Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Poli ♥
Zimowy grudzień w Londynie wygląda wspaniale, miasto oświetlone tysiącami lampek. Wszyscy w świątecznym nastroju, biegają po prezenty. Ulice pełne są ozdób oraz wystaw sklepowych z promocjami na Boże Narodzenie.
Przez cały listopad skupiłam się na szkole, rodzinie. Moje oceny się poprawiły, a odnośnie pozostałych krewnych na razie nie szukałam informacji. Lekcje mnie przerosły, do tego musiałam ostro pracować nad swoim ciałem. W końcu mam swój wymarzony płaski brzuch, a taniec mi w tym pomógł. Czułam się wspaniale występując z nowymi układami.
Obudziłam się wtulona w Zayna, który wciąż spał. Wyglądał tak pięknie, jego usta były lekko rozchylone. Oczy całkowicie zamknięte, oddychał spokojnie. Ucałował policzek chłopaka, po czym wzięłam swój telefon i zrobiłam nam zdjęcie. Następnie pstryknęłam fotkę tylko Malikowi, ustawiłam ją na tapetę.
I wtedy Malik obudził się, uśmiechając się do mnie.
- Dzień dobry - powiedział, przeciągając się.
- Cześć - pocałowałam go delikatnie.
- Boże, jesteś taka piękna - wyszeptał, patrząc na mnie uwodzicielskim wzrokiem.
- Kocham cię - uśmiechnęłam się, kładąc dłoń na jego policzku.
Nagle naszła mnie myśl, która dręczyła mnie od dawna. Co robimy na święta? Wciąż nie wiedzieliśmy, jak je spędzamy, a ja wpadłam na pomysł, aby pojechać do jego rodziców. Jednak nie był to łatwy temat, bo ten nie miał z nimi kontaktu od kilku lat.
- Zayn, gdzie masz zamiar spędzić święta? - zapytałam niepewnie, przygryzając wargę.
- Z tobą, w domu - mruknął, całując mój obojczyk.
- Nie uważasz, że po tylu latach może powinieneś odwiedzić rodziców? Oni na pewno za tobą tęsknią...
- Nie, oni nie chcą mnie widzieć - burknął, odwracając się.
- To twoi rodzice, oni cię kochają. Myślę, że powinieneś pojechać do nich na święta. Na pewno się ucieszą, a teraz ja wstaję. Przemyśl to - odrzekłam, po czym wygramoliłam się z łóżka.
Zostawiłam Zayna leżącego z własnymi myślami, weszłam do łazienki, gdzie od razu umyłam zęby i rozczesałam włosy. Na szczęście miesiączka już mi się skończyła, poszłam do garderoby. Wzięłam ubrania, aby następnie wrócić do toalety. Wykonałam delikatny makijaż, spryskałam się perfumami. Ubrałam się ciepło, do czarnej, skórzanej torebki wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy i udałam się na dół. W kuchni przygotowałam sobie śniadanie oraz kubek gorącej herbaty. Posprzątałam po sobie, a chwilę później zszedł Zayn w samych bokserkach.
- Ubierz się, bo będzie ci zimno - mruknęłam, ale tak naprawdę uwielbiałam patrzeć na jego ciało.
- Ty mnie rozgrzejesz - mrugnął do mnie z parszywym uśmieszkiem, otwierając lodówkę.
- Z pewnością - powiedziałam, gdy podszedł do mnie i od tyłu położył dłonie na moim brzuchu.
Jednocześnie oparł głowę o moje ramię, całując je kilkukrotnie.
- Podrzucę cię do Westfield, bo akurat mam spotkanie w tych okolicach. Poczekaj na mnie 10 minut - oznajmił po chwili, a następnie wbiegł po schodach na górę.
Postanowiłam usiąść na kanapie, wzięłam laptopa Zayna i posprawdzałam kilka interesujących mnie rzeczy. Wciąż nie miałam swojego, bo z braku czasu nie byłam w stanie go zakupić. Ciągle mi coś wypadało.
W końcu jednak Malik ubrany w szare, jeansowe spodnie, biały tshirt z nadrukiem, szarą bluzę i do tego włożył jeanosową katanę.
- Idziemy? - odparł, zakładając buty.
Wstałam bez słowa i założyłam swoją, beżową kurtkę, czapkę, szalik oraz rękawiczki. Wyszliśmy z domu wsiadając do jego Range Rovera, którego wprost uwielbiałam. Włączyłam radio, z którego akurat leciały wiadomości.
Nie zainteresowały mnie, więc postanowiłam napisać sms do Fabio.
Lucy
19 grudnia 2014 10:17 am
> Cześć Fabio, co u ciebie?<
Fabio
19 grudnia 2014 10:19 am
>Wszystko dobrze, nie mogę spać, a w NYC jest 5 rano, ja już na nogach ;c<
Lucy
19 grudnia 2014 10:20 am
> A co się stało, że nie śpisz?<
Fabio
19 grudnia 2014 10:21 am
>Moja rodzina przylatuje z Włoch za 40 minut i razem z Danielem jedziemy ich odebrać<
Lucy
19 grudnia 2014 10:23 am
>To świetnie! Pozdrów ich ode mnie ;)<
- Z kim tak piszesz? - prawie podskoczyłam na siedzeniu, gdy z zupełnej ciszy wyrwał mnie głos Zayna.
- Z Melissą - skłamałam, przygryzają wargę.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, a ja spojrzałam na niego.
- Louis mnie odbierze, kupię też prezenty od ciebie. Kocham cię, pa - powiedziałam, całując chłopaka w policzek, a następnie wysiadłam z pojazdu.
Udałam się do wejścia, gdzie czekał już na mnie Chris.
- Cześć, czika. Gotowa na szalony shopping? - odparł uradowany, przytulając mnie i dając buziaka w policzek.
- Z tobą zawsze - uśmiechnęłam się, ściągając czapkę i chowając ją do torby.
Stanęliśmy na ruchomych schodach, które wiozły nas do góry.
- Jak tam z Malikiem? - zapytał Chris, rozpinając swój płaszcz.
- Namawiam go, żebyśmy pojechali na święta do jego rodziców - wyszeptałam nieprzekonana do tego.
- Wiesz, że to taki bad boy kochanie. On chyba nie chce, żeby jego rodzina wiedziała, że taki jest. Zostawił ich i nie odzywał się od kilku lat, ale myślę że jesteś w stanie go przekonać - mówił przyjaciel, ściągając swoje odzienie.
- No racja, dobra chodźmy na podbój sklepów, bo nie zdążymy - posłałam mu uśmiech, aby następnie udać się na wielkie zakupy.
Po godzinie miałam już prezent dla Sarah, a Chris dla siostry. Usiedliśmy w Starbucks, ja zamówiłam waniliowe latte, a mój przyjaciel americano.
- Myślisz, że moja siostra się ucieszy z tego ipoda? - spytał Chris, gdy czekaliśmy na swoje zamówienia.
- Chris, ona ma 15 lat. Będzie wniebowzięta - zaśmiałam się, odbierając kawę.
- To dobrze, dokupię jeszcze jakieś słodycze i pomożesz mi wybrać sweter świąteczny - wymamrotał, biorąc łyk swojego gorącego napoju.
- Jasne, a ja nie wiem, co kupić wszystkim. A wybieram też za Zayna - mruknęłam, siadając na fotelu.
- Napijmy się i jeszcze czegoś poszukamy - powiedział, kiedy patrzyłam na piękną bransoletkę, którą kiedyś dostałam od Malika.
Wchodząc do sklepu Chanel byłam wprost oczarowana sukienką, którą zobaczyłam na wystawie. Od razu postanowiłam ją kupić Melissie. Ona tyle razy mówiła, że marzy jej się ta firma, ale nie ma pieniędzy na oryginał. Mnie było na nią stać, więc wybrałam rozmiar przyjaciółki i poszłam sama przymierzyć. Weszłam do przebieralni, a następnie rozebrałam się. Narzuciłam białą suknię, po czym wyszłam do Chrisa, który gdy mnie zobaczył stanął w bezruchu z otwartą buzią.
- Czika, wyglądasz zajebiście - powiedział, biorąc mnie za rękę i okręcając w okół mojej osi.
- Dziękuje, ale ona jest dla Mel - uśmiechnęłam się, patrząc w lustro.
- Co ubierasz na święta? - zapytał przyjaciel, patrząc na zimowy płaszcz.
- Nie wiem, nie mam nic fajnego - mruknęłam obojętnie, przejeżdżając dłońmi po materiale.
- Musimy ci kupić coś, czym uwiedziesz Malika - rzekł Chris, kładąc dłonie na mojej talii.
- Nie wiem, czy mam tyle kasy. Musimy jeszcze kupić coś dla jego rodziny w razie czego - wymamrotałam, odwracając się do przyjaciela.
- Ile masz na karcie od Zayna? - spytał Chris.
- 30 tysięcy - odparłam po chwili namysłu.
- Żarty sobie robisz? - niemal wrzasnął, zwracając na siebie uwagę klientów sklepu. - Ja tyle przez pół roku nie zarobię za moją pensję kelnera na drugą zmianę, a twój facet daje ci tyle na zakupy?
- Chris, wiesz że Zayn ma kasę, ale ryzykuje życiem. Jeśli zdarzy się nie daj boże jakiś wypadek, ale złapie ich policja...
Na samą myśl Zayna za kratkami moje serce przyśpieszało, to byłoby nie do zniesienia. Nie poradziłabym sobie bez niego, za bardzo go kocham.
- Ale 30 tysięcy?! Ile Malik ma normalnie na koncie, nie na zakupy? - wyszeptał Chris, gdy weszliśmy razem do przebieralni.
- Nie wiem, nie chcę o tym rozmawiać - burknęłam, gdy chłopak rozpinał zamek sukienki.
Ściągnęłam ją i odwiesiłam na wieszak, a następnie ubrałam się. W tym czasie Chris, który wciąż był ze mną w przebieralni poprawiał swoją fryzurę.
Wyszliśmy z niej, a Chris znowu patrzył na płaszcz, który znalazł wcześniej.
- Jaki on jest zajebisty - mruknął, pożerając wzorkiem ubranie.
- Chodź - pociągnęłam go za rękaw i razem udaliśmy się do kasy.
Zapłaciłam za sukienkę, aby następnie ruszyć w kierunku innego sklepu. Zostały mi jeszcze prezenty dla Zayna, Rachel, Liama i Louisa.
- Chcę kupić Rachel nowy telefon, bo teraz ma jakiegoś starego, popsutego samsunga - odparłam do Chrisa, który wyciągnął swojego iphone.
- A co dla Liama i Louisa? Bo nie będzie mi się chciało potem ruszyć swój seksowny tyłem z powrotem tutaj - mruknął z uśmiech, po czym klepnął się w lewy pośladek.
- Głupi jesteś - zaśmiałam się. - Mam tylko nadzieję, że moje zdjęcia spodobają się Zaynowi.
- Spodobają na pewno, gdy ciebie nie będzie to on na stówę będzie się przy nich masturbował - powiedział z uśmiechem, a ja wybuchłam śmiechem.
Gdy miałam już prezenty dla przyjaciół, zostało mi jedynie kupić podarunki dla rodziców i sióstr Zayna. Prawda była taka, że nie miałam pojęcia, co lubią. Zdezorientowana oraz zmęczona po zakupach usiadłam na ławce.
- Co chcesz kupić mamie Zayna? - spytał Chris, kładąc swoje torby na ziemię.
- Nie wiem, ja ich w ogóle nie znam - wymamrotałam zrezygnowana.
- Sprawdź na facebooku - zaproponował przyjaciel, wyciągając telefon. - Wiesz, jak się nazywają?
- Pamiętam, że Waliyha Malik to jego siostra - odparłam po zastanowieniu.
Chris szybko wstukał w wyszukiwarkę facebooka nazwisko siostry Malika, po czym zaczęliśmy przeglądać jej zdjęcia.
- Ma iphone 5, więc możemy kupić jej case'a - odrzekł chłopak, gdy zobaczyliśmy zdjęcie Waliyhy z telefonem.
- Dobrze, a to jest chyba druga siostra Doniya - powiedziałam, wskazując na selfie Wal i drugiej siostry Zayna.
Chris wszedł w jej profil, oglądnęliśmy kilka zdjęć.
- Ile ci zostało na koncie? - zapytał po chwili, patrząc na mnie.
- Wydaliśmy już 24 tysiące, więc zostało 6 tysięcy - odpowiedziałam po kalkulowaniu.
- Kupmy jej Kors'a, każda kobieta chce go mieć - mruknął Chris.
- A mamie?
- Szalik Louis'a Vuittona - odrzekłam wstając z ławki.
Tak o to mając ponad 20 toreb szłam z obładowanym Chrisem do wyjścia z Westfield, oboje targaliśmy prezenty na święta. Byłam cholernie zmęczona, ale zadowolona, że udało mi się kupić prezenty dla wszystkich, oprócz Chrisa.
- Louis cię odbiera? - zapytał przyjaciel, gdy wyszliśmy na dwór.
- Tak, zawozi mnie na sesję dla Zayna - odrzekłam, stawiając torby na ziemi.
- Po mnie mama przyjedzie - oznajmił, wyciągając telefon.
- Dobra, widzę Louisa. Spotkamy się jeszcze 24 grudnia, pa kochanie - powiedziałam, przytulając go.
- Pa, czika - krzyknął, gdy odchodził w stronę auta matki.
Louis podjechał chwilę później, a ja pomachałam mu, aby mnie zobaczył.
- Cześć, księżniczko - przywitał się, dając mi buziaka w policzek.
- Hej, stęskniłam się - powiedziałam radośnie.
- Naprawdę? - prychnął, wsadzając prezenty do bagażnika.
- O co ci chodzi? - zapytałam zniesmaczona jego zachowaniem.
Wsiedliśmy do auta, a przyjaciel ruszył.
- Mi? O nic - wymamrotał obojętnie.
- Przecież widzę, Lou. Powiedz - wyszeptałam, kładąc rękę na jego kolanie.
- Ja ledwo przeżyłem i musiałem leżeć w łóżku cały miesiąc, a ty już sobie mnie wymieniłaś na jakiegoś Chrisa - burknął, zatrzymując się na światłach.
- Louis, proszę cię. Owszem, Chris jest moim przyjacielem, ale tak samo jak ty. Nie wymieniłam cię, jesteś moim przyjacielem, pierwszym przyjacielem. To ty mnie wszystkiego nauczyłeś, pokazałeś mi świat od lepszej strony i pomogłeś walczyć o życie, które mi z resztą uratowałeś. A ja ratowałam twoje, kocham cię oraz nigdy nie przestanę - mówiłam, patrząc na niego, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Lucy, nie płacz. Ja po prostu czułem się, jak piąte koło u wozu, gdy ty ciągle spędzasz czas z Chrisem i Melissą. Z Sarah nie spotykałaś się chyba od listopada, reszta też czuje się zaniedbana - rzekł po raz pierwszy lustrując mnie wzrokiem.
- Wiem, ale Chris i Mel to znajomi ze szkoły, więc jakoś częściej się widujemy. Jednak wiesz, że 24 grudnia robimy wspólną imprezę i zobaczę się ze wszystkimi - uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham cię, księżniczko - wyszeptał, zatrzymując się pod wielkim budynkiem.
Wysiedliśmy z samochodu, aby następnie ruszyć do środka. Udaliśmy się do windy, a Lou wcisnął przycisk z numerem 12.
- Dziękuję, że ze mną przyjechałeś - odparłam po chwili.
- Po to jestem - posłał mi lekki uśmiech.
- Mam nadzieję, że Zaynowi się spodoba - mruknęłam, przygryzając wargę.
- Spodoba się na pewno - pocieszył mnie Louis.
Drzwi rozsunęły się, a my wysiedliśmy z windy udając się do recepcji.
- Witamy w Domino Photography, w czym mogę służyć? - odrzekła brunetka siedząca za ladą.
- Jestem umówiona na sesję z Albertem Black, Lucy Collins - poinformowałam zgodnie z prawdą.
- Już sprawdzam - mruknęła klikając coś w komputerze. - Dobrze, proszę udać się do pokoju 4, na końcu korytarza.
Posłałam jej wdzięczny uśmiech i razem z Lou pognaliśmy w stronę wskazanego pomieszczenia, pociągnęłam za klamkę. Zobaczyłam dosyć dużą garderobę pełną ubrać oraz kosmetyków, dwie kobiety, jednego mężczyznę.
- Lucy Collins? Jestem Albert Black - podszedł do mnie mężczyzna, podając mi rękę.
- Tak, miło mi pana poznać - ścisnęłam jego dłoń.
- Zaraz ustalimy wszystkie szczegóły dotyczące sesji - oznajmił, witając się z Louisem.
Podeszliśmy do wieszaków, z których wybraliśmy 4 stylizacje. Najpierw ubrałam się w białą sukienkę, a makijażystka wykonała na mojej twarzy delikatny make up. Fryzjerka stworzyła z moich włosów cudowny, artystyczny nieład. Przeszliśmy do studia, gdzie na moje życzenie stworzono a'la sypialnię. Położyłam się na łóżku i wedle poleceń fotografa pozowałam. Gdy uznaliśmy, że z tym lookiem koniec, poszłam przebrać się w kolejny zestaw ubrań.
Kiedy zdjęcia miałam już gotowe poszłam się przebrać, gdy jednak wciąż ubrana byłam w sweterek i majtki oraz wysokie obcasy podszedł do mnie Louis.
- Wyszło pięknie, Zayn padnie - powiedział, przytulając mnie mocno.
- Dziękuję, a teraz lecę się przebrać, bo cycki mi wypadną spod tego swetra - zaśmiałam się pod koniec.
- Lucy, czekaj. Zayn dzwonił i pytał, gdzie jesteśmy. Powiedziałem, że poszliśmy na obiad i mały spacer - oznajmił, na co kiwnęłam głową.
Wróciłam do garderoby i założyłam swoje ubrania, następnie wyszłam. Odebrałam zdjęcia już w formacie na prezent, a następnie razem z Lou zjechaliśmy na dół.
Gdy wróciłam do domu zdjęłam buty, od razu prezenty schowałam w piwnicy, od której zabrałam kluczyk. Wróciłam do przedpokoju, gdzie zdjęłam kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki. Następnie udałam się do kuchni, z której unosił się cudowny zapach. Zobaczyłam tam Malika, siedzącego przy zastawionym stole.
- Cześć, kochanie - posłał mi dumny uśmiech.
- Hej, jejku. To cudowne, aż muszę zrobić zdjęcie - odparłam, wyciągając telefon z torebki.
Szybko sfotografowałam Zayna przy stole, po czym dałam mu namiętnego buziaka. Usiadłam na krześle, a następnie zabrałam się za pałaszowanie. To był tak wspaniały wieczór.
________________________________________________________________
Witajcie po 38 rozdziale :) Mam nadzieję, że wam się spodobał, bo ciężko mi się pisało o świętach, gdy są wakacje ☺☺
A pro po w końcu mamy wakacje! Kto się cieszy? Ja na pewno, dla was oznacza to częstsze rozdziały ;) A jak tam świadectwa?
Kochani życzę wam wesołych, bezpiecznych wakacji :*
Wróćmy do spraw Life'a, otóż 1 część tego bloga będzie naprawdę długa i podejrzewam, że napiszę może ponad 60 rozdziałów. Za to druga maksymalnie 30, chyba że najdzie mnie wena.
Wrócił Lou! Co prawda mało go dziś było, ale jednak ;) W następnym powrócą wszyscy bohaterowie, którzy ostatnio nie pojawiali się na blogu.
Kocham was mocno!! I dziękuje za niewiarygodne 42k wyświetleń ♥
Zapraszam was bardzo na moje drugie opowiadanie - KLIK