wtorek, 22 kwietnia 2014

~.5.~

Życzę ci od­wa­gi, jaką ma słońce, które codzien­nie od no­wa wschodzi nad wszelką nędzą świata.
Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce.Ono nie omi­ja ni­kogo. Ciebie też nie omi­nie,
Jeśli nie scho­wasz się w cień. Z każdym dob­rym człowiekiem, który za­mie­szku­je ziemię, wschodzi ja­kieś słońce. 

-.Phil Bosmans


Obudziłam się dokładnie o 11:30 am. Wygramoliłam się z łóżka, ubrałam jak zwykle ciepłe, lecz nowe kapcie. Udałam się do kuchni, gdzie zastałam o dziwo nieskacowaną Sar.
- Cześć, masz kakao - odparła wesoło, podając mi gorący kubek.
- Dzięki, a co dzisiaj robimy? - rzekłam, siadając przy stole.
- Chłopcy zaprosili nas na obiad - oznajmiła, zajmując miejsce obok mnie.
Ja już nie wytrzymam! Ciągle się z nimi spotykamy, to robi się chore i męczące. Rozumiem, że Harry to chłopak Sarah, ale czy oni nie mogą spotykać się beze mnie i reszty tej bandy goryli? 
- Ja nie idę! - zaprotestowałam, biorąc łyk kakao.
- A właśnie,że tak. Musisz poznać ludzi, a właśnie dziś jest impreza u nas. Zaproszę znajomych - mówiła, jak nakręcona.
Przewróciłam oczami, wzięłam talerz z naleśnikiem, którego zrobiła Sar. Zabrałam się za jedzenie, bo byłam bardzo głodna.
- Podoba ci się Zayn? - palnęła moja współlokatorka przez, co widelec wypadł mi z ręki.
- Chyba tobie się coś w główce poprzewracało - kpiłam z niej.
- A ten taniec ? - dopytywała, była taka ciekawska.
- Bałam się mu odmówić - wyszeptałam po części zgodnie z prawdą.
- Akurat, dobra idź się ubierz - powiedziała, wkładając brudne kubki do zmywarki.
Jak nakazała, tak zrobiłam. Pognałam do swojego pokoju, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ubrania. Następnie ruszyłam do łazienki, umyłam starannie zęby oraz rozczesałam włosy. Założyłam ciuchy, które kupiłam wczoraj z Sarah, po czym wyciągnęłam kosmetyki. Jeśli chodzi o umiejętność malowania, to kiepsko ze mną nie jest na szczęście.
Zrobiłam kreski eyelinerem, delikatnie przejechałam tuszem po rzęsach, a kości policzkowe lekko potraktowałam różem. Natomiast usta podkreśliłam różową szminką.
Do torebki wrzuciłam: chusteczki, portfel, klucze, mały notatnik, długopis, kobiece sprawy, gumy do żucia, perfumy Katy Perry Killer Queen, szminkę.
Weszłam do przedpokoju i czekałam na Sar, która przyszła wystrojona 5 minut po mnie. Zbiegłyśmy na dół, gdzie czekały już na nas dwa samochody. Jeden czarny, a drugi biały.
- Ten jest Harrego, ja idę tam. Ty idziesz do białego - mówiła Sarah, po czym udała się w przeciwną stronę.
To dziwne, ale trudno.
Otworzyłam drzwi od samochodu, który mi wskazano i kto tam siedział? Zayn...
- Wsiadaj - warknął nawet na mnie nie patrząc.
Zajęłam miejsce pasażera, ale o dziwo nikogo oprócz nas w środku nie było.
- Czemu jedziemy sami? - zapytałam zdezorientowana całą sytuacją.
- Bo oni jadą do sklepu kupić jedzenie na imprezę - odparł chłodno ruszając.
- A my to niby gdzie? - prychnęłam lekko zdziwiona.
- Na tor - powiedział skupiony na drodze. - Będę ćwiczył.
- Ja tobie jestem potrzebna? - spytałam oschle.
- Tak - odpowiedział krótko.
To wszystko robi się na prawdę dziwne. Wiedziałam, że tak łatwo nie dostanę mieszkania, ale ciągle wiążą się z tym jakieś haczyki.
- Od dziś jesteś moja. Należysz do mnie - powiedział, nie patrząc na moją osobę.
- Słucham? - zdziwiłam się.
- Dobrze słyszałaś - burknął, skręcając w prawo.
Co kurwa? Co on sobie myśli? nabrałam odwagi, więc owszem przeklinam. Jednak nie potrafię mu odpowiedzieć. Nie ma prawa trzymać mnie w niewoli, jestem człowiekiem, nie zabawką.
Zatrzymaliśmy się gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam. Parking za opustoszałym budynkiem. Wysiadłam z auta sama, bo Zayn dżentelmen pierwszej klasy nie wpadł na pomysł, by otworzyć mi drzwi. Udaliśmy się na start, a tam czekało na nas auto wyścigowe Malika. Wsiadłam do środka i czekałam na dalszy ciąg.

Szybko samochód ruszył, a ja wbiłam się w fotel. Prędkość, z jaką Zayn prowadził jest ogromna.
- Podoba się? - zapytał po chwili.
- Tak, ale wciąż nie rozumiem czemu to jestem! - krzyknęłam wnerwiona.
- Bo jesteś ciągle ze mną - mrugnął robiąc drift.
- Naucz mnie, tak jeździć - palnęłam bez przemyślenia.
W jego oczach wyczytałam radość, którą próbował przykryć obojętnością.
- Nie dasz rady - droczył się ze mną.
- Będę lepsza od ciebie - wyszczerzyłam się.
-To masz-rzekł puszczając na moment kierownicę.
Przestraszyłam się tak, że moje oczy były wielkości orzecha.
- Haahahah spokojnie. Ze mną nic ci się nie stanie - zaśmiał się. - Masz prawo jazdy?
- Nie rób tak więcej i nie mam - odrzekłam zła jego zachowaniem.
- Zdaj je to cię nauczę - nakazał, co mi się wcale nie spodobało.
- Czemu? - wymamrotałam. - Ty mnie naucz.
-Mało czasu...No dobra - szeptał pod nosem.
Zatrzymaliśmy się na mecie.
- Ok, zamiana - zarządził Malik, wysiadając z auta.
Byłam zdziwiona, ale przesiadłam się. W końcu życie jest krótkie.

- Próbuj dalej. Tak, tak. Prawo - krzyczał Zayn.
Ćwiczę już 5 godzin! Ale nie poddaję się, a nawet dobrze mi idzie. Pojechałam już 300 m, więc możecie być dumni. Dziwię się, że Mulat dał mi swoje auto, ale trudno, bo to nie mój problem.
- Okej starczy - odparł po moim przyjeździe na metę.
Wysiadłam z samochodu, podałam Zaynowi kluczyki i ruszyłam w stronę jego BMW. Zmęczył mnie ten dzień, bo nie ukrywam, że jako "własność Malika" muszę robić to, co on mi każe. A jak się darł,b o coś źle zrobiłam to jeszcze oczekiwał przeprosin, ale tacy są faceci.
- Jedziemy do mnie, a potem na spotkanie - zakomunikował ruszając.
- Nie! ja chcę być w domu za 10 minut! - zaprotestowałam, uderzając ręką o fotel.
- Lucy nie marudź - jęknął znudzony Malik.
Agrrr...wkurzyłam się. On zaraz zrobi ze mnie swoją niewolnicę. Na szczęście, gdy wrócę do Sarah to nie będę pod jego nakazem.
Zayn wjechał na podjazd pięknego domu, który mnie wprost zachwycił. Nigdy nie przyszło mi mieszkać lub w ogóle być w takich luksusach. A raczej pokój w bidulu nie przypomina królewskiej komnaty.
Otworzyłam drzwi, wyskoczyłam z auta i udałam się za Zaynem do środka .Przywitał mnie śliczny przedpokój.
- Masz to, przebierz się w łazience i czekaj na mnie - rzekł rzucając mi torbę, która wcześniej leżała na szafce.
Obróciłam się na pięcie, weszłam do wskazanego przez Zayna pomieszczenia. Brąz, który tam panował zachwycił mnie, bo jak na faceta ma na prawdę dobry gust. Stanęłam przed lustrem, rozpuściłam włosy, a łza poleciała mi po policzku. Tak właściwie to pod toną makijażu była ta sama Lucy. Osamotniona dziewczyna,nie radząca sobie z problemami. Poddająca się, bo nie umie walczyć. Jej dusza jest zbyt słaba, by odmówić lub zaprotestować.
Ze świstem wypuściłam powietrze z ust i sięgnęłam po torebkę. Wyjęłam z niej sukienkę, która moim zdaniem była zbyt seksowna, jak na mnie. Nie pasuję do takich ubrań, ale nie chcę rozgniewać Malika, bo pewnie by mi coś zrobił.
Wbiłam się w sukienkę, poprawiłam włosy i sięgnęłam po buty. Że co?!? Ja mam w tym chodzić? Na pewno nie, przecież 10 cm w takich szpilkach nie przeczłapię. Włożyłam je z przymusu i wstając już się zachwiałam. Schowałam stare ubrania do swojej torebki, wyszłam niepewnie z łazienki, po czym rozglądałam się nie wiedząc, gdzie dalej iść. Błądziłam po domu, aż przypadkiem wtargnęłam do kuchni. Przejechałam ręką po blacie, mierzyłam wzrokiem całe pomieszczenie. Nagle przed oczami ukazały się schody, ruszyłam w ich stronę. Wdrapałam się cichutko na górę, zobaczyłam jedyne otwarte drzwi. Obserwowałam, co dzieje się w pokoju.
- Mogę? - zapytałam nieśmiało.
- Wejdź, ale miałaś czekać na dole - warknął, wrzucając coś do kieszeni od spodni.
- A więc, gdzie jedziemy? - odparłam patrząc na zdjęcie na półce.
Zayn był na nim z jakąś blondynką, najprawdopodobniej się wygłupiali patrząc na ich miny.
- Zostaw to! - wrzasnął zabierając mi fotografię.
- Przepraszam - wyszeptała zasmucona.
- Dobra, chodź - burknął szarpiąc mnie za nadgarstek.
Zbiegliśmy na dół, Malik wziął kluczyki, po czym wyszedł z domu. Zaprowadził mnie pod samochód, a sam zasiadł za kierownicą. Ja zajęłam miejsce pasażera.
- Powiesz mi, gdzie jedziemy? - powiedziałam lekko zdenerwowanym tonem.
- Na spotkanie z Keijirō - odpowiedział w końcu.
- Po co?!? chłopcy wiedzą? - dopytywałam zdziwiona.
- Musimy omówić coś, a oni nie wiedzą - wymamrotał pod nosem.
- W takim razie ja jestem twoją lalą do towarzystwa? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Nie. Od dziś jeździsz wszędzie ze mną, bo tylko ja mogę cię chronić - odparł.
Siedziałam buzując w sobie złość. Nie podoba mi się ta opcja.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem za Londynem. Malik wysiadł wypuszczając powietrze przez zęby. Złapał mnie mocno za rękę, po czym ruszył w stronę wejścia. Ochroniarze przepuszczali nas bez żadnego sprawdzania. Aż w końcu dotarliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Dym, smród, faceci z cygarami, roznegliżowane kobiety, alkohol. Miałam ochotę zwymiotować, to zupełnie nie są moje klimaty.
- Zayn Malik u mnie, co cię sprowadza? - odezwał się, jak myślę Keijirō.
- Nie udawaj, że nie wiesz - warknął Mulat podchodząc bliżej.
- Dobrze, panie zostawcie nas - rzekł wstając z kanapy.
- Ona zostaje! - Zayn pociągnął mnie do siebie.
- A kim ona jest, żeby zostać? - Japończyk zmierzył mnie wzrokiem.
- Ważną osobą - skłamał, chyba.
- Ahhh tak...Keijirō - pocałował wierzch mojej dłoni.
Obrzydziłam się, ale nie mogłam protestować.
- Więc lala, którą obracasz jest taka ważna? - szydził sobie z nas, miałam ochotę wypierdolić mu jedynki na spacer.
- Odpierdol się od niej! - wrzasnął Malik - Przejdźmy do rzeczy.
- Tylko pytam. Tu masz umowę - podał mu kartkę.
Ciekawe o co chodzi, ale nie mogę tak po prostu zapytać.
Zayn przeczytał ją uważnie, podpisał i oddał Keijirō. Wyszliśmy energicznym krokiem z budynku, udaliśmy się do auta. Z piskiem opon zniknęliśmy z tego paskudnego miejsca. Nie odzywałam się do Zayna, aż podjechał pod swój dom.
- Zawieź mnie do domu! - nakazałam, byłam już cholernie zmęczona.
- Śpisz tutaj - warknął, wysiadając z pojazdu.
Szarpnął za mój nadgarstek i wepchnął do środka. Zdjęłam szpilki, po czym rzuciłam je w kąt. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 11:56 pm.
- Jestem zmęczony, idę spać -wymamrotał wchodząc na górę.
- A ja? - zapytałam.
- Idziesz ze mną - odparł zbyt pewny siebie.
Zrobiłam tak, jak kazał. Usiadłam na rogu łóżka i czekałam na dalszy obrót wydarzeń.
- Lucy. zakochałaś się kiedyś w...
- Nigdy nie byłam zakochana - przerwałam, nie lubię tych tematów.
- Jak to? - zdziwił się, drapiąc kark.
- Oprócz was w życiu znałam tylko 1 chłopaka - wyszeptałam, patrząc na swoje palce.
Nastała krępująca cisza. Najwidoczniej dla takiego podrywacza to dziwne, że nie byłam w 14487 związkach.
- Mogę cię o coś zapytać? - przerwałam ciszę dosyć niepewna tego, co robię.
- Jasne - uśmiechnął się, patrząc mi w oczy.
- Jakie masz tatuaże? - odrzekłam przygryzając wargę.
- Chcesz je zobaczyć? - powiedział, ściągając koszulkę.
Zobaczyłam jego umięśnione ciało, przyozdobione rysunkami. Dostałam zastrzyk gorąca, zaczęłam jeździć ręką po każdym tatuażu. On był taki idealnie wyrzeźbiony.
Pod palcami czułam malutkie wzniesienia. Spodobał mi się ten na karku. Drugą dłonią trzymałam jego nadgarstek.
- Podobają ci się? - zapytał, patrząc na moje ruchy.
- Tak, są cudowne - odparłam wciąż oglądając.
- Jesteś od nich piękniejsza - wyszeptał patrząc mi głęboko w oczy.
- Wcale tak nie uważasz - speszyłam się.
- Naprawdę, podobasz mi się nie tylko z wyglądu - rzekł Zayn, co totalnie mnie rozbiło.
Coś mnie tknęło i...pocałowałam go. Tak po prostu nasze usta zetknęły się, a mój umysł wariował. On ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił czynność łapiąc mnie dodatkowo w tali swoimi silnymi rękoma. To przerodziło się w zachłanne ruchy, które powoli przerastały moje umiejętności. Wciąż jestem dziewicą, więc nie mam pojęcia, o nie których czynnościach. Nawet noszę obrączkę czystości.
Choć ten pocałunek rozpalił moje zmysły - bałam się jak mała dziewczynka.
Opadliśmy przez przypadek na łóżko, co spowodowało większe obawy. Nie wspominałam, że Zayn wzbudzał we mnie podniecenie, od kiedy go poznałam.
- Nie śpieszmy się - wyszeptałam odsuwając się.
Jednak strach zwyciężył, ale miał rację. Znam go kilka dni, a już mam mu podarować swoje dziewictwo?
- Prześpię się w gościnnym - odparł wstając.
- Nie, ja tam pójdę - zaprotestowałam.
- Ahh to śpijmy razem, jeśli chcesz. Bez bliższych kontaktów - zaproponował z lekkim uśmiechem.
- Dobrze - odrzekłam niepewnie.
Wstałam, udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zawinięta w ręcznik wróciła do Malika.
- Whohoho, ależ ty seksowna - przygryzł wargę.
- Dasz mi coś do spania? - zapytałam ignorując jego komplement.
- Trzymaj - powiedział dając mi z garderoby swój tshirt.
Ubrałam go, ułożyłam się wygodnie i czekałam na Mulata.
- Powiesz mi czemu? - rzekł łapiąc za moje nadgarstki.
- Nie, nie psuj tego - wymigałam się.
- Ale obiecaj, że kiedyś mi powiesz - spojrzał mi w oczy.
- Dobrze - wymamrotałam.
Tak na prawdę nie chcę mu mówić całej tej cholernej historii, ale już trudno. W końcu nikt nie wie, co kazało mi zrobić sobie krzywdę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz