sobota, 14 maja 2016

~.54.~

Między mną, a Zaynem było coraz lepiej. Z każdym dniem wracaliśmy do tego, co było. Malik naprawdę się starał, chciał wynagrodzić mi to pobicie i każde inne złe wydarzenie w moim życiu. Chodził ze mną na cmentarz rodziców, pozwolił nawet na wyjście z Adamem, którego polubiłam.
W szkole zaczął się szał, bal lada dzień, a ja wciąż nie miałam sukienki, ani partnera. Tak właściwie to nie chciałam na niego iść, ale Melissa i Chris by nie odpuścili.
Poprawił mi się kontakt z Sarah, z którą ostatnio często się spotykałam. Pomagała mi dużo z francuskim, abym nie zawaliła testów. Poprawiłam się w szkole, regularnie chodziłam z Zaynem na siłownię oraz na zajęcia taneczne.

Wychodząc z sali od angielskiego, spotkałam Melissę. Dzisiejszy dzień był chyba jednym z najważniejszych w szkole, wieczorem odbywa się bal i każda dziewczyna nie umie rozmawiać o niczym innym, niż on. Ja natomiast nie miałam żadnych planów, nie miałam ochoty iść.
- Jeszcze tylko jedna lekcja i lecę do fryzjera - zaświergotała moja podekscytowana przyjaciółka.
- Ja zostanę w domu, nie chcę tam iść - wymamrotałam, stając przy swojej szafce.
- Będziesz tego żałować Lucy, to ostatni bal - przypomniała mi po raz setny.
- Ale i tak będę się nudziła, nikt ze mną nie zatańczy, a Zayn tam nie wejdzie - wymieniałam, chowając książki.
- Ugh, cokolwiek - prychnęła, a dzwonek rozległ się po całej szkole.
Wróciłam na lekcje, siadając w swojej ostatniej ławce. Oczywiście, że nie obyło się bez wrednych spojrzeń koleżanek z klasy. Od kiedy przyszłam do tej szkoły nikt mnie nie lubił oprócz Melissy i Chrisa. Jednak, gdy pojawiłam się z Zaynem dziewczyny zaczęły się mnie przyczepiał, żeby go poderwać, ale on wiele razy dał im do zrozumienia, że jest zajęty.
Nauczyciel wszedł do klasy, więc wyjęłam zeszyty, zapisując wszystko. Nagle poczułam wibracje w kieszeni moim spodni, wyjęłam komórkę, chowając ją do piórnika. Odblokowałam urządzenie, odczytując wiadomość.

Zayn ♥
27.02.2016, 1 pm
>Musiałem pojechać z Niallem do Birmingham, wrócę późno w nocy<

Prychnęłam pod nosem, wrzucając telefon z powrotem do torebki. Nie lubiłam, gdy Zayn wyjeżdżał. Nawet, jeśli były to jednodniowe wycieczki. Brakowało mi go wtedy, zazwyczaj siedziałam przed kominkiem, oglądając seriale na laptopie.
Po lekcji nareszcie mogłam udać się do domu, zostawiłam książki w szafce, gdzie spotkałam Chrisa.
- Gotowa na bal, suczko? - pisnął podekscytowany, ruszając zabawnie brwiami.
- Nie idę na niego - mruknęłam obojętnie, zatrzaskując drzwiczki.
- Ty ocipiałaś, czy co? - sarknął, krzywiąc się ze zdziwienia.
- Zbytnio nie musiałam - odparłam, idąc w kierunku wyjścia.
- Lucy, nie wyobrażam sobie, żeby cię tam nie było - powiedział śmiertelnie poważnie, patrząc na mnie.
- Muszę iść, Chris. Autobus - odrzekłam, dając mu buziaka w policzek.
Wbiegłam do pojazdu, siadając na wolnym miejscu. Spojrzałam na swoją tapetę w telefonie, przedstawiała mnie i Zayna na Bali. Całowaliśmy się, a za nami było lazurowe morze. Mimowolnie uśmiechnęłam się, a uczucie szczęścia przepełniało mnie od środka. Między nami było różnie, zaczynając od samego zakładu, gdy się go bałam, a on miał mnie tylko za ubezpieczenie, gdyby komuś coś się stało i nie mógłby pojechać w wyścigu. Jednak prawda była taka, że rozkochał mnie w sobie, w swoim uśmiechu, oczach, charakterze, który nie był idealny. Oboje byliśmy i jesteśmy skomplikowani, ale to nas do siebie ciągnie. Byłam w stanie przetrwać dwukrotne porwanie, poważne zatrucia, postrzelenie, nieczyste zagrywki, wyścigi uliczne i więzienie. Pewnie czeka mnie jeszcze dużo takich zdarzeń, ale jestem w stanie przeżyć wszystko dla Zayna. Kocham go.
Wysiadłam 2 przystanki wcześniej, aby udać się na zakupy do Tesco. Weszłam do środka, biorąc koszyk i ruszyłam na wybrane regały. Wrzucałam najpotrzebniejsze produkty, których brakowało nam w domu. Oczywiście wzięłam też moje ulubione lody Bena&Jerrego. Powędrowałam do kasy, gdzie zapłaciłam i udałam się z powrotem na przystanek. Gdy byłam przy bramie, akurat wjeżdżali nowi lokatorzy. Była to rodzina z dwójką dzieci.
Spacerem udałam się domu, w uszach miałam słuchawki, a wiatr otulał moje policzki. Do domu weszłam, czując zapach płynu do mycia. Postawiłam torby na ziemię, ściągając kurtkę oraz buty, po czym złapałam za siatki i udałam się do kuchni, gdzie zastałam panią Mildreth szorującą półki.
- Dzień dobry - posłałam jej wdzięczny uśmiech.
- A dzień dobry, dzień dobry. Ja już prawie kończę, rozpakować zakupy? - odparła wesoło, nie przerywając sprzątania.
- Nie trzeba, poradzę sobie - rzekłam, wyjmując po kolei produkty.
Zaczęłam wykładać jedzenie do szafek lub lodówki, pani Mildreth dalej wycierała kurze. Po skończonej robocie, chwyciłam za pudełko lodów i ruszyłam na kanapę, gdzie okryłam się szczelnie kocem oraz włączyłam telewizor. Leciała akurat powtórka Orange Is The New Black. Nie skończyłam nawet jednego pudełka, a ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzyć? To wasi znajomi - usłyszałam głos kobiety, na co przytaknęłam.
Za chwilę usłyszałam, jak do domu wpadają Melissa i Chris, zdezorientowana czekałam, aż przyjdą do salonu.
- Okej, laski. Mam 2 godziny, wszytko zabraliśmy, idziemy na górę - odparł zabiegany Chris, wyrywając mi lody przez co fuknęłam.
- Zaniosę wszystko na górę - poinformowała Melissa obładowana kuferkami i pokrowcami na sukienki.
- Zbieraj się, czika. Czeka cię wspaniała noc - wyśpiewał podekscytowany, akcentując każde słowo.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, chodź - przerwał mi, zaciągając mnie na górę.
Wdrapaliśmy się po schodach do łazienki, gdzie blondynka rozłożyła swoje rzeczy.
- Ja byłam już u fryzjerki, ale razem z Chrisem wymyślimy coś dla ciebie. Weź prysznic, a my zaraz wrócimy - powiedziała, wychodząc z pomieszczenia.
Totalnie nie podobało mi się to, że będę zmuszona iść na ten bal. Nie miałam ochoty na zabawy, a szczególnie szkolne, ale skoro przyszli tutaj w pełni przygotowani, to postanowiłam ustąpić.
Zdjęłam swoje ubrania, kładąc je na półkę, po czym weszłam pod prysznic, aby umyć włosy. Ciepła woda spłukała pozostałości szamponu, a ja wytarłam się ręcznikiem, zakładając aksamitny szlafrok. Przyjaciele wrócili pełni energii i zapału.
- Zajmę się paznokciami u stóp, a ty Chris rozczesz jej włosy - poleciła Mel, wybierając lakier.
- Kochani, doceniam to, ale umiem sama się ubrać - wymamrotałam niepewnie, przygryzając wargę.
- Lucy, ty byś pewnie poszła tam w jeansach, więc daj nam działać - odrzekł Chris, delikatnie rozczesując moje kosmyki.
Melissa pomalowała na biało paznokcie u moich stóp, po czym zabrała się za dłonie. Zmyła z nich czerwony lakier, zamieniając go na biały i złoty dodatek. Moje włosy zdążyły wyschnąć, a mój przyjaciel zaplótł je w luźnego warkocza na boku.
- Dobra, zacznijmy się malować - zaproponowała Mel, a ja podeszłam do lustra.
Wykonałam zwykły makijaż, używając podkładu, pudru, maskary, eyelinera i różu. Wybrałam szminkę, którą potraktuję usta później. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie miałam sukienki.
- Cholera, przecież ja nie mam, co ubrać - pisnęłam, łapiąc się za głowę.
- Właściwie to masz - zaczął Chris, biorąc do rąk wieszak z pokrowcem. - Co prawda miałem ci ją dać na urodziny, ale uznałem, że teraz się nada. Szyłem ją sam dosyć długo, oczywiście jak ci się nie podoba, to rozumiem.
Zaniemówiłam z wrażenia, gdy Wilson rozsunął suwak, ukazując suknię. Byłam prześliczna, idealna. Chłopak naprawdę się postarał, nie mogłam uwierzyć, że zrobił ją sam. To był cudowny prezent.
- Jesteś najlepszy - szepnęłam, rzucając mu się na szyję.
- Podoba ci się? - spytał dla potwierdzenia.
- Tak, jest piękna - mruknęłam, oglądając ją. - Zaraz wrócę.
Szybko przeszłam do garderoby, gdzie założyłam bieliznę pod kolor i moją kreację. Miała krótki rękaw, góra błyszczała się od broku, a dół był rozkloszowany. Znajdowały się na nim srebrne elementy, które zwracały na siebie uwagę. Do tego wybrałam srebrne buty z paskami oraz trzema dużymi diamentami z przodu.
Gdy wróciłam do łazienki, moje przyjaciele otworzyli buzie z zaskoczenia.
- Wyglądasz, jak księżniczka - stwierdzili oboje, przykładając dłonie do twarzy.
- Chris, dałeś czadu. Jej sukienka to cudo - odezwała się blondynka, całując go w policzek.
- Okręć się - polecił, łapiąc mnie za rękę i podnosząc ją do góry, a ja wykonałam obrót wokół własnej osi. - No, mami. Wyglądasz nieziemsko.
- Twoja robota - puściłam mu oczko, podchodząc do mojego kuferka z biżuterią.
Wybrałam diamentowe, wiszące kolczyki, które dostałam od Zayna na mikołajki. Naciągnęłam rajstopy i spryskałam ciało perfumami, po czym ruszyłam ponownie do garderoby, bo kopertówkę, do której włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy. Razem z Melissą ubraną w śliczną, czarną, koronkową sukienkę oraz Chrisem w garniturze zeszliśmy na dół. Pomalowałam usta, zakładając elegancki płaszcz.
- Mamy jakąś podwózkę? - spytałam po chwili, gdy wszyscy się ubierali.
- Tak, załatwiłem nam kogoś - potwierdził Chris, a ja wyszłam na dwór.
Na naszym podjeździe stało pierdolone Ferrari. Moje oczy zrobiły się wielkości monety, a serce zaczęło mocniej bić. Skąd Chris wziął tak drogi i szybki samochód?
Podeszłam bliżej, widząc Louisa w środku. Wtedy zrozumiałam, że najprawdopodobniej umówił się z nim, że nas zawiezie.
Zapakowaliśmy się do auta, a ja przywitałam Tomlinsona buziakiem w policzek.
- A więc prosto na bal? - zapytał retorycznie, odpalając silnik.
Byłam pod wrażeniem tego Ferrari, na drodze było ciche, ale gdy Lou wyjechał na prostą drogę i rozpędził się, to nas wbiło w fotele. Marzyłam tylko o tym, jak je od niego pożyczę i przejadę się po torze. Korciło mnie, ale wiedziałam, że nie było szans na przejażdżkę.
- Skąd nabyliście to auto? - spytałam, oglądając kokpit.
- Przyjechały dzisiaj, zamówiliśmy je, bo poprzednie poszły do kasacji - oznajmił zadowolony, gdy wyjechaliśmy z naszej dzielnicy.
- Kochani, zapomnieliśmy o czymś. To bal maskowy - przypomniała nagle Melissa.
- A ja mam je dla was - rzucił Chris, dając mi pudełko.
Otworzyłam wieczko, widząc przepiękną maskę z wieloma ozdobami. Była to połowa, zakrywająca tylko oczy. Miała dużo koronkowych naszyć, perełek. Ubrałam ją, czując się wspaniale. Nabrałam ochoty na zabawę, na odstresowanie się choć trochę.
Zatrzymaliśmy się przed moją szkoła, która była w pełni oświetlona. Co chwilę podjeżdżały samochody, jednak nasz najbardziej przykuł uwagę innych. Nawet najwredniejsze dziewczyny z mojego rocznika spojrzały w kierunku Ferrari, wyczekując kto z niego wysiądzie.
- Przyjadę po was, bo Zayn raczej nie zdąży - powiedział Louis, odwracając się w naszą stronę.
- Dobra, suki. Czas pokazać tym złamasom, kto tu rządzi - rzekł podekscytowany Chris, biorąc głęboki oddech.
- Pa, Louis. Dziękuję - mruknęłam, otwierając powoli drzwi.
Jako, że byłam najbliżej to ja opuściłam samochód, jako pierwsza. Oczy wszystkich skupiły się na mnie, a zaraz potem na Melissie i Chrisie, którzy również opuścili auto. Poczułam się lekko skrępowana, nie lubiłam tego uczucia. Mimo to we trojkę udaliśmy się do wejścia. Przy drzwiach stała Adreinne, czyli szkolna piękność, która lubiła mi dokuczać. Chciałam ją po prostu zignorować, ale ten palący wzrok mnie irytował.
Gdy znaleźliśmy się tuż obok niej, czułam stres.
- Wiesz co mnie ciekawi, Collins? - zaczęła nagle, a ja stanęłam. - Ile razy musiałaś dać dupy temu twojemu chłopakowi za to, żeby cię tak sponsorował?
Nie wytrzymałam, złość kipiała ze mnie. Od zawsze słyszałam od niej wiele obelg, codzienne wyzywanie, szydzenie, wytykanie palcem. Potem chciała zostać moją przyjaciółką, bo zależało jej na dobraniu się do Zayna. Teraz miała czelność tak mnie osądzać.
Wszystko się we mnie buzowało, byłam wściekła. Tym razem zdecydowanie przegięła.
- Na pewno nie tyle, ile ty dałaś za swoje cycki, złotko - powiedziałam sztucznie, mrużąc lekko oczy.
- Nieźle ci w tym więzieniu mordę wyostrzyli - zakpiła, odgarniając włosy swoimi ohydnie długimi paznokciami.
- A żebyś wiedziała - splunęłam, spoglądając na nią z zażenowaniem.
- No pochwal mi się, co takiego zrobiłaś, że tak za tobą lata ten...
- Ale nie ma potrzeby, on i tak na ciebie nie spojrzy - odparłam z wyższością, mrugając do niej.
Odeszłam, przewracając oczami. Tuż po wejściu do środka, odetchnęłam z ulgą. Miałam zdecydowanie dość tej plastikowej suki.
- Czy ty właśnie przygadałaś największej manipulantce w tej szkole? - spytał retorycznie zszokowany Chris, patrząc na mnie wielkimi oczami. - To twoje pakistańskie hot ciacho ma na ciebie dobry wpływ.
Zaśmiałam się pod nosem, przewracając zabawnie oczami. Na korytarzu porozwieszane były jakieś serpentyny i plakaty o balu, a z sali już słychać było głośną muzykę. Postanowiłam ostatni raz spojrzeć na telefon, by zobaczyć, czy Zayn dał znak, ale niestety brak wiadomości.
Weszliśmy na salę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Górowały tu kolory białe, beżowe, szare. Świeciło się pełno lampek. Przy ścianie znajdował się DJ, a w kątach stały stoliki. Do tego w jednym z nich znajdowała się ścianka do zdjęć. Na środku był ogromny parkiet, gdzie już kilka par kołysało się w rytm utworu.
- Idziemy zająć sobie stolik? - zaproponowała Melissa, pokazując na jeden w kącie.
Przytaknęliśmy, udając się do wypatrzonego przez nas miejsca. Usiadłam wygodnie, kładąc torebkę na stół.
Pierwsze trzydzieści minut minęło na zwykłym siedzeniu, robieniu zdjęć telefonami i obgadywaniu wszystkich obecnych. Oczywiście Adrienne w swojej obcisłej sukience z dekoltem ruszała tyłkiem przy najlepszym chłopaku w naszej szkole, którego nienawidziłam tak samo bardzo, jak jej. Po chwili jednak postanowiliśmy zatańczyć do skocznej, żywej piosenki. Stanęliśmy w swoim gronie, podśpiewując i bujając się do rytmu. Melissa kręciła lekko biodrami, więc ja również zaczęła. W końcu zaczęłam się dobrze bawić razem z moimi przyjaciółmi. Po trzech kawałkach nie miałam już siły, postanowiłam odłączyć się od nich. Podeszłam do dużego stolika z prowiantem, chwyciłam szklany kubeczek, nalewając do niego ponczu.
- Pięknie wyglądasz - usłyszałam znany mi męski głos, a ciecz w moim gardle prawie je opuściła.
Brian Preston, największy przystojniak, a zarazem dupek w szkole właśnie mnie skomplementował. Był to ten sam chłopak, który razem z Adrienne szydził ze mnie przez te wszystkie lata, ten którego Zayn uderzył kiedyś w mojej obronie.
- Twój chłopak nieźle mnie poturbował - zaśmiał się, biorąc łyk napoju.
Brian stał tuż obok mnie z ręką w kieszeni spodni od garnituru, jego włosy były idealnie postawione na żel, a koszula opinała mięśnie. Patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami, które aż paliły.
- Sam się prosiłeś - burknęłam, odwracając się w jego stronę z brwiami uniesionymi lekko do góry.
- Auć - zaśmiał się, udając, że go zabolało. Położył rękę na sercu, mrużąc oczy.
- Naprawdę jesteś takim dupkiem, czy tylko go zgrywasz? - zapytałam ironicznie, kładąc jedną rękę na biodrze.
Patrzył się na mnie bez słowa, analizując to, co właśnie do niego powiedziałam. Prychnęłam pod nosem, odchodząc. Nie wiem, co miał zamiar zdziałać, ale jego plan się nie powiódł. Wciąż był cholernie denerwujący i nie miałam ochoty na rozmowy.
Zajęłam swoje miejsce przy stoliku, wyjmując telefon. Przesłałam rodzeństwo zdjęcia zrobione do tej pory, odpisałam na sms Sarah, o to, jak się bawię i zaczęłam czytać jedno z moich ulubionych fanfiction. Akurat wrócili Melissa i Chris lekko zmęczeni.
- Czy ja dobrze widziałem, że Brian Hottie Preston z tobą rozmawiał? - zaczął chłopak, miażdżąc mnie wzrokiem.
- Yup, powiedział, że ładnie wyglądam i mój chłopak go poturbował - mruknęłam obojętnie, wrzucając do buzi jednego czipsa.
- No cóż, ma rację. Moja robota - pochwalił się Chris, otrzepując niewidzialny kurz z ramion.
- Niezawodna - posłałam mu wdzięczny uśmiech, gdy nagle na sali zrobiło się cicho.
- Witajcie na balu studniówkowym rocznika 96, mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Tam dostępny jest stół szwedzki z jedzeniem, natomiast każdą parę zapraszamy po pamiątkowe zdjęcie. Nie zapomnijcie też zagłosować na króla i królową balu w urnach przy wejściu - przemówił dyrektor przez mikrofon.
- Głosujecie? - spytała Mel, patrząc na mnie oraz Chrisa.
- Po co? Żeby przyczynić się do wygranej tej dwójki plastikowych lachociągów? - zakpił przyjaciel przewracając oczami, a ja zachichotałam.
- Przecież Brian jest hetero - przypomniała blondynka, szukając czegoś w torebce.
- No wiecie, niby to, o czym rozmawiamy w szatni od wuefu nie powinno wyjść poza jej ściany, ale trochę się nasłuchałem tam - wyszeptał, a ja kaszlnęłam z wrażenia. - Brian upił się na jednej z imprez i zrobił loda Cole'owi.
Razem z Melissą wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem, nie mogłam uwierzyć, że ten sam chłopak, który co tydzień pieprzył inną dziewczynę, dopuścił się czegoś tego. Wykorzystam to, ale dopiero w odpowiednim czasie.
- Idziemy na zdjęcia? - spytałam, wstając od stolika.
Przyjaciele ruszyli ze mną w stronę ścianki z napisem "Prom 2016" Na przeciwko stał fotograf z aparatem, a po bokach jakieś balony i kartonowe księżyce. Ustawiliśmy się, robiąc głupie miny lub pozując zwyczajnie. Zaczęłam bawić się coraz lepiej, nie żałowałam, że przyszłam. To o wiele lepsze, niż siedzenie samej w domu.
Muzyka roztańczyła większość uczniów, lecz ja nie chciałam wychodzić na parkiet. Te wszystkie pary mnie przytłaczały. Chciałam tylko, aby Zayn był przy mnie.
Po 20 minutach siedzenia przy stoliku, poczułam chęć pójścia gdzieś. Zrobienia z sobą coś więcej, niż objadanie się przystawkami. Chwyciłam Chrisa za rękę, ciągnąć na parkiet. On przez ostatnie 10 minut cały czas robił coś na telefonie.
Stanęliśmy wśród rozbawionych tłumów, ruszając się w rytm muzyki. Śpiewałam pod nosem, tańcząc wokół przyjaciela. Obrócił mną, więc wykonałam posunięcie do tyłu i okręciłam się delikatnie, jednak gdy miałam wpaść ponownie w ramiona Chrisa, nie spotkałam ich. Zderzyłam się z umięśnionym torsem, pachnącym dokładnie mi znanym zapachem. Zayn.
Wyglądał idealnie w czarnych spodniach, białej koszuli z 3 guzikami rozpiętymi oraz małą maską na twarzy. Jego zarost wpasował się w strój, poczułam kłucie gorąca na widok mojego faceta.
- Co ty tu robisz? - spytałam szeptem, patrząc na niego.
- Niespodzianka, kochanie - odparł, po czym obrócił mną w rytm utworu.
Przykładał ręce do moich bioder, ja swoje trzymałam na jego karku. Ruszaliśmy się zgodnie, Malik prowadził, często przyciągając mnie do siebie lub błądząc dłońmi po moim ciele. Czułam na sobie wzrok zazdrosnych rówieśniczek, więc z dumą przytulałam się wręcz do Zayna, kręcąc się przy nim.
Muzyka nas pochłonęła, po czasie nie zwracaliśmy uwagę na innych.
Palce Zayna muskały moją talię, często okręcałam się wokół niego. Było wspaniale. Gdy zmęczenie dawało się we znaki, oboje po prostu przytuliliśmy się do siebie, ciężko dysząc.
- Chodźmy stąd - wyszeptał do mojego ucha, głaszcząc po plecach.
- Dobrze - przytaknęłam, a on złapał mnie za rękę i ruszył do wyjścia.
Nie miałam ochoty siedzieć na tej sali, zapach potu powoli zaczął penetrować otoczenie, zakochane pary tańczyły, śliniąc się do siebie. A mi do szczęścia potrzebny był tylko Zayn.
Wiedziałam, że Melissa i Chris patrzyli na nas, jak w obrazem, więc widzieli też, jak opuszczamy szkołę.
Zimne powietrze owiało mnie, gdy tylko znaleźliśmy się na dworze. Było już ciemno, lecz światła miasta rozjaśniały ulice. Minęliśmy kilka osób z papierosami, idąc w kierunku parkingu obok szkoły. Byłam taka szczęśliwa, że Malik pojawił się na balu i zatańczył ze mną ten jeden taniec.
Stanęliśmy obok Ferrari, którym zawiózł nas Louis. Zajęłam miejsce pasażera, zapinając pas.
- Nie jedziemy do domu, prawda? - spytałam, przygryzając wargę. Pokręcił głową.
Moja dłoń momentalnie znalazła się na jego udzie, specjalnie ją tam położyłam, zerkając na niego. Mięśnie mężczyzny napięły się, a on zacisnął zęby, naciskając mocniej gaz. Poczułam zadowolenie, delikatnie smyrając go palcami. Nie zatrzymał się, owijając dłonie na kierownicy.
Byłam rozemocjonowana, pełna energii i dobrego humoru, widząc minę Zayna, gdy jeździłam ręką po jego nodze, dawała mi satysfakcję. Chichotałam pod nosem, gdy spinał się mocniej.
Gdy jednak dotarłam naprawdę wysoko, praktycznie przy jego przyrodzeniu, które uciskało się w spodniach, Malik wręcz buzował.
- Pieprzyć to - sarknął, zatrzymując pojazd na zjeździe.
Momentalnie zaatakował moje usta, chwytając moją twarz w dłonie. Całował namiętnie, a wręcz brutalnie. Podniecenie narastało we mnie, więc zaczęłam bawić się włosami bruneta. On zajął się moją talią. Nasze ręce błądziły po naszych ciałach, a języki toczyły zaciekłą walkę.
Było mi tak dobrze, ta chwila mogłaby się nie kończyć.
Jego dotyk, smak doprowadzały mnie do szaleństwa.
Gdy nasze ciała i zmysły ochłonęły postanowiliśmy ruszyć dalej, Zayn obiecał jakieś miejsce, którym okazał się parking piętrowy. Wjechaliśmy na samą górę, wyszłam z samochodu, a widok zaparł dech w piersiach. London Eye, pełno świateł, budynków. Stałam tam, patrząc na krajobraz, ale chłód otrząsnął mnie.
Zayn wyciągnął z bagażnika dwa koce, po czym jeden ułożył na masce auta, abyśmy mogliśmy usiąść. Zajęłam miejsce obok niego, owijając nas drugim kocem.
- Wyglądasz ślicznie - skomplementował, zerkając na mnie.
- Zasługa Melissy i Chrisa, miałam nie iść - wyjaśniłam, bawiąc się paznokciami.
- Wiem.
- Jak to się stało, że zdążyłeś? Miałeś wrócić w nocy - odrzekłam, przyłapując go na patrzeniu na mnie.
- Wyjechaliśmy rano po samochody, wróciliśmy po piątej, ale trzeba było je rozjeździć na torze. Potem musiałem wbić się w garniak i przyjechać do ciebie - opowiadał, złączając nasze dłonie.
- Zaplanowałeś to? - spytałam, unosząc brwi.
- Tak, już dawno. Melissa i Chris pomogli mi wyciągnąć cię z domu - wyjaśnił, oblizując lekko usta.
- O, ty! - prychnęłam, marszcząc nos.
- Chciałem, żebyś się dobrze bawiła - dodał po chwili, przygryzając dolną wargę.
- I się udało, dziękuję - szepnęłam, całując go w policzek.
- Zależy mi na tobie, Lucy - wymruczał, poprawiając koc, który zsunął się z naszych ramion.
- A mi na tobie, kocham cię - odparłam, złączając nasze usta w romantycznym pocałunku.
- Jesteś jedną osobą, która umie zobaczyć we mnie dobro - oznajmił, kładąc moją dłoń na swojej piersi. - Ono bije tylko dla ciebie.
Poczułam niesamowite kłucie, całe moje ciało zmroziło się pod wpływem jego słów. Miałam ochotę płakać, ale próbowałam się powstrzymać. To było piękne.
Posłałam mu szczery uśmiech, opierając głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy na masce auta, wpatrzeni w blask miasta, kochając się bardziej, niż to w ogóle możliwe.
_________________________________________________
Witajcie :) Proszę o wybaczenie za 2 miesięczną przerwą, miałam urwanie głowy. Masa sprawdzianów mnie przytłoczyła i zabrała wenę. Ciężko było mi napisać nawet jedno zdanie, skleić jakoś myśli. Wszystkie moje ff na tym ucierpiały.
Jednak powracam z dawką nowych pomysłów!
Komentujcie proszę, chcę zobaczyć, czy ktoś jeszcze tu jest ♥
Kocham!