*Zayn*
Odczekałem 25 minut, aż Lucy wyjdzie z łazienki i zamknie się w naszej sypialni. Byłem zły na siebie, nie na nią. Po telefonie od Chantal, że nie ma teraz pieniędzy na zapłatę za zabicie jej byłego męża, po prostu straciłem panowanie. W momencie, gdy klient uregulował rachunek, wiedziałem, że nie wyda mnie w ręce policji. Jednak z nią zawsze było ciężko. Ona mnie zmieniła.
Sam musiałem odetchnąć po kłótni z Lucy. Nabrałem trochę myśli, postanowień i ruszyłam powoli na górę. Otworzyłem drzwi, widząc moją malutką dziewczynkę siedzącą na ziemi, opierała się o łóżko, ocierając łzy. Ten widok mnie złamał, nienawidziłem, gdy płakała, a szczególnie przeze mnie.
Zająłem miejsce obok niej, biorąc głęboki oddech.
- Przepraszam, Lucy. Miałem dosyć nerwową rozmowę z pewną osobą i wyładowałem się na tobie. Nie powinienem, wiem. Zawaliłem, a ty masz rację. To przeze mnie to wszystko. Tak naprawdę, gdy się poznaliśmy to nawet cię o nic nie pytałem. Po prostu stwierdziłem, że będziesz moja nie myśląc, czy tego chcesz. Traktowałem cię, jak moją własność, jak zabawkę. I przepraszam cię za to, bo przeze mnie były te wszystkie porwania, zatrucia. Tyle się nacierpiałaś...
- Ale ja tego nie żałuję. No cóż, racja. Nie jestem twoim workiem, żebyś się na mnie wyżywał, ale doceniam to, że już rozumiesz i się przyznałeś - wtrąciła ledwo słyszalnym tonem. - A co do tego to fakt, na początku cię nie lubiłam, bo byłeś taki pewny siebie i traktowałeś mnie, jak rzecz. Nie zapominając o całym zakładzie, ale to już jestem nieważne, bo nie jestem zła. Wybrałam tę drogę, bo chcę nią iść z tobą, Zayn.
- Ale coś między nami jest nie tak - dokończyłem za nią, przygryzając wargę.
Posmutniała, przełykając głośno ślinę. Objąłem ją ręką, przyciągając bliżej siebie.
- Źle to wszystko zaczęliśmy, a potem są przez to kłótnie. Nie chodzimy na randki, nie spotykamy się z nikim, nie wychodzimy nigdzie. Staliśmy się, jak te stare małżeństwa. Wiesz, o co mi chodzi - mówiła niepewnie, patrząc mi w oczy.
- Masz na myśli, że nie ma tego, czego zazwyczaj oczekują od chłopaków te wszystkie nastolatki? - spytałem bardziej retorycznie. - W ogóle skąd wy bierzecie te wyidealizowania faceta?
- Z fan fiction, Zayn. Nigdy tego nie zrozumiesz - zaśmiała się, kładąc głowę na moim ramieniu.
Tak, to w tym śmiechu się zakochałem.
- A więc czego jeszcze chcesz? - mruknął, całując ją w wierzch głowy.
- Nie chcę by było między nami tak zimno, sucho. Nie ma tej pasji, bo za bardzo przejął nas ten świat. Musimy mieć kontrolę nad życiem, Zayn. Przestań bać się, że ktoś może nas zabić czy skrzywdzić. Starasz się mnie chronić i doceniam to, ale po prostu odpuść. Zabaw się, bo cały czas jesteś taki poważny, zdystansowany. Ja rozumiem, że lubisz w sobie tego bad boya, ja też to lubię. Jednak czasem chciałabym tych banalnych wyjść do kina, wspólnego śmiania się z głupot - powiedziała, a ja uważnie kodowałem każde słowo.
- Wiesz, że z tym jest ciężko. Jesteśmy już w tym gównie, moja praca nie jest idealna, ale staram się. Muszę mieć ciągle przy sobie broń, być czujny. Jednak brakuje mi takiego normalnego życia, imprez, na które przestałem chodzić, gdy się pojawiłaś...
- Ej, nie zwalaj na mnie. Możemy chodzić na imprezy - przerwała, udając lekko oburzoną.
- Ale nie na takie, na jakie chodziłem wcześniej - zaśmiałem się, przejeżdżając palcem po wardze.
- Jesteś pewna? - zdziwiłem się, patrząc na nią.
- Tak, bo w sumie czemu nie? Jest niedziela, ale zabawmy się - przekonywała mnie.
- Dobrze, może zadzwonię po Louisa? - rzekłem, gdy Lucy podniosła się.
- Jasne, a ja idę się przebrać - mruknęła, znikając za drzwiami garderoby.
Cieszyłem się na ten pomysł, bo dawno nie byłem na prawdziwej imprezie. Praca i Lucy przejęła wszystko. Wszedłem do łazienki, aby poprawić włosy i spryskać się perfumami. Uważałem, że zwykłe jeansy, biała koszulka i czarna, skórzana kurtka są dobre na takie wyjście.
Zadzwoniłem do Louisa, który zgodził się pójść z nami. Czekając na Lucy, spojrzałem na zdjęcie mnie i Perrie, stojące na szafce. To dziwne, że Lu nie kazała mi go zdjąć. Wziąłem ramkę do ręki, patrząc na nie. Owszem, Perrie była dla mnie cholernie ważna. To ją pierwszą pokochałem, z nią chciałem być już zawsze. Jednak, świat postanowił mi ją odebrać. I nie mówię, że to dobrze, ale gdyby nie śmierć Perrie, nie poznałbym Lucy. Mojej Lucy, która stała się dla mnie kimś najważniejszym. Dla nikogo się tak nie poświęciłem, jak dla niej. To ta mała wariatka wydobyła ze mnie dobro. Zakochałem się w niej.
Wziąłem głęboki oddech, decydując się ściągnąć zdjęcie z półki. Zbiegłem na dół, chowając je do szafki w moim biurze. To był czas, aby do końca ruszyć dalej. Zapomnieć o Perrie, a skupić na Lucy.
W kuchni przygotowałem sobie małego drinka na rozluźnienie, po czym zjadłem kanapkę z szynką. Dopiero wtedy na dół zeszła brunetka w ślicznej, czarnej sukience na ramiączkach, brązowej, skórzanej kurtce i wysokich butach. W dłoni trzymała czarną kopertówkę, a na jej szyi gościł duży naszyjnik.
- Wyglądasz cudownie, ale naprawdę mam ochotę to z ciebie zdjąć - mruknąłem, przyciągając ją do siebie za talię.
- Zayn, taksówka przyjechała. Jak wrócimy to pomyślimy o tym - powiedziała, na koniec mrugając do mnie.
Zaśmiałem się pod nosem, ubierając buty. Wyszliśmy z domu, wsiadając do taryfy, która miała zawieźć nas do klubu.
W klubie spotkaliśmy się z Louisem, który był wprost wniebowzięty, że może wyjść z nami na imprezę. Pierwsze 30 minut było raczej słabe, po prostu siedzieliśmy w loży, pijąc drinki. Jednak potem, gdy poczułam się odważniejsza i wzmocniona o trochę wódki w organizmie, chwyciłam Malika za rękę, aby wstał.
- Lucy, ja nie tańczę - wymamrotał lekko rozbawiony.
- Idź, Malik. Dziewczyna cię prosi - zaśmiał się Louis, upijając trochę z kieliszka.
- No, Zayn.
- Dobra - mruknął, podnosząc się.
Ciągnęłam go na parkiet, wśród pijanych ludzi. Na początku w ogóle nie wykazywał zainteresowania, ale gdy zaczęłam kręcić cię w okół niego, ruszając seksownie biodrami, doznał ożywienia. Wplotłam dłoń w jego włosy, ruszając pupą. Ręce Zayna spoczęły na mojej talii, przyciągając mnie naprawdę blisko. W pewnym momencie zaczęła zniżać się, a on oblizał wargę. Odwróciłam się do niego tyłem, ocierając mocno tyłkiem o krocze chłopaka, który jeździł dłońmi po moim ciele. To było naprawdę gorące. Czułam to między nami.
Gdy muzyka skończyła się, Zayn przyciągnął mnie do siebie, namiętnie całując.
- Widzisz? Jednak umiesz tańczyć - rzekłam, gdy się odsunął.
Zaśmiał się, przewracając zabawnie oczami. Wróciliśmy na miejsce, gdzie oboje ściągnęliśmy nasze kurtki.
Louis zrobił nam też zdjęcie moim telefonem, a następnie poszedł na parkiet, szukając jakiejś dziewczyny do tańca.
- Obstawiasz, że zabierze kogoś do domu? - spytał Malik, sącząc swojego drinka.
- Nie, wątpię - mruknęłam, patrząc, jak przyjaciel przeciska się przez ludzi.
- Zakład? - odparł chłopak, unosząc jedną brew.
- Dobra - podałam mu rękę, po czym "przecięłam" umowę.
Przysunęłam się do Zayna, kładąc mu głowę na ramieniu. On objął mnie, całując w wierz głowy.
- Kiedyś w domu dziecka zrobili nam taką małą dyskotekę z okazji Sylwestra - zaczęła niepewnie. - Wszystkie dziewczyny poprzebierały się w jakieś sukienki, wymalowały się. A ja poszłam tam w zwykłym tshircie i jeansach. Myślałam, że mnie tam wyszarpią. Wszystkie były w szoku, jak ja mogłam się tak ubrać. To było naprawdę zabawne, bo potem one nie mogły tańczyć przez to obcisłe wdzianka. A ja miałam dużo swobody.
- No cóż, moje imprezy tak nie wyglądały. Na pierwszej domówce, na jakiej byłem, jeszcze w Bradford zarzygałem koledze kanapę. Jego rodzice nie wiedzieli o imprezie, on wszystko posprzątał, ale nie mógł sprać tej plamy i rodzice się dowiedzieli - mówił, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- A właśnie, Sarah dzwoniła i zapraszają nas w piątek za tydzień na imprezę do nich do domu - poinformowałam, pijąc kolejnego drinka.
- Dobrze, skarbie - powiedział, a moje serce zabiło mocniej.
Skarbie.
- Idę do toalety - mruknęłam, wstając z kanapy.
Udałam się w kierunku ubikacji, gdzie załatwiłam potrzebę. Stanęłam przed lustrem, poprawiając makijaż. Wyszłam z pomieszczenia, idąc jeszcze do baru. Zamówiłam nam drinki, gdy nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się, widząc znanego mi skądś chłopaka,
- Cześć, Lucy. To ja, Adam - odparł z ogromnym entuzjazmem.
- Ah, hej. Nie poznałam cię - rzekłam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Opowiadaj, jak tam u ciebie!
- Dobrze, po domu dziecka stanęłam na nogi. Kończę szkołę w tym roku - opowiadałam, pamiętając, by nie zdradzić mu za dużo.
- Ah tak, bo ty odeszłaś rok po mnie - przypomniał sobie, przykładając rękę do podbródka. - Ja już studiuję filologię angielską tu w Londynie.
- Tak? To świetnie, a gdzie mieszkasz? - odparłam, poprawiając włosy.
- Mam mieszkanie na Havering, pracuję w restauracji jako kelner - oznajmił przyjaźnie.
- Ja nie pracuję, ale mieszkam z moim chłopakiem. Tańczę w studiu tanecznym.
Adam jest rok starszy ode mnie, był w domu dziecka od 15 roku życia. Został odebrany matce narkomance. Może nie było między nami przyjaźni, ale on nigdy mnie nie wyzywał.
- Muszę już lecieć, ale może dasz mi swój numer? - zaproponował, patrząc na mnie z nadzieją.
- Jasne - przytaknęłam, a on dał mi telefon.
Zapisałam mu numer, oddając urządzenie.
- Dzięki, pa Lucy - pożegnał się, kładąc dłoń na moim przedramieniu.
Adam zniknął w tłumie, a ja zabrałam nasze drinki i wróciłam do Zayna i Louisa.
- Gdzie byłaś? - spytał Tomlinson, biorąc kieliszek.
- Spotkałam kolegę z domu dziecka - oznajmiłam, podśpiewując pod nosem piosenkę, która leciała.
Zadzwoniłem do Louisa, który zgodził się pójść z nami. Czekając na Lucy, spojrzałem na zdjęcie mnie i Perrie, stojące na szafce. To dziwne, że Lu nie kazała mi go zdjąć. Wziąłem ramkę do ręki, patrząc na nie. Owszem, Perrie była dla mnie cholernie ważna. To ją pierwszą pokochałem, z nią chciałem być już zawsze. Jednak, świat postanowił mi ją odebrać. I nie mówię, że to dobrze, ale gdyby nie śmierć Perrie, nie poznałbym Lucy. Mojej Lucy, która stała się dla mnie kimś najważniejszym. Dla nikogo się tak nie poświęciłem, jak dla niej. To ta mała wariatka wydobyła ze mnie dobro. Zakochałem się w niej.
Wziąłem głęboki oddech, decydując się ściągnąć zdjęcie z półki. Zbiegłem na dół, chowając je do szafki w moim biurze. To był czas, aby do końca ruszyć dalej. Zapomnieć o Perrie, a skupić na Lucy.
W kuchni przygotowałem sobie małego drinka na rozluźnienie, po czym zjadłem kanapkę z szynką. Dopiero wtedy na dół zeszła brunetka w ślicznej, czarnej sukience na ramiączkach, brązowej, skórzanej kurtce i wysokich butach. W dłoni trzymała czarną kopertówkę, a na jej szyi gościł duży naszyjnik.
- Wyglądasz cudownie, ale naprawdę mam ochotę to z ciebie zdjąć - mruknąłem, przyciągając ją do siebie za talię.
- Zayn, taksówka przyjechała. Jak wrócimy to pomyślimy o tym - powiedziała, na koniec mrugając do mnie.
Zaśmiałem się pod nosem, ubierając buty. Wyszliśmy z domu, wsiadając do taryfy, która miała zawieźć nas do klubu.
*Lucy*
W klubie spotkaliśmy się z Louisem, który był wprost wniebowzięty, że może wyjść z nami na imprezę. Pierwsze 30 minut było raczej słabe, po prostu siedzieliśmy w loży, pijąc drinki. Jednak potem, gdy poczułam się odważniejsza i wzmocniona o trochę wódki w organizmie, chwyciłam Malika za rękę, aby wstał.
- Lucy, ja nie tańczę - wymamrotał lekko rozbawiony.
- Idź, Malik. Dziewczyna cię prosi - zaśmiał się Louis, upijając trochę z kieliszka.
- No, Zayn.
- Dobra - mruknął, podnosząc się.
Ciągnęłam go na parkiet, wśród pijanych ludzi. Na początku w ogóle nie wykazywał zainteresowania, ale gdy zaczęłam kręcić cię w okół niego, ruszając seksownie biodrami, doznał ożywienia. Wplotłam dłoń w jego włosy, ruszając pupą. Ręce Zayna spoczęły na mojej talii, przyciągając mnie naprawdę blisko. W pewnym momencie zaczęła zniżać się, a on oblizał wargę. Odwróciłam się do niego tyłem, ocierając mocno tyłkiem o krocze chłopaka, który jeździł dłońmi po moim ciele. To było naprawdę gorące. Czułam to między nami.
Gdy muzyka skończyła się, Zayn przyciągnął mnie do siebie, namiętnie całując.
- Widzisz? Jednak umiesz tańczyć - rzekłam, gdy się odsunął.
Zaśmiał się, przewracając zabawnie oczami. Wróciliśmy na miejsce, gdzie oboje ściągnęliśmy nasze kurtki.
Louis zrobił nam też zdjęcie moim telefonem, a następnie poszedł na parkiet, szukając jakiejś dziewczyny do tańca.
- Obstawiasz, że zabierze kogoś do domu? - spytał Malik, sącząc swojego drinka.
- Nie, wątpię - mruknęłam, patrząc, jak przyjaciel przeciska się przez ludzi.
- Zakład? - odparł chłopak, unosząc jedną brew.
- Dobra - podałam mu rękę, po czym "przecięłam" umowę.
Przysunęłam się do Zayna, kładąc mu głowę na ramieniu. On objął mnie, całując w wierz głowy.
- Kiedyś w domu dziecka zrobili nam taką małą dyskotekę z okazji Sylwestra - zaczęła niepewnie. - Wszystkie dziewczyny poprzebierały się w jakieś sukienki, wymalowały się. A ja poszłam tam w zwykłym tshircie i jeansach. Myślałam, że mnie tam wyszarpią. Wszystkie były w szoku, jak ja mogłam się tak ubrać. To było naprawdę zabawne, bo potem one nie mogły tańczyć przez to obcisłe wdzianka. A ja miałam dużo swobody.
- No cóż, moje imprezy tak nie wyglądały. Na pierwszej domówce, na jakiej byłem, jeszcze w Bradford zarzygałem koledze kanapę. Jego rodzice nie wiedzieli o imprezie, on wszystko posprzątał, ale nie mógł sprać tej plamy i rodzice się dowiedzieli - mówił, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- A właśnie, Sarah dzwoniła i zapraszają nas w piątek za tydzień na imprezę do nich do domu - poinformowałam, pijąc kolejnego drinka.
- Dobrze, skarbie - powiedział, a moje serce zabiło mocniej.
Skarbie.
- Idę do toalety - mruknęłam, wstając z kanapy.
Udałam się w kierunku ubikacji, gdzie załatwiłam potrzebę. Stanęłam przed lustrem, poprawiając makijaż. Wyszłam z pomieszczenia, idąc jeszcze do baru. Zamówiłam nam drinki, gdy nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się, widząc znanego mi skądś chłopaka,
- Cześć, Lucy. To ja, Adam - odparł z ogromnym entuzjazmem.
- Ah, hej. Nie poznałam cię - rzekłam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Opowiadaj, jak tam u ciebie!
- Dobrze, po domu dziecka stanęłam na nogi. Kończę szkołę w tym roku - opowiadałam, pamiętając, by nie zdradzić mu za dużo.
- Ah tak, bo ty odeszłaś rok po mnie - przypomniał sobie, przykładając rękę do podbródka. - Ja już studiuję filologię angielską tu w Londynie.
- Tak? To świetnie, a gdzie mieszkasz? - odparłam, poprawiając włosy.
- Mam mieszkanie na Havering, pracuję w restauracji jako kelner - oznajmił przyjaźnie.
- Ja nie pracuję, ale mieszkam z moim chłopakiem. Tańczę w studiu tanecznym.
Adam jest rok starszy ode mnie, był w domu dziecka od 15 roku życia. Został odebrany matce narkomance. Może nie było między nami przyjaźni, ale on nigdy mnie nie wyzywał.
- Muszę już lecieć, ale może dasz mi swój numer? - zaproponował, patrząc na mnie z nadzieją.
- Jasne - przytaknęłam, a on dał mi telefon.
Zapisałam mu numer, oddając urządzenie.
- Dzięki, pa Lucy - pożegnał się, kładąc dłoń na moim przedramieniu.
Adam zniknął w tłumie, a ja zabrałam nasze drinki i wróciłam do Zayna i Louisa.
- Gdzie byłaś? - spytał Tomlinson, biorąc kieliszek.
- Spotkałam kolegę z domu dziecka - oznajmiłam, podśpiewując pod nosem piosenkę, która leciała.
- Jakiego kolegę? - wtrącił Malik, spinając się.
- Adama, wyszedł stamtąd rok przede mną - powiedziałam, wlewając w siebie kolejną dawkę alkoholu.
- Zayn, mogę porwać Lucy na parkiet? - uratował mnie Louis.
- Tak - mruknął obojętnie, opadając na oparcie kanapy.
Udaliśmy się razem na parkiet, muzyka nie była jakaś specjalna, więc taniec był zwykły. Jak przyjaciel z przyjaciółką.
- Dziękuję, pewnie zaczęłaby się seria pytań - szepnęłam mu do ucha.
- Tak, trochę znam Zayna i wolałem go powstrzymać przed atakiem - zaśmiał się, kładąc dłonie na mojej talii.
- Jak tam u ciebie, Louis? - spytałam po chwili.
- Dobrze, nic nowego - jęknął, a wiedziałam, że kłamie.
- Louis...
- Oh, no wszystko prawie po staremu. Byłem ostatnio u rodziny, codziennie jeżdżę na siłownię. I poznałem nawet kogoś - mówił mi do ucha.
- Kogo? - pisnęłam, patrząc na przyjaciela.
- Taka dziewczyna, nie znamy się jeszcze za dobrze. Poznaliśmy się na jednej z imprez u ludzi z branży. Ma chłopaka, ale... - poinformował nieco niepewnie.
- Louis, nie możesz podrywać zajętej dziewczyny - przypomniałam mu, miażdżąc go wzrokiem.
- Wiem, wiem - wymamrotał, przytulając się do mnie.
- Ale chcę, żebyś w końcu był z kimś szczęśliwy - dodałam po chwili ledwo słyszalnie.
- Ja też tego chcę, Lucy. To sentymentalne, ale chcę kogoś mieć. Niestety, nie jest mi to pisane. Jestem samotnikiem, który nie powinien być sam - tłumaczył, gdy kołysaliśmy się na parkiecie.
- Znajdziesz dziewczynę, którą pokochasz. Na pewno, Louis. A może nawet to ta, o której mówiłeś. Może kiedyś skończy z tym swoich chłopakiem, a wtedy przyjdzie do ciebie. Kto wie? Życie jest tak nieprzewidywalne. Kto by pomyślał, że z przestraszonej szarej myszki z domu dziecka, wyląduję w tym miejscu? - szeptałam do jego ucha, zapominając o wszystkim wokół.
- Dziękuję - odparł, przytulając mnie naprawdę mocno.
- Nie masz za co, ale chodźmy już, bo po pierwsze Zayn dostanie kurwicy, że nas tak długo nie ma. A po drugie siedzi sam, a w tym klubie kręci się milion dziewczyn, które chciałyby mi go ukraść - odparłam, gdy ruszyliśmy do stolika.
Oczywiście, przy moim Zaynie siedziały 3 dziewczyny, prężąc się i zarzucając włosami. Widziałam po minie chłopaka, że one go nie pociągają. Jakieś niewyżyte nastolatki, które pewnie nawet nie są pełnoletnie adorowały bruneta, myśląc, że coś im się uda.
- Dam ci działać, idź - usłyszałam nagle, po czym Louis popchnął mnie w stronę stolika.
Pewnym siebie krokiem podeszłam do nich, dziewczyny spojrzały na mnie szyderczym wzrokiem, po czym wróciły do podrywania mojego chłopaka. Czułam, jak wszystko mi się w środku gotuje. Wzięłam głęboki oddech, siadając na kolanach Zayna. Te pustaczki spojrzały na mnie z pogardą.
- Przepraszam, skarbie. Już jestem - odparłam przesłodzonym tonem, całując Malika namiętnie.
- Nic się nie stało, kochanie. Panie mnie pilnowały, ale już jesteś, więc...
Przerwałam mu, tocząc zaciętą walkę naszych języków. Dziewczyny przewróciły oczami, odchodząc zdegustowane. Posłałam im wygrane spojrzenie, machając.
- Jezu, dziękuję. Nie chciały mi dać spokoju - odetchnął, gdy usiadłam obok niego.
- Tak jasne, sprzyja ci, że takie dziewczyny się w...
- Lucy, daj spokój. Te gówniary nawet 18 nie mają, poza tym są brzydkie, a ja mam przy sobie najpiękniejszą, najwspanialszą kobietę na tym świecie - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Oh, nie słodź mi już tak - zachichotałam, ujmując dłońmi jego twarz.
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Byłam już pijana, ale wciąż piłam kolejne drinki. Bawiliśmy się w trójkę naprawdę długo, widziałam wzrok dziewczyn w klubie. Zayn i Louis są przystojni, a one miały na nich ochotę, ale cóż. Zayn jest mój, a Louisa trzeba oduczyć zabaw na jedną noc, jeśli chce znaleźć dziewczynę.
Do domu wróciliśmy bardzo późno, byłam totalnie wstawiona. Wysiadając z taksówki, przewróciłam się, upadając na ziemię, zdarłam kolano. Wybuchłam panicznym śmiechem, gdy Zayn zbierał mnie z podjazdu.
Weszliśmy do domu, gdzie zrzuciłam buty i próbowałam wdrapać się na górę, śmiejąc się ze wszystkiego. Dotarłam sama do łazienki, gdzie przyszedł też Zayn. Posadził mnie na blacie.
- Ugh, czyżby jakieś niedozwolone ruchy? - wybełkotałam, przygryzając wargę.
Zayn klęknął, znajdując się idealnie na wysokości mojego miejsca intymnego, zaczął ściągać rajstopy.
- Oh, wiem. Minetka! Wiesz, że jesteś w tym taki dobry - mamrotałam pijackim tonem, kiwając głową.
Malik zaśmiał się, sięgając po wodę utlenioną i gazę, a ja prychnęłam pod nosem.
- Ja chcę się pieprzyć, a ty się bawisz w pielęgniarkę - pisnęłam oburzona, krzyżując ręce pod biustem.
Naprawdę miałam ochotę na seks, ale byłam taka pijana. Ledwo wymawiałam słowa, kołysało mi się w głowie i czułam się, jakbym zaraz zwymiotowała.
- Kochanie, ja też chcę, ale jesteś tak wstawiona, że nie wiesz, co mówisz - tłumaczył mi przez śmiech, nalewając wodę na wacik.
Przyłożył tę piekielnie bolącą gazę na ranę, a ja syknęłam, uderzając go stopą w klatę piersiową.
- Nie ruszaj się - polecił, przytrzymując moją nogę.
- Łatwo ci mówić - warknęłam, zaciskając zęby.
- Skończone - odparł, a ja zeskoczyłam z blatu, prawie lądując na ziemi.
Podeszłam do Zayna, chciałam zdjąć z niego koszulkę. Chwiałam się, a chłopak musiał mnie łapać, bym nie upadła.
- Jesteś taki gorący - wymamrotałam, patrząc na niego.
Wsadziłam dłonie pod materiał bluzki mężczyzny, ciągnąc go do góry.
- A ty chyba zbyt pijana - zaśmiał się, zatrzymując mnie.
- No nie powiesz mi, że nie masz ochoty - kusiłam go, rozpinając seksownie sukienkę.
Wybuchłam śmiechem, zostając w samej bieliźnie. Przygryzłam wargę, chichocząc pod nosem.
- Mam i to wielką - wymruczał, przeciągając koszulkę przez głowę.
Zaczął rozpinać pasek od spodni, a ja ruszyłam w stronę prysznica, ściągając stanik. Następne były majtki, a gdy weszłam do kabiny, Malik był już obok. Odkręciłam wodę, czując jak przyciąga mnie do siebie. Zaatakował mnie namiętnymi pocałunkami, opierając o ścianę. Gorąca woda oblała nasze nagie ciała, a ja czułam, jak makijaż spływa po mojej twarzy.
Nagle dłoń Malika sunęła coraz niżej, aż w końcu gwałtownie włożył dwa palce do mojej kobiecości. Krzyknęłam, wyginając się na wszystkie możliwe strony. Zaśmiałam się, uciekając od niego.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony, gdy skuliłam się w rogu prysznica.
- Wychodzę - mruknęłam, opuszczając kabinę.
Podeszłam do lustra, widząc, że cała się rozmazałam, więc próbowałam zmyć resztki makijażu. Nagle poczułam szarpnięcie, a tuż potem znalazłam się blacie, który był zimny i drażniło to mój tyłek.
- Nie wywiniesz mi się teraz - wymruczał chłopak, całując mnie namiętnie.
Momentalnie poczułam, jak znowu wkłada we mnie dwa palce. Zassałam powietrze, wyginając plecy w łuk. Czułam się tak dobrze, gdy ruszał się w mojej kobiecości. Stękałam, zaciskając zęby. Zayn dodatkowo składał pocałunki na mojej szyi i piersiach, wiłam się,
- Kurwa - jęknął Zayn, gdy zacisnęłam swoje ścianki wokół niego.
Jego ruchy były szybkie, ale w miarę dokładne. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa, oparłam się na dłoniach, zrzucając przy tym coś z szafki. Ocierał się o moje najczulsze punkty. Drżałam, gdy je drażnił. Nagle ruszył mocno, sprawiając mi lekki ból. Krzyknęłam imię chłopaka, jeżdżąc paznokciami po blacie. Malik całował mój biust, pieszcząc jedną pierś dłonią.
- Chyba muszę cię częściej upijać - zaśmiał się, dopijając do punktu.
Szczytowałam, jęcząc imię Zayna. Momentalnie objęłam go rękoma za szyję, próbując unormować oddech. Byłam tak zmęczona, że oparłam głowę o ramię chłopaka, zamykając oczy.
- Moja biedna - szepnął, a ja czułam, jak bierze mnie na ręce.
Położył mnie wygodnie na naszym łóżku, byłam zbyt wyczerpana i pijana, by jakkolwiek zareagować. Przykryłam się kołdrą, czując, jak Malik przytula się do mnie. To był udany dzień.
_________________________________________________________________
Witajcie :) O to i 53! Matko tak dużo za nami, ale też masa akcji przed nami. Uwierzcie, że wszystko dopiero się zacznie! Powrócą osoby, które pojawiły się wcześniej ;)
Proszę komentujcie, bo chcę wiedzieć, czy tu jesteście!
Ps Pijana Lucy to moja ulubiona Lucy hahah
- Adama, wyszedł stamtąd rok przede mną - powiedziałam, wlewając w siebie kolejną dawkę alkoholu.
- Zayn, mogę porwać Lucy na parkiet? - uratował mnie Louis.
- Tak - mruknął obojętnie, opadając na oparcie kanapy.
Udaliśmy się razem na parkiet, muzyka nie była jakaś specjalna, więc taniec był zwykły. Jak przyjaciel z przyjaciółką.
- Dziękuję, pewnie zaczęłaby się seria pytań - szepnęłam mu do ucha.
- Tak, trochę znam Zayna i wolałem go powstrzymać przed atakiem - zaśmiał się, kładąc dłonie na mojej talii.
- Jak tam u ciebie, Louis? - spytałam po chwili.
- Dobrze, nic nowego - jęknął, a wiedziałam, że kłamie.
- Louis...
- Oh, no wszystko prawie po staremu. Byłem ostatnio u rodziny, codziennie jeżdżę na siłownię. I poznałem nawet kogoś - mówił mi do ucha.
- Kogo? - pisnęłam, patrząc na przyjaciela.
- Taka dziewczyna, nie znamy się jeszcze za dobrze. Poznaliśmy się na jednej z imprez u ludzi z branży. Ma chłopaka, ale... - poinformował nieco niepewnie.
- Louis, nie możesz podrywać zajętej dziewczyny - przypomniałam mu, miażdżąc go wzrokiem.
- Wiem, wiem - wymamrotał, przytulając się do mnie.
- Ale chcę, żebyś w końcu był z kimś szczęśliwy - dodałam po chwili ledwo słyszalnie.
- Ja też tego chcę, Lucy. To sentymentalne, ale chcę kogoś mieć. Niestety, nie jest mi to pisane. Jestem samotnikiem, który nie powinien być sam - tłumaczył, gdy kołysaliśmy się na parkiecie.
- Znajdziesz dziewczynę, którą pokochasz. Na pewno, Louis. A może nawet to ta, o której mówiłeś. Może kiedyś skończy z tym swoich chłopakiem, a wtedy przyjdzie do ciebie. Kto wie? Życie jest tak nieprzewidywalne. Kto by pomyślał, że z przestraszonej szarej myszki z domu dziecka, wyląduję w tym miejscu? - szeptałam do jego ucha, zapominając o wszystkim wokół.
- Dziękuję - odparł, przytulając mnie naprawdę mocno.
- Nie masz za co, ale chodźmy już, bo po pierwsze Zayn dostanie kurwicy, że nas tak długo nie ma. A po drugie siedzi sam, a w tym klubie kręci się milion dziewczyn, które chciałyby mi go ukraść - odparłam, gdy ruszyliśmy do stolika.
Oczywiście, przy moim Zaynie siedziały 3 dziewczyny, prężąc się i zarzucając włosami. Widziałam po minie chłopaka, że one go nie pociągają. Jakieś niewyżyte nastolatki, które pewnie nawet nie są pełnoletnie adorowały bruneta, myśląc, że coś im się uda.
- Dam ci działać, idź - usłyszałam nagle, po czym Louis popchnął mnie w stronę stolika.
Pewnym siebie krokiem podeszłam do nich, dziewczyny spojrzały na mnie szyderczym wzrokiem, po czym wróciły do podrywania mojego chłopaka. Czułam, jak wszystko mi się w środku gotuje. Wzięłam głęboki oddech, siadając na kolanach Zayna. Te pustaczki spojrzały na mnie z pogardą.
- Przepraszam, skarbie. Już jestem - odparłam przesłodzonym tonem, całując Malika namiętnie.
- Nic się nie stało, kochanie. Panie mnie pilnowały, ale już jesteś, więc...
Przerwałam mu, tocząc zaciętą walkę naszych języków. Dziewczyny przewróciły oczami, odchodząc zdegustowane. Posłałam im wygrane spojrzenie, machając.
- Jezu, dziękuję. Nie chciały mi dać spokoju - odetchnął, gdy usiadłam obok niego.
- Tak jasne, sprzyja ci, że takie dziewczyny się w...
- Lucy, daj spokój. Te gówniary nawet 18 nie mają, poza tym są brzydkie, a ja mam przy sobie najpiękniejszą, najwspanialszą kobietę na tym świecie - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Oh, nie słodź mi już tak - zachichotałam, ujmując dłońmi jego twarz.
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Byłam już pijana, ale wciąż piłam kolejne drinki. Bawiliśmy się w trójkę naprawdę długo, widziałam wzrok dziewczyn w klubie. Zayn i Louis są przystojni, a one miały na nich ochotę, ale cóż. Zayn jest mój, a Louisa trzeba oduczyć zabaw na jedną noc, jeśli chce znaleźć dziewczynę.
Do domu wróciliśmy bardzo późno, byłam totalnie wstawiona. Wysiadając z taksówki, przewróciłam się, upadając na ziemię, zdarłam kolano. Wybuchłam panicznym śmiechem, gdy Zayn zbierał mnie z podjazdu.
Weszliśmy do domu, gdzie zrzuciłam buty i próbowałam wdrapać się na górę, śmiejąc się ze wszystkiego. Dotarłam sama do łazienki, gdzie przyszedł też Zayn. Posadził mnie na blacie.
- Ugh, czyżby jakieś niedozwolone ruchy? - wybełkotałam, przygryzając wargę.
Zayn klęknął, znajdując się idealnie na wysokości mojego miejsca intymnego, zaczął ściągać rajstopy.
- Oh, wiem. Minetka! Wiesz, że jesteś w tym taki dobry - mamrotałam pijackim tonem, kiwając głową.
Malik zaśmiał się, sięgając po wodę utlenioną i gazę, a ja prychnęłam pod nosem.
- Ja chcę się pieprzyć, a ty się bawisz w pielęgniarkę - pisnęłam oburzona, krzyżując ręce pod biustem.
Naprawdę miałam ochotę na seks, ale byłam taka pijana. Ledwo wymawiałam słowa, kołysało mi się w głowie i czułam się, jakbym zaraz zwymiotowała.
- Kochanie, ja też chcę, ale jesteś tak wstawiona, że nie wiesz, co mówisz - tłumaczył mi przez śmiech, nalewając wodę na wacik.
Przyłożył tę piekielnie bolącą gazę na ranę, a ja syknęłam, uderzając go stopą w klatę piersiową.
- Nie ruszaj się - polecił, przytrzymując moją nogę.
- Łatwo ci mówić - warknęłam, zaciskając zęby.
- Skończone - odparł, a ja zeskoczyłam z blatu, prawie lądując na ziemi.
Podeszłam do Zayna, chciałam zdjąć z niego koszulkę. Chwiałam się, a chłopak musiał mnie łapać, bym nie upadła.
- Jesteś taki gorący - wymamrotałam, patrząc na niego.
Wsadziłam dłonie pod materiał bluzki mężczyzny, ciągnąc go do góry.
- A ty chyba zbyt pijana - zaśmiał się, zatrzymując mnie.
- No nie powiesz mi, że nie masz ochoty - kusiłam go, rozpinając seksownie sukienkę.
Wybuchłam śmiechem, zostając w samej bieliźnie. Przygryzłam wargę, chichocząc pod nosem.
- Mam i to wielką - wymruczał, przeciągając koszulkę przez głowę.
Zaczął rozpinać pasek od spodni, a ja ruszyłam w stronę prysznica, ściągając stanik. Następne były majtki, a gdy weszłam do kabiny, Malik był już obok. Odkręciłam wodę, czując jak przyciąga mnie do siebie. Zaatakował mnie namiętnymi pocałunkami, opierając o ścianę. Gorąca woda oblała nasze nagie ciała, a ja czułam, jak makijaż spływa po mojej twarzy.
Nagle dłoń Malika sunęła coraz niżej, aż w końcu gwałtownie włożył dwa palce do mojej kobiecości. Krzyknęłam, wyginając się na wszystkie możliwe strony. Zaśmiałam się, uciekając od niego.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony, gdy skuliłam się w rogu prysznica.
- Wychodzę - mruknęłam, opuszczając kabinę.
Podeszłam do lustra, widząc, że cała się rozmazałam, więc próbowałam zmyć resztki makijażu. Nagle poczułam szarpnięcie, a tuż potem znalazłam się blacie, który był zimny i drażniło to mój tyłek.
- Nie wywiniesz mi się teraz - wymruczał chłopak, całując mnie namiętnie.
Momentalnie poczułam, jak znowu wkłada we mnie dwa palce. Zassałam powietrze, wyginając plecy w łuk. Czułam się tak dobrze, gdy ruszał się w mojej kobiecości. Stękałam, zaciskając zęby. Zayn dodatkowo składał pocałunki na mojej szyi i piersiach, wiłam się,
- Kurwa - jęknął Zayn, gdy zacisnęłam swoje ścianki wokół niego.
Jego ruchy były szybkie, ale w miarę dokładne. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa, oparłam się na dłoniach, zrzucając przy tym coś z szafki. Ocierał się o moje najczulsze punkty. Drżałam, gdy je drażnił. Nagle ruszył mocno, sprawiając mi lekki ból. Krzyknęłam imię chłopaka, jeżdżąc paznokciami po blacie. Malik całował mój biust, pieszcząc jedną pierś dłonią.
- Chyba muszę cię częściej upijać - zaśmiał się, dopijając do punktu.
Szczytowałam, jęcząc imię Zayna. Momentalnie objęłam go rękoma za szyję, próbując unormować oddech. Byłam tak zmęczona, że oparłam głowę o ramię chłopaka, zamykając oczy.
- Moja biedna - szepnął, a ja czułam, jak bierze mnie na ręce.
Położył mnie wygodnie na naszym łóżku, byłam zbyt wyczerpana i pijana, by jakkolwiek zareagować. Przykryłam się kołdrą, czując, jak Malik przytula się do mnie. To był udany dzień.
_________________________________________________________________
Witajcie :) O to i 53! Matko tak dużo za nami, ale też masa akcji przed nami. Uwierzcie, że wszystko dopiero się zacznie! Powrócą osoby, które pojawiły się wcześniej ;)
Proszę komentujcie, bo chcę wiedzieć, czy tu jesteście!
Ps Pijana Lucy to moja ulubiona Lucy hahah
Mega świetny xD
OdpowiedzUsuńOoo, impreeezoowoo. ^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJuż 53? WOW, szybko zleciało :)
OdpowiedzUsuńHaha pijana Lucy jest najlepsza <3
Do następnego Skarbie <3
Adam studiuje filologię angielska, bądź po prostu filozofię, a nie 'filozofię angielską'...
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdzial? ♡
OdpowiedzUsuńhttp://droga-w-dol.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńpolecam :)
Dopiero znalazłam twój blog I śmiało mogę powiedzieć ze jest boski. Do następnego
OdpowiedzUsuńKiedy następny? :c
OdpowiedzUsuń