czwartek, 13 października 2016

~.55.~

- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam szept Zayna nad uchem, który zbudził mnie ze snu.
Otworzyłam oczy, przekręcając się na plecy. Malik siedział na krańcu łóżka z wielką tacką w rękach. Miał na sobie tylko szare dresy, co od razu pobudziło we mnie poranne hormony. Uwielbiałam jego ciało.
Ah, no tak. Moje 19 urodziny. Dzień, którego nienawidziłam z całego serca. W domu dziecka zawsze mieli to gdzieś, życzenia składały mi może z dwie osoby. Dzień ten kojarzył mi się tylko i wyłącznie ze smutkiem.
Jednak dziś już z samego ranka uśmiech gościł na mojej twarzy. Zayn zrobił śniadanie w postaci kawy i owoców w czekoladzie. Wszystko miał poukładane na tacy, na nadgarstku zaczepione miał dwie torebki prezentowe, a na szafce nocnej stał bukiet białych tulipanów.
To było tak wspaniałe, że zadbał o najmniejszy szczegół. Postarał się, choć wiedziałam, że nie lubi takich rzeczy.
- Dziękuję, skarbie - wychlipałam, obejmując go wokół szyi. - Kocham cię.
- A ja ciebie.
- Muszę zrobić zdjęcie - zachichotałam, sięgając po telefon.
Odłączyłam go od ładowania, wstając z łóżka. Położyłam tackę na pościeli, to samo zrobiłam z resztą prezentów. Postanowiłam stworzyć tło z poduszek, które przysłała babcia Zayna 3 tygodnie temu z napisami "Pan i pani". Gdy fotografia była gotowa, wstawiłam ją na swojego instagrama, kładąc się ponownie pod pościelą.
- Jestem ciekawa, co wybrałeś - mruknęłam, sięgając po prezenty.
Zayn położył się na boku obok mnie, podpierając się ręką i uważnie patrzył na moje czyny. Chwyciłam za torebeczkę Chanel, wyjmując z niej perfumy N5 L'eau Paris. Najnowsze na rynku, moje wymarzone. Oglądałam je kilkanaście razy w sklepie, ale nie miałam pieniędzy, aby je kupić.
- O matko! - pisnęłam, rzucając się na Malika, który zachichotał pod nosem.
Schowałam je ponownie do opakowania, po czym wzięłam kolejne. Tym razem z Maca, znajdowała się w niej bordowa szminka z kolekcji Ariany Grande wraz z konturówką, dwa cienie do powiek, eyeliner i 4 rodzaje pędzli.
- Dziękuję, Zayn - wyszeptałam, złączając nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Podoba ci się? - spytał, przygryzając wargę.
- Oczywiście, że tak. Skąd wiedziałeś? Kto ci pomógł? - powiedziałam, chowając kosmetyki.
- Nikt, po prostu zacząłem patrzeć, co oglądasz w sklepach - oznajmiłam, a ja zaśmiałam się.
Chwyciłam za szklankę z kawą, biorąc łyk. Smakowała wybornie, nie za gorąca i bez cukru. Tak, jak lubię. Zaczęłam maczać owoce w czekoladzie, która roztopiła się pod wpływem podgrzewacza. Zajadaliśmy się oboje, cieszyłam się, że moje urodziny wypadały w sobotę, bo nie musiałam iść do szkoły. Czułam się tak wspaniale.
Spojrzałam na Malika i wtedy dojrzałam, że jego tatuaż uległ zmianie. Usta, które znajdowały się na środku jego klatki piersiowej miały w sobie malutką datę rzymskimi literami. Położyłam dłoń obok, przyglądając się. To była moja data urodzenia.
- Cholera, Zayn - mruknęłam, dotykając ją palcami.
- Kocham cię - odrzekł, kładąc swoją dłoń na moją.
Oczy zaszkliły się, a serce biło, jak oszalałe. To zostanie z nim na zawsze, ja zostanę z nim na zawsze. Byłam prze szczęśliwa, że znalazłam kogoś takiego, jak on. Prawdziwą miłość. Nie miałam już żadnych wątpliwości do naszego związku. Może i był cholernie niebezpieczny, ale tylko dla innych. Mnie traktował, jak księżniczkę.
- Zrobiłem go dwa dni temu i ciężko było to ukryć przede tobą - oznajmił, chowając kosmyk włosów za ucho.
Po dokończeniu posiłku, Malik poprosił, abym ubrała się, bo chce zabrać mnie w pewne miejsce. Weszłam do garderoby, wybierając czarną koszulę bez rękawów, barwne spodnie i złoty naszyjnik z kluczem. Do tego zegarek i kilka bransoletek. Udałam się do łazienki, abym umyć zęby oraz wykonać makijaż za pomocą nowych kosmetyków, które poukładałam na szafce. Spryskałam ciało perfumami Chanel, ubrałam się, a następnie spakowałam torebkę. Zeszłam na dół, gdzie czekał Zayn. Razem poszliśmy do garażu, wsiadając do Range Rovera. Malik wyjechał, a ja włączyłam radio. Chwyciłam za telefon, widząc milion wiadomości. Zdążyłam odebrać dwa telefony, od Olivii i Derecka oraz Devonne i Joela. Składali mi życzenia, opowiadali, co u nich.
Nagle Zayn zatrzymał się, a ja zobaczyłam studio tatuażu.
- Mówiłaś, że chcesz tatuaż, więc pomyślałem, że...
- O Boże! - wrzasnęłam, rzucając mi się na szyję. - Dziękuję.
Wybiegłam z auta, czekając na swojego chłopaka. Weszliśmy do środka, gdzie grała głośna muzyka i słychać było dźwięk maszyny do tatuowania. Czarnoskóry mężczyzna w czapce podszedł do nas, a ja wiedziałam już, że to tatuażysta Zayna.
- Hej, ty musisz być Lucy. Jestem Brian - przedstawił się, podając mi rękę.
- Zgadza się, miło cię poznać - odparłam entuzjastycznie.
- To co? Masz już wzór? - spytał, prowadząc nas do swojej kozetki.
- Tak, myślałam o 6 jaskółkach w tym miejscu - oznajmiłam, pokazując na bok lewej ręki.
- Dobrze - mruknął, szkicując na kartce papieru.

Po godzinie mój tatuaż był gotowy, podobał mi się niezmiernie. Bolało, ale do wytrzymania. Byłam podekscytowana, to moja pierwsza dziara. Już dawno miałam ten wzór w głowie. Cieszyłam się, że mogłam go w końcu zrobić. Zayn pokrył koszty, a na koniec zrobiliśmy wspólne zdjęcie.
- Głodna? - spytał, gdy wychodziliśmy z budynku.
- Okropnie - przytaknęłam, otwierając drzwi od auta.
Malik odpalił silnik, ruszając w nieznanym mi kierunku. Dziwiłam się, że nikt z moich znajomych jeszcze do mnie nie zadzwonił. Ani Chris, Melissa, Sarah. Nikt. Zrobiło mi się przykro, ale i tak obecność Zayna mnie uszczęśliwiała.
Droga zajęła nam 20 minut, mój chłopak zabrał mnie na Covent Garden do włoskiej restauracji Orso. Złączył nasze dłonie, idąc do środka. Mężczyzna zapytał o nazwisko rezerwacji, po czym zaprowadził nas do stolika. Zajęłam swoje miejsce na przeciwko Zayna, otwierając kartę dań.
Przestudiowałam ją, wybierając spaghetti carbonara. Do picia wzięłam sok.
Gdy kelner zapisał nasze zamówienia, Zayn zaczął mówić.
- Posłuchaj, moi dziadkowie obchodzą za 2 tygodnie 50 lecie małżeństwa i chciałbym, abyś pojechała ze mną - odparł, łapiąc mnie za rękę.
- No pewnie, że pojadę, Zayn - wyszeptałam, posyłając mu szczery uśmiech.
Nie poznałam dziadków Zayna, od Wigilii nie byliśmy w Bradford, bo rodzice Malika przyjechali do nas. Chciałam zaproponować, żeby jechać tam w ferie, ale spędziliśmy je w Miami i Rzymie, bo mój chłopak wykupił wycieczkę znacznie wcześniej.
Nagle mój telefon zaczął wibrować, a dźwięk dzwonka dopadł nasze uszy. Wyjęłam go z kieszeni, widząc imię Fabio na wyświetlaczu. Wiedziałam, że Zayn go nie lubi, ale nie mogłam nie odebrać.

- Halo.
- Wszystkiego najlepszego, bella.
- Dziękuję.
- Dużo zdrówka, miłości, szczęścia i spełnienia marzeń, Lucy. Kiedy do nas przylatujesz?
- Oj, nie wiem. Raczej nie tak prędko.
- A to szkoda, stęskniłem się za tobą.
- Uwierz mi, że ja za wami też. W każdym razie, dziękuję za pamięć i przepraszam, ale muszę kończyć.
- Ciao, bella.

Schowałam urządzenie ponownie do torebki, widząc niezadowoloną minę Mulata. Chrząknęłam, złączając dłonie.
- Fabio? - spytał oschle, przewracając oczami.
- Tak, złożył mi życzenia - potwierdziłam, przełykając głośno ślinę. - Odpuść, Zayn.
- Po prostu go nie trawię i tyle - warknął, drapiąc się po karku.
Kelner podał nasze potrawy, więc nie kończyliśmy tematu. Przepyszny smak makaronu, jajka, sera i bekonu muskał moje podniebienie. Uwielbiałam włoską kuchnię, zdecydowanie to najlepsza ze wszystkich.
Posiłek zajął nam około 30 minut, Zayn uregulował rachunek, po czym ruszyliśmy do domu. W aucie zadzwoniła do mnie ciotka Roselyn i dziadkowie oraz rodzina Zayna. Cieszyłam się, że o mnie pamiętali.
Gdy Malik zaparkował w garażu, udałam się do środka. Od razu weszłam do kuchni, aby zrobić gorącą czekoladę. Wyjęłam dwa kubki.
- Kochanie, chcesz kakao? - krzyknęłam, czekając chwilę na odpowiedź.
- Tak, proszę - usłyszałam, więc wsypałam proszek do obu kubków.
Gdy napój był gotowy, poszłam do salonu, aby opatulić się kocem i oglądnąć telewizję. Włączyłam serial The Fosters, sącząc gorący płyn. Zayn wyszedł z piwnicy, dołączając do mnie.
Usiadł obok, biorąc kubek do ręki. Upił trochę, wpatrując się w jeden punkt. Powoli się rozgrzewałam, gdy Malik złapał mnie za rękę i biorąc kolejnego łyka, wstał. Pociągnął mnie za sobą. Byłam ciekawa, co ma zamiar zrobić. Mężczyzna ruszył w stronę schodów na górę.
- Zayn, co robisz? - spytałam, lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
Zmrużyłam oczy, idąc tuż za Malikiem. Zaprowadził mnie do sypialni, a następnie łazienki. Zapalił światło, pozwalając mi wejść do środka. Na kabinie prysznicowej zauważyłam futerał na odzież. Wieszak zaczepiony był o róg.
- Masz godzinkę, kochanie - oznajmił, całując mnie w policzek.
Następnie ulotnił się, zostawiając mnie samą. Zdezorientowana podeszłam do pokrowca, rozsuwając zamek. Moim oczom ukazała się prześliczna biała sukienka ze zdobionym przodem. Dech zaparł mi w piersi, a więc niespodzianek nie koniec. Zayn naprawdę się postarał. Byłam pod wrażeniem.
Postanowiłam najpierw się odświeżyć, więc weszłam pod prysznic. Użyłam nowego żelu, ciało osuszyłam ręcznikiem. Już chciałam iść po bieliznę do garderoby, gdy zobaczyłam torebeczkę Chanel w wannie. Wzięłam ją, wyciągając pudełko. Otworzyłam wieczko, widząc cudowną, koronkową bieliznę. Od razu się w niej zakochałam i ubrałam. Podeszłam do lustra, aby się przejrzeć. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Sfotografowałam się w nowym fancie, zdjęcie wysłałam do Zayna z dopiskiem "Podoba ci się? ;)" 
Nie czekałam długo na odpowiedź w postaci krocza Malika z uwydatnionym wybrzuszeniem napierającym na materiał spodni mojego chłopaka wraz z wiadomością "Zobacz, jak bardzo!"
Moje policzki przybrały kolor różu, przygryzłam dolną wargę, zablokowując telefon. Zayn pobudził we mnie hormony, przez które w mojej głowie pojawiło się milion brudnych myśli. Szybko się za nie skarciłam, potrząsając głową. Narzuciłam na siebie aksamitny szlafrok w kolorze białym. Zaczęłam wykonywać makijaż, nie był krzykliwy, ale wyrazisty. Podkreśliłam oczy, usta musnęłam delikatnym błyszczykiem. Włosy zakręciłam lokówką, po czym wbiłam się w przecudowną sukienkę od Zayna. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze, a następnie udałam się na dół z nadzieją znalezienia tam mojego chłopaka. I tak też się stało, zastałam Malika w salonie. Na jego widok zassałam powietrze. Wyglądał cholernie seksownie w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami, obcisłymi spodniami tego samego koloru i złotym paskiem. Jego włosy zaczesane były na boki, a jeden wystający kosmyk dodawał temu smaczku. Wpatrywaliśmy się w siebie, przygryzając wargę. Zayn był tak niebiańsko pociągający, moje oczy błądziły po jego ciele i wice wersa.
- Wyglądasz...
- Ty też.
Malik zwilżył wargę, nagle podszedł do mnie energicznie, ujmując moją twarz dłońmi, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Wszystkie cząsteczki mojego ciała pobudziły się pod wpływem jego palącego dotyku. Czułam, jak podniecenie wzrastało z każdym pocałunkiem. Zarzuciłam ręce na szyję Malika, gdy on toczył walkę naszych języków, ssąc i przygryzając moje usta. Miałam na niego taka ochotę, chciałam zbliżenia. Moje dłonie zjechały do jego torsu, błądząc po nim zaciekle. Malik atakował moje wargi, pociągał za nie, pieścił dokładnie. Moje podbrzusze wręcz szalało, było mi tak dobrze.
Mulat przeniósł się na szyję, na której składał mokre i subtelne pocałunki. Zrobił z nich ścieżkę ku obojczykowi. Nie pominął ani milimetra, obcałowywał mnie całą. Jego lewa dłoń zaciskała się na moim pośladku, prawa zaś wpleciona była we włosy. Przymknęłam oczy, oddając się chwili. Nasze perfumy mieszały się ze sobą, a oddechy otulały skórę.
Czułam, jak wszystko zbiera się we mnie i buzuje. Doprowadzało mnie do istnego szaleństwa.
Nagle poczułam, jak ręka Zayna zsuwa się powoli w dół. Zatrzymała się na zgięciu w kolanie, jednak mężczyzna nie zaprzestał pocałunkom ani na moment. Ścisnął delikatnie moją skórę, dając mi znak, aby podskoczyła, oplatając go nogami w biodrach. Tak też zrobiłam, obejmując go za szyję. Sapnęłam, gdy złapał za moją pierś. Powoli poruszał się w stronę jadalni. Mój oddech znacznie przyśpieszył. Zayn usadził mnie na stole, muskając ustami linię żuchwy, przenosząc się do ucha, aby przygryźć jego płatek.
- Tu jeszcze tego nie robiliśmy - wyszeptał, łapiąc za klamrę paska.
Przygryzłam wargę, obserwując jego poczynania. Czułam, jak płonę. Mój mężczyzna rozpalał mnie do czerwoności, powodował napływ brudnych myśli. Sprawiał, że każda cząsteczka mnie wręcz błagała o jego dotyk.
Postanowiłam mu pomóc i odpięłam zamek od spodni Zayna, zsuwając je w dół. Moim oczom ukazała się ogromna męskość natarczywie błagająca o wypuszczenie spod materiału bokserek. Nie przeciągałam więc i uwolniłam ją. Kolosalny, gruby penis stał na baczność. Zassałam powietrze, mając wrażenie, że eksploduję. Tak bardzo chciałam poczuć go w sobie, a on chciał znaleźć się we mnie.
Zayn zachichotał, łapiąc mnie za ręce i uniósł je nad moją głowę, abym położyła się na stole. Zaczął ponownie całować moje gorące wargi, lecz ręce mężczyzny wsunęły się pod sukienkę. Przejeżdżał palcami po mokrych udach, uśmiechając się mimowolnie.
- Taka mokra, kochanie - mruknął, kreśląc kółka na skórze.
Przeniósł się wyżej, wkładając dłoń pod koronkę. Pieścił mój wzgórek, doprowadzając mnie do szału. Pisnęłam, wyginając się lekko. I nagle Zayn złapał za boki majtek, aby bestialsko je ze mnie zdjąć. Schował je do kieszeni spodni, gdy moja pupa zderzyła się z zimnym blatem. Nie było to przyjemne, ale nie dbałam o to. Brunet chwycił swoje przyrodzenie, przybliżając się. Potarł koniuszkiem o moje wejście parę razy, po to by następnie wbić się we mnie. Krzyknęłam, zacieśniając się na nim. Zaczął poruszać się w umiarkowanym tempie, przyzwyczajałam się do jego obecności. Dyszałam, ledwo łapiąc oddech. Walczyłam o każdą dawkę powietrza. Złapałam za krańce stołu, zaciskając dłonie. Zayn przyśpieszał, a ja nie mogłam wytrzymać z podniecenia. Dźwięk naszych ciał obijających się o siebie z każdym pchnięciem roznosił echo po domu. Oboje sapaliśmy, zasysaliśmy powietrze, napawając się sobą. Byliśmy jednostką. W tamtej chwili nic innego się nie liczyło. Tylko ja i on, bo ja byłam jego, a on był mój.
- Szybciej - zaskomlałam na ostatnim tchu, wijąc się przed nim.
Tempo było niewiarygodne, wytrzymywałam je przez dużą dawkę przyjemności. Moje podbrzusze wariowało, zaciskałam zęby. Zayn przez cały czas na mnie patrzył, co chwilę jedną ręką gładził mój policzek w miłym geście. Starał się utrzymywać moje nogi, bo parę razy nie miałam nawet sił ich unosić.
- Bierzesz tabletki? - spytał ledwo wydobywając z siebie każde słowo.
Przytaknęłam, wyginając plecy w łuk. Byłam blisko, chciałam dać Zaynowi znak, więc przełknęłam głośno ślinę i przeniosłam ręce na jego pupę. Chwilę później szczytowałam, krzycząc imie Mulata. On zrobił to samo, wystrzeliwując we mnie. Starałam się doprowadzić umysł do normalnego myślenia. Zayn wyszedł ze mojej waginy, opierając dłonie o blat między moją talią. Zawiesił się, próbując unormować oddech. Zamknął na moment oczy, po czym opadł na mnie. Jego głowa spoczywała na moim brzuchu, więc zaczęłam głaskać go po policzku. Oddychałam ciężko, leżeliśmy w takiej pozycji kilka minut.
- Byłaś zajebista - skwitował, podnosząc się.
Ubrał bokserki, a następnie spodnie i podał mi rękę, abym mogła znaleźć się w pozycji siedzącej. Byłam obolała, zmęczona. Po prostu patrzyłam, jak zapina klamrę od paska.
- Skarbie, wiem, że cię wymęczyłem, ale cała noc przed nami - oznajmił z zawadiackim uśmieszkiem.
Złapał mnie w talii i uniósł, aby postawić na ziemię. Zachwiałam się, łapiąc go za ramię.
- Spokojnie, jestem tu - wychrypiał, prowadząc mnie do przedpokoju.
- Oddałbyś mi majtki? - spytałam po drodze, przełykając ślinę.
- Nie.
- Zayn!
- No co? Chce mieć do ciebie łatwiejszy dostęp - wyjaśnił, a ja spojrzałam na niego spod byka. - Oh, no dobra.
Wyciągnął materiał z kieszeni, podając mi go. Schyliłam się, aby ubrać bieliznę.
- Nie licz dzisiaj na więcej, bo po tym nie mam siły nawet chodzić - wysapałam, wciągając koronkę na pupę.
Podeszłam do lustra, przeklinając w duchu za zmazany błyszczyk i potargane włosy. Całe szczęście w łazience na dole była szczotka, więc doprowadziłam kosmyki do perfekcji, a usta przeciągnęłam innym kosmetykiem, który znalazłam w torebce. Otworzyłam szafę z butami, wybierając satynowe czółenka. Zayn w tym czasie ubrał skórzaną kurtkę, jedną z wielu oczywiście.
- Weź szalik, bo będzie ci zimno - poleciłam, szperając między wieszakami.
- Brzmisz, jak moja matka - burknął, sięgając po bawełniany materiał.
Przewróciłam oczami, zakładając beżowy płaszcz i chustkę na szyję koloru butów. Przepakowałam torebkę na małą, biało - złotą na pasku. Malik otworzył mi drzwi, jak na dżentelmena przystało i razem wyszliśmy na zewnątrz, gdzie przed bramą czekał czarny pojazd. Spojrzałam pytająco na mojego chłopaka.
- Nie jeżdżę taksówkami, skarbie. Mam od tego ludzi - wyjaśnił, wyjmując papierosa z paczki.
Schował ją z powrotem do kieszeni kurtki, a ja prychnęłam pod nosem. Podeszliśmy do auta, brunet otworzył mi drzwi i powiedział, abym zaczekała, aż skończy palić.
W tym czasie wyjęłam telefon z torebki, aby odczytać kilka wiadomości urodzinowych. Kierowca to mężczyzna, którego kiedyś widziałam na wyścigach.
- Wszystkiego najlepszego, Lucy - powiedział grubym głosem, odwracając się do mnie.
- Dziękuję - posłałam mu promienny uśmiech.
- Słyszałem, że za tydzień wracasz z nami na tor - odparł, a ja przytaknęłam. - W czerwcu mocne zawody przed nami, jak wygramy z Francuzami to czeka nas bitwa z Quatarem.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Malik wsiadł do środka, a kierowca ruszył w nieznanym mi kierunku.
Jak się okazało po 30 minutach, był to klub, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Wyglądał na bardzo ekskluzywny i drogi, oczywiście zostaliśmy wpuszczeni przed kolejką. W środku była jedna, ogromna sala, która miała dosyć duży taras, z którego widać było całe pomieszczenie. Dj przygrywał różne kawałki, a ludzie tańczyli ze sobą, popijając drinki. Wystrój był wspaniały, nowoczesny i ekstrawagancki.
-  A teraz moment kulminacyjny, kochanie - wychrypiał Zayn do mojego ucha, łapiąc mnie za rękę.
Rozpięłam płaszcz, a w rękaw schowałam szalik. Obsługa zabrała nasze odzienia, po czym Mulat prowadził mnie prosto na taras. Weszłam po schodach, a to co tam zastałam przerosło moje oczekiwania.
Wszyscy moi znajomi, ogromny tort w kształcie Louboutina. Jedna, wielka loża ze stolikiem, na którym stała masa szotów i jakieś przekąski. Po prawej stronie była góra różnych prezentów. Zauważyłam też szampany oraz ogromny napis "Wszystkiego najlepszego Lucy!" nad kanapą. Balony białe, czarne i szare poprzyczepiane były do różnych mebli lub pałętały się po ziemi. Wszystko było po prostu idealnie. Lepiej, niż to sobie wymarzyłam.
Za nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, goście zaczęli śpiewać "sto lat". Nigdy w życiu nie miałam prawdziwej imprezy urodzinowej, w domu dziecka dostawałam jedynie czekoladę. Teraz stałam przed przyjaciółmi w jednym z najdroższych klubów Londynie, wszyscy byli tu dla mnie. Wydawało się tak perfekcyjnie. Jednak wtedy nie wiedziałam jeszcze, co czeka mnie później...

______________________________________
No i mamy powrót! Kto się stęsknił? Ja za wami na pewno. Wiem, że opowiadanie było zawieszone i prawdopodobnie straciłam większość czytelników, ale wiem, że jakaś garstka was jeszcze tu jest. Mam nadzieję, że spodobał wam się nowy rozdział. Musze przyznać, że ciężko z nim było, gdyż wczoraj usunęła mi się ponad połowa. Nie jest on, więc taki, jak chciałam. Jednak starałam się powtórzyć równie dobry.

Bardzo was proszę o wyrażenie opinii w komentarzu! 

Ps zalecam sprawdzenie bohaterów i okolicy :)


piątek, 30 września 2016

Jest tu ktoś jeszcze?

Witajcie kochani,
Długo się tutaj nie odzywałam do was. Kompletnie straciłam wenę i chęci na to opowiadanie. Kiedyś było dla mnie najważniejsze, historia Zayna i Lucy to moja pierwsza poważna historia. Uwielbiałam pisać coś dla was. A nagle to wszystko wygasło, nie dawało mi żadnej przyjemności. Przez to przestałam tworzyć, pewnie straciłam większość czytelników. Jednak zastanawiam się nad wznowieniem tego ff. Nabrałam nowych pomysłów, świeżej weny. Jeśli dużo osób wyrazi chęć dalszego czytania, to chętnie dokończę opowiadanie. Wszystko zależy od was, komentujcie proszę, czy mam kontynuować!


sobota, 14 maja 2016

~.54.~

Między mną, a Zaynem było coraz lepiej. Z każdym dniem wracaliśmy do tego, co było. Malik naprawdę się starał, chciał wynagrodzić mi to pobicie i każde inne złe wydarzenie w moim życiu. Chodził ze mną na cmentarz rodziców, pozwolił nawet na wyjście z Adamem, którego polubiłam.
W szkole zaczął się szał, bal lada dzień, a ja wciąż nie miałam sukienki, ani partnera. Tak właściwie to nie chciałam na niego iść, ale Melissa i Chris by nie odpuścili.
Poprawił mi się kontakt z Sarah, z którą ostatnio często się spotykałam. Pomagała mi dużo z francuskim, abym nie zawaliła testów. Poprawiłam się w szkole, regularnie chodziłam z Zaynem na siłownię oraz na zajęcia taneczne.

Wychodząc z sali od angielskiego, spotkałam Melissę. Dzisiejszy dzień był chyba jednym z najważniejszych w szkole, wieczorem odbywa się bal i każda dziewczyna nie umie rozmawiać o niczym innym, niż on. Ja natomiast nie miałam żadnych planów, nie miałam ochoty iść.
- Jeszcze tylko jedna lekcja i lecę do fryzjera - zaświergotała moja podekscytowana przyjaciółka.
- Ja zostanę w domu, nie chcę tam iść - wymamrotałam, stając przy swojej szafce.
- Będziesz tego żałować Lucy, to ostatni bal - przypomniała mi po raz setny.
- Ale i tak będę się nudziła, nikt ze mną nie zatańczy, a Zayn tam nie wejdzie - wymieniałam, chowając książki.
- Ugh, cokolwiek - prychnęła, a dzwonek rozległ się po całej szkole.
Wróciłam na lekcje, siadając w swojej ostatniej ławce. Oczywiście, że nie obyło się bez wrednych spojrzeń koleżanek z klasy. Od kiedy przyszłam do tej szkoły nikt mnie nie lubił oprócz Melissy i Chrisa. Jednak, gdy pojawiłam się z Zaynem dziewczyny zaczęły się mnie przyczepiał, żeby go poderwać, ale on wiele razy dał im do zrozumienia, że jest zajęty.
Nauczyciel wszedł do klasy, więc wyjęłam zeszyty, zapisując wszystko. Nagle poczułam wibracje w kieszeni moim spodni, wyjęłam komórkę, chowając ją do piórnika. Odblokowałam urządzenie, odczytując wiadomość.

Zayn ♥
27.02.2016, 1 pm
>Musiałem pojechać z Niallem do Birmingham, wrócę późno w nocy<

Prychnęłam pod nosem, wrzucając telefon z powrotem do torebki. Nie lubiłam, gdy Zayn wyjeżdżał. Nawet, jeśli były to jednodniowe wycieczki. Brakowało mi go wtedy, zazwyczaj siedziałam przed kominkiem, oglądając seriale na laptopie.
Po lekcji nareszcie mogłam udać się do domu, zostawiłam książki w szafce, gdzie spotkałam Chrisa.
- Gotowa na bal, suczko? - pisnął podekscytowany, ruszając zabawnie brwiami.
- Nie idę na niego - mruknęłam obojętnie, zatrzaskując drzwiczki.
- Ty ocipiałaś, czy co? - sarknął, krzywiąc się ze zdziwienia.
- Zbytnio nie musiałam - odparłam, idąc w kierunku wyjścia.
- Lucy, nie wyobrażam sobie, żeby cię tam nie było - powiedział śmiertelnie poważnie, patrząc na mnie.
- Muszę iść, Chris. Autobus - odrzekłam, dając mu buziaka w policzek.
Wbiegłam do pojazdu, siadając na wolnym miejscu. Spojrzałam na swoją tapetę w telefonie, przedstawiała mnie i Zayna na Bali. Całowaliśmy się, a za nami było lazurowe morze. Mimowolnie uśmiechnęłam się, a uczucie szczęścia przepełniało mnie od środka. Między nami było różnie, zaczynając od samego zakładu, gdy się go bałam, a on miał mnie tylko za ubezpieczenie, gdyby komuś coś się stało i nie mógłby pojechać w wyścigu. Jednak prawda była taka, że rozkochał mnie w sobie, w swoim uśmiechu, oczach, charakterze, który nie był idealny. Oboje byliśmy i jesteśmy skomplikowani, ale to nas do siebie ciągnie. Byłam w stanie przetrwać dwukrotne porwanie, poważne zatrucia, postrzelenie, nieczyste zagrywki, wyścigi uliczne i więzienie. Pewnie czeka mnie jeszcze dużo takich zdarzeń, ale jestem w stanie przeżyć wszystko dla Zayna. Kocham go.
Wysiadłam 2 przystanki wcześniej, aby udać się na zakupy do Tesco. Weszłam do środka, biorąc koszyk i ruszyłam na wybrane regały. Wrzucałam najpotrzebniejsze produkty, których brakowało nam w domu. Oczywiście wzięłam też moje ulubione lody Bena&Jerrego. Powędrowałam do kasy, gdzie zapłaciłam i udałam się z powrotem na przystanek. Gdy byłam przy bramie, akurat wjeżdżali nowi lokatorzy. Była to rodzina z dwójką dzieci.
Spacerem udałam się domu, w uszach miałam słuchawki, a wiatr otulał moje policzki. Do domu weszłam, czując zapach płynu do mycia. Postawiłam torby na ziemię, ściągając kurtkę oraz buty, po czym złapałam za siatki i udałam się do kuchni, gdzie zastałam panią Mildreth szorującą półki.
- Dzień dobry - posłałam jej wdzięczny uśmiech.
- A dzień dobry, dzień dobry. Ja już prawie kończę, rozpakować zakupy? - odparła wesoło, nie przerywając sprzątania.
- Nie trzeba, poradzę sobie - rzekłam, wyjmując po kolei produkty.
Zaczęłam wykładać jedzenie do szafek lub lodówki, pani Mildreth dalej wycierała kurze. Po skończonej robocie, chwyciłam za pudełko lodów i ruszyłam na kanapę, gdzie okryłam się szczelnie kocem oraz włączyłam telewizor. Leciała akurat powtórka Orange Is The New Black. Nie skończyłam nawet jednego pudełka, a ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzyć? To wasi znajomi - usłyszałam głos kobiety, na co przytaknęłam.
Za chwilę usłyszałam, jak do domu wpadają Melissa i Chris, zdezorientowana czekałam, aż przyjdą do salonu.
- Okej, laski. Mam 2 godziny, wszytko zabraliśmy, idziemy na górę - odparł zabiegany Chris, wyrywając mi lody przez co fuknęłam.
- Zaniosę wszystko na górę - poinformowała Melissa obładowana kuferkami i pokrowcami na sukienki.
- Zbieraj się, czika. Czeka cię wspaniała noc - wyśpiewał podekscytowany, akcentując każde słowo.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, chodź - przerwał mi, zaciągając mnie na górę.
Wdrapaliśmy się po schodach do łazienki, gdzie blondynka rozłożyła swoje rzeczy.
- Ja byłam już u fryzjerki, ale razem z Chrisem wymyślimy coś dla ciebie. Weź prysznic, a my zaraz wrócimy - powiedziała, wychodząc z pomieszczenia.
Totalnie nie podobało mi się to, że będę zmuszona iść na ten bal. Nie miałam ochoty na zabawy, a szczególnie szkolne, ale skoro przyszli tutaj w pełni przygotowani, to postanowiłam ustąpić.
Zdjęłam swoje ubrania, kładąc je na półkę, po czym weszłam pod prysznic, aby umyć włosy. Ciepła woda spłukała pozostałości szamponu, a ja wytarłam się ręcznikiem, zakładając aksamitny szlafrok. Przyjaciele wrócili pełni energii i zapału.
- Zajmę się paznokciami u stóp, a ty Chris rozczesz jej włosy - poleciła Mel, wybierając lakier.
- Kochani, doceniam to, ale umiem sama się ubrać - wymamrotałam niepewnie, przygryzając wargę.
- Lucy, ty byś pewnie poszła tam w jeansach, więc daj nam działać - odrzekł Chris, delikatnie rozczesując moje kosmyki.
Melissa pomalowała na biało paznokcie u moich stóp, po czym zabrała się za dłonie. Zmyła z nich czerwony lakier, zamieniając go na biały i złoty dodatek. Moje włosy zdążyły wyschnąć, a mój przyjaciel zaplótł je w luźnego warkocza na boku.
- Dobra, zacznijmy się malować - zaproponowała Mel, a ja podeszłam do lustra.
Wykonałam zwykły makijaż, używając podkładu, pudru, maskary, eyelinera i różu. Wybrałam szminkę, którą potraktuję usta później. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie miałam sukienki.
- Cholera, przecież ja nie mam, co ubrać - pisnęłam, łapiąc się za głowę.
- Właściwie to masz - zaczął Chris, biorąc do rąk wieszak z pokrowcem. - Co prawda miałem ci ją dać na urodziny, ale uznałem, że teraz się nada. Szyłem ją sam dosyć długo, oczywiście jak ci się nie podoba, to rozumiem.
Zaniemówiłam z wrażenia, gdy Wilson rozsunął suwak, ukazując suknię. Byłam prześliczna, idealna. Chłopak naprawdę się postarał, nie mogłam uwierzyć, że zrobił ją sam. To był cudowny prezent.
- Jesteś najlepszy - szepnęłam, rzucając mu się na szyję.
- Podoba ci się? - spytał dla potwierdzenia.
- Tak, jest piękna - mruknęłam, oglądając ją. - Zaraz wrócę.
Szybko przeszłam do garderoby, gdzie założyłam bieliznę pod kolor i moją kreację. Miała krótki rękaw, góra błyszczała się od broku, a dół był rozkloszowany. Znajdowały się na nim srebrne elementy, które zwracały na siebie uwagę. Do tego wybrałam srebrne buty z paskami oraz trzema dużymi diamentami z przodu.
Gdy wróciłam do łazienki, moje przyjaciele otworzyli buzie z zaskoczenia.
- Wyglądasz, jak księżniczka - stwierdzili oboje, przykładając dłonie do twarzy.
- Chris, dałeś czadu. Jej sukienka to cudo - odezwała się blondynka, całując go w policzek.
- Okręć się - polecił, łapiąc mnie za rękę i podnosząc ją do góry, a ja wykonałam obrót wokół własnej osi. - No, mami. Wyglądasz nieziemsko.
- Twoja robota - puściłam mu oczko, podchodząc do mojego kuferka z biżuterią.
Wybrałam diamentowe, wiszące kolczyki, które dostałam od Zayna na mikołajki. Naciągnęłam rajstopy i spryskałam ciało perfumami, po czym ruszyłam ponownie do garderoby, bo kopertówkę, do której włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy. Razem z Melissą ubraną w śliczną, czarną, koronkową sukienkę oraz Chrisem w garniturze zeszliśmy na dół. Pomalowałam usta, zakładając elegancki płaszcz.
- Mamy jakąś podwózkę? - spytałam po chwili, gdy wszyscy się ubierali.
- Tak, załatwiłem nam kogoś - potwierdził Chris, a ja wyszłam na dwór.
Na naszym podjeździe stało pierdolone Ferrari. Moje oczy zrobiły się wielkości monety, a serce zaczęło mocniej bić. Skąd Chris wziął tak drogi i szybki samochód?
Podeszłam bliżej, widząc Louisa w środku. Wtedy zrozumiałam, że najprawdopodobniej umówił się z nim, że nas zawiezie.
Zapakowaliśmy się do auta, a ja przywitałam Tomlinsona buziakiem w policzek.
- A więc prosto na bal? - zapytał retorycznie, odpalając silnik.
Byłam pod wrażeniem tego Ferrari, na drodze było ciche, ale gdy Lou wyjechał na prostą drogę i rozpędził się, to nas wbiło w fotele. Marzyłam tylko o tym, jak je od niego pożyczę i przejadę się po torze. Korciło mnie, ale wiedziałam, że nie było szans na przejażdżkę.
- Skąd nabyliście to auto? - spytałam, oglądając kokpit.
- Przyjechały dzisiaj, zamówiliśmy je, bo poprzednie poszły do kasacji - oznajmił zadowolony, gdy wyjechaliśmy z naszej dzielnicy.
- Kochani, zapomnieliśmy o czymś. To bal maskowy - przypomniała nagle Melissa.
- A ja mam je dla was - rzucił Chris, dając mi pudełko.
Otworzyłam wieczko, widząc przepiękną maskę z wieloma ozdobami. Była to połowa, zakrywająca tylko oczy. Miała dużo koronkowych naszyć, perełek. Ubrałam ją, czując się wspaniale. Nabrałam ochoty na zabawę, na odstresowanie się choć trochę.
Zatrzymaliśmy się przed moją szkoła, która była w pełni oświetlona. Co chwilę podjeżdżały samochody, jednak nasz najbardziej przykuł uwagę innych. Nawet najwredniejsze dziewczyny z mojego rocznika spojrzały w kierunku Ferrari, wyczekując kto z niego wysiądzie.
- Przyjadę po was, bo Zayn raczej nie zdąży - powiedział Louis, odwracając się w naszą stronę.
- Dobra, suki. Czas pokazać tym złamasom, kto tu rządzi - rzekł podekscytowany Chris, biorąc głęboki oddech.
- Pa, Louis. Dziękuję - mruknęłam, otwierając powoli drzwi.
Jako, że byłam najbliżej to ja opuściłam samochód, jako pierwsza. Oczy wszystkich skupiły się na mnie, a zaraz potem na Melissie i Chrisie, którzy również opuścili auto. Poczułam się lekko skrępowana, nie lubiłam tego uczucia. Mimo to we trojkę udaliśmy się do wejścia. Przy drzwiach stała Adreinne, czyli szkolna piękność, która lubiła mi dokuczać. Chciałam ją po prostu zignorować, ale ten palący wzrok mnie irytował.
Gdy znaleźliśmy się tuż obok niej, czułam stres.
- Wiesz co mnie ciekawi, Collins? - zaczęła nagle, a ja stanęłam. - Ile razy musiałaś dać dupy temu twojemu chłopakowi za to, żeby cię tak sponsorował?
Nie wytrzymałam, złość kipiała ze mnie. Od zawsze słyszałam od niej wiele obelg, codzienne wyzywanie, szydzenie, wytykanie palcem. Potem chciała zostać moją przyjaciółką, bo zależało jej na dobraniu się do Zayna. Teraz miała czelność tak mnie osądzać.
Wszystko się we mnie buzowało, byłam wściekła. Tym razem zdecydowanie przegięła.
- Na pewno nie tyle, ile ty dałaś za swoje cycki, złotko - powiedziałam sztucznie, mrużąc lekko oczy.
- Nieźle ci w tym więzieniu mordę wyostrzyli - zakpiła, odgarniając włosy swoimi ohydnie długimi paznokciami.
- A żebyś wiedziała - splunęłam, spoglądając na nią z zażenowaniem.
- No pochwal mi się, co takiego zrobiłaś, że tak za tobą lata ten...
- Ale nie ma potrzeby, on i tak na ciebie nie spojrzy - odparłam z wyższością, mrugając do niej.
Odeszłam, przewracając oczami. Tuż po wejściu do środka, odetchnęłam z ulgą. Miałam zdecydowanie dość tej plastikowej suki.
- Czy ty właśnie przygadałaś największej manipulantce w tej szkole? - spytał retorycznie zszokowany Chris, patrząc na mnie wielkimi oczami. - To twoje pakistańskie hot ciacho ma na ciebie dobry wpływ.
Zaśmiałam się pod nosem, przewracając zabawnie oczami. Na korytarzu porozwieszane były jakieś serpentyny i plakaty o balu, a z sali już słychać było głośną muzykę. Postanowiłam ostatni raz spojrzeć na telefon, by zobaczyć, czy Zayn dał znak, ale niestety brak wiadomości.
Weszliśmy na salę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Górowały tu kolory białe, beżowe, szare. Świeciło się pełno lampek. Przy ścianie znajdował się DJ, a w kątach stały stoliki. Do tego w jednym z nich znajdowała się ścianka do zdjęć. Na środku był ogromny parkiet, gdzie już kilka par kołysało się w rytm utworu.
- Idziemy zająć sobie stolik? - zaproponowała Melissa, pokazując na jeden w kącie.
Przytaknęliśmy, udając się do wypatrzonego przez nas miejsca. Usiadłam wygodnie, kładąc torebkę na stół.
Pierwsze trzydzieści minut minęło na zwykłym siedzeniu, robieniu zdjęć telefonami i obgadywaniu wszystkich obecnych. Oczywiście Adrienne w swojej obcisłej sukience z dekoltem ruszała tyłkiem przy najlepszym chłopaku w naszej szkole, którego nienawidziłam tak samo bardzo, jak jej. Po chwili jednak postanowiliśmy zatańczyć do skocznej, żywej piosenki. Stanęliśmy w swoim gronie, podśpiewując i bujając się do rytmu. Melissa kręciła lekko biodrami, więc ja również zaczęła. W końcu zaczęłam się dobrze bawić razem z moimi przyjaciółmi. Po trzech kawałkach nie miałam już siły, postanowiłam odłączyć się od nich. Podeszłam do dużego stolika z prowiantem, chwyciłam szklany kubeczek, nalewając do niego ponczu.
- Pięknie wyglądasz - usłyszałam znany mi męski głos, a ciecz w moim gardle prawie je opuściła.
Brian Preston, największy przystojniak, a zarazem dupek w szkole właśnie mnie skomplementował. Był to ten sam chłopak, który razem z Adrienne szydził ze mnie przez te wszystkie lata, ten którego Zayn uderzył kiedyś w mojej obronie.
- Twój chłopak nieźle mnie poturbował - zaśmiał się, biorąc łyk napoju.
Brian stał tuż obok mnie z ręką w kieszeni spodni od garnituru, jego włosy były idealnie postawione na żel, a koszula opinała mięśnie. Patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami, które aż paliły.
- Sam się prosiłeś - burknęłam, odwracając się w jego stronę z brwiami uniesionymi lekko do góry.
- Auć - zaśmiał się, udając, że go zabolało. Położył rękę na sercu, mrużąc oczy.
- Naprawdę jesteś takim dupkiem, czy tylko go zgrywasz? - zapytałam ironicznie, kładąc jedną rękę na biodrze.
Patrzył się na mnie bez słowa, analizując to, co właśnie do niego powiedziałam. Prychnęłam pod nosem, odchodząc. Nie wiem, co miał zamiar zdziałać, ale jego plan się nie powiódł. Wciąż był cholernie denerwujący i nie miałam ochoty na rozmowy.
Zajęłam swoje miejsce przy stoliku, wyjmując telefon. Przesłałam rodzeństwo zdjęcia zrobione do tej pory, odpisałam na sms Sarah, o to, jak się bawię i zaczęłam czytać jedno z moich ulubionych fanfiction. Akurat wrócili Melissa i Chris lekko zmęczeni.
- Czy ja dobrze widziałem, że Brian Hottie Preston z tobą rozmawiał? - zaczął chłopak, miażdżąc mnie wzrokiem.
- Yup, powiedział, że ładnie wyglądam i mój chłopak go poturbował - mruknęłam obojętnie, wrzucając do buzi jednego czipsa.
- No cóż, ma rację. Moja robota - pochwalił się Chris, otrzepując niewidzialny kurz z ramion.
- Niezawodna - posłałam mu wdzięczny uśmiech, gdy nagle na sali zrobiło się cicho.
- Witajcie na balu studniówkowym rocznika 96, mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Tam dostępny jest stół szwedzki z jedzeniem, natomiast każdą parę zapraszamy po pamiątkowe zdjęcie. Nie zapomnijcie też zagłosować na króla i królową balu w urnach przy wejściu - przemówił dyrektor przez mikrofon.
- Głosujecie? - spytała Mel, patrząc na mnie oraz Chrisa.
- Po co? Żeby przyczynić się do wygranej tej dwójki plastikowych lachociągów? - zakpił przyjaciel przewracając oczami, a ja zachichotałam.
- Przecież Brian jest hetero - przypomniała blondynka, szukając czegoś w torebce.
- No wiecie, niby to, o czym rozmawiamy w szatni od wuefu nie powinno wyjść poza jej ściany, ale trochę się nasłuchałem tam - wyszeptał, a ja kaszlnęłam z wrażenia. - Brian upił się na jednej z imprez i zrobił loda Cole'owi.
Razem z Melissą wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem, nie mogłam uwierzyć, że ten sam chłopak, który co tydzień pieprzył inną dziewczynę, dopuścił się czegoś tego. Wykorzystam to, ale dopiero w odpowiednim czasie.
- Idziemy na zdjęcia? - spytałam, wstając od stolika.
Przyjaciele ruszyli ze mną w stronę ścianki z napisem "Prom 2016" Na przeciwko stał fotograf z aparatem, a po bokach jakieś balony i kartonowe księżyce. Ustawiliśmy się, robiąc głupie miny lub pozując zwyczajnie. Zaczęłam bawić się coraz lepiej, nie żałowałam, że przyszłam. To o wiele lepsze, niż siedzenie samej w domu.
Muzyka roztańczyła większość uczniów, lecz ja nie chciałam wychodzić na parkiet. Te wszystkie pary mnie przytłaczały. Chciałam tylko, aby Zayn był przy mnie.
Po 20 minutach siedzenia przy stoliku, poczułam chęć pójścia gdzieś. Zrobienia z sobą coś więcej, niż objadanie się przystawkami. Chwyciłam Chrisa za rękę, ciągnąć na parkiet. On przez ostatnie 10 minut cały czas robił coś na telefonie.
Stanęliśmy wśród rozbawionych tłumów, ruszając się w rytm muzyki. Śpiewałam pod nosem, tańcząc wokół przyjaciela. Obrócił mną, więc wykonałam posunięcie do tyłu i okręciłam się delikatnie, jednak gdy miałam wpaść ponownie w ramiona Chrisa, nie spotkałam ich. Zderzyłam się z umięśnionym torsem, pachnącym dokładnie mi znanym zapachem. Zayn.
Wyglądał idealnie w czarnych spodniach, białej koszuli z 3 guzikami rozpiętymi oraz małą maską na twarzy. Jego zarost wpasował się w strój, poczułam kłucie gorąca na widok mojego faceta.
- Co ty tu robisz? - spytałam szeptem, patrząc na niego.
- Niespodzianka, kochanie - odparł, po czym obrócił mną w rytm utworu.
Przykładał ręce do moich bioder, ja swoje trzymałam na jego karku. Ruszaliśmy się zgodnie, Malik prowadził, często przyciągając mnie do siebie lub błądząc dłońmi po moim ciele. Czułam na sobie wzrok zazdrosnych rówieśniczek, więc z dumą przytulałam się wręcz do Zayna, kręcąc się przy nim.
Muzyka nas pochłonęła, po czasie nie zwracaliśmy uwagę na innych.
Palce Zayna muskały moją talię, często okręcałam się wokół niego. Było wspaniale. Gdy zmęczenie dawało się we znaki, oboje po prostu przytuliliśmy się do siebie, ciężko dysząc.
- Chodźmy stąd - wyszeptał do mojego ucha, głaszcząc po plecach.
- Dobrze - przytaknęłam, a on złapał mnie za rękę i ruszył do wyjścia.
Nie miałam ochoty siedzieć na tej sali, zapach potu powoli zaczął penetrować otoczenie, zakochane pary tańczyły, śliniąc się do siebie. A mi do szczęścia potrzebny był tylko Zayn.
Wiedziałam, że Melissa i Chris patrzyli na nas, jak w obrazem, więc widzieli też, jak opuszczamy szkołę.
Zimne powietrze owiało mnie, gdy tylko znaleźliśmy się na dworze. Było już ciemno, lecz światła miasta rozjaśniały ulice. Minęliśmy kilka osób z papierosami, idąc w kierunku parkingu obok szkoły. Byłam taka szczęśliwa, że Malik pojawił się na balu i zatańczył ze mną ten jeden taniec.
Stanęliśmy obok Ferrari, którym zawiózł nas Louis. Zajęłam miejsce pasażera, zapinając pas.
- Nie jedziemy do domu, prawda? - spytałam, przygryzając wargę. Pokręcił głową.
Moja dłoń momentalnie znalazła się na jego udzie, specjalnie ją tam położyłam, zerkając na niego. Mięśnie mężczyzny napięły się, a on zacisnął zęby, naciskając mocniej gaz. Poczułam zadowolenie, delikatnie smyrając go palcami. Nie zatrzymał się, owijając dłonie na kierownicy.
Byłam rozemocjonowana, pełna energii i dobrego humoru, widząc minę Zayna, gdy jeździłam ręką po jego nodze, dawała mi satysfakcję. Chichotałam pod nosem, gdy spinał się mocniej.
Gdy jednak dotarłam naprawdę wysoko, praktycznie przy jego przyrodzeniu, które uciskało się w spodniach, Malik wręcz buzował.
- Pieprzyć to - sarknął, zatrzymując pojazd na zjeździe.
Momentalnie zaatakował moje usta, chwytając moją twarz w dłonie. Całował namiętnie, a wręcz brutalnie. Podniecenie narastało we mnie, więc zaczęłam bawić się włosami bruneta. On zajął się moją talią. Nasze ręce błądziły po naszych ciałach, a języki toczyły zaciekłą walkę.
Było mi tak dobrze, ta chwila mogłaby się nie kończyć.
Jego dotyk, smak doprowadzały mnie do szaleństwa.
Gdy nasze ciała i zmysły ochłonęły postanowiliśmy ruszyć dalej, Zayn obiecał jakieś miejsce, którym okazał się parking piętrowy. Wjechaliśmy na samą górę, wyszłam z samochodu, a widok zaparł dech w piersiach. London Eye, pełno świateł, budynków. Stałam tam, patrząc na krajobraz, ale chłód otrząsnął mnie.
Zayn wyciągnął z bagażnika dwa koce, po czym jeden ułożył na masce auta, abyśmy mogliśmy usiąść. Zajęłam miejsce obok niego, owijając nas drugim kocem.
- Wyglądasz ślicznie - skomplementował, zerkając na mnie.
- Zasługa Melissy i Chrisa, miałam nie iść - wyjaśniłam, bawiąc się paznokciami.
- Wiem.
- Jak to się stało, że zdążyłeś? Miałeś wrócić w nocy - odrzekłam, przyłapując go na patrzeniu na mnie.
- Wyjechaliśmy rano po samochody, wróciliśmy po piątej, ale trzeba było je rozjeździć na torze. Potem musiałem wbić się w garniak i przyjechać do ciebie - opowiadał, złączając nasze dłonie.
- Zaplanowałeś to? - spytałam, unosząc brwi.
- Tak, już dawno. Melissa i Chris pomogli mi wyciągnąć cię z domu - wyjaśnił, oblizując lekko usta.
- O, ty! - prychnęłam, marszcząc nos.
- Chciałem, żebyś się dobrze bawiła - dodał po chwili, przygryzając dolną wargę.
- I się udało, dziękuję - szepnęłam, całując go w policzek.
- Zależy mi na tobie, Lucy - wymruczał, poprawiając koc, który zsunął się z naszych ramion.
- A mi na tobie, kocham cię - odparłam, złączając nasze usta w romantycznym pocałunku.
- Jesteś jedną osobą, która umie zobaczyć we mnie dobro - oznajmił, kładąc moją dłoń na swojej piersi. - Ono bije tylko dla ciebie.
Poczułam niesamowite kłucie, całe moje ciało zmroziło się pod wpływem jego słów. Miałam ochotę płakać, ale próbowałam się powstrzymać. To było piękne.
Posłałam mu szczery uśmiech, opierając głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy na masce auta, wpatrzeni w blask miasta, kochając się bardziej, niż to w ogóle możliwe.
_________________________________________________
Witajcie :) Proszę o wybaczenie za 2 miesięczną przerwą, miałam urwanie głowy. Masa sprawdzianów mnie przytłoczyła i zabrała wenę. Ciężko było mi napisać nawet jedno zdanie, skleić jakoś myśli. Wszystkie moje ff na tym ucierpiały.
Jednak powracam z dawką nowych pomysłów!
Komentujcie proszę, chcę zobaczyć, czy ktoś jeszcze tu jest ♥
Kocham!

piątek, 4 marca 2016

~.53.~

*Zayn*

Odczekałem 25 minut, aż Lucy wyjdzie z łazienki i zamknie się w naszej sypialni. Byłem zły na siebie, nie na nią. Po telefonie od Chantal, że nie ma teraz pieniędzy na zapłatę za zabicie jej byłego męża, po prostu straciłem panowanie. W momencie, gdy klient uregulował rachunek, wiedziałem, że nie wyda mnie w ręce policji. Jednak z nią zawsze było ciężko. Ona mnie zmieniła. 
Sam musiałem odetchnąć po kłótni z Lucy. Nabrałem trochę myśli, postanowień i ruszyłam powoli na górę. Otworzyłem drzwi, widząc moją malutką dziewczynkę siedzącą na ziemi, opierała się o łóżko, ocierając łzy. Ten widok mnie złamał, nienawidziłem, gdy płakała, a szczególnie przeze mnie.
Zająłem miejsce obok niej, biorąc głęboki oddech. 
- Przepraszam, Lucy. Miałem dosyć nerwową rozmowę z pewną osobą i wyładowałem się na tobie. Nie powinienem, wiem. Zawaliłem, a ty masz rację. To przeze mnie to wszystko. Tak naprawdę, gdy się poznaliśmy to nawet cię o nic nie pytałem. Po prostu stwierdziłem, że będziesz moja nie myśląc, czy tego chcesz. Traktowałem cię, jak moją własność, jak zabawkę. I przepraszam cię za to, bo przeze mnie były te wszystkie porwania, zatrucia. Tyle się nacierpiałaś...
- Ale ja tego nie żałuję. No cóż, racja. Nie jestem twoim workiem, żebyś się na mnie wyżywał, ale doceniam to, że już rozumiesz i się przyznałeś - wtrąciła ledwo słyszalnym tonem. - A co do tego to fakt, na początku cię nie lubiłam, bo byłeś taki pewny siebie i traktowałeś mnie, jak rzecz. Nie zapominając o całym zakładzie, ale to już jestem nieważne, bo nie jestem zła. Wybrałam tę drogę, bo chcę nią iść z tobą, Zayn. 
- Ale coś między nami jest nie tak - dokończyłem za nią, przygryzając wargę.
Posmutniała, przełykając głośno ślinę. Objąłem ją ręką, przyciągając bliżej siebie.
- Źle to wszystko zaczęliśmy, a potem są przez to kłótnie. Nie chodzimy na randki, nie spotykamy się z nikim, nie wychodzimy nigdzie. Staliśmy się, jak te stare małżeństwa. Wiesz, o co mi chodzi - mówiła niepewnie, patrząc mi w oczy.
- Masz na myśli, że nie ma tego, czego zazwyczaj oczekują od chłopaków te wszystkie nastolatki? - spytałem bardziej retorycznie. - W ogóle skąd wy bierzecie te wyidealizowania faceta?
- Z fan fiction, Zayn. Nigdy tego nie zrozumiesz - zaśmiała się, kładąc głowę na moim ramieniu. 
Tak, to w tym śmiechu się zakochałem.
- A więc czego jeszcze chcesz? - mruknął, całując ją w wierzch głowy.
- Nie chcę by było między nami tak zimno, sucho. Nie ma tej pasji, bo za bardzo przejął nas ten świat. Musimy mieć kontrolę nad życiem, Zayn. Przestań bać się, że ktoś może nas zabić czy skrzywdzić. Starasz się mnie chronić i doceniam to, ale po prostu odpuść. Zabaw się, bo cały czas jesteś taki poważny, zdystansowany. Ja rozumiem, że lubisz w sobie tego bad boya, ja też to lubię. Jednak czasem chciałabym tych banalnych wyjść do kina, wspólnego śmiania się z głupot - powiedziała, a ja uważnie kodowałem każde słowo.
- Wiesz, że z tym jest ciężko. Jesteśmy już w tym gównie, moja praca nie jest idealna, ale staram się. Muszę mieć ciągle przy sobie broń, być czujny. Jednak brakuje mi takiego normalnego życia, imprez, na które przestałem chodzić, gdy się pojawiłaś...
- Ej, nie zwalaj na mnie. Możemy chodzić na imprezy - przerwała, udając lekko oburzoną.
- Ale nie na takie, na jakie chodziłem wcześniej - zaśmiałem się, przejeżdżając palcem po wardze.
- Wiesz co? Możemy iść dzisiaj - odparła po chwili pełna entuzjazmu.
- Jesteś pewna? - zdziwiłem się, patrząc na nią.
- Tak, bo w sumie czemu nie? Jest niedziela, ale zabawmy się - przekonywała mnie.
- Dobrze, może zadzwonię po Louisa? - rzekłem, gdy Lucy podniosła się.
- Jasne, a ja idę się przebrać - mruknęła, znikając za drzwiami garderoby. 
Cieszyłem się na ten pomysł, bo dawno nie byłem na prawdziwej imprezie. Praca i Lucy przejęła wszystko. Wszedłem do łazienki, aby poprawić włosy i spryskać się perfumami. Uważałem, że zwykłe jeansy, biała koszulka i czarna, skórzana kurtka są dobre na takie wyjście.
Zadzwoniłem do Louisa, który zgodził się pójść z nami. Czekając na Lucy, spojrzałem na zdjęcie mnie i Perrie, stojące na szafce. To dziwne, że Lu nie kazała mi go zdjąć. Wziąłem ramkę do ręki, patrząc na nie. Owszem, Perrie była dla mnie cholernie ważna. To ją pierwszą pokochałem, z nią chciałem być już zawsze. Jednak, świat postanowił mi ją odebrać. I nie mówię, że to dobrze, ale gdyby nie śmierć Perrie, nie poznałbym Lucy. Mojej Lucy, która stała się dla mnie kimś najważniejszym. Dla nikogo się tak nie poświęciłem, jak dla niej. To ta mała wariatka wydobyła ze mnie dobro. Zakochałem się w niej.
Wziąłem głęboki oddech, decydując się ściągnąć zdjęcie z półki. Zbiegłem na dół, chowając je do szafki w moim biurze. To był czas, aby do końca ruszyć dalej. Zapomnieć o Perrie, a skupić na Lucy.
W kuchni przygotowałem sobie małego drinka na rozluźnienie, po czym zjadłem kanapkę z szynką. Dopiero wtedy na dół zeszła brunetka w ślicznej, czarnej sukience na ramiączkach, brązowej, skórzanej kurtce i wysokich butach. W dłoni trzymała czarną kopertówkę, a na jej szyi gościł duży naszyjnik.
- Wyglądasz cudownie, ale naprawdę mam ochotę to z ciebie zdjąć - mruknąłem, przyciągając ją do siebie za talię.
- Zayn, taksówka przyjechała. Jak wrócimy to pomyślimy o tym - powiedziała, na koniec mrugając do mnie.
Zaśmiałem się pod nosem, ubierając buty. Wyszliśmy z domu, wsiadając do taryfy, która miała zawieźć nas do klubu.

*Lucy*

W klubie spotkaliśmy się z Louisem, który był wprost wniebowzięty, że może wyjść z nami na imprezę. Pierwsze 30 minut było raczej słabe, po prostu siedzieliśmy w loży, pijąc drinki. Jednak potem, gdy poczułam się odważniejsza i wzmocniona o trochę wódki w organizmie, chwyciłam Malika za rękę, aby wstał.
- Lucy, ja nie tańczę - wymamrotał lekko rozbawiony.
- Idź, Malik. Dziewczyna cię prosi - zaśmiał się Louis, upijając trochę z kieliszka.
- No, Zayn.
- Dobra - mruknął, podnosząc się.
Ciągnęłam go na parkiet, wśród pijanych ludzi. Na początku w ogóle nie wykazywał zainteresowania, ale gdy zaczęłam kręcić cię w okół niego, ruszając seksownie biodrami, doznał ożywienia. Wplotłam dłoń w jego włosy, ruszając pupą. Ręce Zayna spoczęły na mojej talii, przyciągając mnie naprawdę blisko. W pewnym momencie zaczęła zniżać się, a on oblizał wargę. Odwróciłam się do niego tyłem, ocierając mocno tyłkiem o krocze chłopaka, który jeździł dłońmi po moim ciele. To było naprawdę gorące. Czułam to między nami.
Gdy muzyka skończyła się, Zayn przyciągnął mnie do siebie, namiętnie całując.
- Widzisz? Jednak umiesz tańczyć - rzekłam, gdy się odsunął.
Zaśmiał się, przewracając zabawnie oczami. Wróciliśmy na miejsce, gdzie oboje ściągnęliśmy nasze kurtki.
Louis zrobił nam też zdjęcie moim telefonem, a następnie poszedł na parkiet, szukając jakiejś dziewczyny do tańca.
- Obstawiasz, że zabierze kogoś do domu? - spytał Malik, sącząc swojego drinka.
- Nie, wątpię - mruknęłam, patrząc, jak przyjaciel przeciska się przez ludzi.
- Zakład? - odparł chłopak, unosząc jedną brew.
- Dobra - podałam mu rękę, po czym "przecięłam" umowę.
Przysunęłam się do Zayna, kładąc mu głowę na ramieniu. On objął mnie, całując w wierz głowy.
- Kiedyś w domu dziecka zrobili nam taką małą dyskotekę z okazji Sylwestra - zaczęła niepewnie. - Wszystkie dziewczyny poprzebierały się w jakieś sukienki, wymalowały się. A ja poszłam tam w zwykłym tshircie i jeansach. Myślałam, że mnie tam wyszarpią. Wszystkie były w szoku, jak ja mogłam się tak ubrać. To było naprawdę zabawne, bo potem one nie mogły tańczyć przez to obcisłe wdzianka. A ja miałam dużo swobody.
- No cóż, moje imprezy tak nie wyglądały. Na pierwszej domówce, na jakiej byłem, jeszcze w Bradford zarzygałem koledze kanapę. Jego rodzice nie wiedzieli o imprezie, on wszystko posprzątał, ale nie mógł sprać tej plamy i rodzice się dowiedzieli - mówił, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- A właśnie, Sarah dzwoniła i zapraszają nas w piątek za tydzień na imprezę do nich do domu - poinformowałam, pijąc kolejnego drinka.
- Dobrze, skarbie - powiedział, a moje serce zabiło mocniej.
Skarbie.
- Idę do toalety - mruknęłam, wstając z kanapy.
Udałam się w kierunku ubikacji, gdzie załatwiłam potrzebę. Stanęłam przed lustrem, poprawiając makijaż. Wyszłam z pomieszczenia, idąc jeszcze do baru. Zamówiłam nam drinki, gdy nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się, widząc znanego mi skądś chłopaka,
- Cześć, Lucy. To ja, Adam - odparł z ogromnym entuzjazmem.
- Ah, hej. Nie poznałam cię - rzekłam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Opowiadaj, jak tam u ciebie!
- Dobrze, po domu dziecka stanęłam na nogi. Kończę szkołę w tym roku - opowiadałam, pamiętając, by nie zdradzić mu za dużo.
- Ah tak, bo ty odeszłaś rok po mnie - przypomniał sobie, przykładając rękę do podbródka. - Ja już studiuję filologię angielską tu w Londynie.
- Tak? To świetnie, a gdzie mieszkasz? - odparłam, poprawiając włosy.
- Mam mieszkanie na Havering, pracuję w restauracji jako kelner - oznajmił przyjaźnie.
- Ja nie pracuję, ale mieszkam z moim chłopakiem. Tańczę w studiu tanecznym.
Adam jest rok starszy ode mnie, był w domu dziecka od 15 roku życia. Został odebrany matce narkomance. Może nie było między nami przyjaźni, ale on nigdy mnie nie wyzywał.
- Muszę już lecieć, ale może dasz mi swój numer? - zaproponował, patrząc na mnie z nadzieją.
- Jasne - przytaknęłam, a on dał mi telefon.
Zapisałam mu numer, oddając urządzenie.
- Dzięki, pa Lucy - pożegnał się, kładąc dłoń na moim przedramieniu.
Adam zniknął w tłumie, a ja zabrałam nasze drinki i wróciłam do Zayna i Louisa.
- Gdzie byłaś? - spytał Tomlinson, biorąc kieliszek.
- Spotkałam kolegę z domu dziecka - oznajmiłam, podśpiewując pod nosem piosenkę, która leciała.
- Jakiego kolegę? - wtrącił Malik, spinając się.
- Adama, wyszedł stamtąd rok przede mną - powiedziałam, wlewając w siebie kolejną dawkę alkoholu.
- Zayn, mogę porwać Lucy na parkiet? - uratował mnie Louis.
- Tak - mruknął obojętnie, opadając na oparcie kanapy.
Udaliśmy się razem na parkiet, muzyka nie była jakaś specjalna, więc taniec był zwykły. Jak przyjaciel z przyjaciółką.
- Dziękuję, pewnie zaczęłaby się seria pytań - szepnęłam mu do ucha.
- Tak, trochę znam Zayna i wolałem go powstrzymać przed atakiem - zaśmiał się, kładąc dłonie na mojej talii.
- Jak tam u ciebie, Louis? - spytałam po chwili.
- Dobrze, nic nowego - jęknął, a wiedziałam, że kłamie.
- Louis...
- Oh, no wszystko prawie po staremu. Byłem ostatnio u rodziny, codziennie jeżdżę na siłownię. I poznałem nawet kogoś - mówił mi do ucha.
- Kogo? - pisnęłam, patrząc na przyjaciela.
- Taka dziewczyna, nie znamy się jeszcze za dobrze. Poznaliśmy się na jednej z imprez u ludzi z branży. Ma chłopaka, ale... - poinformował nieco niepewnie.
- Louis, nie możesz podrywać zajętej dziewczyny - przypomniałam mu, miażdżąc go wzrokiem.
- Wiem, wiem - wymamrotał, przytulając się do mnie.
- Ale chcę, żebyś w końcu był z kimś szczęśliwy - dodałam po chwili ledwo słyszalnie.
- Ja też tego chcę, Lucy. To sentymentalne, ale chcę kogoś mieć. Niestety, nie jest mi to pisane. Jestem samotnikiem, który nie powinien być sam - tłumaczył, gdy kołysaliśmy się na parkiecie.
- Znajdziesz dziewczynę, którą pokochasz. Na pewno, Louis. A może nawet to ta, o której mówiłeś. Może kiedyś skończy z tym swoich chłopakiem, a wtedy przyjdzie do ciebie. Kto wie? Życie jest tak nieprzewidywalne. Kto by pomyślał, że z przestraszonej szarej myszki z domu dziecka, wyląduję w tym miejscu? - szeptałam do jego ucha, zapominając o wszystkim wokół.
- Dziękuję - odparł, przytulając mnie naprawdę mocno.
- Nie masz za co, ale chodźmy już, bo po pierwsze Zayn dostanie kurwicy, że nas tak długo nie ma. A po drugie siedzi sam, a w tym klubie kręci się milion dziewczyn, które chciałyby mi go ukraść - odparłam, gdy ruszyliśmy do stolika.
Oczywiście, przy moim Zaynie siedziały 3 dziewczyny, prężąc się i zarzucając włosami. Widziałam po minie chłopaka, że one go nie pociągają. Jakieś niewyżyte nastolatki, które pewnie nawet nie są pełnoletnie adorowały bruneta, myśląc, że coś im się uda.
- Dam ci działać, idź - usłyszałam nagle, po czym Louis popchnął mnie w stronę stolika.
Pewnym siebie krokiem podeszłam do nich, dziewczyny spojrzały na mnie szyderczym wzrokiem, po czym wróciły do podrywania mojego chłopaka. Czułam, jak wszystko mi się w środku gotuje. Wzięłam głęboki oddech, siadając na kolanach Zayna. Te pustaczki spojrzały na mnie z pogardą.
- Przepraszam, skarbie. Już jestem - odparłam przesłodzonym tonem, całując Malika namiętnie.
- Nic się nie stało, kochanie. Panie mnie pilnowały, ale już jesteś, więc...
Przerwałam mu, tocząc zaciętą walkę naszych języków. Dziewczyny przewróciły oczami, odchodząc zdegustowane. Posłałam im wygrane spojrzenie, machając.
- Jezu, dziękuję. Nie chciały mi dać spokoju - odetchnął, gdy usiadłam obok niego.
- Tak jasne, sprzyja ci, że takie dziewczyny się w...
- Lucy, daj spokój. Te gówniary nawet 18 nie mają, poza tym są brzydkie, a ja mam przy sobie najpiękniejszą, najwspanialszą kobietę na tym świecie - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Oh, nie słodź mi już tak - zachichotałam, ujmując dłońmi jego twarz.
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Byłam już pijana, ale wciąż piłam kolejne drinki. Bawiliśmy się w trójkę naprawdę długo, widziałam wzrok dziewczyn w klubie. Zayn i Louis są przystojni, a one miały na nich ochotę, ale cóż. Zayn jest mój, a Louisa trzeba oduczyć zabaw na jedną noc, jeśli chce znaleźć dziewczynę.
Do domu wróciliśmy bardzo późno, byłam totalnie wstawiona. Wysiadając z taksówki, przewróciłam się, upadając na ziemię, zdarłam kolano. Wybuchłam panicznym śmiechem, gdy Zayn zbierał mnie z podjazdu.
Weszliśmy do domu, gdzie zrzuciłam buty i próbowałam wdrapać się na górę, śmiejąc się ze wszystkiego. Dotarłam sama do łazienki, gdzie przyszedł też Zayn. Posadził mnie na blacie.
- Ugh, czyżby jakieś niedozwolone ruchy? - wybełkotałam, przygryzając wargę.
Zayn klęknął, znajdując się idealnie na wysokości mojego miejsca intymnego, zaczął ściągać rajstopy.
- Oh, wiem. Minetka! Wiesz, że jesteś w tym taki dobry - mamrotałam pijackim tonem, kiwając głową.
Malik zaśmiał się, sięgając po wodę utlenioną i gazę, a ja prychnęłam pod nosem.
- Ja chcę się pieprzyć, a ty się bawisz w pielęgniarkę - pisnęłam oburzona, krzyżując ręce pod biustem.
Naprawdę miałam ochotę na seks, ale byłam taka pijana. Ledwo wymawiałam słowa, kołysało mi się w głowie i czułam się, jakbym zaraz zwymiotowała.
- Kochanie, ja też chcę, ale jesteś tak wstawiona, że nie wiesz, co mówisz - tłumaczył mi przez śmiech, nalewając wodę na wacik.
Przyłożył tę piekielnie bolącą gazę na ranę, a ja syknęłam, uderzając go stopą w klatę piersiową.
- Nie ruszaj się - polecił, przytrzymując moją nogę.
- Łatwo ci mówić - warknęłam, zaciskając zęby.
- Skończone - odparł, a ja zeskoczyłam z blatu, prawie lądując na ziemi.
Podeszłam do Zayna, chciałam zdjąć z niego koszulkę. Chwiałam się, a chłopak musiał mnie łapać, bym nie upadła.
- Jesteś taki gorący - wymamrotałam, patrząc na niego.
Wsadziłam dłonie pod materiał bluzki mężczyzny, ciągnąc go do góry.
- A ty chyba zbyt pijana - zaśmiał się, zatrzymując mnie.
- No nie powiesz mi, że nie masz ochoty - kusiłam go, rozpinając seksownie sukienkę.
Wybuchłam śmiechem, zostając w samej bieliźnie. Przygryzłam wargę, chichocząc pod nosem.
- Mam i to wielką - wymruczał, przeciągając koszulkę przez głowę.
Zaczął rozpinać pasek od spodni, a ja ruszyłam w stronę prysznica, ściągając stanik. Następne były majtki, a gdy weszłam do kabiny, Malik był już obok. Odkręciłam wodę, czując jak przyciąga mnie do siebie. Zaatakował mnie namiętnymi pocałunkami, opierając o ścianę. Gorąca woda oblała nasze nagie ciała, a ja czułam, jak makijaż spływa po mojej twarzy.
Nagle dłoń Malika sunęła coraz niżej, aż w końcu gwałtownie włożył dwa palce do mojej kobiecości. Krzyknęłam, wyginając się na wszystkie możliwe strony. Zaśmiałam się, uciekając od niego.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony, gdy skuliłam się w rogu prysznica.
- Wychodzę - mruknęłam, opuszczając kabinę.
Podeszłam do lustra, widząc, że cała się rozmazałam, więc próbowałam zmyć resztki makijażu. Nagle poczułam szarpnięcie, a tuż potem znalazłam się blacie, który był zimny i drażniło to mój tyłek.
- Nie wywiniesz mi się teraz - wymruczał chłopak, całując mnie namiętnie.
Momentalnie poczułam, jak znowu wkłada we mnie dwa palce. Zassałam powietrze, wyginając plecy w łuk. Czułam się tak dobrze, gdy ruszał się w mojej kobiecości. Stękałam, zaciskając zęby. Zayn dodatkowo składał pocałunki na mojej szyi i piersiach, wiłam się,
- Kurwa - jęknął Zayn, gdy zacisnęłam swoje ścianki wokół niego.
Jego ruchy były szybkie, ale w miarę dokładne. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa, oparłam się na dłoniach, zrzucając przy tym coś z szafki. Ocierał się o moje najczulsze punkty. Drżałam, gdy je drażnił. Nagle ruszył mocno, sprawiając mi lekki ból. Krzyknęłam imię chłopaka, jeżdżąc paznokciami po blacie. Malik całował mój biust, pieszcząc jedną pierś dłonią.
- Chyba muszę cię częściej upijać - zaśmiał się, dopijając do punktu.
Szczytowałam, jęcząc imię Zayna. Momentalnie objęłam go rękoma za szyję, próbując unormować oddech. Byłam tak zmęczona, że oparłam głowę o ramię chłopaka, zamykając oczy.
- Moja biedna - szepnął, a ja czułam, jak bierze mnie na ręce.
Położył mnie wygodnie na naszym łóżku, byłam zbyt wyczerpana i pijana, by jakkolwiek zareagować. Przykryłam się kołdrą, czując, jak Malik przytula się do mnie. To był udany dzień.
_________________________________________________________________
Witajcie :) O to i 53! Matko tak dużo za nami, ale też masa akcji przed nami. Uwierzcie, że wszystko dopiero się zacznie! Powrócą osoby, które pojawiły się wcześniej ;)
Proszę komentujcie, bo chcę wiedzieć, czy tu jesteście!

Ps Pijana Lucy to moja ulubiona Lucy hahah 

piątek, 12 lutego 2016

~.52.~

Rodzice i siostry Zayna spędzili u nas weekend. Było lepiej, niż myślałam. Udało się ukryć wszystkie rzeczy związane z wyścigami, a każdy nie mógł się nadziwić, jak piękny dom ma Zayn. Oprowadziliśmy ich po Londynie, poznali Louisa. Zabrałam dziewczyny na zakupy, podczas gdy Malik i jego ojciec spędzili męski dzień razem. Na całe szczęście wszyscy mnie polubili, a Safaa nie odstępowała na krok. Wyjechali w niedzielę, a ja musiałam w końcu zabrać się za naukę.

Czas do Walentynek leciał naprawdę szybko, impreza urodzinowa Melissy była świetna. Zorganizowaliśmy ją 23 stycznia w jednym z klubów nocnych w mieście, Daniel zrobił jej niespodziankę i przyleciał na 5 dni do Londynu. Była taka szczęśliwa, gdy podczas śpiewania "sto lat", chłopak wszedł na salę z kwiatami. Popłakała się, przytulając go.
Tego dnia Chris poznał jakiegoś chłopaka, z którym spotykał się tydzień, ale zerwali, bo był straszy i uważał, że mój przyjaciel jest dla niego zbyt dziecinny.
W szkole szło mi dobrze, dawałam radę z ocenami i nauką, bo pomagał mi Zayn. On naprawdę umiał świetnie tłumaczyć, a ja byłam w szoku, że skrywa to w sobie. Chodziliśmy też razem na siłownię, dzięki czemu trochę schudłam. Zajęcia taneczne były ciężko, ponieważ przygotowywaliśmy się do kwalifikacji konkursowych. Są 3 etapy do przejścia, aby dostać się do finału. Główną nagrodą jest wyjazd do Nowego Jorku na grupowe i indywidualne zawody. Jeśli dostaniemy się tam, to wystąpimy na Broadway'u, a solowy artysta z naszej grupy ma szanse wygrać stypendium do Juilliard.
Pierwsze kwalifikacje, które udało nam się przejść odbyły się 3 lutego. Nie były ogólno-dostępne, więc nikt z moich znajomych nie widział występu.
Dziś były Walentynki, do niegdyś dzień przeze mnie znienawidzony. W domu dziecka było kilka par, które chodziły po korytarzach, śliniąc się do siebie. Wszystkie dziewczyny rozmawiały tylko o tym, a ja miałam serdecznie dosyć. Jednak teraz, mając osobę, by świętować było zupełnie inaczej. Niestety, musiałam iść do szkoły.
Wstałam rano, ale Zayna obok nie było. Pierwsze rozczarowanie w ten dzień. Zobaczyłam jedynie kartkę, że musiał gdzieś pojechać i do szkoły podrzuci mnie Niall. Odrzuciłam ją, prychając pod nosem. Wykonałam poranną toaletę, ubierając czarne rurki, beżową koszulę bez rękawów z czarnym kołnierzykiem oraz wysokie, skórzane botki.Dobrałam do tego naszyjnik z sową, złoty zegarek i bransoletki. Włosy splotłam w luźnego warkocza, pomalowałam się, po czym zeszłam na dół. Nie zjadłam śniadania, aby nie przytyć. Muszę wyglądać dobrze, a obwisły brzuch mi w tym nie pomoże.
Napiłam się jedynie herbaty, pakując książki do ogromnej, czarnej torebki. Zobaczyłam, że Niall podjechał, więc szybko nałożyłam kurtkę i popędziłam do samochodu Horana, w którym siedziała też Zoe.
- Cześć - mruknęłam, wsiadając do tyłu.
- Hej - odparli zgranie, a ja zauważyłam, że dziewczyna trzyma w dłoni różę.
- Walentynki, huh? - powiedziałam, patrząc na uśmiech Zoe.
- Tak, Niall przyjechał dziś rano z kwiatami i prezentem, stwierdzając, że zawiezie mnie na zajęcia - oznajmiła naprawdę szczęśliwa.
- To super, postarałeś się Horan - zaśmiałam się, klepiąc go po ramieniu.
Resztę drogi rozmawialiśmy głównie o mało istotnych rzeczach, a ja widziałam, że blondyn i Zoe to już coś poważnego. Ona patrzyła na niego z taką miłością w oczach.
Pod szkołą byłam na czas, wysiadłam z auta, żegnając się z parą, po czym podreptałam do szkoły. Po drodze spotkałam Melissę.
- I co wymyślił twój gorący bad boy? - spytała, akcentując "gorący".
- Nic, zniknął rano, bo musiał gdzieś jechać - wymamrotałam lekko zawstydzona i zła.
- Oh, zamknij się. Na pewno coś ma - odparła, nie dowierzając w to, co powiedziałam.
- Myślę, że nie - burknęłam, wchodząc do klasy.

Cała szkoła obwieszona była jakimiś sercami, kwiatami i innymi ozdobami walentynkowymi, ja nie miałam na to ochoty. Czułam się zażenowana, bo Zayn nawet nie raczył napisać im sms'a. Daniel cały czas wydzwaniał do Melissy, rozmawiali przez face time'a, więc nawet ja się załapałam.
Podczas przerwy obiadowej, gdy to blondynka wymieniała ciepłe słówka ze swoim chłopakiem, Chris i ja przeżuwaliśmy swoje dania, czekając, aż skończy.
- Już mi się rzygać chcę od tej słodyczy - wymamrotał znudzony Chris.
- Mi też.
- Jesteście zazdrośni - wtrąciła nagle Mel, przewracając oczami.
- Raczej zdegustowani, suko - jęknął Chris, jakby to było oczywiste.
Melissa prychnęła pod nosem, kończąc rozmowę z Danielem. Ja natomiast zabrałam się za niezbyt dobrą sałatkę.
- Zastanawialiście się, co z balem? - spytał mój przyjaciel, dosyć nieśmiało, jak na niego.
- Prawdopodobnie na niego nie pójdę - burknęłam, grzebiąc widelcem w talerzu.
- Pójdziesz - przyjaciele odparli stanowczo w tym samym czasie.
- Nie widzę sensu.
- A ja widzę, pójdziesz Lucy.
- Nie mam nawet partnera.
- My też nie, ale idziemy we trójkę - mówił chłopak, patrząc na mnie.
- No nie wiem - mruknęłam, wstając od stolika.
Zanieśliśmy swoje tacki, po czym udaliśmy się na lekcję, dyskutując o nadchodzącym balu maturalnym.

Po szkole miałam jeszcze zajęcia na prawo jazdy, na które musiałam dojechać metrem. Całe szczęście towarzyszył mi Chris i razem zaszliśmy do Starbucks'a. Siedzieliśmy wygodnie z cieplutką kawą, rozmawiając dużo. Dowiedziałam się, że przyjaciel nie ma na razie żadnych obiektów westchnień i skupia się na nauce, bo zamierza wyjechać na studia do Nowego Jorku. Chris marzy o akademii krawieckiej, od dawna interesuje się modą i pomaga nam dobierać ubrania. Sam również szkicuje, a pokazy mody ogląda na okrągło. Chce walczyć o stypendium, które otworzy mu wiele dróg.
- A co jak się nie uda? To znaczy ja wierzę w ciebie, ale wiesz...
- Zostanę w Londynie, pewnie pójdę na ekonomię lub coś w tym stylu - oznajmił, biorąc łyk napoju.
- Ja nie mam żadnego pomysłu, co robić. Moim marzeniem jest Julliard, akademia taneczna. Jednak nie wiem, czy bym się w ogóle dostała i to wszystko też zależy od Zayna - mruknęłam, opierając głowę o szybę.
- Kiedy zaczyna się sezon? - spytał, bawiąc się moimi bransoletkami.
- W marcu treningi, a w kwietniu jazdy. Dlatego muszę w końcu zrobić prawo jazdy, żeby się z nimi ścigać, ale Zayn wciąż się boi - szeptałam zrezygnowana.
- Chcę kiedyś pójść na te wyścigi - powiedział nagle, patrząc na mnie z nadzieją.
- Nie ma szans, to zbyt niebezpieczne - od razu ostudziłam jego zapał.
- Ale ty jesteś dziwna, niebezpieczne jest najlepsze. Życie to ryzyko.

Do domu wróciłam sama, dzwoniłam do Malika, ale nie odbierał telefonu, więc po prostu skorzystałam z metra, autobusu i spaceru. Było mi naprawdę przykro, że Zayn zapomniał o walentynkach. Ja miałam nawet prezent dla niego, kupiłam mu zegarek Rolexa, bo je uwielbia oraz spinki do koszuli. Wszystko leżało schowane w moich rzeczach.
Weszłam do środka, słysząc niesamowitą ciszę, co pewnie oznaczało, że Zayna nie ma. Zdjęłam kurtkę i szalik, odwieszając je na wieszak, po czym skierowałam się do salonu. Jednak ku mojemu zdziwieniu na podłodze rozsypane były płatki róż.
Czy Zayn zrobił mi właśnie niespodziankę?
Zszokowana szłam wskazaną mi drogą prosto do salonu, gdzie obok rozpalonego kominka zobaczyłam koc, na którym leżały kieliszki z winem, truskawki w czekoladzie, cukierki i pełno świeczek. Położyłam ręce na buzi ze zdumienia. On jednak nie zapomniał, to była niespodzianka.
Poczułam, jak ręce Malika oplatają mnie w talii. Wystawił bukiet kwiatów przede mną, co było naprawdę urocze.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie - wyszeptał, gdy wzięłam od niego wiązankę.
- Dziękuję - pisnęłam, rzucając mu się w ramiona.
- Mam nadzieję, że ci się podoba - szepnął, gdy siadaliśmy na ziemi obok kocyka.
Zayn nalał wino, a ja skubnęłam jedną truskawkę w mlecznej czekoladzie.
Rozmawialiśmy naprawdę długo, na miliony tematów. O dzieciństwie Zayna, jego historiach z chłopakami. Aż doszliśmy do przyszłości, która nas czeka.
- Wyobrażasz sobie nas za kilka lat? - spytałam, leżąc na nim.
- Nie myślałem nad tym - burknął, spinając się.
- Ciekawe, jak to wszystko będzie wyglądać - szepnęłam, bawiąc się jego palcami.
- Nie wiem - warknął, a ja wyczułam, że lepiej zakończyć temat.
Nagle sięgnął ręką po śliczne pudełko w serduszka, które mi wręczył. Otworzyłam je, widząc śliczny, kremowy portfel Michael'a Korsa oraz bordową szminkę Chanel. Pisnęłam, przytulając go.
- Dziękuję, to idealne - odparłam, dając mu soczystego buziaka.
- Cieszę się, że ci się podoba - mruknął, biorąc łyk wina.
Chwilę później zaczęliśmy sprzątać brudne naczynia, ja pogasiłam świeczki, zabierając dwie do sypialni, gdzie znaleźliśmy się chwilę potem. Położyłam nową szminkę na półce z kosmetykami, a portfel na szafce. Weszliśmy razem do łazienki, gdzie zmyłam cały makijaż, wyszorowaliśmy zęby, po czym zaczęliśmy się rozbierać.
Uwielbiałam patrzeć na jego ciało, idealne w każdym calu. Ozdobione masą tatuaży, które ciągle przybywały. Zawsze przygryzałam wargę, gdy się rozbierał.
Weszłam pod prysznic, a on zaraz za mną. Odkręciłam wodę, która polała się na nasze ciała. Jeździłam dłońmi po swoim w celu wyszorowania, ale on wykorzystał to, przyciągając mnie do siebie za talię. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, rozpoczynając walkę języków. Moje ręce przeniosły się na klatkę piersiową chłopaka.
Przywarł mną do ściany, ściskając za pośladki. Byłam cholernie podniecona i gotowa, oplotłam nogami jego biodra, czując nabrzmiałą męskość na udzie. Trzymałam się go, nie zaprzestając erotycznym pocałunkom. Po chwili poczułam, jak wchodzi we mnie gwałtownie, co wywołało przeciągły jęk z moich ust. To było zajebiście dobre.
- Tu jeszcze tego nie robiliśmy - sapnął, poruszając się coraz szybciej.
Moje pośladki obijały się o zimną ścianę, czułam, jak rozsadza mi podbrzusze. Zaciskałam paznokcie na plecach Zayna, zamykając oczy.
Wiedziałam, że nam obu było dobrze. Potrzebowaliśmy tego zbliżenia, aby rozładować atmosferę.
Woda moczyła nas coraz bardziej, na szybie powstawała smuga pary, która unosiła się w powietrzu. Czuć było też erotyzm.
Zaciskałam się się na nim, dysząc. Wyginałam plecy w łuk, gdy jego ruchy były coraz szybsze.
Górowałam, krzycząc imię Mulata. On chwilę po mnie.
Czułam się wspaniale, ból nie był nawet odczuwalny. Zayn postawił mnie na podłogę, a ja wzięłam żel i umyłam dokładnie włosy oraz ciepło, które następnie owinęłam w ręcznik. Osuszyłam je, wkładając piżamę. Rozczesałam mokre kosmyki, idąc po prezent dla Zayna, który leżał wygodnie w łóżku, oglądając telewizję. Zajęłam miejsce obok, dając mu pudełko. Spojrzał na mnie pytająco.
- No weź, to dla ciebie - zachichotałam, gdy odebrał pakunek.
- Nie trzeba było, ale dziękuję - uśmiechnął się, całując mnie w policzek.
Otworzył zegarek i spinki, które naprawdę mu się spodobały, co mnie cieszyło. Leżeliśmy wtuleni w swoje ciepłe ciała, oglądając jakiś serial, co niby było zwyczajne, jednak dla mnie magiczne. Było mi tak świetnie w ramionach Malika. Nawet nie pamiętam, kiedy odpłynęłam.

Następnego dnia wstałam po 12 pm, była sobota i miałam w końcu wolne. Po umyciu się, ubraniu w wygodny dres i spięciu włosów w kitkę, zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie pyszne śniadanie. Zjadłam je z Zayn'em, który potem oznajmił, że musi gdzieś jechać. Ja w tym czasie wzięłam swojego laptopa i zadzwoniłam na skype do Olivii.
- A więc potrzebuję twojej pomocy w dobraniu zastawy stołowej.
- Jasne, pokazuj, co masz.
Olivia i Dereck wezmą ślub w jednym z nowojorskich kościołów 7 lipca. Oczywiście dostałam już zaproszenie, które wybierali razem. Moja siostra jest naprawdę podekscytowana całą ceremonią. Podobno pojawić się na niej mają nasi dziadkowie i ciotka, którą miałam okazję poznać. Bałam się tego, w końcu są moją rodziną, ale nigdy ich nie widziałam. Po prostu ciężko będzie tam siedzieć i udawać, że nic się nie stało.
- Myślałam nad złotymi, ale lepsze te czy te?
Pokazała mi dwa zdjęcia kompletnie różnych zestawów, pomogłam jej wybrać jeden z nich, po czym zastanawiałyśmy się nad obrusami. I muszę przyznać, że to wcale nie jest takie łatwe. Przygotowania do ślubu są czymś niesamowicie trudnych, pracochłonnym i ważnym. Od tego wszystkiego poczułam się, jakby to wszystko było moje. Jakbym to ja miała wkrótce wyjść za mąż. Jednak wiedziałam, że to jeszcze nie na to czas i z Zayn'em mam małe szanse. On nie uznaje małżeństwa.
- Gdzie właściwie jest Dereck?
- Poszedł po jakieś śniadanie do Starbucksa na dole.
- Zazdroszczę, Zayn gdzieś zniknął.
- A jak tam między wami? Jak walentynki?
- Dobrze, zrobił mi niespodziankę. Dostałam portfel i szminkę, przygotował wino i truskawki.
- Oh, to świetnie. Ja i Dereck byliśmy na lodowisku, a potem na kolacji.
- A co tam u Joel'a?
- Byliśmy u nich na obiedzie kilka dni temu, Diana rośnie, jak na drożdżach. Devonne bardzo schudła.
Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu, sięgnęłam po niego, odbierając połączenie od Melissy.
- Halo?
- Lucy...Ja...Proszę cię, przyjedź.
- Co się stało?
- Daniel miał wypadek.
- Już jadę.
Melissa była naprawdę roztrzęsiona, zapłakana. Wiedziałam, że muszę być teraz przy niej. Szybko wyjaśniłam siostrze całą sprawę, a ona odparła, aby zadzwoniła, gdy się czegoś dowiem. Chwilę później złapałam za torebkę i mimo braku prawa jazdy, wsiadłam do swojego fiata, który od dawna stoi w garażu. Ruszyłam w kierunku domu swojej przyjaciółki, gdzie znalazłam się po 20 minutach. Byłam lekko przestraszona, bo jakby mnie złapali to wracam za kratki, ale na szczęście udało mi się. Drzwi otworzyła mi zapłakana blondynka, wtulając się we mnie. Przeszłyśmy do jej pokoju z ciepłą herbatą.
- Dzwoniła do mnie jego mama, powiedziała tylko, że był jakiś wypadek i on jest w szpitalu - załkała, kładąc głowę na moich kolanach.
- Ale co dokładnie się stało? - spytałam, głaszcząc ją po włosach.
- Było jakieś zderzenie metra, on był w środku. Masa poszkodowanych, ale Daniel odciągnął jakąś dziewczynkę i spadła na niego ta rura, co jest między sufitem, a podłogą - wyjaśniła ledwo, zanosząc się płaczem.
- Melissa wiesz, że będzie dobrze. On jest silny i wyjdzie z tego - próbowałam ją pocieszać. - Uratował dziewczynkę, jest bohaterem.
Przyjaciółka nie mogła pogodzić się z wypadkiem Daniela, naprawdę się o niego bała. I stwierdziła, że zrobi wszystko, aby polecieć do niego za tydzień na ferie. Zasnęła po godzinie, ja również postanowiłam zmrużyć oczy.
Rano wstałam szybciej, niż Mel, więc umyłam zęby palcem i zeszłam na dół, gdzie zastałam jej rodziców, którzy zrobili mi małe śniadanie.
- Jest mi jej tak szkoda, tego chłopaka też. Widać, że się kochają, a teraz takie coś - wymamrotała pani Doyle, stawiając na stół dzbanek z herbatą.
- Dlatego postanowiliśmy, że poleci do niego z Britney, ale nie mów jej jeszcze, dopóki wszystko nie będzie pewne - dodał ojciec Mel.
- To świetnie, na pewno będzie zadowolona. Dziękuję państwu, do widzenia - rzuciłam na odchodne, ruszając w kierunku swojego auta.
Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu, wziąć prysznic i obejrzeć nowy odcinek The Fosters. Droga zajęła mi nerwowe 25 minut, myślenia tylko o tym, aby mnie nie złapali.
Po przekroczeniu progu domu, usłyszałam krzyki Zayna.
- Nie obchodzi mnie to! Pieniądze mają być przelane do jutra.
- Spróbuj ją tknąć, a cię zniszczę!
- Do jutra, mam nadzieję, że rozumiesz!
Byłam przestraszona jego rozmową telefoniczną. Niepewnie weszłam do salonu, gdzie siedział na kanapie naprawdę zdenerwowany. Aż od niego buchało.
- Cześć - szepnęłam, przełykając nerwowo ślinę.
- O, w końcu się pojawiłaś. Miałaś zamiar mi w ogóle powiedzieć, że wyszłaś? - warknął nieprzyjemnie, wstając z miejsca.
- Tak, Melissa mnie potrzebowała. Daniel miał wypadek...
- Gówno mnie to obchodzi, nic mi nie powiedziałaś. Gdyby coś ci się stało, ja nawet nie wiedziałbym, gdzie jesteś! - przerwał, podnosząc znacznie ton.
- Oh proszę cię, nie zachowuj się, jak mój ojciec - krzyknęłam, rozprzestrzeniając ręce.
- Jak ojciec? Chyba muszę się tobą opiekować, bo pamiętaj, że żyjemy w takim świecie, gdzie jest milion osób, które chcą nas zabić do kurwy nędzy! - wywrzeszczał, podchodząc do mnie cholernie blisko.
Złość od niego emanowała i przeniosła się też na mnie. Czułam, że wybuchnie z tego większa kłótnia. Irytował mnie.
- Ciekawe przez kogo - warknęłam, posyłając mu spojrzenie wygranej i wyrzutu.
Prychnęłam pod nosem, przewracając oczami. Miałam dosyć tej jego kontroli, więc bez słowa udałam się na schody.
- Teraz przegięłaś - krzyknął, przyciągając mnie brutalnie za zgięcie w łokciu.
Jego oczy były pełne gniewu, a ja czułam strach. Bałam się własnego chłopaka. Moje ciało było sparaliżowane, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Zdecydowanie nie lubiłam tej drugiej części Zayna, która została w nim.
- Gdyby nie lokalizator, nie znalazłbym cię. Tyle razy zdarzyło się tak wiele, dlaczego do chuja nie umiesz zrozumieć, że masz mi mówić wszystko?
- Jaki lokalizator? - czułam, jak miękną mi nogi.
- W twoim telefonie...
- Żartujesz sobie do kurwy? - sarknęłam, wyrywając się.
W tym momencie byłam już naprawdę oburzona, to było za dużo. Naprawdę zakłada mi jakieś kontrole na telefon? Miałam go serdecznie dosyć, więc parsknęłam śmiechem, wchodząc na górę. Chwyciłam szybko za czyste ubrania, zamykając się w łazience, gdzie napuściłam wody do wanny. Włączyłam muzykę i zanurzyłam się, próbując oczyścić myśli.

_______________________________________________________________
Witajcie kochani ♥ Przepraszam, że znowu się przeciąga, ale naprawdę nie miałam teraz czasu kompletnie na nic. Jednak wracam z odrobinką akcji ;) Coś się zburzyło w idealnej relacji między Lu, a Zaynem. Zobaczycie sami!

Komentujcie, proszę ♥ To naprawdę wiele dla mnie znaczy, staram się pisać, jak najlepiej specjalnie dla Was.

środa, 20 stycznia 2016

~.51.~

*Zayn*

Siedziałem w klubie, paląc kubańskie cygaro. Był dzień, więc to miejsce raczej do pełnych nie należało. Skórzanych kanap miałem już dosyć, jednak spotkanie, które się tu odbywało było ważne. Patrzyłem na siedzącą przede mną brunetkę o krwisto-czerwonych ustach i ciemnych oczach. Jej piersi ściśnięte były przez obcisłą, czarną sukienkę. W dłoni trzymała papierosa, którego co chwilę popalała. 
- A więc po prostu chcesz się go pozbyć? - spytałem obojętnie, wypuszczając dym z ust.
- Chcę, żeby umierał długo i boleśnie. Tylko tyle - odpowiedziała, posyłając mi kuszące spojrzenie. 
- Powody? - mruknąłem, zgniatając niedopałek w popielniczce.
- Osobiste - szepnęła po chwili, wstając w fotela. 
Podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim policzku. Ja swoje ułożyłem na jej talii, czułem napięcie w swoich ciele. Była cholernie seksowna, starsza, doświadczona.
- Tak bardzo się zmieniłeś, Zayn. Jestem z ciebie dumna - odparła, głaszcząc mnie po włosach. 
Spojrzała kusząco, bawiąc się kołnierzem mojej kurtki. Przygryzła wargę, ściągając ją z moich ramion. 
- Nigdy nie zapominaj, że to ja cię stworzyłam - sarknęła, po czym natarczywie przyssała się do mojej szyi. 
Ścisnąłem zgrabny tyłek Chantal, a ona jęknęła cicho, składając namiętne pocałunki. Palce kobiety wślizgnęły się pod moją koszulkę, gdy nagle przerwał nam mój telefon. Jego denerwujący dźwięk był nie do zniesienia, więc zacząłem szukać go w kieszeni. 
- Chantal, muszę odebrać - powiedziałem lekko przerażony, widząc numer Chrisa na ekranie.
- Nie musisz - pisnęła, próbując ściągnąć moją koszulkę, lecz wyrwałem się jej.
Prychnęła, siadając na fotelu. Upiła łyk drinka, gdy ja odebrałem połączenie.
- Chris, co się dzieje?
- Zayn, aresztowali Lucy do kurwy nędzy!
Moje serce zamarło, a myśli biegały, jak szalone. Nie byłem w stanie nic zrobić, zamurowało mnie. To nie mogła być prawda, kurwa.
- Malik, zabrali ją w szkole. Musisz coś zrobić do jasnej cholery. Chodzi o ten nielegalny wyścig.
- Zrobię wszystko, żeby ją stamtąd wyciągnąć.
Chris rozłączył się, a w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko otarłem je, aby Chantal nie mogła zobaczyć mojej skruchy. A przede wszystkim nie dowiedziała się o Lucy.
Stałem, patrząc na nią. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Byłem w zbyt wielkim szoku. 
- No jedź, ona cię potrzebuje - powiedziała, wypuszczając dym z ust.
- Nie, to nie o to...
- Zayn, znam cię. Nie ukryjesz przede mną niczego, a teraz jedź - poleciła, a ja spojrzałem wdzięcznie.
Szybko pognałem do swojego auta, odjechałem z piskiem opon. Po drodze zadzwoniłem do chłopaków, abyśmy spotkali się u mnie w domu. Zacząłem obmyślać plan, co mogę zrobić, aby ją wyciągnąć. Moje serce kołotało, jak oszalałe. Było mi duszno, nie myślałem trzeźwo.

Od dwóch godzin siedzimy w schronie, przeszukując wszystko, aby znaleźć jakieś papiery, żeby uwolnić Lucy. Nie mamy nic, a tylko masę rzeczy, które wkopałyby też nas. 
- Możemy starać się o kaucję - powiedział Liam, drapiąc się po głowie.
- Nic innego raczej jej nie uratuje - odparła Zoe, opierając głowę o Nialla. 
- Powinniście zmienić auta, mogą dotrzeć do was i coś znaleźć, żeby was wsadzić - dodała Sarah, patrząc na mnie.
- Tym zajmę się ja - zadeklarował Harry, biorąc swojego laptopa.
- Jadę na komisariat - odparłem, chwytając kurtkę w rękę.
- Czekaj, trzeba wyczyścić twoje dane i dać inny samochód. Nie możesz im się wstawić - zatrzymał mnie Louis.
- Módlmy się, żeby zgodzili się na kaucję - wymamrotała Rachel, łapiąc się za głowę.

*Lucy*

Resztę dnia spędziłam na zwykłym leżeniu lub rozmawianiu z Hailey, dowiedziałam się, że pochodzi z Brighton, ale przeprowadziła się do Londynu na studia. Nie ukończyła ich, ale zamierza zrobić to, gdy wyjdzie. 
Czułam się tak okropnie, nie miałam na nic ochoty. Posiłki smakowały gorzej, niż w szpitalach. Każdy dzień wyglądał tak samo. Wstawanie, śniadanie, prysznic, leżenie bezczynnie, obiad, zajęcia, kolacja, prysznic, spanie. Spędziłam tu dokładnie 4 dni, nie miałam z nikim kontaktu. Nie można było mnie odwiedzać, więc przyjaciele nie przychodzili. Najbardziej brakowało mi Zayna, jego dotyku, pocałunków. Z każdą chwilą zmieniała się moja psychika, odechciewało mi się żyć, walczyć. Byłam w rozsypce, pewnego dnia nie mogłam wytrzymać i zdesperowana pożyczyłam żyletkę od jednej z więźniarek. Nie wiem, skąd ją miała, ale naprawdę trochę pomogła. Nikt tutaj nie patrzył na moje ręce, tylko pilnowali korytarzy. 
Dokładnie 4 dnia, gdy bezczynnie leżałam na swoich łóżku, do celi weszła strażniczka.
- Collins, kaucja została wpłacona, wychodzisz - burknęła, przewracając oczami.
Moje serce zabiło mocniej, a na twarzy pierwszy raz od pobytu tutaj, pojawił się uśmiech. Już myślałam, że o mnie zapomnieli. Nie mogłam uwierzyć w to, że nie spędzę tu ani chwilę dłużej.
- Hailey! Wychodzę! - krzyknęłam, przytulając ją. - Gdy wyjdziesz, spotkamy się, obiecuję.
- To świetnie, powodzenia Lucy - pożegnała się, a ja ruszyłam za strażniczką.
Prowadziła mnie korytarzami do pokoju, gdzie była torba z rzeczami, w których tu przybyłam i z nowymi, przyniesionymi przez mojego wybawcę.
Szybko nałożyłam bieliznę, zwykłe jeansy i gruby, czarny sweter. Na nogi wciągnęłam converse, biorąc swoje rzeczy. Chwilę później policjantka przepuściła mnie przez wielkie drzwi, żegnając raz na zawsze. Tam zobaczyłam Zayna, opierającego się o samochód. Niemal natychmiast rzuciłam się w jego ramiona.
- Nigdy więcej tam nie wrócisz, obiecuję - szepnął, ściskając mnie cholernie mocno.
- Tak bardzo tęskniłam - szepnęłam, ujmując jego twarz dłońmi.
- Ja też - mruknął, składając namiętny pocałunek na moich ustach.
Wsiedliśmy do auta, które pierwszy raz widziałam na oczy, po czym Malik ruszył w stronę naszego domu.
- Myślałem nad zmianą szkoły - rzucił podczas drogi.
- Nie, chcę skończyć ją i zapomnieć, nie będę uciekać, jak tchórz - zaprotestowałam niemal od razu.
- Ale wiesz, że po więzieniu nie dadzą ci życia - przypomniał, spoglądając na mnie.
- Mam to gdzieś, nauczyłeś mnie, żebym walczyła do końca, więc będę - mruknęłam, opierając głowę o szybę.
Resztę drogi spędziliśmy w zupełnej ciszy, a pierwsze, co zrobiłam, wchodząc do domu to długa kąpiel. Napuściłam wody do wanny, rozebrałam się i usiadłam wygodnie. Odpaliłam też kilka świeczek, żeby zrobić nastrój. Brakowało mi tego cholernie mocno. 
Nagle do środka wszedł Zayn, ściągnął skarpetki, po czym zaczął rozpinać spodnie.
- Stęskniłem się za twoim ciałem, kochanie - mruknął, ściągając z siebie ubrania w szybkim tempie.
Kochanie.
 Przygryzłam wargę, widząc go w samych bokserkach, które po chwili zdjął, ukazując mi swoją dużą, nabrzmiałą męskość. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, czułam podniecenie. Zayn wszedł do wanny, a ja zaatakowałam go pocałunkami. On ścisnął moje pośladki, kładąc się na oparciu. Ja trzymałam się na rękach, które umieściłam na klatce piersiowej chłopaka. Zaczął ssać skórę mojej szyi, gdy czułam, jak jego przyjaciel ociera się o moje uda. Jęknęłam cicho, a Mulat bawił się moim biustem. Ściskał piersi, całując obie. Drżałam, pragnąc dotyku Malika. 
- Pozwól mi sprawić, że poczujesz się kurewsko dobrze - wysyczał, zbliżając rękę do mojego wejścia.
Przytaknęłam, opierając dłonie na jego ramionach. Chwilę później poczułam, jak wsadza we mnie dwa palce. Krzyknęłam, zaciskając dłonie. To było zajebiście przyjemne. Drażnił moje ścianki, gdy jęczałam z podniecenia. Woda uderzała o moje uda, ponieważ wierciłam się. Zayn dokładnie zataczał koła, pchał coraz mocniej. Kurwa.
- Dobrze? - spytał, dobijając palcami o mój punkt G.
- Tak - wyrwałam, wbijając paznokcie w jego ramiona.
- Dojdź dla mnie, skarbie -  wysyczał, a ja w tym czasie szczytowałam, krzycząc imię mojego chłopaka.
Opadłam na jego tors, a on objął moje nagie ciało długimi rękoma. Próbowałam unormować oddech, ale on nie dał za wygraną. Przystawił swoją męskość do mnie, po czym wszedł gwałtownie. Czułam kłucie w podbrzuszu, zaciskając się wokół niego.
- Będę pieprzył się w każdym zakątku tego domu - wyjęczał, poruszając się powoli.
- Zayn - szepnęłam, podnosząc się i opadając. - Nie brałam tabletek.
Nie przestał, a wręcz przyśpieszył. Doprowadzał mnie do szału, nie mogłam oprzeć się przyjemności. Uwielbiałam sposób, w jaki mnie posuwał.
Ściskał moje pośladki, od czasu do czasu klepiąc mnie po nich. Czułam lekki ból, ale ignorowałam go.
Doszłam, zaciskając się na nim. Dyszałam, gdy on dokończył robotę sam i górował chwilę później. Położyłam się na Zaynie, nasze plecy się stykały, a brunet objął mnie rękoma.
- Lubię być na górze - stwierdziłam, polewając się wodą.
- Ale nie będziesz - zaśmiał się, całując mnie w policzek.
- Zayn - zaczęłam niepewnie.
- Tak?
- Ile dziewczyn miałeś przede mną? - spytałam, przygryzając wargę. Bałam się odpowiedzi.
- Tylko Perrie - odpowiedział, przełykając głośno ślinę.
- A z iloma spałeś? - palnęłam, naprawdę tego żałując.
- To nieważne - burknął, spinając się.
- A kiedy...no wiesz...pierwszy raz?
- Miałem 16 lat, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć - żachnął. rysując kółka na moim brzuchu.
- Ona coś dla ciebie znaczyła? - szepnęłam, denerwując się.
- Nie - mruknął krótko, złączając nasze dłonie.
- A ja znaczę?
Nastała cisza, okropna cisza. Czułam coraz większe zażenowanie. Ten człowiek jest tak trudny do rozszyfrowania. Chyba nigdy go nie zrozumiem.
- Lucy, zakochałem się w tobie. W tym, że jesteś inna, niż wszystkie. Taka delikatna, nieśmiała. Uwielbiam twój uśmiech i to spojrzenie, gdy powiem, jak bardzo cię kocham. Twoje oczy tak błyszczą wtedy. To, jak mnie przytulasz, bo jesteś, jak taki mały miś. I jak się denerwujesz, gdy tłumaczę ci matematykę, ale dalej nie rozumiesz. I rani mnie to, gdy ciągle nie jesteś pewna, czy jesteś dla mnie ważna, bo jesteś najważniejsza - mówił, a ja rozpływałam się pod jego słowami.
Odwróciłam się, złączając nasze usta w romantycznym pocałunku.
Wyszliśmy chwilę później, a ja ciągle myślałam o jego słowach. Jak udało mi się rozkochać kogoś, dla kogo związki były niemożliwe?
Rozczesałam mokre włosy, umyłam zęby i ubrałam się w parę ciepłych dresów. Gdy zeszłam na dół, Zayn siedział przed telewizorem z tostami oraz herbatą. W kominku było rozpalone, a ja wtuliłam się w swojego chłopaka, przykrywając nas kocem. Zayn podał mi tosta, a ja rozkoszowałam się smakiem prawdziwego jedzenia. Było tak idealnie.
Następnego dnia wróciłam do szkoły, było koszmarnie. Wszyscy wytykali mnie palcami, pytali, co się stało. Rozmawiałam z dyrektorem, ale to i tak nie było dla mnie czymś strasznym. Melissa i Chris nadmiernie przeżywali, lecz starałam się to ignorować. Lekcje mijały normalnie, a po nich pojechałam na zajęcia taneczne. Przeprosiłam za nieobecność, ucząc się układu, jak najlepiej. W lutym mamy występ w jednym z londyńskich klubów.

Następnego dnia po szkole, Zayn zabrał mnie na pierwszą lekcję prawa jazdy. Mimo, iż znałam wszystko dokładnie, to jednak, aby jeździć legalnie muszę uczęszczać na zajęcia. Dziś miałam też iść na siłownię, ale Zayn dzwonił, że musimy coś załatwić w mieście.
Po wyjściu z budynku, gdzie odbywają się szkolenia, zobaczyłam swojego chłopaka w Range Roverze.
Wsiadłam do środka, witając go całusem.
- Gdzie jedziemy? - spytałam, przeglądając się w lusterku.
- Zabieram cię na prawdziwą randkę - posłał mi zadowolony uśmiech, a ja poczułam dziwne ciepło w sobie.
Nie odpowiedziałam nic, było mi tak cholernie miło. Nie wierzyłam, że to się dzieje. To chyba pierwsza taka oficjalna randka, na którą zabiera mnie Zayn. Naprawdę cieszyłam się, że spędzimy czas razem, gdzieś w mieście, wyrwani od wszystkiego. A nie ciągle w domu, ja w szkole, a on nie wiadomo gdzie.
Całe szczęście, że ubrałam się dziś nawet ładnie. Turkusowe rurki, biała bluzka w koronkę, czarne botki na szpilce oraz skórzana kurtka  prezentowały się dobrze. Zatrzymaliśmy się przy lodowisku. I wtedy dziękowałam Bogu, że zabierali nas tutaj każdej zimy. Dzięki temu umiem jeździć i nie zrobię z siebie sieroty przy Zaynie. Lodowisko nie było kryte, ale urokliwe. Wokół na drzewach zawieszono lampki i inne ozdoby, leciała muzyka.
Wysiedliśmy z auta, podchodząc do wypożyczalni łyżew. Kupiliśmy też bilety, gdy oboje byliśmy gotowi, przyszedł czas wejść na lód.
Na początku się trochę bałam, ale Malik dodał mi otuchy. Jechaliśmy, trzymając się za ręce.
- Cieszę się, że tu jesteśmy - odparłam, spoglądając na niego.
- Chcę, żebyś miała trochę więcej czasu dla mnie i odpoczęła od tego gówna - powiedział, ściskając mocniej moją dłoń.
- Niedawno dopiero wróciliśmy z Bali, a ja nie mam sił. Szkoła mnie przewyższa, potem ta akcja z kasynem i zabójstwami, areszt. Ja nie jestem taka, jak ty. Nie umiem od tak zapomnieć - tłumaczyłam nieco ciszej.
- Muszę cię zmartwić, bo tak będzie często, ale damy radę, razem - mówił, po czym dał mi szybkiego buziaka w wierz dłoni.
Do końca jazdy myślałam tylko o jego słowach, zrozumiałam, że patrzy na mnie z przyszłością, chce dbać o ten związek. To było naprawdę nie do wiary, ja potrafiłam zmienić go z chamskiego indywidualisty na kochanego chłopaka. Byłam z siebie wręcz dumna.
Po dosyć długiej jeździe, byliśmy zmęczeni, dlatego opuściliśmy lodowisko w kilka minut. Jednak Zayn zamiast do domu, skręcił w zupełnie inną ulicę. Nie pytałam o nic, czekałam, aż dojedziemy, jak się potem okazało pod jedną z najsmaczniejszych restauracji, w jakich jadłam. Była w wysokim apartamentowcu, mieliśmy stolik przy oknie, z którego widać było niemal cały Londyn. Tak idealnie wyglądał oświetlony milionami lampek, światłami samochodów i wszelakich budynków.
Zamówiłam makaron z kurczakiem, a Zayn stek panierowany z ziemniakami. Czekając na zamówienia, piłam cieplutką herbatę.
- Moi rodzice chcą jutro przyjechać, od piątku do niedzieli. Nie masz nic przeciwko? - odparł, patrząc na mnie.
- Nie, to świetnie. Tylko trzeba wszystko przygotować, posprzątać i ugotować jakiś obiad, matko ja się z tym nie wyrobię - zaczęłam panikować.
- Spokojnie, Mildreth właśnie teraz sprząta. A obiad zrobimy razem, jak wrócisz ze szkoły - próbował mi pomóc, ale ja i tak wariowałam.
Wszystko musiało być idealnie, przecież nie przyjmiemy Trish w bałaganie. Muszę wypaść przed nią, jak najlepiej. Co jeśli nie spodoba jej się to, jaka jestem, jak żyjemy. A co najgorsze, że Zayn mnie utrzymuje. Bałam się cholernie.
- Lucy, będzie dobrze. Poznałaś już ich - mówił z pociesznym uśmiechem.
- Tak, ale teraz będą w naszym domu, a to coś innego - mruknęłam, przygryzając wargę.
- Po pierwsze, to zostaw tę wargę - rzekł, spinając się lekko, a ja zachichotałam pod nosem. - A po drugie to też się boję, ale trzeba myśleć pozytywnie.
- Tak? A czego ty się boisz? - prychnęłam, zakładając ręce pod biustem.
- Tego, że mimo ich zakazów wyjechałem tutaj, twierdząc, że poradzę sobie sam, w co oni kompletnie nie wierzyli. Teraz przyjadą zobaczyć, co stworzyłem przez te lata bez nich. Boję się, że to nie będzie to czego chcieli i po prostu zgnoją mnie, a potem wyjadą - wygarnął, a mi zrobiło się cholernie głupio. - No i jak ukryję to, że zabijam ludzi i jeżdżę w nielegalnych wyścigach, mając dom warty więcej, niż 10 razy ich?
- Przepraszam - mruknęłam, a w tym momencie kelner przyniósł nasze zamówienia.
Zajadaliśmy się przysznościami, rozmawiając na miliony tematów. Było naprawdę pięknie. Chciałam więcej takich wieczorów.
Spędziłam z Zaynem dużo czasu, nie myśląc o problemach, których się narobiło, aż nadmiar.
Do domu wróciliśmy przed 9 pm, byłam wyczerpana, a czekały mnie jeszcze zadania domowe. Zrobiłam je niechętnie i oczywiście z internetu, przepisałam wszystko, po czym napiłam się soku i wbiegłam na górę. Wszystko faktycznie było posprzątane idealnie, w pokojach gościnnych leżała czysta pościel. Byłam wdzięczna Mildreth, ale czułam się dziwnie. To raczej ja powinnam przygotować dom na przyjazd rodziców Zayna, lecz po prostu nie miałam sił oraz czasu.
Po długim prysznicu, położyłam się do łóżka obok wykąpanego, pachnącego Malika. Jego włosy tak uroczo opadały na jego czoło, ponieważ na noc oczywiście nie używał żelu. Zaczęłam bawić się kilkoma kosmykami, gdy chłopak złapał mnie za talię, przyciągając do siebie.
- Co ty robisz? - mruknął ospale, nie otwierając nawet oczu.
- Bawię się, to urocze - zachichotałam, nakręcając krótkie włosy Zayna na swój palec.
- Nope, to niemęskie. Zostaw - powiedział, chwytając mój nadgarstek.
Moją dłoń położył na swoim torsie, chcąc bym wreszcie spała, ale ja nie miałam już ochoty. Zaczęłam skubać paznokciami gumkę od bokserek Malika, przygryzając lekko wargę.
- Lucy... - burknął, ale to nie powstrzymało mnie.
Wsadziłam rękę pod majtki Mulata, który natychmiast rozbudził się, sycząc.
- Boże, czekałem na ten dzień - wyjęczał, gdy chwyciłam jego męskość.
Poruszałam dłonią w górę i w dół, a Zayn zaciskał oczy i jęczał moje imię. Nigdy w życiu tego nie robiłam, ale chciałam spróbować. Postarał się dzisiaj, więc mu się odwdzięczę.
Pompowałam przyjaciela bruneta, robiąc mu tym niesamowitą przyjemność. Nagle Zayn pociągnął moją drugą rękę, abym złapała nią jądro. Zaczęłam ściskać je, ale również przyśpieszyłam tempo. Byłam cholernie zdenerwowana, że zrobię coś źle. Skrępowałam się, widząc zaciśnięte usta i zamknięte oczy Malika. Jęczał, ciężko oddychając.
- To zajebiście dobre - wysapał, a ja jeździłam dodatkowo kciukiem po jego główce.
Chwilę później doszedł, krzycząc moje imię. Byłam z siebie dumna, zabrałam rękę, pozostawiając go samego. Umyłam dłoń mydłem, po czym popatrzyłam na siebie w lustrze. Potrzebowałam jakiejś zmiany, czegoś nowego. Może tatuaż? O tak, to dobra opcja.
Położyłam się z powrotem do łóżka, a Zayn wymienił się ze mną. Nie miałam sił czekać na niego, więc po prostu zasnęłam, ale czułam, jak przyszedł, wtulając się we mnie.

___________________________________________________________
No i witam wszystkich z nowym rozdziałem :) To było wiadome, że on ja wyciągnie, jednak sprawa z więzieniem jeszcze się nie zakończyła. Zobaczycie później. Mam nadzieję, że się podobało :)

Proszę was komentujcie, to dla mnie naprawdę dużo znaczy, a nie chcę wracać do limitów. Kocham mocno ♥

PS Zapraszam na moje nowe ff na wattpad - KLIK