Po przylocie do Londynu musiałam się porządnie wyspać, podróże mnie wymęczyły. Zmiana czasu też nie sprzyja. Do tego za chwilę kolejny lot, który będzie prawdziwą męczarnią. Samolot z Londynu mamy o 3 am, przesiadkę w Singapurze, gdzie czekamy godzinę i kolejny na Bali.
Dziś miałam wizytę u ginekologa, ale Zayn o tym nie wiedział. Wcześniej spotkałam się z Chrisem, który miał mnie tam zawieźć. Rano oczywiście musiałam nastawić pranie, przepakować walizki i zetrzeć okropne kurze w sypialni. Zjadłam śniadanie z Zaynem, który również gdzieś wybywał. Podwiózł mnie do Starbucks'a niedaleko szpitala, po czym odjechał w swoją stronę.
Ja weszłam do środka, gdzie zobaczyłam Chrisa, siedzącego przy stoliku w kącie.
- Czika! Jak ja się stęskniłem - wydarł się niemal na całą kawiarnię, dusząc mnie w swoich ramionach.
- Ja też, głuptasie - zaśmiałam się, ściągając kurtkę.
- Opowiadaj! Zaliczyłaś go w końcu? - zapytał podekscytowany, gdy zajęliśmy miejsca.
- Nie! Chris, uspokój się - burknęłam, zakładając ręce pod biustem.
- Brakuje mi seksu, mami. Z tym gościem z internetu nie wypaliło, w sylwestra przelizałem się z jednym ciachem, ale nie zapisałem jego numeru - zasmucił się, biorąc łyk gorącej kawy.
- A pamiętasz chociaż, jak się nazywa? - odparłam, wyjmując portfel z torebki.
- Tak, szukałem na facebooku, ale nie ma nic - wychlipał, podpierając się na dłoni.
- Znajdziesz jeszcze kogoś, a teraz mam dla ciebie mały prezent - powiedziałam, podając mu torbę.
Była w niej koszulka "I <3 NY", jakieś inne gadżety tego typu, dużo słodyczy, szalik Tommy'iego Hilfigera oraz szara piżama onesie, o której marzył. Niemal natychmiast rzucił się na mnie z podziękowaniami.
- Kocham cię, suczko. Jesteś najlepsza - mówił, całując mnie w policzek. - Ale głupio się czuję.
- Czemu? - zdziwiłam się, poprawiając włosy.
- Kupujesz mi takie drogie rzeczy, a mnie nie stać na takie prezenty dla ciebie - wyszeptał wyraźnie zawstydzony, kładąc pakunek na krześle obok siebie.
- Chris, mówiłam ci już, że dla mnie to nie jest problem. A wiem, że marzysz o Armanim, Hilifigerze czy innych takich firmach. Chcę, żebyś się ucieszył - pocieszyłam go, wstając, aby zamówić kawę.
Udałam się do kasy, gdzie zapłaciłam za karmelowe latte. Odebrałam je, po czym wróciłam do przyjaciela. Ubrałam kurtkę, szalik i rękawiczki, abyśmy następnie ruszyli w stronę gabinetu.
- Masz jakieś plany na Bali? - zapytał podchwytliwie, gdy wyszliśmy ze Starbucksa.
- Możliwe, ale zabraniam ci o tym mówić. Lepiej pogadajmy o czymś innym - mimowolnie uśmiechnęłam się, a moje policzki nabrały odcień różu.
Tak o to obgadując wszystkich w szkole, dotarliśmy do przychodni, gdzie miałam wizytę. Bałam się, nie lubię chodzić do jakichkolwiek lekarzy.
Po wizycie byłam w sklepie i wróciłam do domu, Zayna wciąż nie było, ale mimo to zabrałam się za robienie obiadu. Dziwnie było stać w tej ogromnej kuchni całkowicie sama. Brakowało tu Zayna, ale również innego, pociesznego stworzonka. Zawsze chciałam mieć psa, ale w domu dziecka zabraniali zwierząt. Do tego w Anglii ciężko o nie.
Gdy Zayn wrócił, zjedliśmy razem spaghetti przed telewizorem wtuleni w siebie. Czułam się wspaniale, w jego ramionach przy ciepełku, które dawał kominek. Było tak błogo, idealnie.
Lot z Londynu do Singapuru był okropną męczarnią, najpierw na szczęście spaliśmy, ale potem przez kolejne godziny nie mieliśmy żadnego zajęcia. Czekaliśmy tylko na lądowanie, które nie nadeszło prędko. 13 godzin było koszmarne, potem czekanie 1 godzinę na lotnisku. Mogliśmy jedynie patrzeć na miasto przez szyby. Całe szczęście na Bali były tylko 2,5.
Pierwszy raz byłam na takich wakacjach. To jak jakiś raj, myślałam, że oszaleję. Od razu zakochałam się w Bali. A gdy busik zawiózł nas do kurortu, czułam jak tracę umysł. Osobne budynki położone w środku lasu tropikalnego. Wszędzie idealne dróżki, lampy. Pełno roślin, kwiatów. Baseniki z wodą, mostki. To było niemożliwe.
- Zayn, jest idealnie - wyszeptałam, łapiąc go za rękę.
- Zgadzam się - odparł, całując mnie w czubek głowy.
Przez ten gest znowu poczułam się, jak karzeł. I faktycznie nim byłam. Bez obcasów, mógł pocałować mnie w głowę bez problemu.
Obsługa zaprowadziła nas do budynku z recepcją, która wyglądała, jak pałac.
- Witamy w Ayana Resort, proszę podać nazwisko rezerwacji - odrzekła kobieta za ladą.
- Lucy Collins, jeden domek dwuosobowy - powiedziałam, opierając się o blat.
- Tak, zgadza się. Domek numer 12. Proszę o pokazanie paszportów - uśmiechnęła się do nas, po sprawdzeniu rezerwacji w komputerze.
Podaliśmy jej wszystkie dokumenty, aż w końcu dała nam karty do domku, a boy hotelowy zaprowadził nas do niego. Chatka z elementami drewnianymi otoczona drzewami, prowadziła do niej śnieżka murowana. Otworzyliśmy drzwi, które ukazały nam wspaniałe wnętrze. Po prawej, zaraz przy drzwiach jakieś wieszaki i półki, dalej drzwi prawdopodobnie do łazienki. Salon połączony z sypialnią. Duże okna, którymi można wejść na taras, a z niego widać nasz prywatny basen. Wszystko było magiczne. Natychmiast rzuciłam się na wygodne łóżko. Za 2 dni Zayn miał urodziny, a ja już miałam na nie plany. Chwilę później po prostu położyliśmy się spać, bo podróż nas naprawdę zmęczyła.
Następnego dnia obudziliśmy się około 9 am czasu Bali. Śpiew tutejszych ptaków był cudowny, a poranek rześki i słoneczny. Zayn jeszcze leżał w łóżku, lecz ja postanowiłam wstać. Rozpakowałam kosmetyczkę, po czym umyłam zęby i rozczesałam włosy, spinając je w luźnego koka. Nałożyłam na twarz podkład oraz tusz do rzęs, udałam się do pokoju, aby wziąć ubrania z walizki.
- Skarbie, cieszę się, że tu jesteśmy. To wspaniały prezent - wymamrotał Malik, przeciągając się.
Naprężył swoje mięśnie, a przez brak koszulki mogłam je idealnie zobaczyć. Serce zaczęło mi mocniej bić, momentalnie spojrzałam się na niego. Z rąk wypadły mi wszystkie rzeczy. Wyglądałam, jak zapatrzona nastolatka, patrząca na jej wymarzonego chłopaka. I w sumie faktycznie nią byłam.
Zayn zachichotał pod nosem, wstając z łóżka. Podszedł do mnie, kładąc rękę na mojej talii.
- Uwielbiam, gdy się tak na mnie patrzysz - odparł, składając delikatny pocałunek na policzku.
Wszedł do łazienki, a ja zrobiłam się cholernie czerwona. Pozbierałam ubrania, chowając je do szafy. W walizce Zayna znalazłam te obleśne papierosy, które rzuciłam na półkę przy wejściu.
Zjadłam resztę M&M'Sów z samolotu, po czym wybrałam ubrania na śniadanie. Zayn jednak brał prysznic, więc postanowiłam wyjść na taras. Otworzyłam szklane drzwi, a świeże powietrze obwiało moją twarz. Było gorąco, nie to co w mroźnym Londynie.
Usiadłam na leżaku, wpatrując się w morze niedaleko. Wszystkie problemy spłynęły ze mnie, teraz liczył się odpoczynek. Byłam tu z mężczyzną, którego kocham.
I w tym momencie wszedł właśnie on, z ręcznikiem na biodrach. Ciało wciąż miał pokryte malutkimi kropelkami wody, włosy całkowicie mokre. Położył dłoń na moich ramieniu.
- Wszystko dobrze? - zapytał, a ja wstałam z leżaka.
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Malik położył dłonie na moich biodrach, a ja objęłam go wokół szyi. Toczyliśmy walkę języków, aż jego palce wkradły się pod moją koszulkę. Zadrżałam lekko, ale nie odepchnęłam go. Oswajałam się z dotykiem mężczyzny. Nawet gdy ścisnął moją pierś. Już się nie bałam, a wręcz pragnęłam tego.
Odsunęliśmy się od siebie, idąc do domku. Wzięłam ubrania i weszłam do łazienki. Nałożyłam bieliznę, kwiecistą sukienkę do połowy uda oraz klapki. Srebrne, małe kolczyki dodały mi uroku.
Gdy wyszłam, Zayn był już ubrany w zwykły, biały tshirt z nadrukiem i szare, materiałowe spodenki przed kolano. Włosy idealnie postawione na żel, a na ręce kilka bransoletek.
Razem opuściliśmy domek, udając się na śniadanie. Musieliśmy spojrzeć na mapę, bo nie znaliśmy jeszcze kurortu. Znaleźliśmy drogę do budynku. Nie miał on okien, więc było widać całą restaurację, do której weszliśmy, aby zjeść śniadanie. Stał tam ogromny bufet szwedzki. Nabrałam sobie trochę jedzenia, wzięłam kawę i usiadłam przy stoliku. Zaraz za mną przyszedł Zayn.
- Jak było na spotkaniu z Chrisem? - zapytał, smarując bułkę masłem.
- Dobrze, pogadaliśmy trochę, dałam mu prezent - odparłam, pakując jajecznicę do ust.
- Co masz zamiar dziś robić? - mruknął, patrząc na mnie.
- Leżeć nad basenem - uśmiechnęłam się, przygryzając wargę.
- Mówiłem coś - warknął, zaciskając dłoń na nóżu.
Wiedziałam, że chodzi o wargę. Nie lubił, gdy to robię. A zwłaszcza w miejscach publicznych, bo nie mógł rzucić się na mnie z pocałunkami.
Po śniadaniu wróciliśmy do pokoju, aby przebrać się w stroje. Ja wybrałam biało-granatowe bikini, które kupiłam przed wyjazdem. Wzięłam ręcznik i poszłam na leżak przy basenie. Położyłam się, ubierając okulary. Musiałam się trochę opalić, ponieważ byłam blada. Za długo pracowałam na szczupłą sylwetkę, by teraz odstraszać kolorem skóry.
Zayn przyszedł chwilę później z Pringlesami w ręce. Położył się obok, chrupiąc niezdrową bombę kaloryczną.
- Masz piękne ciało - wychrypiał, a ja otworzyłam oczy.
Lustrował mnie, oblizując usta. Podobało mi się to, więc wstałam z leżaka i podeszłam do niego seksownym krokiem. Kręciłam biodrami, ściągając okulary, które wzięłam do ust. Usiadłam na nim okrakiem, niemal natychmiast położył ręce na mojej pupie.
- Jesteś cholernie seksowna - wymruczał w moją szyję, na której składał soczyste pocałunki.
- Zayn - jęknęłam, gdy zassał moją skórę, tworząc "malinkę".
- Kocham cię, twoje ciało, całą ciebie - szeptał, całując mnie.
Było mi tak dobrze, wplatałam palce w jego włosy. Oboje czuliśmy napięcie, ale nie chcieliśmy, aby teraz doszło do czegoś więcej. W pewnym momencie przerwałam wszystko, wracając na swój leżak. Malik wstał, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu, widząc wybrzuszenie w jego spodenkach. Zrobiłam się cała czerwona, zakrywając twarz dłońmi.
Zayn wskoczył do basenu, a ja pobiegłam do domku po telefon. Napisałam do Louisa, że wszystko w porządku i siedzimy nad wodą, to samo wysłałam Mel oraz Sarah.
Natomiast do Chrisa wystukałam coś innego.
Lucy
10.01.2015, 12 am
> Kurwa, Chris! <
Chris
10.01.2015, 12:01 am
>Co jest?>
Lucy
10.01.2015, 12:02 am
>Podnieciłam Zayna, gdybym nie odeszła pewnie by teraz do czegoś doszło<
Chris
10.01.2015, 12:03 am
>Kurwa mać! Wracaj do niego, pieprzcie się, czika!<
Lucy
10.01.2015, 12:03 am
>Nie, teraz już nie. Nie chcę stracić dziewictwa na leżaku<
Odłożyłam urządzenie na stoliczek obok, po czym patrzyłam na pływającego Zayna. Wyglądał cholernie seksownie, przygryzałam wargę. Chłopak wyszedł z basenu, a ja myślałam, że eksploduje. Dlaczego on musiał mnie tak pociągać? Moje ciało wariowało, pragnęłam go.
_______________________________________________________
Witam, skarby :) Przepraszam, że tyle czekacie, ale naprawdę staram się, jak mogę. Nie wyrabiam z pisaniem, bo mam jeszcze inne blogi. Do tego szkoła. Na razie rozdziały nic nie wnoszą, bo są przejściówką do tych ważniejszych, które będą już od następnego.
Lucy i Zayn w końcu na Bali!
W końcu ona poczuła prawdziwe podniecenie, ciekawe co z tego będzie ;)
Cieszę się, że poprawiła się liczba komentarzy! Oby tak dalej, kocham was <3
Super xD next xD
OdpowiedzUsuńAle Ty męczysz ludzi.
OdpowiedzUsuńProsimy o następny rozdział. ^^
Super
OdpowiedzUsuńFajny:)
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny, tylko proszę na kolejny nie każ nam czekać tak długo :') <3
OdpowiedzUsuńCudowny ❤
OdpowiedzUsuńZajebsity <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty na prawdę umiesz pisać ❤
OdpowiedzUsuńKocham te twoje opowiadania ❤
Ale musiałaś skończyć właśnie w takim momencie ? Ja się pytam dlaczego? ❤
Ale i tak cię uwielbiam ❤
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział , mam nadzieję że nie będę czekała długo ❤