poniedziałek, 24 sierpnia 2015

~.42.~

Słyszałam wszystko, co mówił wczoraj Zayn. Owszem zasypiałam, ale pamiętałam każde jego piękne słowo. Miałam ochotę powiedzieć mu, jak bardzo go kocham, lecz byłam zbyt śpiąca. Jest idealny, a teraz w końcu wiem, że mnie nie zdradzi.
Rano miałam umówione przesłuchanie na policji, dlatego obudziłam się o 9am. Wstałam z łóżka przeciągając się. Następnie poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam włosy. Zrobiłam makijaż, ubrałam się ciepło. Gdy wyszłam Zayn stał ubrany, przywitał mnie całusem w czoło i zniknął za drzwiami toalety. Spakowałam swoją torebkę, a następnie poczołgałam się na dół. Przygotowałam kanapki dla mnie i Zayna. Zaczęłam jeść swoją, gdy mój perfekcyjny chłopak zszedł na dół ubrany w jasne jeansy, szary sweter oraz czapkę beanie. Perfumami Azzaro pachniało w całym domu. Uwielbiałam ten zapach, zapach Zayna.
Usiadł obok mnie, zaczął jeść. A ja lustrowałam go wzrokiem, myśląc jakie szczęście mnie spotkało, że mam Zayna.
- Czemu tak patrzysz? - zaśmiał się, biorąc gryza.
- Patrzę na mój cały świat - wyszeptałam, a jego zamurowało.
Już chciał coś powiedzieć, ale jego telefon zaczął dzwonić. Przetrzepałam włosy palcami, włożyłam nasze talerze do zlewu. Zaczęłam ubierać kurtkę, gdy przyszedł Zayn. Bez słowa wyszliśmy z domu. Zajęliśmy miejsce w jego Range Roverze, aby następnie ruszyć w stronę komisariatu.
- Co im powiesz? - zapytał, wiedziałam, że się bał.
- Nie wiem, wybrnę z tego - powiedziałam, ciężko wzdychając.
Musiałam bronić Zayna za wszelką cenę, co też miało bronić moich prześladowców. Jeśli policja dotarłaby do nich, znalazłaby też Zayna. A do tego nie może dojść. Będę kłamać, zrobię tak, by ich zmylić.
- Lucy, uważaj. Oni potrafią wykryć wszystko - odparł, zatrzymując się pod komisariatem.
Wysiedliśmy z auta, aby następnie ruszyć do środka. Denerwowałam się cholernie, to spotkanie decydowało o losach wszystkich.
Przy wejściu powiedzieliśmy kobiecie za biurkiem, że przyszłam na przesłuchanie. Wpuściła nas, chwilę później zjawił się policjant, z którym weszliśmy do gabinetu. Złapałam Zayna za rękę i razem usiedliśmy na przeciwko mężczyzny.
- Nazywam się oficer Robert Bross, Lucy Collins, tak? - odparł, przeglądając akta.
- Tak.
- Dobrze, wolelibyśmy przesłuchiwać panią samą, ale jest pani jeszcze uczennicą, więc pan Malik, zgadza się? Może zostać - mówił, patrząc na nas.
Zauważyłam, że za nami była kamera. Musiałam być ostrożna.
- Czy zna pani tego mężczyznę? - pokazał mi zdjęcie blondyna około 30'stki, broda i niebieskie oczy. - To Carter Glotenham.
- Tak, skądś go kojarzę - wymamrotałam, musiałam wymyślić dobre kłamstwo.
- Proszę się przyjrzeć - powiedział, dając mi zdjęcie.
- No tak, Carter. Coś się stało? - odparłam, grając na czas.
- To on postrzelił panią w centrum handlowym, chwilę później musiał podać sobie silny lek. Znaleźliśmy strzykawkę pod jednym z aut. Glotenham zmarł w karetce - poinformował, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Ten Carter? To niemożliwe - udawałam przejętą, zaskoczoną.
- Zna go pani? - spytał z dziwnym wzrokiem.
- Tak, to znaczy nie byliśmy blisko. Jakiś tydzień temu byłam z przyjaciółką Melissą na imprezie, ona mu się spodobała. Podrywał ją, ale ja tak jakby to zniszczyłam. Za nim do nas podszedł widziałam, jak chowa obrączkę do kieszeni - wymyślałam na bieżąco. I wtedy dotarło do mnie, że nie wiem czy ma żonę. Cholera.
- Jak to się dalej potoczyło? - dopytywał, a ja myślałam, że zwariuję.
- Dokładnie to było tak, że poszłam do toalety i Carter próbował zaciągnąć jakąś dziewczynę do domu, ale ona zauważyła jego obrączkę i oblała go drinkiem. Schował wtedy obrączkę denerwując się bardzo. Gdy wróciłam z łazienki, on już siedział z moją przyjaciółką. Czarował ją, usiadałam obok i nawtykałam mu, że bajeruje dziewczyny, a widziałam, jak chowa obrączkę do kieszeni - zmyślałam, trzymając Zayna za rękę.
- I twoja przyjaciółka odrzuciła go przez to? - odrzekł, cały czas zapisując wszystko.
- Tak.
- Zdenerwował się wtedy? - spojrzał na mnie, a ja przełknęłam głośno ślinę.
- Bardzo, przeklinał i wyzywał mnie. Chciał rzucić drinkiem, ale jacyś mężczyźni z klubu go powstrzymali - wymyśliłam od razu.
- Pamiętasz tych mężczyzn? - mruknął, notując moje ostatnie zdania.
- Nie, to byli jacyś przypadkowi klubowicze -
Nagle do pomieszczenia weszła policjantka, podskoczyłam w miejscu. Rozmawiali o czymś, ale zdołałam usłyszeć, że coś z żoną Cartera. A to oznacza, że mi się udało.
- Przepraszam, możecie tu poczekać. Zaraz wrócę i dokończymy zeznania - oznajmił, po czym opuścił pokój.
Przysunęłam się do Zayna, wyciągając telefon z kieszeni. Kamery był tuż za nami, nie mogły tego zarejestrować. Pokazałam chłopakowi, że ma mnie zakrywać. Delikatnie wyjęłam urządzenie i szybko sfotografowałam zdjęcie Cartera. Cholernie się bałam, to w końcu policja. Jeśli oni coś zobaczą to jestem w pierdlu. Moje serce biło, jak oszalałe. Ręce trzęsły się, nie mogłam się uspokoić. Musiałam podać Zaynowi telefon, tak by kamery tego nie zarejestrowały. Po chwili poczułam, jak go łapie. Nie wolno nam było się odezwać. Powoli podawałam mu tego iphone'a, to było straszne. Aż w końcu Malik wziął go, dla efektu poprawiłam rękę włosy. Gdy chłopak schował komórkę odetchnęłam z ulgą, udało się.
I nagle policjant wrócił, a ja zacisnęłam ręce w piąstki. Usiadł za swoim biurkiem, kładąc akta ze sprawy Cartera. Wziął łyk napoju ze swojego kubka, po czym przygotował się do zapisywania.
- I nigdy już nie widziałaś tego mężczyzny? - mruknął, podpierając się na ręce.
- Nie.
- A w galerii, jak to wyglądało? - pytał, ciągle coś zapisując.
- Wracałam z drugą przyjaciółką z zakupów. Weszłyśmy na parking i cały czas ktoś za nami szedł, zwykli ludzie. Wśród nich musiał być Carter. Schowałam torby do bagażnika, usłyszałam huk i spojrzałam w stronę mężczyzny z pistoletem. Upadłam na ziemię, widziałam, że on też. Za nim podbiegła policja on czegoś szukał w kurtce - mówiłam zgodnie z prawdą tym razem.
- Przepraszam, mógłbym udać się do toalety? - spytał Zayn, a ja spojrzałam na niego.
- Tak, ale przed drzwiami będzie stał funkcjonariusz - odparł Bloss, gdy Zayn wstawał.
Mój chłopak otworzył drzwi, a policjant polecił koledze, który stał przed pomieszczeniem, aby udał się za nim. Gdy zostaliśmy sami, bałam się co raz bardziej. Musiałam kłamać, cały czas kłamać.
- Widziała pani coś potem? - burknął, przyglądając mi się.
- Praktycznie nic, patrzyłam tylko na ranę - wyszeptałam, bawiąc się paznokciami.
- Dobrze, a ta przyjaciółką, z którą była pani wtedy na zakupach to Sarah Smith? - odchrząknął, łącząc dłonie, które oparł o blat.
- Tak, Sarah - posłałam mu lekki uśmiech.
- To ta sama przyjaciółka, z którą była pani wtedy na dyskotece? - mruknął, spisując wszystko.
- Nie, na dyskotece była Melissa Doyle - poinformowałam, patrząc na niego.
- Prosiłbym, abyś napisała tu kontakt do Melissy, będziemy chcieli ją przesłuchać - podał mi kartkę oraz długopis.
Napisałam na niej numer do Mel oraz adres zamieszkania, oby Zayn zdążył ją o wszystkim oznajmić. Mam nadzieję, że właśnie to robi, bo po coś mu w końcu dałam ten telefon.
Przysunęłam do niego papier, policjant wziął telefon i zadzwonił do kogoś, polecił, aby zadzwonili po Melisse. Mam nadzieję, że nas nie wsypie. Teraz wszystko zależało od niej.
- No dobrze, dziękuję. Jeśli się czegoś dowiemy to będzie się kontaktować - odparł, wstając i podając mi dłoń.
Uścisnęłam ją, po czym udałam się do wyjścia. Otworzyłam drzwi, a tuż przed nimi stał Zayn.
- Już? - zapytał, patrząc na nas.
- Tak, będziemy się z państwem kontaktować - powiedział, gdy szliśmy korytarzem do wyjścia.
Opuszczając komisariat czułam dopiero wszystkie emocje. Musiałam je jednak trzymać w sobie, aby nikt nie zauważył. Szliśmy z Zaynem do auta, nie odzywając się nawet do siebie. Energia we mnie buzowała, nie wierzyłam w to, co właśnie się wydarzyło.
Wsiedliśmy do samochodu, Malik odpalił silnik i ruszył. Zaczęłam ciężko oddychać, okłamałam policję. Mogą zamknąć mnie, Zayna, wszystkich.
Po chwili zatrzymaliśmy się na parkingu jakiegoś biurowca. Wysiadłam z samochodu, klękając przy samochodzie. Malik odpalił papierosa, a dym wyleciał seksownie z jego ust. Pod wpływem impulsu podeszłam do niego, wyrwałam mu z ust szluga i sama zaciągnęłam się. Wypuszczając dym uleciało ze mnie trochę emocji.
- To był pierwszy i ostatni raz - powiedział, zabierając mi fajkę.
- Zayn, boję się. Okłamałam policję, zrobiliśmy coś nielegalnego - panikowałam, chowając twarz w dłoniach.
- Lucy, zabiłem ludzi. Kogo oskarżą na dłużej? Ty przy pomocy prawnika możesz nawet skończyć z pracami społecznymi - odrzekł, wypuszczając dym z ust.
- Nie denerwuj mnie - sarknęłam, opierając się o nasz samochód. - Jezu, Zayn.
- Co? - spytał, widząc moje przerażenie.
- My wplątaliśmy w to Melissę bez jej wiedzy - oznajmiłam, łapiąc się za głowę.
- Czekaj chwilę - mruknął, wyciągając telefon.
Wybrał czyiś numer i zadzwonił, bacznie obserwowałam jego ruchy.
- Halo, Liam. Znajdź numer Melissy Doyle, przyjaciółki Lucy i zamarz go. Policja się nią interesuje.
- Jasne, a jak tam po przesłuchaniu?
- To co zwykle, kłamstwo.
- Dobra, Melissa Doyle. Już zamazuję, nie wykryją go. Zajmę się tym, pa Zayn.
- Pa, Liam.
Przełknęłam ślinę, gdy Malik chował swoją komórkę do kieszeni spodni.
- Liam zrobi tak, że nie będą w stanie znaleźć jej bilingów. Wszystkie twoje rozmowy z nią nie będą dla nich dostępne - poinformował, wsiadając do auta.
- Mogę do niej zadzwonić teraz? - zapytała, zapinając pas.
- Tak, jedziemy coś zjeść? - odparł, odpalając silnik.
- Jedź najpierw na jakiś obiad, może do Azzuro - mruknęłam, wyciągając swojego iphone'a.
- Halo.
- Melissa, dzwonili do ciebie?
- Tak, jadę teraz na komisariat. O co chodzi?
- O sprawę z tym gościem, który mnie postrzelił.
- To wiem, już przez telefon kazali mi powiedzieć, czy znam tego Cartera.
- Zayn ci powiedział?
- Tak, poznałyśmy go w klubie. Przeszkodziłaś mu w poderwaniu mnie.
- Słuchaj uważnie, poszłyśmy do klubu tydzień temu. Siedziałyśmy w loży, ja wyszłam do łazienki. A w tym czasie przyszedł do ciebie mężczyzna ze zdjęcia. Przedstawił się jako Carter Glotenham. Chciał postawić ci drinka, zaczął cię podrywać. Gdy wróciłam powiedziałam ci, że widziałam, jak chowa obrączkę do kieszeni. On się zdenerwował i zaczął mnie wyzywać, chciał rzucić drinkiem, ale powstrzymali go dwaj mężczyźni, jacyś klubowicze. Odszedł mamrocząc coś, że jestem suką. Wyszłyśmy po 10 minutach.
- Chyba zapamiętam, ważne, by nic wam nie groziło.
- Melissa, przepraszam, że cie w to wplątaliśmy. Jeśli policja dotrze to jego zleceniodawców, dotrze też do nas i pozamykają wszystkich.
- Skarbie, od tego są przyjaciele. Nie jestem zła, mogę was jakoś poratować. To najważniejsze, a teraz przepraszam, ale idę już na komisariat. Kocham cię, pa.
- Pa.
Rozłączyłam się, wrzucając telefon do kieszeni. Bałam się, ale wierzyłam w Melissę. Musiałam się uspokoić.
Zatrzymaliśmy się pod Azzurro, wysiadłam z auta i razem z Zaynem ruszyliśmy do środka. Byłam głodna, więc od razu zaczęłam wertować kartki z daniami. Zamówiłam bruschettę, filet z dorsza i kawę. Zayn natomiast włoskiego burgera i colę.
- Zayn, czy mamy wszystko na podróż? - zapytałam, gryząc chlebek.
- Nie wiem, możemy jeszcze gdzieś zajechać - wymamrotał, biorąc łyk napoju.
Po obiedzie pojechaliśmy do kilku sklepów po potrzebne rzeczy na podróż, Melissa zadzwoniła i powiedziała, że przesłuchali ją. Wszystko poszło dobrze, nie domyślili się. Rozmawiałam też z Sarah, która opowiadała o Paryżu.
Do domu wróciliśmy około 7pm, byłam zmęczona, ale musieliśmy się dziś spakować, bo wylot mamy o 6am, co oznacza, że wstać trzeba o 3am. Wyjęłam dwie walizki, zaczęłam wkładać do jednej swoje ubrania. Zayn siedział na dole, a ja dostawałam nerwa, że mi nie pomaga.
- Zayn, rusz tu swój tyłek i się pakuj - krzyknęłam, przewracając oczami.
- No, zaraz - usłyszałam w odpowiedzi.
- Teraz - wrzasnęłam, zaczynając pakowanie jego walizki.
Usłyszałam, jak wchodzi po schodach, więc wróciłam do wkładania swoich rzeczy. Jechaliśmy na ponad tydzień, a ja nie wiedziałam, gdzie pomieścić to wszystko. Poszłam do łazienki, gdzie spakowałam część kosmetyków. Weszłam pod prysznic, umyłam się dokładnie żelem pod prysznic. Osuszyłam ciało ręcznikiem, narzuciłam na siebie koszulkę Zayna, w której spałam wczoraj i świeże majtki. Umyłam zęby, spięłam włosy w koka przy szyi. Gdy wyszłam Malik pakował swoje rzeczy, ja byłam na tyle zmęczona, że położyłam się tylko do łóżka.
- Nastaw budzik na 3am - mruknęłam, zawijając się kołdrą.
- Dobranoc, kochanie - powiedział, nie wychodząc nawet z garderoby.
I wtedy przypomniało mi się, jak wczoraj Zayn mówił do mnie, gdy niby spałam. Musze udowodnić mu, jak bardzo go kocham, ale jeszcze nie dziś.

- Skarbie, wstawaj - wybudził mnie głos Zayna. - Musimy jechać na lotnisko.
Niechętnie podniosłam się, przetarłam oczy i wygramoliłam z łóżka. Poszłam do łazienki, gdzie wyszorowałam zęby, załatwiłam potrzebę oraz rozczesałam włosy. Postanowiłam się nie malować, więc spryskałam tylko ciało perfumami. Poszłam do garderoby po ubrania, które już chciałam założyć, ale przyszedł Zayn.
- Lucy, nie zmieniliśmy wczoraj opatrunku, więc chodź tu - powiedział z bandażami w ręce.
Przewróciłam oczami, a Malik rozwinął stary bandaż, zaczął zmieniać to wszystko, a ja tylko czekałam kiedy skończy.
- Zayn, jak jedziemy na lotnisko? - zapytał, gdy owijał moje udo.
- Niall po nas przyjedzie i zawiezie - oznajmił, po czym wstał, dając mi buziaka w czoło.
Ubrałam się wygodnie, udałam się do łazienki,  gdzie dopakowałam kosmetyczkę, którą schowałam do walizki. Zayn zabrał ją, a ja chwyciłam swoją torebkę. Sprawdziłam, czy na pewno wszystko mam, aby następnie udać się na dół. W kuchni zjadłam tylko jogurt, posprzątałam po sobie i ruszyłam do wyjścia.
Przez okno zauważyłam, że pada deszcz, więc wzięłam parasolkę. Samochód Nialla stał już na podjeździe, widziałam, jak pakują nasze walizki. Wybiegłam szybko, witając się z blondynem szybkim buziakiem w policzek. Wsiadłam do środka, zapięłam pas i wyjęłam telefon. W Nowym Yorku było około północy. Z racji, iż wypada sobota wiedziałam, że moje rodzeństwo na pewno nie śpi. Wybrałam numer Olivii, odebrała dopiero za drugim razem.
- Halo.
- Hej, dzwonię by powiedzieć, że jedziemy na lotnisko.
- Kochanie, cieszę się, ale wybrałaś naprawdę zły moment.
- O kurde, przepraszam. Pa.
Zrobiłam się czerwona, jak burak i natychmiast rozłączyłam się. Chyba każdy domyślił się, w jakim momencie im przeszkodziłam.
Schowałam telefon do torebki, a Zayn z Niallem wsiedli do auta.
- Na Heathrow? - zapytał Horan, odpalając silnik.
- Tak, 5 - oznajmił mój chłopak, opierając głowę o szybę.
Ruszyliśmy w kierunku lotniska, a ja prawie zasypiałam. Na dworze było ciemno, a deszcz nie pomagał. Zayn i Niall rozmawiali całą drogę, ja siedziałam z zamkniętymi oczami. Marzyłam o śnie.
Zatrzymaliśmy się pod lotniskiem, Zayn szybko wyjął nasze walizki, a ja żegnałam się z Horanem.
Byłam na tyle zaspana, że ledwo, co mówiłam. Chwilę później udaliśmy się po bilety i zdać bagaże. Stojąc w kolejce, wieszałam się na Maliku, aby na kilka minut chociaż zamknąć oczy. Nie miałam obcasów, więc ciężko mi było dosięgnąć jego ramienia.
Przemieszczaliśmy się wolno, ale w końcu nadeszła nasza kolej. Następnie musieliśmy zostać przeszukani przez ochronę. Potworne bramki zaczęły piszczeć, więc skazana byłam na ściąganie wszelkiej biżuterii. Oczywiście chodziło o jakieś żelastwo w spodniach. Widziałam, że Zayn podczas sprawdzania miał dziwną minę, dlatego gdy wszystko już było dobrze i mogliśmy w spokoju czekać na nasz lot musiałam go o to zapytać. Zajęliśmy siedzonka obok naszego wejścia, a ja zbliżyłam się do Mulata.
- Skarbie, coś się stało? - zapytałam, opierając podbródek na jego ramieniu.
Bawiłam się jego włosami, a on tylko siedział. Coś go drażniło.
- Jestem zmęczony - wymamrotał, lecz wiedziałam, że nie o to chodziło.
- Zayn...
- Boję się - oznajmił, a mnie zatkało.
- Czego? - przygryzłam wargę, wplatając palce w jego włosy.
- Nie mam broni - szepnął do mojego ucha.
- No i? - to jedyne, co byłam w stanie powiedzieć.
- Zawsze mam ją przy sobie, nawet gdy jadę do głupiego sklepu. Teraz nie mam przy sobie niczego - mruknął, bawiąc się swoim zegarkiem.
- Jak to masz zawsze? Nie widziałam jej u ciebie - odrzekłam, odwracając się tak, by na niego patrzeć.
- O to chodzi, ma być niewidoczna - zdradził, łapiąc mnie za druga dłoń. - Ciągle ją nosisz.
Patrzył na bransoletkę, którą mi dał. Zawsze ją mam, tylko do kąpania ściągam. Ona mi przypomina, że jestem bezpieczna, bo nawet gdy nie ma ze mną Zayna fizycznie to jest mentalnie.
- Nie wyobrażam sobie jej nie założyć - uśmiechnęłam się, jeżdżąc nosem po jego policzku.
Kąciki ust chłopaka uniosły się, a on złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Chwilę później położyłam głowę na jego kolanach, aby spróbować zasnąć. Byłam zmęczona, chciałam odpocząć.
- Lucy, za nim zaśniesz. Chcesz coś do samolotu do jedzenia? - zapytał, gdy zaczęłam się układać.
- Kup mi proszę butelkę wody, żelki i chipsy - powiedziałam, a ten wstał, kładąc moją głowę na siedzenie.
Po chwili wrócił z jedzeniem, które włożył do mojej torby. Ponownie ułożył mnie na swoim kolanach, a ja mogłam w spokoju zasypiać. Pewnie wyglądałam, jak potwór bez makijażu i zaspana, ale on i tak mnie kochał, więc nie musiałam się tym przejmować.

- Lucy, obudź się - usłyszałam głos Zayna, przerywający mój sen.
Przetarłam oczy, podnosząc się. Zauważyłam, że zaraz będą wpuszczać na pokład, więc wzięłam torebkę i udaliśmy się do kolejki. Całe szczęście lecieliśmy Business Class, więc nie musieliśmy się tak przepychać. Było tu dużo mężczyzn w garniturach. Gdy w końcu podaliśmy kobiecie nasze bilety, a ona po sprawdzeniu je nam oddała, mogliśmy iść do samolotu. Zayn niósł swoją torbę z laptopem i innymi rzeczami.
Gdy w końcu siedzieliśmy zapięci w pasy, a pilot oznajmił, że startujemy napisałam szybko do Joela i schowałam telefon. Wzięłam gumę do ust, złapałam Zayna za rękę.
- Spokojnie, jestem tutaj - szepnął, całując mnie w policzek.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, to wspaniałe mieć go przy sobie. Tak mocno go kocham...

________________________________________________________________________________
Witajcie :) Tym razem bez długiej przerwy, rozdział pisałam od razu po dodaniu 41. Nie chciałam was męczyć z czekaniem, bo gdy zacznie się rok szkolny na pewno będą duże opóźnienia. Przepraszam ;c
No i lecą! Ciekawe, jak to będzie w tych Stanach ;) To przesłuchanie musiało być straszne dla Lucy.
Co raz bliżej 50k!! O matko, ja w to nie wierzę, jesteście kochani ♥
Co prawda rozdział jest jakiś dziwny, jeśli chcecie to napiszę go inaczej, bo jest taki inny.
Komentujcie miśki! Proszę was, to mi daje większą motywacją i szansę na szybszy rozdział ;)
Zapraszam was na moje ff - What If I'm Gone?

7 komentarzy:

  1. Ależ się pomyliłam w poprzednim komentarzu! :o
    Dziękuję bardzo za ten rozdział! Nie jest dziwny. Jest naprawdę dobry. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świeetny!
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie. Ciągle dodajesz nowe akcję. Ciągle coś się dzieje. Zazdroszczę talentu. Też bym chciała tak pisać... Życzę weny bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  4. aaw świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń