środa, 20 stycznia 2016

~.51.~

*Zayn*

Siedziałem w klubie, paląc kubańskie cygaro. Był dzień, więc to miejsce raczej do pełnych nie należało. Skórzanych kanap miałem już dosyć, jednak spotkanie, które się tu odbywało było ważne. Patrzyłem na siedzącą przede mną brunetkę o krwisto-czerwonych ustach i ciemnych oczach. Jej piersi ściśnięte były przez obcisłą, czarną sukienkę. W dłoni trzymała papierosa, którego co chwilę popalała. 
- A więc po prostu chcesz się go pozbyć? - spytałem obojętnie, wypuszczając dym z ust.
- Chcę, żeby umierał długo i boleśnie. Tylko tyle - odpowiedziała, posyłając mi kuszące spojrzenie. 
- Powody? - mruknąłem, zgniatając niedopałek w popielniczce.
- Osobiste - szepnęła po chwili, wstając w fotela. 
Podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim policzku. Ja swoje ułożyłem na jej talii, czułem napięcie w swoich ciele. Była cholernie seksowna, starsza, doświadczona.
- Tak bardzo się zmieniłeś, Zayn. Jestem z ciebie dumna - odparła, głaszcząc mnie po włosach. 
Spojrzała kusząco, bawiąc się kołnierzem mojej kurtki. Przygryzła wargę, ściągając ją z moich ramion. 
- Nigdy nie zapominaj, że to ja cię stworzyłam - sarknęła, po czym natarczywie przyssała się do mojej szyi. 
Ścisnąłem zgrabny tyłek Chantal, a ona jęknęła cicho, składając namiętne pocałunki. Palce kobiety wślizgnęły się pod moją koszulkę, gdy nagle przerwał nam mój telefon. Jego denerwujący dźwięk był nie do zniesienia, więc zacząłem szukać go w kieszeni. 
- Chantal, muszę odebrać - powiedziałem lekko przerażony, widząc numer Chrisa na ekranie.
- Nie musisz - pisnęła, próbując ściągnąć moją koszulkę, lecz wyrwałem się jej.
Prychnęła, siadając na fotelu. Upiła łyk drinka, gdy ja odebrałem połączenie.
- Chris, co się dzieje?
- Zayn, aresztowali Lucy do kurwy nędzy!
Moje serce zamarło, a myśli biegały, jak szalone. Nie byłem w stanie nic zrobić, zamurowało mnie. To nie mogła być prawda, kurwa.
- Malik, zabrali ją w szkole. Musisz coś zrobić do jasnej cholery. Chodzi o ten nielegalny wyścig.
- Zrobię wszystko, żeby ją stamtąd wyciągnąć.
Chris rozłączył się, a w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko otarłem je, aby Chantal nie mogła zobaczyć mojej skruchy. A przede wszystkim nie dowiedziała się o Lucy.
Stałem, patrząc na nią. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Byłem w zbyt wielkim szoku. 
- No jedź, ona cię potrzebuje - powiedziała, wypuszczając dym z ust.
- Nie, to nie o to...
- Zayn, znam cię. Nie ukryjesz przede mną niczego, a teraz jedź - poleciła, a ja spojrzałem wdzięcznie.
Szybko pognałem do swojego auta, odjechałem z piskiem opon. Po drodze zadzwoniłem do chłopaków, abyśmy spotkali się u mnie w domu. Zacząłem obmyślać plan, co mogę zrobić, aby ją wyciągnąć. Moje serce kołotało, jak oszalałe. Było mi duszno, nie myślałem trzeźwo.

Od dwóch godzin siedzimy w schronie, przeszukując wszystko, aby znaleźć jakieś papiery, żeby uwolnić Lucy. Nie mamy nic, a tylko masę rzeczy, które wkopałyby też nas. 
- Możemy starać się o kaucję - powiedział Liam, drapiąc się po głowie.
- Nic innego raczej jej nie uratuje - odparła Zoe, opierając głowę o Nialla. 
- Powinniście zmienić auta, mogą dotrzeć do was i coś znaleźć, żeby was wsadzić - dodała Sarah, patrząc na mnie.
- Tym zajmę się ja - zadeklarował Harry, biorąc swojego laptopa.
- Jadę na komisariat - odparłem, chwytając kurtkę w rękę.
- Czekaj, trzeba wyczyścić twoje dane i dać inny samochód. Nie możesz im się wstawić - zatrzymał mnie Louis.
- Módlmy się, żeby zgodzili się na kaucję - wymamrotała Rachel, łapiąc się za głowę.

*Lucy*

Resztę dnia spędziłam na zwykłym leżeniu lub rozmawianiu z Hailey, dowiedziałam się, że pochodzi z Brighton, ale przeprowadziła się do Londynu na studia. Nie ukończyła ich, ale zamierza zrobić to, gdy wyjdzie. 
Czułam się tak okropnie, nie miałam na nic ochoty. Posiłki smakowały gorzej, niż w szpitalach. Każdy dzień wyglądał tak samo. Wstawanie, śniadanie, prysznic, leżenie bezczynnie, obiad, zajęcia, kolacja, prysznic, spanie. Spędziłam tu dokładnie 4 dni, nie miałam z nikim kontaktu. Nie można było mnie odwiedzać, więc przyjaciele nie przychodzili. Najbardziej brakowało mi Zayna, jego dotyku, pocałunków. Z każdą chwilą zmieniała się moja psychika, odechciewało mi się żyć, walczyć. Byłam w rozsypce, pewnego dnia nie mogłam wytrzymać i zdesperowana pożyczyłam żyletkę od jednej z więźniarek. Nie wiem, skąd ją miała, ale naprawdę trochę pomogła. Nikt tutaj nie patrzył na moje ręce, tylko pilnowali korytarzy. 
Dokładnie 4 dnia, gdy bezczynnie leżałam na swoich łóżku, do celi weszła strażniczka.
- Collins, kaucja została wpłacona, wychodzisz - burknęła, przewracając oczami.
Moje serce zabiło mocniej, a na twarzy pierwszy raz od pobytu tutaj, pojawił się uśmiech. Już myślałam, że o mnie zapomnieli. Nie mogłam uwierzyć w to, że nie spędzę tu ani chwilę dłużej.
- Hailey! Wychodzę! - krzyknęłam, przytulając ją. - Gdy wyjdziesz, spotkamy się, obiecuję.
- To świetnie, powodzenia Lucy - pożegnała się, a ja ruszyłam za strażniczką.
Prowadziła mnie korytarzami do pokoju, gdzie była torba z rzeczami, w których tu przybyłam i z nowymi, przyniesionymi przez mojego wybawcę.
Szybko nałożyłam bieliznę, zwykłe jeansy i gruby, czarny sweter. Na nogi wciągnęłam converse, biorąc swoje rzeczy. Chwilę później policjantka przepuściła mnie przez wielkie drzwi, żegnając raz na zawsze. Tam zobaczyłam Zayna, opierającego się o samochód. Niemal natychmiast rzuciłam się w jego ramiona.
- Nigdy więcej tam nie wrócisz, obiecuję - szepnął, ściskając mnie cholernie mocno.
- Tak bardzo tęskniłam - szepnęłam, ujmując jego twarz dłońmi.
- Ja też - mruknął, składając namiętny pocałunek na moich ustach.
Wsiedliśmy do auta, które pierwszy raz widziałam na oczy, po czym Malik ruszył w stronę naszego domu.
- Myślałem nad zmianą szkoły - rzucił podczas drogi.
- Nie, chcę skończyć ją i zapomnieć, nie będę uciekać, jak tchórz - zaprotestowałam niemal od razu.
- Ale wiesz, że po więzieniu nie dadzą ci życia - przypomniał, spoglądając na mnie.
- Mam to gdzieś, nauczyłeś mnie, żebym walczyła do końca, więc będę - mruknęłam, opierając głowę o szybę.
Resztę drogi spędziliśmy w zupełnej ciszy, a pierwsze, co zrobiłam, wchodząc do domu to długa kąpiel. Napuściłam wody do wanny, rozebrałam się i usiadłam wygodnie. Odpaliłam też kilka świeczek, żeby zrobić nastrój. Brakowało mi tego cholernie mocno. 
Nagle do środka wszedł Zayn, ściągnął skarpetki, po czym zaczął rozpinać spodnie.
- Stęskniłem się za twoim ciałem, kochanie - mruknął, ściągając z siebie ubrania w szybkim tempie.
Kochanie.
 Przygryzłam wargę, widząc go w samych bokserkach, które po chwili zdjął, ukazując mi swoją dużą, nabrzmiałą męskość. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, czułam podniecenie. Zayn wszedł do wanny, a ja zaatakowałam go pocałunkami. On ścisnął moje pośladki, kładąc się na oparciu. Ja trzymałam się na rękach, które umieściłam na klatce piersiowej chłopaka. Zaczął ssać skórę mojej szyi, gdy czułam, jak jego przyjaciel ociera się o moje uda. Jęknęłam cicho, a Mulat bawił się moim biustem. Ściskał piersi, całując obie. Drżałam, pragnąc dotyku Malika. 
- Pozwól mi sprawić, że poczujesz się kurewsko dobrze - wysyczał, zbliżając rękę do mojego wejścia.
Przytaknęłam, opierając dłonie na jego ramionach. Chwilę później poczułam, jak wsadza we mnie dwa palce. Krzyknęłam, zaciskając dłonie. To było zajebiście przyjemne. Drażnił moje ścianki, gdy jęczałam z podniecenia. Woda uderzała o moje uda, ponieważ wierciłam się. Zayn dokładnie zataczał koła, pchał coraz mocniej. Kurwa.
- Dobrze? - spytał, dobijając palcami o mój punkt G.
- Tak - wyrwałam, wbijając paznokcie w jego ramiona.
- Dojdź dla mnie, skarbie -  wysyczał, a ja w tym czasie szczytowałam, krzycząc imię mojego chłopaka.
Opadłam na jego tors, a on objął moje nagie ciało długimi rękoma. Próbowałam unormować oddech, ale on nie dał za wygraną. Przystawił swoją męskość do mnie, po czym wszedł gwałtownie. Czułam kłucie w podbrzuszu, zaciskając się wokół niego.
- Będę pieprzył się w każdym zakątku tego domu - wyjęczał, poruszając się powoli.
- Zayn - szepnęłam, podnosząc się i opadając. - Nie brałam tabletek.
Nie przestał, a wręcz przyśpieszył. Doprowadzał mnie do szału, nie mogłam oprzeć się przyjemności. Uwielbiałam sposób, w jaki mnie posuwał.
Ściskał moje pośladki, od czasu do czasu klepiąc mnie po nich. Czułam lekki ból, ale ignorowałam go.
Doszłam, zaciskając się na nim. Dyszałam, gdy on dokończył robotę sam i górował chwilę później. Położyłam się na Zaynie, nasze plecy się stykały, a brunet objął mnie rękoma.
- Lubię być na górze - stwierdziłam, polewając się wodą.
- Ale nie będziesz - zaśmiał się, całując mnie w policzek.
- Zayn - zaczęłam niepewnie.
- Tak?
- Ile dziewczyn miałeś przede mną? - spytałam, przygryzając wargę. Bałam się odpowiedzi.
- Tylko Perrie - odpowiedział, przełykając głośno ślinę.
- A z iloma spałeś? - palnęłam, naprawdę tego żałując.
- To nieważne - burknął, spinając się.
- A kiedy...no wiesz...pierwszy raz?
- Miałem 16 lat, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć - żachnął. rysując kółka na moim brzuchu.
- Ona coś dla ciebie znaczyła? - szepnęłam, denerwując się.
- Nie - mruknął krótko, złączając nasze dłonie.
- A ja znaczę?
Nastała cisza, okropna cisza. Czułam coraz większe zażenowanie. Ten człowiek jest tak trudny do rozszyfrowania. Chyba nigdy go nie zrozumiem.
- Lucy, zakochałem się w tobie. W tym, że jesteś inna, niż wszystkie. Taka delikatna, nieśmiała. Uwielbiam twój uśmiech i to spojrzenie, gdy powiem, jak bardzo cię kocham. Twoje oczy tak błyszczą wtedy. To, jak mnie przytulasz, bo jesteś, jak taki mały miś. I jak się denerwujesz, gdy tłumaczę ci matematykę, ale dalej nie rozumiesz. I rani mnie to, gdy ciągle nie jesteś pewna, czy jesteś dla mnie ważna, bo jesteś najważniejsza - mówił, a ja rozpływałam się pod jego słowami.
Odwróciłam się, złączając nasze usta w romantycznym pocałunku.
Wyszliśmy chwilę później, a ja ciągle myślałam o jego słowach. Jak udało mi się rozkochać kogoś, dla kogo związki były niemożliwe?
Rozczesałam mokre włosy, umyłam zęby i ubrałam się w parę ciepłych dresów. Gdy zeszłam na dół, Zayn siedział przed telewizorem z tostami oraz herbatą. W kominku było rozpalone, a ja wtuliłam się w swojego chłopaka, przykrywając nas kocem. Zayn podał mi tosta, a ja rozkoszowałam się smakiem prawdziwego jedzenia. Było tak idealnie.
Następnego dnia wróciłam do szkoły, było koszmarnie. Wszyscy wytykali mnie palcami, pytali, co się stało. Rozmawiałam z dyrektorem, ale to i tak nie było dla mnie czymś strasznym. Melissa i Chris nadmiernie przeżywali, lecz starałam się to ignorować. Lekcje mijały normalnie, a po nich pojechałam na zajęcia taneczne. Przeprosiłam za nieobecność, ucząc się układu, jak najlepiej. W lutym mamy występ w jednym z londyńskich klubów.

Następnego dnia po szkole, Zayn zabrał mnie na pierwszą lekcję prawa jazdy. Mimo, iż znałam wszystko dokładnie, to jednak, aby jeździć legalnie muszę uczęszczać na zajęcia. Dziś miałam też iść na siłownię, ale Zayn dzwonił, że musimy coś załatwić w mieście.
Po wyjściu z budynku, gdzie odbywają się szkolenia, zobaczyłam swojego chłopaka w Range Roverze.
Wsiadłam do środka, witając go całusem.
- Gdzie jedziemy? - spytałam, przeglądając się w lusterku.
- Zabieram cię na prawdziwą randkę - posłał mi zadowolony uśmiech, a ja poczułam dziwne ciepło w sobie.
Nie odpowiedziałam nic, było mi tak cholernie miło. Nie wierzyłam, że to się dzieje. To chyba pierwsza taka oficjalna randka, na którą zabiera mnie Zayn. Naprawdę cieszyłam się, że spędzimy czas razem, gdzieś w mieście, wyrwani od wszystkiego. A nie ciągle w domu, ja w szkole, a on nie wiadomo gdzie.
Całe szczęście, że ubrałam się dziś nawet ładnie. Turkusowe rurki, biała bluzka w koronkę, czarne botki na szpilce oraz skórzana kurtka  prezentowały się dobrze. Zatrzymaliśmy się przy lodowisku. I wtedy dziękowałam Bogu, że zabierali nas tutaj każdej zimy. Dzięki temu umiem jeździć i nie zrobię z siebie sieroty przy Zaynie. Lodowisko nie było kryte, ale urokliwe. Wokół na drzewach zawieszono lampki i inne ozdoby, leciała muzyka.
Wysiedliśmy z auta, podchodząc do wypożyczalni łyżew. Kupiliśmy też bilety, gdy oboje byliśmy gotowi, przyszedł czas wejść na lód.
Na początku się trochę bałam, ale Malik dodał mi otuchy. Jechaliśmy, trzymając się za ręce.
- Cieszę się, że tu jesteśmy - odparłam, spoglądając na niego.
- Chcę, żebyś miała trochę więcej czasu dla mnie i odpoczęła od tego gówna - powiedział, ściskając mocniej moją dłoń.
- Niedawno dopiero wróciliśmy z Bali, a ja nie mam sił. Szkoła mnie przewyższa, potem ta akcja z kasynem i zabójstwami, areszt. Ja nie jestem taka, jak ty. Nie umiem od tak zapomnieć - tłumaczyłam nieco ciszej.
- Muszę cię zmartwić, bo tak będzie często, ale damy radę, razem - mówił, po czym dał mi szybkiego buziaka w wierz dłoni.
Do końca jazdy myślałam tylko o jego słowach, zrozumiałam, że patrzy na mnie z przyszłością, chce dbać o ten związek. To było naprawdę nie do wiary, ja potrafiłam zmienić go z chamskiego indywidualisty na kochanego chłopaka. Byłam z siebie wręcz dumna.
Po dosyć długiej jeździe, byliśmy zmęczeni, dlatego opuściliśmy lodowisko w kilka minut. Jednak Zayn zamiast do domu, skręcił w zupełnie inną ulicę. Nie pytałam o nic, czekałam, aż dojedziemy, jak się potem okazało pod jedną z najsmaczniejszych restauracji, w jakich jadłam. Była w wysokim apartamentowcu, mieliśmy stolik przy oknie, z którego widać było niemal cały Londyn. Tak idealnie wyglądał oświetlony milionami lampek, światłami samochodów i wszelakich budynków.
Zamówiłam makaron z kurczakiem, a Zayn stek panierowany z ziemniakami. Czekając na zamówienia, piłam cieplutką herbatę.
- Moi rodzice chcą jutro przyjechać, od piątku do niedzieli. Nie masz nic przeciwko? - odparł, patrząc na mnie.
- Nie, to świetnie. Tylko trzeba wszystko przygotować, posprzątać i ugotować jakiś obiad, matko ja się z tym nie wyrobię - zaczęłam panikować.
- Spokojnie, Mildreth właśnie teraz sprząta. A obiad zrobimy razem, jak wrócisz ze szkoły - próbował mi pomóc, ale ja i tak wariowałam.
Wszystko musiało być idealnie, przecież nie przyjmiemy Trish w bałaganie. Muszę wypaść przed nią, jak najlepiej. Co jeśli nie spodoba jej się to, jaka jestem, jak żyjemy. A co najgorsze, że Zayn mnie utrzymuje. Bałam się cholernie.
- Lucy, będzie dobrze. Poznałaś już ich - mówił z pociesznym uśmiechem.
- Tak, ale teraz będą w naszym domu, a to coś innego - mruknęłam, przygryzając wargę.
- Po pierwsze, to zostaw tę wargę - rzekł, spinając się lekko, a ja zachichotałam pod nosem. - A po drugie to też się boję, ale trzeba myśleć pozytywnie.
- Tak? A czego ty się boisz? - prychnęłam, zakładając ręce pod biustem.
- Tego, że mimo ich zakazów wyjechałem tutaj, twierdząc, że poradzę sobie sam, w co oni kompletnie nie wierzyli. Teraz przyjadą zobaczyć, co stworzyłem przez te lata bez nich. Boję się, że to nie będzie to czego chcieli i po prostu zgnoją mnie, a potem wyjadą - wygarnął, a mi zrobiło się cholernie głupio. - No i jak ukryję to, że zabijam ludzi i jeżdżę w nielegalnych wyścigach, mając dom warty więcej, niż 10 razy ich?
- Przepraszam - mruknęłam, a w tym momencie kelner przyniósł nasze zamówienia.
Zajadaliśmy się przysznościami, rozmawiając na miliony tematów. Było naprawdę pięknie. Chciałam więcej takich wieczorów.
Spędziłam z Zaynem dużo czasu, nie myśląc o problemach, których się narobiło, aż nadmiar.
Do domu wróciliśmy przed 9 pm, byłam wyczerpana, a czekały mnie jeszcze zadania domowe. Zrobiłam je niechętnie i oczywiście z internetu, przepisałam wszystko, po czym napiłam się soku i wbiegłam na górę. Wszystko faktycznie było posprzątane idealnie, w pokojach gościnnych leżała czysta pościel. Byłam wdzięczna Mildreth, ale czułam się dziwnie. To raczej ja powinnam przygotować dom na przyjazd rodziców Zayna, lecz po prostu nie miałam sił oraz czasu.
Po długim prysznicu, położyłam się do łóżka obok wykąpanego, pachnącego Malika. Jego włosy tak uroczo opadały na jego czoło, ponieważ na noc oczywiście nie używał żelu. Zaczęłam bawić się kilkoma kosmykami, gdy chłopak złapał mnie za talię, przyciągając do siebie.
- Co ty robisz? - mruknął ospale, nie otwierając nawet oczu.
- Bawię się, to urocze - zachichotałam, nakręcając krótkie włosy Zayna na swój palec.
- Nope, to niemęskie. Zostaw - powiedział, chwytając mój nadgarstek.
Moją dłoń położył na swoim torsie, chcąc bym wreszcie spała, ale ja nie miałam już ochoty. Zaczęłam skubać paznokciami gumkę od bokserek Malika, przygryzając lekko wargę.
- Lucy... - burknął, ale to nie powstrzymało mnie.
Wsadziłam rękę pod majtki Mulata, który natychmiast rozbudził się, sycząc.
- Boże, czekałem na ten dzień - wyjęczał, gdy chwyciłam jego męskość.
Poruszałam dłonią w górę i w dół, a Zayn zaciskał oczy i jęczał moje imię. Nigdy w życiu tego nie robiłam, ale chciałam spróbować. Postarał się dzisiaj, więc mu się odwdzięczę.
Pompowałam przyjaciela bruneta, robiąc mu tym niesamowitą przyjemność. Nagle Zayn pociągnął moją drugą rękę, abym złapała nią jądro. Zaczęłam ściskać je, ale również przyśpieszyłam tempo. Byłam cholernie zdenerwowana, że zrobię coś źle. Skrępowałam się, widząc zaciśnięte usta i zamknięte oczy Malika. Jęczał, ciężko oddychając.
- To zajebiście dobre - wysapał, a ja jeździłam dodatkowo kciukiem po jego główce.
Chwilę później doszedł, krzycząc moje imię. Byłam z siebie dumna, zabrałam rękę, pozostawiając go samego. Umyłam dłoń mydłem, po czym popatrzyłam na siebie w lustrze. Potrzebowałam jakiejś zmiany, czegoś nowego. Może tatuaż? O tak, to dobra opcja.
Położyłam się z powrotem do łóżka, a Zayn wymienił się ze mną. Nie miałam sił czekać na niego, więc po prostu zasnęłam, ale czułam, jak przyszedł, wtulając się we mnie.

___________________________________________________________
No i witam wszystkich z nowym rozdziałem :) To było wiadome, że on ja wyciągnie, jednak sprawa z więzieniem jeszcze się nie zakończyła. Zobaczycie później. Mam nadzieję, że się podobało :)

Proszę was komentujcie, to dla mnie naprawdę dużo znaczy, a nie chcę wracać do limitów. Kocham mocno ♥

PS Zapraszam na moje nowe ff na wattpad - KLIK

6 komentarzy:

  1. Się podobało. ^^ To rzecz jasna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na blog natknęłam się kilka dni temu i wciągnął mnie bez reszty! Bardzo fajnie piszesz! Moim zdaniem to ff jest na takim samym poziomie jak takie topowe jak After. Nie wiem dlaczego jest tak mało komentarzy. Przecież blog i rozdziały są świetne. Nie kończ tego bloga ani nie zawieszaj! Nigdy! Uwielbiam go! :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Michalina

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, kolejny :D czekamy na na następny;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Next Next Next! ������������

    OdpowiedzUsuń