czwartek, 2 kwietnia 2015

~.33.~

Lucy od godziny ma operację, Louis tak samo. Harremu opatrzyli rękę, a ja nie jestem w stanie się uspokoić. Przez swoje fochy pozwoliłem, by ten skurwiel zrobił jej krzywdę. Zamiast się nią opiekować po prostu sobie wychodziłem. Teraz siedząc na poczekalni o 1 w nocy przeklinałem na siebie. Liam ciągle powtarzał, że będzie dobrze. Niall siedział zdenerwowany, a Harry nic nie powiedział od 15 minut, kiedy opatrzyli mu ranę.
Nie wytrzymałem i udałem się na dwór, by zapalić. Zaciągnąłem się dymem, po czym poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyjąłem telefon, odebrałem.
- Zayn?
- Tak, kto mówi?
- Melissa, kurwa co się dzieje? Gdzie jest Lucy?
- Ona...miała wypadek. Jesteśmy w szpitalu.
- Już tam jadę!
Rozłączyłem się, schowałem urządzenie z powrotem do kieszeni. Rzuciłem niedopałek na ziemię, przydeptując go butem. Wracając na oddział podszedłem do automatu, wrzuciłem kilka drobniaków i kupiłem cztery kawy dla siebie, Harrego, Nialla oraz Liama.
Podałem kubki chłopakom, aby następnie usiąść na plastikowym krzesełku.
Strasznie się denerwowałem, chciałem wiedzieć, co z nimi. Aż nagle na oddział wpadła Melissa.
- Zayn! Co się dzieje? - pytała podbiegając do mnie.
- Lucy miała wypadek, operują ją i Louisa - lekko nagiąłem prawdę.
- Kurwa - mruknęła, siadając obok Liama. - Melissa jestem.
- Liam.
- Harry.
- Niall.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu drzwi otworzyły się, a dwie pielęgniarki wyszły z pomieszczenia. Zaraz za nimi Dean z innym lekarzem.
- I co? - zapytałem, a wszyscy zebrali  się w okół nas.
- Jej stan jest stabilny, operacja się udała. Przewozimy ją teraz na intensywną terapię - powiedział, a ja poczułem ulgę. Uśmiech sam zagościł na mojej twarzy.
Reszta trochę się oddaliła i cieszyła w swoim gronie, ale ja z Deanem cofnęliśmy się, by pogadać na osobności.
- Słuchaj, nie będę się mieszał w twoje sprawy, Malik. Jednak, to co podano tej dziewczynie mogło ją zabić. Dawka tego była tak silna, że gdybyś przyjechał kilka minut później ona byłaby martwa. To nie są żarty - wyszeptał poważnym tonem, patrząc na mnie.
- Dziękuje, Dean. Wiem, wiem. Zaopiekuję się nią - poklepałem go po ramieniu, obdarzając wdzięcznym spojrzeniem.
- Spoko, a jeśli chodzi o Louisa to jeszcze nic nie wiem - rzekł na odchodne.
Zobaczyłem, jak z sali wywożą nieprzytomną Lucy. Podbiegłem do niej z Melissą. Była taka blada.
- Boże, kto ci to zrobił? - usłyszałem szept blondynki, której leciały łzy.
- Hej, spokojnie - objąłem ją ramieniem, na co lekko się uśmiechnęła.
- Przykro mi, ale musimy ją podłączyć i nie mogą państwo wejść - odparła pielęgniarka, gdy wchodziły na oddział IT.
Ja i Melissa zostaliśmy przed drzwiami.
- Od kiedy wy właściwie jesteście razem? - zapytała, opierając się o ścianę.
- Teoretycznie nie jesteśmy w ogóle - mruknąłem, przeczesując dłonią włosy.
- My od jakiegoś czasu straciłyśmy kontakt, nie odpisywała mi, nie odbierała. W szkole unikała.
- Tak, to trochę trudne do wyjaśnienia - wychrypiałem, drapiąc się po szyi.
Melissa kiedyś sprawiała wrażenie tajemniczej, ale teraz widzę w niej dobrą dziewczynę. Kocha Lucy, jak siostrę.
- Kochasz ją, co? - rzekła po chwili, na co nerwowo przełknąłem ślinę.
- Tak.

Po około 45 minutach skończyli operować Louisa, którego przewieźli tuż obok Lucy. Od razu pobiegłem do lekarza, aby wypytać o wszystko.
- Stan pacjenta jest stabilny. Ma połamane żebra, rękę oraz uraz śledziony. Substancje, które mu podano są silnymi narkotykami i to cud, że żyje - poinformował, na co podziękowałem,
Zauważyłem Dean'a, kręcącego się na oddziale, więc pognałem w jego stronę.
- Mogę do nich wejść? - spytałem z nadzieją.
- Teoretycznie nie - odpowiedział nieco ciszej.
- Dean, błagam - wyszeptałem z łzami w oczach. - Muszę ją zobaczyć.
- Jest po 1 am, więc nie ma wielu pielęgniarek. Możesz wejść, ale na chwilkę i sam - powiedział przez co, miałem ochotę skakać ze szczęścia.
Dean kazał mi ubrać specjalny fartuch, po czym zaprowadził mnie na salę. Gdy zobaczyłem ją podłączoną do tysiąca kabelków, przykrytą białą kołdrą. Spała, ale najważniejsze, że oddychała.
- Masz 3 minuty - mruknął Dean, wychodząc z sali.
Podszedłem do łóżka i złapałem za jej malutką rączkę. Moje łzy kapały na pościel, a odgłosy pikania doprowadzały mnie do szału.
- Lucy, tak bardzo cię przepraszam. Zniszczyłem wszystko, ale ja po prostu nie umiem się odnaleźć w tym. Po raz pierwszy od wielu lat naprawdę się zakochałem, a ty jesteś wrażliwa. Widzę twoje blizny i jestem zły na siebie, że kilka z nich spowodowałem. Nie pozwolę, by ktokolwiek cię skrzywdził, bo kocham cię całym sercem - szeptałem, patrząc na jej twarz. Łzy spływały po moich policzkach.
Przejechałem delikatnie dłonią po jej włosach, aż poczułem ruch jej palca od dłoni, którą trzymałem.
Uradowany ucałowałem jej policzek, lecz potem zostałem wygoniony z sali. Posłałem Dean'owi wdzięczne spojrzenie, po czym wyszedłem do przyjaciół.
- Byłeś u niej? - zaatakowała mnie Melissa.
- Tak, ruszyła ręką - posłałem jej lekki uśmiech, ocierając łzę. Ta widząc moje zachowanie mocno mnie przytuliła.
- Czyli wszystko z nią dobrze? - usłyszałem głos Nialla.
- Raczej tak.
Widziałem ulgę na ich twarzach.
- Idźcie do domu, ja przy niej będę.
- Nie, chcę tu być, gdy się wybudzi - zaprotestowała blondynka.
- Wybaczcie, ale ja pojadę. Jestem zmęczony i ręka mnie boli - odparł Harry, wstając z krzesełka.
- Dobrze, pa - odpowiedziałem, gdy wychodził z oddziału.
- My też pojedziemy, ogarniemy się i prześpimy. Rano przyjedziemy - rzekł Liam za siebie i Nialla.
Gdy zostałem sam z Melissą, usiedliśmy na ławce.
- Chcesz dropsa? - podała mi opakowanie z cukierkami, wziąłem jednego i wpakowałem do buzi.
- Jestem cholernie zmęczony, idę po kawę. Jaką chcesz? - rzekłem, wstając.
- Espresso.
Podszedłem do automatu, wrzuciłem monety, a po chwili miałem w rękach dwa kubki z kawą. Wróciłem do Melissy, dając jej jeden.
- Ile masz lat? - zapytała po chwili, gdy ja brałem łyk gorącego napoju.
- 21, a ty? - mruknąłem, wyciągając telefon.
- 18, jestem z Lucy w klasie - odpowiedziała spokojnie.
- Mówiła ci kim jestem?
- Nie do końca. Ona nie opowiadała dużo o tobie, ale wiem, że zakochała się - mówiła, a moje serce zaczęło mocniej bić na jej ostatnie słowa.
- Powiem ci, że nie jestem kimś o kim się opowiada - powiedziałem mrużąc oczy.
- Ja też nie, Lucy nie wie o mnie kilku rzeczy - wyszeptała, wbijając wzrok w podłogę.
- Na przykład?
- Uważasz, że tobie powiem? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie, ale zawsze warto spróbować - wymamrotałem pod nosem,
- Dzwoniłeś do jej rodziny? - odparła, wyciągając swojego iphone'a.
- Nie, nie jestem pewien, czy ich powiadomić - rzekłem dosyć niepewnie.
- Powinni wiedzieć, to jej jedyna rodzina - próbowała mnie przekonać.
Postanowiłem zadzwonić do kogoś, ale nie miałem numeru, więc zapytałem o to Melissę. Ona podała wpisała mi do Joela, ale nie odbierał. Niestety, przyjaciółka Lucy nie miała telefonu do nikogo innego. Wtedy przypomniało mi się, że w aucie mam torebkę brunetki, a w niej na pewno jest jej iphone z numerem do Olivii.

- Olivia? Tutaj Zayn.
- Coś się stało?
- Tak, tylko spokojnie. Lucy miała...wypadek. Jesteśmy w szpitalu. Miała operację, jest wszystko dobrze.
- Co? Jezus...Jak ona się czuje?
- Teraz śpi, ale już ruszała ręką. Jej stan jest stabilny.
- Już bukuję lot, kurwa, Moja siostrzyczka, powiedz mi wszystko, co wiesz Malik.
- Lucy jest po operacji i śpi. Mówiłem już.
- Cholernie się denerwuję, a najbliższy lot jest za godzinę.
- Olivia, spokojnie. Zaopiekujemy się nią. Jest w najlepszych rękach.
- I tak przylecę, nie ufam ci.
- Dlaczego?
- Myślę, że wiesz i to nie jest rozmowa na telefon. Cześć.
- Pa.

Schowałem telefon do kieszeni, oszołomiony rozmową z siostrą Collins.


- Zayn, stary. Wstawajcie, bo ludzie się patrzą - usłyszałem, gdy ktoś wybudzał mnie z mojego snu.
Ujrzałem Deana tuż nad sobą, leżałem na podłodze pod ścianą, a na mnie Melissa.
- Która godzina? - zapytałem, przecierając oczy.
- 6 rano, wstawaj. I oboje chodźcie ze mną - powiedział nieco ciszej, a blondynka podniosła się z moich kolan, po czym spojrzała na Dean'a.
Podniosłem się i przeciągnąłem, a następnie podążałem za przyjacielem. Weszliśmy do jego gabinetu.
- Tam macie jakieś przybory, odświeżcie się proszę, bo inaczej nie wpuszczę was do nich - rzekł wskazując na duża szafkę w kącie, po czym wyszedł z pokoju.
- Są szczotki i pasty, weź jedną - podałem Mel kubek z przedmiotami.
Umyliśmy zęby oraz ręce, aby następnie ruszyć w stronę sali Lucy i Louisa.
- Wchodzicie pojedynczo - oznajmił Dean, dając mi fartuch.
- Idź - Melissa posłała mi piękny uśmiech, na co jej podziękowałem.
Po cichu wszedłem do sali i zobaczyłem przytomną Lucy, ale pełno kabelków i tak było do niej podłączone. Zbliżyłem się do jej łóżka uprzednio patrząc na Louisa, który spał mając na twarzy maseczkę wspomagającą oddychanie.
- Cześć, Lucy - złapałem jej zimną, bladą rękę przez spojrzała na mnie z łzami w oczach.
- Hej - wyszeptała bardzo słabym głosem, jej oczy obserwowały każdy mój ruch.
- Tak bardzo się martwiłem, ale już jesteś bezpieczna - przejechałem dłonią po jej policzku.
- Zayn...
 - Cichutko, jestem tu. Zawsze będę - szeptałem, powstrzymując się od łez.
Myśl, że mogłem ją stracić zabijała mnie. Nie wytrzymałbym bez tej małej wredoty.
- Gdzie Louis? Gdzie on jest? - zdenerwowała się, błądziła wzrokiem po sali.
- Tam jest - wskazałem na łóżko przyjaciela, który wciąż spał.
- Co z nim?
- Ma złamane żebra, rękę i uraz śledziony, ale jest już dobrze - oznajmiłem z lekkim uśmiechem.
Nagle usłyszałem pukanie, a drzwiach stała Melissa. Lucy również ją zauważyła.
- Zayn, Olivia przyleciała. Jadę odebrać ją z lotniska i przyjedziemy - odparła do mnie. - Hej kochanie, zaraz do ciebie przyjdę.
Lucy pokiwała głową, po czym znów zostaliśmy sami nie licząc innych pacjentów.
- Pamiętasz coś? - spytałem, odgarniając kosmyk jej włosów za ucho.
- Jakby przez mgłę, Keijirō mnie porwał. Dał coś dziwnego i wywiózł, potem widziałam ciebie - wychrypiała, ściskając lekko moją rękę.
- Już go nie ma, Lucy tak bardzo cię ko...
- Byłeś tu całą noc? - przerwała szybko, jakby nie chciała usłyszeć końca.
- Tak. Do 3 razem z Liamem, Harrym, Niallem i Melissą, potem chłopcy poszli - powiedziałem,
ciągle lustrując jej twarz.
- Jedź do domu, zdrzemnij się.
I wtedy do środka wszedł Dean, mówiąc że mój czas się skończył. Ucałowałem Lucy w wierzch dłoni, aby następnie wyjść z sali. Na korytarzu spotkałem Melissą z, jak się domyślam, Olivią.
Była taka podobna do Lucy, ale wyższa. Ubrana w elegancką, ołówkową spódnicę i białą koszulę Burberry spanikowana podeszła do mnie.
- Gdzie ona jest? - warknęła, miażdżąc mnie wzrokiem.
- W sali numer 45, ale chyba tam nie wejdziesz. Najpierw porozmawiajmy - odparłem z małą chrypką.
- Okej, Olivia - podała mi rękę, którą uścisnąłem.
- Zayn, miło cię poznać - rzekłem niesamowicie się denerwując.
- Yhm, wiem w jakie gówno ją wpakowałeś, więc nie udawaj - sarknęła nieco ciszej, po czym wyminęła mnie i weszła do sali.
Stałem tam, jak wryty. Nie spodziewałem się tego. Nie po Olivii.

- Zayn, jedź do domu. Weź jej rzeczy, odśwież się i wróć. My z nią będziemy, ty musisz chwilę odpocząć - uśmiechnęła się przyjaźnie Melissa, którą przytuliłem i ruszyłem w stronę wyjścia.
Nie byłem pewny tego, żeby zostawić Lucy z Olivią. Jednak musiałem się odświeżyć, to dziwne, że nikt nie zauważył tej krwi Japońców na mojej kurtce.
Wsiadłem do auta, aby następnie pojechać do domu. Zajęło mi to 20 minut, przemierzając ulice Londynu dostałem sms od Sarah, iż mnie zabije za to, że nikt jej nie powiedział i właśnie teraz jedzie do szpitala.

____________________________________________________________________
Witajcie :) Na początek chciałam powiedzieć, że dodaję rozdział mimo, iż nie ma 23 komentarzy. Tylko dlatego, że raczej nieprędko dodam następny. Niesamowicie trudno pisało mi się ten, ponieważ chyba wszyscy wiedzą już o Zaynie, a właśnie on występuje tu jako główny bohater i płakałam pisząc sceny z nim. Nie będę tutaj mówić, co o tym myślę, więc przejdźmy do następnej części.
To chyba najdłuższy rozdział Life'a w całej jego historii!
I chyba teraz najważniejsze, zastanawiam się, czy założyć twittera Life'a :) Informowałabym was z tego konta i dodawała spojlery, zdjęcia. Moglibyście zadawać mi pytania, głosujcie w ankiecie po prawej!!
Proszę komentujcie, bo to mega motywacja i szansa na szybszy rozdział ♥♥
20 kom=next