sobota, 7 lutego 2015

~.31.~

Bardzo ważna notka pod rozdziałem!!

Następnego ranka szybko wstałam, ogarnęłam się i zjadłam śniadanie w pięknej kuchni Zayna. On wciąż spał, a ja postanowiłam go nie budzić, więc wyszłam z domu Malika zostawiając mu jedynie kartkę, że wszystko dobrze i opuściłam jego mieszkanie, gdy spał. Wyjęłam telefon, aby sprawdzić najbliższy autobus lub metro, ale jak się okazało najbliższy bus będzie za 25 minut. Niestety, okolica domu Zayna nie ma ciekawych sklepów, ani tym podobnych. Są tu tylko ogromne, bogate domy, więc nawet nie miałam, gdzie się udać, by poczekać. Postanowiłam, że pójdę pieszo w stronę centrum, a stamtąd znajdę transport. Szłam dosyć szybkim krokiem, ale wiatr i tak otulał moje zimne policzki. Jest koniec września, więc lato już dawno zniknęło. Teraz pojawiły się częstsze opady, dużo liści spadających z drzew, nieprzyjemna pogoda krócej mówiąc.
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam podejrzane, czarne, wielkie auto. Przyśpieszyłam, przełykając nerwowo ślinę. Teraz wiem, że Keijirō  jest w stanie mi coś zrobić, dlatego boję się dosłownie wszystkiego.
Gdy zauważyłam, że auto jedzie za mną, postanowiłam zadzwonić do Louisa.
- Halo, księżniczko.
- Louis, gdzie jesteś?
- Jadę do Zayna, a co?
- Ktoś mnie śledzi, jestem tego pewna.
Obróciłam się ponownie, auto wciąż tam było i jechało za mną bardzo powolutku.
- Kto? Gdzie jesteś?
- Niedaleko domu Zayna, jest tu jakiś sklep spożywczy.
- Wejdź do sklepu, zadzwonię jak będę. Nie ruszaj się stamtąd.
Tak jak mi kazał weszłam do ulicznego sklepiku z prowiantem i udawałam, że chcę coś kupić. Próbowałam wyjrzeć, czy samochód dalej tam stoi. Niestety, czekał przed sklepem. Byłam przerażona, Keijirō się dopiero rozkręcał.
Po chwili Louis wysłał mi sms, że czeka na mnie przed sklepem. Wyszłam, jak gdyby nigdy nic i wsiadłam do pojazdu.
- Gdzie jest ten chuj? - zapytał oschle, rozglądając się.
- Czarny van.
Louis szybko wyjechał z miejsca parkingowego i ruszył przed siebie. Samochód od razu pojechał za nami.
- Co teraz? - rzekłam trochę grubiańsko.
- Zadzwonię do Zayna - powiedział, wyjmując już swojego nowego iphone'a 6.
- Daj na głośnik - poprosiłam szybko, przygryzając wargę.
- Zayn, to Louis. Jest ze mną Lucy.
- Wszystko dobrze?
- Nie do końca, ludzie Keijirō nas śledzą.
- Kurwa, nie jeźdźcie do niczyjego domu. Najlepsze będzie miejsce publiczne, galeria. Tam się spotkamy, Westfield przy Ispocie.

Siedziałam od dwudziestu minut na ławce w Westfield, Louis poszedł po frytki do Mc'donalds. Nagle mój telefon zadźwięczał, wyjęłam go z torebki i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń oraz sms'ów.

Fabio
>Tęsknię za tobą ;c Oddzwoń <

Lucy
>Jestem teraz trochę zajęta, zadzwonię później<

Olivia
>Możesz być dzisiaj na skype o 7 pm twojego czasu?<

Lucy 
>Tak, będę ♥<

Nie mogłam teraz z nimi rozmawiać, ktoś się na mnie czaił. Czuję, że Keijirō się dopiero rozkręca. Ma coś na mnie, ale najbardziej boję się o rodzinę. Olivia, Dereck, Joel, Devonne i Dianka. Jestem pewna, że wkrótce do nich dotrze i będzie próbował zrobić im krzywdę.
Po chwili Louis wrócił, a ja wciąż widziałam skośnookich mężczyzn w garniturach kręcących się w okół nas.
Wzięłam od przyjaciela opakowanie frytek i zaczęłam pakować je do buzi.
- Co teraz? - zapytałam z pełnymi ustami.
- Teraz czekamy na Zayna, on powie, co dalej - wyszeptał mi do ucha, udając, że całuje mnie w policzek dla zmyłki.
Wzięłam głęboki oddech i ponownie zabrałam się za jedzenie. Wyjęłam swój telefon, by po raz kolejny sprawdzić godzinę. 2:45 pm. Zayn miał tu być 10 minut temu.
I wtedy nagle pojawił się z rękami w piąstki i wściekłą miną.
- Obserwują nas ze wszystkich stron, teraz przejdziemy do samochodów i spierdalamy stąd - wymamrotał Zayn siadając obok nas i , żeby nie zwracać na siebie uwagi udawał, że robi coś na telefonie.
Wtem ruszyliśmy w stronę wyjścia na parking. Szłam tuż obok Zayna, a za mną Louis. Gdy byliśmy blisko samochodów, czułam się bezpieczniej.
Wsiadłam do pojazdu Zayna, zapinając pas i czekając, aż wreszcie odjedziemy.
- Po cholerę tu przyjeżdżaliśmy? - warknęłam do niego, gdy wyjeżdżaliśmy.
- Abyś żyła, jeśli pojechałabyś do domu z Louisem to pozabijaliby was i nikt by o tym nie wiedział. W miejscu publicznym nie zaatakuje, więc byłaś bezpieczna. Teraz musimy jakoś ich zgubić - powiedział spokojnie, skupiając się na drodze,
Widziałam, jak Zayn przyśpiesza, a to auto z ludźmi Keijirō tuż za nami. Zaczęłam domyślać się, że zaraz rozpocznie się tu wyścig. Tylko, iż ten będzie po śmierć i życie.
Jechaliśmy tak szybko, aż w końcu któreś z nas musiało zginąć. Zayn pędził niebywale, czułam adrenalinę. Zaczęłam krzyczeć, gdy wóz Keijirō kołował. On tak po prostu przewracał się, zaczął palić. To było straszne, tam siedzieli ludzie! Jednak nie mogłam pozwolić, by zrobili cokolwiek mi i moim bliskim.
- Myślę, że powinnaś na jakiś czas zamieszkać u mnie - mruknął po chwili, a ja zesztywniałam.
- Zayn, rozumiem to wszystko, ale to chyba za wcześnie - wyszeptałam całkowicie speszona i czerwona, jak burak.
- Chcę, żebyś była bezpieczna. U Sarah nie jesteś, nie poradziłybyście sobie.
- No dobrze, ale tylko na tydzień.

Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi do pokoju gościnnego. W sumie pierwszy raz miałam tu spać, ale mimo to czułam się tu normalnie.
Położyłam torbę na podłodze, a rzuciwszy się na łóżko zamknęłam oczy. Próbowałam odpocząć, ale nie było mi to pisane, bo chwilę później zjawił się Louis oznajmiając, że muszę zejść na dół.
Chwilę potem siedzieliśmy wszyscy przy stole ze stosem papierów i butelkami piwa.
- Co wiemy?
- Keijirō czai się na Lucy, bo wygrała, więc pewnie będzie chciał zrobić jej krzywdę. Obawiam się, że zacznie od zastraszania i śledzenia, tak jak już robi - mówił Malik, przeglądając kilka kartek,
- Ja bym zabezpieczył jej rodzinę - wtrącił Louis, biorąc łyk piwa.
- Trzeba zadzwonić do nich, by szybko wyjechali gdzieś - rzekł Zayn, patrząc głównie na mnie.
- Ale co mam im powiedzieć? Wplątałam się w bagno i jesteście w niebezpieczeństwie, powinniście gdzieś wyjechać, jeśli chcecie żyć? - prychnęłam sarkastycznie, upijając łyk.
- Nie, oczywiście że nie. Coś wymyślisz, na którą masz jutro do szkoły? - odparł, przeczesując ręką włosy.
- Na 8 am, a co?
- Zawiozę cię, a potem odbiorę. Będziemy musieli spotkać się z Keijirō - oznajmił, pijąc swoje piwo, co wyglądało niesamowicie seksownie.
- Najpierw ją przeszkol - dodał Louis, pokazując na mnie pustą butelką.
- Dobrze, jutro cię odbiorę i pojedziemy - wymamrotał niechętnie, zbierając wszystkie papiery.

- Cześć, co tam u was? - powiedziałam z uśmiechem, patrząc na swoją siostrę i jej narzeczonego w ekranie mojego komputera.
- Hej, u nas po staremu. Co u ciebie? - Olivia odpowiedziała radośnie, łapiąc Derecka za rękę.
- No właśnie...Tak jakby mieszkam teraz u Zayna - wyszeptałam nerwowo, drapiąc się po głowie.
- Jak to? Przecież on cię okłamał.
- To długa historia, ale z nim jestem bezpieczna. Wy też musicie być, nie mogę wam niczego powiedzieć, ale proszę ty i Dereck wyjedźcie gdzieś daleko Nowego Yorku - z ogromnym trudem było mi mówić każde, choćby najmniej znaczące słówko.
- Dlaczego? Coś się stało? - pytała zaniepokojona, a ja czułam jak łzy spływają po moim policzku.
- Nie, po prostu proszę pojedźcie na takie małe wakacje. Na tydzień i nie pytajcie o nic, kiedyś wam wszystko wytłumaczę. Jeśli będzie to ogromny problem to postaram się załatwić pieniądze - szeptałam to kamery, ocierając łzy.
- Nie, poradzimy sobie. Tylko powiedz, co się dzieje! Lucy! - mówiła chaotycznie.
- Naprawdę nie mogę, jestem bezpieczna. Muszę kończyć - łkałam, płacz przejął mnie całkowicie.
Zamknęłam laptopa i spojrzałam na Louisa, który własnie wszedł do salonu z drinkiem w ręce.
- Ej, księżniczko! Co się stało? - pytał przejęty, klękając przy mnie.
- Nic, muszę chwilę pobyć sama - jęknęłam, biegnąc na górę.
Zamknęłam się w swoim pokoju, wyszłam na balkon i opierając się o barierkę patrzyłam na krajobraz lasów rozciągający się wzdłuż jakiejś małej rzeczki. Wplątałam się w takie bagno, że trudno mi będzie z niego wyjść. Keijirō tylko czeka, żeby mnie zabić. A do tego nie mam pojęcia, gdzie Zayn schował jego pieniądze.
Była końcówka września, więc na dworze wiał wiatr i chłód. Stałam w samej bluzie, a potrzebna by mi była jeszcze kurtka. Muszę się z tego uwolnić, gdy ta cała sprawa z Keijirō się wyjaśni. Znajdę pracę, wynajmę mieszkanie i zapomnę o tej bandzie łgarzy.
Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach, odwróciłam się i zobaczyłam Zayna. Natychmiast się odsunęłam.
- Co się stało? - zapytał troskliwym głosem, łapiąc mnie za rękę, którą szybko wyrwałam.
Momentalnie mój wzrok skupił się na podłodze.
- Zayn popełniliśmy błąd, ja go popełniłam. Ta noc, nie powinnam z tobą spać. Ja nie zapomniałam o tym, co mi zrobiłeś. Zamieszkałam tu tylko dla bezpieczeństwa, więc nie zapędzaj się. Między nami nic nie ma, zapomnij o wszystkim, co było. Gdy rozwiążemy te sprawę z Keijirō zniknę z twojego życia - mówiłam spokojnie, denerwowałam się jego reakcją.
On po prostu stał z rękoma w kieszeniach spodni, patrzył na mnie, ale z jego oczu nie dało się nic wyczytać, więc wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Chwilę później Zayn z łzami w oczach szybko opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Momentalnie zaczęłam płakać, chyba za ostro go potraktowałam. Sama już nie wiem, co robię ze swoim życiem. Spieprzyłam je sobie.
Leżałam na łóżku, ciężko szlochając w poduszkę. Wtedy przypomniało mi się, że zostawiłam laptopa na dole. Zbiegłam po schodach do salonu, gdzie siedział Louis oglądając mecz LA Lakers'ów.
- Idziesz już spać? - spytał nawet na mnie nie patrząc.
- Tak, ty też już idź. Dobranoc, Lou - powiedziałam spokojnie, po czym wróciłam na górę.
Już chciałam wchodzić do pokoju, gdy usłyszałam gorzki płacz. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby Zayn tak mocno płakał. To było straszne, czułam jak moje nogi robią się miękkie. Już miałam upaść na ziemię, lecz złapałam się klamki, która otworzyła drzwi, a ja wpadłam do pokoju. Oparłam się o framugę, słuchając strasznego płaczu Zayna. Czułam się okropnie, nie byłam w stanie się ruszać. Dopiero kroki Louisa zmotywowały mnie do schowania się. Wyciągnęłam z torby piżamę i kosmetyczkę, po czym udałam się do łazienki. Szybko umyłam zęby, zmyłam makijaż oraz wzięłam odprężającą kąpiel.

Następnego ranka, obudził mnie Louis, mówiąc że czas do szkoły. Wyzwałam go pod nosem, po czym wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do krzesła, na której leżała moja torba. Wyjęłam z niej czyste ubrania, pognałam do łazienki. Umyłam zęby, zrobiłam makijaż i ubrałam się. Włosy rozczesałam, zostawiając je rozpuszczone. Do torby spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, a następnie zbiegłam na dół. Louis siedział przy stole i jadł kanapkę, zajęłam miejsce obok niego oraz wzięłam się swoje śniadanie.
- Idziemy? Zaraz się spóźnisz - powiedział Lou, wkładając brudne talerze do zlewu.
Pokiwałam tylko głową i ruszyłam do przed pokoju, gdzie ubrałam buty i czarny, zamszowy płaszcz.
Udaliśmy się na dwór, gdzie stało auto mojego przyjaciela. Wsiedliśmy do środka, po czym Lou zapalił silnik, aby odjechać w stronę bramy.
- Cholera, zapomniałam zrobić wypracowanie na historię - pisnęłam, przypominając sobie o zaległościach.
- Co teraz?
- Nic, dostanę jedynkę i napiszę na jutro - wymamrotałam obojętnie, opierając głowę o szybę.
Zatrzymaliśmy się pod szkołą, a ja odpięłam pas.
- Pa - odparłam, całując Lou w policzek.
Wysiadłam z auta i pognałam w stronę szkoły. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu, wyjęłam go, odebrałam.
- Ciao Bella.
- Fabio, cześć.
- Co tam u ciebie?
- Fabio, jest taka sprawa. Nie dzwoń do mnie przez najbliższy tydzień, wszystko ci potem wytłumaczę.
- Ale, Lucy...
- Nie! Muszę już kończyć, idę do szkoły. Nie dzwoń, dopóki ja nie zadzwonię.
Rozłączyłam się i schowałam urządzenie do kieszeni, weszłam do szkoły. Było już po dzwonku, a ja właśnie miałam historię. Otworzyłam drzwi od klasy, a nauczyciel zmroził mnie wzrokiem.
- Przepraszam za spóźnienie, panie Clark - mruknęłam, idąc na swoje miejsce.
- Lucy, proszę oddaj mi swoje wypracowanie - rzekł srogo, patrząc w dziennik.
- Nie mam go - wymamrotałam, zakrywając twarz włosami.
- Słucham? Coś niedobrego się z tobą dzieje, najpierw spóźnienie teraz brak pracy. Na przerwie pójdziemy to dyrektora - mówił zdenerwowany.

Lekcja minęła bardzo szybko, a ja cholernie się denerwowałam spotkaniem z dyrektorem. Pan Clark od razu zaprowadził mnie do jego gabinetu, ale musiałam chwilę czekać. Zaciskałam ręce w piąstki, siedząc na ławce. Aż wyszedł dyrektor i razem z nauczycielem weszłam do środka. Dyrektor okrążył swoje biurko, zajął swoje krzesło.
- Dyrektorze, Lucy spóźniła się na lekcje i nie miała zadania domowego, to się nigdy nie zdarzało. A ostatnio jakoś zbyt często, zwłaszcza spóźnienia - opowiadał Clark, a ja patrzyłam w podłogę.
- Dobrze, panie Clark. Porozmawiam z nią, proszę iść na lekcje.
Nauczyciel opuścił pomieszczenia, a ja wzięłam głęboki wdech.
- Co się dzieje, panno Colins? - zapytał, patrząc na mnie.
- Nic, po prostu zaspałam. A o pracy zapomniałam - to nie było zbyt przekonujące.
- Chyba będę musiał zadzwonić do twoich opiekunów - wypuścił powietrze z ust, biorąc telefon do ręki.
- Obecnie ich nie mam - wyszeptałam, odwracając od niego wzrok.
- No tak, to pod czyim dachem mieszkasz? - spytał, drapiąc się po głowie.
Co mu miałam powiedzieć? Że mieszkam u kryminalisty? Postanowiłam podać numer Louisa, on pierwszy przyszedł mi do głowy.
- U przyjaciela, wpiszę jego numer - odparłam, biorąc telefon i wystukując cyferki.
Słyszałam rozmowę, dyrektor poinformował Lou, że musi zjawić się w szkole.
- Twój przyjaciel powiedział, że obecnie nie może, ale przyśle kogoś w zastępstwo - usłyszałam w końcu. - Idź na lekcje, jak ktoś przyjedzie to cię zawołam.
Wstałam z krzesła i udałam się do sali od matematyki. Matko święta...Co to za szkoła? Spóźniłam się tylko kilka razy, a pracy nie miałam 5 razy.

Siedziałam na angielskim, kiedy do klasy wszedł dyrektor i oznajmił, że muszę z nim pójść. Weszliśmy do jego gabinetu, a tam zobaczyłam Zayna. Myślałam, że krew mnie zaleje. Dlaczego on? Dlaczego nie Liam lub Sarah? Ktokolwiek inny...
- Rozmawiałem z panem Malikiem i powiedział, że to się więcej nie powtórzy. Lecz czy ty też tego dopilnujesz? - rzekł dyrektor, siadając za biurkiem.
- Tak, mogę już iść? - warknęłam, ściskając pasek torby.
- Lucy, to nie może się powtórzyć - zastrzegł, patrząc na mnie groźnie.
- Dobrze, przepraszam.
Wyszłam z pomieszczenia, a po krokach wywnioskowałam, że Zayn też.
- Lucy, musisz się skupić na szkole...
- Niby jak? Prześladuje mi jakiś psychol, mieszkam u kryminalisty i chcą mnie zabić! Jak mam się skupić na pieprzonej szkole - wykrzyczałam, rozkładając ręce.
- Aha, zajebiste masz o mnie zdanie - mruknął, po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Taka jest prawda, chłopie! Zayn nie jest bezpiecznym chłopakiem, jeśli ktoś by sypnął policji o wyścigach już by siedział w pace. Do tego to przez niego chcą mnie zabić. Nie będę mieć o nim dobrego zdania, bo sam mi tego nie ułatwia.
Wróciłam na lekcje, ale do końca dnia nie potrafiłam się skupić. Zbyt dużo się teraz dzieje...
_______________________________________________________
Witam was moje mordki :) Wiem, wiem znowu dłuuuuga przerwa. Ja po prostu ciągle mam zawalone szkołą, do tego przez pewien czas miałam taką jakby załamkę. Chciałam zakończyć bloga, bo a) nie miałam weny, po prostu siedziałam przed komputerem i nie mogłam skleić ładnie zdania, b) nie miałam czasu, ciągle gdzieś latałam, c) ten blog się nie rozwija, ja widzę że te komentarze z anonima w większości są od ludzi, którzy mają konta, ale komentują podwójnie, żebym dodała rozdział. Nie chcę, żeby tak było. Według ankiety jest was 35 chyba, a uczciwie komentuje jakieś 15. Chciałbym, aby to ff się rozwijało, ale niestety się nie da ;c W ostatniej chwili zdecydowałam, że jednak będę pisać Life'a, ale zwiększam limit. Kocham was bardzo ♥♥ Zapraszam: What If I'm Gone? 
Mam prośbę, piszcie wasze parringi lub własne dokończenie historii, a może się czym zasugeruję ;) 
I uwaga najważniejsze!!! Jeśli ktoś z was ma na tt follow od kogoś z Janoskians to błagam wyślijcie mnie (@yolobitch1988) na dm ♥♥ To moje marzenie!! Jeśli ktoś mi pomoże to będę wysyłała mu rozdziały wcześniej, błagam was ☺☺ + Chciałabym założyć ff z Jai'em z Jano, czytałby ktoś? :) ily xx.
25kom=next