10 kom=next
Dryyyyń, dryyyyń, dryyyyyń!
Mój mózg jeszcze nie analizował, co się dzieje. Wybudził mnie jednak dźwięk telefonu, przeciągnęłam się i rozejrzałam. Leżałam na swoim łóżku razem z Melissą, na podłodze była Sarah, a Rachel rozwaliła się na fotelu. Wciąż była w ubraniach z wczorajszego wieczoru, nie pamiętałam co się stało. Po chwili Mel zaczęła się wybudzać, bo pewnie natrętny telefon nie dał jej spać. Wyciągnęłam go z torebki, po czym odebrałam połączenie od Zayna.
" Halo "
" Lucy? "
" Tak, kto mówi?"
O dziwo to nie był mój chłopak, zdezorientowana podciągnęłam się na łokciach i ziewnęłam.
" Deen, pamiętasz? Odwoziłem cię "
" Pamiętam, co się stało? "
" Zayn przyjechał do mnie w nocy, on jest postrzelony w brzuch. Opatrzyłem ranę, ale teraz jest strasznie słaby. Ja muszę jechać do pracy, proszę przyjedź po niego. Strasznie się upiera, że chce cie zobaczyć. Klucze są pod wycieraczką, a zaraz wyślę ci adres. Tylko, że musiałabyś przyjechać metrem, bo trzeba zabrać jego auto "
" Jezus Maria..."
Telefon wypadł mi z ręki, a łzy poleciały po policzkach. Zayn postrzelony?! Czułam, jak mój żołądek wywinął fikołka. A tysiące pytań latały po głowie. Czy to P? Czy Zayn przeżyje? Jak wielka jest rana?
- Lucy, co się stało? - Mel podbiegła do mnie i próbowała zrobić coś, aby przywrócić mnie do świata.
Chwyciłam telefon i mruknęłam, żeby Devon wysłał mi numer, a zaraz będę.
- Zayn'a postrzelili - wymamrotałam rozkojarzona siadając na łóżku.
- Jak to? Mów! - zaniepokoiła się Sarah.
- Nie wiem, muszę tam jechać - wstałam wkładając telefon do torebki.
- Gdzie? Lucy! Co cię kurwa dzieje? - wrzasnęła Sarah łapiąc mnie za nadgarstek.
- Jadę po niego, a wy zaczekajcie. Proszę - spojrzałam na nią błagalnie.
- Chcesz jechać, tak? - zapytała Rachel przecierając oczy.
- Muszę go zobaczyć, bo zwariuję. Pozwólcie mi już iść - odparłam otwierając drzwi.
Szybko pobiegłam na stację metra przyciągając spojrzenia ludzi, wyglądałam okropnie. Ale to się nie liczyło, musiałam zobaczyć Zayna. On tam leżał pół przytomny. Wsiadłam do wagonu i wyciągnęłam małe lusterko z kieszeni. Przetarłam lekko palcem rozmazany makijaż, poprawiłam włosy, po czym wrzuciłam gumę do buzi.
Stanęłam przy dużych drzwi domu, przy którym stało auto mojego chłopaka. Wyciągnęłam kluczyki spod wycieraczki i weszłam do środka.
Podbiegłam do Malika, który zwijał się z bólu na kanapie opatulony kocem. Złapałam go za rękę, a on swoimi zmęczonymi oczami popatrzył na mnie,
- Tak się cieszę, że jesteś - wychrypiał przykładając moją dłoń do swojego policzka.
Ja uśmiechnęłam się i złożyłam delikatny pocałunek na czole chłopaka.
- Zabieram cię do domu - wyszeptałam przytulając go.
Moje serce od razu przestało nerwowo wybijać rytm, a spokojnie biło. Wiedząc, że żyje i jest bezpieczny mogłam czuć ulgę. Wzięłam klucze od jego auta i poszłam przygotować wszystko, aby mógł wygodnie jechać. Wczołgałam go opornie, bo z moimi 160 cm nie było to łatwe. Usiadłam za kierownicą, po czym ruszyłam w kierunku swojego mieszkania.
- Zayn, co się stało? - rzekłam patrząc na niego w lusterku.
- Wiesz przecież - mruknął oschle marszcząc nos z bólu.
- Kto cię postrzelił? - zapytałam przygryzając wargę.
- Nie wiem.
Nie chcąc już go męczyć postanowiłam o nic nie pytać, dopóki się nie zdrzemnie. Pod domem czekały na mnie dziewczyny, które pomogły mi wnieść Zayna na górę. Położyłyśmy go w moim łóżku, a same udałyśmy się do kuchni.
- Co się stało? - zaczęła Rachel.
- Wybaczcie, ale głowa mi pęka. Idę się umyć - odparłam przecierając oczy.
Weszłam po cichutku do swojego pokoju i chwyciłam pierwsze lepsze ubrania. W łazience wyszorowałam zęby, zmyłam resztki makijażu oraz wzięłam kąpiel w wannie. Dokładnie umyłam ciało oraz włosy, gdy nagle zobaczyłam w lustrze coś dziwnego. Miałam na plecach napisane P. Przerażona upuściłam mydło. P mnie dotykało... Wtedy właśnie przypomniały mi się wydarzenia z wczoraj. Upiłyśmy się na imprezie i wracając podjechało jakieś auto. Wsiadłyśmy do środka, a ten ktoś jechał bardzo szybko. Widziałam czarny kaptur oraz rękawiczki. Potem zasnęłam.
Czułam się okropnie, nie zniosę tego więcej. Powiem o P komuś zaufanemu, mam dość tych sytuacji. Jednak dziwi mnie, że ten świr miał mnie w garści ale zostawił.
Osuszyłam ciało ręcznikiem, ubrałam się. Rozczesałam włosy i poszłam z powrotem do kuchni, gdzie siedziały dziewczyny. Opowiedziałam im, co się stało jedząc śniadanie.
- A pamiętacie, jak znalazłyśmy się w domu? - zapytała Rachel.
- Jechałyśmy taksówką - rzuciła Melissa.
- Dobra, ja już się zbieram. Dzięki za wczoraj, paa - pożegnała się Rachel biorąc swoje rzeczy.
- Ja też, cześć - uśmiechnęła się Mel wychodząc za Rach.
Posprzątałam po sobie i udałam się do swojego pokoju.
- Chodź tu - mruknął Zayn odgarniając kołdrę.
Położyłam się obok niego, ucałowałam go i zamknęłam oczy. Poczułam, jak ręka chłopaka oplotła moją talię.
- Lucy, dziękuje - wyszeptał w moje włosy.
- Nie masz za co, zawsze będę przy tobie - powiedział ściskając mocniej jego dłoń.
Czułam się, tak cudownie mając Zayna tylko dla siebie. Chciał, żebym to ja po niego przyjechała. Nikomu innemu nie daje swojego samochodu, nikomu innemu nie pozwala się przytulać.
- Lucy, wstawaj - obudziły mnie te dwa słowa i szturchnięcie w rękę.
- Co jest? - zapytałam ospale, wyswobadzając się z objęć Malika.
- Chodź na chwilę - ujrzałam Liama i Nialla nad sobą, po czym poszłam za nimi.
Zamknęłam pokój, aby Zayn spokojnie spał i udałam się do salonu.
- Jak z nim? - powiedział Horan usadowiając swój tyłek w fotelu.
- Rana opatrzona, ale jest słaby i śpi - oznajmiłam krzyżując ręce pod biustem.
- Wiem, że nie o tym powinniśmy gadać, ale co z wyścigiem? - wymamrotał niechętnie Payne.
- Zayn nie pojedzie, jest zbyt słaby - wtrąciłam od razu.
- To kto? my już nie możemy - odparł Niall pocierając ręce.
- Nie wiem, to nie jest najważniejsze. On musi wyzdrowieć - mruknęłam bawiąc się paznokciami.
- Lucy, oni nas zabiją jeśli nie przystąpimy do wyścigu - krzyknął Liam wymachując rękoma.
- To prawda - wtrąciła Sarah, który nagle pojawiła się w salonie.
- Lucy, może ty...
- Nie! nie proś nawet - przerwałam znając jego prośbę.
- Ale tylko ty umiesz jeździć - Horan próbował mnie przekonać.
- Zrób to dla Zayna - dodała Sarah patrząc mi prosto w oczy.
- Proszę cię Lucy - usłyszałam ochrypły głos Malika.
Odwróciłam się i zobaczyłam go opartego o ścianę. Ledwo stał na nogach, chwiał się. Razem z Liam'em pomogliśmy mu położyć się na kanapie.
- Zayn, wiesz...
Usiadłam obok, a on położył dłonie na mojej tali. Ja swoimi ujęłam jego twarz.
- Proszę cię - wybełkotał ciężko oddychając.
- No dobrze - zgodziłam się niechętnie, to będzie koszmar.
Czułam, że źle robię. Jeśli pojadę ściągnę na siebie uwagę tych Japończyków i będę mieli mnie na celowniku. Jednak nie pozwolę, by zabili chłopaków.
Zayn jest coraz silniejszy, ale nie na tyle by jeździć. Siedzi na murku i obserwuje, jak ćwiczę. Louis mi pomaga, jednak to nie zmienia faktu że cholernie się boję. Z moimi 160 cm nie mam szans, wszyscy mnie wyśmieją.
- Dobra, księżniczko. Jesteś gotowa - uśmiechnął się Lou, gdy przekroczyłam metę.
- Na prawdę? - zapytałam odchrząkając.
- Tak, idź do swojego kochasia - mrugnął patrząc na Malika.
Zaśmiałam się, po czym pobiegłam do chłopaka. Przytuliłam go, uczucie jego ciepła było takie przyjemne i wspaniałe.
Właśnie przyjechaliśmy ponownie na tor, było już pełno ludzi i świateł. Przez godzinę odpoczywałam przygotowując się psychicznie do starcia z groźnymi typami Keijirō. Myślałam, że dostanę palpitacji serca. Stojąc ubrana w niebotycznie wysokie, fioletowe szpilki i czarną sukienkę z falbanami nie czułam się komfortowo. Strasznie się denerwowałam. Chłopcy przygotowywali auto, a Sarah poszła z Rachel po picie. Nagle poczułam, jak coś brzęczy mi w torebce. To mój telefon, który wyjęłam i odczytałam wiadomość, która przyprawiała mnie o mdłości.
" Chcesz mnie w końcu poznać i to zakończyć? Czekam na ciebie kłamczucho w składziku za budynkiem. Buziaki -P. " (ang. " Do you want to know who i am and let it gone? I'm waiting for liar in storeroom. Kisses -P. " )
Przez głowę przeleciały mi wszystkie myśli, a nogi ugięły się. Myślałam, że P zniknęło. Że ktoś sobie odpuścił, ale najwidoczniej nie. Po tej akcji z częścią cholernie się bałam, bo jeśli oni pomyśleliby że to ja majstrowałam przy aucie przeciwnika Louisa to pewnie, by mnie zabili. A ja zostałam wrobiona przez P. Potem historia z oponami, zacisnęłam zęby i spojrzałam na zegarek. Jeszcze 7 minut do wyścigu, zdążę. Zaciskałam ręce w piąstki idąc za budynek. Kurewsko się bałam i nie mogłam znieść tego, że za chwilę zobaczę tego świra. Zobaczyłam składzik, zamarłam. Przełknęłam nerwowo ślinę i otworzyłam drzwi. Znalazłam sznurek, który pociągnęłam a światło zapaliło się. Dosłownie całe ściany były obwieszone zdjęciami, moimi zdjęciami. Co robiłam przez ten miesiąc było uwiecznione na fotografii. Moją uwagę przykuły te, na których leżałam w samochodzie a obok mnie Melissa. Na następnych widać moją rękę i Sarah z Rachel. Na dużym stole leżało pudełko z paragonami po moich zakupach, lala wyglądająca jak ja oraz jakieś papiery. Dalej stało duże biurko, pełno komputerów i mrugających przycisków. Nagle usłyszałam trzask, odwróciłam się, poczułam jak ktoś przykłada mi coś do ust. Widziałam rękę w czarnej bluzie oraz rękawiczce, potem odpłynęłam.
Czułam jakąś blokadę, moje ciało odmawiało posłuszeństwa. A chłód, który je przeszywał co chwilę narastał. W końcu udało mi się otworzyć oczy. Miałam związane ręce i nogi sznurem, byłam cała brudna, a sukienkę miałam podartą. Leżałam na podłodze w ciemnym pomieszczeniu przypominającym więzienie. Moje serce waliło, jak szalone. Co ja tu robię? Byłam przerażona. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, a chwilę później drzwi otworzyły się. Ujrzałam w nich wysoką, umięśnioną postać. To mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach. Podszedł do mnie, po czym podciągnął mnie do góry.
- Obudziłaś się w końcu - wysyczał patrząc mi w oczy.
- Kim jesteś? - warknęłam z wściekłością w oczach.
- Jestem twoim koszmarem, Lucy. Jestem z tobą nawet, kiedy myślisz że jesteś sama. Jestem w twoim umyśle i pod twoją skórą, jestem P - mówił lustrując mnie całą, był taki poważny i dokładny.
- Czego ty kurwa chcesz? - załkałam, czułam się taka zagubiona i bezsilna.
- Księżniczko - założył kosmyk moich włosów za ucho, lecz szybko odsunęłam się co wywołało uśmiech na jego twarzy - Ode mnie nie uciekniesz. Ale pewnie chcesz wiedzieć, czemu tu jesteś. Powiem ci, że ty nic nie zrobiłaś. Nic. Twój ukochany Zayn namieszał tyle, że w twojej główce się to nie zmieści.
- O czym ty gadasz? - mruknęłam zdziwiona, co Malik ma wspólnego z P?
- Lucy, on nie jest tym za kogo się podaje. Zasługuje na ból i cierpienie, odbiorę mu wszystko - odparł chodząc po pokoju z wściekłą miną. Myślałam, że zaraz wybuchnie, ale jednocześnie nie wierzyłam w jego słowa - Odbiorę, tak jak on on odebrał mi wszystko co miałem.
______________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM ZA ZWŁOKĘ!!
Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział. Starałam się napisać go najlepiej, ale nie wiem czy wyszedł, chociaż na 50%. Spodziewaliście się? Jak myślicie, co Zayn zmalował? XD Teraz się namieszało, ale w następnych rozdziałam wszystko się wyjaśni.
Poza tym ja widziałam, że chyba 5 komentarzy było od tej samej osoby z anonima. Trochę mi przykro, że nie chcecie komentować. Według ankiety jest was 26...
Drogie anonimki! podpisujcie się proszę, choćby jakimś przezwiskiem lub nazwą z tt.
DZIĘKUJE ZA 11 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!!! KOCHAM WAS <3
10 kom=next ;)
Napisałam wersje angielską tego SMS od P, bo ona po prostu lepiej brzmi. Jednak nie jest identyczna, jak wersja po polsku :)
- Komentarze karmią wenę.
~. Miley <3