poniedziałek, 23 czerwca 2014

~.10.~

Poczułam lekkie szturchnięcie, otworzyłam oczy i zobaczyłam Sarah oraz Zayna.
- To ja was zostawię - odparła moja współlokatorka, wychodząc z pokoju. Dzięki.
- Czego ty chcesz? - zapytałam ospale, przeciągając się.
- Mówiłem, że przyjadę - rzekł nie patrząc na mnie. - Mogłabyś się pośpieszyć?
- Nie - warknęłam, przecierając oko.
- Kurde, wstawaj dziewczyno - podniósł ton, denerwował się.
- Bo co? - wymamrotałam, podnosząc się.
- Bo ja ci pomogę - powiedział zdenerwowany.
Prychnęłam lekceważąco. On nie ma prawa mnie do niczego zmuszać, zwłaszcza jeśli chodzi o dłuższe spanie. Jednak Zayn myśli inaczej i nagle odsunął kołdrę, po czym wziął mnie na ręce. Krępowało mnie to, że miałam na sobie jedynie figi oraz za dużą koszulkę.
- Weź ubrania - nakazał podchodząc do szafy.
- Żartujesz? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, weź chyba, że chcesz iść w tym - odparł, przybliżając się do półek.
Sięgnęłam po pierwsze lepsze ciuchy, po czym Zayn ruszył do łazienki. Odstawił mnie dopiero w środku.
- Wyjdziesz? - zapytałam widząc, jak siada na wannie i zakłada ręce na piersi.
- Nie - uśmiechnął się zadziornie.
Przewróciłam oczami, a następnie umyłam zęby. Wykonałam lekki makijaż, na co Malik intensywnie patrzył. Gdy przyszedł czas na ubranie się musiałam go jakoś wygonić.
- Zayn, wyjdź proszę - wyszeptałam speszona.
- Po co? I tak będę widział cię nagą - odparł obojętnie.
- Nie bądź tego taki pewny - mruknęłam. - Wyjdź.
- Nie wyjdę. Ubieraj się - nie dawał za wygraną.
W końcu stanik założyłam pod bluzką od piżamy, potem było gorzej. Szybko zmieniłam koszulki.
- Dobra odwrócę się - wymamrotał Malik widząc jak bardzo się męczę.
Z ulgą ubrałam resztę, psiknęłam ciało perfumami. Poczułam dłonie Zayna na swoich biodrach, a zapach papierosów pomieszanych z mocną nutą perfum wyczułam od razu.
- Podglądałeś prawda? - spytałam, przygryzając wargę.
- Owszem - uśmiechnął się szczeniacko, co zauważyłam w lustrze.
Pokręcił lekko moim biodrami, opierając głowę na moim ramieniu.
- Idiota - burknęłam, zakładając bransoletkę.
- Ale za to twój idiota - podarował mi lekkiego buziaka w policzek.
- Jak to mój? Ty chyba lubisz szybkie numerki i nie bawisz się w stałe związki - podpuszczałam go.
- Wszystko zawsze zepsujesz - odparł oschle, oddalając się.
- Taka już jestem - rzekłam, biorąc potrzebne mi rzeczy i wychodząc. - Gdzie Sarah?
- Za nim cię obudziliśmy mówiła, że gdzieś wychodzi - zakomunikował, idąc za mną.
Wzięłam torebkę, do której wrzuciłam portfel, chusteczki, błyszczyk i spinkę. Odłożyłam ją na szafkę w przedpokoju, po czym poszłam do kuchni. Wyjęłam miskę, płatki oraz mleko. Nagle poczułam czyiś oddech na szyi.
- Mogłabyś szybciej? - zapytał nerwowo, opierając się o krzesło.
- Nie - wyszczerzyłam się, nalewając mleko.
- Zrobiłaś się trochę pyskata od naszego pierwszego spotkania - powiedział, odwracając mnie.
Od razu podciągnął mnie do góry, muskając swoimi wargami moje. Założyłam nogi na jego biodra odwzajemniając pocałunki. Malik posadził mnie na blat, po czym rozsunął moje nogi, aby się przybliżyć. Rozpoczął wojnę między naszymi językami. To był mój pierwszy taki pocałunek, ale wolę mu tego nie mówić.
Poczułam dziwny ucisk w podbrzuszu. Ujęłam twarz chłopaka dłońmi, jednak on zabrał je kładąc jedną na swój tors, a drugą złączył ze swoją.
- Lucy, wiesz, że jaa...
- Ty co? - przerwałam mu, całując jego malinowe usta.
- Śpieszę się i musimy zaraz wyjść - zepsuł wszystko tym zdaniem.
Odsunęłam się od niego z skwaszoną miną, wzięłam miskę z płatkami i usiadłam przy stole. Zaczęłam jeść nie patrząc na Zayna.
- Gdzie chcesz mnie zabrać? - zapytałam beznamiętnie.
- Na spotkanie z naszym szefem - odparł kierując się już do wyjścia.
- Kogo? - prawie się zadławiłam.
- No naszego szefa. Myślałaś, że ja nim jestem? No teoretycznie tak. On jest gościem, który nadzoruje naszą jazdę i sponsoruje tor. Muszę z nim podpisać kolejną umowę o wynajem toru -mówił, patrząc na mnie.
- A ja ci po co? - wymamrotałam, wstawiając brudne naczynia do zmywarki.
Nie odpowiedział nic tylko pociągnął mnie za rękę i zbiegł na dół. Zajęliśmy miejsce w aucie, po czym Zayn zaczął czegoś szukać.
- Proszę, to dla ciebie. Masz wziąć - powiedział dając mi ładnie zapakowane, prostokątne pudełko.
Odpakowałam starannie prezent, okazało się, że to telefon. Iphone biały 5s.
- Wiedziałam - zaśmiałam się, oglądając go.
Popatrzyłam jeszcze raz na telefon.
- Dziękuje - odparłam dając mu buziaka w policzek.
To miłe, że kupił mi ten telefon. Wiem, że zrobił to, żeby mnie kontrolować, ale on już taki jest. Tylko nie wiem, czemu Zaynowi tak na mnie zależy, czy co? Zdaje sobie sprawę, że ciągle chce zaciągnąć mnie do łóżka, a potem pewnie porzucić, ale ja się nie dam.
Zaczęłam uruchamiać komórkę, aż zatrzymaliśmy się pod ogromnym domu z basenem na obrzeżach Londynu. Wysiadłam z auta, rozglądnęłam się. Szłam za Zaynem, który był trochę zdenerwowany. Złapałam go za rękę, na co tylko się uśmiechnął. Zadzwonił do drzwi, które za chwilę się otworzyły. Stanął w nich wysoki mężczyzna z krótką ściętą, czarną fryzurką. Miał dość ciemną karnację, wyglądał mi na kogoś może z Turcji lub Grecji. Ubrany był w luźne, białe spodnie. Czarną podkoszulkę i biały, aksamitny szlafrok.
- Malik? Wejdź - rzekł z parszywym uśmieszkiem.
Wszystko w jego domu wyglądało na takie drogie, przypominało pałac. Weszliśmy do salonu, gdzie siedziały 4 skąpo ubrane kobiety. Każda była "ulepszana" przez operacje.
- A to jest? - zapytał beznamiętnie, patrząc na mnie.
- Lucy - odparł Malik, ciągnąc mnie za siebie.
- Dobrze, Karima zajmij się Lucy - krzyknął do niej.
Dziewczyna w wysokich czarnych szpilkach, czarno-złotym stroju kąpielowym i aksamitnym szlafroku podeszła do mnie. Machnęłam ręką, abym poszła za nią. Weszłyśmy do ogromnej kuchni.
- Jestem Karima - zaczęła pewna siebie.
- Lucy - powiedziałam nieśmiało.
- Chcesz się czegoś napić? - wymamrotała, otwierając lodówkę.
- Soku poproszę - wyszeptałam, oblizując usta.
- A, więc Lucy... - odparła nalewając sok. - Kim jesteś dla Zayna?
- Sama nie wiem - oparłam się o blat. - A ty dla...
- Dla Haszima? - uśmiechnęła się. - Jestem jego własnością. Robię wszystko, co on chce.
- A skąd właściwe jesteście? - powiedziałam zaciekawiona.
- Z Emiratów Arabskich - odpowiedziała, dając mi szklankę. - Haszim kupił mnie i przywiózł tu.
- Matko,współczuję. A nie próbowałaś uciec? - wyszeptałam zadziwiona.
- Znalazłby mnie. Nawet nie miałabym jak uciec, bo wszędzie są kamery i ochroniarze - rzekła obojętnie.
To, co ona mi powiedziała niczym nie równa się z moją sytuacją. Nie wyobrażam sobie mnie w takiej sytuacji. To straszne,ale faceci są debilami.
- Karima! Chodźcie tu - wrzasnął Haszim z dość dziwnym akcentem.
Kobieta posłała mi jednoznaczne spojrzenie i ruszyła do salonu. Haszim klepnął ją w tyłek, po czym wypił kieliszek jak podejrzewam whiskey. Ja stanęłam za Zaynem.
- To tyle, żegnaj - sarknął Malik, idąc do wyjścia.
Pognałam za nim, jednak ten nie zwracał na mnie uwagi. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, odpalił jednego i zaciągnął się.
- Lucy jedziemy - warknął, gdy skończył palić.
Zajęłam miejsce pasażera i obserwowałam, co Malik ma zamiar zrobić. Ten ruszył z piskiem opon, nie mogłam odczytać, gdzie chce jechać. Zobaczyłam, że zatrzymaliśmy się pod jedną z najdroższych restauracji w Londynie. Wysiadłam zaraz po Zaynie, który natychmiast złapał mocno moją dłonią i przyciągnął mnie do siebie. Wchodząc przywitał nas kelner, po czym wskazał stolik, na którym stała już woda do picia. Podał nam karty dań, następnie odszedł.
- Czemu mnie tu przywiozłeś? - zapytałam zdziwiona. Chodziło mi o to, dlaczego akurat tutaj? Co on chciał zrobić? Pewnie udobruchać mnie obiadem, żebym potem była chętna wskoczyć mu do łóżka...
- Żeby zjeść - odparł z miną, jakby to było cholernie oczywiste. Bo było, ale nie taką odpowiedź chciałam uzyskać.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - wymamrotałam nie patrząc w jego, piękne, czekoladowe oczy.
- Chcę sprawić ci przyjemność - powiedział, zerkając na mnie spod karty dań.
- Ty chcesz sprawić mi przyjemność? - udawałam zaskoczoną i w sumie faktycznie byłam.
- Dlaczego cię to dziwi? - zapytał mrużąc oczy.
- Bo jesteś ostatnią osobą, u której bym się tego spodziewała - rzekłam oschle patrząc w menu.
- Wiele razy już sprawiałem, że latały ci motylki w brzuchu - zaśmiał się, oblizując usta.
- Niby kiedy? - mruknęłam pewna siebie.
- Za każdym razem, gdy cię całuje - odparł z parszywym uśmieszkiem.
- To nie jest fajne, obrzydzasz mnie tym - burknęłam, wystawiając język - kłamałam.
- Akurat, to czemu zawsze kleisz się do mnie? Nie pozwalasz mi nawet oddychać - mówił, czując triumf.
- Głupi jesteś wiesz? - warknęłam, przewracając oczami.
Spojrzałam po raz kolejny w kartę. Podszedł do nas kelner.
- Ja po proszę panierowaną pierś z kurczaka i sałatkę grecką - odparłam z uśmiechem.
- Dobrze, a dla narzeczonego? - powiedział, na co prawie udławiłam się wodą.
- Dla mnie proszę stek i ziemniaki pieczone - rzekł, jak gdyby nigdy nic.
Kelner odszedł. Jak Zayn mógł nie zareagować na te określenie go?
- Narzeczony? - zapytałam wściekła, krzyżując ręce na piersi.
- No co? - zdziwił się, biorąc łyka swojego napoju.
- Naprawdę głupi jesteś - wymamrotałam, przewracając oczami.
Jednak od nie zwrócił uwagi na to. Widziałam, że robi coś na telefonie pod stołem, ale postanowiłam nie upominać go. W końcu i tak jestem obecnie na jego łasce. Po chwili gdzie niezręcznie wpatrywałam się w niego raczył zauważyć, że cisza jaka między nami panowała spowodowana była przez niego.
- Muszę zadzwonić, poczekaj tu - powiedział obojętnie, wstając z krzesła.
Sama wyciągnęłam swój telefon, zaczęłam przeglądać go, bo nie miałam nic innego do roboty. Szczerze mówiąc chciałam wrócić do domu. Nie mam ochoty siedzieć sama w restauracji, w której od wyjścia Zayna wszyscy się na mnie patrzą. Zegar wskazywał 15:10. Nagle jaśnie pan Zayn raczył wrócić. Zajął miejsce na przeciwko mojego, a kelner podał nam dania. Nie odzywaliśmy się do siebie do końca obiadu. Później wyszliśmy kierując się do auta. Gdy Zayn ruszył postanowiłam spytać gdzie ma zamiar mnie znowu wywlec.
- Jedziemy na tor - mruknął pod nosem. Świetnie...
Po jaką cholerę on mnie tam zabiera? Mam tego dość, muszę pogadać z Sarah.
- Louis cię będzie uczył, ja mam coś do załatwienia - oznajmił beznamiętnie, wysiadając.
I dobrze. Stęskniłam się za Lou, wreszcie będę mogła z nim pogadać. Od razu pobiegłam w jego stronę, po czym rzuciłam mu się na szyję.
- Smerfetka, heej-odparł uroczo, przytulając mnie.
Uniósł mnie, następnie okręcił się w okół własnej osi. Zayn oczywiście patrzył na nas jakbyśmy popełnili przestępstwo.
- Zostawiam was. Louis zawieź ją do domu - powiedział odchodząc.
My udaliśmy się do garażu, gdzie leciała muzyka. Poczułam coś dziwnego, miałam ochotę tańczyć. Tak, wiem to dziwne. Louis dał mi kluczyki, a ja ruszyłam. Czeka mnie ciężka praca.

Od ponad 3 godzin Louis uczy mnie jeździć, a właściwie ścigać się. Na szczęście on na mnie nie krzyczy, gdy robię coś źle.
- Okey, dobra i hamulec - instruował spokojnie.
Samochód momentalnie przechylił się w lewo. Już prawie umiem robić te całe drifty. Szczerze mówiąc podoba mi się ta cała jazda, tyle, że i tak robię to z nudów. Będąc już 2,5 tygodnia w towarzystwie Sarah i tej bandy goryli człowiek potrafi się nieźle zmienić. Same rozmawianie z nimi sprawia, że myślisz inaczej oraz inaczej funkcjonujesz. Dziwi mnie każdy z nich. Louis potrafi być miły i wysłuchać co mam do powiedzenia, ale widziałam go też w tej gorszej wersji. Niall to słodziak, wydaje mi się, że on jest tym najnormalniejszym z nich. Liam jest szczery oraz w miarę rozsądny i tylko w takiej wersji go na razie widziałam. Harry'ego jeszcze za bardzo nie znam, ale wydaje się być tajemniczy. Sarah jest moim przeciwieństwem, a jednak polubiłam ją. A o Zaynie nie wspominam.
- Dobra na dziś koniec smerfie - poczochrał moje włosy, po czym wysiadł z auta.
Ja wjechałam do garażu. Wysiadłam, a muzyka wciąż leciała. Zamknęłam oczy i tańczyłam. Mój umysł funkcjonował tańcem. Liczyły się ruchy, które wyrażały mnie. Muzyka przemawiała przeze mnie. Czułam związek z nią.
Nie myślałam czy to wszystko ze sobą współgra, ważne było czy ja czuje się pewnie. Będąc sama w tak wielkim pomieszczeniu, które mimo iż wydaje się małe, a naprawdę zmieści się w nim około 15 samochodów. Obecnie stoi tu 7, więc mam trochę miejsca.
Muzyka skończyła się, a ja zobaczyłam przyglądającego mi się Louisa w drzwiach.
- Robiłaś to z taką pasją i zapałem - zaczął podchodząc do mnie. - Byłaś niesamowita.
- Ahh nie, to takie wygłupy - kłamałam speszona.
- Przestań - złapał mnie za rękę.
- Myślę, że musimy jechać - odparłam wyrywając się.
Pognałam w stronę jego wozu. Zajęłam miejsce pasażera i czekałam na Lou. Gdy już wreszcie wsiadł mogliśmy ruszyć.
- Jestem zmęczona - wymamrotałam, opierając głowę o szybę. - Louis, jestem zmęczona.
- Wiem księżniczko, ale musisz wytrzymać do domu - odrzekł, głaszcząc mnie lekko po głowie.
- Ooo to mi się bardziej podoba od smerfetki - wrzasnęłam wesoło, klaszcząc w ręce.
- Księżniczko? Ok, mogę tak do ciebie mówić - uśmiechnął się.
- Dobra - powiedziałam zadowolona z dość krótkiej negocjacji.
Wyjęłam telefon sprawdzając godzinę. 19.45.
- Od kiedy masz komórkę? - zapytał zdziwiony.
- Zayn mi dziś kupił - rzekłam zgodnie z prawdą.
Louis tylko wytrzeszczył oczy, lecz nic nie powiedział. Zatrzymaliśmy się przed moim blokiem, Lou wpisał mi swój numer, a ja pożegnałam przyjaciela buziakiem w policzek i ruszyłam w stronę drzwi. Wbiegłam na górę, w mieszkaniu siedziała Sarah. Oglądała jakiś serial.
- Cześć - mruknęłam, opadając obok niej na kanapę.
- Hej, jak tam było? - powiedziała wesoło.
- Dziwnie, w ogóle Zayn kupił mi telefon - odrzekłam pokazując go jej.
- Uuu fajnie, wpiszę ci swój numer - mówiła, biorąc mój telefon.
Mam już dwa kontakty. Następnie Sar wpisała mój numer do swojego iphone'a 4s czarnego, jak zauważyłam.Weszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki jakiś jogurt. Wzięłam łyżeczkę i wróciłam do salonu. Zjadłam opowiadając Sarah, co robiłam dziś z Zaynem oraz Louisem. Tak się rozgadałyśmy, że gdy wybiła 00:10. Wzięłam odświeżająca kąpiel, po czym położyłam się do łóżka. Zdecydowanie byłam zmęczona i musiałam się wyspać.

________________________________________________________________________________
Witajcie :) Mam nadzieję, że rozdział wam się w miarę spodobał. Pamiętajcie, że jeśli chcecie być informowani o nowym rozdziale wystarczy podać swoją nazwę na tt i zaobserwować mnie. Wszystko to w zakładce "informowani".

-Komentarze karmią wenę.
~.Miley Cyrus <3 

7 komentarzy:

  1. Cudoowny:D kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny rozdział :) super się go czyta i czekam na kolejny rozdział xx
    http://company-arrangements.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super...:)
    Ahhh..ten Malik ciekawe co jeszcze wymyśli ...haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciągnęłaś mnie przez te opowiadanie. Dlatego jestem Ci bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Był zajebisty, jest zajebiste, więc czekam na kolejnego zajebistego rozdziała xd

    http://sometimes-we-forget-who-we-are.blogspot.com/
    http://destroyer-zayn-malik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. I oto jestem! Udało mi się znaleźć czas na przeczytanie Twojego opowiadania :)
    Bardzo spodobała mi się jego koncepcja, chociaż to jak wszystko Lucy dostaje za darmo jest dziwne i podejrzane. Strach się bać jak będzie musiała to spłacać *.* Uwielbiam ją i Zayna, chociaż zachowuje się czasem jak chuj wobec niej. Mam nadzieję na rozdział, gdzie będzie dużo tej dwójki ^^
    Cóż, pozdrawiam serdecznie i oczekuję na NN <3
    xoxox

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę zasmuciło mnie to, jak Zayn zachowuje się w stosunku do Lucy:(
    i chciałabym, żeby byli razem, wiem że będą
    czekam na nn + zapraszam do siebie badbritish-fanfiction.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń