelner podał nam śniadanie, którym zajadaliśmy się w ciszy.
- Moje rodzeństwo dzwoniło, masz od nich życzenia - oznajmiła po chwili brunetka.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się, pakując do buzi widelec.
Po śniadaniu Lucy zaprowadziła mnie na coś w stylu sesji zdjęciowej. Chciała, abyśmy mieli ładne fotografie z tego dnia. Pozowaliśmy na tle roślin, przytulając się, całując. Podobało mi się to, bo mogłem mieć ją tak blisko.
Gdy sesja skończyła się, fotograf poinformował, że po zdjęcia możemy przyjść pod koniec dnia. W tym czasie Lucy miała już kolejne plany.
- Skarbie, gdzie teraz idziemy? - zapytałem, łapiąc ją za rękę.
- Najpierw do pokoju - oznajmiła, ciągnąc mnie.

Po 15 minutach byliśmy w busiku, który wiózł nas do parku. Lucy rozplanowała wszystko. Byłem w szoku, to musiało ją kosztować. Sam przylot tutaj był cholernie drogi, a do tego te niespodzianki. Nigdy nikt tyle dla nie nie zrobił. Byłem szczęśliwy, mając ją przy boku.
- Kochanie, jest jedna sprawa - zacząłem temat, który może wywołać kłótnię.
- Tak? - spojrzała na mnie tymi pięknymi, rozmarzonymi oczami.
- Chodzi o to, że ja nie tylko się ścigam. Wiesz o tym - jąkałem się, patrząc na nią.
- Zayn, poczekaj - ujęła moją twarz dłońmi. - Jesteśmy na wakacjach, porozmawiajmy o tym, gdy wrócimy.
- No dobrze - wymamrotałem, a w tym momencie zatrzymaliśmy się przed wielkim parkiem zwierząt.
Wysiedliśmy z busa, a przewodnik zaprowadził nas do specjalnego wejścia. Od razu zauważyłem pełno kolorowych ptaków i atrakcji. Mieliśmy czas dla siebie, aby zwiedzać. Lucy miała mapkę, dostała jakiegoś szału. Wyglądała tak uroczo, zachwycając się wszystkim.
- O Boże! Tam są słonie, a obok jaszczurki - niemal krzyczała z podekscytowania.
- Spokojnie, zobaczymy wszystko - zaśmiałem się, kładąc dłonie na jej talii.
- Najpierw do słoni! - zadecydowała, idąc w stronę wybiegu.
Brunetka zachwycała się zwierzętami, robiąc nam masę zdjęć. Cieszyłem się, że to sprawiało jej tyle radości. Mi również, bo kiedy ona była szczęśliwa to ja też. Tylko na niej mi zależało.

Chodząc po parku spędziliśmy dobre 1,5 godziny. Zakładali nam węże na szyje, trzymaliśmy papugi na ramionach. To było wspaniałe przeżycie, ale jeszcze lepsze było, gdy Lucy zakomunikowała mi, że będziemy pływać z delfinami.
Zaprowadzono nas do szatni, gdzie przebraliśmy się w stroje kąpielowe. Wtedy dopiero zauważyłem blizny Lucy. Ręce i uda. To było straszne, na szczęście dopiero przy dokładnym przyjrzeniu się zobaczyłem ślady, ale one będą z nią już do końca. To potworne, że robiła sobie krzywdę nawet z mojego powodu. Nawaliłem.
Lucy zauważyła, że zbyt długo patrzyłem się na jej ciało. Posmutniała, chowając ubrania do szafki. Strzeliłem sobie mentalnego kopa, zakluczając zamek. Złapałem ją za rękę, delikatnie całując w wierzch głowy. Udaliśmy się za przewodnikiem i grupą ludzi w kierunku basenu. Dostaliśmy dziwne kapoki, po czym weszliśmy do wody. Każdy musiał ustawić się w linii. Chwilę później wypłynęły dwa delfiny, zaczęły krążyć w okół nas. Pozostali ludzie się bali, ale ja oraz Lucy głaskaliśmy je, to takie wspaniałe uczucie. One są, jak aksamit. Odwróciłem się do swojej dziewczyny, razem bawiliśmy się z jednym delfinkiem. Lucy była taka radosna. Momentalnie na mojej twarzy również pojawił się uśmiech.
Po pływaniu z delfinami, wysuszyliśmy się i udaliśmy na obiad w parku. Uwielbiałem Lucy w tej czarnej sukience, teraz jedynie zmieniła buty, ale i tak wyglądała niesamowicie. Po posiłku odwiedziliśmy ostatni punkt, czyli coś w stylu paralotni. Usiedliśmy wygodnie, a po chwili motorówka ruszyła unosząc naszą dwójkę w powietrze. Lucy na początku się bała, ale złapałem ją za rękę i cały strach uleciał.
Do hotelu wróciliśmy lekko zmęczeni, brunetka natychmiast opadła na łóżko. Ściągnąłem buty z jej małych stópek, kładąc się obok. Chwyciłem za telefon hotelowy, grzecznie zamówiłem drinki do pokoju.
Lucy wzięła swojego iphone'a, pisała z kimś sms przez ponad 5 minut. Aż w końcu usłyszeliśmy pukanie do drzwi, poszedłem otworzyć.
- Dzień Dobry, dwa drinki Mohito i La Palma - uśmiechnął się mężczyzna, podając mi tackę z napojami.
- Dziękuję - mruknąłem, zamykając drewnianą powłokę.
Położyłem napoje na łóżku, a moja dziewczyna natychmiast wzięła swoje Mohito. Upiła trochę, po czym wzięła swoją torebkę, z której wyjęła mojego ipada.
- Idź się umyj i przebierz, bo zaraz kolejna niespodzianka - posłała mi zadowolony uśmiech.
- A co ty masz zamiar robić? - zapytałem, unosząc brwi.
- Oglądać nowy odcinek The Fosters - wyszczerzyła się, wystukując coś na tablecie.
Prychnąłem pod nosem, wchodząc do łazienki. Wziąłem odświeżający prysznic, umyłem włosy. Postanowiłem nie golić zarostu, więc szybko wyszedłem z pomieszczenia. Przygotowałem ubrania, aby następnie wrócić do toalety. Założyłem białą, luźną koszulę, podwijając jej rękawy i rozpinając 2 pierwsze guziki. Wziąłem żel do włosów i grzebyk, aby zwolnić już Lucy łazienkę.

*Lucy*
Cieszyłam się, że spędzamy ten dzień razem. Zaplanowałam wszystko dosyć szczegółowo, chciałam, aby Zayn miał udane urodziny. Widziałam, że był szczęśliwy. Może nie jest to wymarzone świętowanie chłopaka, ale starałam się. Pływanie z delfinami, śniadanie, park i teraz kolejna niespodzianka. Niestety, to już ostatnia.
W łazience wzięłam kąpiel w wannie, dosyć krótką. Rozczesałam umyte włosy, nakremowałam ciało balsamem z brokatem i ubrałam koronkową bieliznę. Pokręciłam kosmyki lokówką, tworząc fale. Pomalowałam paznokcie na złoto, po czym wykonałam starannie makijaż.
Ubrałam beżową sukienkę z wycięciami oraz złotymi wstawkami, do tego dobrałam botki do kostki o tym samym kolorze z kawałkiem, jakby sznurowadła z boku. Jako biżuterię nałożyłam kolczyki pióra, dużo złotych bransoletek i naszyjnik.
Spryskałam ciało perfumami, przeglądając się w lustrze. Podobałam się sobie, w końcu uważałam, że jestem piękna. To było wspaniałe uczucie.
Wychodząc z łazienki, zobaczyłam Zayna na tarasie, palącego papierosa. Podeszłam do niego od tyłu, obejmując go. Odwrócił się, robiąc wielkie oczy.
- O kurwa - wymamrotał, skanując mnie wzrokiem.
Zachichotałam pod nosem, całując go w policzek. Malik zgasił niedopałek, wypuszczając seksownie dym z ust. Weszliśmy do domku, ja podłączyłam tablet do ładowania, a mój chłopak wrzucił gumę do buzi.
- A więc teraz kolejna niespodzianka? - zapytał, gdy wychodziliśmy.
- Owszem - uśmiechnęłam się, zamykając drzwi.
Złapałam go za rękę, ruszając w stronę plaży. Miałam nadzieję, że wszystko było przygotowane.
- Kocham cię - odparł nagle, całując mnie w czoło.
- Ja ciebie też - szepnęłam, wchodząc na drewnianą kładkę.
Przeszliśmy kawałek, gdzie rozpalone było ognisko. Wokół niego tutejsza ludność tańczyła w tradycyjnych strojach.
Podeszły do nas dwie kobiety, które dały nam wieńce z kwiatów. Zaczęli uczyć nas tańca, to było wspaniałe. Dużo się śmialiśmy, panowała świetna atmosfera. Balijczycy są naprawdę mili, pokazali mi i Zaynowi stroje, słowa. Byłam zachwycona.
Następnie pożegnaliśmy się, idąc w stronę ostatniego miejsca niespodzianki. Była to chyba najbardziej romantyczna część. Zaprowadziłam swojego chłopaka w głąb lasku, gdzie czekał na nas pięknie udekorowany stolik z jedzeniem. Otaczały nas kwiaty oraz papugi. Było dużo świec i kilka lampek.
Usiedliśmy na przeciwko siebie, Zayn oczywiście najpierw odsunął mi krzesło.
- Skarbie, chciałabym jeszcze raz życzyć ci wszystkiego najlepszego, abyś zawsze się uśmiechał, bo twój uśmiech jest cudowny. Abyś spełniał swoje marzenia, nie zapominał, że jestem tutaj z tobą. Kocham cię z całego serca i nigdy cię nie opuszczę - mówiłam, patrząc w jego piękne oczy.
- To ja dziękuję ci za to wszystko, co zorganizowałaś. Nikt nigdy nie poświęcił mi tyle. Świetnie się dziś bawiłem, to zdecydowanie najlepsze urodziny. Pokazałaś mi, że zależy ci na mnie, na nas. Doceniam to, bo bardzo cię kocham. I prawda jest taka, że zmieniłaś mnie, Lucy - odparł, łapiąc mnie za rękę. - Dzięki to stałem się lepszym człowiekiem, inaczej patrzę na świat.
Posłałam mu uśmiech, biorąc do ręki kieliszek wina.
- Za nas - wniosłam toast, stykając się z nim.
- Za nas - powtórzył, gdy oboje wzięliśmy łyk.
Atmosfera była idealna, siedzieliśmy razem, zajadając pyszne potrawy. W końcu odpoczęliśmy od tego świata. Wyjazd tutaj był dobrą decyzją. Zostawiliśmy na chwile wyścigi, szkołę, te cały gangi, pracę. Cieszyliśmy się sobą, ucząc się siebie nawzajem.
- Musimy częściej wyjeżdżać - stwierdził Zayn, pakując do buzi widelec.
- Zgadzam się, to gdzie następny cel? - uśmiechnęłam się.
- Zawsze chciałem polecieć całą paczką do Hiszpanii - oznajmił, patrząc na mnie.
- To dobra opcja, ale teraz cieszmy się Bali - szepnęłam, obejmując dłonią jego policzek.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham - powiedział, przygryzając wargę. - Wyglądasz tak cholernie seksownie, że mam ochotę zedrzeć z ciebie tę sukienkę.
Zachichotałam pod nosem, poprawiając włosy.
- Masz taki uroczy śmiech - stwierdził, gdy wstawałam z krzesła.
Cmoknęłam go w nos, po czym złapałam za rękę. Udaliśmy się w kierunku naszego domku, powoli, spacerkiem. Było cholernie ciepło, słyszeliśmy szum wody i pokrzykiwanie ptaków.

Oj, tak kochani. Czerwona czcionka oznacza +18 (w końcu)

- Jesteś taka piękna - sapnął, gdy otwierałam drzwi.
Zadrżałam na jego słowa, a gdy szarpnął mnie i namiętnie pocałował, myślałam, że oszaleję. Ręce chłopaka błądziły po moim ciele, ja swoje wplotłam w jego włosy. Rozpoczęła się walka naszych języków, myślałam, że wybuchnę. Zayn mnie podniecił.
Pchnęłam drzwi i szybko weszliśmy do środka, nie przerywając pocałunku, który stawał się coraz zachłanniejszy. Mulat zaczął wsuwać dłonie pod moją sukienkę, czułam, jak ściska uda oraz pupę. Dobrałam się do koszuli chłopaka, rozpinając guziki po kolei. Wszystko działo się tak szybko. Mój organizm wariował, ale pozytywnie. Nie bałam się już, chciałam zbliżenia. Przełamałam się. Byłam gotowa, podniecona i pewna siebie. Czułam dziwne kłucie w brzuchu, a myśli krążyły, jak szalone.
Opadliśmy na łóżko, założyłam nogi na biodra Zayna, który zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. W pewnym momencie poczułam, jak zrywa naszyjnik, rzucając go na ziemię. W tym czasie ja rozpięłam koszulę, odsłaniając seksowny tors chłopaka który ozdobiony był tatuażami. Uwielbiałam je. Błądziłam po nim dłońmi. Całowaliśmy się namiętnie, on jeździł ręką po moim ciele, które aż drżało. Był taki pociągający, że nie mogłam przestać się patrzeć.
Malik natychmiastowo zabrał się za rozpinanie mojej sukienki, która w kilka sekund znalazła się na drugim końcu pokoju. Jednocześnie zostawiając mnie przed nim w samej bieliźnie. Na ten właśnie widok Zayn na chwilę przestał, po prostu patrzył na każdą cząstkę mnie. To sprawiło, że poczułam skrępowanie. Bałam się, że nie spodoba mu się moje ciało. Nie będę dla niego wystarczająca.
Po chwili postanowiłam przejąć inicjatywę, odpinając spodnie chłopaka. Moje podbrzusze szalało.
Zayn zdjął moje buty, po czym składał pocałunki na mojej klatce piersiowej. Drżałam, zaciskając zęby. Czy to właśnie teraz miało dojść do mojego pierwszego razu?
Jego dłonie ściskały piersi, a ja złączyłam nasze usta. Sapałam lekko, uniosłam rękę nad głowę, opierając ją o łóżko. Zayn przycisnął ją mocniej, niemal pożerając mnie ustami. I nagle zatrzymał się, po prostu przestał. Spojrzałam na niego niezrozumiale, ale on miał tylko przerażony wzrok.
- Ja nie mogę - szepnął, odsuwając się. - Lucy, nie możemy.
- Dlaczego? - zapytałam wciąż nabuzowana.
- Nie jestem facetem, z którym chciałabyś stracić dziewictwo - stwierdził, chowając twarz w dłoniach.
- Ale chcę - odparłam, podnosząc się i łapiąc go za nadgarstek. - Chcę, bo cię kocham i jesteś jedyną osobą, z którą mogłabym to zrobić.
Spojrzał mi prosto w oczy, chwilę odczekał, aż w końcu ja musiałam ponownie złączyć nasze usta. Gdy opadłam na poduszkę, Zayn złożył mały pocałunek na moim policzku, a palcami pieścił szyję.  Lustrował moje ciało, przygryzając wargę. Podobało mu się to, co widzi. Położyłam dłonie na jego biodrach, a on na moich piersiach.
- Kocham cię - wysapał, a moje serce zaczęło bić, jak oszalałe.
Złapał za moje kolana, aby rozsunąć je. Jeździł dłońmi po udach, co sprawiło mi niesamowitą rozkosz. Chciałam tego najbardziej na świecie.
Wtedy delikatnie odpiął mój stanik i zrzucił go. Nie czułam już skrępowania, nie wstydziłam się być nagą przed nim. Jego duża dłoń pieściła moją pierś, gdy ja bawiłam się gumką od bokserek Malika. Ucałował obie, po czym wpił się w moje usta, zdejmując szybko koronkowe stringi. Wziął głęboki oddech, patrząc na kobiecość. Wykorzystałam to zsuwając bokserki Zayna, z których wyskoczyła duże, nabrzmiałe przyrodzenie mężczyzny. Takim sposobem leżeliśmy przed sobą całkowicie nadzy. Rozszerzył moje nogi i usiadł pomiędzy nimi. Jego męskość naparła na moją przyjaciółkę, przez jęknęłam zasysając powietrze.
- Skarbie, jeśli cokolwiek będzie bolało, masz mi powiedzieć - przerwał na chwilę czynności, aby popatrzeć mi w oczy. - Będę ostrożny.
Przytaknęłam, gdy zakładał kosmyk włosów za ucho. Nagle poczułam go w sobie. Ból rozprowadził się po moim podbrzuszu, pozbywając się już na zawsze mojego dziewictwa. Tak o to straciłam swoją niewinność z moim chłopakiem, którego kochałam całym sercem. Coś czego bałam się całe życie właśnie się stało i było cudowne.
 Pchnięcie z początku było delikatne, ale kolejne coraz szybsze. Fala gorąca rozlała się po moim brzuchu, a on wchodził i wychodził wywołując tym lekkie stęknięcia. Zaciskałam ręce na prześcieradle, wyginałam plecy w łuk. To było tak przyjemne, gdy był we mnie. Błądził dłońmi, zaciskał szczęki.
- Kocham cię - jęknął, patrząc w moje oczy.
- Ja ciebie też - wychrypiałam poprzez jęki. - Szybciej.
Poruszał się mocniej, a ja krzyczałam jego imię. Poczułam dotyk na udzie, więc uniosłam lekko biodra. Nasze oddechy były przyśpieszone. Trochę się bałam, że jestem w tym za słaba, że nie zadowolę Zayna. Moje policzki oblały się różem na samą myśl o tym. Spojrzałam na Malika, który miał zamknięte oczy i otwartą buzię, wyglądał tak bezpruderyjnie.
- Kurwa - wyjęczał gardłowo, gdy jeździłam paznokciami po jego plecach. - Bierzesz tabletki?
- Tak - warknęłam przez podniecenie.
- Twoje ciało jest idealne - mruknął, liżąc mój biust.
Czułam się wspaniale, mrowiące kłucie w podbrzuszu dawało o sobie znać.
- Zayn, ja chyba...
- Ja też - przerwał mi, trudząc się z wymową.
I chwilę później chłopak wbił się we mnie cholernie mocno. Doszliśmy w tym samym czasie, krzycząc swoje imiona, a ja czułam, jak ciepła ciecz rozlewa się we mnie. Próbowałam unormować oddech, a Malik wysunął się z mojego ciała wciąż wisząc nade mną.
- Jesteś świetna - szepnął, opadając na miejsce obok mnie. - Boli cię coś?
- Trochę, ale to nic - mruknęłam, gdy odwrócił się w moją stronę.
Czułam się dziwnie, taka otępiała i obolała. Jednak po ruszeniu nogą, zorientowałam się, że prześcieradło jest mokre. Chciałam spojrzeć, ale zakuło i opadłam z powrotem na poduszkę. Zayn wstał, patrząc na pościel. Spojrzał na mnie, po czym zaczął ściągać brudne prześcieradło. Zakryłam się kołdrą i dopiero wtedy wszystko do mnie doszło. Straciłam dziewictwo. Mój umysł zaczął analizować to pojęcie. Coś czego tak bardzo się bałam. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiliśmy. Moje serce biło, jak oszalałe. Oddech powoli się unormował.
Zayn wrócił, kładąc się, a ja szybko położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Objął mnie, całując wierzch głowy.
- Dziękuję - szepnęłam, wtulając się mocniej.
- To ja dziękuję, kochanie. Wciąż w to nie wierzę - odparł zmęczonym głosem.
- Nie mów już nigdy, że jesteś złym mężczyzną dla mnie. Bo jesteś najlepszym, kocham cię i jestem dumna, że to z tobą to zrobiłam - wymamrotałam, zasypiając.
- Jesteś najlepszą osobą w moim życiu - mruknął, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Byłam dumna, szczęśliwa i zakochana. Właśnie przed chwilą uprawiałam seks na pieprzonym Bali z mężczyzną, którego kocham.

_______________________________________________________________________
Witajcie skarby! O to jest dzień, który dał nam Pan! Lucy nie jest już taka grzeczna ;) Wciąż  nie wierzę, że to tak szybko minęło. Aczkolwiek trochę trzeba było czekać.

Co sądzicie o rozdziale? Podoba wa się?

Kochani, dziękuję, że tu jesteście i czytacie moje opowiadanie ♥ To dla mnie naprawdę dużo znaczy! Kocham was :)

Niestety, muszę was zmartwić, bo powoli kończy się sielanka ;c

niedziela, 1 listopada 2015

~.46.~

Po przylocie do Londynu musiałam się porządnie wyspać, podróże mnie wymęczyły. Zmiana czasu też nie sprzyja. Do tego za chwilę kolejny lot, który będzie prawdziwą męczarnią. Samolot z Londynu mamy o 3 am, przesiadkę w Singapurze, gdzie czekamy godzinę i kolejny na Bali.
Dziś miałam wizytę u ginekologa, ale Zayn o tym nie wiedział. Wcześniej spotkałam się z Chrisem, który miał mnie tam zawieźć. Rano oczywiście musiałam nastawić pranie, przepakować walizki i zetrzeć okropne kurze w sypialni. Zjadłam śniadanie z Zaynem, który również gdzieś wybywał. Podwiózł mnie do Starbucks'a niedaleko szpitala, po czym odjechał w swoją stronę.
Ja weszłam do środka, gdzie zobaczyłam Chrisa, siedzącego przy stoliku w kącie.
- Czika! Jak ja się stęskniłem - wydarł się niemal na całą kawiarnię, dusząc mnie w swoich ramionach.
- Ja też, głuptasie - zaśmiałam się, ściągając kurtkę.
- Opowiadaj! Zaliczyłaś go w końcu? - zapytał podekscytowany, gdy zajęliśmy miejsca.
- Nie! Chris, uspokój się - burknęłam, zakładając ręce pod biustem.
- Brakuje mi seksu, mami. Z tym gościem z internetu nie wypaliło, w sylwestra przelizałem się z jednym ciachem, ale nie zapisałem jego numeru - zasmucił się, biorąc łyk gorącej kawy.
- A pamiętasz chociaż, jak się nazywa? - odparłam, wyjmując portfel z torebki.
- Tak, szukałem na facebooku, ale nie ma nic - wychlipał, podpierając się na dłoni.
- Znajdziesz jeszcze kogoś, a teraz mam dla ciebie mały prezent - powiedziałam, podając mu torbę.
Była w niej koszulka "I <3 NY", jakieś inne gadżety tego typu, dużo słodyczy, szalik Tommy'iego Hilfigera oraz szara piżama onesie, o której marzył. Niemal natychmiast rzucił się na mnie z podziękowaniami.
- Kocham cię, suczko. Jesteś najlepsza - mówił, całując mnie w policzek. - Ale głupio się czuję.
- Czemu? - zdziwiłam się, poprawiając włosy.
- Kupujesz mi takie drogie rzeczy, a mnie nie stać na takie prezenty dla ciebie - wyszeptał wyraźnie zawstydzony, kładąc pakunek na krześle obok siebie.
- Chris, mówiłam ci już, że dla mnie to nie jest problem. A wiem, że marzysz o Armanim, Hilifigerze czy innych takich firmach. Chcę, żebyś się ucieszył - pocieszyłam go, wstając, aby zamówić kawę.
Udałam się do kasy, gdzie zapłaciłam za karmelowe latte. Odebrałam je, po czym wróciłam do przyjaciela. Ubrałam kurtkę, szalik i rękawiczki, abyśmy następnie ruszyli w stronę gabinetu.
- Masz jakieś plany na Bali? - zapytał podchwytliwie, gdy wyszliśmy ze Starbucksa.
- Możliwe, ale zabraniam ci o tym mówić. Lepiej pogadajmy o czymś innym - mimowolnie uśmiechnęłam się, a moje policzki nabrały odcień różu.
Tak o to obgadując wszystkich w szkole, dotarliśmy do przychodni, gdzie miałam wizytę. Bałam się, nie lubię chodzić do jakichkolwiek lekarzy.

Po wizycie byłam w sklepie i wróciłam do domu, Zayna wciąż nie było, ale mimo to zabrałam się za robienie obiadu. Dziwnie było stać w tej ogromnej kuchni całkowicie sama. Brakowało tu Zayna, ale również innego, pociesznego stworzonka. Zawsze chciałam mieć psa, ale w domu dziecka zabraniali zwierząt. Do tego w Anglii ciężko o nie.
Gdy Zayn wrócił, zjedliśmy razem spaghetti przed telewizorem wtuleni w siebie. Czułam się wspaniale, w jego ramionach przy ciepełku, które dawał kominek. Było tak błogo, idealnie.

Lot z Londynu do Singapuru był okropną męczarnią, najpierw na szczęście spaliśmy, ale potem przez kolejne godziny nie mieliśmy żadnego zajęcia. Czekaliśmy tylko na lądowanie, które nie nadeszło prędko. 13 godzin było koszmarne, potem czekanie 1 godzinę na lotnisku. Mogliśmy jedynie patrzeć na miasto przez szyby. Całe szczęście na Bali były tylko 2,5.
Pierwszy raz byłam na takich wakacjach. To jak jakiś raj, myślałam, że oszaleję. Od razu zakochałam się w Bali. A gdy busik zawiózł nas do kurortu, czułam jak tracę umysł. Osobne budynki położone w środku lasu tropikalnego. Wszędzie idealne dróżki, lampy. Pełno roślin, kwiatów. Baseniki z wodą, mostki. To było niemożliwe.
- Zayn, jest idealnie - wyszeptałam, łapiąc go za rękę.
- Zgadzam się - odparł, całując mnie w czubek głowy.
Przez ten gest znowu poczułam się, jak karzeł. I faktycznie nim byłam. Bez obcasów, mógł pocałować mnie w głowę bez problemu.
Obsługa zaprowadziła nas do budynku z recepcją, która wyglądała, jak pałac.
- Witamy w Ayana Resort, proszę podać nazwisko rezerwacji - odrzekła kobieta za ladą.
- Lucy Collins, jeden domek dwuosobowy - powiedziałam, opierając się o blat.
- Tak, zgadza się. Domek numer 12. Proszę o pokazanie paszportów - uśmiechnęła się do nas, po sprawdzeniu rezerwacji w komputerze.
Podaliśmy jej wszystkie dokumenty, aż w końcu dała nam karty do domku, a boy hotelowy zaprowadził nas do niego. Chatka z elementami drewnianymi otoczona drzewami, prowadziła do niej śnieżka murowana. Otworzyliśmy drzwi, które ukazały nam wspaniałe wnętrze. Po prawej, zaraz przy drzwiach jakieś wieszaki i półki, dalej drzwi prawdopodobnie do łazienki. Salon połączony z sypialnią. Duże okna, którymi można wejść na taras, a z niego widać nasz prywatny basen. Wszystko było magiczne. Natychmiast rzuciłam się na wygodne łóżko. Za 2 dni Zayn miał urodziny, a ja już miałam na nie plany. Chwilę później po prostu położyliśmy się spać, bo podróż nas naprawdę zmęczyła.
Następnego dnia obudziliśmy się około 9 am czasu Bali. Śpiew tutejszych ptaków był cudowny, a poranek rześki i słoneczny. Zayn jeszcze leżał w łóżku, lecz ja postanowiłam wstać. Rozpakowałam kosmetyczkę, po czym umyłam zęby i rozczesałam włosy, spinając je w luźnego koka. Nałożyłam na twarz podkład oraz tusz do rzęs, udałam się do pokoju, aby wziąć ubrania z walizki.
- Skarbie, cieszę się, że tu jesteśmy. To wspaniały prezent - wymamrotał Malik, przeciągając się.
Naprężył swoje mięśnie, a przez brak koszulki mogłam je idealnie zobaczyć. Serce zaczęło mi mocniej bić, momentalnie spojrzałam się na niego. Z rąk wypadły mi wszystkie rzeczy. Wyglądałam, jak zapatrzona nastolatka, patrząca na jej wymarzonego chłopaka. I w sumie faktycznie nią byłam.
Zayn zachichotał pod nosem, wstając z łóżka. Podszedł do mnie, kładąc rękę na mojej talii.
- Uwielbiam, gdy się tak na mnie patrzysz - odparł, składając delikatny pocałunek na policzku.
Wszedł do łazienki, a ja zrobiłam się cholernie czerwona. Pozbierałam ubrania, chowając je do szafy. W walizce Zayna znalazłam te obleśne papierosy, które rzuciłam na półkę przy wejściu.
Zjadłam resztę M&M'Sów z samolotu, po czym wybrałam ubrania na śniadanie. Zayn jednak brał prysznic, więc postanowiłam wyjść na taras. Otworzyłam szklane drzwi, a świeże powietrze obwiało moją twarz. Było gorąco, nie to co w mroźnym Londynie.
Usiadłam na leżaku, wpatrując się w morze niedaleko. Wszystkie problemy spłynęły ze mnie, teraz liczył się odpoczynek. Byłam tu z mężczyzną, którego kocham.
I w tym momencie wszedł właśnie on, z ręcznikiem na biodrach. Ciało wciąż miał pokryte malutkimi kropelkami wody, włosy całkowicie mokre. Położył dłoń na moich ramieniu.
- Wszystko dobrze? - zapytał, a ja wstałam z leżaka.
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Malik położył dłonie na moich biodrach, a ja objęłam go wokół szyi. Toczyliśmy walkę języków, aż jego palce wkradły się pod moją koszulkę. Zadrżałam lekko, ale nie odepchnęłam go. Oswajałam się z dotykiem mężczyzny. Nawet gdy ścisnął moją pierś. Już się nie bałam, a wręcz pragnęłam tego.
Odsunęliśmy się od siebie, idąc do domku. Wzięłam ubrania i weszłam do łazienki. Nałożyłam bieliznę, kwiecistą sukienkę do połowy uda oraz klapki. Srebrne, małe kolczyki dodały mi uroku.
Gdy wyszłam, Zayn był już ubrany w zwykły, biały tshirt z nadrukiem i szare, materiałowe spodenki przed kolano. Włosy idealnie postawione na żel, a na ręce kilka bransoletek.
Razem opuściliśmy domek, udając się na śniadanie. Musieliśmy spojrzeć na mapę, bo nie znaliśmy jeszcze kurortu. Znaleźliśmy drogę do budynku. Nie miał on okien, więc było widać całą restaurację, do której weszliśmy, aby zjeść śniadanie. Stał tam ogromny bufet szwedzki. Nabrałam sobie trochę jedzenia, wzięłam kawę i usiadłam przy stoliku. Zaraz za mną przyszedł Zayn.
- Jak było na spotkaniu z Chrisem? - zapytał, smarując bułkę masłem.
- Dobrze, pogadaliśmy trochę, dałam mu prezent - odparłam, pakując jajecznicę do ust.
- Co masz zamiar dziś robić? - mruknął, patrząc na mnie.
- Leżeć nad basenem - uśmiechnęłam się, przygryzając wargę.
- Mówiłem coś - warknął, zaciskając dłoń na nóżu.
Wiedziałam, że chodzi o wargę. Nie lubił, gdy to robię. A zwłaszcza w miejscach publicznych, bo nie mógł rzucić się na mnie z pocałunkami.
Po śniadaniu wróciliśmy do pokoju, aby przebrać się w stroje. Ja wybrałam biało-granatowe bikini, które kupiłam przed wyjazdem. Wzięłam ręcznik i poszłam na leżak przy basenie. Położyłam się, ubierając okulary. Musiałam się trochę opalić, ponieważ byłam blada. Za długo pracowałam na szczupłą sylwetkę, by teraz odstraszać kolorem skóry.
Zayn przyszedł chwilę później z Pringlesami w ręce. Położył się obok, chrupiąc niezdrową bombę kaloryczną.
- Masz piękne ciało - wychrypiał, a ja otworzyłam oczy.
Lustrował mnie, oblizując usta. Podobało mi się to, więc wstałam z leżaka i podeszłam do niego seksownym krokiem. Kręciłam biodrami, ściągając okulary, które wzięłam do ust. Usiadłam na nim okrakiem, niemal natychmiast położył ręce na mojej pupie.
- Jesteś cholernie seksowna - wymruczał w moją szyję, na której składał soczyste pocałunki.
- Zayn - jęknęłam, gdy zassał moją skórę, tworząc "malinkę".
- Kocham cię, twoje ciało, całą ciebie - szeptał, całując mnie.
Było mi tak dobrze, wplatałam palce w jego włosy. Oboje czuliśmy napięcie, ale nie chcieliśmy, aby teraz doszło do czegoś więcej. W pewnym momencie przerwałam wszystko, wracając na swój leżak. Malik wstał, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu, widząc wybrzuszenie w jego spodenkach. Zrobiłam się cała czerwona, zakrywając twarz dłońmi.
Zayn wskoczył do basenu, a ja pobiegłam do domku po telefon. Napisałam do Louisa, że wszystko w porządku i siedzimy nad wodą, to samo wysłałam Mel oraz Sarah.
Natomiast do Chrisa wystukałam coś innego.

Lucy
10.01.2015, 12 am
> Kurwa, Chris! <

Chris
10.01.2015, 12:01 am
>Co jest?>

Lucy
10.01.2015, 12:02 am
>Podnieciłam Zayna, gdybym nie odeszła pewnie by teraz do czegoś doszło<

Chris
10.01.2015, 12:03 am
>Kurwa mać! Wracaj do niego, pieprzcie się, czika!<

Lucy
10.01.2015, 12:03 am
>Nie, teraz już nie. Nie chcę stracić dziewictwa na leżaku<

Odłożyłam urządzenie na stoliczek obok, po czym patrzyłam na pływającego Zayna. Wyglądał cholernie seksownie, przygryzałam wargę. Chłopak wyszedł z basenu, a ja myślałam, że eksploduje. Dlaczego on musiał mnie tak pociągać? Moje ciało wariowało, pragnęłam go.

_______________________________________________________
Witam, skarby :) Przepraszam, że tyle czekacie, ale naprawdę staram się, jak mogę. Nie wyrabiam z pisaniem, bo mam jeszcze inne blogi. Do tego szkoła. Na razie rozdziały nic nie wnoszą, bo są przejściówką do tych ważniejszych, które będą już od następnego.
Lucy i Zayn w końcu na Bali!
W końcu ona poczuła prawdziwe podniecenie, ciekawe co z tego będzie ;)
Cieszę się, że poprawiła się liczba komentarzy! Oby tak dalej, kocham was <3

piątek, 16 października 2015

~.45.~

Następny tydzień w Nowym Jorku minął naprawdę świetnie. Dużo zwiedzaliśmy, ale też spędzaliśmy czas rodzinnie. Odwiedziliśmy rodziców adopcyjnych mojego rodzeństwa. Jednak przede wszystkim szukaliśmy informacji o przodkach. Rozmawiałam z ciotką przez Skype, powiedziała, że możemy przylecieć w każdej chwili. Tylko, że dziadkowie wciąż niczego nie wiedzą. Sama nie byłam pewna, czy chcę ich poznać. Po prawie 19 lat nagle poznam babcię i dziadka?
Roselyn nas namawiała, ale póki co nie planuję wizyty na Puerto Rico.
Dowiedzieliśmy się, że rodzice mojego ojca mieszkali w Lancaster, ale zmarli kilka lat temu. Mój tata miał rodzeństwo, lecz do tej pory go nie znamy. Postanowiłam pojechać tam po powrocie z Bali.
W ostatni dzień miałam spotkać się z Fabio, cały czas mnie o to męczył, więc musiałam się w końcu zgodzić. Bałam się, ale Dev miała mi pomóc.
Wstaliśmy około 9 am, a o 2 pm mieliśmy samolot, więc było wielkie pakowanie. Smutno mi było wyjeżdżać, ale jutro lecimy na Bali i do tego mam wizytę u ginekologa.
Ubrałam się ciepło, włosy zostawiłam rozpuszczone ze względu na czapkę. Makijaż wykonałam w miarę delikatny i udałam się do kuchni, gdzie zasiadłam do stołu. Zayn i Joel jedli śniadanie, które przygotowała Devonne.
- Chciałabym zabrać Lucy na chwilę do miasta - odrzekła po chwili blondynka.
- Po co? - zapytał mój brat, smarując bułkę masłem.
- Na babskie zakupy - mrugnęła, a ja wiedziałam, że nie o to jej chodzi.
- Zdążycie? - odezwał się Zayn, który chyba nie do końca była zadowolony z tego pomysłu.
- Tak, odstawię ją na lotnisko o 12 am - odparła, stawiając na stole kubki z herbatą.
Przełknęłam nerwowo ślinę, po czym zabrałam się za jedzenie. Co jeśli jakimś cudem Zayn się dowie, że spotkałam się z Fabio? Nie chcę go okłamywać, ale muszę przyznać, że stęskniłam się za Włochem.
Po śniadaniu sprawdziłam, czy na pewno wszystko jest spakowane, po czym razem z Devonne wyszłyśmy z domu w kierunku metra. Napisałam do Fabio, że już jadę. Po chwili przyszła odpowiedź, że on też i już nie może się doczekać.
Jadąc metrem zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie z Devonne.
- Zrobimy tak, jak mówiłam wcześniej. Ty pójdziesz na spotkanie, a o 11 am po ciebie przychodzę i jedziemy na lotnisko - oznajmiła, gdy wychodziłyśmy z undergrounda.
- Dobrze - mruknęłam, wdrapując się po schodach.
Byłam umówiona z Fabio w kawiarni Atlas na Brooklynie. Całe szczęście, że dziś była niedziela i nie pracował lub studiował.
Przed wejściem do środka, pożegnałam się z Devonne, która miała krążyć w okolicy. Pchnęłam drzwi, po czym odszukałam wzrokiem Fabio. Siedział przy stoliku w kącie. Zamarłam, widząc, jak się zmienił. Zarost na jego twarzy dodawał mu męskości i podobało mi się to.
Chłopak wstał z krzesła i podszedł do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Lucy, jak dobrze cię widzieć - powiedział, przytulając mnie szczelnie.
- Ciebie również - wyszeptałam, siadając przy stoliku.
- Opowiadaj, co u ciebie! - odparł, patrząc na mnie wielkimi oczami.
- No cóż, dużo się zmieniło - zaśmiałam się ironicznie pod nosem.
- To znaczy? - dopytywał, gdy zgryzłam wargę.
- Poznałam dużo tajemnic mojej rodziny, zaczęłam dbać o siebie - zaczęłam niepewnie. - W końcu zapisałam się do szkoły tanecznej.
- To wspaniale, a jak w szkole? - rzekł, łapiąc mnie za rękę.

- Lepiej, powoli wszystko ogarniam. Gorzej z tym, że jutro lecę na Bali i nie będzie mnie 11 dni - powiedziałam, gdy podeszła do nas kelnerka, u której zamówiłam gorącą czekoladę.
- Bali? Matko, z kim tam lecisz? - zdziwił się, przez co poczułam się głupio.
- Z chłopakiem - oznajmiłam, a on posmutniał.
- Masz chłopaka?
- Tak, ma na imię Zayn i jest ze mną w Nowym Jorku - powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Przez chwilę panowała między nami cisza, wiedziałam, że w tym momencie Fabio zrobiło się przykro. Starał się tego nie pokazywać, lecz poznałam to po jego oczach. Momentalnie posmutniałam, wpatrując się w swoje paznokcie.
 - Ma chłopak szczęście - odparł wesołym tonem.
A na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech, odważyłam się też na niego spojrzeć.
- A ty masz kogoś? - spytałam, gdy kelnerka postawiła przede mną kubek z gorącym napojem.
- Nie, skupiam się na studiach i pracy. Chcę znaleźć mieszkanie - tłumaczył, poprawiając włosy.
- Czyli po prostu nie masz czasu na związki? - mruknęłam, odkładając kubek na stół.
- Tak, ale opowiadaj, co u ciebie! - rzekł, uśmiechając się do mnie.
Tak o to minął cały nasz czas, rozgadaliśmy się i nawet nie zauważyliśmy, jak to szybko minęło. Naprawdę świetnie nam się rozmawiało, tęskniłam za Fabio, który obiecał, że spotkamy się w wakacje i znów zabierze mnie na jakąś kolejkę górską, tak jak ostatnio. Wspominaliśmy mój ostatnio pobyt w Ameryce, opowiadaliśmy o planach na przyszłość, o Melissie i Danielu. Dosłownie o wszystkim. Dowiedziałam się, że Fabio studiuje gastronomię i zamierza pracować w restauracji. Na razie ma tam posadę, jako kelner, ale w jego głowie są większe aspiracje. Obecnie mieszka w bursie, szuka mieszkania razem z Danielem, który studiuje informatykę. Fabio to cudowny chłopak.
Czułam się dobrze w jego towarzystwie, aż szkoda mi było się z nim rozstawać. Jednak po przyjściu Devonne, wiedziałam, że właśnie na to nadszedł czas.
- No cóż, szerokiej drogi. Wypoczywaj na Bali, a potem do nauki - odparł, przytulając mnie. - Powodzenia z chłopakiem, pozdrów go ode mnie.
- Dziękuję, będę cholernie tęsknić - wyszeptałam w jego tors, do którego mnie przyciskał.
- Ja też, Lucy - wymamrotał, a w jego oku zakręciła się łza.
- Ej, spokojnie. Zobaczymy się jeszcze - pocieszałam go sama mając ochotę płakać.
- A właśnie, Daniel mnie prosił, abyś dała coś Mel - parsknął, szukając czegoś w swojej torbie.
- Jasne, przekażę jej - odebrałam paczuszkę, chowając ją do torebki.
Ostatni raz przytuliłam Fabio, po czym razem z Devonne ruszyłyśmy w stronę metra. Tak bardzo nie chciałam wracać, daleko od jedynej rodziny. Będę za nimi okropnie tęskniła. To był wspaniały tydzień i cieszę się, że mogłam go spędzić z rodzeństwem.
Gdy przesiadłyśmy się w autobus, dostałam sms od Zayna, że oni są już na miejscu w środku i czekają na nas. Wtedy dotarło do mnie, że okłamałam swojego chłopaka. Nie powiedziałam o spotkaniu z Fabio, co zalicza się do łgania. Poczułam się okropnie, ale po chwili zrozumiałam, ile tajemnic ma przede mną Zayn. Sam nie był ze mną szczery tyle razy, co mnie cholernie krzywdziło. A więc i ja mogę coś przed nim zataić.
Gdy znalazłyśmy się na terenie lotniska, napisałam sms do Louisa, że za 11 godzin będę w Londynie.
Wysiadłyśmy z autobusu, udając się do wejścia. Devonne zadzwoniła do Joela, aby dowiedzieć się, gdzie dokładnie są, po czym ruszyłyśmy w owym kierunku. Gdy w końcu się spotkaliśmy, przyszedł czas na pożegnanie, a one zawsze są najtrudniejsze. Najpierw przytuliłam bratową.
- Uważaj na siebie, Lucy. Wpadajcie częściej, będę bardzo tęsknić - odparła blondynka, ściskając mnie.
- Teraz wasza kolej, przyjeżdżajcie do nas - powiedziałam, odsuwając się od niej lekko.
- Zobaczymy, miłego wypoczynku na Bali i tych lotów - odrzekła, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Będę tęsknić, Devonne - szepnęłam, przytulając ją ostatni raz.
Podeszłam do wózka z Dianką, którą złapałam za malutką rączkę.
- Pa, księżniczko. Rośnij na królową, a ciocia Lucy będzie cię odwiedzać - wymamrotałam, patrząc na śpiącą kruszynkę.
I wtedy przyszedł czas na Joela. Momentalnie zaczęłam płakać, kolejne miesiące rozłąki. Z Joelem zżyłam się cholernie mocno, owszem Olivia też jest dla mnie najważniejsza, ale między mną, a bratem jest silniejsza więź.
- Joel - jęknęłam, rzucając się na niego.
- Lucia, skarbie - wychlipał, głaskając mnie po plecach.
- Masz się codziennie odzywać, opiekować dziewczynami, wszystkimi trzema - nakazałam, ocierając łzy.
- A ty masz się uczyć, Lucy. Ucz się, abyś mogła dostać się na dobre studia. Spełniaj marzenia, tańcz, bo wiem, że to kochasz - mówił, będąc cały czas w szczelnym uścisku. - I pilnuj Zayna, bo wiem, że to dobry chłopak, chociaż broń w jego spodniach o tym nie świadczy.
Momentalnie mnie zatkało. Skąd on to wiedział? Przecież tego pistoletu nie widać, nie miałam pojęcia, co powiedzieć.
- Odpoczywaj na tym Bali, ale potem nauka, pamiętaj - dodał po chwili ciszy, niezręcznej ciszy.
- Kocham cię, Joel - szepnęłam, ściskając go mocniej.
- Ja ciebie też, mała. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię mam - odparł, a ja wiedziałam, że płacze.
- Przyjedź do mnie - zaproponowałam, ocierając łzy.
- Jak tylko będę mógł to wsiadam w samolot, ale ty biegnij, bo za chwilę masz swój - rzekł, odsuwając się lekko, patrzyliśmy na siebie. - Uważaj na siebie, Lucy. I na to z kim spędzasz czas.
- Dobrze, będę. Pa, Joel - wychlipałam na skraju płaczu, puszczając brata.
Zayn, który wcześniej pożegnał się już ze wszystkimi, teraz kiwnął tylko głową, mówiąc "pa". Mi było ciężej, pożegnałam ich i ruszyłam do Malika, który mocno mnie przytulił.
- Spokojnie, kochanie. Przyjadą do nas niedługo, na pewno - pocieszał mnie, całując wierzch mojej głowy.
- Mam nadzieję - parsknęłam, łapiąc go za rękę.
Najprawdopodobniej wyglądałam teraz, jak rozmazany bóbr. Czasem ludzie zwrócili na mnie uwagę, bo straszyłam, ale wtedy to się nie liczyło. Zdaliśmy nasze bagaże, kierując się na kontrolę bramkową. Oczywiście była kolejka, więc po prostu stałam wtulona w Zayna, czekając na naszą kolej. Gdy byliśmy blisko, przypomniało mi się, że przecież Malik miał pistolet. Jeśli go nie zostawił, to oznacza, że ma go przy sobie. A, jak go wykryją to możemy mieć kłopoty. Ocknęłam się, kiedy strażnik zawołał mnie do siebie. Spojrzałam na Zayna przerażona, ale on wykładał nasze rzeczy na taśmę. Przeszłam przez bramkę, oczywiście nie zapiszczała, więc podeszłam po drugiej stronie, aby zebrać nasze rzeczy. Gdy mężczyzna zawołał Zayna, momentalnie spojrzałam w ich stronę. Moje serce waliło, jak oszalałe. Trzęsły mi się ręce, chaotycznie pakowałam wszystkie klucze i inne tego typu rzeczy do swojej torebki.
Zayn przeszedł, a bramki nie pikały. Odetchnęłam z ulgą, uśmiechając się sama do siebie. Wzięłam torebkę, a Zayn podszedł po pozostałe rzeczy i ruszyliśmy w stronę naszych bramek wejściowych. Nie odzywaliśmy się do siebie, aż do momentu znalezienia naszego miejsca. Położyliśmy bagaże podręczne na siedzeniach, po czym zajęliśmy kolejne. Zostało nam 30 minut do odlotu, więc postanowiłam poprawić lekko makijaż i napisać do Melissy.

Lucy
7.01.2015 1:27 pm
>Zaraz mamy samolot<

Melissa
7.01.2015 1:29 pm
>Napisz, jak wylądujecie. Ja jem kolację i zaraz przychodzi Chris<

Lucy
7.01.2015 1:32 pm
>Wypytaj go o tę randkę, bo nie miałam czasu z nim pogadać<

Melissa
7.01.2015 1:33 pm
>Jasne! Czekamy na was <3 <

Schowałam telefon do torebki, po czym oparłam głowę o ramię Zayna, który również z kimś sms'ował. Położyłam dłoń na jego kolanie przez co się lekko spiął, a ja zachichotałam. Złożyłam delikatny pocałunek na policzku chłopaka.
- Zayn, gdzie schowałeś tę broń? - zapytałam, przełykając głośno ślinę.
- Zostaje w Nowym Jorku - odpowiedział obojętnie, a ja wiedziałam, że kręci.
- A tak naprawdę?
- Ten kolega ją zabrał - burknął, ale ja za dobrze go znałam.
- Nie kłam - syknęłam, odwracając głowę tak, aby patrzeć na niego.
- Twój brat ją ma - wymamrotał wyraźnie zdenerwowany.
- Dlaczego do kurwy nędzy dałeś to mojego bratu? - warknęłam, podnosząc się.
- Spokojnie, Lucy - złapał mnie za ręce i posadził z powrotem na krzesełku. - Zauważył, że ją mam. Rozmawialiśmy długo.
- O czym?
- Powiedział, że wie, iż nie jestem zwykłym chłopakiem i pewnie siedzę w jakimś bagnie, ale widzi moją miłość do ciebie, co oznacza, że cię nie skrzywdzę, a wręcz obronię - zaczął, obejmując mnie ramieniem. - Ostrzegł mnie, że jeśli jednak lekko cię zranię to urwie mi jaja i powiesi na koronie Statuy Wolności.
Zaśmiałam się głośno, przerywając mu wypowiedź, która również była dla niego zabawna, bo uniósł lekko kąciki ust, przejeżdżając po nich kciukiem.
- Polecił mi, abym oddał mu broń, bo na JFK ciężko ją przemycić. Do tego on sam potrzebuje spluwy dla bezpieczeństwa. Wahałem się, ale odparł, że miał kurs na strzelnicy i jest prawnikiem, więc nie zrobi niczego głupiego - oznajmił, łapiąc mnie za rękę.
- Mam rozumieć, że dał nam błogosławieństwo? - zachichotałam, kładąc dłoń na jego policzku.
- Coś w tym stylu - przytaknął, całując mnie w nos.
- Ale i tak jestem zła, więc wykonam telefon do brata, gdy wrócimy - prychnęłam, odsuwając się i zakładając ręce na piersi.
Chwilę później usłyszeliśmy, że możemy wchodzić na pokład. Ustawiliśmy się w kolejce do sprawdzania biletów i paszportów. Podaliśmy nasze dokumenty pani za małym stoiskiem, która sprawdziłam wszystko, po czym oddała nam je, życząc miłego lotu.
Udaliśmy się rękawem na pokład samolotu. Na całe szczęście nie mieliśmy żadnych przesiadek, więc wiedziałam, że mogę się zdrzemnąć. Zajęliśmy nasze miejsca, oczywiście ja wybrałam to przy oknie. Schowałam torebkę do schowka, usiadłam i zapięłam pas. Samolot zaczął startować, a ja momentalnie złapałam Zayna za rękę. Bałam się startów i lądowań.
- Dziękuję, że byłeś tam ze mną - szepnęłam do chłopaka.
- A ja się cieszę z tego powodu - odparł, drugą ręką odgarniając kosmyk moich włosów.
- I jak ci się podoba moja rodzina? - zapytałam, rozpinając pas, gdy samolot w końcu leciał na unormowanej wysokości.
- Są świetni, Joela się trochę obawiałem, ale jest fajnym facetem. Po tej naszej męskiej rozmowie, która trwała dosyć długo, stwierdzam, że trochę mnie przeraża, lecz polubiłem go - opowiadał z uśmiechem.
- Męskiej rozmowie? - zapytałam, unosząc brwi.
- Tak, ale nie powiem ci nic więcej - od razu zahamował mój zapał. - Devonne jest kochana, to wspaniała kobieta. A Diana taka przeurocza. Olivię poznałem wcześniej i wiem, że wciąż mamy do siebie dystans. Z Dereckiem mało rozmawiałem, lecz wygląda na poukładanego faceta.

Po 3 godzinach lotu, które spędziliśmy wspominając, słuchając razem muzyki lub oglądając zdjęcia, stwierdziłam, że jestem głodna, więc wyjęliśmy z mojej torebki paczkę cukierków oraz batoniki. Już wiedziałam, że gdy wrócę z Bali muszę wziąć się za siebie na siłowni, bo przytyłam. W Święta zawsze przybywało mi kilka kilogramów, może i w domu dziecka zazwyczaj nie było wybornych przysmaków, ale w Boże Narodzenie starali się specjalnie.
Zaczęliśmy pałaszować, oglądając fotografie. Było miło, tak swobodnie.

Reszta lotu minęła w miarę szybko, chwilę spałam, więc Zayn obudził mnie dopiero przed lądowaniem. W Londynie było około 2 am w nocy, a ja chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu. Louis był tam, aby włączyć wszelkie ogrzewania, rozpalić kominek i przyjedzie też odebrać nas z lotniska, na które właśnie lądował nasz samolot.
Zebraliśmy swoje rzeczy, ruszając do wyjścia. Byłam zmęczona, więc wieszałam się na Zaynie. Idąc rękawem, zauważyłam, że pada, co mnie nie pocieszyło.
Po kontroli paszportów, udaliśmy się po odbiór bagażu. Czekając, opierałam się na swoim chłopaku, zamykając oczy. Czekaliśmy dosyć długo, aż w ogóle puszczą walizki z naszego samolotu.
Po odebraniu swoich, ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Gdy zobaczyłam Louisa, czekającego na nas, rzuciłam się w jego ramiona.
- Hej, księżniczko - wyszeptał, podnosząc mnie i obracając w okół własnej osi.
- Cześć, Lou - wymamrotałam sennie, gdy stawiał mnie na ziemię.
Zayn i mój przyjaciel podali sobie dłonie, po czym powędrowaliśmy do auta. Chłopcy zapakowali walizy do bagażnika, a ja usiadłam z tyłu. Malik po chwili zajął miejsce obok mnie, dzięki czemu mogłam się oprzeć na nim.
Podczas drogi Louis i Zayn rozmawiali na temat pobytu w Stanach, ale ja nie miałam sił się odezwać. Byłam zbyt zmęczona, więc po przyjeździe do domu od razu pobiegłam na górę. Całe szczęście, było ciepło, bo Lou zadbał o to. Zayn wniósł mi walizkę, z której wyjęłam szczoteczkę do zębów i pastę, którymi wyszorowałam swoją jamę ustną. Makijaż zmyłam w samolocie, dlatego wystarczyło mi ubranie się w piżamę i wskoczenie pod kołdrę. Postanowiłam wziąć kąpiel rano.
Słyszałam, jak Mulat wchodzi do pokoju, bierze prysznic oraz przychodzi do mnie, wtulając się w moje ciało.
Jedno było oczywiste, ten pobyt w Nowym Jorku z nim to wspaniałe przeżycie.

________________________________________________________________
Witajcie kochani :) Wiem, że znowu duża przerwa, ale szkoła robi swoje. Do tego mam inne blogi, które też zaniedbuje. A jednak liczba 4 komentarzy mnie nie zachęca do pisania. Po prostu smutno mi, bo kiedyś dobijaliście 25, a teraz tylko 4. Musicie zrozumieć, że im więcej komentarzy tym szybciej pojawi się rozdział. Zwłaszcza, iż mam teraz masę pomysłów i weny.
No i wrócili ;c Ale teraz szykujcie się na Bali!
Co sądzicie o rozdziale? Wiem, że troszkę krótki i w sumie nic nie wnosi, ale przekonacie się później.

Proszę was, komentujcie, bo zastanawiam się nad zawieszeniem lub usunięciem tego bloga ;c