sobota, 9 sierpnia 2014

~.15.~

Całą noc rozmyślałam o tajemniczym „P”, w pewnej chwili sądziłam, że to Perrie, ale ona nie żyje. Rozważałam każdą z opcji, jednak nic nie było w pełni realne. Rano wykonałam poranną toaletę, zjadłam z Sarahśniadanie i ubrałam się w szare dresy, białą bokserkę oraz wygodne adidasy. Włosy spięłam w wysoką kitkę, nałożyłam słuchawki na uszy, a telefon schowałam do specjalnej opaski na rękę w kieszonkę. Wybiegłam z domu kierując się do Hyde Parku. Na szczęście pogoda dopisywała, więc dzień zapowiadał się dobrze. Wczoraj trochę padało, po obiedzie z Niallem pojechałam z nim do sklepu po nową, białą koszulę, bo starą zafajdał ketchupem i sosem chili. Później siedziałam z Sarah jedząc lody na kanapie oraz oglądając Gossip Girl.
Przebiegając obok kobiety z płaczącym dzieckiem, które na mój widok było przerażone naprawdę się zdziwiłam. Nagle dostałam sms od osoby bez numeru.
„ Ciekawi cię czemu ten bachor się przestraszył prawda Lucy?–P.”
Momentalnie upuściłam telefon na ziemię, moje ręce drżały. Obejrzałam się dookoła w poszukiwaniu osoby, która musi mnie śledzić. To sięrobiło chore, skąd ten ktoś wiedział?? Szybko podniosłam urządzenie i otrzepałam je z piasku, po czym schowałam je do kieszonki w opasce. Biegłam, jak najszybciej do domu. Wpadałam na wielu ludzi po drodze, ale oni i tak nie reagowali. Chciałam przytulić się do Zayna, pocałować jego cudowne usta. Każdy dotyk sprawia, że chcę więcej. Mimo, iż wiem, że nigdy nie będą tą jedyną to chcę spędzać dni z nim. W jakiś sposób sprawia, że nie mogę się od niego uwolnić. Jest dla mnie, jak narkotyk.
Po przyjściu do domu napiłam się soku pomarańczowego i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, po czym usiadłam na rogu łóżka. Wybrałam numer do Malika.
"Hej, mógłbyś do mnie przyjechać?”
" Jestem na spotkaniu”
" Potrzebuje się Zayn"
" Przykro mi, ale nie mogę przyjechać”
Odrzuciłam telefon daleko ode siebie i położyłam głowę na poduszkę. Gdy go potrzebuje oczywiście nie może do mnie przyjechać, tak to jest z facetami. Nagle do pokoju weszła Sarah, usiadła obok mnie.
- Co się dzieje Lucy? – zapytała łapiąc mnie za rękę.
- Nic, jestem jakaś smutna – nagięłam prawdę.
- To chodź do Starbucksa – uśmiechnęła się ciągnąc mnie w stronę drzwi.
Założyłam szybko buty, po czym zbiegłyśmy na dół. Deszcz lekko zmoczył moje włosy, lecz szybko znalazłam się pod dachem kawiarni.  Zajęłyśmy stolik w kącie przy szybie, krople deszczu monotonnie spływały po niej sprawiając, że widok był zamazany. Sarah poszła zamówić, a ja wyglądałam przez szybę. Nagle zobaczyłam mężczyzne wpatrującego się najprawdopodobniej we mnie, nie widziałam dokładnie jego twarzy, bo miał na głowie dość duży kaptur. Ludzie przechodzili obok niego, więc nie mogłam dostrzec jego budowy. Po chwili wróciła Sarah i zabrała moją uwagę na siebie.
- Zaraz przyniosą, wzięłam nam też po ciastki - oznajmiła siadajac na swoim miejscu.
- Dobrze - mruknęłam zakładając kosmyk włosów za ucho.
Ponownie spojrzałam w okno, jednak nie widziałam już tego mężczyzny. Usłyszałam miły głos kelnerki, która postawiła nasze zamówienia na stoliku. Podziękowałyśmy i zabrałyśmy się picie. Moje cappucino było wyborne. Nagle usłyszałam dźwięk sms, Sarah wyjęła telefon i go odczytała.
- Lucy strasznie przepraszam, ale muszę iść. Wypij moją kawę - odparłam biorąc torebkę, po czym wstajła. Nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę przykro.
Posłałam jej udawany uśmiech zrozumienia, a następnie zatopiłam usta w kawie. Zobaczyłam, jak do środka weszła ładna blondynka, cała przemoknięta. Szukała wolnego stolika, ale nie było owego.
- Hej, możesz przysiąść się do mnie - posłałam jej uśmiech, który odwdzięczyła.
- Dziękuje, ahh na dworze strasznie pada i musiałam się gdzieś schować - rzekła odkładając parasol.
- Rozumiem, jestem Lucy - powiedziałam zasłaniając usta kubkiem.
- Ohh ja jestem Melissa, z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Jestem cała zakręcona, to mój drugi dzień w Londynie i muszę jeszcze wszystko ogarnąć - mówiła, jak nakręcona.
- Skąd jesteś? - zapytałam biorąc łyka cappuccino.
- Z Toronto, przeprowadziłam się tutaj z rodzicami wczoraj - odparła poprawiając włosy w małym lusterku, które wyciągnęła z torebki.
- Jeśli chcesz to napij się tej kawy, moja koleżanka wzięła dosłownie malutkiego łyczka - zaproponowałam wskazując na kubek mochy.
- Dziękuje, a ty jesteś stąd? - Melissa oparła przedramienia o stół i popatrzyła na mnie.
- Tak, mieszkam niedaleko. Ile masz lat? - kątem oka zerkałam na szybę, by zobaczyć czy mężczyzna wrócił, lecz nie było po nim śladu.
- 18, a ty?
- Też, będziesz chodziła tu do szkoły?
- Tak, Lampton School czy coś takiego - odrzekła pijąc mochę.
- Serio? ja tam chodzę! - klasnęłam dłońmi, jakbym "odkryła Amerykę".
- Ohh to świetnie, będziemy się częściej spotykać. Mogłbyś pójść jutro ze mną do Ikei? chciałabym kupić coś do nowego pokoju. Mam już plan, jak będzie wyglądał. Potrzebuje wielu rzeczy, bo większość mebli została w Kanadzie. Masz ochotę pójść? - mówiła tak szybko, że prawie nie nadąrzałam.
- Jasne.
- Ostrzegam, że nie mam pojęcia, gdzie tu jest Ikea, więc musisz mi wszystko wyjaśnić.
- Wiesz, jak dojechać do Croydon? - zapytałam.
- Nie, ale popatrzę w internecie. Mieszkam na Stanwell, jakby co - odparłam wesoło.
- Ok, byłas kiedykolwiek wcześniej w Londynie?
- Byłam rok temu zwiedzać, ale nie zapamiętałam wszystkich tych ulic i miejsc. Jedynie Big Ben itp.
Od razu zauważyłam, że Melissa jest ogromną gadułą. Nie mniej jednak miała piękne, blond włosy sięgające jej do biustu. Niebieskie oczy i duże, malinowe usta stanowiły cudowne dopełnienie. Ubrana była w różową bluzkę, szary sweter oraz ciemne dżinsy.
- Która godzina? - zapytała rozglądając się w poszukiwaniu zegarka ściennego.
- 19:45 - odparłam po zobaczeniu w telefonie.
- Dobra to ja już będę się zwijać - odparłam szperając coś w torebce, po chwili wyciągnęła kartę, napisała coś na niej. Następnie wyciągnęła z portfela 5 funtów i podała mi obie rzeczy - Dzięki, miło było cię poznać Lucy, tu masz za kawę i mój numer.
- Pa, ciebie również - uśmiechnęłam się.
Przez zachumerzenia na dworze robiło się ciemno, deszcz nie przestawał padać. Wzięłam parasolkę i wyszłam ze Starbucks'a. Pognałam do mieszkania, wyłożyłam się na kanapie. Wybrałam numer do Sarah.
" Kiedy wrócisz? "
" Lucy nie wiem, ale nie mogę rozmawiać "
W tle usłyszałam głos Harrego, Nialla i Liama, zdziwiłam się lecz wtedy Sar rozłączyła się. Postanowiłam zadzwonić do Payne'a, jednak nie odebrał. To samo z Horanem, ta sytuacja wydała się na prawdę dziwna. Czemu spotkaliby się za moimi plecami? Wzięłam komputer i wystukałam oferty pracy. Skończyła mi się kasa, więc muszę znaleźć żródło dochodu. I nagle przypomniało mi się o apilkacji, która umożliwia znalezienie Iphone'a. Szybko wystukałam numer Sarah, strona pokazała, że ona lub chociaż jej telefon znajdują się na obżerzach Londynu. Wybiegłam z domu, znalazłam kolej jadącą niedaleko miejsca, gdzie aktualnie przebywała Sarah. Jechałam około 40 minut, później spacerowałam jakieś 20. Mimo, iż wciąż był to Londyn mijałam na prawdę mało osób. Kilka dziewczyn w skąpych sukienkach pędzących na imprezę, dwóch mężczyzn w garniturach i jedną ubogą kobietą. Zdziwiłam się, gdy przy wejściu do starej, opuszczonej kiemienicy zobaczyłam 5 muskularnych facetów ubranych w czarne spodnie i koszulki. Gdy mnie zobaczyli jeden szepnął coś do drugiego, po czym wybuchnęli śmiechem.
- Czego tu szukasz karzełku? - zapytał czarnoskóry.
- Co to jest za miejsce? - zapytałam widząc, że tu właśnie jest Sarah.
- Na pewno nie miejsce dla ciebie, wracaj do przedszkola - zaśmiał się drugi.
- Tu jest moja przyjaciółka! - warknęłam.
- Ohh gwarantuje ci, że już jej nie zobaczysz - odparł czarnoskóry z udawaną litością.
- Pierdol się, wejdę tam czy tego chcecie czy nie - wrzasnęłam kładąc rące na biodrach.
- Słuchaj dzieciaku idź sobie, bo cię tu nie wpuszczę - odezwał się drugi.
Byłam zła, bo jakoś musiałam się dostać do środka. Aplikacja wskazywała, że w tym budnyku jest Sarah. Prawdopodobnie byli tam też chłopcy. Wymyśliłam, że powołam się na Zayna.
- Tam jest też Zayn Malik, mój...
- Krasnalu nie kombinuj, bo Malik nawet by na ciebie nie spojrzał - wymamortał zmęczony moim natręctwem.
Zrezygnowana weszłam w pierwszę boczną uliczkę, gdzie znalazłam butelkę po piwie. Schowałam ją za siebie, po czym wróciłam do tych mężczyzn.
- Mam coś dla was - mruknęłam wyciągając szklaną rzecz i rozbijając ją o tors czarnoskórego.
Ten odsunął się, a ja wbiegłam szybko do środka. Usłyszałam, jak alarmy zaczęły wyć, a za mną unosił się krzyk. Biegłam przed siebie, nie wiedziałam, gdzie jestem. Otworzyłam drzwi od pierwzego lepszego pokoju, okazało się, że jakiś bezlitosny chłopak brutalnie wykorzystywał seksualnie nawet ładną dziewczynę. W trzech kolejnych pomieszczeniach natknęłam na taką samą sytuację. W następnym zobaczyłam zwykły składzik, a za nim kolejne drzwi przykryte płachtą. Zerwałam ją, otworzyłam zamek, po czym zbiegłam po schodach na dół. Było tam okropnie, wszystko zrobione z kamienia. Śmierdziało ściekami i ciągnęło się w nieskończoność. W końcu dotarłam do kolejnych drzwi, tym razem ogromnych, metalowych. Z trudem udało mi się je otworzyć. Na środku stał duży stół do pokera, były tam też barek, kanapy, wieża. Jednak dla mnie najważniejsze było, że przy tym cholernym stole siedziała cała ekipa. Louis w cygarem w ustach i jakąś prawie gołą laską na kolanach, Niall z drinkiem w ręku, Liam bez niczego, Harry z Sarah na kolanach i Zayn. Mój Zayn ubrany w skórzaną kurtkę, papieros w buzi, drink na obramowaniu stołu i brzydka blondynka jeździła rękoma po jego torsie. Oczywiście siedzieli tam też inni, ale ich nie znałam. Wszyscy zamarli na mój widok.
- Lucy co tu robisz?  To nie jest miejsce dla ciebie - odparł Liam z troską w głosie.
- Co tu się dzieje? - zapytałam drżącym głosem.
- Zabiorę cię do domu - odezwał się Niall.
- Nie, zaczekajcie chwilkę - rzekł Zayn mierząć wzrokiem każdego w okół.
Wstał i podszedł do mnie, złapał mocno za mój nadgarstek, aż syknęłam z bólu. Zaprowadził mnie na z tego pokoju.
- Co ty tu do kurwy nędzy robisz? - wrzasnął wściekle.
- A ty? - zapytałam, po czym tego żałowałam.
- Lucy jak sie ciebie o coś pytam to masz mi natychmiast odpowiedzieć - wysyczał.
- Byłam z Sarah w kawiarni i nagle wyszła. Gdy do niej dzowniłam usłyszałam wasze głosy, ale ona mówiła, że musi kończyć. Namierzyłam jej telefon w takiej aplikacji i przyszłam tu.
- Ja pierdole, jak tu weszłaś? - oblizał dolną wargę kładąc dłoń na czole.
- Uderzyłam ochorniarzy butelką - wymamrotałam speszona.
- Niedobrze, kurwa. Po chuja tu przychodziłaś. Musisz wrócić do domu, ale ja nie mogę stąd wyjść. Czekaj zadzownię po Deena - analizował wszystko.
- Chciałam cię pocałować - szepnęłam ledwo słyszalnie, lecz Malik to wychaczył.
Rozmawiał chwilę z jakimś Deenem, po czym zwórcił się do mnie.
- Odprowadzę cię i poczekam, aż on przyjedzie. Masz siedzieć w domu, przyjade po ciebie rano - oznajmił chwytając mnie za przedramienie i ciągnąc na górę.
Na dworze nie stali, już ci sami ochorniarze. Po chwili podjechało czarne Audi, w którym siedział mój kierowca.
- Pamiętaj co ci mówiłem, pa - warknął popychając mnie do samochodu.
Usiadłam na miejscu pasażera, zapięłam pas i spojrzałam ostatni raz na Zayna odpalającego papierosa.
- Cześć jestem Deen, a ty Lucy prawda? - odparł chłopak z szkockim akcentem.
- Tak, miło cię poznać Deen - wymamrotałam opierając głowę o szybę.
- Jestem kolegą Zayna, poznaliśmy się w jednym z klubów - zakomunikował wyprzedzając moje pytanie.
- Przepraszam, że Malik wyciągnął cię w środku nocy po mn...
- Spokojnie i tak nie spałem - uśmiechnął się.
Deen miał miodowe włosy, zielone oczy i wyraźne kości policzkowe. Wydawał się sympatyczną osobą, ale ja nie miałam natroju do poznawania go. Podałam mu tylko adres i obserwowałam drogę.
- Dzięki za podwózkę, pa Deen - odrzekłam wychodząc.
Wbiegłam do mieszkania rzucając kluczyki na szafkę. Udałam się do swojego pokoju, gdzie opadłam na łóżko. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na godzinę. 1:15.
Szybko się wykąpałam, umyłam zęby, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, bo rozmyślałam o tym co dziś zobaczyłam. Masa pięniedzy na stole, przy którym grali chłopcy. Furia Zayna na moje przyjście i dziwne miny tych, których nie znałam. Nie wiem co o tym myśleć, to szaleństwo. Na pewno jutro wyduszę z Zayna wszystko! nie zostawię tego tak, muszę wiedzieć o co chodziło.
 _____________________________________________________________________________
Witajcie :3 przepraszam, że rozdział jest tak beznadziejny, ale albo taki teraz, albo w miarę za 2 tygodnie. Dziękuje wam, że jesteście tutaj i pięknie komentujecie <3 Pamiętajcie o akcji na twitterze, możecie pisać cokolwiek chcecie związane z blogiem dodając hashtag #LifeFF. Nie wiem czy widzieliście już rozdział bloga, ale jeśli nie to odsyłam do zakładki :) Jeśli chcecie to dodam Melissę do bohaterów, bo nie ukrywam, że zagości ona na dłużej. Pamiętajcie, żeby pisać swoje propozycje shippów bohaterów ;D
-Komentarze karmią wenę.
~. Miley Cyrus <3

6 komentarzy:

  1. Super, nie mogę doczekać się kolejnego:)!

    OdpowiedzUsuń
  2. cudny! <3 kolejny! och oby Lucy nie była z Zaynem tylko z Lou ;3 i widać, że ktoś tu ogląda PLL <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu się wyprawia?! O_O
    Tak bardzo nie znoszę teraz Malik'a! -,- Ugh!!!
    Jestem ciekawa, kto wysyła Lucy te smsy... To bardzo podejrzane i straszne!
    Na miejscu Lucy, nie wracałabym do mieszkania Sarah.
    Uciekłabym z daleka od tego towarzystwa!
    Jestem ciekawa, co się stanie dalej!
    Pozdrawiam
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  4. O boze zayn to dupek haha xd czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń