niedziela, 20 grudnia 2015

~.49.~

Od kiedy dowiedzieliśmy, że kilka wielkich organizacji chce mnie zabić, Zayn zaczął świrować. Chciał mnie chronić, ale chyba przesadzał. Postanowił, że codziennie będzie odprowadzał mnie pod drzwi szkoły i zabierał też stamtąd. Problem był taki, że nikt nie mógł pilnować mnie już w samym budynku, podczas lekcji. Wiedziałam już, że będę musiała nauczyć się samoobrony.
Następnego dnia wstałam, jak zwykle o 6:30 am. Zayn wciąż spał, a ja powędrowałam do swojej części garderoby. Wybrałam czarne rurki, szary, ciepły sweter oraz bieliznę. W łazience umyłam zęby, ubrałam się, załatwiłam potrzebę i zaczęłam wykonywać makijaż, gdy wszedł Zayn. Miał na sobie same bokserki, co spowodowało, że zgryźliwie wargę.
Był taki seksowny, jego tatuaże idealnie dopasowały się do ciemniejszej karnacji chłopaka. Momentalnie w mojej głowie pojawiły się brudne myśli, skarciłam się za nie, podkreślając oczy cieniami.
- Myślisz, że nie widzę, jak na mnie patrzysz? - usłyszałam szept przy swoim uchu. - Mam ochotę wziąć cię na tym blacie.
- Zayn - jęknęłam, odkładając kosmetyki. 
Mężczyzna położył dłonie na moich biodrach, składając mokre pocałunki wzdłuż mojej szyi. 
Czułam się wspaniale, cały strach już dawno zniknął. 
- Jesteś taka piękna - wymruczał, łącząc namiętnie nasze usta. 
Nagle odsunął się z parszywym uśmieszkiem, mówiąc że czas do szkoły. Prychnęłam, przewracając oczami. Rozczesałam dokładnie włosy, nakręcając końce na lokówkę. Gdy byłam gotowa, udałam się na dół. Spakowałam torebkę, po czym weszłam do kuchni. Zobaczyłam kawę oraz jajecznicę na stole, które przygotował Malik. 
- Smacznego - mruknął, siadając obok mnie. 
Podziękowałam, zabierając się za śniadanie. Zayn zjadł jedynie kanapkę i napił się wody. Posprzątał po mnie, gdy zajęłam się ubieraniem wygodnych botek oraz ciepłej kurtki. Wzięłam z szafki w przedpokoju małą parasolkę, bo zanosiło się na deszcz. Zajęłam miejsce w Range Roverze, a Malik ruszył w kierunku mojej szkoły. 
- Rozmawiałem z Chrisem, masz się go trzymać cały czas. Większość przedmiotów macie razem, więc będzie cię chronił - oznajmił, a ja przewróciłam oczami, co go zdenerwowało. - Nie rób tak, kurwa. 
- Przesadzasz. 
- Wręcz przeciwnie - warknął, gasząc silnik na parkingu. 
Prychnęłam, wysiadając i ruszając w kierunku wejścia. Zayn oczywiście za mną, irytowało mnie to. 
- Trzymaj się Chrisa, miłego dnia - powiedział, całując mnie w policzek. 
- Pa. 
Za nim zdążyłam wejść, zobaczyłam przed sobą szkolnego króla - Briana. Kapitan drużyny, podrywacz. Nie lubił mnie, zawsze przezywał. Kiedyś się go bałam, teraz mniej. 
- Collins, co za alfonsa sobie przyprowadziłaś? Chciałaś być fajna i poprosiłaś kuzyna, żeby udawał twojego chłopaka? - szydził ze mnie, a jego głupi koledzy śmiali się, jak idioci. 
- To jest mój chłopak, a tobie nic do tego - warknęłam, otwierając drzwi. 
- Chyba musisz być dobra w łożku, bo urodą nie grzeszysz - rzekł, wybuchając śmiechem. 
- Jest zajebiście dobra i piękna, ale ty i tak pozostaniesz na etapie pieprzenia zdzirowatych nastolatek, które nie traktują cię poważnie - wtrącił Zayn, a ja zrobiłam się czerwona, jak burak. 
- Za kogo ty się masz, facet? - zapytał Brian z drwiącym wyrazem twarzy. 
- Za kogoś, kto obije Ci mordę - i w tym momencie uderzył go z całej siły w twarz, a ja pisnęłam. 
- Zayn - podeszłam do niego, próbując go uspokoić. 
- Nikt nie będzie cię obrażał - splunął, gdy Brian zbierał się z ziemi z zakrwawionym nosem. 
- Ale nie musiałeś go bić przy tych wszystkich ludziach - skarciłam go, widząc spojrzenia uczniów. 
Byłam wściekła, teraz Brian nie da mi spokoju. A wszyscy bedą gadać, nie mógł po prostu go olać? Oczywiście musiał użyć przemocy. Denerwowała mnie jego zła strona. Wiedziałam, że potrafi zabić człowieka, że wiele przestępstw w życiu popełnił. Pewnie codziennie, gdy jestem w szkole on robi coś złego. Ma te swoje kontakty, nie wtajemniczał mnie w to, ale znam Zayna i wiem, że cały czas w coś gra. 
Weszłam na teren szkoły i od razu zobaczyłam Chrisa z Melissą. Stali zszokowani. 
- Co on właśnie zrobił? - spytał retorycznie przyjaciel, stojąc w bezruchu jedynie z otwartą buzią. 
- Nie chcę o tym rozmawiać - burknęłam, idąc do sali od angielskiego.

Cały dzień byli przy mnie przyjaciele, dałam im prezenty z Bali i Nowego Jorku, a Mel ten od Daniela, bardzo się cieszyli. Opowiadałam im cały pobyt w Stanach przez 4 przerwy. Na lekcji starałam się, jak najbardziej skupić. Jednak wciąż myślałam o Zaynie. 
Podczas przerwy obiadowej udaliśmy się do stołówki. Wzięliśmy swoje tacki z jedzeniem, siadając przy jednym ze stolików. 
Niestety, Chris i Mel zaczęli atakować mnie pytaniami o całe zajście przed szkołą. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała, więc opowiedziałam im o co poszło. 
- Widziałaś potem Briana? - spytała Melissa, a polowałam głową na "nie". 
- Matko, nie chcę wiedzieć, jak zły jest - skwitował Chris, opadając luźno na krzesło. - Ale zaraz. 
Zobaczyłam w jego oku dziwny błysk, a nowa twarzy parszywy uśmiech. Już się bałam, co zaraz powie. 
- On powiedział, że jesteś zajebiście dobra - zaczął, a ja wiedziałam do czego zmierza. - Ale przecież wy nie pieprzyliście się. 
- Właściwie... - zaczęłam, przegryzając wargę. Byłam cała czerwona. - My to zrobiliśmy. 
- O kurwa mać! - wydarli się oboje, a oczy wszystkich były skupione na nas. 
Myślałam, że spale się ze wstydu. Natomiast Melissa i Chris byli zszkowani oraz podkscytowani. 
- I ty nam nic nie mówiłaś?! - blondynka zmroziła mnie wzrokiem. - Opowiadaj. 
- To było na Bali, w jego urodziny - mruknęłam, chowając twarz w dłoniach. 
- Matko, na pewno cię niezłe przepieprzył, już wyobrażam sobie jego wielk... - wtrącił Chris, a ja uderzyłam go w ramię, aby przestał. 
- To jakoś samo wyszło, wróciliśmy z kolacji i stało się - odparłam zawstydzona. 
- Melissa, nasza mała Lucy już nie jest taka grzeczna - stwierdził niby śmiertelnie poważnie. - Trzeba to uczcić! Idziemy dzisiaj do klubu. 
- Jestem za! - Mel przybiła mu piątkę. 
- Nienawidzę was - burknęłam, chciałam już włożyć do buzi pączka, ale przypomniałam sobie, że przytyłam. 
Dopiero wczoraj wróciliśmy, dlatego jeszcze na siłowni nie byłam, ale udam się tam, jak najszybciej. Przytyłam okropnie, a muszę mieć idealną wagę, aby dobrze wyglądać przy Zaynie. A co jak się roztyje i mnie zostawi?

Po lekcjach wyszliśmy na zewnątrz, gdzie o dziwo nie czekał Zayn, a Harry z Sarah. Przywitałam się z nimi, żegnając Mel i Chrisa. Wsiedliśmy do samochodu, a Styles ruszył. 
- Mamy wiadomości - zaczęła ponuro Sarah, czyli to coś złego. - Dowiesz się wszystkiego w domu. 
- Dobrze. 
- Jezu, nie wytrzymam już. Zayn nam powiedział - pisnęła po chwili. 
- Co? 
- Jak to co? Uprawialiście seks! 
Moje policzki momentalnie zrobiły się szkarłatne ze wstydu. Zaraz się zacznie. 
- Jestem taka dumna, w końcu nie jesteś cnotką. 
Dojechaliśmy w 20 minut, Sarah starała się dawać mi "rady", ale nie słuchałam jej. 
Nie interesowały mnie rodzaje wibratorów czy najlepsze pory na współżycie. 
Zatrzymaliśmy się na podjeździe naszego domu, były tu też auta Louisa, Liama i Nialla. 
- Hej - przywitałam się, wchodząc do  środka.
Zajęłam miejsce obok Zayna, który siedział z Liam'em. 
- Wiemy, że Japonia zamierza uderzać sama. Chcą zabić Lucy, jak najszybciej. Jeszcze przed sezonem. Michael przyjedzie tu za kilka minut - mówił Liam.  
- Co chcecie zrobić? 
- Najważniejsze jest, by cię chronić. Musisz pamietać, że nigdzie nie wychodzisz sama. Poczekajmy na Micheala, on ma plan.
Denerwowałam się, bo moje życie było teraz zagrożone. Nie wiedzieliśmy, co robić. Japonia zrobi wszystko, by mnie dorwać. Pokonałam Kejiro, a Zayn go zabił. 
Nagle po pomieszczeniu rozległo się pukanie, a Niall poszedł otworzyć. Chwilę  pózniej wrócił z wysokim mężczyzną o ciemnych włosach i zaroście. Wyglądał na 30 lat, ubrany był w płaszcz Tommego Hilfigera.
- Witaj Lucy, jestem Michael - podał mi rękę, a ja niemal padłam pod jego męskim głosem. - Jak wiesz zajmuję się wyscigami i płacę twojemu chłopakowi. 
Ostatnie zdanie sprawiło, że atmosfera lekko się rozluźniła. 
 - Chciałbym z tobą porozmawiać - mruknął poważnie, siadając obok mnie. - Zayn wtajemniczył cię w cały ten świat, wiesz na czym polegają zawody. Natomiast ja wiem, że jesteś lepsza niż wielu zawodników. Pokonałaś człowieka, który od lat konkuruje z naszą ekipą. Co oznacza, że jesteś najlepsza na świecie. 
Cholernie się denerwowałam, bo w końcu ten człowiek mnie przerażał. Wyglądał, jak taki brutal. 
- Są dwie sprawy, pierwsza jest taka, że chciałbym, abyś dołączyła do nas. 
Wzięłam głęboki oddech, patrząc na miejsce Zayna, lecz go tam nie było. Palił papierosa na tarasie. 
- Chcę się ścigać - odparłam na jednym tchu, teraz albo nigdy. 
- Tylko pewnie wiesz, z czym to się wiąże - zaczął, odkaszklnął szorstko. - Teraz jesteś w bardzo złej sytuacji, bo Japończy chcą pomścić Kejiro i zabić ciebie oraz Zayna. 
- Wien o tym. 
Spojrzałam na Louisa, który siedział w kącie bardzo zdenerwowany. Sarah bawiła się rąbkiem swojej koronkowej bluzki, siedząc na kolanach Harrego, a Niall z Liam'em robili coś na komputerze. 
- Wiem, że szef Kejiro przyleci tu ze swoją ekipą za dwa dni. Mają plan, aby was oszukać. Wiemy, że chcą udawać waszych przyjaciół, coś w tym stylu.
- Lucy, zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielkim niebezpieczeństwem jest to życie? - zapytał Niall, zwracając na siebie naszą uwagę.
- Tak, chcę przyczynić się do ich klęski, a nie tylko siedzieć w zamknięciu - odparłam pewna siebie, patrząc na po kolei na każdego.

Te dwa dni były bardzo intensywne, Zayn uczył mnie samoobrony i strzelania. Pokazał mi podstawowe metody uwolnienia się oraz uderzenia. W tym czasie przygotował mnie też psychicznie do nadchodzącego wydarzenia. Gdy nadszedł ten piątek, nie potrafiłam się na niczym skupić. Do szkoły przyszłam, ale wszędzie chodziłam z Chrisem, a chłopaki na zmianę siedzieli w aucie pod budynkiem.
Do tego miałam sprawdzian z chemii, który nie poszedł mi za dobrze. Starałam się zgapić coś od Melissy, ale ona też miała pustą kartkę. Mimo to nie mówiłam nic przyjaciołom, wolałam ich nie martwić, jeszcze by namieszali i coś by im się stało.
Wyszłam ze szkoły, gdzie czekał na mnie Niall. Odparł, że zawiezie mnie do domu, bo Zayn jest bardzo zajęty. Droga minęła dosyć krępująco, starałam się rozluźniać atmosferę, opowiadając o Bali. Dojechaliśmy, a ja wbiegłam do kuchni. Byłam okropnie głodna, więc postanowiłam zrobić parówki w cieście. Zabrałam się za ich przygotowanie, nastawiłam też wodę na ciepłą herbatę. Było zimno na dworze, więc potrzebowałam się rozgrzać.
Gdy wszystko było gotowe, ruszyłam do salonu, gdzie nikogo nie było. Zabrałam się za jedzenie, włączając telewizor. Na dworze już się ściemniało i było pochmurno. Po posiłku, zaniosłam naczynia do kuchni, wracając pod koc na kanapę. Oglądałam jakiś serial, sprawdzając wszystkie portale społecznościowe w telefonie. Podejrzewałam, że chłopaki siedzą w piwnicy, gdzie Zayn trzyma broń i inne tego typu rzeczy.
Nagle usłyszałam głos Louisa, wołał mnie.
- Chodź do nas - odparł, a ja ruszyłam w kierunku wejścia do piwnicy.
Szłam za przyjacielem, trzymając go mocno za rękę. Mijaliśmy korytarze, aż doszliśmy do pomieszczenia, w którym siedzieli chłopcy. Było tu pełno ekranów, klawiatur, sejfów i oczywiście broni.
- Przyjechali już do Londynu, śpią w hotelu z kasynem, więc na pewno się dziś tam udadzą - oznajmił Liam, gdy przyszłam.
- Więc zapraszam panów do kasyna - mruknął Michael, klepiąc Zayna po ramieniu.
- Jaki mamy plan? - spytał Harry, ostrząc noże.
- Ja pójdzie do kasyna, oczywiste, że mam wygrać. Lucy ty będziesz siedzieć z Liam'em i Louisem w pokoju hotelowym, obserwujecie, co się dzieje. Do momentu, aż napiszę wam dalsze kroki. Harry z Niallem wy ubezpieczycie się w broń.
Zayn i Michael sterowali całą operacją, w sumie to mój chłopak wymyślił cały plan. Opowiadał chłopakom ich kroki, a ja skupiłam się jedynie na swoim zadaniu. Musiałam się przebrać, więc zabrałam ze sobą Louisa na górę wraz ze strojem, który dostałam od Michael'a.
Otworzyłam pokrowiec, w którym były czarne leginsy z dziwnego, specjalnego materiału. Wbiłam się w nie, po czym zobaczyłam bluzo-kurtkę z tej samej tkaniny. Założyłam ją bez żadnej bluzki. Na nogi ciężkie trapery. Włosy ułożyłam na jedną stronę z boku plotąc warkoczyki.
Do tego był plecak, ale nie otwierałam go. Po prostu zeszłam na dół, gdzie chłopcy chowali pistolety.
- Dostaniesz jeden pistolet i nóż - poinformował mnie Zayn, podchodząc bliżej. - Tu masz skrytkę na niego.
Malik wsadził broń w poszewkę przy moich spodniach, przez co lekko zadrżałam. Następnie wziął nóż i wsunął go w skrytkę w bucie.
- Gdzie jest Sarah? - spytałam, gdy Malik zapinał wszystkie paski przy skrytkach.
- U Harrego w domu razem z Zoe pod ochroną - oznajmił Niall, wiążąc buty.
- Jedziemy? - odparł Liam, pakując swojego laptopa.
Tak o to wsiedliśmy do wyścigowych samochodów chłopaków, Zayn jechał sam, ja z Liam'em. Denerwowałam się, jak cholera. Nie mogłam zostać zauważona w tym hotelu, więc dostałam okulary i perukę, którą nałożyłam podczas drogi.
- Zayn musi podjechać pierwszy, dlatego my pojedziemy jeszcze po jakieś jedzenie - oznajmił, przejeżdżając skręt do hotelu.
- Zajedź do Mc'donalds- poleciłam, widząc duży znak tego fastfooda.
Liam zrobił to, o co prosiłam. Zamówiliśmy jakieś zestawy, po czym Payne dostał sms, że możemy podjechać, co też zrobiliśmy. Hotel wyglądał, jak jakiś pałac. Pełno świateł, ekskluzywny. Na parkingu kręciły się takie samochody, o jakich nawet nie marzyłam. Mężczyźni w garniturach, a kobiety w szykownych sukniach kroczyli do wejścia do kasyna. Liam zaparkował na tyłach, wysiedliśmy z auta, udając się do środka. Przeszliśmy przez coś w rodzaju magazynu, aby wsiąść do windy.
- Potrzymaj to - polecił, dając mi torbę z laptopem.
Widziałam, że trzymał rękę na spluwie, więc przygotowywał się do możliwego niebezpieczeństwa. Na całe szczęście, gdy drzwi windy otworzyły się, nikogo tam nie było. Przeszliśmy korytarzem do pokoju numer 510. W środku siedział już Louis.
- Zayn już jest na sali, włączaj sprzęt - polecił, robiąc miejsce na stoliku.
Moje serce momentalnie się zacisnęło, Zayn był już w ludźmi, którzy chcieli go zabić. Tak bardzo się o niego bałam, najchętniej zabrałabym go z stamtąd. Zaciskałam ręce w piąstki, siadając naprzeciwko laptopa. Liam uruchomił system, a na ekranie pojawił się mój Zayn. Położyłam dłoń tuż przy jego twarzy, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Lucy, spokojnie. Nic mu nie zrobią - powiedział Louis, zabierając moją rękę. - Jestem pewien, że niedługo przyjdzie tu i powie ci, jak bardzo cię kocha.
Na jego ostatnie słowa, uśmiechnęłam się lekko. Oglądaliśmy walkę Zayna, był skupiony i cholernie seksowny.
Pierwsza godzina minęła ślamazarnie, zdążyłam zjeść swój zestaw z Mc'donalds. Obejrzałam też odcinek The Fosters. Zayn wygrywał, był niesamowity. Pijąc szkocką, ogrywał wszystkich graczy. Byłam z niego dumna.
- Lucy, możemy porozmawiać? - spytał Liam, wstając. - Louis, popatrz tu proszę.
Usiedliśmy w kącie, a szatyn wziął głęboki oddech.
- Boję się o Rachel, ostatnio jest jakaś inna. Ciągle nie ma na nic czasu, jest przemęczona. Jeśli ja nie dałbym rady, proszę pomóż jej. Zajmij się nią - wyszeptał ckliwie, a ja mocno go przytuliłam.
- Ty się nią zaopiekujesz, nie mów tak nawet - odparłam, głaszcząc go po plecach.
- Ona jest dla mnie taka ważna, zakochałem się w niej. Dziś mogę zginąć, więc proszę...
- Wszyscy możemy dziś zginąć, ale mając siebie, to my zabijemy ich - przerwałam mu, zacieśniając uścisk.
Liam naprawdę pokochał Rachel, widziałam to. Zasługuje na to, by być z nią szczęśliwy.
Usiedliśmy ponownie przed komputerem, a ja zobaczyłam, jak cytata blondynka klei się do mojego Zayna. Głaszcze go po klatce piersiowej, składając małe pocałunki na szyi i uchu chłopaka. Miałam ochotę poprzebijać jej te napompowane cyce. Szmata. Patrzyłam na to, jak obściskuje mojego mężczyznę. Chciałam zwrócić obiad, gdy przejechała swoim szponem po jego udzie. Wywłoka.
Fuknęłam, nalewając sobie trochę wódki, która stała na stoliku. Louis zaśmiał się, biorąc łyk ze swojego kieliszka.
- Nie mogę na to patrzeć na trzeźwo - prychnęłam, gdy alkohol rozlał się po moim ciele.
Po chwili usłyszeliśmy dźwięk sms, a Louis odczytał wiadomość.
- Michael mówi, że mamy czekać, aż pozostanie ich dwójka. Wtedy będzie przerwa, Lucy ma się przebrać i czekać - oznajmił, patrząc w telefon.
- W co mam się przebrać? - spytałam, wrzucając do buzi chipsa.
- Podejrzewam, że w to, co jest w plecaku - stwierdził, pokazując ręką z telefonem w stronę plecaka na łóżku.
Chwyciłam go i otworzyłam, w środku znalazłam torebkę z kobaltową suknią, szpilkami oraz biżuterią. Super.
Podeszłam do stolika, ale było mi zimno, więc usiadłam na fotelu Louisa. Podciągając nogi pod brodę, natomiast Lou objął mnie swoimi długimi rękami.
- Księżniczko, tęskniłem - szepnął mi do ucha, a ja wtuliłam się w niego mocniej.
Kolejne pół godziny było okropnie nudne, jedynie żarty Louisa jakoś ożywiały atmosferę. Liam musiał cały czas patrzeć na ruchy każdego, więc mało co mówił. Natomiast ja i Louis zaczęliśmy robić głupawe zdjęcie oraz nagrywać dubsmash. Śmiałam się, jak nigdy.
- Właśnie odpadł trzeci, został Zayn i szef Kejiro, Akinori - odparł Liam, a ja wstałam, aby się przebrać.
- Gdzie teraz będzie Zayn? - zapytałam, wchodząc do łazienki.
- Podejrzewam, że wyjdzie na dwór i zabije 2 ludzi, którzy będą próbowali zabić jego - usłyszałam z ust Liama.
Moje serce niemal stanęło, jednak szybo otrząsnęłam się i ściągnęłam bluzę. Leginsy jedynie podwinęłam do kolan. Ubrałam kobaltową suknię na jedno ramię, czarne szpilki z cekinami i odkrytym palcem oraz kolczyki. Pod sukienką, na udzie zapięłam pas z bronią i nożem.
Do srebrnej, błyszczącej kopertówki chciałam włożyć szminkę, którą przed chwilą pomalowałam usta, lecz była pełna. Znajdowały się tam magazynki, nóż oraz jakieś proszki. Wyszłam z łazienki, a chłopcy natychmiast na mnie spojrzeli.
- Wyglądasz ślicznie, księżniczko - powiedział Louis, skanując mój ubiór.
Podziękowałam, szukając perfum w swojej kosmetyczce. Spryskałam się nimi oraz dezodorantem. Użyłam balsamu oraz gumy do żucia, siadając na przeciwko laptopa.
- Dwóch skasowanych, zostało czterech - odrzekł Louis, patrząc w swojego iphone'a.
Już wiedziałam, co to oznacza. Zayn zabił dwóch ludzi. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Co Zayn teraz robi?
- Lucy, spokojnie. Jest bezpieczny, Harry i Niall kręcą się blisko niego - Liam starał się mnie wesprzeć, ale to mało dało.
- Widzę go, wszedł do łazienki - poinformował Louis, a ja spojrzałam na ekran.
Zayn stanął przed lustrem, umył ręce i ochlapał twarz. Głęboko oddychał, bał się. Wyszedł, a do Louisa przyszedł sms.
- Lucy, masz zjechać na dół do kasyna. Przejść się po sali, aby zwrócić uwagę posłańców Akinori. Zaciągnij ich w ustronne miejsce, a tam zabije ich Niall - polecił mi Louis.
- Boję się - szepnęłam, a przyjaciel przytulił mnie mocno.
- Dasz radę, a teraz leć, bo nie ma czasu - odparł, gdy wychodziłam z pokoju.
Teraz byłam sama, każdy mógł mi coś zrobić. Szłam niepewnym krokiem do windy, weszłam do niej sama. Wcisnęłam numer piętra, a moje serce biło, jak oszalałe. W co ja się wpakowałam?
Drzwi windy rozsunęły się, a ja ujrzałam ogromne kasyno, pełne ludzi i gier. Było stosunkowo głośno. Przy barze stało kilku facetów, pijących piwo. Nagle mój telefon zabrzęczał, a ja wyjęłam go z torebki.

Nieznany
10:23 pm, 23.01.2015
>Wsyp proszki z torebki do jednego drinka, które stoją na blacie na zielonej tacce - Michael<

Spojrzałam na bar, faktycznie stały tam 2 drinki. Wyjęłam z torebki proszek, po czym oparłam się blat. Starałam się wsypać truciznę tak, aby nikt nie zauważył. Chwilę później ruda kelnerka wzięła tackę i udała się z nią do stanowiska, gdzie zobaczyłam Zayna. Wzięłam głęboki oddech. Siedział tam taki skupiony. Grał w pokera z Akinori. A ta sukowata blondi stała obok, jej ręka była na JEGO ramieniu. Miałam ochotę wygryźć jej oczy, ale otrząsnęłam się i przeszłam niedaleko ich loży. Widziałam, że Akinori skinął głową do jednego sługi, który poszedł za mną. No i o to chodziło.
Kroczyłam odważnie między stolikami, zauważyłam Nialla, stojącego w kącie. Skręciłam w mniej zaludniony korytarz, znalazłam drzwi z napisem "składzik" i weszłam do środka. Był tam kolejny korytarz, miałam nadzieję, że Horan już zabił tego mężczyznę, bo były tam tylko jedne drzwi. Nie miałam, gdzie uciec.
Schowałam się w małym składziku, czekając na ruch Nialla. Jednak minęła chwila, a nawet długa chwila i nic. Postanowiłam wyjrzeć, otworzyłam po cichu drzwi i spojrzałam w prawo, w kierunku wejścia, ale nikogo tam nie było.
I nagle poczułam mocne przyciągnięcie, chciałam krzyknąć, ale mężczyzna zakrył mi buzię ręką. Tylko nie to.
Ciągnął mnie, lecz próbowałam się wyrywać. Trzymał mnie w pasie, więc nie mogłam się ruszyć. Gdzie w tym czasie był Niall?
- Zamknij się - wrzasnął łamaną angielszczyzną, popychając mnie na ścianę.
Następnie znowu mnie złapał, ciągnąc po ziemi. Byłam już martwa, przecież nie miałam żadnych szans. Chciałam się rozpłakać, ale walczyłam. Wyrywałam się mu, aż w końcu przypomniałam sobie o metodzie kilkusekundowego wyrwania. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, z całej siły pchnęłam je w tył. Napastnik odsunął się na chwilę, a ja z nadmiaru strachu i emocji sięgnęłam po nóż z paska przy nodze. Mężczyzna zaśmiał się i podszedł do mnie. Stało się, pchnęłam ostrze w jego pierś.
Spojrzał na mnie zszokowany, upadając bezwładnie na ziemię. Wrzasnęłam z przerażenia, ale szybko zatkałam buzię dłońmi.
Zabiłam człowieka.
Moje serce biło, jak szalone. Miałam wrażenie, że zaraz wyleci. Byłam w popłochu. Oczy zaszkliły się łzami, nogi były jak z waty, przez co runęłam na podłogę.
- Lucy - usłyszałam za sobą głos Nialla, ale nie odpowiedziałam. - O kurwa.
Podszedł do mnie, chwytając za moje ramiona. Pomógł mi wstać, a ja wtuliłam się w niego.
- Spokojnie, nie płacz - szeptał, głaszcząc mnie po głowie.
Nie mogłam się opanować.
- To był zły człowiek, chciał cię zabić. Dobrze zrobiłaś - tłumaczył, ale jak i tak płakałam.
Po chwili usłyszałam, że do kogoś dzwoni. Mimo to, wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
- Lucy go zabiła, zabierz ciało zanim je ktoś zobaczy.
Wzięłam głęboki oddech, słysząc to, co powiedział. Lucy go zabiła.
- Posłuchaj mnie - zaczął. patrząc w moje oczy. - Jesteś tu najważniejsza, nikt nie może cię skrzywdzić, więc on musiał ponieść karę. Będzie ci ciężko, ale zwalczysz to.
Pokiwałam głową, ocierając łzy. Unormowałam oddech, poprawiłam makijaż w aparacie telefonu i ruszyłam z Niallem z powrotem do kasyna.
- Przepraszam, że nie przyszedłem, ale musiałem pozbyć się jednego z nich - oznajmił, gdy weszliśmy środka.
Zayn wciąż grał, Akinori nie zatruł się, bo wciąż siedział przy stole.
- Kto wypił drinka z trucizną? - spytałam szeptem.
- Jeden z jego ludzi, którego potem zabiłem, bo on chciał zrobić to samo ze mną - wyjaśnił, po czym stanął w swoim kącie. - Musisz iść gdzieś indziej, nie mogę cię ze mną zobaczyć.

Michael
10:49 pm, 23.01.2015
>Dobra robota, usiądź przy stoliku obok kobiety w różowej sukience i facecie w turbanie<

Rozejrzałam się, po czym znalazłam owy stolik. Idąc do niego, zauważyła te zdzirę przy barze. Szłam pewnym siebie krokiem, gdy byłam przy niej, po prostu nie zatrzymując się, zrzuciłam szklankę z alkoholem prosto na nią. Posłałam jej zwycięskie spojrzenie, siadając przy swoi stoliku. No i się doigrała, nikt nie będzie dotykał mojego chłopaka.
Widziałam, że wrzasnęła, uciekając do łazienki. Oh, biedna.
Oglądałam grę z daleka. Czekałam tylko na jej koniec. Akinori zaczął sie denerwować, coś mu nie pasowało. Był zły, zdezorientowany. Zayn natomiast miał na twarzy uśmiech.
Czy on wygrał?
Tak, bo Akinori uderzył pięścią w stół, krzycząc coś w swoim języku. Zaczął rzucać rzeczami, a Harry natychmiast znalazł się przy Zaynie, który powiedział coś do przeciwnika. Akinori zwrócił się do dwóch poddanych, natomiast mój chłopak zwrócił się do mnie.
- Uciekaj!
Zadrżałam, widząc zmierzających w moim kierunku ludzi Akinori'ego. Pisnęłam, zbiegając po schodach. Biegłam przed siebie, a oni tuż za mną. Szukałam jakiegoś wyjścia, wbiegłam tym czasem na kuchnię. Zdziwieni pracownicy patrzyli na mnie, ale nic nie powiedzieli.
Znalazłam drzwi, które prowadziły na zewnątrz. A dokładnie na parking. Zaczęłam szperać w torebce nie zatrzymując się. Były tam kluczyki do samochodu. Nie wiedziałam jakiego, więc po prostu nacisnęłam przycisk. Lamborghini Zayna zaświeciło się, co oznaczało, że je otworzyłam. Szybko wbiegłam do środka, opalając silnik. Ruszyłam, wyjeżdżając z terenu hotelu. Jedną ręką rozpięłam sukienkę i wtedy zauważyłam jakiś plecak na siedzeniu pasażera. Otworzyłam go, była ta bluz-kurtka i buty. Wyjęłam je, starając się nałożyć bluzę, sukienkę zdjęła przez nogi, które włożyłam w trapery. Oczywiście, że Japończycy mnie śledzili. A za nimi byli Louis i Harry. Omijałam samochody, prędkość była niesamowita. Mój puls chyba przekraczał już normę. Co się do cholery działo?
Wyjęłam broń z sakiewki, przeładowując ją. Otworzyłam okno, próbując strzelić w opony przeciwnika, ale niestety nie udało mi się. Wtedy przypomniało mi się, co kiedyś zrobił Zayn. Gdy wjechałam na skrzyżowanie, zaczęłam skręcać w prawo, co zrobił też mój przeciwnik, lecz nagle zjechałam na krawężnik, driftując. A auto Japończyków zderzyło się z innym. Byłam dumna z siebie, ale zauważyłam, że tuż za mną jest jeszcze jeden samochód należący do Akinori. Przeklęłam, ruszając przed siebie. Co ja miałam zrobić? 
Do tego drugie auto rownież ruszyło do pościgu. Zauważyłam, że Louis wychylił się i zaczął strzelać do przeciwników, ale mieli dobre uniki. Prędkość była szalona, prowadziłam z ogromną adrenaliną. I wtedy przypomniało mi się o opuszczonym parkingu dwie przecznice dalej. Nacisnęłam pedał gazu, aby dotrzeć tam, jak najszybciej. Wyjechałam do podziemia, a wszystkie auta za mną. Próbowałam ich unikać, skręcając między betonowymi słupami. Zjeżdżałam coraz niżej, całe szczęście, że nie ma tu kamer. 
Dwaj służący Akinori'ego jechali tuż za mną. Musiałam coś wymyślić, aby ich zgubić. I wtedy wpadłam na pomysł, żeby wjechać na korytarz prowadzący niżej. Rozpędziłam się, wiedząc, że na końcu są dwie beczki z benzyną. Pamiętam, jak dali zdjęcie w internecie, gdy zamykali parking.
Byłam kawałek przed nimi, więc wjechałam w beczki, które się przewróciły, a benzyna rozlała się po asfalcie. Gdy widziałam przeciwników, szybko rzuciłam zapałkę, którą znalazłam w drzwiach auta. W tym momencie dziękowałam za to, że Zayn pali. 
Za mną rozniecił się ogromny ogień, a auto wjechało prosto w niego, paląc się niemiłosiernie. Całe szczęście Louis zatrzymał się przed wypadkiem. Niestety, za nim był Akinori, zaczął strzelać do mojego przyjeciela. Krzyknęłam, nie wiedząc co robić. Jednak Lou poradził sobie, przejeżdżając przez mały odcinek obok ognia, który i tak lekko otarł się o wóz. Za nim zrobił to Akinori, przyjaciel wrzasnął, aby uciekała. Wzięłam broń i wysiadałam z auta, biegnąc najszybciej, jak umiem. Tomlinson zrobił to samo. Akinori rownież zatrzymał samochód. Biegałam między słupami, próbując się ukryć. Byłam tak przestraszona, mój oddech był przyspieszony. Rozbolało mnie gardło od oddychania ustami, ponieważ na dworze było okropnie zimno. 
- Lucy, myślałaś, że mi uciekniesz? Proszę cię, twojego przyjaciela już mam. Czas na ciebie - usłyszałam, zasłaniając usta, by nie pisnąć. 
- Lucy, uciekaj - odezwał się Louis, którego potem uciszył Akinori. 
On go uderzył, poznałam to po dźwięku. 
Gdzie do cholery była reszta chłopaków? Widziałam jeszcze auto Nialla z Harrym w środku. Gdzie oni zniknęli? 
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, przecież on tylko czekał, aż mnie zabije. 
Przełknęłam ślinę, wychodząc zza słupa z  pistoletem wymierzonym w niego. 
- Jakaś ty niewinna, aż ciężko uwierzyć, że takie małe dziewuszysko pokonało mojego zawodnika - prychnął, trzymając broń przy skroni Louisa. 
- Czego ty chcesz? - parsknąłam, podchodząc bliżej. 
- Twojej śmierci, dziecinko - zaśmiał się, pocierając palce wolnej dłoni. 
Moje mięśnie napięły się, sprawiając, że zacisnęłam rękę na broni. 
Nigdy w życiu się tak nie bałam. Co miałam zrobić? 
- Poddaj się, to go puszczę - krzyknął, uderzając Louisa pistoletem w głowę. 
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukasz? 
- Na trzy oboje puszczamy broń - zadecydował, a ja zgryzłam wnętrze policzka. 
I wtedy zauważyłam coś, co było moją pewną wygraną.
- 1.
- 2. 
- 3. 
Upuściłam broń, co zrobił też Akinori. Roześmiał się, sięgając do pasa po pewnie kolejny pistolet, ale nie znalazł go, bo to Zayn stał, wymierzając nim cel. 
Akinori pobladł, puszczając Louisa, który doczołgał się do ściany. 
- Do widzenia - warknął, pociągnąć za spust.
Kula przedziurawiła go, a krew trysnęła na wszystkie strony. Mężczyzna upadł na podłogę, a z jego ust poleciała czerwona ciecz. Odwróciłam głowę, wypuszczając powietrze. 
Spojrzałam na Malika, z moich oczu momentalnie wypłynęły słone łzy. Rzuciłam się w jego ramiona, był taki ciepły. 
- Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić - szepnął, przytulając mnie jeszcze mocniej. 
I tak o to staliśmy się parą kryminalistów, przed którymi rodzice zawsze ostrzegają swoje dzieci. 
_____________________________

Powiem wam szczere, że nie jestem  zadowolona z tego rozdziału. Wyszedł dziwnie. 
O to i trochę dramy! Przed nami jeszcze cała masa ;) 
Co sądzicie? 
Raczej się już przed świetami nie zobaczymy, więc życzę wam, aby były one rodzinne, pełne radości i oczywiście prezentów. Spęźdzcie ten czas, jak najlepiej :) 
Kocham was ❤️