~.Do you ever think of me when you lie?
Lie down in your bed, your bed of lies
And I knew better than to look in your eyes
They only pretend you will be mine
And you know how you made me believe
You had me caught in every web that you weave
But do you ever think of me when you lie?
Lie down in your bed, your bed of lies.~
Stałam tam, jak osłupiała. Powoli docierały do mnie jego słowa, czułam się wycieńczona. Kocha mnie... To takie niemożliwe...A jednak jest.
- Powiedz coś - wychrypiał zdenerwowany.
- Zayn...
- Kochasz mnie? - zapytał szybko wprawiając mnie w zakłopotanie. - Powiedz szczerze, czy mnie kochasz. Tylko tyle.
- To trudne. Zraniłeś mnie, a teraz - zaczęłam się rozklejać. - A teraz, tak się pojawiasz i mówisz mi to...
Wtedy poczułam, jak jego silne ramiona przyciągają mnie do siebie. Ciepło, jakim mnie obdarował było takie przyjemne. Znów miałam go przy sobie, tylko dla siebie. Nie!
- Zayn, to nie będzie takie łatwe...Nie umiem tego, od tak wybaczyć - dukałam, nie wiedząc w jaki sposób mu to powiedzieć.
- Serio? - wzburzył się, a cały czar prysł. - Jakoś tym Włochem szybko się pocieszyłaś!
Zaraz. Skąd on to kurwa wie? Nie wspominałam o Fabio nawet Louisowi! A Melissa na pewno nie podkablowała. Czyli zostaje jedna opcja...
- Skąd o tym wiesz? - spytałam dla pewności, a złość buzowała we mnie.
- Louis gadał - zmieszał się, czyli kłamał.
- Gówno prawda! - krzyknęłam, cała moja złość właśnie wychodziła na zewnątrz. - Nie mówiłam nic Louis'owi! Kłamiesz! Przyznaj się w końcu, śledziłeś mnie?!
- Nie! Kurwa mać! Dlaczego ty musisz wszystko wiedzieć? - wrzasnął, w jego oczach była wściekłość.
- Przyznaj się, albo możesz o mnie zapomnieć - wysyczałam przez zęby, opierając o biodra swoje ręce zaciśnięte w piąstki.
- Wynająłem detektywa, który cię śledził i robił zdjęcia - wyszeptał, patrząc w ziemię. Był zawstydzony.
Czułam, jak nogi się pode mną uginają. Momentalnie stałam się wycieńczona. To było, jak cholerny sen. On się nigdy kurwa nie zmieni! Byłam wściekła, a właściwie to słowo nie wyraża nawet siły mojej złości.
- Proszę nie odchodź, ja chciałem tylko...Chciałem, żebyś była bezpieczna...I chciałem...
- Nic nie mów - powiedziałam spokojnie, unosząc ręce do góry. - Nie tłumacz się.
- Ale, ja naprawdę musiałem wiedzieć, że jesteś bezpieczna. Sprawdziłem tego Fabio, on brał udział w bójce. Nie mógłbym puścić cię tam bez wiedzy, z kim i gdzie jesteś...
- Zayn! Jesteś śmieszny! - przerwałam mu, nie mogąc słuchać tego steku bzdur.
- Ja? Ja pierdolę, Lucy! Gdyby nie ja już dawno byłabyś niewolnicą tych Japończyków, on by cię rżnął codziennie po kilka razy i bił! Dbam o twoje bezpieczeństwo, gdy tego nie wiesz !
- Gdyby nie to, że chciałeś mnie wykorzystać dla swoich celów pewnie, by mnie nie znali! Czy ty kiedykolwiek myślałeś o mnie, gdy kłamałeś ? - prychnęłam, zakładając ręce pod biustem.
Wtedy Zayn uderzył z całej swoje siły w ścianę, a figurki, które stały na szafce obok spadły na ziemię.
- Jesteś agresywny! Zayn! Mówisz, że Fabio się bił, a ty to pieprzony kryminalista! Zabiłeś ludzi, z zimną krwią odebrałeś im życie - z moich oczu wypłynęły gorzkie łzy. - Jeśli ktoś miałby naderwać więzi mojego bezpieczeństwa to byłbyś tylko ty.
Czułam, że doprowadziłam go do stanu jakiego jeszcze nigdy nie osiągnął. Jego złość przeszła wszystkie granice. Zaczął rzucać przedmiotami, krzyczeć. Nie mogłam tego wytrzymać, więc wybiegłam z pokoju, ale na schodach mocno złapał mnie za rękę.
- Nie uciekniesz mi. Tym razem nie dasz rady - wysyczał, patrząc w moje przestraszone oczy.
- Czego ty chcesz? - spytałam, pozwalając kolejnym łzom wypłynąć.
- Ciebie. Kocham cię, nie rozumiesz tego? - powiedział spokojnie, po czym ujął dłońmi moją twarz. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Nikomu nie powiedziałem, takich rzeczy, jakie powiedziałem tobie.
Wyrwałam się mu, zbiegłam na dół, gdzie tuż przy końcu schodów stali dosłownie wszyscy. Minęłam ich bez słowa i udałam się do salonu po swoją torbę. Chwyciłam ją, po czym weszłam do łazienki. Wiedziałam, że szybko nie znajdę się w domu, więc musiałam to zrobić tu. Wyjęłam z malutkiego opakowania coś, co zawsze mi pomagało. I nagle usłyszałam głosy wołające moje imię oraz mocne uderzanie w drzwi. Nie przejęłam się tym, tylko wykonałam trzy kreski na swoim udzie. Łzy mieszały się z krwią, byłam rozbita... Miałam ochotę zniknąć i już nie wrócić. Zayn, Louis, Liam, Rachel, Sarah - wszyscy dobijali się do drzwi, krzyczeli, a ja za każdym razem robiłam co raz większą ranę. Już sama nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. I nagle drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Zayn. Podszedł do mnie, kucnął i położył dłoń na moim policzku.
- Wyjdźcie! - powiedział do reszty, która zszokowana patrzyła na mnie, jak na ufo.
- Ale Zayn, ona krwawi - rzekła przestraszona i zaniepokojona Sarah.
- Cholera! Idź i zamknij drzwi - podniósł ton, wciąż patrząc na mnie.
Gdy zostaliśmy sami, Zayn mocno mnie przytulił.
- Nie rób tego więcej, Lucy. To nie pomaga, nie mogę w to uwierzyć - mówił cały czas będąc ze mną w uścisku.
- W co nie możesz uwierzyć?
- Że tyle razy mnie potrzebowałaś, a ja zachowałem się, jak skurwiel - odparł, trzymając za moje nadgarstki.
Szybko wziął waciki i wycierał krew z moich ud. Bolało, ale był tu przy mnie.
- Wiesz co? Jesteś takie małe dziecko, ale kurwa zakochałem się w tobie i chyba jesteś też czarownicą, bo twój czar mnie usidlił - rzekł spokojnie, na co roześmiałam się.
- Usidlił? - spojrzałam na niego, przygryzając wargę.
- Nie rób tak - odpowiedział krótko.
- Jak?
- Z wargą, nie przygryzaj jej - wydukał, nagle zrobił się jakiś dziwny.
- Dlaczego? - zdziwiłam się, specjalnie robiąc to, co prosił, abym nie robiła.
- Bo mam ochotę wziąć cię na tej podłodze - wyszeptał, na co wybuchnęłam śmiechem.
- Nie śmiej się, jesteś cholernie seksowna - odparł, kładąc dłoń na moim brzuchu. - Przepraszam.
Spojrzałam w dół, na swoje palce, które nagle stały się interesujące.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz tego nigdy więcej! Możesz mnie nie kochać, ale obiecaj - uniósł palcem mój podbródek i patrzył mi głęboko w oczy.
- Nie umiem, ale mogę ci obiecać, że cię kocham - uśmiechnęłam się, wplatając rękę w jego włosy.
- Mogę? - spytał dla pewności, pochylając się nade mną.
- Nie, Zayn to wszystko za szybko - odsunęłam się.
- Dlaczego?
- Ja nie zapomnę, o tym od tak. Oszukałeś mnie, szpiegowałeś i...
- Zrobię wszystko, czego chcesz - wyszeptał, ujmując dłońmi moją twarz.
- Daj mi trochę czasu - wymamrotałam, opuszczając głowę tak, by włosy zakryły moje oczy.
Widziałam, że to nie była odpowiedź na jaką czekał, ale musi zapłacić za swoje błędy.
Wzięłam swoją torbę i wyszłam z łazienki, zostawiając go samego. Weszłam do salonu, gdzie siedział Louis z resztą.
- Możesz mnie odwieźć? - zapytałam, kierując wzrok na przyjaciela.
- Jasne - odparł, wstając z fotela.
- Miło było, cześć - posłałam reszcie sztuczne spojrzenie i udałam się Lou.
Wyszliśmy na podjazd, gdzie wsiadłam do auta, czekając na towarzysza.
- Czyj jest ten biały Range Rover? - zapytałam, bo zaciekawiło mnie to auto.
- Zayna - mruknął, wyjeżdżając ze swojej posesji.
- Jak to?
- Kupił nowe auto, po tym wszystkim - oznajmił beznamiętnie.
A więc sprawił sobie cholernie drogi pojazd, a nie mógł do mnie zadzwonić? Wiem, że do USA jest drogo, ale na pewno taniej niż pieprzony Range Rover!
Wysiadłam przed kamienicą, od razu idąc do środka. Wbiegłam na górę i otworzyłam drzwi od mieszkania. Tak dawno tu nie byłam...
Stanęłam na środku i rozejrzałam się, prawie nic się nie zmieniło. Było czyściej, a w wielu miejscach pojawiły się świeże kwiaty oraz ładne ozdoby.
Usiadłam na kanapie, po czym zamknęłam oczy. Szykuje się powrót do przeszłości...
Następnego ranka, obudziłam się w swoim starym pokoju. Dzień wyglądał, jakby się powtarzał. Te same ściany, które przypominają mi o tym dniu...w którym dowiedziałam się o całym oszustwie Zayna i reszty. Wszystko identyczne, jak to tu zostawiłam.
Wstałam ospale z łóżka, po czym założyłam ciepłe kapcie na swoje zmarznięte nogi. Podrapałam się po głowie, idąc w kierunku szafy. Wyjęłam z niej szarą bluzę, którą od razu ubrałam. Następnie powędrowałam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam oraz włosy. Gdy wyszłam, poczułam przyjemny zapach pancakes'ów, jakie jadłam w Ameryce, do tego świeża kawa. Pobiegłam do kuchni, gdzie zobaczyłam Sarah z talerzem i kubkiem w ręce.
- Cześć, zrobiłam ci śniadanie. Może nie tak, jak w Nowym Jorku, ale starałam się - powiedziała z uśmiechem, stawiając przedmioty na stole.
- Dzięki - rzekłam, siadając na krześle.
Faktycznie pancakes z syropem klonowym i kawa. Zaczęłam jeść dosyć niepewnie, jej nagłe podlizywanie się wcale nie sprawi, że wybaczę. Mimo to placki smakowały wybornie, zjadłam wszystkie. Do tego kawa postawiła mnie na nogi. Posprzątałam po sobie i udałam się do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy ciepły sweter, jeansy i bieliznę. Ubrałam się szybko, po czym pomalowałam rzęsy, a po ustach przejechałam błyszczykiem. Dziś muszę kupić artykuły potrzebne do szkoły. Wzięłam swój portfel z celu sprawdzenia, ile pieniędzy mi zostało. Miałam 10 funtów i 30 dolarów. Wtedy z torebki wyleciał mały breloczek z statuą i wieżowcami. I tak nie miałam kogoś, komu mogłabym go dać, więc może być dla Sarah. Spakowałam torebkę, a następnie poczłapałam do salonu. Usiadłam obok szatynki i dałam jej saszetkę z prezentem.
- To dla ciebie - zdobyłam się na sztuczny uśmiech.
- Dziękuje - powiedziała radośnie, przytulając mnie.
- Proszę, dobra. Ja idę na zakupy - rzekłam, po czym udałam się w kierunku drzwi.
Wyszłam z mieszkania, kierując się do najbliższego kantora. Wymieniłam pieniądze, po czym pojechałam metrem do najbliższego Tesco. Wzięłam wózek i aplikator, przemierzałam alejki w poszukiwaniu zeszytów, pisaków. Gdy byłam na dziale z produktami mlecznymi. Wrzuciłam do koszyka kilka jogurtów, które uwielbiam. Następnie poszłam do kasy, przyłożyłam czytnik do maszyny, spakowałam swoje artykuły i zapłaciłam. Z dosyć ciężkimi torbami skierowałam się na stację metra. Zobaczyłam, że niedaleko mnie zbiera się duży tłum ludzi, słyszałam krzyki i przekleństwa. Podbiegłam do zgrupowania, przeciskałam się, by zobaczyć co się tam dzieje. Dwóch facetów biło się, leżąc na ziemi. Nagle dostrzegłam w jednym znajomą twarz. Był to Andrew Kelley - chłopak, którego poznałam w domu dziecka. Jakiś mężczyzna szarpał go i wyzywał, rasista. Używał takich zwrotów, że w głowie mi się to nie mieściło. W końcu ludzie ich od siebie odciągnęli, a ja podeszłam do Andrew.
- Lucy? Lucy Colinns! Cześć - wziął mnie w ramiona w uśmiechem na twarzy.
- Hej, co tam u ciebie? - powiedziałam wesoło.
- Hyh, jak widzisz...Obcy ludzie się na mnie rzucają - rzekł na koniec wybuchając śmiechem.
- O co mu chodziło?
- O mój kolor skóry.
- Tak mi przykro - wyszeptałam, to było okropne.
- Mój pociąg jedzie, przepraszam. Zadzwoń do mnie, to pogadamy - odparł, widząc nadjeżdżające metro, po czym dał mi swoją wizytówkę.
Podziękowałam i pożegnałam się z dawnym przyjacielem, a następnie zajęłam miejsce na wolnej ławce.
Dr. Andrew Kelley.
Specjalista pediatrii.
Andrew jest lekarzem? To wspaniale. Pamiętam, jak robił operacje lalką, przez co dziewczyny go biły poduszkami. A teraz leczy dzieci! Z tego, co wiem to powinien mieć około 27 lat. Był u nas 2 miesiące, aż do skończenia pełnoletności. W tak młodym wieku osiągnął status doktora, jestem dumna.
Obudziłam się rano, oficjalnie zaczyna się szkoła. Dziś mam rozpoczęcie roku, ale nie mam najmniejszej ochoty się tam pojawić. A zwłaszcza sama, Louis ma jakieś spotkanie, a nikogo innego nie mogę poprosić, by ze mną pojechał.
Wyjęłam eleganckie ubrania z szafy i udałam się do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, które ułożyłam w fale. Wykonałam delikatny makijaż, po czym ubrałam się. Spryskałam ciało perfumami, pomalowałam paznokcie na niebiesko. Pognałam do kuchni, gdzie zjadłam kanapki z łososiem i wypiłam herbatę owocową. Sarah wciąż spała, więc po cichu wyszłam z domu i zbiegłam na dół. Była 9 am, a apel zaczyna się za 0,5 godziny, więc muszę szybko dostać się do szkoły. Nagle usłyszałam trąbienie. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam nieznany mi samochód. Przyjrzałam się lepiej, za kierownicą siedziała Melissa. Wsiadłam do środka, na miejsce pasażera.
- Podwózka do szkoły? - zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Tak, od kiedy masz prawko? - rzekłam, zapinając pas.
- Kanadyjskie od 2 miesięcy - odparła, skręcając w lewo.
- A nasze?
- Nie mam, więc módl się, żeby nas nie złapali - powiedziała przyśpieszając.
Moje serce momentalnie zmieniło się w pikającą bombę, cholera jasna. Mogą ją zamknąć, przecież to pewna śmierć...Siedziałam nerwowo łapiąc się za oparcie.
Dojechałyśmy całe do szkoły, wysiadłam z auta i pognałam do wejścia. Melissa dołączyła do mnie, by razem udać się na salę gimnastyczną. Wszystko było ładnie przystrojone, nauczyciele kręcili się w okół, a uczniowie zbierali się w grupkach.
W końcu apel się zaczął, powitali nas po wakacjach, ale reszty już nie słuchałam. Myślałam o tym, co teraz będzie. Zacznę codziennie chodzić do szkoły, a muszę ją teraz najlepiej zdać, by dostać się na studia. A jedyne myśli, jakie chodzą mi po głowie to rodzina i Zayn. Przecież dalej jest tyle niewyjaśnionych spraw...To będzie koszmar ogarnąć wszystko, co na mnie zrzucono...
____________________________________________________________________
Witajcie :) Dodaję rozdział mimo, iż nie było 25 komentarzy, ale 21 (na chwilę obecną) wystarczy ☻
Pewnie mnie teraz nienawidzicie, że Zucy lub Layn (jak wy to tam wolicie xd) się rozstało...
Ale taki jest plan, więc musicie się uodpornić, bo nie zmienię tego. Ale pamiętajcie, po burzy zawsze przychodzi słońce ;)
Chciałabym was też zaprosić na moje nowe ff, tym razem na wattapad pt. "What If I'm Gone?"
Zapraszam też na moje drugie opowiadanie pt. "Żyj Marzeniem", które piszę na blogspocie, ale ostatnio zaczęłam też na wattpadzie. Zapraszam was tutaj - KLIK
Dziękuje, że jesteście ♥♥ O to i 1 rozdział w nowym roku, dlatego chciałabym wam życzyć wszystkiego, co najlepsze. Dużo zdrówka, spełnienia marzeń i sukcesów w szkole. Kocham was ♥♥
20 kom = next
Ps. Mam pytanie, chcielibyście krótkie spojlery do rozdziałów?
W końcu nowy rozdział! Ciekawe, jak to teraz będzie. Czy szybko wybaczy Zaynowi..
OdpowiedzUsuń@Majkeens
Super, jednak cały czas mam nadzieję, że Zayan i Lucy się pogodzą:-)
OdpowiedzUsuńEeee tam Lucy mogła jeszcze trochę przytrzymać Zayna z tymi wyznaniami! Nie to ,że jakąś feministką jestem ,czy coś no ,ale przecież wiadomo ,że chłopak powinien się bardziej postarać. Ogólnie rozdział jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuń( A tak na marginesie to jak można jeść łososia ?! On jest ochydny )
W międzyczasie zapraszam do mnie na szósty rozdział :
without-you-i-can-not-survive.blogspot.com
więcej Zayna i pewnie będzie zazdrość haha
OdpowiedzUsuń(★^O^★)
OdpowiedzUsuńZaynuś....❤
Ej ja cem Zucy ;c Czekam... C:
Szybko następny proooszę :3
Wgl fabio wypier***** :p
Yhm Sarah wyborne śniadanko ^°^
Mel jak zwykle cos odwala xD
Pozdro :***
next :)
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze, mam nadzieję, że Lucy nie będzie z Zayn'em. Nie wiem, jakoś tak mi do siebie nie pasują...
OdpowiedzUsuńczekam na następny!
Niech ona mu wybaczy
OdpowiedzUsuńJeju,szybko nexxt kochana:*
OdpowiedzUsuńUu wydalo sie ze ja sledzil! Dziwie sie ze lucy nadal mieszka z sarah!
OdpowiedzUsuńŚwietnisty rozdział! :) czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekać się następnego ^^ Zayn <3
OdpowiedzUsuńBoski i czekam z nievierpliwoscia ;****
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :)
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńczejam na nexta <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział xo czekam na następny
OdpowiedzUsuńUrzekł mnie.
OdpowiedzUsuńSUPER #_#
OdpowiedzUsuńLayn xd
Kocham i czekam na next c:
Trzeci raz piszę ten komentarz, bo poprzednie mi się niechcący usunęły...
OdpowiedzUsuńSpojlery?
Nie są potrzebne, tak myślę.
Przynajmniej u mnie, jak nie wiem co się wydarzy czuję takie... Emocje. Te wybuchy. (;D)
Zrób jak uważasz, wszyscy będą zadowoleni.
Świetny rozdział.
chcemy następnego i więcej Zayna i Lucy xo
OdpowiedzUsuńHejka. Znalazłam tego bloga wczoraj wieczorem i się uzależniłam xD Masz ogromny talent. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w miarę szybko :* Pozdrawiam i życzę weny xx
OdpowiedzUsuńblog świetny :) czekamy na następny x
OdpowiedzUsuń