piątek, 12 lutego 2016

~.52.~

Rodzice i siostry Zayna spędzili u nas weekend. Było lepiej, niż myślałam. Udało się ukryć wszystkie rzeczy związane z wyścigami, a każdy nie mógł się nadziwić, jak piękny dom ma Zayn. Oprowadziliśmy ich po Londynie, poznali Louisa. Zabrałam dziewczyny na zakupy, podczas gdy Malik i jego ojciec spędzili męski dzień razem. Na całe szczęście wszyscy mnie polubili, a Safaa nie odstępowała na krok. Wyjechali w niedzielę, a ja musiałam w końcu zabrać się za naukę.

Czas do Walentynek leciał naprawdę szybko, impreza urodzinowa Melissy była świetna. Zorganizowaliśmy ją 23 stycznia w jednym z klubów nocnych w mieście, Daniel zrobił jej niespodziankę i przyleciał na 5 dni do Londynu. Była taka szczęśliwa, gdy podczas śpiewania "sto lat", chłopak wszedł na salę z kwiatami. Popłakała się, przytulając go.
Tego dnia Chris poznał jakiegoś chłopaka, z którym spotykał się tydzień, ale zerwali, bo był straszy i uważał, że mój przyjaciel jest dla niego zbyt dziecinny.
W szkole szło mi dobrze, dawałam radę z ocenami i nauką, bo pomagał mi Zayn. On naprawdę umiał świetnie tłumaczyć, a ja byłam w szoku, że skrywa to w sobie. Chodziliśmy też razem na siłownię, dzięki czemu trochę schudłam. Zajęcia taneczne były ciężko, ponieważ przygotowywaliśmy się do kwalifikacji konkursowych. Są 3 etapy do przejścia, aby dostać się do finału. Główną nagrodą jest wyjazd do Nowego Jorku na grupowe i indywidualne zawody. Jeśli dostaniemy się tam, to wystąpimy na Broadway'u, a solowy artysta z naszej grupy ma szanse wygrać stypendium do Juilliard.
Pierwsze kwalifikacje, które udało nam się przejść odbyły się 3 lutego. Nie były ogólno-dostępne, więc nikt z moich znajomych nie widział występu.
Dziś były Walentynki, do niegdyś dzień przeze mnie znienawidzony. W domu dziecka było kilka par, które chodziły po korytarzach, śliniąc się do siebie. Wszystkie dziewczyny rozmawiały tylko o tym, a ja miałam serdecznie dosyć. Jednak teraz, mając osobę, by świętować było zupełnie inaczej. Niestety, musiałam iść do szkoły.
Wstałam rano, ale Zayna obok nie było. Pierwsze rozczarowanie w ten dzień. Zobaczyłam jedynie kartkę, że musiał gdzieś pojechać i do szkoły podrzuci mnie Niall. Odrzuciłam ją, prychając pod nosem. Wykonałam poranną toaletę, ubierając czarne rurki, beżową koszulę bez rękawów z czarnym kołnierzykiem oraz wysokie, skórzane botki.Dobrałam do tego naszyjnik z sową, złoty zegarek i bransoletki. Włosy splotłam w luźnego warkocza, pomalowałam się, po czym zeszłam na dół. Nie zjadłam śniadania, aby nie przytyć. Muszę wyglądać dobrze, a obwisły brzuch mi w tym nie pomoże.
Napiłam się jedynie herbaty, pakując książki do ogromnej, czarnej torebki. Zobaczyłam, że Niall podjechał, więc szybko nałożyłam kurtkę i popędziłam do samochodu Horana, w którym siedziała też Zoe.
- Cześć - mruknęłam, wsiadając do tyłu.
- Hej - odparli zgranie, a ja zauważyłam, że dziewczyna trzyma w dłoni różę.
- Walentynki, huh? - powiedziałam, patrząc na uśmiech Zoe.
- Tak, Niall przyjechał dziś rano z kwiatami i prezentem, stwierdzając, że zawiezie mnie na zajęcia - oznajmiła naprawdę szczęśliwa.
- To super, postarałeś się Horan - zaśmiałam się, klepiąc go po ramieniu.
Resztę drogi rozmawialiśmy głównie o mało istotnych rzeczach, a ja widziałam, że blondyn i Zoe to już coś poważnego. Ona patrzyła na niego z taką miłością w oczach.
Pod szkołą byłam na czas, wysiadłam z auta, żegnając się z parą, po czym podreptałam do szkoły. Po drodze spotkałam Melissę.
- I co wymyślił twój gorący bad boy? - spytała, akcentując "gorący".
- Nic, zniknął rano, bo musiał gdzieś jechać - wymamrotałam lekko zawstydzona i zła.
- Oh, zamknij się. Na pewno coś ma - odparła, nie dowierzając w to, co powiedziałam.
- Myślę, że nie - burknęłam, wchodząc do klasy.

Cała szkoła obwieszona była jakimiś sercami, kwiatami i innymi ozdobami walentynkowymi, ja nie miałam na to ochoty. Czułam się zażenowana, bo Zayn nawet nie raczył napisać im sms'a. Daniel cały czas wydzwaniał do Melissy, rozmawiali przez face time'a, więc nawet ja się załapałam.
Podczas przerwy obiadowej, gdy to blondynka wymieniała ciepłe słówka ze swoim chłopakiem, Chris i ja przeżuwaliśmy swoje dania, czekając, aż skończy.
- Już mi się rzygać chcę od tej słodyczy - wymamrotał znudzony Chris.
- Mi też.
- Jesteście zazdrośni - wtrąciła nagle Mel, przewracając oczami.
- Raczej zdegustowani, suko - jęknął Chris, jakby to było oczywiste.
Melissa prychnęła pod nosem, kończąc rozmowę z Danielem. Ja natomiast zabrałam się za niezbyt dobrą sałatkę.
- Zastanawialiście się, co z balem? - spytał mój przyjaciel, dosyć nieśmiało, jak na niego.
- Prawdopodobnie na niego nie pójdę - burknęłam, grzebiąc widelcem w talerzu.
- Pójdziesz - przyjaciele odparli stanowczo w tym samym czasie.
- Nie widzę sensu.
- A ja widzę, pójdziesz Lucy.
- Nie mam nawet partnera.
- My też nie, ale idziemy we trójkę - mówił chłopak, patrząc na mnie.
- No nie wiem - mruknęłam, wstając od stolika.
Zanieśliśmy swoje tacki, po czym udaliśmy się na lekcję, dyskutując o nadchodzącym balu maturalnym.

Po szkole miałam jeszcze zajęcia na prawo jazdy, na które musiałam dojechać metrem. Całe szczęście towarzyszył mi Chris i razem zaszliśmy do Starbucks'a. Siedzieliśmy wygodnie z cieplutką kawą, rozmawiając dużo. Dowiedziałam się, że przyjaciel nie ma na razie żadnych obiektów westchnień i skupia się na nauce, bo zamierza wyjechać na studia do Nowego Jorku. Chris marzy o akademii krawieckiej, od dawna interesuje się modą i pomaga nam dobierać ubrania. Sam również szkicuje, a pokazy mody ogląda na okrągło. Chce walczyć o stypendium, które otworzy mu wiele dróg.
- A co jak się nie uda? To znaczy ja wierzę w ciebie, ale wiesz...
- Zostanę w Londynie, pewnie pójdę na ekonomię lub coś w tym stylu - oznajmił, biorąc łyk napoju.
- Ja nie mam żadnego pomysłu, co robić. Moim marzeniem jest Julliard, akademia taneczna. Jednak nie wiem, czy bym się w ogóle dostała i to wszystko też zależy od Zayna - mruknęłam, opierając głowę o szybę.
- Kiedy zaczyna się sezon? - spytał, bawiąc się moimi bransoletkami.
- W marcu treningi, a w kwietniu jazdy. Dlatego muszę w końcu zrobić prawo jazdy, żeby się z nimi ścigać, ale Zayn wciąż się boi - szeptałam zrezygnowana.
- Chcę kiedyś pójść na te wyścigi - powiedział nagle, patrząc na mnie z nadzieją.
- Nie ma szans, to zbyt niebezpieczne - od razu ostudziłam jego zapał.
- Ale ty jesteś dziwna, niebezpieczne jest najlepsze. Życie to ryzyko.

Do domu wróciłam sama, dzwoniłam do Malika, ale nie odbierał telefonu, więc po prostu skorzystałam z metra, autobusu i spaceru. Było mi naprawdę przykro, że Zayn zapomniał o walentynkach. Ja miałam nawet prezent dla niego, kupiłam mu zegarek Rolexa, bo je uwielbia oraz spinki do koszuli. Wszystko leżało schowane w moich rzeczach.
Weszłam do środka, słysząc niesamowitą ciszę, co pewnie oznaczało, że Zayna nie ma. Zdjęłam kurtkę i szalik, odwieszając je na wieszak, po czym skierowałam się do salonu. Jednak ku mojemu zdziwieniu na podłodze rozsypane były płatki róż.
Czy Zayn zrobił mi właśnie niespodziankę?
Zszokowana szłam wskazaną mi drogą prosto do salonu, gdzie obok rozpalonego kominka zobaczyłam koc, na którym leżały kieliszki z winem, truskawki w czekoladzie, cukierki i pełno świeczek. Położyłam ręce na buzi ze zdumienia. On jednak nie zapomniał, to była niespodzianka.
Poczułam, jak ręce Malika oplatają mnie w talii. Wystawił bukiet kwiatów przede mną, co było naprawdę urocze.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie - wyszeptał, gdy wzięłam od niego wiązankę.
- Dziękuję - pisnęłam, rzucając mu się w ramiona.
- Mam nadzieję, że ci się podoba - szepnął, gdy siadaliśmy na ziemi obok kocyka.
Zayn nalał wino, a ja skubnęłam jedną truskawkę w mlecznej czekoladzie.
Rozmawialiśmy naprawdę długo, na miliony tematów. O dzieciństwie Zayna, jego historiach z chłopakami. Aż doszliśmy do przyszłości, która nas czeka.
- Wyobrażasz sobie nas za kilka lat? - spytałam, leżąc na nim.
- Nie myślałem nad tym - burknął, spinając się.
- Ciekawe, jak to wszystko będzie wyglądać - szepnęłam, bawiąc się jego palcami.
- Nie wiem - warknął, a ja wyczułam, że lepiej zakończyć temat.
Nagle sięgnął ręką po śliczne pudełko w serduszka, które mi wręczył. Otworzyłam je, widząc śliczny, kremowy portfel Michael'a Korsa oraz bordową szminkę Chanel. Pisnęłam, przytulając go.
- Dziękuję, to idealne - odparłam, dając mu soczystego buziaka.
- Cieszę się, że ci się podoba - mruknął, biorąc łyk wina.
Chwilę później zaczęliśmy sprzątać brudne naczynia, ja pogasiłam świeczki, zabierając dwie do sypialni, gdzie znaleźliśmy się chwilę potem. Położyłam nową szminkę na półce z kosmetykami, a portfel na szafce. Weszliśmy razem do łazienki, gdzie zmyłam cały makijaż, wyszorowaliśmy zęby, po czym zaczęliśmy się rozbierać.
Uwielbiałam patrzeć na jego ciało, idealne w każdym calu. Ozdobione masą tatuaży, które ciągle przybywały. Zawsze przygryzałam wargę, gdy się rozbierał.
Weszłam pod prysznic, a on zaraz za mną. Odkręciłam wodę, która polała się na nasze ciała. Jeździłam dłońmi po swoim w celu wyszorowania, ale on wykorzystał to, przyciągając mnie do siebie za talię. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, rozpoczynając walkę języków. Moje ręce przeniosły się na klatkę piersiową chłopaka.
Przywarł mną do ściany, ściskając za pośladki. Byłam cholernie podniecona i gotowa, oplotłam nogami jego biodra, czując nabrzmiałą męskość na udzie. Trzymałam się go, nie zaprzestając erotycznym pocałunkom. Po chwili poczułam, jak wchodzi we mnie gwałtownie, co wywołało przeciągły jęk z moich ust. To było zajebiście dobre.
- Tu jeszcze tego nie robiliśmy - sapnął, poruszając się coraz szybciej.
Moje pośladki obijały się o zimną ścianę, czułam, jak rozsadza mi podbrzusze. Zaciskałam paznokcie na plecach Zayna, zamykając oczy.
Wiedziałam, że nam obu było dobrze. Potrzebowaliśmy tego zbliżenia, aby rozładować atmosferę.
Woda moczyła nas coraz bardziej, na szybie powstawała smuga pary, która unosiła się w powietrzu. Czuć było też erotyzm.
Zaciskałam się się na nim, dysząc. Wyginałam plecy w łuk, gdy jego ruchy były coraz szybsze.
Górowałam, krzycząc imię Mulata. On chwilę po mnie.
Czułam się wspaniale, ból nie był nawet odczuwalny. Zayn postawił mnie na podłogę, a ja wzięłam żel i umyłam dokładnie włosy oraz ciepło, które następnie owinęłam w ręcznik. Osuszyłam je, wkładając piżamę. Rozczesałam mokre kosmyki, idąc po prezent dla Zayna, który leżał wygodnie w łóżku, oglądając telewizję. Zajęłam miejsce obok, dając mu pudełko. Spojrzał na mnie pytająco.
- No weź, to dla ciebie - zachichotałam, gdy odebrał pakunek.
- Nie trzeba było, ale dziękuję - uśmiechnął się, całując mnie w policzek.
Otworzył zegarek i spinki, które naprawdę mu się spodobały, co mnie cieszyło. Leżeliśmy wtuleni w swoje ciepłe ciała, oglądając jakiś serial, co niby było zwyczajne, jednak dla mnie magiczne. Było mi tak świetnie w ramionach Malika. Nawet nie pamiętam, kiedy odpłynęłam.

Następnego dnia wstałam po 12 pm, była sobota i miałam w końcu wolne. Po umyciu się, ubraniu w wygodny dres i spięciu włosów w kitkę, zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie pyszne śniadanie. Zjadłam je z Zayn'em, który potem oznajmił, że musi gdzieś jechać. Ja w tym czasie wzięłam swojego laptopa i zadzwoniłam na skype do Olivii.
- A więc potrzebuję twojej pomocy w dobraniu zastawy stołowej.
- Jasne, pokazuj, co masz.
Olivia i Dereck wezmą ślub w jednym z nowojorskich kościołów 7 lipca. Oczywiście dostałam już zaproszenie, które wybierali razem. Moja siostra jest naprawdę podekscytowana całą ceremonią. Podobno pojawić się na niej mają nasi dziadkowie i ciotka, którą miałam okazję poznać. Bałam się tego, w końcu są moją rodziną, ale nigdy ich nie widziałam. Po prostu ciężko będzie tam siedzieć i udawać, że nic się nie stało.
- Myślałam nad złotymi, ale lepsze te czy te?
Pokazała mi dwa zdjęcia kompletnie różnych zestawów, pomogłam jej wybrać jeden z nich, po czym zastanawiałyśmy się nad obrusami. I muszę przyznać, że to wcale nie jest takie łatwe. Przygotowania do ślubu są czymś niesamowicie trudnych, pracochłonnym i ważnym. Od tego wszystkiego poczułam się, jakby to wszystko było moje. Jakbym to ja miała wkrótce wyjść za mąż. Jednak wiedziałam, że to jeszcze nie na to czas i z Zayn'em mam małe szanse. On nie uznaje małżeństwa.
- Gdzie właściwie jest Dereck?
- Poszedł po jakieś śniadanie do Starbucksa na dole.
- Zazdroszczę, Zayn gdzieś zniknął.
- A jak tam między wami? Jak walentynki?
- Dobrze, zrobił mi niespodziankę. Dostałam portfel i szminkę, przygotował wino i truskawki.
- Oh, to świetnie. Ja i Dereck byliśmy na lodowisku, a potem na kolacji.
- A co tam u Joel'a?
- Byliśmy u nich na obiedzie kilka dni temu, Diana rośnie, jak na drożdżach. Devonne bardzo schudła.
Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu, sięgnęłam po niego, odbierając połączenie od Melissy.
- Halo?
- Lucy...Ja...Proszę cię, przyjedź.
- Co się stało?
- Daniel miał wypadek.
- Już jadę.
Melissa była naprawdę roztrzęsiona, zapłakana. Wiedziałam, że muszę być teraz przy niej. Szybko wyjaśniłam siostrze całą sprawę, a ona odparła, aby zadzwoniła, gdy się czegoś dowiem. Chwilę później złapałam za torebkę i mimo braku prawa jazdy, wsiadłam do swojego fiata, który od dawna stoi w garażu. Ruszyłam w kierunku domu swojej przyjaciółki, gdzie znalazłam się po 20 minutach. Byłam lekko przestraszona, bo jakby mnie złapali to wracam za kratki, ale na szczęście udało mi się. Drzwi otworzyła mi zapłakana blondynka, wtulając się we mnie. Przeszłyśmy do jej pokoju z ciepłą herbatą.
- Dzwoniła do mnie jego mama, powiedziała tylko, że był jakiś wypadek i on jest w szpitalu - załkała, kładąc głowę na moich kolanach.
- Ale co dokładnie się stało? - spytałam, głaszcząc ją po włosach.
- Było jakieś zderzenie metra, on był w środku. Masa poszkodowanych, ale Daniel odciągnął jakąś dziewczynkę i spadła na niego ta rura, co jest między sufitem, a podłogą - wyjaśniła ledwo, zanosząc się płaczem.
- Melissa wiesz, że będzie dobrze. On jest silny i wyjdzie z tego - próbowałam ją pocieszać. - Uratował dziewczynkę, jest bohaterem.
Przyjaciółka nie mogła pogodzić się z wypadkiem Daniela, naprawdę się o niego bała. I stwierdziła, że zrobi wszystko, aby polecieć do niego za tydzień na ferie. Zasnęła po godzinie, ja również postanowiłam zmrużyć oczy.
Rano wstałam szybciej, niż Mel, więc umyłam zęby palcem i zeszłam na dół, gdzie zastałam jej rodziców, którzy zrobili mi małe śniadanie.
- Jest mi jej tak szkoda, tego chłopaka też. Widać, że się kochają, a teraz takie coś - wymamrotała pani Doyle, stawiając na stół dzbanek z herbatą.
- Dlatego postanowiliśmy, że poleci do niego z Britney, ale nie mów jej jeszcze, dopóki wszystko nie będzie pewne - dodał ojciec Mel.
- To świetnie, na pewno będzie zadowolona. Dziękuję państwu, do widzenia - rzuciłam na odchodne, ruszając w kierunku swojego auta.
Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu, wziąć prysznic i obejrzeć nowy odcinek The Fosters. Droga zajęła mi nerwowe 25 minut, myślenia tylko o tym, aby mnie nie złapali.
Po przekroczeniu progu domu, usłyszałam krzyki Zayna.
- Nie obchodzi mnie to! Pieniądze mają być przelane do jutra.
- Spróbuj ją tknąć, a cię zniszczę!
- Do jutra, mam nadzieję, że rozumiesz!
Byłam przestraszona jego rozmową telefoniczną. Niepewnie weszłam do salonu, gdzie siedział na kanapie naprawdę zdenerwowany. Aż od niego buchało.
- Cześć - szepnęłam, przełykając nerwowo ślinę.
- O, w końcu się pojawiłaś. Miałaś zamiar mi w ogóle powiedzieć, że wyszłaś? - warknął nieprzyjemnie, wstając z miejsca.
- Tak, Melissa mnie potrzebowała. Daniel miał wypadek...
- Gówno mnie to obchodzi, nic mi nie powiedziałaś. Gdyby coś ci się stało, ja nawet nie wiedziałbym, gdzie jesteś! - przerwał, podnosząc znacznie ton.
- Oh proszę cię, nie zachowuj się, jak mój ojciec - krzyknęłam, rozprzestrzeniając ręce.
- Jak ojciec? Chyba muszę się tobą opiekować, bo pamiętaj, że żyjemy w takim świecie, gdzie jest milion osób, które chcą nas zabić do kurwy nędzy! - wywrzeszczał, podchodząc do mnie cholernie blisko.
Złość od niego emanowała i przeniosła się też na mnie. Czułam, że wybuchnie z tego większa kłótnia. Irytował mnie.
- Ciekawe przez kogo - warknęłam, posyłając mu spojrzenie wygranej i wyrzutu.
Prychnęłam pod nosem, przewracając oczami. Miałam dosyć tej jego kontroli, więc bez słowa udałam się na schody.
- Teraz przegięłaś - krzyknął, przyciągając mnie brutalnie za zgięcie w łokciu.
Jego oczy były pełne gniewu, a ja czułam strach. Bałam się własnego chłopaka. Moje ciało było sparaliżowane, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Zdecydowanie nie lubiłam tej drugiej części Zayna, która została w nim.
- Gdyby nie lokalizator, nie znalazłbym cię. Tyle razy zdarzyło się tak wiele, dlaczego do chuja nie umiesz zrozumieć, że masz mi mówić wszystko?
- Jaki lokalizator? - czułam, jak miękną mi nogi.
- W twoim telefonie...
- Żartujesz sobie do kurwy? - sarknęłam, wyrywając się.
W tym momencie byłam już naprawdę oburzona, to było za dużo. Naprawdę zakłada mi jakieś kontrole na telefon? Miałam go serdecznie dosyć, więc parsknęłam śmiechem, wchodząc na górę. Chwyciłam szybko za czyste ubrania, zamykając się w łazience, gdzie napuściłam wody do wanny. Włączyłam muzykę i zanurzyłam się, próbując oczyścić myśli.

_______________________________________________________________
Witajcie kochani ♥ Przepraszam, że znowu się przeciąga, ale naprawdę nie miałam teraz czasu kompletnie na nic. Jednak wracam z odrobinką akcji ;) Coś się zburzyło w idealnej relacji między Lu, a Zaynem. Zobaczycie sami!

Komentujcie, proszę ♥ To naprawdę wiele dla mnie znaczy, staram się pisać, jak najlepiej specjalnie dla Was.

6 komentarzy:

  1. O, jak miłoo. Nowy rozdziaał. ^^
    Myślałam przez chwilę, że Lu jednak mu się bardziej zdecydowanie postawi i przywróci mu myślenie... O.o
    Ale świetnie. Czekamy na neeexta. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie �� Uwielbiam tego bloga. Rozdział bardzo ciekawy i długi. Akcja rozwija się w bardzo fajnie. Mam nadzieje, że nie będziesz kazała nam tak długo czekać jak teraz! ��
    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego pisania
    Michalina

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ich spiny :D Ogólnie trozdział spoko luzik, zezwalam na dodanie kolejnego XD ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ich spiny :D Ogólnie trozdział spoko luzik, zezwalam na dodanie kolejnego XD ;*

    OdpowiedzUsuń