sobota, 9 stycznia 2016

~.50.~

Po feralnej nocy zabójstw nie mogłam dojść do siebie. Chłopcy sprzątnęli wszystko, zadbali, aby nikt się nie dowiedział o całym zajściu. Ja natomiast czułam się okropnie, nie chciałam na to patrzeć. Poprosiłam Louisa, aby zawiózł mnie do Melissy. Nie obchodziło mnie zdanie Zayna, brzydziłam się go. Nie umiałam na patrzeć na własnego chłopaka.
Louis próbował ze mną rozmawiać, ale chciałam Mel. Dziewczyny. Podwiózł mnie tam po prostu i pożyczył dobrej nocy.
Zalana łzami, zapukałam do drzwi Melissy. Modliłam się, aby to ona otworzyła drzwi, a nie jej rodzice. I tak się stało, blondynka stała w piżamie z zaspaną i zdezorientowaną miną.
- Lucy? Co się stało? Wejdź - wymamrotała, ciągnąc mnie za rękę do środka.
Nie potrafiłam się odezwać, miałam gulę w gardle. Przyjaciółka zapaliła światło w kuchni, zamierając na mój widok.
- Lucy, co ty do cholery zrobiłaś? - wymamrotała przestraszona, a ja spojrzałam w lustro.
Moje włosy były potargane, oczy czerwone od płaczu, ubranie brudne. A co najgorsze bluza była lekko poplamiona krwią.
- Czekaj, nie możesz w tym zostać. Chodź na górę - odparła, wchodząc po schodach.
Weszłyśmy do jej barwnego pokoju, Melissa wyjęła z szafy czystą piżamę oraz bluzę, podając mi je.
- Umyj się i ubierz to, będę czekać na ciebie tutaj - szepnęła, a ja udałam się do jej łazienki.
Zdjęłam z siebie ubrania, kładąc je na koszu do prania. Weszłam pod prysznic, gdzie zmyłam z siebie brud. Poczułam się trochę lepiej, spłynęły ze mnie ciężarki. To, co męczyło cały czas.
Otarłam ciało ręcznikiem, ubierając rzeczy, które dała mi przyjaciółka. Wróciłam do niej, siedziała na łóżku z dwoma kubkami z herbatą, co było dobre, ponieważ zamarzałam z zimna.
Usiadłam obok niej, przykrywając się kołdrą.
Opowiedziałam przyjaciółce o wszystkim. O kasynie, zabójstwach, gonitwie przez miasto. Płakałam w jej ramię, ale nic nie mówiła. Tylko słuchała.
- Kochanie, nie płacz - szepnęła przytulając mnie. - Wiem, że jest ciężko to znieść. Jednak to byli źli ludzie, którzy zabiliby ciebie.
- Po prostu ciężko mi jest zapomnieć - szepnęłam, biorąc łyk herbaty.
- Rozumiem, ale z czasem to zniknie. Jesteś szoku, ale nie odtrącaj Zayna. Wiedziałaś, że taki jest i związałaś się z nim. Nie zachowuj się tak, bo to nie fair w stosunku do niego. Przestraszyłaś się, gdy zabił człowieka, ale musisz przypomnieć sobie, że nigdy nie skrzywdziłby ciebie - tłumaczyła powoli z lekkim uśmiechem.
Wypuściłam powietrze ze świstem, kładąc się wygodnie. Szepnęłam "dobranoc", otulając się kołdrą.

Obudziła mnie Melissa, wstała z łóżka, a ja spojrzałam na budzik. Była 5:45 am, wygramoliłam się, ziewając.
- Ubiorę się, zjemy śniadanie i pojedziemy do ciebie po rzeczy - oznajmiła, wybierając ubrania z szafy.
Weszłam razem z nią do łazienki, umyłam zęby szczoteczką przyjaciółki, bo mi pozwoliła. Następnie założyłam spodnie z wczoraj, zostając w tshircie i bluzie Melissy.
- Gdzie twoi rodzice? - spytałam, gdy schodziłyśmy na dół.
- Wstają o 7 am, więc jeszcze śpią - szepnęła, nastawiając wodę na herbatę.
Zaczęłyśmy robić razem śniadanie w postaci tostów. Czułam się trochę niekomfortowo, ale nie narzekałam. Po posiłku Melissa spakowała torbę, po czym razem wyszłyśmy z domu. Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne oraz kaptur na głowę. Wyglądałam okropnie przy idealnie ubranej, pomalowanej Mel. Nie miałam przy sobie niczego, nawet telefonu. W autobusie usiadłyśmy na końcu, rozmawiałyśmy o szkole. Melissa była podekscytowana nadchodzącym balem. Ja również, ale nie miałam partnera, ani sukienki. Nie czekałam tak na ten dzień.
Gdy w końcu stały się przed bramą do mojego osiedla, zaczęłam czuć stres i skrępowanie. Było przed 7 am, Zayn prawdopodobnie spał, a ja będę musiała się z nim spotkać. Nie jestem gotowa na rozmowę.
Otworzyłam drzwi od domu, zrzucając buty ze stóp. Światła były pogaszone, rolety zasunięte. Zaprowadziłam Melissę do kuchni, gdzie wzięła sobie serek.
- Ubierz się, a ja poczekam tu - szepnęła, uśmiechając się.
Przytaknęłam, wchodząc po cichutku na górę. Otworzyłam drzwi o sypialni, był tam. Spał zaplątany w kołdrę, jego usta były lekko rozchylone. Wyglądał tak niewinnie.
Weszłam do jego garderoby, szukając swoich ubrań. Chwyciłam zwykłe jeansy, biało czarną bluzkę z krótkim rękawem i gruby granatowy sweter z białymi akcentami. Przeszłam do łazienki, ale niestety Zayn zaczął się ruszać. Szybko zamknęłam się w pomieszczeniu, mając nadzieję, że się nie obudzi.
Szybko przebrałam się, wrzucając stare ubrania do kosza na pranie. Umyłam dokładnie zęby, a włosy splotłam w luźnego warkocza. Zrobiłam delikatny makijaż. Nie czułam się najlepiej, ale i tak musiałam iść do szkoły. Wychodząc z łazienki, zobaczyłam stojącego przede mną Zayna. Zamarłam, nie wiedząc, co robić.
- Lucy, porozmawiajmy - szepnął, zjeżdżając dłonią od mojego ramienia do nadgarstka.
Nie wyrwałam się, jedynie drżałam wewnątrz. Przytaknąłem, gdy patrzył mi w oczy. 
- Nie chcę, żebyś się mnie bała...
- Ja się po prostu przestraszyłam, zabiłeś tego człowieka z taką łatwością... - urwałam nagle, czując przypływ łez. - Boję się, że możesz skrzywdzić mnie. 
- Lucy, jesteś wszystkim, co mam. Nigdy bym cię nie skrzywdził - odparł, patrząc w moje oczy. 
Nie odpowiedziałam, po prosty wtuliłam się w niego. Objął mnie długimi rękoma, opierając brodę o wierzch mojej głowy. 
- Zawiozę cię do szkoły, jak się ubiorę. Leć na dół - mruknął, całując mnie w czoło. 
Zeszłam na dół, spakowałam książki do torebki i ruszyłam do kuchni, aby posiedzieć z Melissą. Opowiedziałam jej, co zaszło na górze. Ona natomiast zaczęła opowiadać o Danielu. 
- Wiesz, że ciężki jest związek na odległość, ale próbujemy. Ten prezent to nasze zdjęcie z wakacji w ramce, słodycze, przytulanka i bilet do Stanów - oznajmiła, przegryzając wargę. 
- Kupił ci bilet? - niemal krzyknęłam ze zdumienia. 
- Tak, w jedna stronę w ferie. Wiedział, że nic nie robię, więc kupił go. Chcę jechać, ale rodzice nie puszczą mnie samej. 
- Weź Chrisa - zaproponowałam, pijąc wodę z butelki. 
- On nie ma pieniędzy, a nie chce, żebym za niego płaciła. Mama się zastanawia, ale nie wie, czy dostanie urlop w tym terminie - powiedziała, gdy Zayn wszedł do pokoju.
Miał na sobie zwykle jeansy, biały tshirt oraz bordową bluzę. 
- Cześć, Malik - przywitała się Melissa. 
- Hej, jedziemy? - odparł, po czym razem ruszyliśmy do przedpokoju. 
Założyłam kozaki, kurtkę oraz szalik. Natomiast Zayn nałożył mi czapkę na głowę, całując mój nos. Zachichotałam, przytulając go. 
Weszliśmy do garażu, a mój chłopak otworzył bramę. 
- A nie możemy jechać tym? - uśmiechnęła się blondynka, pokazując palcem na Lamborghini do wyścigów. 
- Nie, chyba, że chcesz, żeby mnie zamknęli - mruknął, gdy wskakiwałam do Range Rovera. 
Przez drogę Mel kłóciła się z Zaynem, że mając kanadyjskie prawojazdy może jeździć w Anglii. Oczywiście Malik miał rację, iż nie może, ale ona ciągle mówiła swoje. 
Gdy zatrzymaliśmy się przed szkołą, naprawdę nie chciałam tam iść, ale cóż. Zayn obrócił głowę, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Wplotłam jedną dłoń w jego włosy, a on położył rękę na moim udzie. Zaczął jechać nią coraz wyżej, jęknęłam w usta chłopaka, gdy złapał za moje krocze. 
- Ugh, Chris ma rację. Wy naprawdę moglibyście grać w porno - usłyszałam obrzydzony głos Melissy. 
Zaśmialiśmy się, a ja opuściłam samochód. Szłyśmy razem z Mel do szkoły, gdy Malik odjechał.
- Tak bardzo chciałabym móc całować, przytulać Daniela. Być jak wy - wyszeptała smutno, gdy weszłyśmy do środka.
- Leć do niego, kiedy tylko możesz - mruknęłam, uśmiechając się do niej.

W szkole nie było nic nowego, nudne lekcje i zwykłe przerwy. Jak zwykle chodziłam tylko w towarzystwie dwójki przyjaciół. minęłam raz Briana, ale odwrócił wzrok. Było mi głupio, lecz wciąż pamiętałam to, jak przez kilka lat szydził ze mnie. Wyśmiewał za to, że nie mam rodziców, jestem gruba i brzydka. Przez to czułam się okropnie, miałam obsesje na punkcie wagi. Chciałam schudnąć, co prawie wpędziło mnie w anoreksję w wieku 14 lat. Jednak dom dziecka został powiadomiony o mojej niedowadze i zmuszali mnie do jedzenia. Całe szczęście ran na rękach oraz nogach nie widzieli. 

Resztę dnia spędziłam w domu, ucząc się na sprawdzian. Wieczorem oglądałam film z Zaynem, wpadli też Harry z Sarah. 
Chłopaki szukali jakiegoś wyjazdu na ferie. Tym razem woleli góry, narty. Ja się nie odzywałam, bo głupio było mi się przyznać, że nigdy nawet nie przymierzyłam nart czy snowboardu. Było  mi wstyd. Po umyciu się, postanowiłam wejść na wagę. 
Ważyłam cholerne 50 kg.  To było stanowczo za dużo, przez cały okres swiąteczny nie chodziłam na siłownię i przybyło mi tłuszczu. Jutro bez ociągań pójdę z Zayn'em. On ma takie idealne ciało, a ja jestem, jak wieloryb. 

Kolejny ranek był ciężki, naprawdę nie miałam sił wstać z łóżka. Zmotywował mnie jedynie Malik, który zaczął składać pocałunki na moich udach. Najgorsze było to, że robił to na bliznach. 
Wstałam momentalnie, wzięłam ubrania z garderoby i pognałam do łazienki. Wyszorowałam zęby, włosy rozczesałam, spinając przede kosmyki do tyłu. Nałożyłam bieliznę, rajstopy i brązowa  spódniczkę, po czym do środka wszedł ubrany już Zayn. 
- Uwielbiam twoje piersi - mruknął, skanując moją klatkę piersiową. 
- Do prawdy? - szepnęłam, zarzucając ręce na jego szyję. 
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, gdy ścisnął za moje pośladki. Zachichotałam, a on podniósł mnie, sadzając na blacie. Wplotłam dłonie we włosy chłopaka, tocząc bitwę naszych języków. Czułam podniecenie w podbrzuszu, byłam rozpalona. Palce Zayna wślizgnęły się pod moją spódnicę, pieszcząc delikatnie skórę. To było takie gorące, miałam ochotę nigdy nie przestawać, ale SMS oderwał nas od przyjemności. Zeszłam z blatu, sięgając po bluzkę w czaszki. Narzuciłam ją na siebie, odczytując wiadomość od brata. Odpisałam mu pokrótce, co mnie słychać, po czym nałożyłam biżuterię. Wykonałam makijaż, spryskując ciało perfumami. 

W drodze pisałam z siostrą o jej nadchodzącym ślubie, jutro idzie wybierać lokal. Byłam zła, że nie mogłam jej w tym pomóc. Jednak obiecała, że zadzwoni do mnie na skype przy wyborze sukni.  
Zatrzymując się pod szkołą, ucałowałam Malika. Wysiadłam z auta, udałam się w kierunku wejścia. Wtedy zaczepiła mnie szkolna piękność - Adrienne.
- Cześć, Lucy - odparła z nadmiarem sztuczności w głosie.
- Hej - mruknęłam, nie zatrzymując się.
- Urządzam imprezę w piątek, może chciałabyś przyjść? - spytała, a mnie zatkało.
- Ja? 
- No tak, ty. Daj mi swój numer to wyślę ci adres - powiedziała, a ja podałam jej telefon. 
- Na którą? 
- Na 8 pm, wpadnij, będzie fajnie - odpowiedziała na odchodne.
Byłam w szoku, osoba, która kiedyś mnie nienawidziła, teraz chce, żebym przyszła na jej imprezę. Pewnie krył się za tym, jakiś haczyk. Tylko ciekawe, jaki. 

Po drugiej lekcji podeszłam do swojej szafki, aby wyjąć podręczniki do historii, gdy spotkałam Chrisa.
- Witaj, laleczko - odparł, dając mi buziaka w policzek. - Jakieś nowe wieści?
- Adrienne zaprosiła mnie na imprezę - oznajmiłam, opierając się o szafki.
- Że co? - usłyszałam głos Mel za sobą.
- Pójdziesz? - spytał Chris, patrząc na mnie.
- Sama nie wiem - mruknęłam, słysząc, że w szkole zrobiło się zamieszanie.
Ludzie zebrali się na chwilę, ale nagle rozstąpili, przepuszczając dyrektora i dwóch policjantów. Szli w naszym kierunku, spięłam się.
- Oho, ktoś znowu sprzedaje dragi - zaśmiał się mój przyjaciel, a ja przełknęłam nerwowo ślinę.
Jednak ja wiedziałam już, że to nie chodzi o narkotyki. Moje serce biło, jak oszalałe. Głowa bolała, jakby miała wybuchnąć.
- Lucy Collins? Jesteś aresztowana za nielegalny wyścig w środku miasta bez prawa jazdy - odparł jeden komisarz, podchodząc do mnie. 
Złapali mnie za ręce, skuwając kajdankami. Myślałam, że oszaleje. Mój mózg zaczął wariować, a w oczach pojawiły się łzy. To nie mogła być prawda, oni właśnie mnie aresztowali. 
- Dzwoń do Zayna - krzyknęłam przez płacz.
Próbowałam się odwrócić do sparaliżowanych przyjaciół, ale policjanci ciągnęli mnie do przodu.
- Dzwońcie do niego - wrzasnęłam, zanosząc się płaczem.
Nie mogłam uwierzyć, w tym momencie zawalił się cały mój świat. Szłam szkolnym korytarzem, zakuta w kajdanki. Wszyscy patrzyli na mnie, tylko na mnie. Wpadłam w najgorsze gówno. Zgniję w więzieniu, ale jedyne, co muszę zrobić to uchronić Zayna. Gdy jesteś właśnie w takiej sytuacji, jak ja zaczynasz myśleć o rzeczach, które wcześniej nie były istotne. Co zrobią bliscy? Co stanie się, gdy wyjdę? Czy się zmienię? Czy Zayn dalej będzie mnie kochał?
Wsiadłam do radiowozu, chowając głowę. Uczniowie zebrali się przy aucie, jednak nauczyciele odganiali ich na lekcje. Czułam się, jak potwór. Miałam ochotę zniknąć. Zapaść się pod ziemię.
Nikt nie odzywał się przez całą drogę na komisariat. Patrzyłam przez okno, zapamiętując Londyn. 

Wchodząc do pomieszczenia, gdzie zrobili mi słynnego mugshot, miałam ochotę zwymiotować. Stanęłam na tej ściance z tabliczką z imieniem, było mi niedobrze. Policjanci śmiali się za szybą, a ja nie miałam odwagi spojrzeć w obiektyw. Usłyszałam warknięcie poruczniczki, niechętnie zerkając w aparat. Zrobiono mi zdjęcie, po czym wyszłam z tego okropnego pomieszczenia.
- Przebierz się tutaj, rzeczy spakuj do torby obok - poleciła mi jedyna przyjaźnie wyglądająca strażniczka.
Zdjęłam z siebie ubrania, zostając w bieliźnie. Nałożyłam okropny pomarańczowy strój, a swoje ubrania schowałam do torby tak, jak mi kazano. Strażniczka ponownie mu skuła, szłyśmy korytarzem pełnym cel. Kobiety patrzyły na mnie z pogardą. Nie obchodziło mnie, chciałam tylko wtulić się w Zayna i zasnąć, co było niemożliwe.
- Twoja cela, Colinns - powiedziała, rozkuwając mnie i wpuszczając do okropnego pomieszczenia.
Puste ściany, dwa łóżka, toaleta i umywalka oraz mały stoliczek. Na jednym z łóżek siedziała dziewczyna, miała związane włosy. Gdy weszłam do środka, spojrzała na mnie. Była ładna, ale wyraźnie zniszczona przez więzienie.
- Nowa? - prychnęła, opierając się o ścianę. - Jestem Hailey, cześć.
- Lucy - mruknęłam, stojąc w miejscu.
- No siadaj obok - burknęła, a ja przycupnęłam. - Za co tu trafiłaś?
- Nielegalny wyścig w mieście bez prawa jazdy - oznajmiłam, przełykając ślinę.
- Ty? Wyglądasz raczej niewinnie - prychnęła, patrząc na mnie.
- A ty dlaczego tu jesteś? - zmieniłam temat.
- Narkotyki - burknęła obojętnie.
- Ile masz lat? - spytałam, przygryzając wargę.
- 19, jestem tu 11 miesiąc, w następnym wychodzę - powiedziała, bawiąc się palcami.
- Ja 18, w marcu 19.
Złapałam kontakt z Hailey, opowiedziałam jej trochę o wyścigach i Zaynie. Skryłam te nielegalną część. Dowiedziałam się natomiast, że ona w narkotyki wpadła, mając 17 lat. Uzależniła się, była na odwykach. Jednak wróciła do tego, ale zajęła się handlem. Złapali ją i trafiła tu.
Gdy Hailey postanowiła się zdrzemnąć, ja po prostu zajęłam łóżko. Ułożyłam się, myśląc nad tym, co się stało. Było po prostu najgorzej. Zostałam skazana na 7 miesięcy. Spieprzyłam wszystko. Przez ten czas Zayn pewnie znajdzie kogoś lepszego ode mnie, Melissa i Chris wyjadą na studia. Wszyscy o mnie zapomną. Więzienie to najgorsze, co może być. Wciąż nie doszło do mnie do końca, że zabrano mi wolność. Czułam się okropnie, chciałam uciec, cofnąć czas. To nie było życie, jakiego chciałam.

_____________________________________________________________________
Witajcie, skarby :) Trochę się zadziało. Lucy w pace? O.o Jak myślicie wyciągną ją czy nie? Dużo akcji przed nami. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Jest to pierwszy rozdział w nowym roku, więc życzę wam po prostu, aby był najlepszy.
Komentujcie proszę was, bo nie wiem, czy wciąż tu jesteście ;c

Ps Zapraszam na moje nowe ff na wattpad - KLIK

5 komentarzy: