sobota, 31 maja 2014

~.8.~

Wsiedliśmy razem do jego samochodu, a ja wciąż myślałam tylko o jednej rzeczy, która rozwijała inne myśli.
- Zayn powiedz prawdę, byłeś w jakimś burdelu? - odparłam niepewnie, musiałam znać prawdę.
- Kurde nawet jeśli, to co cię to obchodzi? - warknął uderzając dłońmi o kierownicę.
- Bo spałam z tobą do cholery, przytulałeś mnie po seksie z dziwką - wrzasnęłam pod wpływem emocji.
Nawet nie wiecie, jak bardzo tego żałowałam. On wybuchł, był cholernie zły. Zatrzymał się na jakimś opuszczonym parkingu i przechylił się w moją stronę. Uniósł się na rękach nade mną, patrzył głęboko w moje oczy, myśląc o czymś intensywnie. Po chwili przycisnął mnie do siedzenia, podniósł mój podbródek kciukiem.
- Słuchaj, gówno mnie to obchodzi. Będę pieprzył się z dziwkami, a potem wracał do ciebie i rżnął cię tak, że zapamiętasz to do końca życia. Jesteś moja, mogę zrobić z tobą, co tylko chcę. Dzięki mojej dobrej woli jesteś jeszcze dziewicą. Muszę cię lepiej pilnować złotko - mówił z wściekłością w oczach, po czym uderzył mnie z całej siły w twarz.
Moje serce biło, jak oszalałe, myśli kołotały się w głowie. Wiedziałam, że w każdej chwili ten debil może mnie skrzywdzić. Jego słowa i czyny tak bardzo mnie zabolały. Policzek szczypał mnie niemiłosiernie. Czułam złość w nim, zależy mu tylko na seksie. On nie ma jakiejkolwiek wzajemności, uprzejmości czy też miłości do drugiego człowieka.
Gdy wreszcie podjechał pod mój dom wybiegłam z płaczem nie dbając o to, że Zayn mi nie pozwolił. Szczerze to gówno mnie obchodzi, czy mu się to podoba. Nie może mną sterować, jestem wolnym człowiekiem i mam swoje prawa.
Otworzyłam drzwi od mieszkania, wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Łzy leciały strumieniami...
Chciałam wrócić do swojej przyjaciółki, ale w tym momencie wszedł Louis, a po nim Sarah.
- Co się stało? - zapytał troskliwie chłopak, siadając obok mnie na łóżku.
- Lucy, co on ci zrobił?! - odparła Sar, łapiąc za moje nadgarstki.
- Zostań z chłopakami, wrócimy nie długo - rzekł Louis pomagając mi wstać.
Tommo założył kurtkę, bo na dworze jak zwykle padało, następnie wyszliśmy z mieszkania. Nie wiedziałam, co chce zrobić, ale poddałam się jakimkolwiek zaprzeczeniom. Usiadłam wygodnie na miejscu pasażera i czekałam na dalszy obrót wydarzeń.
- Porozmawiamy za chwilę - powiedział donośnym tonem.
Nie odezwałam się w sprawie protestu, bo miałam ochotę wydusić z siebie wszystkie te przykre słowa Zayna, które skierował do mnie.
Louis zatrzymał samochód pod Cafe Nero, wysiadł i prosił bym zaczekała. Oglądałam wtedy przez okno okolicę, zauważyłam tam parę zakochanych. Też chciałabym mieć kogoś, komu mogłabym zaufać, kogo mogłabym całować wiedząc, że to lubi. Z kim mogłabym spędzić cudowne chwile mając tylko siebie.
- Trzymaj - odrzekł Louis, wsiadając do auta i podając mi kawę oraz jakąś torebkę.
Otworzyłam ją, znajdował się tam croissant maślany i babeczka.
- Dzięki - posłałam mu wdzięczny uśmiech, po czym zabrałam się za jedzenie.
To właściwie moje śniadanie, więc byłam na prawdę głodna. A Lou to moje zbawienie, on jakby czyta w moich myślach. Łyk kawy rozgrzał mnie tak, że czułam się cudownie. Mój brzuch chyba uśmiechał się ze szczęścia, a kubki smakowe wielbiły Louisa.
Zatrzymaliśmy się pod ślicznym domem. Ogród wymagał trochę większego zadbania, ale całość i tak mi się podobała.
- To twoje? - zapytałam podekscytowana, wysiadając z pojazdu.
- Tak, witaj w moich progach - wyszczerzył się otwierając drzwi.
Przywitał mnie śliczny przedpokój. Zdjęłam buty, odłożyłam je do szafki i pognałam za chłopakiem do salonu. Wszędzie brakowało kobiecej ręki, widać że żadna kobieta tu nigdy nie mieszkała. Jednak wnętrze jest całkiem ładne i gdyby tu troszkę pododawać czegoś byłoby świetnie.
Usiadłam na kanapie, przykryłam się pod kocem i czekałam na Tomlinsona.
- No dobra, koniec z tym. Lucy powiedz proszę, co on ci zrobił - patrzył prosto w moje oczy, co odrobinę mnie krępowało.
- On...mówił, że jestem jego własnością. Zabrał mnie do burdelu i kazał patrzeć na te dziewczyny, bo będę mu robić tak samo - wyszlochałam - Później wbrew mojej woli zabrał mnie do siebie. Gdy wyszłam z samochodu on nerwowo z kimś rozmawiał. Powiedział mi potem, że ma ochotę na seks. Zostawił mnie i pojechał gdzieś. Położyłam się spać, a on w nocy wrócił. Tulił się do mnie, jakby nic się nie stało rozumiesz? Rano zobaczyłam go z ręką pod moją bluzką. Był taki pewny siebie. A gdy już mnie odwoził zapytałam, gdzie był w nocy. Na co odparł, że to nie moja sprawa. Powiedziałam, że w końcu z nim spałam ,po tym jak pieprzył się z dziwkami. Wtedy wkurzył się, przycisnął mnie do fotela. Krzyczał, że może mnie rżnąć kiedy chce. Że to tylko z jego dobrej woli jestem jeszcze dziewicą.
Mówiąc to wszystko łzy leciały po moich policzkach, jak oszalałe, a serce przypominało sobie to wszystko. Każde słowo było naprawdę trudne. Od wielu lat krzyk czy w ogóle obecność innych ludzi jest dla mnie straszna. Jestem bardzo słaba emocjonalnie.
- To debil, nie słuchaj co gada. Ja zawsze cię obronię smerfetko - poczułam, jak oplata mnie swoim umięśnionymi rękoma, a jego wyrzeźbiony tors styka się z moim brzuchem.
- Ehh...dlaczego smerfetko? - zaśmiałam się przez płacz.
-Bo tak sobie wymyśliłem - wyszczerzył swoje białe zęby.
- Okey, Louis szczerze dlaczego nie masz teraz kontaktu z rodziną? - odparłam, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Ahhh...przez ciągłe kłamstwa, po prostu przestałem dzwonić i odbierać telefony, aż w końcu rodzina przestała dzwonić. Nie powiem im przecież czym się zajmuję - wymamrotał pocierając palcami o szyję.
- Nie można tak. Musisz dbać o dobre stosunki z rodzicami, ja dałabym wszystko by ich mieć -wyszeptałam, bawiąc się palcami.

4 dni później

Od tamtego incydentu nie widziałam Zayna. Nie potrafiłabym zachować się przy nim, to nie na moje nerwy. Po rozmowie z Louisem, która bardzo mi pomogła pojechaliśmy na tor i to on uczył mnie 3 godziny, ale i tak zrobiłam duże postępy. Pokazał mi jak w ogóle jeździć samochodem. Znam wszystkie przepisy oraz umiem parkować. Później wróciłam do Sarah, rozmawiałam z nią, ale ona nie pomogła mi tak, jak Lou. Następnego dnia to Niall uczył mnie jeździć, byliśmy też razem w Mc Donaldzie. To fajny chłopak, aż szkoda,że marnuje się w tych rajdach. Dowiedziałam się, że jest z Irlandii, gdzie mieszka teraz jego rodzina. Podobnie, jak Louis wyjechał na studia i rzucił je. Wiem też, że uwielbia jeść.
W piątek siedziałam z Sarah w domu i oglądałyśmy cały sezon pamiętników wampirów. Sobota zleciała bardzo szybko, bo u mojej współlokatorki był Harry. Razem zrobiliśmy obiad, po czym zjedliśmy go do ostatniego okruszka. Byliśmy też na kręglach i to tyle.

Obudziłam się wypoczęta w swoim łóżku, ubrałam kapcie i powędrowałam do łazienki. Umyłam zęby ,rozczesałam włosy. Ubrałam się, spryskałam ciało perfumami, po czym spięłam włosy w kitkę.
Pognałam do kuchni, skąd unosił się smakowity zapach. Zobaczyłam Harrego, wyciągającego ciepłe bułki z pieca i Sarah robiącą kakao.
- Cześć, chcesz bułkę? - uśmiechnął się promiennie Styles.
 -Hej, jasne, że chcę. A sam piekłeś? - odparłam, siadając przy stole.
- Tak. Nauczyła mnie babcia, jak byłem jeszcze w Holmes Chapel - odpowiedział przekładając pieczywo na talerz.
- No, kiedyś będziesz piekł tylko dla mnie - dorzuciła Sarah, obejmując chłopaka.
- Niby kiedy? - droczył się, całując Sarah w nos.
 -Jak będziemy starym małżeństwem - odrzekła, przesuwając twarz tak, że Styles zamiast w nos pocałował ją w usta.
- A skąd wiesz, że będziemy?
Zaśmiałam się głośno, po czym wzięłam swój kubek z kakao.
- Dziś Liam jeździ - oznajmił loczek, siadając na przeciwko mnie.
- Lucy dziś mamy więcej czasu, bo Harry nas zawozi - powiedziała Sarah, siadając na krześle.
- Będzie Zayn? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- Tak, a co? - odparła zdziwiona.
- To ja nie idę - odrzekłam potrząsając głową.

- Czemu? - spytał Harry.
- Harry cicho - Sarah koksnęła go w ramię.
- Nie, jest ok. Ale nie idę tam.
- Pójdź, ja będę tańczyć, ale Louis będzie twoim ochroniarzem.
- Ja mu pomogę - zgłosił się Harry.
- Niby on mi nic nie zrobił, ale sam mówił, że w każdym momencie może mnie zgwałcić -mówiłam.

Po śniadaniu razem posprzątaliśmy i zalegliśmy przed telewizorem.
- Ty to masz dobrze Sarah, chłopak ci płaci za wszystko, a ty się obijasz - zażartowałam, pakując do buzi kolejnego cukierka.
- Bardzo śmieszne - wymamrotał Styles, rzucając we mnie poduszką.
- Dobra, to co robimy? zostały 2 godziny do wyścigu - odrzekła znudzona Sar.
- Idźcie się ubierać ,a ja popatrzę - zaproponował lokers, oblizując usta.
I tak właśnie zrobiłyśmy. Sarah z Harrym zamknęli się w sypialni, a ja usiadłam na swoim łóżku.
Nie należę do tego pieprzonego świata. Wyścigi to nie jest miejsce dla mnie. Cała ta akcja z Zaynem dała mi dużo do myślenia. Jestem zbyt słaba, by udźwignąć ciężar, jaki jest mi zarzucony. Tyle nieszczęść mi życie przyniosło ,a i tak to nie stopuje. Najpierw śmierć rodziców, których nie pamiętam. A na jedynym zdjęciu, jakie mam nie widać ich twarzy, bo zostało spalone do połowy. Potem Zayn...On niby nic wielkiego mi nie zrobił, ale jego groźby są jednoznaczne. Krzyczał, że może "rżnąć mnie tak, że zapamiętam to do końca życia". Chciałabym przeżyć swój pierwszy raz z kimś kogo kocham, a nie z chamskim wariatem.
Postanowiłam ubrać się wyzywająco, by wkurzyć Malika. Nakręciłam końcówki włosów na lokówkę, wykonałam mocny makijaż i ubrałam się. Pomalowałam paznokcie na czerwono, wyszłam z pokoju. Czekałam na zakochanych, którzy zaraz po mnie ruszyli do samochodu.
- Lucy, wyglądasz zajebiście - uśmiechnęła się Sarah, lustrując mój ubiór.
- Dzięki, ty też - odparłam siadając z tyłu.
Jadąc denerwowałam się jeszcze bardziej. Boję się Zayna, a świadomość, że będziemy w jednym miejscu przeraża mnie okrutnie. Będąc przy stadionie moje ręce zaczęły drżeć. Wysiadłam ostrożnie, razem z Sarah pognałyśmy na miejsce jej pracy. Nagle zobaczyłam Malika, miał zdziwienie oraz pożądanie w oczach.

Chciałam omijać go cały wieczór ,ale pewnie i tak się do mnie przyczepi. Jednak udałam się za Sarah, która po chwili stanęła na swój podest. Zaczęła wywijać krągłościami ,a ja obserwowałam tor. Były wtedy jakieś pokazy, więc nie zainteresowały mnie. Szukałam wzrokiem Louisa, jednak nie mogłam go znaleźć. Nagle poczułam lekkie poklepanie po plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
- Cześć - posłał mi uroczy uśmiech.
- Hej, co tam? - odparłam wesoło.
- Nic, zmęczony jestem - wymamrotał, opierając się rękoma o murek za nami.
- Czym się tak zmęczyłeś? - zapytałam poprawiając włosy.
- Ćwiczeniami, wybacz, że zapytam, ale mogę cię przytulić? - odrzekł lekko speszony.
- Jasne, ale czemu? - zdziwiłam się, jednak wpadłam mu w ramiona.
- Potrzebuje ciepła, bo mi zimno - zaśmiał się.
- No dobra.
Odkleiliśmy się od siebie, po czym oboje usiedliśmy na murku obok Harrego. Natomiast Liaś przygotowywał się do swojego wyścigu. Nagle poczułam zimny przypływ wiatru na skórze, zatrzęsłam się, po czym moje ramiona okrył jakiś materiał. To Horan dał mi swoją kurtkę.
- Dzięki - uśmiechnęłam się wdzięcznie.
- Nie ma za co, ale błagam pójdź dziś ze mną do Nandos - powiedział opierając się dłońmi o murek.
- Jasne - posłałam mu rozbawiony uśmiech. - A wiesz gdzie Louis?
- Pojechał w ważnej sprawie na White City - oznajmił jakby chciał coś ukryć.
- Niall, zimno miiii - marudziłam tupiąc nogami o ziemię.
- No chodź tu - ku mojemu szczęściu uległ od razu.
Wtuliłam się w jego ciepły, umięśniony tors. Nabrałam do niego większego zaufania, tak samo jak do Louisa. Oni nie krzyczą na mnie i potrafią mnie rozśmieszyć,  pomóc.Jednak moje cudne chwile musiały zostać popsute przez tego idiotę.
- Co wy kurwa robicie? - wrzasnął Zayn.
- Pozwól, że wspomnę twoje słowa "nie twoja pierdolona sprawa" - hojraczyłam wyrywając się z objęć blondyna.
- Skończyła się sielanka, jedziesz ze mną - zmienił temat szarpiąc mnie za rękę.
- Nie, ja mam własne prawa. Nie będę twoją własnością, zawsze mogę uciec i co zrobisz? - mówiłam dumna ze swojej odwagi.
- Znajdę cię choćbyś miała wyjechać na drugi koniec świata - odrzekł z premedytacją. Widziałam. jak wzrok kilku ludzi skupił się na nas.
- Czemu ci tak na mnie zależy? chcesz mnie zaliczyć? proszę bardzo, mam już tego dość -krzyczałam zmęczona jego pretensjami.
Byłam na prawdę wściekła, jego ciągłe latanie za mną i te chamskie odzywki dawały mi do zrozumienia, że muszę wydostać się z tego piekła. Przez same zachowanie Zayna ja zmieniłam się. Nabrałam odwagi, bo potrafię mu przygadać.
Po mojej dość głośnej wypowiedzi stało się coś...jakby to powiedzieć...okropnie pobudzającego. On mnie pocałował, najpierw normalnie, a potem namiętnie.
Sama nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo chciałam wtedy, by ta chwila trwała wiecznie. Jego usta delikatnie przyssały się do moich. Przygryzł je lekko, po czym jedną rękę złapał mnie w talii i przyciągnął bardzo blisko siebie. Poczułam dziwne kłucie w brzuchu, oderwałam się od niego. Nie wiedząc, jak mam się teraz zachować pobiegłam przed siebie. Znalazłam się na parkingu, zobaczyłam pierwsze lepsze auto i oparłam się o nie. Nie mogę uwierzyć jakie zmiany zachodzą we mnie. Dałam mu się pocałować i nawet to odwzajemniłam. Jego piękne, malinowe usta pochłonęły całe wnętrze Lucy Collins.
STOP! ja tak nie mogę...
- Zawieźć cię gdzieś? - usłyszałam znajomy głos z irlandzkim akcentem.
- Do Nandos - mrugnęłam gotowa do drogi.
- Tam z tobą? oczywiście - rzekł otwierając auto.
Zapakowałam się do środka, zapięłam pas. Żartowaliśmy przez całą drogę, mogłam wtedy zapomnieć.
Zatrzymaliśmy się przed Nandos i Niall pomógł mi wyjść. Razem zajęliśmy stolik.
- Co zamawiasz? - zapytał uprzejmie.
- Zaskocz mnie i ty mi wybierz - mrugnęłam opierając się o blat.
- Okeeeey - zaśmiał się mrugając śmiesznie.
Blondyn poszedł zamówić nam jedzenie, a ja spojrzałam na swoje ręce. Te rany...One pokazują mnie. Dzisiejsze wydarzenie z Zaynem dało mi dużo do myślenia. On jest kimś innym, niż tylko idiotycznym, chamskim, zapatrzonym w siebie dziwkarzem. On jednym gestem sprawia, że miękną mi nogi.
- O to twoja niespodzianka - odparł Horan kładąc na stoliku tackę z jedzeniem.
- Dzięki - ucieszyłam się, biorąc jedzenie..
Oboje szybko zjedliśmy swoje porcje rozmawiając o tysiącach spraw, które właściwie nie miały sensu. Później Niall odwiózł mnie do domu.
Wbiegłam do łazienki,umyłam zęby. Zmyłam makijaż, po czym wzięłam szybki, odprężający prysznic. Położyłam się do łóżka i rozmyślałam.
Z Niallem czuję się wspaniale, ale Zayn mnie pociąga. Nie wiem, co się ze mną dzieje, nigdy nie czułam takiego pragnienia osoby płci przeciwnej. Dziś zabrakło mi Louisa, bo nie mogłam mu się wygadać, ale Niall odciągnął ode mnie wszystkie myśli. Zayn sprawił, że moje ciało mu uległo. A ja przez chwilę byłam gotowa oddać się mu, ale szybko zmieniłam zdanie. Coś mi tu nie gra...

_________________________________________________________________________________
Witam :) Na wstępie powiem, że w tym rozdziale mi coś nie pasuje...Jakby nie spełniał moich oczekiwań. Wy piszcie mi proszę,  co wam się tu nie podoba to dojdziemy do sedna! ;) a jak chcecie to piszcie też z kim chcielibyście zeswatać Lucy xD To na tyle, buziaki <3 

4 komentarze:

  1. Lucy z zaynem powinna być !1 rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam to opowiadanie a Lucy z Zaynem powinna być

    OdpowiedzUsuń
  3. Lucy i Zayn, niech będą razem, pliss.
    czekam na next

    storm-fanfic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucy i Zayn, ale nie od razu. Niech się trochę pomęczą! Rozdział boski! <3

    OdpowiedzUsuń